11 sierpnia 2014
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Twarda Ścieżka i podobne sposoby (odcinków: 66)
Ballada o piołunie
« Pierwsza wiosenna pełnia '14 nad Rawką | Jak po polsku nazwać sweat lodge? » |
Piołunu (Artemisia absinthium) używam jako kadzidła przed wejściem do szałasu potu i jako ceremonialnego daru dla ognia. Ta gorzka roślina ma urzekający zapach. Andrzej Bańkowski w „Etymologicznym słowniku j. pol.”, tom 2, rok 2000, wyprowadza jego nazwę od czasownika pel-ti lub pol-ti, dziś pleć, a zwyklej pielić – czyli chwast do wypielenia. Bardziej przekonuje jednak etymologia Wiesława Borysia, „Słownik etymologiczny j. pol.”, 2005, gdzie nazwa rośliny od rdzenia pel- / pol- „palić się, być gorącym”, od którego też palić, płonąć, płomień. Piołun tak nazwano z racji gorzkiego, piekącego smaku; oba zresztą te słowa, „gorzki” i „piekący” też w końcu od ognia, bo to ogień „gore” i „piecze”. Tak więc piołun jest rośliną żywiołu ognia i podobnie jak ogień (ognisko, pochodnia) służy ochroną przed gniewnymi mocami. Dobrze oddał tę praktykę Leśmian w klechdzie polskiej pt. „Majka”, gdzie ludzki bohater Marcin Dziura chroni się przed uwiedzeniem do świata śmierci przez tytułową zakochaną w nim upiorzycę. Co jest ciekawe, bo oznaczałoby, że piołun nie działa transportująco (nie przesuwa umysłu do odmiennej sfery), ale gruntująco, czyli trzyma po tej stronie bramy (transportować: przez bramę przeprowadzać) – do pracy z umysłem oba te podejścia są potrzebne.
Chociaż piołun, przez swoją nazwę i mitologiczną rolę – Gwiazda Piołun z Objawienia Janowego – jest powszechnie wiadomy, to sama roślina w Polsce występuje kapryśnie. W pewnych okolicach, np. na Pomorzu, jest pospolita, a gdzie indziej na wielkich obszarach nie istnieje. Nie ma jej „u mnie”, czyli na południowym Mazowszu. Kiedyś przebadałem, o tyle, o ile można zobaczyć z okna samochodu, okolice Bolimowa, Skierniewic, Puszczy Mariańskiej, Mszczonowa – zero piołunu. Dodam, że gdyby był, zauważyłbym, bo piołun w terenie widać – jego niebieskawy kolor nie myli się z niczym. W ostatnich latach zaopatrywałem się w piołun w Okartowie lub Wężewie nad Śniardwami, gdzie rośnie masowo, zwłaszcza na pastwiskach, gdzie krowy i konie nie jedząc go, pozostawiają. Albo na „piołunowej górce”, tak nazywam miejsce przy trasie z Ostrowi Mazowieckiej do Łomży, gdzie koło wsi Tyszki-Nadbory szosa wjeżdża na spore i widokowe wzniesienie i tam zakręca. W tym roku (2014) tak się złożyło, że ani tu, ani tam nie byłem. W „piołunowej porze”, najlepszej do zbioru, czyli w sierpniu, zajrzałem za to na Warmię, docelowo do Lamkowa, gdzie Nimue zwołała swój festiwal. Jednak tamta okolica okazała się nie-piołunowa – kapryśne występowanie tej rośliny znów się ukłoniło. Wracałem stamtąd na południe celowo bocznymi drogami, wypatrując piołunu – nic i nic, dopiero gdy minąłem Krupoliny, Prejłowo, Giławy, Gąsiorowo, Grzegrzółki i Elganowo, gdzie skończył się asfalt, przy gruntowej drodze na Pasym znalazłem kilka okazów, spory wiecheć. Dalej ruszyłem odnowioną drogą do Szczytna, stamtąd na południe – zawsze z pewną ulgą zostawiam za sobą malownicze, ale energetycznie męczące górki warmińskie i lecę w płaskie po horyzont sandry kurpiowskie. Za Chorzelami w Rembielinie skręciłem, nadrabiając drogi na Grudusk i Ciechanów, myśląc sobie, że tylko ewentualne znalezienie piołunu usprawiedliwi dodatkowe wypalenie benzyny. I jest!
Zahamowałem. Zostawiłem samochód na poboczu. Tam był, poniżej nasypu szosy, między zjazdem na Krajewo Wielkie w prawo, a zjazdem na Piastowo w lewo. (Kierowca kombajnu musiał się zdziwić, dlaczego najpierw ktoś go wyprzedza i zaraz gwałtownie hamuje, staje, pieszo gdzieś wraca.) Na kawałku pominiętej przy koszeniu wilgotnej łąki nad znikająca rzeczką. Wielki zasób! – zebrałem z niego wielki snop, ale nie więcej niż jeden procent. Pachniał z bagażnika, tak jak teraz, kiedy suszy się pod sufitem.
Tam, gdzie prowadziłem szałasy potu i uczestnicy na ich koniec rzucali do ognia suche gałązki piołunu jako dary dla Ognia, w niektórych miejscach piołun się wysiał, a środowisko sweatlodge'owego pogorzeliska dziwnie mu sprzyjało. Tak było w Brodkach; stamtąd wziąłem sadzonki piołunu, które ładnie rozrosły się w moim ogrodzie. Są wielkie, prawie mojego wzrostu. Ich zdjęcie jest na początku tego tekstu. Z tego piołunu robię nalewkę; dojrzewa w słoiku:
Już ma niebywały smak i widać firmową zieleń piołunówki:
Po kurpiowskich zbiorach będzie jej więcej.
Twarda Ścieżka i podobne sposoby: wstęp na końcu
O tej ścieżce rozwoju, którą sam praktykuję, blog trochę autopromocyjny. ( -- Wojciech Jóźwiak)Uwaga: Ten blog jest multi-blogiem, czyli każdy praktyk Twardej Ścieżce może tu pisać, jeśli chce.
« Pierwsza wiosenna pełnia '14 nad Rawką | Jak po polsku nazwać sweat lodge? » |
komentarze
2. ziele rośnie gdzie chce • autor: Jerzy Pomianowski2014-08-11 20:52:04
![[foto]](../author_photo/RomanKam.jpg)
3. Krótka znajomość z piołunkiem • autor: Roman Kam2014-08-11 22:28:54
4. politycznie poprawny absynt • autor: Jerzy Pomianowski2014-08-11 23:08:39
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
5. Pagórki • autor: Przemysław Kapałka2014-08-12 08:34:43
Mógłbyś to rozwinąć?
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
7. Mięta. Górki warmińskie • autor: Wojciech Jóźwiak2014-08-12 17:34:28
Górki warmińskie -- dlaczego męczące?
Nie twierdzę, Przemku, że one tak działają obiektywnie i na każdego. Mnie (subiektywnie) męczą. Teren składa się z chaotycznie pogiętych wzniesień i dołów. Przebywanie w takim dole dołuje, jakby się było w pułapce. Wyjście na wzniesienie nie przeciwdziała temu, ponieważ stamtąd też nie widać przestrzeni. Do tego dochodzi to, o czym pisałem dawno temu w "Wołanie ziemi o dęby": gleba Warmii jest żyzna i obecna roślinność jej żyzności nie przerabia, dusi się nią -- tu potrzebne by były jakieś wielkie lasy grubych dębów. A w ogóle to by trzeba długo o tym pisać.
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
8. Górki • autor: Przemysław Kapałka2014-08-12 19:31:23
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
9. Polecam tekst sprzed 9 lat: Chrystus i szerszenie • autor: Wojciech Jóźwiak2014-08-12 20:24:19
10. Aromatyczna roślina o jedwabistofilcowatych liściach... • autor: Nierozpoznany#70192014-08-15 22:54:00
Na naszym Wzgórzu PIOŁUNU zatrzęsienie. Narwałam ile się dało i teraz pachnie mi z każdego kąta, jak kiedyś u Mamy...
A teraz poproszę, Wojtku, o przepis na nalewkę :-)
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
11. Gdzie... • autor: Wojciech Jóźwiak2014-08-16 14:17:57
12. Czy... • autor: Nierozpoznany#70192014-08-16 15:25:14
13. technologia • autor: Jerzy Pomianowski2014-08-16 21:36:16
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
15. Piołunówka • autor: Wojciech Jóźwiak2014-08-17 08:24:49
Tylko Romo, czy na pewno to, co u Ciebie rośnie, to piołun, Artemisia absinthium?
16. bylica pospolita? • autor: Jerzy Pomianowski2014-08-17 10:52:36
17. Niestety... • autor: Nierozpoznany#70192014-08-17 18:36:21
Mama nazywała ją PIOŁUNEM i tak zostało :) . Pamiętam dobrze, bo zrywałam to ziele (także krwawnik, pokrzywę, mniszek, rumianek) z Mamą na okolicznych łąkach, na skraju lasu i nad rzeką Nysą...
W drodze powrotnej obrywałam z niego "kulki" kwiatuszków i rozcierałam w palcach, by mocniej pachniały, albo chowałam po kieszeniach, bo to - jak mawiał Tatko - chroniło przed "B/bobakiem", czyli ZŁEM, które czyha na ludzi...
Jedyne co mnie od tego ziela odrzucało - to gorycz naparu, który 2-3 razy w tygodniu musiałam wypijać, wg Mamy - "dla zdrowia". To była katorga, bo trzeba było pić powoli, małymi łyczkami. To było gorsze niż tran, bo mogłam go chociaż szybko łyknąć i zagryżć chlebem z solą, a tu...brrrrr...Fuj! Brat był sprytniejszy, bo czasem udawało mu się wylać do zlewu to - jak je nazywał - "paskudztwo".
Do dzisiaj nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to, co zbierałyśmy, ma inną nazwę. I gdyby nie Twoje, Wojtku, pytanie i uwaga p.Jerzego - trwałabym w "ziołowych" ciemnościach niewiedzy ;) Zatem - Wielkie Dzięki !
Dodam tylko, bo to dla mnie ważne, że nazrywałam tego ziela dla zapachu i wspomnień, które - gdzieś tam, w zakamarkach duszy uśpione - Wojtek obudził... Teraz mi pachnie i odstrasza wszelkie złe siły ("B/bobaki" ?) i robale-muszki nie muszki. Ale to nie wszystko...
Aby wspomnieniom stało się zadość - zaparzyłam sobie to ziółko, zacisnęłam oczy i zęby, jak kiedyś, i wypiłam toto ...(jeszcze żyję), a potem - chodząc z kąta w kąt - "puściłam z dymem" garść dobrze już wysuszonych liści, jak kiedyś Mama to robiła...
PS
Do Pana Jerzego...
Pogryzłam nie jeden a kilka listków i rzeczywiście - gorycz nie wykręca twarzy, ale ja ją czuję. Może to złudzenie, albo pamięć przeszłości nie pozwala czuć inaczej - nie wiem, w każdym razie to mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie... :)
18. jeden z leków 'na wszystko" • autor: Jerzy Pomianowski2014-08-17 22:14:37
![[foto]](../author_photo/ludmila.jpg)
19. Piołun • autor: Ludmiła2015-05-07 09:42:34
20. jak ludzie odkryli zioła? • autor: Jerzy Pomianowski2015-05-07 20:21:54
Raczej niektórzy ludzie posiadali kiedyś zdolność wybierania roslin o potencjalnie ciekawym działaniu. Po przyciągającym (dla nich) wyglądzie, po zapachu czy smaku. Łąka z ziolami nie jest odpowiednikiem apteki, na zasadzie: to lek na wątrobę, a tamto na depresję. Działanie ziół jest zapewne bardziej skomplikowane.
Chyba jakiegoś szczątkowego pierwotnego nosa też mam, bo jak jakieś mijane nieznane ziółko mnie zaciekawi to zwykle odszukuję je w internecie jako lecznicze.
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
21. a jak my? • autor: Przemysław Kapałka2015-05-07 20:28:21
![[foto]](../author_photo/ludmila.jpg)
22. Przypuszczam,że nie my... • autor: Ludmiła2015-05-07 23:03:36

1. :) • autor: Weider2014-08-11 16:46:28