19 grudnia 2015
Przemysław Kapałka
z cyklu: Opowieści wędrowne (odcinków: 13)
Grudniowe impresje spod Jezioran
« Podlasie - wstęp | Wędrowne odosobnienie » |
Grudzień nie jest moim ulubionym miesiącem. Wiem, że jako uparty wędrowiec, starający się w równym stopniu ogarniać wszystkie pory roku, nie powinienem tak mówić, ale tak jest i nic na to nie poradzę. Nie chodzi tu nawet o grudniową ciemność – bo przecież jest to miesiąc najkrótszych dni i najdłuższych nocy w roku, a tam, gdzie mieszkam, jest to jeszcze wyraźniejsze niż w większości kraju. Bardziej chodzi o jego ponurą atmosferę – wbrew obiegowym opiniom to nie listopad, tylko grudzień jest najbardziej pochmurnym i najbardziej ponurym miesiącem roku. A i pogoda rzadko kiedy w tym miesiącu bywa wyrazista, przeważnie jest to pochmurno-deszczowa papka, w której trudno doszukać się czegoś urokliwego. Na szczęście moja niechęć do grudnia nie jest posunięta tak daleko, żebym miał narzekać albo zmuszać się do odbycia wędrówki w tym miesiącu. To ostatnie cały czas robię chętnie.
Co roku o tej porze w Naturze ma miejsce ten sam rytuał. Rytuał zwijania się i ponownego rozwijania, zanikania i pojawiania się, zamierania i odradzania. Teraz, tuż przed przesileniem zimowym, zmienia się niewiele i jeszcze przez jakiś czas będzie się zmieniało niewiele. Zmiana długości dnia w ciągu roku ma, o czym nie wszyscy wiedzą, charakter sinusoidy, która w okolicach swych ekstremów zmienia się niewiele i dlatego teraz jest praktycznie tak samo. Ten zimowy rytuał widać wyraźnie, gdy odbywa się regularne, całoroczne wędrówki. Widać go wyraźnie, gdy chodzi się każdego dnia o tej samej porze do pracy. I kiedy się o tym myśli, kiedy się w to stara wniknąć, o wiele lżej jest znosić niedogodności tej pory roku.
Wybrałem się więc tym razem niedaleko domu, busikiem jechałem 40 minut. Z pogodą, jak na ten miesiąc, trafiłem prawie idealnie. Półtorej godziny niezbyt obfitego deszczu tylko dodało kolorytu. Wiatr był na tyle mały, że nie przeszkadzał, a na tyle wyraźny, że swojsko świszczał w uszach, i przez większość wędrówki był to jedyny dźwięk, jaki do mnie dochodził. Wychodzące kilka razy słońce w ogóle dodawało specyficznego nastroju. Przez część wędrówki towarzyszył mi sympatyczny pies, którego po dojściu do następnej wioski musiałem zniechęcać do dalszej drogi. Szybko zapadająca ciemność i podróż powrotna w całkowitej ciemności dopełniły obrazu tej pory roku. Jeszcze trwa zanikanie. Do odrodzenia jeszcze daleko, ale to dobrze. Ten stan ma swoje uroki.
Pusta,
mimo sąsiedztwa wioski i szosy, plaża nad jeziorem
Grudniowe stokrotki
Kościół
wśród pól, na pierwszym planie mój towarzysz drogi
Mój
cień na tle pól
Grudniowy
krajobraz okolic Jezioran
Opowieści wędrowne: wstęp na końcu
Raz w miesiącu ruszam na wędrówkę. Przez cały rok, pogoda mnie odstrasza tylko wtedy, kiedy zaczyna być niebezpieczna, a jak zdrowie nie dopisuje, to idę tak, jak jego stan pozwala. Daje mi to ciągłość kontaktów z Naturą i wiele obserwacji. Oczywiście podróżuję i wędruję również poza tym. Jak mi się nasunie jakaś ciekawa myśl czy obserwacja, znajdzie się ona tutaj.Korekta przez: Radek Ziemic (2015-12-20)
« Podlasie - wstęp | Wędrowne odosobnienie » |
komentarze
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
2. Zimowy grudzień • autor: Przemysław Kapałka2015-12-20 11:12:02
![[foto]](../author_photo/RomanKam.jpg)
3. Potrzebujemy słońca bez wątpienia. • autor: Roman Kam2015-12-20 22:49:23
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
4. To mnie zaskoczyłeś • autor: Przemysław Kapałka2015-12-21 15:31:56
Kilka tygodni pochmurnego nieba? W listopadzie i grudniu to się zdarza, ale latem nie myślałem, że jest możliwe.
Co do mnie, to kilkutygodniowy brak słońca jest jedynym czynnikiem meteorologicznym, który znoszę ciężko. Nawet bardzo ciężko.
5. nie cierpię pory zimnej, trwa 7 miesięcy • autor: Jerzy Pomianowski2015-12-21 22:01:06
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
6. Przerażająca plama mroku • autor: Wojciech Jóźwiak2015-12-22 07:56:44
http://www.taraka.pl/przerazajaca_plama_mroku :
Btw. W lipcu 2013 prowadziłem warsztaty Twardej Ścieżki na Podlasiu, gdzie i kiedy wszędzie naokoło było +25 stopni i słońca, a tylko nad nami stała plama zimnego, mokrego i wiejącego powietrza plując mżawką w oczy z temperaturami średnio +12 stopni. Tak było.
A w Polsce? Jak widać, nad nami zalega tytułowa PRZERAŻAJĄCA PLAMA MROKU. Obejmująca też solidarnym uściskiem Niderlandy, Niemcy i Czechy z Słowacją. Natężenie światła Słońca spada u nas do 80 watów/m2, zaledwie 28% stanu z Australii. Tyle co nic.
Ludzki gatunek wyewoluował w afrykańskich sawannach cieszących się nasłonecznieniem co najmniej 75%, a przeważnie większym. Nic dziwnego, że tak nas ten nasz klimat męczy.
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
7. Pora zimna • autor: Przemysław Kapałka2015-12-22 14:56:33
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. Bardzo klimatyczny opis. • autor: Roman Kam2015-12-19 23:11:17
Wrzesień klaruje jeziora - też to lubię. Zanika plankton, ryby zaczynają chyba głębiej uciekać, robi się czysto, pusto, jakby jaśniej. Czasem miewam odwagę wskoczyć do tej wody, jest w tym jakiś hart, który dobrze mi robi.
W sumie, relacja przyjemna, bo odrobinę beznamiętna, a wtedy fakty mogą mówić same za siebie. Ostatnio wysiaduję w domu, przydała mi się taka wirtualna wycieczka.Dziękuję!