22 listopada 2012
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Auto-promo Taraki 2 (odcinków: 151)
Matecznik
« Ania zostanie lamą | Ośrodek czyli hardkor » |
Jogę ćwiczy się u nas na eleganckich kursach, jak każdą cywilizowaną umiejętność doskonalącą ciało (i ducha zarazem). Ale te kursy są odpryskiem czegoś bardziej autentycznego, bardziej rdzennego: gdyż ci bardziej wzięci z naszych trenerów jogi jeżdżą co jakiś czas dla doskonalenia do ośrodka Iyengarów w Pune pod Bombajem. Ale linia przekazu Iyengarów nie jest z tych najbardziej rdzennych czy rodzimych, bo jednak jest zorientowana eksportowo, na pracę z Zachodnikami (czy jak nas po polsku nazwiemy) – niejako głębiej niż on są szkoły i mistrzowie jogi czysto tamtejsi i tradycyjni, pracujący z Hindusami i nie ogłaszający się w świecie. A jeszcze głębiej są jacyś jogini całkiem ludowi, wioskowi, samorodni i prymitywni, a może nawet leśni z tamtejszych plemion. Joga ma swój matecznik, który tym jest.
Żydów weźmy. Większość z nich nie różni się niczym od przeciętnych Zachodników (będę dalej używać tego słowa), chyba nawet większość jest nie-religijna, nie wspominając o wielości Żydów ateistów, buddystów lub szamanistów; większość z nich traktuje swoje pochodzenie jako ledwie ciekawostkę. Ale ten naród ma swój matecznik: jest nim tradycja, masa przechowywanych obyczajów, są pisma: Tora i Talmud, są ortodoksi, którzy usiłują żyć literalnie według swojego prawa, lekceważąc świat naokoło. Zwykli Żydzi, ci mało zaangażowani, mogą z kolei ich lekceważyć – ale jak rzecz przemyśleć, to właśnie na tej garstce religijnych szaleńców, niby na gwoździu, wisi cały (dziwny i szczególny) naród żydowski.
Teraz z obszarów bardziej nas (Tarakę) interesujących. Matecznikiem dla północno-amerykańskich miłośników szamanizmu wraz z dużą częścią ogólnego New Age'u są, wśród innych indiańskich narodów, Lakotowie – którzy wykreowali się (lub zostali wykreowani) na „święty naród” rdzennej Północnej Ameryki. Podobnie szamani i szamaniści z tradycji południowo-amerykańskich też mają swoje mateczniki gdzieś w Amazonii.
Piszę to dlatego, że zastanawiam się, co mogłoby być takim matecznikiem dla nas? Czyli zwolenników jednocześnie szamańskich praktyk i tradycji naszej ziemi? Gdzie taki matecznik mógłby być? Kto mógłby go podtrzymywać, animować?
Auto-promo Taraki 2: wstęp na końcu
Starsze teksty z tego cyklu w blogu Auto-promo.« Ania zostanie lamą | Ośrodek czyli hardkor » |
komentarze
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
2. Hardchiefie, dzięki za... • autor: Wojciech Jóźwiak2012-11-23 11:01:59
Ale "Taraka" jest bytem zbyt nietrwałym. Można ją zniknąć (np. usunąć z serwera) jednym kliknięciem myszy. Albo jeśli przegapi się termin opłacenia rezerwacji domeny; z jedną domeną tak mi się niedawno zdarzyło i kicha.
Przez matecznik rozumiem jednak coś innego. Matecznik powinien być także przetrwalnikiem. Oraz ośrodkiem promieniującym na zewnątrz.
3. Weźmy się i zróbcie • autor: Nierozpoznany#61722012-11-23 12:33:49
Jako głos w dyskusji. Ważnej. Dla mnie nawet bardzo.
4. za hardchiefem • autor: Nierozpoznany#5352012-11-23 19:52:52
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
5. Pomysł • autor: Wojciech Jóźwiak2012-11-23 20:23:46
6. jo zek ready • autor: Nierozpoznany#61722012-11-23 20:32:56
Moja żona uczyła swego czasu na Podhalu. Kiedyś zapytała na lekcji góralską młodzież: "Who is ready". I się zgłosił jeden z potomków Janosika: "Jo zek ready". A żona na to "jaki Józek?". "No Jo". Oczywiście żadnego Józka w klasie nie było. I tym kompletnie oderwanym od czapy nawiązaniem zgłaszam akces. Jo zek Hardchief ready ;))
7. Spotkałem kiedys jednego Lakotę w Montanie • autor: Nierozpoznany#61032012-11-24 08:53:11
Na dworcu autobusowym:) On wracał do swojej rodzinnej Połudnowej Dakoty z turnieju koszykówki
a ja po tym jak ogromny wilk przebiegł mi drogę i skasowaniu samochodu, ktos na mnie wjechal z tyłu, ( jak ję okazało byl to malarz. Malował zupelnie jak Van Gogh i mieszkał w Arle Montana:)
straciłem chęć podrózowania samochodem.
W kazdym razie moj Lakota był glodny i bez pieniędzy więc kupilem mu obiad podczas którego rozmowa zeszla na Wielkiego Manitou i jego dziewczynę w ciąży:)
8. Matecznik, cudze chwalicie... • autor: Nierozpoznany#57362012-11-27 08:51:49
"to bardzo trudne i prawie niemożliwe zobaczyć coś co jest na wyciągnięcie ręki"
od roku mieszkam w dość dużym mieście na Podlasiu, z balkonu wynajmowanego mieszkania obserwuję szybującego orła na skraju puszczy, na mojej drodze poznałem kilka osób, które we wsiach mają swoje funkcje dla swoich społeczności, bardzo trudno o ich zaufanie, bardzo trudno je zdobyć kiedy Oni zobaczą jak bardzo należy do systemu osoba, która szuka;
jak daleko sięgnęła korupcja i zniewolenie w jej duszy, a z drugiej strony jak bardzo jest silna w swoich dążeniach
w wielu Matecznikach siedzą w domach na skraju wiosek mężczyźni i kobiety, którzy są nośnikami czegoś Pradawnego
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. najciemniej pod latarnią • autor: Nierozpoznany#61722012-11-22 14:45:45
Odpowiedź jednozdaniowa - Taraka.
A dlaczego? Bo nie wierzę w żadną organizację. Zaraz nasz kochany matecznik by się podzielił na matecznik lewy, prawy, podłużny i poprzeczny. Tradycyjnie, po staropolsku i słowiańsku - brat na brata. Poza tym ortodoksyjni "praworęczni" traciliby czas i energię na zwlaczanie "tych co lewą". I komu to potrzebne. Robić swoje. Świętego Graala i tak się nie znajdzie (i chyba nie on jest tu poszukiwany), Księgę Welesa możemy sfabrykować (tylko po co?). Pozostaje udać się w poszukiwaniu Kwiatu Paproci. Ale tylko raz do roku, w doborowym damsko-męskim towarzystwie... Z pozdrowieniami :))