
27 kwietnia 2015
Katarzyna Urbanowicz
z cyklu: Prababcia ezoteryczna (odcinków: 94)
Dyskusja o męskości żeńskości w Tarace
« Po co są bezsenne noce | Jak wychwalać kandydata na prezydenta » |
Z punku widzenia obserwatorki, na zadane przez Wojtka pytanie o świat - „Jak by było, gdyby wieczna żeńskość dobrze się miała w naszej cywilizacji?” - nietrudno byłoby odpowiedzieć, ponieważ rozpoznanie światów najlepiej widać przez zjawiska degeneracyjne w nich występujące. Dotrwawszy do 123 odcinka tureckiego serialu „Wspaniałe stulecie” oraz po lekturze książki pt. „Harem” Colina Falconera, którą niegdyś się zaczytywałam, i przeniósłszy spostrzeżenia na nasz poligon, mogę spróbować stworzyć obraz takiej cywilizacji. Oczywiście muszę wziąć pod uwagę, że przedstawiony tam świat jest ciągle światem objętym jawną dominacją męską, powodującą wynaturzenie. Znacznie lepszy obraz prezentuje książka irańskiej autorki Szahrnusz Pārsipur „Tubā i znaczenie nocy”, gdzie ta dominacja przebiega w tle.
Niezależnie od wszelkich zachwytów nad książką, zamieszczanych w recenzjach, mnie osobiście uderzył wykoślawiony i skarlały obraz świata, powstający w umysłach kobiet odizolowanych od kultury współczesności. Wyobrażam sobie, że w takiej izolacji nikt nie mógłby być szczęśliwy i że już lepsze jawne podporządkowanie świata żeńskiego światu męskiemu.
Czytając artykuł Aleksandry Nimue Kosakowskiej w Tarace nie mogę zapomnieć o tym, iż dla osobistych doświadczeń zimująca w chacie odległej od wioski, brudnej, prymitywnej i bez wygód, jednak nie jest od tego świata tak odcięta, jak na przykład Iranka Tuba, która choć nauczona pisać i czytać przez dziwaka ojca, w swoim życiu tylko raz ma do czynienia z uzyskanym przypadkiem skrawkiem gazety i przeczytawszy go, wyciąga dziwaczne, wykoślawione wnioski o życiu na zewnątrz kobiecego świata. Aleksandra Nimue Kosakowska ma laptop i samochód (o którym wspomina w artykule) oraz widoczną na zewnątrz antenę satelitarną, a więc na bieżąco jest w stanie śledzić przynajmniej najważniejsze wydarzenia w świecie ogólnym, nawet bez specjalnych starań w tym kierunku. Cała reszta odbywa się w jej wewnętrznym świecie i choć izolacja jest dobrowolna i nakierowana na uzyskanie własnych wewnętrznych doświadczeń i ich zrozumienie, wiem, że nie może być modelem życia dla innych, a wręcz nie powinna.
Pierwsza obserwacja, jaką wyciągam z tych wszystkich filmów, książek i tekstów, jest taka, że świat w którym żeńskość ma mieć się dobrze, jest właściwie światem w którym i żeńskość i męskość musi jednocześnie mieć się dobrze. Dominująca męskość to wojny, konflikty, gry o władzę, prestiż, znaczenie i posiadanie, w dość jawnej postaci, w każdym razie nie dającej się całkowicie ukryć; dominująca kobiecość to zawoalowane intrygi, podkopywanie władzy i znaczenia, zakulisowe wpływy, okrucieństwo nie mniejsze, niż w świecie męskim, za to bardziej podstępne i perfidne.
Dominująca męskość to męskie podejście do miłości i seksu, skupione raczej na podporządkowaniu kobiety i rodziny własnym wyobrażeniom, dominująca kobiecość to wieczny konflikt między pragnieniem i wyobrażeniem o potrzebach własnego ciała, a przekonaniem, że niesie to podporządkowanie i całkowite zapomnienie się i zatracenie w uczuciach, zaburzając poczucie własnego bezpieczeństwa.
Dominująca męskość to wielkie patriotyczne słowa, to Ojczyzna zestawiana ze Śmiercią, Zwycięstwem, Pogardą, Odwagą; dominująca kobiecość, to pewien sceptycyzm wobec wielkich słów, mentalne ograniczenie pojęcia Ojczyzny do własnego domu, pola, miasta, środowiska.
Jak by więc było gdyby bardziej połączyć te dwa światy? Dziwacznie i wręcz nierealnie. Wzajemne respektowanie swoich różnic odrobinę by pomogło w lepszym samopoczuciu świata kobiecego, jak odrobinę pomaga świadomość, że nie żyjemy w haremie sułtana Sulejmana ani nie jesteśmy ubezwłasnowolnione, jak prawie nam współczesna irańska Tuba, tylko żyjemy w Polsce tu i teraz; mamy prawo do nauki, czytania gazet, telewizji i równy z mężczyznami dostęp do informacji, literalnie biorąc, równe prawa. Nie jestem pewna, co jeszcze mogłybyśmy, jako kobiety uzyskać, oprócz wzajemnego, lepszego zrozumienia. Na moich oczach dokonał się ogromny postęp, choć czasami sprawy nie poszły w dobrym kierunku.
Przeżyłam 72 lata i widzę ogromną różnicę między światem moich nastoletnich doświadczeń, a światem obecnym nastoletnich dziewcząt. W stosunku do ówczesnej mnie, obecna nastolatka jest o wiele bardziej infantylna, całkowicie prawie skupiona na sobie i swoich zewnętrznych walorach i potrzebach, pewna swoich praw i obowiązków świata wobec niej jako dziecka. Tego nie było w moich czasach. Dzieci nie miały świadomości istnienia jakichkolwiek praw, za to pełną świadomość swoich obowiązków. Szkoła akurat nie była najbardziej uciążliwym z nich, często oznaczała odpoczynek od pracy w gospodarstwie rolnym, a jeśli chodzi o dziewczęta, zawsze od prac domowych. Pamiętam moją przyjaciółkę z lat szkolnych, wspaniałą, żywiołową dziewczynę (dziś jest znanym profesorem) z bardzo ciepłej rodziny wykształconych i znaczących ludzi, której ojciec pełnił często swoje obowiązki za granicą, a która po powrocie ze szkoły, zanim zabrała się do odrabiania lekcji, musiała wysprzątać całe mieszkanie i przygotować obiad dla o rok młodszego brata, niecierpliwie oczekującego na to, aż siostra ustawi nakrycia na stole i poda mu obiad. Zresztą jej brat był i pozostał nikim. Moja przyjaciółka była zawsze bardzo chuda, bo gdy skończyła wszystkie prace i mogła zasiąść do lekcji, już dawno odechciało jej się jeść. Niemniej ojciec także bardzo dbał o nią i przywoził jej piękne sukienki zza granicy, których zazdrościły koleżanki. Jednak takie życie nauczyło ją ciężkiej i nieefektownej pracy i zaowocowało w przyszłości profesurą w dziedzinie, którą nikt nie chciał się zająć, tak wymagała ślęczenia i kategoryzowania wiedzy, a ponieważ była jedyna, osiągnęła wyżyny.
Moja matka zawsze ubolewała, że ma córki, a nie synów. Synowie w rodzinie stanowili nadzieję i zysk tej rodziny, córki były kłopotem i najwyżej podręczną pomocą matkom, które zdaniem mężów doskonale bez takiej pomocy obyłyby się. Tak działo się we wszystkich środowiskach. Mój ojciec także zapewne ubolewał, że nie miał synów, bowiem faworyzował moją siostrę, która w nastoletnich latach była typową „chłopczycą” i miała męskie zdolności (matematyka, fizyka, przedmioty ścisłe), ja zaś byłam po kobiecemu niedookreślona – interesowało mnie wszystko, ale nic szczególnie, a co gorsza, bardzo często zmieniałam obiekt swoich zainteresowań. Gdy mnie coś napadło, ślęczałam w bibliotekach, poruszona wulkanami i gejzerami oraz trzęsieniami ziemi, po krótkim czasie wpadałam w euforię nad zagadkami logicznymi i matematycznymi (nie za bardzo przejmując się programem szkolnym matematyki), aby wreszcie tuż przed maturą popaść w fascynację astronomią (niestety nie należała do przedmiotów obowiązkowych na maturze). W końcu wahałam się przy wyborze studiów między Akademią Sztuk Pięknych, archeologią i geologią, aż wylądowałam na polonistyce. Moja siostra startowała na typowo męski kierunek na Politechnice i stała się jedną z 2 studentek na tym wydziale, zdobywając w dodatku stypendium naukowe – co bynajmniej nie było zaczątkiem jej dalszej kariery, bowiem trafiła pod skrzydła słynnego naukowca, któremu potrzebna była wieczna asystentka, a nie była wystarczająco rogatą duszą, żeby oprzeć się oczekiwaniom otoczenia wobec siebie.
W świecie przyjaznym kobiecości obie miałybyśmy lepsze szanse na życie zgodne z własnymi chęciami chyba, że...
Ówczesne sufity bynajmniej nie były szklane, a betonowe i trwałe, nie do rozbicia. Także ściany były trwalsze — dziewczynki wychowywano w poczuciu, że ich przeznaczeniem jest dostosowanie się i podporządkowanie przyszłym mężom. Dzisiaj takie wychowanie jest stosowane tylko w mniejszości rodzin, a na pewno już świadomie nie serwuje się go dzieciom w przedszkolach i szkołach.
No właśnie! Przeszkody na życiowej drodze często hartują i utrwalają charaktery, pozwalają rozwijać w sobie waleczność i pewność siebie (jeśli je pokonamy). Współczesne nastolatki nie mają tylu realnych przeszkód na drodze (jeśli nie zaliczać do nich na przykład żądania powrotu przed określoną godziną do domu lub spowiadanie się ze znajomości), które w oczach moich rówieśniczych nastolatków nie były żadnymi przeszkodami, a normalnym życiem. Problemem nie była godzina powrotu, a znalezienie czasu na wyjście i akceptacja tego wyjścia przez rodziców. Stąd marzenie każdej dziewczyny i każdego chłopaka – jak najszybciej usamodzielnić się. Nikt z nas dobrowolnie nie chciałby mieszkać z rodzicami – co dzieje się dzisiaj.
Obserwując dzisiejszych nastolatków widzę, że są przedmiotem wychowawczych rozważań, dyskusji, że uznaje się ich prawo do „kieszonkowego”, różnych wyborów (np. kierunku studiów), błędów, wyglądu zgodnego z własnym wyobrażeniem, często doświadczeń seksualnych i towarzyskich, a ich obszar wolności jest nieporównywanie większy, niż moich rówieśników.
Jednak na tym pięknym obrazie jest rysa. Pytanie o dobrostan żeńskości (i w ogóle o czyjkolwiek dobrostan) w naszej cywilizacji staje się bezprzedmiotowe, jeśli sytuacja polityczna lub społeczna zmieni się diametralnie. Do przeżycia w warunkach ewentualnej wojny czy rewolucji moje pokolenie było lepiej przystosowane, choć ograniczenia, które znosiliśmy, na nic się nie przydały. Wystarczy gdy przywołam swoje młodzieńcze doświadczenie – życia w nieogrzewanym zimą mieszkaniu. Wątpię, czy któreś z pokolenia moich wnuków potrafiłoby tak żyć, chodzić do szkoły, pisać klasówki z pustym brzuchem i wyziębionym ciałem. Dlatego też jest możliwe (z powodu np. chichotu losu), że właśnie im przyjdzie się zmierzyć z taką próbą. I dlatego doświadczenie Aleksandry Nimue Kossakowskiej i doświadczenia twardej ścieżki nabierają tak ogromnego znaczenia: przeżyć, a jednocześnie poznawać siebie i swoje wnętrze. Rozpoznawać swoje człowieczeństwo także. Starać się zbadać i zrozumieć to, co jest możliwe do zbadania i zrozumienia. Choć przeżycie w trudnych warunkach nie jest głównym celem tych doświadczeń, będzie nieoczekiwanym zyskiem i premią.
Korekta przez: Radek Ziemic (2015-04-28)
« Po co są bezsenne noce | Jak wychwalać kandydata na prezydenta » |
komentarze
2. Bez walki można osiągnąć consensus. • autor: Nierozpoznany#67832015-04-28 07:40:02
3. brak tytułu • autor: Nierozpoznany#57362015-04-28 08:19:27
4. brak tytułu • autor: Nierozpoznany#57362015-04-28 08:19:32
![[foto]](../author_photo/Taraka.jpg)
5. Nie zgodzę się z Tobą • autor: Katarzyna Urbanowicz2015-04-28 08:50:35
![[foto]](../author_photo/Taraka.jpg)
6. I jeszcze • autor: Katarzyna Urbanowicz2015-04-28 08:52:53
7. Doskonały argument, • autor: Nierozpoznany#67832015-04-28 09:24:06
![[foto]](../author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
8. Jedna uwaga • autor: Radek Ziemic2015-04-28 12:02:42
Te schematy zresztą wypierają męskość kobiet (odwagę, poświęcenie) i kobiecość mężczyzn (wrażliwość). To, że ludziom żyje się wygodniej, nie oznacza jednak że stali się lepsi.
Zgadzam się jednak z tym, że tam gdzie byłoby dobrze kobiecości, tam byłoby dobrze i męskości. Kto wie, może nawet nie byłyby one aż tak istotne, może potrafiłyby patrzeć na coś innego niż one same. Może by się do siebie trochę upodobniły.
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
9. Znakomity artykuł • autor: Przemysław Kapałka2015-04-28 14:20:05
Cieszę się, że kobieta zauważyła, że świat, w którym dominują kobiety, wcale nie byłby lepszy od tego, w którym dominują mężczyźni.
Do wielu zawartych tu spostrzeżeń mam takie, że tam, gdzie ma miejsce przegięcie, musi nastąpić przegięcie w drugą stronę. Właśnie dlatego dziś mamy przerost praw nad obowiązkami, powszechne rozluźnienie, zanik dyscypliny w szkołach (efekt tego, że nauczyciele nadużywali swej pozycji), zajadły feminizm i wiele innych zjawisk. Musimy to przeczekać i prostować to, co się da.
@Radek: Patriotyzm i epatowanie Śmiercią i tchórzostwo wcale nie są sprzeczne ze sobą. Większość współczesnych patriotów to tchórze. A patrząc na tych sprzed kilkudziesięciu lat odnoszę wrażenie, że wielu z nich potrafiło lepiej umierać niż żyć.
10. Świetny artykuł, wyważony,... • autor: Nierozpoznany#82112015-05-03 03:30:12
![[foto]](../author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
11. ŻYŁEM W PRL-U • autor: Radek Ziemic2015-05-03 11:24:10
Filmy w PRL-u czasem były znakomite, lepsze było aktorstwo zazwyczaj, ale były też wykastrowane semantycznie, zwłaszcza filmy, bo literatura tu sobie radziła. A w sprawach płci - podkreślam to - dzisiejsza młodzież - jest dużo bardziej tolerancyjna. Owszem, zawsze są jacyś skinheadzi, wielbiciele księdza Oko i inni płciowi frustraci, ale powoli robi się lepiej. Od zwykłych ludzi poczynając, przez uczelnie wyższe, a kończąc nawet na niektórych środowiskach katolickich (jak "Więź" - ostatni numer on-line jest o kobietach w KRK). Jest nieźle. NIGDY NIE BYŁO TAK PIĘKNIE. (Z wyjątkiem, oczywiście, XVII czy XVIII wieku, gdy, jak to swego czasu twierdzili na Tarace niektórzy, w Polsce rządziły kobiety.)
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. walka o tapczan i gazetę • autor: Jerzy Pomianowski2015-04-27 20:48:21
Myślę że obecnie kobiety walczą z mężczyznami w rodzinie tylko o to kto będzie miał mniej obowiązków. Wolność wymaga wolnego czasu.