10 października 2012
Ela Bazgier
Diabłom dziękujemy
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
Kilka dni temu w moim domu, za sprawą mojego partnera WJ, pojawiło się pismo „Egzorcysta”. Wydany na dobrym papierze kolorowy magazyn ma w swojej radzie programowej utytułowanych księży prałatów i doktorów habilitowanych, profesorów nadzwyczajnych i jednego redaktora świeckiego. Magazyn (jego 2 numer) najwyraźniej adresowany jest do katolików, którzy chadzają do wróżek, zamiast czekać, aż Bóg sam objawi im przyszłość, jeśli uzna, że powinni ja znać. Tym samym dają się nabierać sprytnym psychologom (w wersji soft) lub jasnowidzom- mediom dla złego ducha (w wersji hard). Spośród moich kolegów po fachu księża wyróżniają bowiem dwa typy: albo są to dobrzy obserwatorzy, sprytni psychologowie i jednocześnie naciągacze, którzy od razu wiedzą, co dana osoba chce usłyszeć, czego potrzebuje, jakim jest typem psychologicznym - i te treści jej mówią. Albo nie muszą obserwować klienta, bo są obdarzeni tajemnymi zdolnościami jasnowidzenia i faktycznie widzą i wiedzą różne rzeczy niedostępne normalsom. Obdarzeni są nimi rzecz jasna przez ciemne, diabelskie siły na mocy jakiegoś paktu, jaki z nimi zawarli.
Nie będę rozwodzić się nad zawartością tego miesięcznika, ale jestem w wielkim pomieszaniu. Zawsze mi się wydawało, że tak wysokie tytuły naukowe, jakie noszą duchowni z rady programowej magazynu, zobowiązują do pewnej dyscypliny umysłowej, racjonalizmu, ostrożności w wyrażaniu swoich opinii. Nie wiem zatem, jak traktować te opowieści o opętaniu, zepchnięciu w piekielne otchłanie, tragicznych konsekwencjach nawiązywania kontaktów z duszami zmarłych: jako dowcip? Metaforę? Publicystyczny happening? Kpiny z inteligencji czytelników?
Nie podejrzewałam ojców Kościoła o takie wyrafinowanie! Pewne rzeczy w ogóle nie przyszłyby mi do głowy. Faktycznie, od wielu lat zajmuję się astrologią, ale na pewno nie jestem jasnowidzem. Patrzę w kosmogram, ale na klienta, gdy już przyjdzie, oczywiście też. Jakby to wyglądało, gdybym w ogóle nie spojrzała na kogoś, kto przychodzi do mnie na horoskop? Staram się zachować czysty umysł, niczym się nie sugerować, być może nie całkiem mi to wychodzi. Czasem robię kosmogram na odległość, wtedy nie widzę, nie patrzę na człowieka. Widzę tylko układ planet i na tym też według mnie polega siła astrologii, że tyle da się powiedzieć o człowieku znając tylko jego datę urodzenia.
Po przeczytania tekstów w tym magazynie zaczęłam się jednak obawiać. W pewnym sensie spełnił więc on swoją rolę. Poczułam, że kontakty z niektórymi osobami mogą być dla mnie niebezpieczne. Do tej pory zawsze skupiałam się na tym, żebym to ja nie zaszkodziła tym, którzy zwracają się do mnie po radę. Jak powiedzieć trudne, nieprzyjemne rzeczy, jeśli takie widzę? Jak ostrzec, a nie podciąć skrzydeł i nie zniechęcić? Co zrobić, jeśli ktoś ma wielkie ambicje i szumne plany, a z kosmogramu widać zniżkę formy na najbliższe lata? Jak może zabrzmieć to, co powiem, jak zostanie odebrane? Wiem, że słowa usłyszane w takiej niecodziennej sytuacji, jak wizyta u astrologa, mocno zapadają, więc trzeba dobrze je ważyć. Przygotowując kosmogram staram się mieć umysł oczyszczony medytacją, aby zachować obiektywizm, nie projektować na klienta własnych wyobrażeń, lęków czy życzeń. Wiem, że wino trochę mnie przymula, więc nie piję go w przeddzień konsultacji. Zawsze też mówię o ograniczeniach astrologii: mogę przewidywać tendencje, rzadko konkretne wydarzenia. Wiem, że wiele razy analiza horoskopu okazała się pomocna w rozwoju, zainspirowała do zmian, umocniła kogoś w podjętych decyzjach lub kazała się jeszcze zastanowić.
Teraz jednak zaczęłam się obawiać o swoją skórę. Z tego, co przeczytałam, wynika bowiem, że podczas wizyty u mnie może w klienta wstąpić jakiś zły duch, diabeł. Tzn. że rozmowa ze mną, pobyt w moim domu otwiera mu dostęp i do tej osoby, ale też do całej jego rodziny. Nie wiem, jak mogłoby to się stać. Zaczęłam sobie wyobrażać, że taki duch poluje na duszę, łazi za nią i w odpowiednim momencie wskakuje. No to wolałabym, aby mój dom nie odwiedzali tacy nieproszeni goście. Staram się dbać o dobra aurę: sprzątam, palę kadzidła, wynoszę śmieci. A tu nagle razem z klientem przychodzi diabeł i siada na mojej sofie, łypie kaprawym oczkiem na mojego Buddę, może krzywi się widząc anioła na obrazku. A co, jeśli zamiast w klienta wskoczy we mnie??? Albo w moje psy??? Moja stara suka Bystra i tak jest dość niezrównoważona. Nie wyobrażam sobie, co by się mogło stać, gdyby jeszcze nawiedziło ją złe.
Dlatego chciałabym prosić wszystkich moich potencjalnych klientów: jeśli podejrzewacie, że wasza dusza może być atrakcyjna dla szatana albo innych złych duchów, nie przychodźcie do mnie! Zachowajcie BHP. Tak jak nie chodzi się po ludziach z katarem i kaszlem albo w brudnych ciuchach, tak nie przyprowadzajcie ze sobą żadnych diabłów. Także wojenne zasady konspiracji (a jak rozumiem tu właśnie taka wojna o dusze się toczy) każą zachować ostrożność, jeśli ma się za sobą ogon. Jeśli przypuszczasz, że może iść za tobą tajniak, to zmieniasz plany, nie idziesz tam, gdzie miałeś iść, żeby nie ujawnić skrytki. Jeśli więc te nauki ojców kościoła coś dla was znaczą, jeśli macie może poczucie winy, czujecie się choć trochę nie w porządku z powodu wizyty u astrologa, jeśli boicie się tego, co możecie usłyszeć, a zwłaszcza, jeśli macie zamiar się z tej wizyty wyspowiadać, proszę, nie przychodźcie! Możecie bowiem przyprowadzić ze sobą gościa, którego naprawdę sobie nie życzę. Nawet za cenę pozyskania nadzwyczajnych zdolności jasnowidzenia!
Do tej pory nigdy nie dyskutowałam z naukami księży. Nie chcę zasilać grona zacietrzewionych antyklerykałów. Z wiarą katolicką mam związane cenne, wzruszające przeżycia, wspomnienia, których nie chciałabym niszczyć. Spośród księży spotkałam zarówno wspaniałych ludzi, jak i bardzo takich sobie – jak to normalnie w populacji. Ale skoro już raz poruszyłam ten temat, wyrzucę z siebie jeszcze coś, co od dawna leży mi na wątrobie. Chodzi mi o dyskusję na temat in vitro i atmosferę, jaką kościół wokół sztucznego zapłodnienia roztacza. Słysząc te rozważania czuję się zawstydzona i zażenowana. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy dociekać, gdzie ktoś został poczęty! Czy w windzie, czy w łóżku, czy na dywanie, czy na fotelu ginekologicznym. Dziwi mnie nadmierne zainteresowanie kościoła tym tematem, uważam je za niezdrowe, demaskujące tłumione popędy.
Podobnie nie rozumiem wydawania za ciężką kasę kiepskiego pisma skierowanego przeciwko wróżom, astrologom, bioterapeutom, ale i tym, którzy myślą w sposób nieskrępowany, odkrywają świat na własną rękę czy wreszcie sami szukają drogi do Boga, sami z nim rozmawiają.
Wiem, że to zabrzmi naiwnie, ale czy nie lepiej za te pieniądze zrobić coś dobrego i pożytecznego?
Elżbieta Bazgier
Komentarze
Rozsądek nie ma z tym wszystkim nic wspólnego, nie ma nic do rozumienia:
Kan. 214 – Wiernym przysługuje prawo sprawowania kultu Bożego, zgodnie z przepisami własnego obrządku, zatwierdzonego przez prawowitych pasterzy Kościoła, jak również podążania własną drogą życia duchowego, zgodną jednak z doktryną Kościoła.
Szatan pozostaje zewnętrznym wrogiem, ale stwarza zagrożenie, dzięki któremu chrześcijanie powinni trzymać się swoich duszpasterzy. Ponadto dzięki staraniom egzorcystów jego wybryki są przewidywalne, więc w istocie niegroźne - czyli Szatan zostaje w istocie oswojony i pracuje na korzyść Kościoła.
W buddyźmie dharmapalowie - też "czarni i straszni", z zębami i pazurami - są rozumiani jako "swoi", jako strażnicy Dharmy (dharma-pala), groźni tylko dla zewnętrznych duchowych wrogów, np. sił usiłujących przeszkadzać wiernym w medytacjach, ale przyjaźni dla buddystów.
Ale jedni i drudzy "trzymają" zewnętrzną linię, granicę. Dharmapalowie od jej wewnętrznej , "naszej"strony; Szatani zaś krążą po zewnętrznej, "nie naszej" stronie granicy.
Taka strukturalistyczna ciekawostka.
To w pewnym sensie czyni buddyzm bardziej totalitarnym tj. przejmuje i zajmuje on całą zastaną kosmologię.min. mówiąc o miliardach światów funkcjonujących na tych samych warunkach.
Nie ma nic na zewnątrz, żadnej cudzej strony. Wszystko się dzieje w obrębie mitologii
wewnętrznej przemiany dzięki zewnętrznym okolicznościom. Stąd też i historie przemiany tyczą się dharmapalów i nawet tam gdzie mamy do czynienia z emanacjami czystych form one zwykle coś ujarzmiają i ze skraju przesuwają do wewnątrz, a przynajmniej na ten środek kierują działania owych podbijanych czy powstrzymywanych przed czynieniem zła i przez to pogrążających i siebie i innych istot. Wszędzie są sami swoi wolniej lub szybciej przerabiający tą samą lekcję.
Na zewnątrz w kierunku od środka skierowane jest poznawanie czy raczej rozpoznawanie tej struktury na podstawie mapy. (Ciężko określić ten kierunek: niby do wewnątrz, ale poprzez świat)
W religiach abrahamowych (czy jerozolimie) ten środek jest ustalony, objawiony, zapisany w piśmie, włącznie z granicami edenu. I albo należy do niego dojść(zbawić się), albo do niego włączyć resztę świata. To i to, co dzieje się na obrzeżach, poza owym obszarem centrum jest aktywniejsze i bardziej złowrogie. Jest cudze.
Aczkolwiek, aczkolwiek... kolejna z różnic: Tu szatan jest kusicielem, prześmiewcą, naruszającym literę postępowania ot. triksterem zachęcającym do złego, wyciągającym z centrum na zewnątrz. I polepsza dzięki temu swoje phi kondominium ;) Trzeba mu je wydrzeć i ustanowić prawo, normę. Wprowadzić poprawność.
W BT demony czy rozzłoszczone istoty są złoczyńcami: mordują, kradną, gwałcą, straszą na naszym terytorium. I pogarszają tym swoją kondycję i oczywiście otoczenia.. A pewnego stopnia dharmapalowie to emulacja tego "mord, kradzież ..na pokaz, pokonanie i przemiana - tak to się kończy, teraz pokazujemy to dalej" tj. dokładniej próba spojrzenia na te wydarzenia jako przypomnienia o konieczności praktyki. Złe zachowania należy skorygować, ale podstawowo "normalność" nie jest zakłócona, ani nie jest zagrożony "środek".
To tak tytułem dorzucania swoich 3 groszy do tej uwagi o strukturze. A korzystając z okazji podpytam: Może coś z Jerozolimy-Aten-Gangesu się pojawi ? Może o zwierzętach mocy korzystając z okazji i spływającej weny? :)
(Coś z tego ducha przesączyło się do radykalnych protestantów z ich predestynacją, do Kierkegaarda np.)
Dziwactwo poglądów w stylu pisma "Egzorcysta" polega na tym, że ci, którzy takie poglądy "nadają" nie są pewni, czy mówią w stylu chrześcijańskim, czy już w gnostyckim. A od gnostycyzmu do satanizmu krok mały.
Podobnie (przy wysłuchaniu) ta gnostycka wizja przy tej egzorcystycznej wydaje się jej
rozszerzeniem - wręcz parodią. "Żyjemy na polu walki".
Ja sam gnostycyzm i chrześcijaństwo wrzucam do jednego worka "świat jest zły" "złej rzeczywistości" - te kluczowe figury np. boga-diabła muszą się wręcz zlewać w jedną całość nawet gdy "oficjalna" narracja mówi inaczej.
Zaraz po lekturze chciałam wejść na jakieś forum i ostrzec przed wgłębianiem się w treści tego pisma słabszych psychicznie. Naprawdę można mieć koszmary po lekturze tego pisma. W stopce redakcyjnej sami faceci, którzy znają się na kontaktach z diabłem. Brrr.
Dziękuję pani Elu za ten artykuł.
Stąd też warto zwrócić uwagę na problem ludzi, którzy najpierw zaczęli beztrosko wróżyć, a skończyli na panicznym lęku przed swoim czajnikiem. Na to zagadnienie od piętnastu lat uwrażliwia jeden z moich ulubionych publicystów, który doszedł do fundamentalnego wniosku, że im dłużej żyje, tym bardziej się przekonuje, że sensem życia człowieka jest cierpienie. I jak go czytam, to też mam takie wrażenie. I pomyśleć - czego nie mogę odżałować - że 15 lat wcześniej potrafił rozkazem zmusić kaczkę do przepłynięcia stawu... I ma na to świadków.
Z gnostykami zaś sprawa jest tak subtelnie pokomplikowana, że nikt nie daje rady poza Demiurgiem... Ale przynajmniej chodzą opaleni w świetle lucyferycznych wpływów i mają krytyczny stosunek do nadmiernych entuzjastów księgowości. ;)
Kto to jest Pana "ulubiony publicysta" bo strona się nie otwiera?
Ale zainteresował mnie wątek strachu przed własnym czajnikiem. Korki wywalał? Siarką pachniał?
Ale zainteresował mnie wątek strachu przed własnym czajnikiem. Korki wywalał? Siarką pachniał?
(Warto spojrzeć na pana Roberta tutaj, bo wyraźnie widać, jak usilnie stara się "trwać w modlitwie", coby przypadkiem nie spalić świętym ogniem sprawiedliwości... ;).
http://pl.gloria.tv/?media=331618
____________
Bulgotał! Jakkolwiek to wygodne uogólnienie, to jednak przerażające... ;)
Aczkolwiek w kościelną "listę zagrożeń duchowych" wchodzi większość, praktycznie wszystko, co nie jest kościołem. Psychoterapia (niechrześcijańska) jest zagrożeniem ...
No właśnie, Diwrad, kogo właściwie popierasz???
No właśnie, Diwrad, kogo właściwie popierasz???
Min nie ma co się zaperzać (z szamańskiej strony), bo "bioenergia" "duchy" "przekonania" "wyobraźnia" "symbole" - są tym samym tematem. Tylko nie warto tego tematu podszywać stresem, frustracją, strachem, wątpliwościami, konfliktem moralnym i relacyjnym.
A bez dostrzegania tego daje się argumenty do właśnie takiego, a nie innego zachowania, określania spraw "z kościelnej strony", hoduje się własną wełnę..
Każde działanie niesprzyjające biznesowi, kredytom i procentom zostanie wypalone gorącym żelazem.
Dłużej utrzymają się judaizm i protestantyzm z uwagi na ich nieszkodliwość dla biznesu, i dla wzrostu wydajności pracy klas niższych.
A skoro diaboł działa - KK może spokojnie twierdzić, co twierdzi:-) I walczyć o terytorium swoich wpływów na równi z islamem na nadprodukcji kadry roboczej. Za moment/już będzie wielki wróg diabły Indyjskie i podstępni konfudujący chińczycy.
Jestem dziś po 3-5 godzinach egzorcystycznych rekolekcji słuchanych okiem hipnotyzera - zaczynam myśleć kursywą;)
Co do samych opętań to może i dobrze, że mają pismo, ktre ostrzega ich przed diabłami i innymi opętującymi istotami, bo akurat wyznawcy tej wiary są z jakiegos powodu najbardziej narażeni na opętania i kłopoty ze złymi duchami. :)
A ile z tego to już naciagactwo i propaganda to juz inna sprawa, ale pewnych rzeczy poki co nie przeskoczymy.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.