27 kwietnia 2005
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Wołanie ziemi o dęby (odcinków: 19)
Medytacja na czereśnie
Apostaci
« Od Genesis do Apokalipsy | Gnomy i trolle » |
25-27 kwietnia 2005
Apostaci • Medytacja na czereśnie
84. (Apostaci)
Ostatnia dyskusja w "Tarace" na temat religii, jeśli patrzeć na nią socjologicznie, plus wcześniejsze teksty Alheana (pieczec.htm) i Inqbusa (niechmnie.htm), jest wyrazem tego, że duża grupa ludzi u nas pozostaje na pograniczu kościoła katolickiego. Urodzili się w katolickich lub przynajmniej formalnie katolickich rodzinach, jako dzieci byli zaprowadzani do kościoła, na lekcje religii, przygotowywani do pierwszej komunii, a później z różnych powodów przestało to im się podobać, dochodzili do wniosku, że "to nie jest to", a stając się świadomi różnych braków tej religii nie chodzili z nią na kompromisy i nie odtłumaczali sobie swoich wątpliwości - jak zapewne robi "milcząca większość", co zresztą wynika z ankiet i statystyk: polscy katolicy dość wybiórczo akceptują dogmaty KK. Z drugiej strony wychodząc z katolickiej tradycji, nie znajdywali czegoś w zamian, innej duchowej formacji, którą mogliby zaakceptować i "zasiąść" w niej na tyle, żeby od katolicyzmu się odłączyć i przestać się nim kłopotać. Gdyby tak było dawniej, zapewne zasililiby jakiś ruch alternatywny w kościele, bo przecież taka reformacja Lutrowa, kalwińska czy ariańska żywiła się podobnym stanem umysłu, podobnym "protestem". Być może obecny stan masy "ludzi luźnych" religijnie jest stanem przejściowym, ale równie dobrze z tego marginesu nic określonego się nie wykluje. Ta frakcja apostatów różni się także od tradycyjnego oświeceniowego ateuszostwa tym, że nie odrzucają oni religii jako takiej, przeciwnie, czytając ich wypowiedzi ma się wrażenie, że biorą się one z gorliwości większej niż ta, na jaką zdobywa się przeciętny słuchacz niedzielnych mszy. Nie są to więc ci, którzy zobojętnieli, znieczulili się - przeciwnie, widać, że są wrażliwi i otwarci na sprawy ducha. Są oczytani w Biblii i w św. Augustynie, ewangeliczne dzieje Jezusa znają lepiej niż niejeden wierzący. A przede wszystkim gorzej lub lepiej znają alternatywne religie lub ścieżki duchowe: mają doświadczenia z jogą, buddyzmem zen i wadżrajany, z tai-chi lub działaniami szamańskimi, z neopogaństwem, z magią ceremonialną, z tradycją Crowleya lub Gurdżijewa - mają więc pole do porównań. Jednak jako że o duchową wolność tu chodzi, nie o kolejną przynależność, żadna z tamtych "sekt" nie stała się dla nich całkiem alternatywą dla katolicyzmu, który wciąż pozostaje na uwadze jako przedmiot buntu, protestu, ale i poczucia winy. Być może właśnie ta niemożność odłączenia się, poczucia, że odziedziczona religia spłynęła jak woda po gęsi, jest przyczyną twierdzenia, że kościół katolicki rękami swoich kapłanów pieczętuje swym wyznawcom czakramy i wiąże im dusze. Być może z psychoterapeutycznego punktu widzenia problem jest tu podobny do tego, który dorosłe dzieci mają z nadopiekuńczymi, dominującymi i nadmiernie ingerującymi rodzicami, a raczej z wdrukowanym zapisem ich wpływów - i podobne środki mogłyby tu być zastosowane.
85. (Medytacja na czereśnie)
Wyznawcy Chrystusa modlą się do niego, żeby im pomógł. Robiąc to, jednocześnie wizualizują Go umierającego na krzyżu. A może trzeba inaczej: mianowicie pójść za pierwszym odruchem, który budzi ta postać w człowieku, czyli zrobić coś, żeby Mu pomóc? Wykonać jakąś czynność w przestrzeni wewnętrznej (bo przecież w przestrzeni wewnętrznej cała ta scena się odbywa), która by przyniosła ulgę cierpiącemu? Proponuję w wizualizacji zbierać wodę i gasić nią jątrzące rany Jezusa. A gwoli solidarności także rany obu łotrów na sąsiednich krzyżach. Po czym wizualizować, jak Jezus zdrowieje i wyswobadza się z więzów, a krzyż zamienia się w drzewo i rozkwita jak czereśnie teraz na wiosnę. Jeśli ktoś podejmie taką praktykę, ciekaw jestem, jak ona podziała. Nie tyle na świat, co na własny ogląd chrześcijaństwa.
c.d.n. za miesiąc
WJ. - taraka@taraka.pl
Milanówek, 27 kwietnia 2005
Wołanie ziemi o dęby: wstęp na końcu
Korekta przez: Radek Ziemic (2015-01-17)
« Od Genesis do Apokalipsy | Gnomy i trolle » |
komentarze
2. Komentarz Wojciecha • autor: Nierozpoznany#79092017-07-20 22:07:14
Większość symboliki chrzescijańskiej, jeśli nie cała, opisuje nasze życie. Wyrzucanie z domu świętych obrazów to jakby wyrzucanie luster. Zresztą co wejdzie na ich miejsce? Figurki buddy? Tandetna estetyka pop-kultury? Zlitujcie się. Dzięki mecenatowi kościoła powstało wiele arcydzieł malarstwa, architektury, rzeźby, muzyki. Mamy to wyrzucić na smietnik, tylko dlatego, że Jezus na krzyżu ma zasłonięte genitalia? I mamy to zastąpić "estetyką" gender? Pytania retoryczne.

1. Znakomite teksty, uwagi • autor: Radek Ziemic2015-01-17 21:46:15