31 maja 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Astro-obserwator
Demokracja zodiakalna (tekst z r. 2009)
◀ Jowisz gasiciel ◀ ► Czytanie Mirosława Czylka „Astrologia w obliczu kryzysu” ►
Jak ulepszyć demokrację? Niech urodzeni ze Słońcem w Baranie wybierają posłów spomiędzy siebie, urodzeni w Byku – swoich posłów Byków i tak dalej.
(Astro-satyra na demokrację. Napisana w 2009 r. do "Gwiazdy Mówią".)
Demokracja jest ustrojem znakomitym – ale jak wiadomo, nie wolnym od wad. Jak ją ulepszyć? Bardzo prosto! Niech będzie konstytucyjne prawo, że urodzeni ze Słońcem w Baranie wybierają posłów spomiędzy siebie, urodzeni w Byku – swoich posłów Byków i tak dalej. Technicznie byłoby to proste, bo każdy ma w dowodzie, kiedy się urodził. W sejmie zasiadałyby partie poszczególnych znaków zodiaku.
Partia Baranów pełna by była hałaśliwych indywidualistów, przy tym targana wewnętrznymi walkami, a żeby coś razem zrobić, jej liderzy musieliby wykreować wspólnego wroga. Co jakiś czas Barany w Sejmie zaskakiwałyby wszystkich projektami ustaw całkiem „od bani”, zgłaszanych „ni z gruszki ni z pietruszki”. Ale w sytuacjach nadzwyczajnych, jakichś klęsk, kryzysów i konieczności mobilizacji, partia Baranów byłaby pierwsza na stanowisku.
Partia Byków dysponowałby największymi pieniędzmi, jej liderzy byliby biegli w organizowaniu zbiórek na swoje cele i w załatwianiu korzystnych darowizn. Posłowie Byki dbaliby o dobrobyt – jednak nieustannym problemem dla nich byłoby, czy wzbogacać raczej siebie samych, czyli rząd i skarb państwa – czy może jednak obywateli?
Obrady Partii Bliźniąt i wystąpienia ich posłów niewątpliwie najchętniej byłyby śledzone w telewizji – gdyż perliłyby się dowcipem, a mówcy prześcigaliby się w krasomówczych popisach. Posłowie Bliźnięta namiętnie jeździliby służbowo za granicę, w im bardziej egzotyczne miejsca, tym chętniej, ale przynajmniej nie przynosiliby wstydu Ojczyźnie, bo znaliby wszystkie potrzebne języki. Mądry premier Bliźniętom oddałby w zarząd telewizję i inne „służby rozrywkowe”, np. ministerstwo sportu.
Posłowie reprezentujący obywateli spod znaku Raka uaktywnialiby się z okazji czczenia rocznic i patriotycznych obchodów. Jak o źrenicę oka dbaliby o historię, o narodową pamięć, jak też o dzieci, macierzyństwo, rodzinę i związane z tym wartości. Klub poselski Raków zbierałby się rzadko, bo jego członkowie z większym zapałem udzielaliby się w rodzinnych wioskach, dzielnicach i parafiach.
Partia Lwów scedowałaby (czyli zepchnęła) całą swoją działalność na swego wodza, który reprezentowałby ją godnie – ale od swoich członków nie mógłby za dużo wymagać pod groźbą buntu. Dlatego partia Lwów robiłaby niewiele. Co jakiś czas Lwy wygłaszałyby na Wiejskiej płomienne przemówienia, ale w praktyce byłyby zwolennikami państwa-minimum, czyli takiego, w którym każdy dba o siebie, a Lwom, także tym u władzy, daje święty spokój.
Inaczej posłowie Panien, którzy byliby wiecznie zapracowani, zabiegani, z wypełnionymi kalendarzami, nie rozstający się z laptopami i połączeni gorącą linią z bazami danych. Nie ma się czemu dziwić: to właśnie Panny poprawiałyby całą państwowotwórczą robotę po innych znakach. W sejmie Panny przemawiałyby rzadko i zwięźle, bo szkoda by im było na to czasu.
Wagi wyżywałyby się w budowaniu koalicji i prowadzeniu rozległej polityki. W rządzie byłyby reprezentowane nieproporcjonalnie licznie. W ich ręce wpadłaby cała dyplomacja, sprawy zagraniczne, ambasady... Niewykluczone, że nieformalnie ale faktycznie, to właśnie Wagi rządziłyby krajem, chociaż udawałyby najszczerszych demokratów, w każdej chwili gotowych przejść do opozycji.
Partia Skorpionów budziłaby największe emocje w narodzie. To z jej ław w sejmie nawoływanoby do czujności, do wykrywania tajnych agentów i piętnowania wrogów państwa i wolności. Zarazem co jakiś czas same Skorpiony we własnych szeregach demaskowałyby jakieś „czarne owce”. Tradycyjnie Skorpiony obsadzałyby ministerstwo policji, tzn. spraw wewnętrznych, ale trwałby spór, czy w tej roli nie lepsze jednak Koziorożce. Z daleka można by było poznać, gdzie na sali siedzą posłowie-Skorpiony, bo większość z nich nosiłaby ciemne okulary.
Wśród Strzelców byłby największy odsetek fachowców-prawników, a w razie potrzeby skupialiby się wokół lidera jak zdyscyplinowany odział wojska. Jednak nie byłoby obawy, że przechwycą całą władzą, ponieważ wciąż narażaliby się innym zodiakalnym partiom swoim radykalizmem i maksymalizmem, oraz naginaniem życia do swoich ustaw.
Partia Koziorożców jak nikt by dbała, żeby był porządek, prawo przestrzegane, pieniądz miał pokrycie, a państwowe długi spłacane były w terminie. Niestety, jej posłowie przemawialiby przy pustawej sali, nudząc telewidzów.
Partię Wodników trudno by było zorganizować, bo to tak, jak zebrać w stado – koty. Za to błyskotliwych osobowości i zajmujących oryginałów byłoby tu więcej niż wśród Baranów i Bliźniąt. Przeważnie mało aktywni, jednak od czasu do czasu posłowie Wodników braliby na warsztat jakąś niezwykłą i wyprzedzająca swój czas ustawę – i wbrew wszystkim doprowadzali do jej uchwalenia.
Posłowie Ryb wyróżnialiby się swoją różnorodnością. Byliby tu zasłużeni starcy-weterani jakichś historycznych ruchów, ale i nawiedzona młodzież, i piękne kobiety wybrane dlatego, że ich plakaty myliły się wyborcom z reklamami bielizny. Jednolitych poglądów by nie było – ale za to ile serca dla wspólnej sprawy.
Szkoda, że nie mamy takiego ustroju państwowego... Ale wszystko przed nami!
◀ Jowisz gasiciel ◀ ► Czytanie Mirosława Czylka „Astrologia w obliczu kryzysu” ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.