18 listopada 2019
Ilona Szewczyk
Animizm i nasz stosunek do zwierząt
Znów
ważne pytania przy okazji lektury. Zostaję z nimi i szukam
odpowiedzi, której nie mam gotowej od razu.
Ten tekst zasługuje
na więcej uwag i refleksji – ja ograniczę się do dwóch.
1. Nie daje mi spokoju ta „wielka kumulacja planetarna” na przełomie lat 80./90. ubiegłego wieku. Czy mogłabym gdzieś o niej poczytać?
2. Myślę o tym, że znana mi animistyczna „religia”, która wytworzyła ten typ duchowości, wyrażający się używaniu fragmentów ciał zabitych zwierząt, narodziła się w kulturze łowców (napisałabym „myśliwych”, ale chcę uniknąć mylącego skojarzenia z tym, co myśliwi robią współcześnie). To byli ludzie, którzy zabijali zwierzęta, by jeść i mieć z ich ciał odzież oraz inne potrzebne przedmioty – ciało zabitego zwierzęcia było cenne, nic nie mogło się zmarnować. Religia, duchowość narodziła się w tym wypadku z tego nierozwiązywalnego dylematu, że ówcześni ludzie zabijali by przeżyć. Że śmierć zwierzęcia dawała życie im. Za tę śmierć należało przeprosić ducha natury, ducha konkretnego gatunku. Brak czci, poszanowania, obrażanie tego ducha mógł spowodować, że się odwróci od człowieka i odbierze mu możliwość upolowania zdobyczy. A to mogło dla człowieka oznaczać śmierć. Niemożność przeżycia zimy, gdy nie było co jeść ani w co się ubrać...
Głęboka, religijna cześć do życiodajnego ducha natury, w połączeniu z moralnym dylematem, że życie łowcy jest nierozdzielnie połączone z zabijaniem, że trzeba poradzić sobie moralnie z faktem odbierania życia innej czującej istocie – to sprawiało, że była ona sakralizowana jako ofiara. To nie było dzisiejsze uprzedmiotowienie zwierzęcia, które człowiek (myśliwy, rzeźnik) zabija w sposób dowolny. To był uświęcony rytuał, w którym należało uzyskać przychylność ducha natury, uprosić zgodę na znalezienie i zabicie zwierzęcia, zrobić to w odpowiedni sposób, odprawić jakiś rytuał przebłagalny za zabicie zwierzęcia i wykorzystać z szacunkiem i wdzięcznością całe jego ciało. Stąd zsakralizowane poczucie jedności ze zwierzęciem, które daje życie. Jedności na bardzo głębokim poziomie – bo jedzenie jego „ofiarowanego” ciała dosłownie sprawia, że stawało się ono częścią ciała jedzącego, budowało je. Wytwarzała się święta, duchowa więź z przyrodą, z duchami zwierząt, które stawały się źródłem ludzkiej mocy, a przy okazji częścią rodziny lub klanu.
My nie mamy takiego rodzaju więzi ze świnią, z której kotlet spożywamy (mówię o osobach jedzących mięso) ani z młodym bydłem, z którego skóry zrobiono nasze buty, ani z lisem, którego zabito na futrzany kołnierz... To jest coś, co jest najtrudniejsze dla współczesnych poszukiwaczy zwierząt mocy – nie mamy z nimi tej relacji głębokiego, cielesnego związku dotyczącego przeżycia i rozwiązania moralnego dylematu związanego z własnoręcznym zabiciem zwierzęcia, by ułatwić sobie przeżycie. Dzisiaj zwierzęta oddziałują na nas bardziej symbolicznie, nie tak bezpośrednio i dosłownie jak na animistycznych łowców. Przychodzą do nas w snach, spotykamy je w bajkach – są częścią naszego życia psychicznego, a nie walki o biologiczne przetrwanie i sakralizacji poczucia winy za odebranie im życia.
Z konieczności skrótowo – mam nadzieję, że wyrażam się zrozumiałe.
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Próg na zabijanie zwierząt obniżył się o tyle, że weszła przemysłowa "produkcja zwierzęca", i zabijanie ich stało się taśmowe, a ich nieszczęsne życie znacznie odbiegło od ich naturalnego środowiska i potrzeb.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Obraz, który przedstawiła wyżej Ilona (Autorka) zapewne nie jest ani kompletny ani powszechny. Troska o zabijane zwierzęta, niezabijanie bez potrzeby, negocjowanie zabijania (polowań) z duchami i opiekuńczymi duchami zwierząt, tabu i wyjątki od tabu, utożsamianie się ze zwierzętami -- tak, wszystko to miało (i być może ma) miejsce i było/jest zapisywane przez etnografów.
Ale jednocześnie obecne jest okrucieństwo wobec zwierząt. I nie jest ono specjalnością narodów "cywilizowanych", jak Chińczycy i inni południowi Azjaci, którzy złowionym rekinom obrąbują płatwy i okaleczone krwawiące zwierzęta wyrzucają za burtę. Pierwotne ludy bywały też okrutne wobec ludzi, i nawet nie chcę tych koszmarów opowiadać.
Rytualna, religijna, "szamańska" troska o zwierzęta i dobre samopoczucie ich duchów wydaje się być wyrazem poczucia winy za ich zabijanie. To zjawisko świadczy o pewnej moralnej dojrzałości tamtych ludzi. Ale ta moralna dojrzałość na pewno nie była powszechna. Ani nie ma związku z jakimś "ogólnym postępem", ponieważ łatwo ją zapominano.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.