zdjêcie Autora

04 marca 2014

Katarzyna Urbanowicz

z cyklu: Prababcia ezoteryczna (odcinków: 94)

Co us³ysza³am przy kobiecym stole w roku 1987


« Odjechane teksty o Ukrainie ¦wi±teczne ¶wiêtowanie ¶wi±t »

(obie fotografie z 2003 r)

          Na stole sta³y ziemniaki w misce, okolone skwarkami p³ywaj±cymi w t³uszczu ze  s³oniny i talerz po³ówek ¶wie¿ych ogórków polanym miodem i posypanych tartym ostrym serem w rodzaju naszego oscypka (pychota!), szklanki bimbru (dla kobiet zabarwionego karmelem i rozcieñczonego sklepowym napojem) oraz kolorowe napoje ze sklepu – obrzydlistwo uwa¿ane za szczyt miejscowego szyku. Do tego pierogi z kartoflami (nie ruskie, bo bez sera, ale dobre). Miseczka z gotowanym grochem jako sa³atka. Niestety, nie podano kwasu chlebowego, który w naszym Nietiszynie sprzedawano za grosze z wielkich beczek i który by³ lepszy ni¿ ukraiñskie piwo, ale który uwa¿ano za zbyt siermiê¿ny, ¿eby nim czêstowaæ go¶ci.

         Samochód szybciutko przykryto ga³êziami, chrustem i starymi szmatami, ¿eby milicja patroluj±ca wie¶ trzy razy dziennie nie zobaczy³a, ¿e kto¶ obcy siê pojawi³. Do zachodu s³oñca, gdy przeje¿d¿a³ ostatni patrol, musieli¶my byæ cicho. Gospodarstwo by³o maciupeñkie – nie wiêcej ni¿ 200 m kwadratowych. mniej ni¿ nasze pracownicze dzia³eczki — by³a to wie¶ ko³chozowa. Drewniany dom obro¶niêty przybudówkami, szopami i sk³adzikami, ustêp na zewn±trz, wodê trzeba nosiæ. Gdy czego¶ potrzebowano z warzyw, przekradano siê przez dziurê w p³ocie na ko³chozowe pole i wykopywano to. Niemniej i tak wszystkiego by³ raczej nadmiar – jad±c tam autokarem widzia³am ³any niez¿êtego, sczernia³ego  zbo¿a w styczniu. Piêkna, ¿yzna ziemia, o która siê dba tylko gdy kto¶ akurat ka¿e i przypilnuje.

         Przy kobiecym stole us³ysza³am kilka opowie¶ci, ale dwie z nich zapamiêta³am i obydwie tu streszczê. Pierwsza opowie¶æ by³a o m³odym ch³opaku, weteranie z Afganistanu. Opowiada³a jego matka, a uzupe³nia³y j± m³ode kuzynki. Wszystkie kobiety p³aka³y przy tej opowie¶ci; w ogóle one wiêkszo¶æ tamtego wieczora przep³aka³y. To nie tak jak u nas, gdzie ³zy s± objawem prywatnych, wstydliwych emocji i nale¿y je przed obcymi kryæ. Tamte kobiety, stare i m³ode (ja wówczas by³am po czterdziestce, ale moje tamtejsze rówie¶nice to by³y ju¿ staruszki) prze¿ywa³y opowiadane historie i komentowa³y je niczym grecki chór: jeden, drugi, trzeci g³os i powtórzona ¶piewnie ³zawa konkluzja, czasem zwrotka jakiej¶ pie¶ni, niczym w staro¿ytnej sztuce. Wra¿enie by³o tak przemo¿ne, ¿e czasami zdawa³o mi siê i¿ owe ukraiñskie kobiece opowie¶ci zawsze musz± byæ rozpisane na g³osy chóru.

         Pierwsz± ja sprowokowa³am, pytaj±c o przera¿aj±cych ludzi spotkanych przed uskokiem urwiska. Kobiety powiedzia³y mi, ¿e s± to weterani z Afganistanu, do opieki nad którymi zobowi±zane s± gminy. Poniewa¿ jednak ludzie obawiaj± siê kontaktów z kalekami (jakby kalectwo mog³o zara¿aæ — ale o tym traktowaniu wszelkich odmienno¶ci pisa³ te¿ Kosiñski w swojej powie¶ci „Malowany ptak”) ka¿da wie¶ swoich kombatantów izolowa³a. Ta akurat powierzy³a im pasanie ko³chozowych stad na b³oniach, przez co na co dzieñ nie musiano ogl±daæ nieszczê¶ników. Raz na tydzieñ zawo¿ono im prowiant i sk³adano na szczycie jaru, musieli wiêc po niego siê wdrapywaæ. Po sery, mleko i mas³o wysy³ano konia z dwukó³k±. Pogoniony na skarpie zatrzymywa³ siê na dole, na b³oniu i wraca³ sam, gdy ju¿ ³adunek by³ pe³ny. Weterani mieszkali w rozwalaj±cej siê szopie, któr± (podobno) sami remontowali. Wygl±da³a gorzej ni¿ nasze stare stodo³y.

         Matka owego ch³opca (o którego aktualnych losach nic nie wiedzia³a) opowiada³a, ¿e pewnego dnia dosta³a pismo z Taszkentu, ¿e jej syn le¿y w miejscowym szpitalu i ¿e ma siê po niego zg³osiæ. Zabra³a wiêc na samolot jakie¶ ruble w szmatce i piêciolitrow± bañkê bimbru, ¿eby obdarowaæ lekarza. Kiedy dojecha³a do szpitala okaza³o siê, ¿e jej syn jest pozbawiony wszystkich czterech koñczyn, mêsko¶ci oraz jêzyka. Porozumiewa³ siê z matk± mrugaj±c powiekami, a pielêgniarka zapisywa³a litery na kartce. Syn powiedzia³ matce, ¿eby nie zabiera³a go do domu, bo „skoro go nadgry¼li, to niech zjedz± do koñca”. Matka zrozumia³a, ¿e w jej wsi nie da rady siê nim opiekowaæ, ale jej ból i ¿al by³ tak silny, ¿e gdy wysz³a ze szpitala usiad³a w rowie i powoli wypi³a ca³± bañkê tego bimbru (który pierwotnie przeznaczony by³ dla lekarza, ale przecie¿ mu siê nie nale¿a³, skoro chcia³ matce oddaæ takie niekompletne dziecko. Obudzi³a siê w tym samym szpitalu z którego wysz³a, odratowali j±, ale ju¿ syna tam nie zasta³a, poniewa¿ wcze¶niej odmówi³a jego zabrania, przewie¼li go gdzie¶ indziej. Od tamtej pory nic o nim nie wiedzia³a: czy ¿yje czy nie i ba³a siê dowiadywaæ, ¿eby nie zmusili jej do zabrania go i umieszczenia w¶ród miejscowych pastuchów. Mia³a nadziejê, ¿e le¿y w jakim¶ innym szpitalu, gdzie jest mu lepiej, ma czyste ³ó¿ko ko³o kaloryfera i karmi± go ³y¿eczk± smacznymi potrawami.

         Druga opowie¶æ, dla odmiany, pochodzi³a od m³odziutkiej kobiety, nie maj±cej jeszcze dwudziestu lat, ale ju¿ rozwiedzionej matki trojga dzieci. Nie wiem jaka by³a przyczyna rozwodu, ale pewnie domowa przemoc, bo jak wynika³o z napomkniêæ kobiet, nie by³ dobrym mê¿em.

         Po rozwodzie m±¿ zosta³ wziêty do wojska na 3 lata (tyle wtedy trwa³a s³u¿ba wojskowa) i akurat wybuch³ Czarnobyl. Przed mê¿em otworzy³a siê szczê¶liwa okazja: gdyby wzi±³ udzia³ w likwidacji skutków katastrofy w Czarnobylu, skrócono by mu s³u¿bê do pó³ roku. Warunki by³y dwa: musia³ mieæ ¿onê i przynajmniej dwójkê dzieci. Tymczasem, on wcze¶niej rozwiód³ siê. Jako¶ ub³aga³ by³± ¿onê, ¿eby rozwód ten odkrêcili i pobrali siê drugi raz, na co te¿ mia³ wp³yw fakt, ¿e ¿onom obiecano jakie¶ kwoty jako rekompensatê przysz³ego braku potomstwa. Dziewczyna oczywi¶cie zgodzi³a siê. Delikatnie pyta³am, czy nie obawia siê innych skutków zdrowotnych dla mê¿a, ale zorientowa³am siê, ¿e oni, w tej wsi, nie mieli najmniejszego pojêcia o szkodliwo¶ci produktów rozpadu atomu. Uwa¿ali pañstwo za kogo¶, komu odbi³o, skoro nie tylko skracaj± s³u¿bê wojskow± ch³opakom, ale jeszcze p³ac± ich babom  jakie¶ pieni±dze. I ta dziewczyna mówi³a, ¿e kazano ratownikom pracowaæ tylko po dwie godziny dziennie, a karmili tak dobrze, jak nie w wojsku tylko w restauracji.

         Dowiadywa³am siê pó¼niej o los tej kuzynki, ale mia³a ju¿ wówczas innego mê¿a, a ten pierwszy nie ¿y³. Nie znam okoliczno¶ci, ale przyczyn jego ¶mierci mo¿na siê domy¶liæ.

         S³ucha³am tak¿e opowie¶ci o tym, co siê dzia³o latem 1942 roku i ¿adna z tych rzeczy nie przekona³a mnie, ¿e tamtejsi ludzie bardzo siê zmienili. W ka¿dym razie mój te¶æ nigdy wiêcej nie pojecha³ na Ukrainê, nawet na zorganizowan± wycieczkê. M±¿ mówi³ mi, ¿e ba³ siê, ¿e spotka kogo¶ z s±siadów obci±¿onego win± za tamte lata i ten strach kaza³ mu do koñca ¿ycia budziæ siê nocami z krzykiem. 

         Z up³ywem godzin i kolejnych baniek bimbru, nads³uchuj±c g³osów nestora (rodu? wioski?) i innych tamtejszych mê¿czyzn i ja musia³am uporaæ siê ze strachem. To by³ mocno przera¿aj±cy ¶wiat, w ka¿dym razie dla takiej rozpieszczonej warunkami ¿ycia miejskiej Polki, jak ja.

         Co by nie powiedzieæ, ci, którzy zmuszeni byli opu¶ciæ swoj± ziemiê i uciekaæ do Polski, wygrali los na loterii. Ich dzieci pokoñczy³y szko³y, studia; otrzyma³y szansê bycia kim¶ i ¿ycia w spokoju. Niektórzy stali siê znani, jak polski kosmonauta: Hermaszewski, syn s±siadów z Zalesia.

         Mo¿e to zbyt ma³o — kilka tygodni w izolowanym i strze¿onym mie¶cie naszpikowanym bezpiek± i dwa dni spêdzone gdzie¶ na g³uchej wiosce — ¿eby pokusiæ siê o jak±¶ sensown± diagnozê tego spo³eczeñstwa, ale to, co widzia³am przekona³o mnie, ¿e miotaj± nim dwie przeciwstawne si³y. Pierwsza z nich to pokora radzieckiego cz³owieka, przyjmuj±ca najgorsze krzywdy i nieszczê¶cia z poddaniem siê losowi. Wszechmocna biurokracja, bezduszna i nielogiczna, ale daj±ca siê sprytnie obej¶æ. Bieda, której wyznacznikiem by³o chodzenie boso i wo¿enie poci±giem worków z pokrzywami. Druga z nich, przeciwstawna, to nag³e zrywy, spowodowane jak±¶ nieznan± sum± wewnêtrznych kropli przepe³niaj±cych naczynie, dziki sza³ odegrania siê na wszystkich i za wszystko. Nieumiejêtno¶æ radzenia sobie z emocjami poza sposobami znanymi od wieków: p³acz, wyrywanie w³osów, ¶piew dla kobiet i agresywno¶æ dla mê¿czyzn.

         Si³y te nieustannie ¶cieraj± siê, a ludzie od bólu i ³ez przechodz± do wygra¿ania piê¶ciami i obietnic rozprawiania siê z wrogami. Z radzieckim cz³owiekiem jako z jednostk± nikt siê nie liczy³, dla nich te¿ oni sami i ich ¿ycie nie mia³o wielkiej warto¶ci. Okrucieñstwo wobec zwierz±t i ludzi, oswajanie ¿yciowych dramatów za pomoc± alkoholu i chóralnego podtrzymywania w danym momencie ¿yciowych sentencji — to wszystko bardziej ³±czy³o sposób prze¿ywania tych ludzi z tradycjami sprzed wieków, ni¿ z wspó³czesno¶ci±. Wspó³czesno¶æ dostarcza³a im tylko rekwizytów: pieniêdzy, papierów urzêdowych, nadzorców trzy razy dziennie patroluj±cych wie¶, ale nie dostrzegaj±cych produkcji bimbru w ilo¶ciach przekraczaj±cych nasz± wyobra¼niê, ko³chozowych przepisów i zwyczajów przestrzeganych dok³adnie i literalnie, podczas gdy wieczorem pó³ wsi kopa³o warzywa na ko³chozowym polu. Ca³a reszta by³a jednak bynajmniej nie wspó³czesna.

         Du¿e miasta (inaczej ni¿ w Polsce) by³y tam raczej wysepkami ni¿ o¶rodkami maj±cymi wp³yw na stan ludzkiej ¶wiadomo¶ci i nie sadzê, ¿eby wiele od tamtego czasu siê zmieni³o.

         W ¶wietle tego wyobra¿anie sobie Ukrainy i jej ludno¶ci jako ogarniêtych ¶wiadomym, wolno¶ciowym zrywem jest chyba diagnoz± na wyrost. Z takich czy innych powodów ludzie zaczêli mieæ wszystkiego do¶æ i trudno uwierzyæ mi, ¿e liderzy jednego tylko Majdanu s± w stanie opanowaæ ten zryw i skierowaæ go na rozs±dne tory. Najprawdopodobniej czê¶æ z nich wybierze sobie jednego przywódcê, reszta utraci zapa³ do buntu i po jakim¶ czasie znowu bêdzie tak jak by³o.

         Kiedy wiêc czytam natchnione bzdury o romantycznym zrywie, pieczo³owicie kszta³towane przez media, nadzorowane, ¿eby przypadkiem co¶, co nie pasuje do prezentowanego obrazu, nie dosta³o siê do relacji, czasem ocenzurowane niedbale lub nierzetelnie przet³umaczone autentyczne wypowiedzi, czy tre¶æ wywieszonych hase³, a w ¶lad za tym s³ucham wypowiedzi uwiedzionych tê wizj± rzesz natchnionych rodaków, robi mi siê przykro, ¿e nie potrafimy podej¶æ krytycznie do wszystkiego, czym siê nas karmi dla podtrzymania u niektórych polityków poczucia w³asnej warto¶ci i w³asnego sprawstwa historycznych zawirowañ.

         Ka¿da rewolucja: bolszewicka, pomarañczowa, czerwonych go¼dzików czy bia³ych ró¿ jest taka sama: na koñcu po¿era w³asne dzieci.

Co nie oznacza oczywi¶cie, ¿e s±siedzi wykorzystuj±c domow± awanturê powinni wprowadzaæ siê na cudze pokoje, a nawet do ich przybudówek.

 



« Odjechane teksty o Ukrainie ¦wi±teczne ¶wiêtowanie ¶wi±t »

komentarze

[foto]

1. Przera¿aj±ce • autor: Przemys³aw Kapa³ka2014-03-05 19:20:43

ale chyba prawdziwe.

W Ukrainê wnikn±³em tylko trochê. Na tyle, ¿e potwierdziæ mogê jedno: w porównaniu z nimi u nas zawsze by³y luksusy. 

2. dziwo¿ona • autor: Nierozpoznany#66342014-03-05 23:33:26

Ale warto odnotowaæ, pos³uguj±c siê najbardziej dostêpnym przyk³adem w kulturze masowej, ¿e bracia Kliczko byli (i s±) niezwykle urokliw± i tajemnicz± syntez± dla osób pokroju ¶p Emanuela Stewarda, który wszak rozgryz³ i okre¶li³ ich charakter bezb³êdnie, oraz w naturalny sposób skupi³ siê na indywidualnym wymiarze cz³owieka w swojej dalszej pracy (ale sympatia i fascynacja towarzyszy³y do koñca). A rzecz sprowadza³a siê do adaptacji w warunkach kultury zglobalizowanego ¶wiata i oczywi¶cie wszystkich tego konsekwencji - np. biznesu. Kliczko wnie¶li post totalitarn± dyscyplinê hierarchii i poszanowania dla poprawno¶ci celów realizowanych konsekwencj± przyjêtych norm. Najpierw s³uchamy starszych, potem jemy owsiankê, nabieramy si³y i mocy, a na koñcu opiekujemy siê starszymi itd. Ten prosty krêgos³up moralny, choæ w gorsecie post totalitarnej przesz³o¶ci pochodzenia, by³ dla starego wyjadacza amerykañskiego rynku biznesu czym¶ do koñca go fascynuj±cym, a szczególnie w ujêciu bardzo rodzinnego charakteru, jaki nadawali temu bracia Kliczko w odniesieniu do niego, czyli bliskiej ju¿ im osoby ("cz³onka rodziny")...

Kolejnym przyk³adem jest Kazach, Go³owkin - ta sama bran¿a. Kiedy dotar³ na zachód, to jego trener zacz±³ go traktowaæ jak syna. Amerykanin meksykañskiego pochodzenia. Nie tylko dlatego, ¿e dosta³ per³ê talentu w postaci dawnej szko³y boksu ZSRR, ale zachwyci³ go stosunek podopiecznego do trenowanej dyscypliny. On siê o tym wypowiada niemal z czci±, podkre¶laj±c dyscyplinê, staranie, motywacjê i inteligencjê swojego zawodnika (bo kontakt z nim na p³aszczy¼nie zawodowej warunkuje absolutna dyscyplina i podporz±dkowanie jego wskazówkom - nie ma ¿adnych trudno¶ci pomiêdzy, tylko bezb³êdna realizacja plus ¿yczliwy stosunek osobisty). Je¶li popatrzeæ na zachowanie tego trenera w ringu, to przypomina stosunek Marii Magdaleny do Jezusa... A wszelkie uwagi w napiêciu tocz±cego siê sportowego dramatu, wymieniane s± miêdzy nimi w tonie spokojnej i rzeczowej dyskusji nad stolikiem w czytelni biblioteki...

Z kolei Mike Tyson, podczas pobytu w Polsce, ca³kiem pijany rzuci³ przytomn± uwagê, ¿e wszyscy zawodnicy by³ych pañstw zza ¿elaznej kurtyny wci±¿ maj± wiêksz± motywacjê, wiêksz± od dowolnego ch³opaka z murzyñskiego getta. I st±d ich sukcesy.

Ogólnie zmierzam do tego, ¿e przyk³ad Kliczko pokazuje bardzo znikom± barierê ograniczenia w globalnym spo³eczeñstwie, nie licz±c odmienno¶ci charakteru, talentów, szczê¶cia itd. Nie ma ju¿ wielkiej ró¿nicy, pomijaj±c lokaln± specyfikê, pomiêdzy Ukraiñcem, Kazachem czy Kubañczykiem w ¶wiecie zglob

3. ... • autor: Nierozpoznany#66342014-03-05 23:34:44

 Nie ma ju¿ wielkiej ró¿nicy, pomijaj±c lokaln± specyfikê, pomiêdzy Ukraiñcem, Kazachem czy Kubañczykiem w ¶wiecie zglobalizowanego spo³eczeñstwa... Owszem, ten Kazach wci±¿ jest muzu³maninem kultywuj±cym swoje tradycje, ale bez najmniejszej dozy fanatyzmu, która przek³ada siê na jego relacje zawodowe, osobiste i biznesowe... My¶lê, ¿e warto to podkre¶liæ w kontek¶cie ci±g³ego poni¿ania Ukraiñców w ¶wietle stereotypu, jaki wci±¿ potocznie obowi±zuje w Polsce w odniesieniu do tej "prymitywnej i wschodniej" nacji, a co jest wy³±cznie pok³osiem polskich kompleksów. Ale chyba najistotniejszy w tym jest fakt, ¿e rzecz lokalnie kszta³tuje, wyznacza i wzmacnia rola ekonomii i to, jaki jest jej profil i charakter... Przynajmniej dotychczas jest to najbardziej determinuj±cy czynnik.
[foto]

4. Nie jestem pewna... • autor: Katarzyna Urbanowicz2014-03-06 07:32:50

Nie jestem pewna Diwradzie czy zrozumia³e¶ jaka jest ró¿nica miêdzy braæmi Kliczko, Go³owkinem i innymi lud¼mi tej bran¿y, a ukraiñskimi kobietami na ich w³asnym terytorium. Piszesz: "Nie ma ju¿ wielkiej ró¿nicy, pomijaj±c lokaln± specyfikê, pomiêdzy Ukraiñcem, Kazachem czy Kubañczykiem w ¶wiecie zglobalizowanego spo³eczeñstwa...". Tyle, ¿e to nie jest zglobalizowane spo³eczeñstwo. Kierunek, w jakim id± Twoje rozwa¿ania ³atwo odgadn±æ: lokalna specyfika to nieistotny drobiazg w rodzaju: jedni chodz± w spódniczkach z traw inni w garniturach.
Jednostki przystosowuj± siê do ¿ycia w innych spo³ecznych organizmach ale czy co¶ z tego wynika dla zrozumienia odmienno¶ci ich kultury i jej historii? Akurat ekonomia to konik zachodniego i naszego ¶wiata i wcale nie determinuj±cy czynnik innych kultur, wiêc patrzenie na nie tylko pod tym katem zawsze bêdzie wypacza³o obraz.
A w ogóle s±dzê, ¿e stereotypy s± wa¿niejsze w Twoim widzeniu ¶wiata ni¿ by¶ chcia³ i mo¿e pora, ¿eby zacz±æ je prze³amywaæ...

5. @Katarzyna Urbanowicz • autor: Nierozpoznany#66342014-03-06 09:05:05

Byæ mo¿e w³a¶nie pora i na pewno spróbujê nad tym popracowaæ.

Mia³em raczej na my¶li to, ¿e nikt ju¿ nie chodzi w spódniczkach z traw (pomijaj±c najg³êbsze rejony Amazonii), a globalizacja istotnie wp³ywa na wzajemny stosunek ludzi ró¿nych kultur, mentalno¶ci, warunków i historii. Co nie znaczy, ¿e nie dostrzegam kontry islamu, nie pochylam siê z zainteresowaniem nad uwag± przewodnicz±cego chiñskiej partii, ¿e "jest jeszcze za wcze¶nie, by oceniaæ skutki Wielkiej Rewolucji Francuskiej", lub zbywam ponury totalitaryzm Korei Pó³nocnej itd.

Mia³em kilka kole¿anek w¶ród Ukrainek i mia³em te¿ czas, by bli¿ej je poznaæ. Co prawda nie by³y to kobiety pokroju pani £ucji ze wsi Borówka w powiecie kieleckim, lecz trzydziestoletnie dziewczyny z okolic Kijowa i ¶rednich miast ukraiñskich. Trudno by³o nie dostrzec bardzo patriarchalnego rysu w ich stosunku do mê¿czyzn i g³êbokiego prze¿ywania emocji, ale te¿ nie zauwa¿y³em w nich niczego, co by je zasadniczo ró¿ni³o od moich polskich kole¿anek w ich wieku. Pozornie odrobinê g³êbsza uczuciowo¶æ i wiêksze przywi±zanie do mê¿czyzn - to wszystko. Nieco inaczej te¿ podkre¶lana moralno¶æ. Drobne ró¿nice.

Lub jeszcze inaczej, z innej strony i w uproszczeniu. Kiedy patrzê na polskiego "Trybsona", to nie widzê ju¿ ¿adnej ró¿nicy pomiêdzy nim, a "Trybsonem" rosyjskim, japoñskim czy angielskim, lub je¶li kto¶ woli "Beckhamem"... I nie chodzi mi tutaj o produkt kultury masowej, tylko d±¿enie prze¿ywania i realizacji.
[foto]

6. We¼ jednak pod... • autor: Katarzyna Urbanowicz2014-03-06 09:45:38

We¼ jednak pod uwagê, gdy rozpatrujesz przyk³ady kole¿anek Ukrainek, ¿e one nie s± u siebie, wiêc staraj± siê dostosowaæ do otoczenia, To, co tkwi w nich najg³êbiej, rzadko daje siê rozpoznaæ przy sporadycznych kontaktach, nawet przyjacielskich. Czasami ujawnia to ma³¿eñstwo, ale nie zawsze. Czasami wychodzi na jaw w zbiorowych spontanicznych manifestacjach lub "pod wp³ywem". Zawsze jednak trzon narodu i jego zbiorow± pod¶wiadom± stanowi ta wiêkszo¶æ (na Ukrainie o wiele wiêksza ni¿ w Europie) mieszkaj±ca na zabitych deskami wsiach i ma³ych miasteczkach. Zwa¿, ¿e w Polsce jest to przy rozmaitych okazjach tak¿e dobrze widoczne, choæ poziom naszej "prowincji" zdecydowanie wyrówna³ siê do standardu wiêkszo¶ci. Takie na przyk³ad zadymy "kiboli" czym siê ró¿ni± od walenia sztachetami po ³bie przy okazji wesel, jak drzewiej na naszych wsiach bywa³o?
[foto]

7. Bardzo dobry komentarz... • autor: Katarzyna Urbanowicz2014-03-06 09:50:23

Bardzo dobry komentarz napisano do poprzedniego odcinka:

ostry dymorfizm p³ciowy w krajach wschodu  autor: Jerzy Pomianowski2014-03-03 11:28:06

Ukrainê zamieszkuj± dwa ca³kiem ró¿ne narody - Ukraiñcy i Ukrainki. 

8. zwa¿am, zwa¿am... • autor: Nierozpoznany#66342014-03-06 11:17:47

Nie znam niestety Ukrainy, by móc formu³owaæ jakiekolwiek wi±¿±ce s±dy o ukraiñskim spo³eczeñstwie. Dopowiadam po prostu my¶li i wra¿enia, które przychodz± mi do g³owy po lekturze... Ukrainki pozna³em tak poza granic±, jak i w ich domach w¶ród rodziny, przyjació³ i znajomych.

Kibole natomiast urzekli mnie na wyk³adzie Baumana, kiedy to pod przywództwem Artura "Heil" Zawiszy dali upust swoim "patriotycznym" uczuciom. Mo¿na siê by³o pop³akaæ, ale niestety chyba nie ze ¶miechu... By³oby zdecydowanie przyjemniej, gdyby w przyp³ywach nastroju ograniczali siê wy³±cznie do walenia siê po ³bach sztachetami, jak to drzewiej po wsiach bywa³o... No, ale nie sposób nie zagospodarowaæ takiego "¿ywio³u czystego patriotyzmu", a nawet chwaliæ potem w artyku³ach "rycerskich ch³opców"...    

Komentowanie wy³±czone wszêdzie od 1 sierpnia 2020.

x

Szybki przegl±d Taraki

[X] Logowanie:

- e-mail jako login
- has³o
Zaloguj
Pomiñ   Zapomnia³em/am has³a!

Zapisz siê (za³ó¿ konto w Tarace)