Gdy obserwuję od kilku tygodni opisywaną rzeczywistość, przyznaję, że głupieję. Sprawia mi to dużą neurotyczno - dwubiegunową przyjemność. Wiele osób sprawiało mi od dziecka przykrość, dokuczając uwagami typu: "ale ty mądry jesteś", "sowa z Krakowa" lub "nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym" (brr, wyjątkowo przykra odzywka). Później, po filozofii zwłaszcza, sam zacząłem sobie dokuczać i kaleczyć się mądrymi tekstami, od czego oczy i serce zaczęły jeszcze bardziej krwawić, krwią grupy B Rh plus. Dlatego też ostatnie doniesienia medialne, powielane przez wielu towarzyszy doli i niedoli wnoszą do mojego nazbyt mądrego postrzegania rzeczywistości jakąś percepcyjną równowagę. Nareszcie informacje uświadamiają mi, że na szczęście jednak jakieś zapasy niewiedzy i deficytów umysłowych to ja posiadam. Nic o świecie nie wiem. A może i mniej. To co wiem, jest antywiedzą. Takie tyci tyci. Pi pi pi. Na szczęście doktor Youtube i profesor Wykop już mi przynoszą garść świeżych jak polskie truskawki Anno Domini 2020, newsów. Poza tym w Biblii już dawno jest napisane, że znamię bestii to Starlinki od Muska i rtęć od Big Pharmy. A kiedyś brom w wojsku. Czy mógłby ktoś łaskawie sprawdzić, czy w lewackiej Unii Europejskiej do piwa nie dodają przypadkiem bromu? Polskie kobiety pytają!

Dowiaduję się, że można równocześnie znaleźć doniesienia, że koronawirusa nie ma (teoria: "preparują"), albo jest go kilkadziesiąt razy więcej (teoria: "ukrywają"). Tłumaczą mi, że na świecie miliony umierają na raka, na głód, na cukrzycę, z powodu wypadków, a my niepotrzebnie przeszkadzamy w spokoju umrzeć jakiejś tam statystycznie ledwo wykrywalnej próbie losowej. Wyjaśniają mi, że państwowa służba zdrowia nie radzi sobie z chorymi, a później czytam, że to prywatne szpitale częściej dezerterują z frontu walki z koronawirusem. Co bardziej złośliwi dopiekają miłośnikom prywatyzacji, iż: "to pokazuje, że biznes wygrywa z życiem człowieka, a w prywatnej ochronie zdrowia pacjent jest traktowany jak klient". Tamci odwijają się, w swoim antykomunistycznym stylu. Tak, czuję kopernikański przewrót ekonomiczny, a przecież politycy tłumaczyli mi, że życie ludzkie jest najważniejsze, podobnie jak wybory. Niewidzialna ręka rynku zdrowotnego działa z empatią pasażerów Titanica. Przeżyje większość pasażerów pierwszej (60,5% ocalonych) i drugiej klasy (43,8%), pasażerowie z klasy trzeciej (24,5%) podzielą los Leonarda diCaprio. Trafią do zamrażarki i nie będzie to zamrażarka sejmowa.
Dygresja pierwsza: "
- Dramat "Titanica" był nietypowy. We wszystkich innych przypadkach ginęło więcej kobiet i dzieci niż mężczyzn. Stąd wniosek, że nakaz "najpierw kobiety i dzieci" to mit - mówi szef zespołu Mikael Elinder. Zdaniem naukowców tragedie morskie i powstający w ich trakcie lęk uruchamiają instynkt przetrwania. Jego wyrazem jest nakaz zupełnie odmienny - każdy działa dla siebie. Trudno ustalić, co dzieje się na statku w takim momencie. Jednak wzorce zachowań są ogólnie zgodne z zasadą, że w czasie katastrofy każdy mężczyzna myśli o sobie - mówi Elinder". [->
ŹRÓDŁO CYTATU]
*
Ci sami politycy mówili, że maseczki "nie chronią", a później że jednak "chronią, ale trochę". W szczególności zaś chronią osoby mające problem z oddychaniem, układem krążenia i z poruszaniem się. Przecież w maseczce oddycha się wygodniej, a jędrność i kolor skóry tylko na tym zyskują (vide Darth Vader i Michael Jackson)! Przezorni i ubezpieczeni mówią, że najskuteczniej chronią przed mandatem. W ogóle większość polityków sugeruje, żeby izolować Polaków z grupy ryzyka, niestety nie rozwijają praktycznego planu, jak to zrealizować. No, przecież "ktoś" się tym zajmie, zajmie się tym "ktoś", wystarczy tylko mocno chcieć i wcześnie wstawać, co najmniej o czwartej nad ranem. Dopóki nikt nie ukradł marzeń i nie zniszczył konstytucji (nie wiem, czy tam coś było o epidemiach, pewnie było, tam jest odpowiedź na wszystko), jesteśmy w stanie ze wszystkim się uporać. No i pamiętajmy, żeby nie było języka nienawiści, to wszystko pójdzie samo przez się, tak jak mecz z Anglią na Wembley w 1973. Zwyciężymy, zwyciężymy! Ciekawi też postawa tych, którzy proponują, że powinniśmy pójść drogą Szwedów. No tak, ale jak ma to uczynić społeczeństwo, które jest karne i daje się łatwo sterować? Łatwiej przeszczepia się serce, niż narodową mentalność.
Dygresja druga: "kraje postsocjalistyczne i kraje Europy Południowej to właśnie te, w których zaufanie jest najniższe w Europie. Najwyższe w krajach skandynawskich. (...) Polacy odpowiadają, że rodzice powinni poświęcić wszystko (...), rodzicom należy się bezwarunkowa miłość i szacunek. Np. w krajach skandynawskich odpowiedź na ostatnie dwa pytania jest znacznie bardziej zniuansowana, pół na pół. (...) Daliśmy się zagonić. Zmiany ustrojowe: ekonomiczne i polityczne, odbiły się najsilniej na klasie średniej, na osobach, które wreszcie poczuły, że mają szansę dogonić stylem życia swoich równieśników z Europy Zachodniej. Robią to, ale kosztem swojego zdrowia (...), są to osoby, które żyją wyłącznie swoją pracą (...) stają się swoją pracą. Nie potrafią oddzielić własnej osoby od tego, co robią. [Polityka, Poradnik Psychologiczny, rozmowa z psycholożką społeczną Katarzyną Growiec, tom 35, s. 81 - 82]
Tymczasem Paweł Moczydłowski o obecnej sytuacji w Polsce: "Jesteśmy zadziwiająco karni. Zupełnie jak nie Polacy, prawda? Oczywiście jest w tym lęk przed chorobą, bo wierzymy w niszczycielską moc zarazy. Władza ten lęk umiejętnie wykorzystuje, w czym widać całą jej perfidię. Jak chciała sobie kupić suwerena, to wprowadziła 500+, a teraz – chcąc pokazać siłę – spłucze go niebotycznie wysokimi karami, które nakłada bez sądu, bez żadnej kontroli" [źródło ->
Newsweek]
Hmm, kto się lęka podnieść rękę na swoją teściową, boi się wolności? Kto się boi nie pójść do kościoła, nie zaprotestuje przeciwko sankcjom? Kto zaczerwieni się niczym rumiane jabłuszko podczas rodzinnej imprezy, będzie się bał zabierać publicznie głos? A może to społeczeństwo cykorów, asekurantów i ignorantów to pokłosie dewizy "bądź grzeczny, nie pyskuj tatusiowi?". Oto jest pytanie, Hamletowi czacha dymi. Stylizowany na dziecko Michał Koterski mówi w filmie "7 uczuć", że ożeni się z mamusią. Czy odwaga schowała się w piżamce, za szlafrokiem mamusi? Czy rodzice nauczyli swoje dzieci odwagi? Czy nauczyciele nie pacyfikowali ciekawych pytań swoich uczniów?
*
A może zostawmy tych odważnych Szwedów i spójrzmy na swobodę wolnych i zdrowych Białorusinów, jedzących kaszę gryczaną, popijaną dezynfekującą zaprawą zbożową? Czyli na kontrolowanym komfortowym półdystansie społecznym, dającym sporo swobody. Liberalno - wolnościowi konceptualiści są jednocześnie w stanie przyznać, że wybory prezydenckie będą śmiercionośne, chociaż puby i zgromadzenia publiczne w Szwecji są OK. Zatem - gospodarka tak, wybory nie. Gospodarkę luzować, wybory przesuwać za wiele miesięcy. Galerie handlowe tak, urny wyborcze nie. Czego nie rozumiecie? Oczywiście większość czarno - białych narracji "ora się" samoistnie znacznie częściej. Prawicowi narratorzy są skłonni popierać noszenie maseczek, gdy jednocześnie nie przeszkadzają im zgromadzenia kościelne. Anarchistyczni komentatorzy, kwestionujący większość sił politycznych, gotowi są wierzyć apolityczności proroków Jutjuba, walczącymi o prawdę o godność człowieka z naukowcami idącymi na pasku. Jacyś mówcy motywacyjni robią aferę, że polski establishment wierzy organizacji WHO, sprytnie rozgrywanej przez Chiny i Billa Gatesa. Przepraszam, Killa Hatesa. Nie czepiają się Donalda Trumpa, który aplikował na stanowisko geniusza medycyny i zbawiciela ludzkości. Tym razem się nie udało. Aczkolwiek, być może dzięki stosowaniu zastrzykom dezynfekcyjnym, ocaliłby pół świata i dostał zasłużonego Nobla. Bardziej prestiżowego, z chemii, nie to co Obama, znany na całym świecie fałszerz swojego dowodu osobistego i satanista (czytam gdzieś: "Obama tak ułożył swoją mowę inauguracyjną, aby po odtworzeniu jej od tyłu, można było usłyszeć zwroty takie jak "Thank you Satan").

Dygresja trzecia: "w atmosferze nieufności rozkwita i rośnie w siłę prawicowy populizm. Na całym świecie populiści promują spolaryzowaną wizję świata, która elity polityczne, biznesowe i naukowe przeciwstawia oświeconej wspólnocie „zwykłych ludzi”. Donald Trump, Matteo Salvini, Jair Bolsonaro i Nigel Farage zyskują poparcie, przedstawiając swoje rządy jako zmagania dobrego przywódcy ze złymi instytucjami. Taki światopogląd jest jednocześnie wymierzony w „establishment” i legitymizuje nieufność reprezentowaną przez wielbicieli teorii spiskowych. Z tej narracji wynika coś bardzo groźnego. Granica pomiędzy naukową prawdą a teorią spiskową zaciera się nawet na najwyższym szczeblu władzy. [źródło ->
Krytyka Polityczna].
*
Gospodarka to też świetny temat do czerpania głębokiej wiedzy o świecie. Eksperci ekonomiczni mówili, że pieniądze nie rosną na drzewach, ale czerpiący od nich politycy obydwu barykad przegłosowują ustawy, w których hojnie dotowane są programy stymulacyjno - ochroniające. Jeśli chodzi o czerpanie z budżetu są skłonni licytować się, kto da więcej. Memy z Margaret Thatcher o tym, że rząd nie ma własnych pieniędzy, zaczynają robić karierę na miarę zdjęcia krwawego karła Jeżowa w towarzystwie wujka z Tallina. Znikają, tak jak rysunki i powiedzonka o tym, że sukces jest budowany na porażkach i klęskach. Oczyma zazdrosnej wyobraźni widzę, jak teraz zaczynają być pisane historie wielu przyszłych milionerów z Polski, którzy odkryli swoje powołanie w centrum pandemii. Teraz, gdy macie problem z pracą i rachunkami, inni budują swoje imperia. Przyglądajcie się im. Naśladujcie. Uczcie się, zamiast chodzić na występy mówców motywacyjnych, których długo teraz nie będzie. Trzymajcie za nich kciuki. Spytajcie sąsiada, może macie za ścianą lub za płotem początek romantycznej historii ojca lub matki sukcesu, którzy odnaleźli swoje przeznaczenie?
Pojawiają się koncepcje, że to Chiny wyprodukowały wirusa, żeby zaszkodzić USA i lustrzane, że to USA wyhodowały tegoż i zrzuciły tałatajstwo na biedne Chiny jak niegdyś stonkę ziemniaczaną na ZSRR. Do dyspozycji jest też atrakcyjna teoria o sieciach 5g, które przesyłają wirusa, czemu przeciwstawiają się dzielni bojownicy, podpalający maszty telefonii komórkowej. W wolnej chwili można zapoznawać się z Księgami Wyjścia o doskonałym modelu szwedzkim polegający na izolowaniu starszych ludzi. Niestety, w innym miejscu opinię, że w Szwecji zawiodła właśnie opieka nad starszymi ludźmi właśnie. Swoje pięć minut sławy ma Bill Gates, który stworzył wirusa dla celów komercyjnych, by móc następnie zalać świat szczepionkami, od których człowieka aż kusi, by włączyć TVN24 i pójść spać razem z kołysankami Moniki Olejnik.
Możliwe, że politycy nie wpuszczają nas entuzjastycznie do lasu, bo tam jest znacznie mniej nadajników 5g. Pomału zaczynam to wszystko rozumieć, a systemy neuronalne zaczynają tworzyć labirynty, niczym w "Lśnieniu" Stanleya Kubricka. Ale, szczerze? Nie podejrzewałem, że Kaczyński i spółka trzymają sztamę z Gatesem, żeby dokonać depopulacji polskiej ludności. Ach, te pieniądze, co one robią z ludźmi!
*
W jakimś miejscu czytam wywiad z Donaldu Tusku (ten piłkarz z wilczymi oczami): "Koronawirus atakuje nie tylko układ oddechowy, ale całą tkankę społeczną. Prowokuje rozmaitych polityków do snucia wizji o państwie nieustannego stanu wyjątkowego, gdzie kontroli poddaje się wszystkich pod pretekstem zapewnienia im bezpieczeństwa - mówi Donald Tusk, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, były szef Rady Europejskiej i premier Polski".
Hmm... NWO? Możliwe, że czegoś nie wiemy, że coś się przed nami ukrywa, że oglądamy telewizję i jesteśmy dlatego właśnie głupi. Wyczytałem informację z 2008 roku, na portalu TVN 24, iż "Rząd Tuska ze współzałożycielem Microsoftu Billem Gatesem chcą zmienić umierające biblioteki w centra kultury na miarę XXI wieku - zapowiada "Gazeta Wyborcza". Aha! Znali się!! I pewnie w podziemnych bibliotekach produkują te chipy, by kontrolować ludzkość!!! Donald Tusk, Kill Gates, Putin, Kaczyński, marihuana lecznicza, 5g, niejedzenie mięsa, papież Franciszek, globalne ocieplenie, Olga Tokarczuk, astrologia - wszystko pięknie układa się w całość! Przebudźmy się, póki jeszcze nie jest za późno! Oni wszystko o nas wiedzą! Oni chcą nas zniszczyć!!
*
Jakby jeszcze tych atrakcji brakowało, można też napotkać moralizujące teksty przedsiębiorców odprowadzających ciężkie pieniądze do rajów podatkowych, płaczących na brak wsparcia od państwa (nie, nie od cypryjskiego, luksemburskiego czy monakijskiego). Rozczulać mogą niezwykle odkrywcze analizy traktujące o tym, że jeśli człowiek dalej tak będzie przyspieszał, to zgubi w końcu swoją głowę. Rodziny już ledwo w czterech ścianach nie poznaje, matki mylą trzydziestoletniego syna z bamboccini, ojcowie mylą często żonę z prezenterką TVP Info. Bardzo często uwagi o wyścigach szczurów tworzą osoby, które kilka miesięcy temu same narzucały tempo tej pogoni za pięćdziesiątą ósmą parą trzewiczków, a ich serduszko miało dużo jakości z Blaszanego Drwala od Dorotki i Oza. I nie wyglądały na nieszczęśliwe, bardziej się wstydziły tego, że nie przewodzą stawce. Wizerunek przeszkadzał. Ocieplało się go przy pomocy ciepłych wczasów, miękkich słówek i bezpardonowej walki z reżymem, gdzie każdy mógł się odrodzić na nowo i zreperować publiczną opinię o sobie.
A i jeszcze deserek na końcu. Dygresja czwarta, myślę, że denialiści klimatyczni w końcu mogą pochwalić Ministerstwo Edukacji Narodowej z czasów obecnych, że odcięło się od tych "eko - oszołomów".
Z rozpowszechnianego filmu można było się dowiedzieć, że zmiana klimatu wywołuje na Ziemi tylko dwa negatywne skutki. Pierwszy to roztopienie lodowców i podniesienie poziomu mórz, drugi - nasilenie się np. huraganów. To jednak nic w porównaniu z tym, jakie, według autorów filmu, korzyści może dać nam globalne ocieplenie. Narrator wylicza ich aż siedem. Wśród nich: obniżenie zimą rachunków za ogrzewanie, odsunięcie w czasie kolejnej epoki lodowcowej, wydłużenie okresu wegetacji roślin, ułatwienie dostępu do złóż ropy naftowej czy nowe, krótsze morskie szlaki handlowe - tam, gdzie bezpowrotnie znikną lodowce. [źródło ->
TOK FM]
Aha, po interwencji zewnętrznej prawdopodobnie film został usunięty. Niestety, Biebrza się pali, chociaż wielu prognostów obiecywało mi i innym, że o głupich pożarach nie będziemy słyszeć, bo ten rok suchy nie będzie. Słusznie, w 2018 wyszła reszka (susza i upały), w 2019 reszka (upały i susza, na finiszu pożar w Australii), w 2020 powinien w końcu być ten orzełek! A nie, chyba znowu reszka, a nieważne, może ktoś nie zauważy? Biebrza w żałobie, pożary, susza, perspektywa szarańczy mająca dwóch sojuszników: koronawirusa + globalne ocieplenie, zmieniające warunki klimatyczne w Afryce.
Prognozowanie nie lubi się z polityką. Nie lubi. A mi jest coraz bardziej żal ginącej przyrody. Nie mam siły psychicznej napisać tekstu na ten temat. Dla większości ta tragedia nabierze wymiaru, gdy sięgnie ona ekonomii. Dla mnie jest to dramat samoistny i nie potrzebujemy do tego skutków dalszych.
1. polska specyfika • autor: Jerzy Pomianowski2020-04-25 12:50:31
Trochę inny stan psychiczny mają narody w których przez stulecia wykształciła się swoista więź między władzą a ludnością. Gdzie władza ma łatwo dostrzegalną doktrynę odbieraną jako w ostatecznym skutku zawsze korzystną dla lokalnego "ludu miast i wsi". Jeśli ze stratą dla innych narodów, to nawet lepiej, bo tworzy się powszechne i cenne poczucie wybraństwa i wyższości nad innymi narodami i państwami. W tych poważnych państwach nie ma tak bijącej po oczach pogardy establishmentu dla plebsu.
W Polsce na ma takiej więzi. Jest przekonanie, że w razie czego "establishment" , władza i wojsko uciekną jak w 1939.