06 maja 2013
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Czytanie Sheldrake'a (odcinków: 17)
Rupert Sheldrake i nowa joga Zachodu. Czy świat jest złudzeniem?
« Czy w rezonans morficzny mogą wejść różne rzeczy? | Kropla. Fizyczność formy » |
To mój komentarz do znakomitego artykułu Marzeny Pillado pt. Wejście w matrycę. O metodzie Matrix Energetics.
Nowa Joga Zachodu, co to jest? Roboczo zaliczam tu wszystko to, co dzieje się na warsztatach, ma sens jakiegoś poprawiania siebie (że nie nazwę tego zdartym hasłem „rozwoju duchowego”), a performerzy-trenerzy-liderzy sami siebie nie zaliczają wyraźnie do któregoś z tradycyjnych nurtów, więc ani nie są tradycyjnymi joginami, ani buddystami, ani z bon, ani z zen, ani okultystami czy hermetykami określonego rytu, ani szamanami namaszczonymi w którymś plemieniu. Zwykle też kładą nacisk na własne osobiste doświadczenia, a nie na tradycję czyli linię przekazu (ich własna linia przekazu nie miała jeszcze czasu urosnąć); zwykle też nie mają jakiegoś jednego wyraźnego mistrza. I są ludźmi Zachodu, nie Azjatami czy tubylcami z ciała i ducha.
Marzena wyraźnie zalicza Sheldrake'a do „ojców” a przynajmniej inspiratorów tego nurtu czy ruchu; sama osobiście tak go odbiera.
Czy Sheldrake'a należy łączyć z Platonem? Jeśli do kogoś odwołuje się Sheldrake, to bardziej do Arystotelesa; obaj piszą o formie. Różnica jest taka, i Sheldrake to podkreśla, że Arystoteles uważał formy za coś, co istnieje odwiecznie i poza czasem, natomiast formy wg Sheldrake'a są czymś powstającym w czasie, ewoluującym i zależnym od przeszłych stanów układów. Co do Platona: Sheldrake wyraźnie odcina się od platonizujących filozofów przyrody, podkreślając, że w jego koncepcji pola morficzne są jak najbardziej z tego świata, są częścią lub „wymiarem” przyrody, a ich podobieństwa do idei Platona (jeśli już ktoś upiera się takie dostrzegać) są bardzo dalekie. Sheldrake nie jest zwolennikiem „odwiecznych archetypów”.
Czy należy go podpinać pod pogląd, że „widzialny świat to złudzenie”? Myślę, że tym się Sheldrake'owi wyrządza krzywdę... :) Prawda, że Sheldrake ma dwa oblicza, naukowca i mistyka. Ale w obu tych swoich wydaniach chyba nigdzie nie powiedział, że świat uważa za iluzję! Przeciwnie, wydaje się kimś twardo stąpającym po ziemi i trzymającym się faktów. Jego podejście do biologii czy chemii jest down to earth, „z nosem przy ziemi”: przekopywanie się przez masy faktów, publikacji, analizowanie wyników eksperymentów, często takich, do których danych przez dziesięciolecia nikt nie zaglądał. Sprytne projektowanie doświadczeń, tak, żeby wykryć różnice, które są głęboko ukryte w masie różnych empirycznych powiązań. Znanie się na dziedzinach wiedzy, których przedstawiciele przeważnie się nie znają, nie czytają, nie wiedzą o sobie i swoich metodach czy teoriach. Sheldrake wszędzie wykazuje naturę grzebacza w faktach, a nie butnego proroka, który z góry wszystko wie, bo tak mu się „wyświetliło”. (Do nich można zaliczyć, z tych sławnych, Steinera, Gurdżijewa, Crowleya.) Także w religijnych czy mistycznych poglądach Sheldrake'a widać wielki szacunek do rzeczywistości, do świata materii i przyrody. Sheldrake, o zgrozo prawicowców!, ciepło wyraża się o materializmie dialektycznym, wydawałoby się całkiem pogrzebanym, dostrzegając, że małą pracą dałoby się go pogodzić i zszyć z koncepcją pól morficznych.
Więc na pewno Sheldrake nie należy do głosicieli iluzoryczności świata.
Dlaczego więc zdarza się, że ci „iluzoryści” uważają go za swojego człowieka? Po pierwsze dlatego, że Sheldrake ostro sprzeciwia się redukcjonizmowi w nauce. A że jest biologiem, a w biologii większość działań odbywa się w obrębie redukcjonistycznego paradygmatu, to łatwo (i błędnie) uogólnić, że Sheldrake sprzeciwia się nauce jako takiej. (Tym bardziej, że przez część ludzi nauki, a częściej przez ich kibiców spod znaku „Skeptical Inquirer”, zwalcza go i dezawuuje jego idee.) A że oni (iluzoryści) z nauką są skonfliktowani, to na zasadzie, że wróg mojego wroga musi być moim przyjacielem, Sheldrake'a zaliczają do „przyjaciół” czyli do swojego obozu.
Pod drugie, można o polach morficznych przeczytać tak, że uzna się je za „coś niematerialnego”. (Oczywiste uproszczenie!) A skoro „coś niematerialnego” jest ważne, to (wyciąga ktoś wniosek) materia jest nieważna. A skoro nieważna, to zapewne jej nie ma, a jeśli jednak jest, to złudzeniem. Pogląd wygodny, ale od Sheldrake'a najdalszy.
To tyle o Sheldrake'u. Dalej moje poglądy.
Do czego właściwie jest potrzebny (komuś...) pogląd o iluzoryczności świata? Wydaje się, że za tym stoi następujące równanie. Skoro jest złudzeniem, to wydaje się komuś. Tym kimś z pewnością jestem ja. Świat-złuda jest więc moim złudzeniem. A zatem ja mogę w moich myślach tym złudzeniem czyli światem, manipulować – i te moje manipulacje będą skuteczne. Jaka za tym stoi intencja? – Władzy nad światem! Stara, odwieczna przywara ssaka z rzędu Primates czyli Łapaków, wychowanego w grupach trzęsących się od żądzy dominacji. (O Łapakach, pospolicie i narcystycznie nazywanych „naczelnymi”, jeszcze kiedyś opowiem.)
Warto przypomnieć, że złudzenia, nawet jeśli są ograniczone tylko do treści twojej głowy, bywają równie uporczywe i nie-do-ruszenia jak stutonowy kamień. A także nawyki, nałogi i neurozy. Jeśli ogłosisz świat złudzeniem, to zgadnij, czy będzie tak podatny na twoje manipulacje, jak twoje marzenia o podróży na wyspę Mauritius – czy przeciwnie, uporczywy, jak niemożność rzucenia palenia? – Przecież chęć zapalenia jest też niby „tylko” w twoim umyśle i właściwie opiera się na złudzeniu...
Są (być może) dwa podejścia do duchowych ćwiczeń. Jedno zmierza do „uzłudzenia” świata, do uczynienia z niego iluzji, czyli mówiąc pospolicie – do odlotu.
Drugie jest przeciwne i zmierza do uczynienia świata hiperrealnym, do wzmożenia jego realności. W tych skromnych praktykach, które czasem robię i pokazuję innym, w Twardej Ścieżce, chodzi o to drugie...
Czytanie Sheldrake'a: wstęp na końcu
O koncepcjach Ruperta Sheldrake'a na tle innych poglądów.
Książki czytane: Rupert Sheldrake, A New Science of Life, III wyd. 2009, The Presence of the Past, 1988.
« Czy w rezonans morficzny mogą wejść różne rzeczy? | Kropla. Fizyczność formy » |
komentarze
![[foto]](../author_photo/12736019_1102837119768878_628138003_n.jpg)
2. Twarda Ścieżka - katolicyzm? • autor: Krzysztof Wirpsza2013-05-07 20:11:39
![[foto]](../author_photo/szeliga.jpg)
4. Hiperrealność • autor: Jan Szeliga2013-05-08 22:06:25
Są (być może) dwa podejścia do duchowych ćwiczeń. Jedno zmierza do „uzłudzenia” świata, do uczynienia z niego iluzji, czyli mówiąc pospolicie – do odlotu.
Drugie jest przeciwne i zmierza do uczynienia świata hiperrealnym, do wzmożenia jego realności. W tych skromnych praktykach, które czasem robię i pokazuję innym, w Twardej Ścieżce, chodzi o to drugie..."
Przychylam się do drugiego punktu widzenia. Twarda Ścieżka już wiele razy pomogła mi zachować grunt pod nogami tam, gdzie wiele osób zbyt daleko "odleciało" Znam osobiście kilka takich osób i widzę że ten "odlot" nie wyszedł im na dobre.
![[foto]](../author_photo/Mar.jpeg)
5. Równowaga. • autor: Mar Canela2013-05-08 23:27:40
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
6. Tak! Ugruntowanie! Równowaga! • autor: Wojciech Jóźwiak2013-05-09 09:00:42
We wszelkich "odlotowych" działaniach konieczne jest ugruntowanie, które wymaga GRUNTU, a w metodach Twardej Ścieżki zapewniony jest ten grunt. Dobrze zapamiętałem, jak David Thomson na pierwszych warsztatach, na których byłem, pouczał nas o konieczności ugruntowania.
Równowaga ("między odlotami a Twardą Ścieżką") - tak! A nawet nie równowaga, tylko integracja jednego i drugiego. Integracja WIZJI i WIDZENIA. O tym napisałem w drugim blogu: Znikanie, otwieranie, zwykłość, niezwykłość.
![[foto]](../author_photo/Mar.jpeg)
7. To jest świat? • autor: Mar Canela2013-05-09 12:26:29
"Ludzie patrzą na świat i mówią: "To jest świat". Wcale nie. To tylko wąziutki zakres częstotliwości w nieskończonym polu energii nieskończonej ilości pasm częstotliwości".
O materii, energii, iluzji i Matrycy, itp.
http://www.youtube.com/watch?v=JbrnPbenXlY
![[foto]](../author_photo/PART_17.jpg)
8. a jednak ... • autor: Bogdan Zawadzki2013-05-16 07:49:54
moim skromnym zdaniem Krzysztof Wirpsza ma rację twierdząc o katolicyźmie "...zero mistyki - bo codzienny katolicyzm wcale nie jest "odleciany". Właśnie wrecz przeciwnie..." . Wiem, że Pan Wojtek odnosząc się do tego w "Czy twarda ścieżka jest katolicka?" próbuje wyjaśnić pojawiajace się nieporozumienia i odżegnać się od tego...bo niby katolicyzm i Katolicy skupiają się na cierpieniu (wręcz afirmują je) czy też na poczuciu winy itp....otóż nie! ani cierpienie, ani "poczucie winy" nie są celem i sensem katolicyzmu (a jedynie codziennym przypominaniem o wątłej cielesnej i duchowej kondycji przeciętnego zjadacza chleba). Powiedział bym, że jeżeli już to dla Katolika (cierpienie i/lub poczucie winy czyli szukanie przyczyn błędów i ich przykrych skutków w sobie, na zasadzie: "zaczynam od siebie") są tylko narzędziami, metodami służącymi do osiagnięcia realnego celu jakim jest "jak najbardziej realne zdobycie" Królestwa Bożego gdzie nie ma już ani łez, ani cierpienia, ani śmierci. Dlatego i nie tylko dlatego podobnie jak Pan Krzysztof uważam, że Katolicyzm to też jeszcze jedna "Twarda ścieżka" z tym, że przecinajaca być może inne łąki i pola niż ta ścieżka o której pisze Pan Wojtek...
Pozdrawiam
![[foto]](../author_photo/12736019_1102837119768878_628138003_n.jpg)
9. dziękuję • autor: Krzysztof Wirpsza2013-05-16 12:48:45
Twardą Ścieżkę rozumiem jako poszukiwanie uczciwości w tym co się robi, Katolicyzm podobnie. Błędy i wypaczenia - no cóż, "kto jest bez grzechu... etc" ;)
pozdrawiam
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
10. katolickie wykluczanie • autor: Wojciech Jóźwiak2013-05-16 13:21:53
![[foto]](../author_photo/12736019_1102837119768878_628138003_n.jpg)
12. Nie rozumiemy się • autor: Krzysztof Wirpsza2013-05-16 19:27:47
![[foto]](../author_photo/12736019_1102837119768878_628138003_n.jpg)
13. chciałem :( • autor: Krzysztof Wirpsza2013-05-16 21:15:14
Wielki Twórca Religii
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. Wojtku, • autor: Mar Canela2013-05-07 01:08:12
dziękuję za Twój komentarz.
Dodam jedynie mimochodem, że praktykujący falę Matrix donoszą, że rzucenie palenia też okazuje się śmiesznie proste...
Przewrotność złudzenia tkwi w tym, że jest ono bardzo realne.
Natomiast rzeczywistość potrafi czasami rozmyć się jak złudzenie.
Odnoszę wrażenie, że oba te fenomeny dobrze się znają i współpracują ze sobą
(i nabijają nas czasami w butelkę :))