zdjęcie Autora

05 lipca 2020

Wojciech Jóźwiak

Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Czym się różnimy? Mentalne tło wyborów prezydenta w 2020 r.
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Taka ciekawostka: języki w UE rodzinami ◀ ► Czy jest rozwiązanie? ►

Wybory będą 12 lipca czyli za tydzień – gdy to piszę, jest 5 lipca 2020. Wojciech Suchomski napisał dobrą prognozę wyniku tych wyborów: z astroanalizy wynika większe prawdopodobieństw dla Rafała Trzaskowskiego: „pomiędzy 55% a 60%”, ale jak zaraz dodaje WS: „nie będę zaskoczony jeśli wygra Andrzej Duda”. Z nie-astrologicznych dociekań też wynika, że szanse są po równo. Dodam, że jest jeszcze możliwy trzeci wynik: że stolik zostanie wywrócony, co zresztą już raz się zdarzyło, ponieważ wybory były planowane wcześniej i tamtą pierwszą datę odwołano. Wywrócenie stolika może odbyć się na wiele sposobów, i nawet temu sprzyja układ planet w dniu wyborów i przez kilka następnych dni, ale nie będę kontynuować tego podejrzenia, które jednak jest mało prawdopodobne. Pewne za to jest coś innego: że podział na głosujących na Dudę i głosujących na Trzaskowskiego, czyli popierających PiS (partię „Prawo i Sprawiedliwość”) i nie popierających PiS, utrzyma się i będzie dzielić społeczeństwo jeszcze długo. Jak długo? Najbliższa data wywracająca dotychczasowe porządki, także w Polsce, to rok 2026, koniunkcja Saturna i Neptuna w punkcie kardynalnym ekliptyki 0° Barana. Więcej astrologii w tym tekście nie przewiduję.

Nie wybory (prezydenckie), tylko plebiscyt. W tym głosowaniu naprawdę chodzi nie o osoby kandydatów, nie o ustanowienie AD lub RT na stanowisku głowy państwa, tylko o akt poparcia lub sprzeciwu wobec rządzącej partii. Wobec tego głównym pytaniem staje się: co tak naprawdę różni popierających od sprzeciwiających się?

Spór jest symboliczny. Gdy przyglądamy się programom i retoryce obu stron, trudno w nich uchwycić jakieś mięso, konkret, który za chwilę, gdy prezydent już zostanie ustanowiony, zacznie być przetwarzany przez władze i urzędy państwa w działanie. Inaczej, ten spór idzie przede wszystkim o to, „kto z nich dwóch będzie lepiej reprezentował mnie?” – gdzie pod „mnie” każdy głosujący obywatel podstawia siebie. Dlatego w prywatnych i forowych dyskusjach występują argumenty w rodzaju: „godnie będzie nas reprezentował” lub „nie mogę na niego patrzeć”. Nie tylko spory idą o symbole, ale także obaj kandydaci występują w roli symboli. W roli mnemotechnicznych skrótów. Co więc reprezentują te symbole?

Powinienem tę zagadkę rozwiązywać długo i po trochu, dając czytającym czas do własnych namysłów. Tak nie zrobię i zacznę od końca, od wyniku. Głównym punktem jest paternalizm – tak prowizorycznie nazwę ten mentalny kompleks, a następnie spróbuję go objaśnić i pokazać, jak działa. Główną, a być może w istocie jedyną różnicą między plebiscytującymi pro i kontra jest stosunek do paternalizmu. Czym jest ten polski paternalizm?

Najpierw wycieczka w bok od głównego tematu. Kiedyś u kogoś (czy był to tekst w „EuroIslamie”?, czy w „Racjonaliście TV”?) czytałem, że w społecznym ideale islamu każdy komuś podlega, każdy ma kogoś nad sobą, komu ma być posłuszny. Samo słowo islam podobno po staroarabsku znaczy „posłuszeństwo”. Żona podlega i ma być posłuszna mężowi. Kobieta gdy zostanie wdową podlega najstarszemu synowi. Dzieci podlegają ojcu i gdy mężczyzna orzeknie rozwód, dzieci zostają przy nim, nie przy matce. Hierarchia jest też wśród mężczyzn, świeccy podlegają duchownym, a wszyscy podlegają orzeczeniom zgodności ich czynów ze świętymi księgami, więc nad mężczyznami stoi Bóg reprezentowany przez swoje Księgi. Ten porządek powszechnego podlegania komuś i powszechnego posłuszeństwa komuś jest idealnym paternalizmem. Rdzeń „pater” odsyła do władzy ojców i patriarchatu, chociaż w polskiej praktyce rolę „paterów” mogą też pełnić odpowiednio dostojne matrony. (Matrona to kobieta, która przestała być seksualnie atrakcyjna. Seks jest wszędzie: i pod islamem, i pod polskim paternalizmem.)

Skoro paternalizm jest tak łatwo uchwycić tam, gdzie jest on jawny, pod niczym nie skrywany, to przypadek islamu daje wskazówki co do sytuacji w Polsce. Twardym jądrem („hardkorem”) i gwarantem polskiego paternalizmu są instytucje katolickie, gdzie jak w islamie istnieje twarda hierarchia z męską „górą”. Skoro tak, to polski paternalizm nie może być świecki: w jego społecznym ideale kapłani muszą dominować, mieć faktyczną władzę nad nie-kapłanami. Musi być nierównoprawny konkordat i eksterytorialny Kościół. Także, nie może istnieć w Polsce ani nawet nie jest wyobrażalny paternalizm taki, jak kiedyś był w Prusach lub w Rosji, gdzie na górze stał świecki władca, król lub cesarz, wysocy kapłani zaś byli zaledwie jego ministrami od spraw kultu.

Dlaczego instytucje katolickie wspierają paternalizm? To, że paternalizm funkcjonuje wewnątrz nich, nie wystarcza za wyjaśnienie. Katolicyzm czyni to, ponieważ wyrzuca sumienie na zewnątrz. Jak się zdaje, jest tym rodzajem chrześcijaństwa, który czyni to najgłębiej i najskuteczniej; bardziej niż wyznania protestanckie lub prawosławne. Wyrzucenie sumienia na zewnątrz odbywa się przez praktykę spowiedzi. Ponieważ spowiadane grzechy dotyczą (zapewne?) głównie seksu, więc mamy kolejny seksualny wątek polskiego paternalizmu. Ataki na LGBT i na edukację seksualną nie są tym zestawie przypadkiem, gdyż mają w tle lęk, że w ślad za ujawnieniem „alternatywnych seksualnych preferencji” mniejszości, również główno-nurtowcy będą jakoś „musieli” publicznie wyznać swoje seks-grzechy: swoje drobne pedofilie i onanizmy. Że kiedy zostanie w jakimś stopniu zdjęta zasłona milczenia z seksu, to również ich seks-grzechy staną się widoczne. To jest ten czuły punkt. Paternalizm jak na cokole spoczywa na seksie i jego opresjonowaniu. Seks nie wyczerpuje sprawy, ponieważ wyrzucenie na zewnątrz sumienia działa na całość psyche i osoby. Człowiek z wyrzuconym na zewnątrz sumieniem dosłownie przestaje „znać dobro i zło”, przestaje odróżniać dobro od zła, nie może więc polegać na sobie w swoich osądach i decyzjach, traci władzę nad sobą. Staje się sam sobie obcy („wyalienowany”), chwieje się i musi być trzymany w pionie przez kogoś innego, z zewnątrz. Przez kogo? – przez księdza. Nawet tak wielki Polak jak Lech Wałęsa nie czuł się suwerenny co do swojej mocy, bo czuł jak „rozładowują mu się akumulatory”, w końcu był elektrykiem, i musiał jeździć je doładować do Watykanu.

Człowiek z wyrzuconym na zewnątrz sumieniem nigdy nie dorośleje, nie dojrzewa – pozostaje mentalnym dzieckiem, a właściwie infantylem, jednostką infantylną i zinfantylizowaną. W społecznym paternalnym ideale wszyscy bylibyśmy infantylami. (Tu mógłbym analizować wygląd, posturę, sposób poruszania się, a nawet nazwisko – sic! – jednego z prezydenckich kandydatów, ale nie będę się rozpraszać.) Kto nie jest dzieckiem-infantylem w tym systemie? To pytanie jest poważne i trudne. Nie są nie-dziećmi tamci mężczyźni przebierający się w czarne lub różowe sukienki, gdyż to, co przedstawiają, ma cechy dziecięcej udawanki, zabawy lalkami. Owszem, wyobrażam sobie społeczny układ jakiegoś „liberalnego katolicyzmu”, w którym tamci w różowych sukienkach wykonują pewne czynności podobnie jak czynią to żołnierze-wartownicy, których w niektórych krajach przebiera się w spódniczki lub w futrzane czapki – ale nie mają oni ani realnej władzy, ani decydującego autorytetu. Być może w niektórych społecznościach tak jest. Że infantylami łatwo się rządzi, to jest oczywiste, dlatego technika władzy sprzyja rzeczom, które produkują infantyli.

Dla sprawiedliwości, czynienie (z ludzi) infantyli nie jest wyłącznością dominującej „u nas” religii. Coś bardzo podobnego, też chociaż inaczej infantylizującego, dzieje się teraz notorycznie (czyli na oczach nas-świadków) w Stanach Zjednoczonych, mam na myśli przypływ tamtejszego „intersekcjonizmu”, zjawiska klasyfikowanego jako lewicowe. Co ważne, bo widać, że podział na infantylizm kontra dezinfantylizm wcale nie pokrywa się z podziałem na lewicę i prawicę. Lewica, a raczej poszczególne lewicowe formacje, mają pod tym względem sumienia bardzo nieczyste.

Infantylizowanie kwitło pod rządami komunistów. Ci przez pierwsze lata rządzili głównie terrorem, ale po 1956 r. ważne stało się owo udziecinnianie. Przeciwko niemu protestowali trzej twórcy „Salonu Niezależnych” i film „Rejs” – że wyliczę świadectwa, które pierwsze przychodzą mi na myśl. To było jeszcze za Gomułki, bo „rewolucja” Gierka była między innymi skierowana przeciw za-gomułkowskiej głupocie, co wyraziło się próbą potraktowania „społeczeństwa” nie jak dzieci-owce, ale jako świadomych i odpowiedzialnych partnerów pod zawołaniem: „Pomożecie?”. Edward Gierek, mentalny Francuz, wzorował się na paternalizmie francuskim nie-kościelnym, wyraziście reprezentowanym przez Charlesa de Gaulle'a, który (dodajmy nawiasem) akurat burzliwie stracił władzę, kiedy Gierek ją uzyskiwał. Brak sukcesu Gierka pomińmy. Podobieństwo Polski pisowskiej do Polski gomułkowskiej zawiera się w paru punktach, i ten infantylizujący nacisk jest jednym z nich. (Sterowanie formalnymi konstytucyjnymi rządami z tylnego fotela i zewnętrzne lokajstwo są innymi punktami; wyliczenia wszystkich zostawię innym autorom.)

Wojna PiS'u z przyrodą wynika z paternalnej zasady podległości. Gdzie każdy każdemu hierarchicznie podlega, muszą z konieczności być ci najniżsi, którym nikt nie podlega, oni zaś podlegają wszystkim pozostałym. Otóż w tej odmianie paternalizmu zwierzęta i ogólniej przyroda zostały postawione w roli niewolników, istot nie mających żadnych praw ani ochrony (dlatego ówczesny minister „środowiska”, Jan Szyszko spowodował ustawę, dającą wszystkim Polakom prawo wycinania drzew na swojej działce bez niczyjej zgody), przeciwnie, będących miejscem, poletkiem, wyżywania sadystycznych zachcianek paternałów. W paternalizmie bowiem szaleje sadyzm, co w konieczny sposób wynika z opresji seksu, która tam się odbywa, i na ten sadyzm muszą być przewidziane legalne lub quasi-legalne ujścia. W Polsce tym sposobem jest myślistwo i to tłumaczy zarówno potęgę i nienaruszalność lobby myśliwych, jak i to, że myślistwo wcale nie jest ciekawostką ani marginesem – przeciwnie, jest podporą tego systemu porównywalną co do znaczenia i siły z instytucjami religijnymi.

Paternalna władza musi (z logicznej konieczności...) wykazywać się siłą. Tradycyjnie bywały nią zwycięstwa na wojnach. Przy ich braku i wojen samych, w rolę tę wchodzi sprawczość w przekształcaniu przyrody – stalinowskim przekształcaniu, aż chce się dopowiedzieć, bo jak pamiętamy z lekcji historii, w Rosji Stalina ten rodzaj socjo- lub raczej krato-technicznych praktyk kwitł najbardziej. Dlatego rządząca partia porywa się na kopanie Mierzei, na projekty puszczenia wielkiej żeglugi rzeką Wieprzem i zrobienia trans-euro-azjatyckiego „hubu” lotniczego pod Żyrardowem. Ekonomicznego absurdu tych zamiarów nawet nie tłumaczę.

Paternalizm sprowadza się do prostego źródła: „oto ja, ten-a-ten, ta-a-ta, imię-nazwisko, nie dam rady, nie poradzę sobie, nie wyrobię, przegram, padnę, inni mnie zjedzą”. Co zrobić? – Niech przyjdzie silny „pater” i zdejmie ze mnie ciężary w zamian... – Tak, ucieczka od wolności. Znane zjawisko. Paternalizm jest stężałym lękiem. Na tym bym skończył, gdyby nie jeden ważny punkt.

W tym plebiscycie, na którym spotkamy się za tydzień, to PiS jest stroną pozytywną. Ta partia paternałów polskich ma może nie tyle program, co swój sposób. Wszyscy inni definiują się jako ci, którzy są jej przeciwni. Stanowiska wszystkich innych są negatywne – istnieją jako kontra do tamtych. Paternałowie będą rządzić dopóty, dopóki nie powstanie, nie zostanie wymyślony i jasno wyartykułowany inny polityczny program, który do swojego określenia nie będzie potrzebować negatywnego odniesienia ani do obecnie rządzących, ani do innych paternalizmów.

◀ Taka ciekawostka: języki w UE rodzinami ◀ ► Czy jest rozwiązanie? ►


Komentarze

[foto]
1. infantylizm, wolnośćAdam Pietras • 2020-07-06

Już Gustaw Le Bon wskazywał, że ludzie jako ogół/masa są razczej infantylni... natomiast pewna doza paternalizmu jest niezbędna, żeby ich jakoś okiełznać. Republika udała się chyba tylko Amerykanom, tak jak parlamentaryzm udał się Anglikom (i jedno i drugie dawno temu). Nie licząc tych przypadków w cuda nie wierzę.
[foto]
2. Polityka gorąca lub chłodnaWojciech Jóźwiak • 2020-07-06

Jest jeszcze jedna różnica, którą w tekście pominąłem. Mianowicie PiS prowadzi politykę gorącą, która polega na nieustannej mobilizacji i agitacji, głównie pod hasłem "coś-ktoś nam zagraża!" Politykę nieustannego "stanu wyjątkowego".
Główni ich "kontriusze" czyli PO proponowali przeciwnie politykę chłodną, w stylu: "wy tam zajmujcie się swoimi sprawami, a my już tak załatwimy, żeby wszystkim było dobrze". Ten chłód jednak zamykał im oczy na sprawy naprawdę pilne, więc przegrali z gorącymi.
[foto]
3. PiS, PO jako "wojna religijna" (+)Adam Pietras • 2020-07-07

Dodałbym, że trudno retorykę PO (wspomniany Lis bądź Olejnik itd.) nazwać chłodną. Z dostatecznie abstrakcyjnego punktu widzenia można by uznać "spór" za coś w rodzaju wojny religijnej, z racji tego, iż każda strona ma w niej swoją świętość. Z tym tylko, że tylko prawa strona jest tego świadoma i posiada wobec tej ostatniej ukształtowany stosunek. Możliwe, że swojego czasu adekwatny stosunek żywił np. Proudhon albo Bakunin (bo już nie Marks) w stosunku do proletariatu, Tołstoj etc. Lewica, w którą m.inn celuje PO, a przynajmniej ta dzisiejsza, świętości upatruje raczej w niewiele wnoszącym do życia ekscesie (jednorazowym albo ponawianym doświadczeniu). Liberalizm zaś od zawsze ma do świętości stosunek czysto intelektualny, albo w jakiś sposób sentymentalny. Jest w tym co piszę założenie, iż istnieje niemal obiektywna sfera sakralna, której człowiek psychologicznie i społecznie potrzebuje (choćby w kategorii poczucia sensu życia - vide fala depresji etc. - tudzież dla pełnego rozwoju osobowości). Czy jest to tylko w naszych umysłach, nie rozsądzam.
[foto]
4. Nie ma symetrii PO - PiSWojciech Jóźwiak • 2020-07-07

To, że ktoś mówi emocjonalnie, to nie znaczy, że polityka tego stronnictwa jest "gorąca". nie o tym pisałem. Użylem tamtej metafory "gorączki" na ruchy polityczne bądź style "polit-techniki", które używają masowej mobilizacji jako narzędzia. Mistrzem była tu partia Hitlera, wczesniej Mussoliniego,  podobnie działali komuniści w Rosji i ich niedoskonali "franczyzariusze" w Polsce. Ekscytowanie, polityka rozhuśtanych tłumnych emocji, które do tego mogą, a nawet powinny, być udawane. Na tym tle PO, partia już zresztą prawie nieżywa, prezentuje się jak grupa naprawdę chłodnych i zdystansowanych gabinetowych wycofańców.
[foto]
5. Gorączka, stosunek do władzy, niuanseAdam Pietras • 2020-07-07

Przy czym, osobiście odnoszę takie wrażenie, w te emocje u nas w kraju wierzą głównie nasi poczciwi emeryci. A jeśli nawet jest inaczej, to po wyborach opadną. Przeciętny Polak, przynajmniej tu gdzie żyję, nie ma szczególnie uwielbieńczego stosunku do władzy, a i jego poczucie więzi narodowej zdaje się bardzo... sarmackie ;) (mam na myśli coś w stylu złotej polskiej wolności + etyka pracy w stylu Maxa Webera). Natomiast wspominany gdzieś tutaj alt-right to póki co raczej głębokie podziemie i, zdaje się, niemal naturalna (w sensie "tao) reakcja na ruchy maoistyczne.
[foto]
6. PO, PiS i analiza transakcyjnaArkadiusz • 2020-07-07

Według psychologicznej analizy transakcyjnej ludzkie JA dzieli się na 3 formy: Dziecko, Rodzic, Dorosły. W konkretnych relacjach międzyludzkich jedna z tych form JA przejmuje kontrolę i powstają relacje, trwałe lub chwilowe typu: Rodzic - Dziecko, Dorosły - Dorosły itd. Tym pierwszym schematem relacji (moim zdaniem) ciągle posługuje się PiS (i mu podobni na całym świecie), występujący tu jako autorytarny Rodzic, który notorycznie straszy i sprowadza do roli Dziecka swój elektorat, a potem obiecuje, że z nim u władzy to Dziecko będzie bezpieczne. Platforma Obywatelska i jej wcześniejsi protoplaści preferowali relację Dorosły - Dorosły. Stąd mniejsza emocjonalność. Przedstawiali i realizowali swoje programy licząc, że wyborcy są na ich poziomie i wszystko rozumieją, stąd też polityka wyjaśniania działań była słaba. Stąd też olano całkowicie edukację społeczną. Bo lud "powinien wiedzieć", że przecież demokracja liberalna jest najlepszym ustrojem społecznym a bogactwo rodzi się z ciężkiej pracy.
A że czasy mamy niespokojne, nieprzewidywalne, z katastrofami na horyzoncie, to też my jako wyborcy sami wpadamy w nasze Dziecko czekając na Rodziców, którzy zapewnią bezpieczeństwo. Oczywiście nie zrobią tego, ale tak pięknie udają Rodzica.
Ciekawe jaką formę relacji wchodzi Lewica.
[foto]
7. gorączka, podświadomość, świadomość historycznaAdam Pietras • 2020-07-07

W poprzedniej wiadomości zapomniałem dopisać, że w mediach liberalno-lewicowych widać nie mniejszą gorączkę w tym samym stylu, o którym mówi przedmówca, tylko używa się innych "czarodziejskich słów". Odniosę się natomiast do postu powyżej. Osobiście psychoanalizę uważam za przydatną do pewnego momentu, ale jednocześnie spłaszczającą dość wielopłaszczyznową rzeczywistość. Choćby to, że psychoanaliza nie bierze pod uwagę uwarunkowań historycznych i przynależących do sfery świadomości, traktując człowieka po części jak automat. Ma to swoje wady i zalety, bo człowiek istotnie jest do pewnego stopnia automatem, ale przecież nie tylko automatem. Natomiast co do strategii lewicy, to gra ona na poczuciu wyobcowania, krzywdy, w sumie intencjonalnie wzniosłej idei sprawiedliwości i równości szans etc. Poza tym współczesny problem ma korzenie - w krótkiej dacie - sięgające choćby francuskiego maja ’68 (radykalna empancypacja), a sięgając w naszą historię to jeszcze od XVII-XVIII wieku, w sporze pomiędzy insurekcją, konserwatystami, a "pacyfistami". A więc problem leży "nie tylko" w podświadomości.
[foto]
8. Zdaję sobie sprawęArkadiusz • 2020-07-07

Zdaję sobie sprawę, że to uogólnienie. Są teorie, że nasze JA składa się z wielu pod-osobowości, które możemy w każdej chwili aktywować i wykorzystać dla swoich celów. Ale relacja Rodzic-Dziecko aż bije po oczach w polityce PiS. Nie tylko straszenie Złymi, ale także dawanie prezentów (polityka klientelistyczna: 500+, 300+, rozdawanie wozów strażackich, 13-tki, 14-tki, kartonowe bony na miliony dla gmin), tworzenie silnych zakazów moralnych czy pozwolenie ludowi na wyżycie się i zabawę np. przez wycinkę drzew czy popularyzowanie disco-polo. A dobranocka obecnie zaczyna się w TVP o godzinie 19:30. Lud pisowski każdego dnia ogląda tę samą baśń. Dlatego kocha i wierzy w Tatusia. Stąd myślę, że nie ma w chwili obecnej energii zmiany, Lud jak większość dzieci żyje w magicznym świecie. Na teraz nie potrafię sobie wyobrazić powrotu do relacji Dorosłych na linii władza-społeczeństwo. Nawet kryzys może tego nie zmienić, dzieci kochają rodzica nawet jak mu coś nie wyjdzie. Język Dorosłych był niszczony od wielu lat. Ktoś wie, jak się nazywa obecny minister finansów? Zniszczono wszelkie autorytety, wszystko stało się opinią jedną z wielu, każdą ekspertyzę można obecnie wyśmiać albo przedstawić kontr-ekspertyzę.
[foto]
9. Nie wszędzie, Arkadiuszu!Wojciech Jóźwiak • 2020-07-07

Jednak w około połowie terytorium Polski wyborcy tej szopki nie chcą! Mam szczęście-zaszczyt mieszkać w gminie, w której większość w I-szej turze była przeciw Dudzie. W tym jest nadzieja, że przeciwnicy PiS zaczną się organizować na zasadzie terytorialnej. Ale najpierw socjologowie, czy ogólniej intelektualiści, powinni rozpoznać, co to jest, co to jest za proces historyczny, i jak mu zaradzić. Gdzie jest ta zatyczka, którą gdy się wyjmie, to cały ten PiS rozsypie się jak babka z piasku.
[foto]
10. intelektualiści a sarmaci i kosmpoliciAdam Pietras • 2020-07-08

Jeśli chodzi o rolę intelektualistów, socjologów, to zdaje się, że trafnie ujmuje to Sloterdijk pisząc o bańkach informacyjnych (znam pobieżnie jego teorie). Przy czym te bańki nie dotyczą tylko i wyłącznie wiadomości (ani fake-newsów, postprawdy etc.), ale całej, powiedzmy, "formy życia". Jest to więc informacja w jakimś quasi-cybernetycznym sensie, temat raczej dla kulturoznawcy albo semiologa niż socjologa, a i tak zależeć to będzie od warsztatu, czy przyjmie np. postkolonializm, teorię krytyczną, czy będzie wariatem sięgającym po hermeneutykę i fenomenologię (jakby co wszystko jest na wiki). Jeśli wziąć w nawias politykę pojętą jako osiąganie wymiernych celów, to wciąż pozostaje coś w stylu konfliktu dwóch odrębnych rzeczywistości, powiedzmy, dwóch odrębnych sposobów myślenia, albo wręcz całych kultur - vide Sarmaci i Kosmopolici, "dwa narody" zamieszkujące jedno terytorium i cała historia ich wzajemnych tarć owocujących narastającą wrogością, kolejny temat rzeka. Może podciąganie wszystkiego pod ten schemat to przesada, ale daje pewne wyobrażenie. (Jest jeszcze książka na którą poluję - Walter Lippman - Opinia publiczna). Zaś wracając do intelektualistów, rzadko spotyka się, mam wrażenie, rzetelne (bo dla naukowca rzetelność łączy się z obiektywizmem) opracowania tej tematyki. Przepraszam za ew. offtop od konkretu do abstrakcji, ale nieco nuży mnie "bieżączka". A w formie humorystycznej, któryś z wierszy Tao Te King mówi: "mędrzec będzie znać troski swej prowincji" ;)
[foto]
11. Nie zgadzam się...Mirosław Czylek • 2020-07-08

Nie zgadzam się w tezie dotyczącej analizy transakcyjnej, że PO wchodzi w rolę Dorosłego. Na Dorosłego, takiego arcy przejaskrawionego dorosłego (jesteś dorosły, radź sobie sam, nie bądź maminsynkiem, zausz firmę, zmień pracę, nie daj się okradać, wolność nade wszystko), to ja przepraszam bardzo, gra... Korwin, twardszy elektorat neoliberałów i wszyscy, którzy czerpią garściami z Mitologii Sukcesu i American Dream.
PO gra rolę rodzica nastolatka miejskiego, otwartego, kosmopolitycznego, PiS gra rolę rodzica nastolatka wiejskiego, wiedzącego "więcej o życiu", z chłodnego chowu.
 
Lewica to ... dziecko wg większości polskich prawicowych wyborców, pewnie centrowi (na tle Europy to konserwatyzm). Wiele osób wyraża pogardę lub zarzut infantylności wobec osób, które cierpią za zwierzęta, los LGBTQ, itd. Tak zupelnie przy okazji: https://kobieta.onet.pl/szymon-holownia-o-zwierzetach-wywiad/n2c5d2z . Figura Hołowni (i Biedronia) to dziecko. Z inwentarzem pozytywu i negatywu.
Na zakończenie: wydaje mi się, że tylko dojrzałe i bogatsze społeczeństwa stać na "dorosłych" polityków. Dla niedojrzałego społeczeństwa rodzic będzie wyznacznikiem. Dorosły (czytaj: bolesne i brutalne reformy) urodzi traumę, jak u wielu na przełomie PRL/III RP. 

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)