
18 listopada 2019
Sandra Dumroc
z cyklu: Dziennik Sandry Dumroc (odcinków: 125)
Spadek z USA i podróż w czasie. Zapis 8
« Naszyjnik to konwerter. Zapis 7 | Majtki na telewizorze (lapis lazuli na rubinie). Zapis 9 » |
Sen z 03-07-2019
Byłam na lotnisku, już czekałam na odlot do USA, do nadania bagażu ustawiła się
kolejka (nie więcej niż kilkanaście osób), na poczekalni nie było innych
pasażerów, tylko ci którzy mieli lecieć tym samolotem. Ktoś powiedział, że
ostatnio leciało jeszcze mniej ludzi.
Z koleżanką poszłyśmy jeszcze coś zjeść do restauracji.
Na wielkim, czarnym, okrągłym talerzu podano mi 4 pierożki ravioli z serem
ricotta, byłam zdziwiona, że tylko 4, bo danie było dosyć drogie, chociaż nie
jestem w stanie powiedzieć, ile, bo nie widziałam, jak płaciłyśmy za nie. Serek był niesamowicie biały i puszysty, dodatkowo drobno siekany
szczypiorek dodawał fajnego pazura do tego dania i mimo wszystko byłam
zadowolona z tej potrawy.
Sen z 13.07.2019
Dostałam spadek, w dolarach z USA. Ktoś mi to zapisał, na jednym czeku było coś
około 3 tys., na drugim już 44 tys. z hakiem.
Informacja przyszła listownie na adres domu rodzinnego, więc przy
otwieraniu była obecna moja matka, brat i i bratowa. W chwili, gdy zobaczyłam
kwoty, powiedziałam, że jadę do Meksyku, a w drodze powrotnej, jak zostanie,
pozwiedzam trochę Europę, oczywiście moja matka, że nie, że odłożyć na emeryturę,
a ja jej na to - absolutnie, nie spotkało się to z jej aprobatą.
Oprócz sterty dokumentów w przesyłce były jeszcze czarne tiulowe falbanki, nie
mam pojęcia, na co można było to założyć, bo w sumie przypominało halki pod
spódnice, ale było za małe, żeby to założyć na biodra.
Zobaczyłam też pole, już w czasie zbiorów, w kolorze żółtozłotym, zboże było
zebrane, bo na środku rżyska stał duży niebieski samochód w pięknym
kobaltowym kolorze i był oprószony źdźbłami słomy, więc wnioskuję,
że chwilę wcześniej przejechał kombajn i stąd ta słoma na samochodzie.
Rozmawiałam też z bratowa, taka luźna rozmowa w sumie, tylko że ona była
naga i stała przede mną niczym nieskrępowana, a ja musiałam patrzeć na jej
słusznej wagi ciało.
Sen z
15.07.2019
Widziałam kobietę w długiej szmaragdowej sukni. Suknia była niezwykle
prosta, przylegająca do ciała u góry i rozszerzana na dole, zakrywała całe
ciało, widać było tylko dłonie i głowę, nic więcej. Uwagę przyciągał właśnie
kolor, niesamowicie piękny i nasycony. Kobieta to biała, szatynka i coś mi się
wydaje, że ja już ją widziałam we śnie, bardzo prawdopodobne, że to ta sama
kobieta.
Sen z
17.07.2019
Rzuciło mi się to, że czułam niechęć do siebie i to ze strony najbliższej
rodziny, bo znowu w śnie widziałam brata.
Ale kiedy już miałam odchodzić, to w zobaczyłam wielką pieczoną gęś. Była w
takiej pozycji, jakby stała na szyi, musiała być nabita na sztorc na taki
stojący rożen, stała na posadzce i sięgała mi aż do połowy uda, podeszłam
i ukręciłam sobie nóżkę, była pyszna.
Sen z
18-07-2019
Widziałam 3 sznury kamieni.
Jeden główny, który zwracał szczególnie na siebie uwagę, to rubiny.
Drugi to turkusy.
Trzeci niestety umknął mi przy wybudzaniu i nie wiem, co to było, sznury zawieszone były w czarnej próżni, nie było żadnego tła czy fabuły,
po prostu tylko te minerały.
Sen z 19-07-2019
Byłam w jakimś w domu w pokoju z dziewczynką, to było na piętrze i widziałam jeszcze drzwi do innego pokoju, był tam facet z kobietą i chodziło o to, żeby ta kobieta mnie nie zobaczyła, bo ja chciałam się w sumie wydostać z tego domu, nie widziałam kobiety, faceta chyba tak, ale nie pamiętam szczegółów, ale za to pamiętam dobrze drzwi do tego pokoju, były białe i miały taki wzór jak tabliczka czekolady. Był balkon, zardzewiały i z uschłymi roślinami, ale nie mogłam przez niego się wydostać, jakbym zaczęła nim schodzić, to zobaczyliby mnie sąsiedzi i zawołaliby kobietę, a chodziło o to, żeby mnie nie widziała, w końcu dziewczynka mi pomogła, zawołała mnie, na środku pokoju podniosła jakąś klapę i tam było zejście w dół, nie schody, tylko wir, coś co przypominało płaskie kartony, poukładane dachówkowo (mandala). Trzeba było spokojnie się po nich zsuwać, po okręgu, najbliżej zewnętrznej krawędzi, to tak jakby kropla zsuwała się po płatkach róży, ale ja chciałam przyspieszyć i dziewczynka wpadła w sam środek tego wiru i zniknęła, a ja znalazłam się na tyłach budynku, który pamiętam z lat dzieciństwa, ta sama wysoka trawa, rozwalający się kibel i żwir, tak jakbym cofnęła się w czasie o 30 lat.
Dziennik Sandry Dumroc: wstęp na końcu
Od 2017 dokumentuję drogę w snach.Na początku była trochę wyboista, ale zaczyna być coraz bardziej spójna i zamknięta w konkretnej formie.
Sandra Dumroc jest moim awatarem w snach.
Korekta przez: Radek Ziemic (2019-11-25)
« Naszyjnik to konwerter. Zapis 7 | Majtki na telewizorze (lapis lazuli na rubinie). Zapis 9 » |
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.
