15 stycznia 2015
Małgorzata Ziółkowska
Serial: Nieustający proces
Damsko-męski kogel-mogel z marzeniami i schematami w tle
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Cztery mądre małpki. Co jest tak naprawdę w moim horoskopie ◀ ► Komu potrzebny jest krzyż? ►
Kilka razy śniło mi się, że siedzę w domu u państwa Wałęsów. Myślałam i pytałam sama siebie: "O co też może chodzić?" Aż w końcu przydarzyła się wizyta za sprawą audiobooka wgranego w telefon komórkowy. Odsłuchałam książkę pani Danuty i przerażenie mnie ogarnęło.
Tu nie chodzi o jedną rodzinę, lecz o sposób myślenia w wielu polskich domach. Kobiecie spełniały się marzenia. Zdobyła męża, jakiego chciała. Żyła tak, jak chciała, jako katolicka małżonka rodząca dzieci wedle zasady ” co rok prorok”. Jak sama przyznaje - jej małżeństwo trwało tak naprawdę jedenaście lat. Czyli wyobraźnia, gdy wchodziła w związek, nie sięgała tak daleko, by zamarzyć o tym, co będzie później. Narzeka, ale nie rozwija się. Nie angażuje się w pomoc innym kobietom, które mają przecież często znacznie gorzej. Krytykuje męża, który tylko klepie na komputerze, a ona w tym samym czasie przynajmniej marchewkę posadzi. Tylko czy z tego ogrodnictwa przeżyje i utrzyma dom? Mówi, że małżonek traktuje ją jak własność. Pewnie ma rację, choć sama oddała się na własność. To jest, tak zwany stary model związku, który - mam nadzieję - odejdzie wkrótce do lamusa. To tradycja, w której kobiety się szarpią, bo nie uznaje się ich za partnera. A one się na to godzą, bo nie wiedzą, że można, a nawet trzeba inaczej. W rezultacie mężczyźni też się męczą. Wszyscy usadawiają się wygodnie, bo nie mają ochoty obalać mitów rodzinnych. Pani Danuta się odważyła mówić. Sądzę, że do dopełnienia historii potrzebne by było zeznanie małżonka. Tego się jednak raczej nie doczekamy.
Wszystko, co się działo wokół, jak sama mówi, spływało po niej jak przysłowiowa „woda po kaczce”. Na pewno ciężko jest urodzić i wychować ośmioro dzieci. Kobieta może być przemęczona. Spełniły się jednak marzenia autorki. Poszła odwiecznym schematem, a dziś twierdzi w wywiadzie dla „Gali”, że marzy o idealnej miłości. Idealnej, czyli jakiej? No i potańczyłaby sobie.
Co do Tańca - to nie ma problemu. Może zapisać się na jakiś kurs (ja tak robię i wiele innych kobiet) lub zatrudnić trenera, co praktykują bogatsze osoby. Co do marzenia o idealnej miłości, to jest to sprawa o tyle niebezpieczna, że kobieta ma dzieci, którym niekoniecznie układa się w życiu. Po tylu latach dorosła osoba, jakby się wydawało, powinna wiedzieć, że ideały, jeśli w ogóle istnieją, są wynikiem ciężkiej pracy.
Kiedyś koleżanka na warsztatach stwierdziła: - Moja mama poszła na terapię i ja już nie musiałam. Sprawy w moim życiu zaczęły się same układać.
No właśnie, gdyby nasze mamy zostały obudzone ze schematów i idealistycznego patrzenia na świat, to może nam by się lepiej żyło...
Mnie jakoś leży szczególnie na sercu sprawa związków. Moja obserwacja pokazuje, że wyjątkowo niezdrowe jest, tak zwane zaklepanie sobie męża lub żony bez konieczności dalszego starania. Ludzie po podpisaniu aktu ślubu często czują się w związkach, jak meble wstawione do domu. Uważam małżeństwo (i to nierozerwalne) za bardzo dobrą rzecz. Daje poczucie wsparcia. Jednak tylko takie, w którym dwie strony starają się i budują związek.
Mam nadzieję, że odejdzie do lamusa również stary sposób łączenia się ludzi w pary, na zasadzie łapania partnera, a potem obwiniania go za wszystko.
Kobiety bezwzględne świetnie z tematem dają sobie radę. Jedna z koleżanek, na pierwszym spotkaniu, chwaliła się samotnym dziewczynom sposobem zdobycia męża. Uznałabym, że tak rozpoczęli związek i już. Niestety, kobieta po kilku latach zmieniła front i zaczęła narzekać, że z psychopatą mieszka. Małżonek może i smętny trochę bywa, ale dobry człowiek i sympatyczny. Powiedziałabym, że przy odrobinie wspólnej pracy byłaby to dopasowana para.
Kobieta wpadła w taką zaciekłość, że koniecznie chciała, by ktoś męża sobie wziął. Wielokrotnie oferowała go mnie. Ja absolutnie takimi komplikacjami życiowymi nie byłam zainteresowana. Jednak znalazła się osoba chętna. Małżonka zorientowawszy się, iż jej marzenia się spełniły - dawaj, zaczęła informować świat o niegodziwości rywalki. Najgorsze, że do mnie wydzwaniała ciągle wrzeszcząc, że sobie nie pozwoli. Nie wiem dlaczego do mnie? Przecież ja nie byłam stroną zainteresowaną. Może nie tylko do mnie dzwoniła?
Kiedyś przyszła ze swoją przyjaciółką wysłuchać opowieści z podróży. Zamiast jednak posłuchać o tym, co w świecie, zaczęła wydzwaniać do męża, drąc się na całe gardło. Chyba z siedem razy dzwoniła. Na koniec spokojnie odłożyła słuchawkę i poinformowała mnie, że właśnie seperację sobie załatwia.
No, niech sobie załatwia, ale dlaczego robi to w moim domu, a nawet w domu mojego ojca, który mieszka piętro niżej. Byłam zszokowana. Uświadomiłam sobie, że pani robi cyrk ze swoich spraw i chce zostać gwiazdą salonów dzięki konfliktom z mężem.
Najpierw usiłowałam coś logicznie tłumaczyć. Zorientowałam się jednak, że jest to wieloletnia manipulacja kobiety, która dobrze zna się na grze damsko-męskiej.
Do terapeuty iść nie chciała. Twierdziła, że się rozwija, ale nie wiem w jakim kierunku, bo ciągle opowiadała głupoty o swoim związku, z którego absolutnie zrezygnować nie chciała; zasłaniała się ślubem kościelnym i dziećmi. A tak w ogóle - to twierdziła, że potomstwo nic nie widzi. Zaproponowałam ustawienie systemowe, ale pani uciekła. Mówiła, że ma wszystko poustawiane, tylko ona, ta rywalka, jej przeszkadza.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że mężczyźni, tak naprawdę, wybierają sobie takie kobiety i bardzo je kochają. No, chyba chodzi tu o umiejętności seksualne i dodatkowo panowie lubią być manipulowani. Czyli lubią zołzy, a potem się skarżą.
Także po tym, czego się naoglądałam przez ostatnie cztery lata, jakoś nie żal mi matek Polek, które ugruntowały swoją pozycję, łapiąc męża, rodząc mu dzieci i jadąc na tym koniku przez resztę życia. Takie kobiety - forsując bezwzględnie swoje - zachowują się tak, jakby były w centrum uwagi wszechświata. Wielokrotnie takie niewiasty usiłowały pokazać mi swoją wyższość.
Jedna z koleżanek, gdy wyszła za mąż, oświadczyła: - Teraz ja będę sobie wybierać znajomych. Aha, czyli awansowała społecznie.
Mężczyznom wygodnie jest uwierzyć, że takie są wszystkie kobiety. W związku z tym nie trzeba zabiegać. Już to, że są do wzięcia, to zaszczyt.
Mam jeszcze w pobliżu matkę Polkę, która zachowuje się, jakby wszyscy krewni musieli opłacać kaprysy kobiety, bo jej małżonek ją popsuł, a taka była doskonała. Cała rodzina powinna jej być wdzięczna za przedłużenie rodu.
Inna twierdziła przez siedem lat, że nie chce męża i we wszystkim robiła mu na złość. Gdy ją w końcu zdradził - rozchorowała się.
Bardzo dowcipne! Ja to postrzegam jako metodę na życie tych pań lub zwyczajną nieświadomość. Mają pozycję społeczną, nie są samotne no i wszystko jest winą męża.
Nie, nie, panowie absolutnie nie są złoci, ale niech pary te cyrki odstawiają na własny rachunek albo poproszą o pomoc specjalistów.
Można by powiedzieć, że jestem zazdrosna, bo one mają dzieci i rodzinę, a ja nie. Zarzuciła mi to pewna znajoma czytelniczka.
No cóż, trudno mieć rodzinę, stosując szklankę wody zamiast… Bo jak się obserwuje tę obłąkańczą gonitwę partnerów i potłuczone chorymi problemami rodziców dzieci, to odechciewa się relacji i związków, a nawet seksu. Ja już całkowicie zobojętniałam, słuchając zaczepek i podpuch. Od 2001, krótko przed atakiem na Word Trace Center, z mężczyznami rozmawiam prawie tylko przez Internet. Pamiętnego roku pewien młodzieniec usiłował wykorzystać chwilę mojej niedyspozycji. Wcześniej długo nawijał o swojej dziewczynie i babci. Z mojej perspektywy miał jakiś uraz do matki, która go porzuciła.
Odbieram to, co się dzieje, jako paranoję, która może jedynie narastać, jeżeli ludzie nie zaczną się rozwijać i zastanawiać nad swoją chucią, rozrodczością i relacjami. Jeśli nastąpi jakiś przełom i porzucimy wiekowe poplątania swoich rodziców - to może wszyscy będziemy zdrowsi. Jak na razie - marnie to widzę. No, chyba że jakaś bomba gdzieś walnie!
Romantyczna miłość w starym stylu. Jak byłoby naprawdę w życiu?
◀ Cztery mądre małpki. Co jest tak naprawdę w moim horoskopie ◀ ► Komu potrzebny jest krzyż? ►
Komentarze
Ci w parach absolutnie nie chcą wspierać samotnych osób i nie dają im empatii. Rodziny w starym stylu w dużym stopniu są egocentryczne. Przepraszam, ale pani wychodząc za mąż i rodząc dzieci przeszła na drugą stronę barykady. Takie seriale ludzie mają w domach i dlatego wrażliwcy boją się związków. A teraz niech się pani zajmie ratowaniem par mając doświadczenie.Coś takiego jak empatia idzie w 2 strony. Po wielu latach zrażania mnie do związków mam już dość! No właśnie, nie zauważyłam dotąd pani empatii w stosunku do mnie.Wojtku, takie cukierkowe życie pokazuje się nam! A jaka jest prawda?
Zgadzam się z przedmówcą - czytając powyższy tekst autorki (i nie tylko ten) odnosi się niestety wrażenie braku redakcji. Czasami z trudem można zrozumieć sens konkretnego zdania...
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.