07 marca 2013
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Czytanie Sheldrake'a (odcinków: 17)
Maksymalizm Sheldrake'a
Wpływ przeszłości. A jeśli przyszłości? » |
Poglądy Sheldrake'a byłyby przełkliwsze dla fizyków, biologów i innych głównonurtowych naukowców, gdyby nie były aż tak maksymalistyczne! Zapewne byłoby inaczej, gdyby Sheldrake chciał swoje pola morficzne wprowadzić tylko w pewnych szczególnych przypadkach i dla wyjaśnienia właśnie szczegółów. Np. takich, że cząsteczki biologicznych polimerów, głównie chodzi tu o białka, mają pola, w których magazynują „formującą informację” o tym, jak mają się fałdować w przestrzeni. To i tak jest dużą ingerencją w paradygmat nauk o życiu i w ogóle nauki – ale przynajmniej ta ingerencja byłaby ograniczona do pewnej „działki”, do fragmentu przyrody, byłaby pewną osobliwością, którą wykazują białka i jeszcze pewna liczba chemicznych związków. To dawałoby nadzieję, że pola morficzne same dadzą się wytłumaczyć na gruncie bardziej uznanych pojęć fizyki, takich jak elektromagnetyzm i kwanty. Dawałoby nadzieję - nieprzekonanym do koncepcji Sheldrake'a naukowcom – że mogą coś nowego odkrywać i obmyślać w ramach posiadanej wiedzy (paradygmatu), co dla naukowców jest cudowne i ekscytujące, a nie porzucać wszystko czego się nauczyli, rewidować swoje poglądy i uczyć się myśleć na nowo – bo tak przecież działa zmiana, a raczej wymiana paradygmatu. A tego nie lubią, bo nikt nie lubi.
Gdyby Sheldrake w swoich koncepcjach nie byłby tak maksymalistyczny, to chociaż zraziłby sobie biologów, ale jakieś poparcie pozostawiłby sobie u fizyków. Tymczasem fizyków też konsekwentnie sobie zraża, ogłaszając, że nie tylko organizmy żywe, nie tylko ich komórki i biopolimery, ale dokładnie cała przyroda, cała materia jest „nawykowa”, habitualna – co znaczy, że nie stosuje się do jakichś zewnętrznych względem niej praw, tylko przestrzega pewnych prawidłowości, ponieważ tych prawidłowości się nauczyła, czy raczej „nawyczyła”. A później, jak zawsze, ciężko jest nawyki zmienić, zastąpić nowymi – bo jak i kiedy? Pierwsza okazja, kiedy coś powstawało z chaosu, minęła, została już tak nie inaczej spożytkowana, zaowocowała jakimś usztywnieniem w równania Maxwella albo w prawo grawitacji Newtona i Einsteina. Pierwsze mikrosekundy na początku Wielkiego Wybuchu, to był czas, kiedy świat się intensywnie uczył a raczej „wyczył” - popadał w swoje nawyki. No tak, ale jak szanujący się fizyk miałby zastąpić badanie praw, które uprawia od studiów, jakąś „mitologią”, bo tak mu musi brzmieć wersja Sheldrake'a?
Czytanie Sheldrake'a: wstęp na końcu
O koncepcjach Ruperta Sheldrake'a na tle innych poglądów.
Książki czytane: Rupert Sheldrake, A New Science of Life, III wyd. 2009, The Presence of the Past, 1988.
Wpływ przeszłości. A jeśli przyszłości? » |
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.
