zdjęcie Autora

11 grudnia 2011

Mirosław Miniszewski

Człowiek człowiekowi małpą
Brama do jasnej strony ludzkiej natury znajduje się nie w naszych umysłach, tylko między naszymi nogami ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Jesteśmy ostatnim żyjącym gatunkiem człowieka, spośród 13, które zamieszkiwały ziemię. Edward O. Wilson pisze w książce "Różnorodność życia", że "stosując wszelkie do wymyślenia kryteria, trzeba uznać ludzkość za ekologicznie nienormalną". Obecnie przywłaszczamy sobie 40 % dostępnych zasobów energetycznych planety, których źródłem jest Słońce. Od czasów neolitu, czyli ery rolnictwa, która zaczęła się od 10 do 6 tys. lat temu, doprowadziliśmy do bezprecedensowej zagłady bioróżnorodności. Wilson pisze, że nie ma możliwości, abyśmy bez dalszej redukcji bioróżnorodności utrzymali naszą ekspansję, nie ma też możliwości abyśmy przy trybie życia, który prowadzimy, utrzymali status quo naszej cywilizacji. Wilsonowska biosocjologiczna perspektywa ujawnia niewygodny fakt radykalnego nieprzystosowania człowieka do środowiska w którym żyje, do współistnienia z innymi przejawami życia. Ostatnie 200 lat, czasy oświecenia, rewolucji przemysłowej, technologicznej informatycznej, dały nam z jednej strony liczebną i technologiczną przewagę nad naturą, z drugiej przyczyniły się do czegoś, co niektórzy zaczynają nieśmiało nazywać szóstym wymieraniem antropoceńskim.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi możemy szukać w ewolucji. Człowiek nie został na drodze doboru naturalnego dostosowany do warunków jakie sam wytworzył. Cała nasza biologia, kondycja psychologiczna, jest dostosowana do warunków przedneolitycznych, do życia w grupach do 250 osób, do zbieracko-łowieckiego sposobu pozyskiwania jedzenia i energii; do rozwiązywania konfliktów społecznych w ramach takich małych grup. Z natury nie potrafimy myśleć w perspektywie globalnej, w nastawieniu zakładającym planowanie na dekady, stulecia w przód, bowiem w warunkach wczesnego człowieczeństwa było to niepotrzebne: byliśmy tylko jednym z hominidów i jednym ze zwierząt zamieszkujących planetę. Stąd też prawdopodobnie nasza współczesna ślepowzroczność na problemy ekologiczne i społeczne w perspektywie szerszej, niż zasięg własnego interesu osobistego obliczanego w krótkoterminowych strategiach. Nasza zwierzęca, małpia natura, nałożona na ewolucyjną zdobycz, jaką jest rozumność, dała w efekcie mieszankę nie dającą się okiełznać. Przeświadczeni o własnej wyjątkowości nie potrafimy dostrzec naszej zmutowanej natury, charakterystycznej tylko dla dwóch gatunków zamieszkujących tę planetę - człowieka i naszego krewniaka, z którym dzielimy 98% genotypu, szympansa. Te dwa gatunki zdają test na samoświadomość - test czerwonej plamki na czole. Także tylko te dwa gatunki są zdolne do realizowania czegoś, co nazywamy zbrodnią, czyli zabijania dla samego faktu zabijania, bez żadnej pragmatycznej czy utylitarnej przyczyny. Problem ten jest wyczerpująco przedstawiony w znakomitej książce Richarda Whraghama i Dale Petersona pt. "Demoniczne samce".

W 1929 roku nastąpił w dziedzinie badania naczelnych (prymatologia) bezprecedensowy przełom. Odkryto kolejnego, bliskiego nam krewniaka, szympansa karłowatego, zwanego bonobo. Odkrycia dokonał amerykański anatom Harolda Coolidge. W odróżnieniu od szympansa (Pan troglodytes), który znany jest z polowań na inne małpy, bonobo (Pan paniscus) jedzą głównie pokarm roślinny. Kopulacja odgrywa istotną rolę w jego życiu. Stosunki kopulacyjne są używane do powitań, rozwiązywania konfliktów i pokonfliktowego godzenia się, a także jako przywilej udzielany przez samice w zamian za pożywienie. Bonobo są jedynymi poza człowiekiem przedstawicielami naczelnych, u których zaobserwowano pocałunki językowe, spółkowanie pochwowe w pozycji twarzą w twarz, ocieranie się genitaliami między samcami, tzw. szermierkę penisami (penis-fencing). Wszystkie te zachowania zachodzą zarówno pomiędzy członkami rodziny jak i innymi bonobo w stadzie. Bonobo nie utrzymują stałych związków rodzinnych. Badania wskazują, że różnorodność zachować erotycznych bonobo jest mechanizmem przyczyniającym się do złagodzenia agresji wśród samców. Podobne znaczenie mają inne formy kontaktów interpersonalnych - zabawa, wzajemne iskanie, okazywanie troski i współczucia. Zachowania agresywne są bardzo rzadko obserwowane i nigdy nie mają charakteru zabójczego, po prostu występują wśród nich zwykłe konflikty. Samce są na ogół tolerancyjne zarówno wobec samic jak i młodych, co wśród szympansów (Pan troglodytes) występuje bardzo rzadko. W 1994 roku ustalono, że bonobo rozpoznają same siebie w lustrze zdając testy na samoświadomość. Bonobo komunikują się z innymi członkami stada przy pomocy gestów i dźwięków podobnie jak ludzie. Podczas badań w warunkach laboratoryjnych ustalono, że bonobo są zdolne nauczyć się języka złożonego z kilkuset znaków leksykograficznych pod postacią symboli geometrycznych. Potrafią one pisać, używając specjalnej klawiatury z tymi symbolami oraz są w stanie odpowiadać nimi na zdania wypowiadane głosem przez ludzi. Mimika bonobo, także na poziomie mikroekspresji jest zrozumiała dla ludzi, poprzez to, że jest z nią praktycznie identyczna.

Dlaczego mówię o tych dwóch gatunkach? Ponieważ, po pierwsze, są to najbliżsi krewniacy człowieka, których jeszcze nie zdążyliśmy wytępić. Po drugie, różnice zachowania między szympansami a bonobo nie mają najprawdopodobniej natury genetycznej, a raczej, jeśli przywołać niepopularne wśród filozofów kontynentalnych pojęcie memu, naturę memetyczną. Jeśli przyjąć ostrożnie tę hipotezę, to oznacza, że zdolność do zbrodni jest zjawiskiem kulturowym, oczywiście jeśli uznamy, że małpy są zdolne do tworzenia kultury, co raczej wśród prymatologów jest uznanym faktem. Kultura może mieć miejsce wtedy, kiedy zachowania są przekazywane z pokolenia na pokolenie w formie naśladownictwa. Do tego potrzebna jest samoświadomość i zdolność komunikacji symbolicznej, które to umiejętności szympansy posiadają.

Co się zatem stało, że homo sapiens wybrał mem podobny do szympansiego, a nie ten który kultywują bonobo? Wrangham i Peterson piszą, że była to obecność innych małpich gatunków. Nisze ekologiczne szympansów i bonobo pomimo podobieństwa i bezpośredniego graniczenia ze sobą są przedzielone rzeką Kongo. Szympansy musiały dzielić swoje terytorium, a więc konkurować o żywność z gorylami. Bonobo nie. To jedna z hipotez. Druga to seks. Wrangham pisze, że o ile szympansy rozwiązują problem seksu przy pomocy władzy, dominacji samców, to bonobo rozwiązują problem władzy i dominacji przy pomocy seksu.

Zdaniem antropologów i psychologów ewolucyjnych patrylokalność i dominacja samców jest między innymi związana z rolnictwem oraz pojęciem terytorium jako własności dziedziczonej. Kultury zbierackie i myśliwskie, pomimo udokumentowanego archeologicznie podziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, nie były patrylokalne, ale raczej matrylokalne. Potrzebę patriarchatu, a więc kontrolowania linii dziedziczenia, zrodziła konieczność posiadania ziemi i utrzymania jej własności. Tak więc analogicznie szympansy wykazują agresję z powodu terytorialnie uwarunkowanej patrylokalności, a bonobo zachowały dominującą i łagodzącą przewagę samic, które w stadzie nie są dyskryminowane. Dwie spotykające się grupy szympansów prawdopodobnie rozpoczną bitwę na śmierć i życie, bezwzględnie eksterminując swą konkurencję, zwłaszcza inne samce, a bonobo będą zamiast tego uprawiać seks. Tutaj od razu nasuwają się luźne dygresje do tożsamości erosa z tanatosem. To jakby ta sama życiowa energia, ale kanalizowana w odmienny sposób, warunkuje podstawę zachowań.

Ponieważ jesteśmy małpą na wzór szympansa, stąd też nic dziwnego, że już Hobbes wpadł na pomysł, że stan natury to wojna wszystkich ze wszystkimi. Tylko, że filozof niesłusznie skonkludował, że wojna jest natury wilczej (homo homini lupus est), czym dał wyraz swej niewiedzy na temat życia wilków. Problem tej wojny, wg filozofa, może rozwiązać tylko umowa oparta na rozumności. A więc człowiek ma powody, aby uznać swoją wyjątkowość, ponieważ uświadamia sobie swoją małpią, szympansią (u Hobbesa wilczą) zbrodniczą naturę i próbuje się jej przeciwstawić. Czy słusznie?

Tutaj zrobię zwrot w stronę bardzo ciekawej koncepcji Marka Rowlandsa, wyłożonej w jego znakomitej książce "Filozof i wilk". Jest to pozycja na tyle wyjątkowa, że niektórzy uznają ją za dorównującą znaczeniem "Byciu i czasowi" Martina Heideggera. Niemniej książka ta naprawdę uruchamia myślenie w najlepszym tego słowa znaczeniu. Podstawą do jej napisania była długoletni związek amerykańskiego filozofa z wilkiem o imieniu Brenin, z którym spędził 13 lat życia praktycznie bez rozłąki, non stop. Obcowanie z tym wilkiem przyniosło głęboką przemianę Rowlandsa i zwrot w jego filozoficznych poglądach.

Rowlans zadaje sobie przede wszystkim pytanie, czy fakt, że po czterech miliardach lat istnienia tej planety pojawił się na niej człowiek, posiada jakąś wartość. Czy było warto, że powstałem ja? Czy fakt, że z bezmyślnego wszechświata pojawia się taka oto istota, jest lepszy od tego, że pojawia się także wilk? Kto sobie na to bardziej zasłużył? Od razu Rowlands stwierdza, że takie pytanie może sobie zadać tylko człowiek, wilk tego nie zrobi, żadne zwierzę twego nie zrobi. Ludzie zwykle uważają, że tylko ten fakt sprawia, że odpowiedź jest prosta: jesteśmy lepsi ponieważ możemy zadać takie pytanie. Rozumność człowieka sprawia, że jest on sam dla siebie wartością, jest coś wart. Heidegger także twierdzi, że problemem dla człowieka jest jego istnienie. Tego rodzaju rozumność ma nas stawiać ponad zwierzętami, ponieważ jesteśmy lepsi. Rowlands pyta jednak, co to znaczy lepszy, bardziej wart. Czy bardziej użyteczny? Jeśli tak, to poczucie wartości jest względne, bo pod jakim względem lepszy? Biegania? Przegrywamy z gepardem. Siły? Z niedźwiedziem nie mamy szans w tej konkurencji. Każda forma życia niesie ze sobą takie umiejętności, które są lepsze dla niej samej. A może, jak pyta Rowlands, tym wyznacznikiem jest dążenie do doskonałości? Już Platon pisze, że rozumność to ludzkie osiągniecie. Ale może zmieniłby zdanie, gdyby mógł porozmawiać z nauczonym komunikacji bonobo. Doskonałość zatem też jest względna, bo zależy od tego, czym jestem. Podobnie z rozumnością. Rozumność była i jest lepsza dla człowieka. Nie na żadnego obiektywnego pojęcia lepszości. Sam test rozumności i samoświadomości ma charakter szowinistyczny, bo opiera się na kanale wzrokowym. Dla wilka byłby niezrozumiały, bo on działa w kanale węchowym. Oblalibyśmy z pewnością test na samoświadomość węchową, który z powodzeniem zdałby wilk.

Ale wróćmy do głównego wątku. Chciałbym w duchu radykalnie redukcjonistycznym dokonać eksperymentu polegającego na uznaniu, że wszystkie ludzkie potrzeby można zredukować do przymusu zachowania życia poprzez absorbcję pokarmu, ogrzanie się i rozmnażania opartego na popędzie seksualnym. Wszystkie dotychczasowe konflikty w ramach gatunku ludzkiego, niezależnie od tego na jakie idee powoływali się ci, którzy jej powodowali, były spowodowane tym, że potrzebujemy energii, aby przeżyć. Walka o terytoria, o zasoby, o pole replikacji własnych genów - to nas warunkuje. W warunkach ograniczonego terytorium i zasobów konflikty są nieuniknione. Im mniej przestrzeni i jedzenia, im mniej ciepła, tym większa bojowość i tym samym zbrodniczość człowieka. Eksplozja demograficzna wywołana rewolucją neolityczną przypieczętowała nas los. O ile w kulturach zbieracko-łowieckich dzietność była ograniczona tym, że matka mogła prowadzić wędrowny tryb życia tylko z jednym dzieckiem na raz, o tyle rolnictwo wymusiło wielodzietność i tak oto człowiek stał się zasobem. Stąd też korekta do Baumanowskich refleksji na temat źródeł zagłady - to nie nowoczesność, ale neolit i rolnictwo jest w tej perspektywy jej prawdziwym źródłem. Nadmiar ludzi i niedobór przestrzeni oraz energii pogłębia naszą szympansią naturę.

W warunkach konfliktu pojawiła się koncepcja umowy społecznej w ujęciu Hobbesa. Nie będę tutaj mówić o rzeczach oczywistych. Tutaj chciałbym zadać pytanie, które wg Marka Rowlandsa zapewne nie przyszło nigdy do głowy Hobbesowi: mianowicie jak w jaki sposób skłonić do negocjacji, do zawarcia umowy, która była przedmiotem rozważań Hobbesa, zbrodnicze bestie wyposażone w takie narzędzia zadawania cierpienia jak ludzie? Czy gdybyśmy rzeczywiście byli takimi bestiami, jak wyłania się to nie tylko z Hobbesowskiej wizji, ale też z analizowania historii oraz naszej biologii podszytej rozumnością, to czy nie wykorzystalibyśmy raczej okazji negocjacyjnego zgromadzenia do zmasakrowania naszych rywali, okazując tym samym swoją wyższość i doskonałość w knuciu na własną korzyść? Tak właśnie postąpiłyby z pewnością szympansy, jeśli wierzyć prymatologom z Wrhanghamem na czele. Negocjacje nad umową zakończyłyby się krwawą jatką. Życie stałoby się jeszcze smutniejsze i jeszcze gorsze niż w Hobbesowskiej wizji stanu natury. Tutaj Rowlands zauważa rzecz ważną: negocjacje są możliwe tylko wśród istot cywilizowanych, a więc to nie umowa czyni nas istotami cywilizowanymi. Sama koncepcja umowy wiele mówi o nas ludziach, ukazując niestety niepochlebne aspekty naszej natury. Pierwszym jest małpia, jak pisze Rowlands, obsesja na punkcie władzy. Nie mam żadnych zobowiązań wobec kogoś, kto jest ode mnie słabszy. Widać to wyraźnie tak u szympansów jak i ludzi. Zawieram umowy z innymi tylko wtedy, gdy mogą mi albo zaszkodzić albo pomóc. Mam powód zawierać umowę tylko z takimi ludźmi. Koncepcja umowy ma sens wtedy, kiedy jej strony są sobie równe. Każdy, kto jest silniejszy może taką umowę bez większych dla siebie konsekwencji zerwać. Każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o kontraktach wie, że tak jest. Ci, których możemy tak potraktować, są tak naprawdę siłą rzeczy poza naszą cywilizacją - dotyczy to wszelkich form dyskryminacji i wykluczenia. Nie mam żadnych zobowiązań wobec kogoś, kto jest ode mnie słabszy, kto nie może się mi przeciwstawić. Jeśli więc cywilizacja oparta na umowie jest fundamentem naszej moralności, naszych zobowiązań etycznych, to zdaniem Rowlandsa celem ludzkiej moralności jest tak naprawdę uzyskanie większej władzy.

Drugi mroczny aspekt pokazuje, że umowa zasadza się na świadomym poświęceniu na rzecz oczekiwanych korzyści. Sprzedajemy naszą wolność za ochronę, ponieważ w tej perspektywie bezpieczeństwo cenimy bardziej niż wolność. Aby zapewnić sobie ochronę musimy być gotowi odwzajemnić działania tych, którzy nam ją zapewniają. A koszt tego, jak pisze Rowlands jest ogromny. Całe nasze życie, środki, dostępne zasoby, które poświęcamy, są ogromne, w zasadzie wyznaczają naszą kondycję, zwłaszcza współcześnie w warunkach kapitalizmu i demokracji. Ale w tej myśli jest luka. Jak zauważa Rowlands, w rzeczywistości nie muszę niczego poświęcać jako strona umowy, wystarczy tylko żeby inni myśleli, że tak robię. Prawda o moim poświęceniu nie ma znaczenia, ponieważ istotny jest tylko mój wizerunek jako osoby poświęcającej się. Jeśli umiem ten wizerunek kreować tak, że wszyscy wierzą w moją postawę, mam przewagę nad każdym palantem, jak pisze dosłownie Rowlands, który wierzy i poświęca swój czas, wolność i energię na podtrzymanie warunków zawartej umowy. Zatem wg filozofa strukturalną cechą umowy jest oszustwo. Zwykliśmy mówić, że oszustwo nie popłaca, ale, jak mówi Rowlands, małpa w nas wie, że to nieprawda. Tylko nieudolne oszustwo nie popłaca. Tak naprawdę małpa w nas nie potępia oszustwa, ale darzy je podziwem. Jest to ewolucyjnie uzasadnione. Jak piszą Wrangham i Peterson, zdolność komunikacji opartej na abstrakcyjnych symbolach, a więc sam język, była skutkiem ubocznym doskonalenia się we wzajemnym oszukiwaniu się. Te hominidy, które lepiej oszukiwały, które miały lepszą rozumność, lepszy zakres abstrakcji, umiały wyprzedzać o krok inne osobniki i zdobywały więcej jedzenia, lepsze legowiska, lepszych partnerów seksualnych. Oszustwo zrodziło techniki jego demaskowania. Tak ewoluowała nasza rozumność - była wymuszona chronieniem się przed skutkami oszustwa dokonywanego przez innych. Tak więc umowa zmieniła nas także w wykrywaczy oszustwa. Rowlands pisze wprost, że ludzka cywilizacja i ostatecznie nasza inteligencja są wytworami rasy wojowników, których podstawowym orężem jest kłamstwo. Jeśli jestem cywilizowany i rozumny zarazem, i nie jestem jednocześnie kłamcą, to znaczy tylko tyle, że marny ze mnie oszust. Rowlands pyta więc w tym kontekście, jakiego rodzaju zwierzę myślałoby o swoim najcenniejszym atucie, moralności, jako czymś opartym na kontrakcie? Odpowiada, że dla wilka, bo dla szympansa już nie, odpowiedź jest jasna - oszust.

Umowa społeczna to koncepcja na wskroś małpia, małpą a nie wilkiem podszyta, wbrew temu, co chciałby Hobbes. To narzędzie wymyślone przez małpy, aby regulować interakcje z innymi małpami. Moralność będąca fundamentem naszej cywilizacji jest przeznaczona dla istot, które się nie znają i nie lubią, nie darzą zaufaniem, są dla siebie potencjalnym zagrożeniem. Dlatego najtrudniejszym zadaniem moralnym jest regulować relacje między obcymi i z natury wrogimi sobie ludźmi. Można powiedzieć, że filozofia przez całe swoje dzieje podkreślała, że moralność jest dla obcych sobie ludzi. Kiedy zatem myślimy o społeczeństwie jako grupie obcych sobie ludzi, to moralność jawi się jako rodzaj kalkulacji, przez którą próbujemy uzyskać lepszy wynik dla siebie, lub czasami w sprzyjających warunkach, dla wszystkich innych. Kalkulacja zaś to umiejętność, z którą małpa radzi sobie najlepiej. Najważniejsze relacje w naszym życiu oceniane są w kategoriach zysku i straty, nadwyżki i braku - począwszy od małżeństwa, przez wychowanie potomstwa (obowiązek alimentacyjny), po relacje z przyjaciółmi. Rowlands twierdzi, że idea umowy to tylko werbalna manifestacja samego serca naszej małpiej natury i nie mówi ona nam nic o relacji małpy z wilkiem, małpy ze światem, z resztą życia, z wszechświatem. Umowa ta nie zobowiązuje nas do dbania o relacje z innymi istotami, z resztą rzeczywistości.

Mamy jednak bardziej także pierwotną część naszej natury, przed-małpią. To dlatego, twierdzi Rowlands, tak kochamy psy, bo przypominają nam o wilkach drzemiących w nas samych. Ten wilk wie, że szczęścia nie osiąga się przez małpią kalkulację. Na pierwszym miejscu jest, jak pisze R. lojalność, która jest radykalnie nie-małpia. Kalkulacja, a więc i moralność, pojawia się później. Lojalność i życzliwość poprzedzają moralność opartą na kalkulacji, umowie i zdolności oszukiwania, która jest źródłem naszej zdolności mówienia, komunikowania się. W tym ujęciu [wilcza] lojalność nie jest postawą moralną. Jest czymś, czego moralność nie obejmuje.

Jest wszak jeszcze jedna zagadka, o której Rowlands nie pisze - natura małpy bonobo. Lojalnej i życzliwej małpy z lasów równikowych, małpy będącej na granicy wymarcia przez naszą ludzką działalność. Co sprawia, że jest to małpa inna niż inne? Czy jest to jaśniejsza strona szympansiej natury, która z jakich przyczyn ewolucyjnych lub środowiskowych zaczęła dominować u tego gatunku? Pamiętajmy, że dokonujemy tej oceny przez pryzmat naszej moralności, która skażona jest, jeśli uznać tezy Rowlandsa, kalkulacją. Z tej kalkulacji możemy co najwyżej wycisnąć szczytowe osiągniecie, jakim jest postawa tolerancji. Jako małpy po ciemnej stronie natury musimy tolerować inne małpy w naszym otoczeniu, bo się to nam opłaca. Stąd taka popularność pojęcia tolerancja współcześnie. To słowo wytrych. Tymczasem tolerancja jest wynikiem zręcznej kalkulacji. Po jasnej stronie jest lojalność i życzliwość (postawa sprzyjająca wszelkiemu życiu). To aspekt bonobo, zapomniany współcześnie przez większość naszych moralistów. Najbardziej niebezpiecznym dla naszych moralnych koncepcji faktem może być ten, że życzliwość bonobo jest ścisłe związana z wolnym seksem, którego w patrylokalnej kulturze opartej na dziedziczeniu i własności terytorium nie zaakceptujemy żadną miarą, skazując się na szympansią perspektywę permanentnego zagrożenia ze strony innych i konieczność utylitarystycznego kultywowania koncepcji umowy, która ujawnia tylko najmroczniejsze aspekty naszej natury. Jednak w perspektywie wymierania życia na ziemi, eksplozji demograficznej, kryzysu żywnościowego, braku dostępnych terytoriów, nie ma dla nas innej drogi, niż skorzystać z zasobów naszej rozumności, samoświadomości i skierować nasze korki ku jaśniejszej stronie naszej małpiej natury. Tej drogi, którą pokazuje nam bonobo, jednak nigdy nie podejmiemy. Nie jesteśmy w stanie przejść na jasną stronę, bo brama do niej prawdopodobnie znajduje się nie w naszych mózgach, tylko między naszymi nogami.


Mirosław Miniszewski



Komentarze

[foto]
1. NieMirosław Miniszewski • 2011-12-16

Nie mam już ochoty na udzielanie się na Tarace. Pousuwałem wszystkie komentarze, bo jestem złośliwym psychopatą. Nie chce mi się z Wami gadać, wolę oglądać seriale i pić piwo.
2. post factumNN#5789 • 2011-12-16

i Ty egzaminujesz studentów i wystawiasz im oceny ?
3. TAK !NN#681 • 2011-12-17

Kurde, a ja się ucieszyłam, że wreszcie poczytam teksty tego nieznanego mi człowieka, który pisze z nerwem. Może i wali i pali. W każdym bądź razie życzę popsutego piwa bo psychopatia jest zaraźliwa. Pozdrawiam, Edyta
[foto]
4. Usuwanie komentarzy jak liberum vetoWojciech Jóźwiak • 2011-12-18

W Tarace autor artykułu/bloga ma techniczną możliwość usuwania komentarzy (pod swoim tekstem) i ich edytowania/zmieniania/poprawiania.

To jest Święte Prawo autora. Ponieważ komentarze pozostają na wieki (tzn. jak długo będzie istnieć Taraka) i zrastają się z oryginalnym tekstem. Dlatego autor musi mieć możność dowolnego ingerowania w komentarze.

Oczywiście, wprowadzając i utrzymując taką opcję zakładam, że autorzy będą z niej korzystać z umiarem, tylko w ostateczności. Kasowania wszystkiego jak leci z dopiskiem, że "Nie chce mi się z Wami gadać" - nie pochwalam.

Ale prawo edycji (komentarzy przez autora) jest jak prawo veta w dawnej Polsce. Albo jak wolny dostęp do broni palnej. Jest gwarancją obrony przed nadużyciami. W tym przypadku przed nadużywaniem AUTORÓW (ciężko pracujących i odpowiedzialnych, swoją twarzą poświadczających ważność swoich słów, do tego poręczonych przez Wydawcę) przez KOMENTATORÓW (którym może zdarzyć się atak nieodpowiedzialności, lekkomyślności i w końcu "trollączki").

To tyle.
5. Panie Miniszewski,NN#56 • 2011-12-18

mimo wszystko mam nadzieje, ze Pana teksty będą pojawiać się w Tarace, a zwłaszcza takie jak ostatni - tematyka bardzo interesuje mnie osobiście. Nie jestem fachowcem od tych spraw, wiec tym bardziej szukam informacji, życia by mi nie starczyło na przeczytanie wszystkiego co zostało w tej dziedzinie odkryte, opracowane,wiec ciesze się, ze podjął Pan ten temat, a Wojtek opatrzył swoim komentarzem.
Inne komentarze pominę, również te których Pan jest autorem, cóż zawsze wzbudza Pan emocje swoimi wystąpieniami. W każdym razie zawsze uważnie czytam to co Pan napisze, bo warto.

Pozdrawiam :)
6. CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI CZŁOWIEKIEMNN#316 • 2011-12-22

od gierek słownych zapewne lepsza jest "szermierka penisami" powiewa surrealizmem. z pewnością ten zwyczaj byłoby dobrze wprowadzić w świat nie tylko polityki ale również i nauki bo nauka tak samo jak religia nie gwarantuje żadnego obiektywnego wglądu. ba. nie ma nic takiego jak obiektywny wgląd. tak więc może zwyczaje tych małpek nie są wcale takie głupie, ale człowiekowi jeszcze do tego daleko gdyż preferuje on masturbację intelektualną jako wartość nadrzędną. w związku z tym aktualny status to CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI CZŁOWIEKIEM
7. * * *NN#2562 • 2012-01-01

"Kultury zbierackie i myśliwskie, pomimo udokumentowanego archeologicznie podziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, nie były patrylokalne, ale raczej matrylokalne." Szkoda, że autor nie podaje źródeł skąd zaczerpnął tych informacji. W antropologii nie są one aktualne już co najmniej od lat 60. Więcej na ten temat tutaj: http://kinship.blox.pl/2009/01/Matriarchat-gender-i-kinship-studies.html
[foto]
8. Skonczyć z matriarchatem...Wojciech Jóźwiak • 2012-01-01

Agata Stanisz w swoim blogu: Matriarchat: gender i kinship studies:

>>>całe pojęcie matriatchatu wypadło z obiegu w obrębie antropologii

Polecam w ślad za Pawłem Chycem, poprz. notka.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)