
11 listopada 2014
Katarzyna Urbanowicz
z cyklu: Prababcia ezoteryczna (odcinków: 94)
Emigrująca migrena
czyli meandry demencji
« Biała reduta | Tortury » |
Babciom zdarza się zapomnieć jakieś słowo. O, o, mam na końcu języka – jęczy – no jak jej tam było... Zapomniane słowo to najczęściej nazwisko osoby znanej, ale zapomnianej, którą nagle coś przywołało po latach. Takie dziury w pamięci można jeszcze znieść. Ale ostatnio nie dość, że zdarza mi się to coraz częściej, to dotyczy słów powszechnie używanych, zdawałoby się codziennych. I co gorsza – nie mam problemów ze słowami trudnymi – jakimiś eskapizmem, eksploracją, konwergencją, osobowością schizoidalną czy czymś podobnym. Te słowa łatwo odszukać, korzystając z ojczulka Google'a i słownika wyrazów bliskoznacznych. Gorzej, jeśli trafi na słowo dość często używane, potrzebne w tekście jak sól czy pieprz w potrawie, a niezastąpione. Ostatnio trafiło mi na migrenę. Chciałam użyć go w zdaniu, w takiej frazie: niczym ... wiktoriańskich dam. Ból głowy, o który chodziło, nie nadawał się. Jest taki płaski, pozbawiony wyobraźni, przyziemny! Wiktoriańskich dam nie bolała głowa, wiktoriańskie damy miały takie coś, na co trzeba było położyć się w zacienionym pokoju z chusteczką nasączoną perfumami (albo, przeciwnie, nakazać pokojówce wyniesienie wazonu z kwiatami). Wiem, bo niejedną taką powieść przeczytałam.
Uparłam się, że nie będę szukać w słowniku wyrazów bliskoznacznych. Koniec ułatwień! Mam sobie przypomnieć, niezależnie od tego, ile czasu mi to zajmie (a mam go dużo, jeśli nie wymyślę sobie żadnego zajęcia, choć odstąpienie od jakiegoś pomysłu nie skutkuje zaniechaniem wypłaty babcinej emerytury, na szczęście). Oddałam się więc procesowi przypominania sobie SŁOWA, aż od tego zajęcia naprawdę rozbolała mnie głowa, ale nie dostałam takiego czegoś.
Dla rozrywki zaczęłam oglądać dzieła sztuki, nawet znalazłam jedno ilustrujące mój problem:
pochodzące z bloga pewnej artystki, podpisującej się „Paulina Poczęta z Chruszczobrodu"
http://poczeta.blogspot.com/2013/04/obiekty.html
o linku doń
http://2.bp.blogspot.com/-1tTVJwfs9jA/UtOezHyIt2I/AAAAAAAAEx4/88TuZT1LTIs/s1600/skar+detal.jpg
które przedstawiło takie coś w sposób wyrafinowany, odmienny niż jakaś ładna, ale fotogenicznie wykrzywiona dziewoja, trzymająca się za głowę gestem upozowanej rozpaczy, z kotłowaniną czerwonego światła wewnątrz. Ta sama artystka, w innej pracy
http://2.bp.blogspot.com/-k_w9rQl-4IE/UXfVB8ZFkfI/AAAAAAAAEVQ/K2xZYntpMOE/s1600/skarpetyy.jpg
ukazała zniszczenia starości, jako tło licznych takich cosiów, i umieściła na obrazie nawet ławeczkę, żeby babcie mogły sobie na niej przysiąść niczym na widowni i obserwować postępujące zniszczenia swojego mózgu. W trosce o ich ubrania ławeczkę pokryto folią dla lepszej koncentracji przy kontemplacji.
Jednak to wszystko nie przybliżało mnie do celu – nazwania takiego czegoś.
Myślałam godzinę albo dwie, nie wiem, bo zatraciłam poczucie czasu, ale wreszcie przypomniałam sobie. To MIGRENA!
W poczuciu odniesionego zwycięstwa zajęłam się czymś innym, chyba oddzieleniem ziaren kukurydzy od ugotowanych kolb (swoją drogą, dlaczego nie można kupić takich ziaren, choć przecież istnieją maszyny nazwane łuszczarkami do kukurydzy, no i w puszkach kukurydza jest wyłuskana z kolb?) i nagle przyszło mi do głowy spytać siebie: jak się nazywa takie coś? Zapomniałam, słowo daję, że zapomniałam! Pół godziny temu wiedziałam, a teraz nie! Koniec świata! Demencja starcza jak nic. Jakiś ośrodek w mózgu uległ bezpowrotnemu zniszczeniu i pamięć słowa nie daje się przywrócić.
Nie będę was zanudzać historią moich wysiłków, dodam tylko, że takich prób przeprowadziłam kilkadziesiąt i każda następna trwała dłużej niż poprzednia. Zamiast wyrobić jakieś ścieżki w moim mózgu i utrwalić je przynajmniej na kilka dni, słowo MIGRENA nie chciało wskoczyć na swoje miejsce w uporządkowanym świecie mojej głowy.
Jak to się skończyło? Dziwacznie. Z gadającego pudła dobiegł mnie niesympatyczny głos o tym, jak politycy angielscy z Dawidem Cameronem na czele planują prawne posunięcia przeciwko emigrantom z Europy Wschodniej i nagle zaskoczyło. Emigrująca migrena wróciła na swoje miejsce.
Ale nic nie jest czarne albo białe. Sam wyraz migrena nie daje się przywołać bez towarzyszącej mu emigracji. Czasami do tego dołącza się jakiś migra-stop. Ot, korzyść z reklamy! Do cycka migreny przyssały się emigracja i imigracja oraz nazwa jakiegoś lekarstwa, polityk i jego wschodnioeuropejskie fobie, gadające pudło i jeszcze jakaś piosenka po drodze fragment: niebo niebieskie od telewizorów — jak brzmiał tytuł piosenki? Kto śpiewał? Zamiast jednej emigrującej migreny import migrujących artefaktów! Uff!
Korekta przez: Radek Ziemic (2014-11-12)
« Biała reduta | Tortury » |
komentarze
![[foto]](../author_photo/Taraka.jpg)
2. Mnie • autor: Katarzyna Urbanowicz2014-11-12 11:11:24
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
3. Trzeba było • autor: Przemysław Kapałka2014-11-12 12:31:26
Najdalej po trzecim przypadku zapomnienia tego słowa trzeba było je sobie gdzieś zapisać. Gdziekolwiek.
![[foto]](../author_photo/Taraka.jpg)
4. Zapisane • autor: Katarzyna Urbanowicz2014-11-12 13:05:15
5. Kasiu, to • autor: Nierozpoznany#562014-11-12 20:15:07
Ja to tez mam już jakis czas - zaczęło się od nazwisk :) ale teksty niektórych piosenek pamiętam i mogę zaśpiewać.spokojnie nawet teraz.
![[foto]](../author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
6. Nazwisk aktorów • autor: Radek Ziemic2014-11-12 20:59:01
7. Skleroza jako taka nie boli... • autor: Nierozpoznany#67832014-11-12 21:41:20
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. Ja tak miałem z • autor: Radek Ziemic2014-11-12 10:31:54