13 listopada 2014
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 3
Dlaczego ta religia?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Zapisujemy się do tsu.co ◀ ► Coś się dzieje w Międzymorzu ►
Jesteśmy (my, czytelnicy Internetu, prasy, książek, słuchacze radia, widzowie tv) bombardowani zapewnieniami, że (jakoby) jedynie „wartości chrześcijańskie” mogły zapewnić pokój i dobrobyt światu i Polsce, a każdemu człowiekowi na planecie, ze szczególnym uwzględnieniem mieszkańców Polski, spokój ducha, równowagę psychiczną, osobiste szczęście i spełnienie w rodzinie w roli najpierw dziecka, potem ojca-matki, babci-dziadka i w końcu (pochowanego) przodka.
Jest w tym pewna sprzeczność, ponieważ przez znaczą część populacji religia estebliszmentowa, czyli rzymski katolicyzm, jest odbierana jako uciążliwa. Uświadamiają sobie (członkowie tej populacji), że do tej religii zostali włączeni bez własnej woli, i że jeśli pozostają w niej i biorą udział w jej rytuałach, to nie tyle ze względu na własne duchowe potrzeby i przekonania, co ze względu na innych, zwykle starszych członków rodziny. Kapłanów i aktywistów tej religii postrzegają (członkowie tej populacji) jako butnych, pysznych i agresywnie przekonanych, że posiedli całą „jedyną słuszność” i mają prawo wszystkich innych indoktrynować, czyli (w ich języku) „nawracać”, a częścią ich działalności jest okresowe zarówno osobiste, jak i ogólne wypominanie ludziom ich odchyleń od tej jedynie słusznej normy.
Dalej, religia ta jest postrzegana jako nacechowana uraźliwością – „nic złego ani krytycznego nie wolno na nas powiedzieć, bo będziemy cierpieć, jak ci nie wstyd?!”, a jej praktyki natręctwem, wywoływaniem poczucia winy („grzeszniśmy wszyscy, a ty szczególnie”), ostracyzmem, czyli grożeniem wykluczeniem („Polak istnieje tylko pod katolickim krzyżem”) oraz natrętnym zawłaszczaniem przestrzeni, co ostatnio zauważyłem po seansie filmu Stuhrów „Obywatel”, wychodząc z kina w Błoniu – nad drzwiami wisiał dumny krucyfiks, niezamierzona a jakże trafna najkrótsza recenzja tego filmu, polecam karykaturzystom. Niedawno katolicy oznakowali krzyżem (i kaplicą) górę Wielką Sowę na Śląsku. Ta znaczna część populacji wspomina też lekcje religii, młodsi w szkołach, starsi przy kościołach, jako doświadczenia jeśli nie niemiłe, to zawsze dostarczające masy podwójnych sygnałów.
Dodajmy, że ta religia ma za sobą fatalną i wstydliwie skrywaną przeszłość: wojny religijne, palenie na stosach odstępców, krytyków i reformatorów (Jan Hus), zniszczenie dzieł i tradycji kultury starożytnej, patronowanie podbojom i rzeziom kolonialnym, siłowe „nawracanie” innych narodów, pociągające ich wykorzenienie z kultury i załadowanie ich umysłów chrześcijańskimi obsesjami (tu dodam, że niekiedy rodzime obsesje były jednak bardziej antyhumanitarne niż chrześcijańskie, przykładem rzeźnicka religia Azteków). Do tej przykrej przeszłości należy opór stawiany nauce, podobno przezwyciężony, ale wciąż odbijający się czkawką „kreacjonizmu”, oraz bardzo prawdopodobny fakt, że jej rzekomy założyciel po prostu nie istniał, a więc baśń podniesiono do rangi historycznego wydarzenia i to jakoby najważniejszego w historii świata.
Pytanie jest: skoro chrześcijaństwo, ze szczególnym wypunktowaniem rzymskiego katolicyzmu, nie bardzo sprawdza się jako idea regulująca życie ludzi na poziomie „mikro” (jednostki) i na poziomie „mezo” (propagowanie podejrzanych memów...), to dlaczego niby, na jakiej zasadzie ma sprawdzać się na poziomie „makro”? – Czyli jako idea regulująca państwa, ich unie i całe cywilizacje?
Chętnie zobaczę dyskusję o tym.
◀ Zapisujemy się do tsu.co ◀ ► Coś się dzieje w Międzymorzu ►
Komentarze
Wojtku? Z kim chcesz dyskutować? Z nami? U nas, wśród Tarakowiczów, chyba nikt nie stwierdzi, że ta religia może się sprawdzać na poziomie makro. Z jej przedstawicielami? Oni od razu zaczną Ci dowodzić, że ta religia sprawdza się na wszystkich trzech poziomach. Pytanie jest postawione niewłaściwie i w niewłaściwym miejscu.
postulowałbym określenie "paradoksalna komunikacja" bo to ma zasadnicze odniesienie do sposobu w jaki np. schizoidalny, psychopatyczny lub uzależniony od czegoś rodzic uczy dziecko, że np. czarne jest białe, złe jest dobre, jak jesteś smutny to musisz się uśmiechać, Bóg was kocha a piekło wam już przygotował. termin ten znam z lekcji resocjalizacji i odnosi się w szczególny sposób do patologii wychowawczych w pierwotnej socjalizacji.
>>>Z kim chcesz dyskutować? Z nami?Przemku, daj szansę myślącym inaczej :) Może oni też czytają Tarakę.
>>>Wojtku, może to czepialstwo i puryzm ... postulowałbym określenie "paradoksalna komunikacja"Romanie, OK, niech będzie "paradoksalna komunikacja", w każdym razie chodzi o sprzeczności w nadawanych treściach.
Zastanawiam się nad tym zagadnieniem od ponad 20 lat i do tej pory nie mam jednoznacznych i prostych jak konstrukcja cepa odpowiedzi. Problem jest bardzo złożony.
spróbuję, ale nie jestem przygotowany ...(ha, ha)
Jeszcze rok temu ten artykuł byłby dla mnie źródłem irytacji...ale przez ten czas lepiej poznałem Wojtka, i resztę Przyjaciół. I chociaż jestem porządnym katolickim "diabełkiem" nauczyłem się (tutaj na Tarace) oddzielać jedne rzeczy od drugich (....)
Żadna krytyka nie może zaszkodzić poważnej religii (jak i poważnej wierze). To co nas gorszy to naigrywanie się z jej wyznawców. Tutaj nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Dla Katolika czym innym jest krytyka instytucji Kościoła (czy szerzej religii katolickiej), a czym innym podważanie dogmatów co wymaga poruszania się na zupełnie innym poziomie argumentacji. Ten artykuł, to nie rozprawa teologiczna, więc "podważanie" odpada. Gdybym był inkwizytorem po zbadaniu sprawy pozostawił bym autora w spokoju ...(z tym "inkwizytorem" to oczywiście taki żarcik..)
Ciekawe jest zagadnienie sprawdzania ewentualnie nie-sprawdzania się chrześcijaństwa w wersji katolickiej na poziomie: mikro, mezo i makro ... Z tym "mikro" to każdy musi odpowiedzieć za siebie. Ja nie mogę zrobić tego za innych. Czuje się więc zwolniony z tego obowiązku. "Mezo" ... owszem...może wydawać się "wątpliwe"...[to prawdziwe pole do popisu dla znawców tematu] ale w skali "Makro" to jednak (z marketingowego punktu widzenia) był sukces. W końcu stara europejska "konkurencja" została wyeliminowana, a "produkt" został wyeksportowany do obu Ameryk i na Czarny Ląd (uwaga: "produkt" obejmuje nie tylko "religię" ale i pozostałe składowe cywilizacji: alfabet, kalendarz, prawo itp. ...)
W dobie osłabienia (załamania) się religii, trudno przekonać o tym szersze gremium, bardziej skłonne oceniać sukces minionych wieków przez pryzmat czasów współczesnych...no ale nie zawsze tak było...
Jak będę miał więcej czasu to spróbuję co nie co rozwinąć ...
Pozdrawiam
ciekawy i mam nadzieję, że rozwojowy (i gdybym nie musiał teraz ślęczeć nad korektami w firmie, to na pewno bym się rozpisał, a tak muszę bardzo oszczędnie)....
Cieszę się, że mimo dzielących nas różnic rozmawiamy ze sobą ludzkim głosem (niedawno sam przypominałem, że Taraka to nasz azyl i tutaj nie walczymy ze sobą...dzięki gościnności użyczonej nam przez jej gospodarza możemy pisać bez cenzury)...
@ Marcinie staram się być ostrożny (...to fakt...) bo pisanie w takich tematach przypomina poruszanie się po polu minowym. Sam jednak nie zaliczam się do gorliwych Katolików, a tylko mam konserwatywne poglądy, takie bardziej "na prawo" od papieża ...ha, ha...
@Radku, dziękuję za niezwykły takt i kulturę z jaką potrafisz różnić się ze mną ...
Pozdrawiam
Jeśli czas pozwoli i nadal będziemy zainteresowani dyskusją, to postaram się rozwinąć zagadnienie fenomenu sukcesu chrześcijaństwa w wersji zachodniej tj. w skali "makro" ...
Co do opinii wyrażonej przez Radka nt. Afryki, to oczywiście pisząc o eksporcie religii na Czarny Kontynent miałem na myśli "sukces marketingowy" religii chrześcijańskiej a nie skutki uboczne tego faktu ...W czasach obecnych Chrześcijaństwo (wszystkich konfesji) przegrywają Afrykę z Islamem, który na wszelkie sposoby pozbywa się osłabionej konkurencji. Podkreślam raz jeszcze: Religia to nie Wiara...Stąd przypominam, że poważna religia monoteistyczna musi utrwalić w wiernych przekonanie o swojej wyjątkowości i PRAWDZIWOŚCI, a celem jej wyznawców musi być nawrócenie na nią całego świata. Taka religia, żeby odnieść sukces nie może być "tolerancyjna", a wręcz przeciwnie ! bo w przeciwnym razie skazana jest na zagładę razem ze swoimi wyznawcami co właśnie obserwujemy w Afryce i na Bliskim Wschodzie ...("Kościół otwarty ...to Kościół pusty, zachodni chrześcijanie coraz słabiej przekonani są o wyjątkowości swojej religii po prostu kapitulują....)
Nikt rozsądny nie będzie budował na tym świecie Królestwa Bożego, które przecież (jak powiedział sam Jezus w Ewangelii) nie jest z tego świata. Jako niedoszły "inkwizytor" (...ha, ha) mogę tylko powiedzieć, że wszelkie próby podjęte w tym kierunku przynosiły więcej szkód niż pożytku ... Świat jest jaki jest. Argument o krwiożerczości katolicyzmu można odnieść do wszystkich innych -izmów, gdyby nie on, byłby jakiś inny...
Na marginesie (w afrykańskim temacie) dodam jeszcze, że przez długie wieki dostarczycielem niewolników na rynki kalifatów, emiratów i sułtanatów była Europa. To głównie z terenu Europu Środkowej i Południowo-Wschodniej rok rocznie wyprawy albo kupców, albo łupieżców wojowników uprowadzały tysiące ludzi (najpierw "pogan", a potem "chrześcijan") ...Pamiętajmy o tym...bo to były tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi ...
Pozdrawiam
a co, jeśli byłoby dokładnie tak samo, gdybyśmy nigdy nie mieli chrztu narodowego, wprowadzonego przez oportunistycznego zdrajcę rodzimej wiary i uzurpatora do tronu i dominacji nad pozostałymi władykami Mieszka I?
czytaliście świetną polityczno-historyczną fikcję "Ja, Dago" (a propos mieszkowego "Dagome Iudex") Zbigniewa Nienackiego?
Dagome iudex – powieść historyczno-fantastyczna napisana przez Zbigniewa Nienackiego, a wydana w latach 1989-1990. Powieść ukazała się również pod tytułem Historia sekretna.
Akcja powieści rozgrywa się w IX wieku, w czasach Polski przedchrześcijańskiej i prowadzi do momentu utworzenia państwa przezMieszka I. Bohaterem powieści jest ogarnięty żądzą władzy Dago, który nim osiągnie cel, przeżywa rozmaite przygody. W treść wplecione są również, oprócz wątków historycznych, elementy baśniowe, fantastyczne, religijne oraz obyczajowe. Dagome iudex miało być współczesną odpowiedzią na Starą baśń Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Do dzisiejszego dnia nie mogę się nadziwić, dlaczego znalazłem te 3 tomy świetnej prozy wciśnięte głęboko w kąt, na najniższej półce, w najbardziej zapyziałym kącie księgarni Bellona za cenę makulatury (dawno temu, na początku lat 90tych). Ta książka jest po prostu genialna.
ŻEBY TYLKO NIE ANIOŁ
Jeśli po śmierci zechcę nas przemienić w zeschły płomyczek, który chodzi po ścieżkach wiatrów - należy zbuntować się. Na nic wiekuisty wypoczynek na łonie powietrza, w cieniu żółtej glorii, wśród mamrotania dwuwymiarowych chórów. Trzeba wstąpić w kamień, drzewo, w wodę, w szpary furty. Lepiej być skrzypieniem podłogi niż przeraźliwie przeźroczystą doskonałością.
JAK SIĘ BRONIĆ ?
Jak się bronić przed inwazją religijnego fundamentalizmu, w Polsce akurat katolickiego?
Jakie mieć przygotowane argumenty i kontr-argumenty?
Co IM wypunktowywać?
Jak z naszymi racjami i argumentami wejść w przestrzeń publicznego dyskursu?
Tu taka uwaga. Zaglądam na strony http://www.racjonalista.pl , http://racjonalista.tv i http://www.listyznaszegosadu.pl (bo Racjonalista.Pl od jakiegoś czasu występuje w trzech osobach:). Widzę tam, że ateiści-racjonaliści mają wprawę, maja przepracowane stawianie oporu i odporu kato- i innym fundamentalistom, a MY nie mamy.
Myślę, że zaważa tu ta okoliczność, że polscy Medytujący od swojego początku za Komuny orientowali się na wewnętrzną emigrację, a nie na otwarte wychodzenie ku społeczeństwu. Nasza bezradność wobec katolstwa jest pochodną naszej niezaradności publicznej
Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
@Marcin - skoro gdybamy, to proponuję głębiej wejść w świat fikcji, bo faktycznie sieriozno tu.
Ludowy Komisarz Zdrowia ostrzega: witryna zawiera treści o tematyce satanistycznej,
mogące obrażać uczucia religijne i estetyczne niektórych osób.
"Zło KRK to nie jest inkwizycja - to mizoginizm, homofobia, kult władzy (w tym rodzicielskiej), brak namysłu, stawianie się ponad prawem."
Znowu polemizujesz z kimś, nie biorąc pod uwagę, co mówi.
a to zupełnie co innego ...
W tej sytuacji powinienem spuścić zasłonę milczenia nad poprzednimi komentarzami, które zamieściłem ...
Ale myślę sobie tak ...
Obrona to odwrotna strona ataku, ...równie jak on wymaga determinacji, a w ujęciu religijnym/anty-religijnym "gorliwości" ...Wydaje mi się jednak, ze My tutaj na Tarace nie należymy do "gorliwców"...i...bardziej od wszystkiego innego szukamy "harmonii" ze światem.
Cóż ja ...w końcu Katolik mógłbym podpowiedzieć ...? niewiele ...chyba tylko tyle, że widzę i czuję to wszystko zupełnie odwrotnie....Kościół już od dawna nie pełni rządu dusz, a jego wpływ na społeczeństwo ulega coraz głębszej erozji. Kler jest podzielony, a wielu księży zabiega bardziej o swoją popularność w mediach niż o wierność doktrynie. ... Wygląda na to, że w dobie nieustannych odgórnych reform kościelnych i pogoni tej szacownej instytucji za światem Ci którzy traktowali swoją religię poważnie (na serio) czują się zagubieni i zdezorientowani ...i raczej to Oni poszukują sposobów i argumentów na obronę swojej "wiary" ...Im bardziej zostają przyciskani do muru, tym bardziej bronią się z determinacją, aż do fanatyzmu włącznie. Nie jest to jednak "fanatyzm" instytucji,ani książąt kościoła, czy katolickiego państwa...ale fanatyzm zrozpaczonych. Uważam, że walka z tym zjawiskiem w stylu "racjonalisty" to nie tylko wyważanie otwartych drzwi, ale w skrajnych przypadkach kopanie leżącego...
Pozdrawiam
Dagome iudex – powieść historyczno-fantastyczna napisana przez Zbigniewa Nienackiego, a wydana w latach 1989-1990. Powieść ukazała się również pod tytułem Historia sekretna.
Romanie, miałem zamiar napisać artykuł o tej powieści do Taraki (ale wyszło jak zwykle..). Tam wszystko miało sporo sensu - zarówno jego zapatrywania na etnogenezę Słowian (Polan) jak i jego teorie związków miedzy religią, przemocą i władzą - w wypowiedziach głównych bohaterów. I pomyśleć że Nienackiego kojarzymy głównie z "Panem samochodzikiem"...
Nienacki mnie się kojarzy z "Raz do roku w Skiroławkach" przede wszystkim, bo w tej powieści jest zawarte przekomiczne obnażenie lacanowskiego Realnego tej naszej niby to takiej pobożnej i katolickiej moralności. Realne polskiej dulszczyzny jest niesamowicie jurne, chutliwe i gorącokrwiste, co stanowi tak uroczy kontrast do tych wszystkich pokutnych aktów strzelistego i strzelającego z bicza flagelanctwa, że nie sposób nie ryknąć pustym śmiechem jak się na to wreszcie spojrzy bez filtra.
Realne polskiego życia duchowego jest na wskroś pogańskie, zawsze takie było i nic nie zmieniło żadne chrzszczenie Polski, pokolenia JP2, neokatechumenaty, świątynie opatrzności, krzyże w Sejmie i cały ten populistyczny, PiSowski cyrk na wrotkach pod publikę. przecież to samo się kompromituje, wystarczy tylko zrobić krok wstecz i sięgnąć do dobrej, już gotowej literatury, której naprawdę mamy w bród. nikomu tu zbawianie od zbawiaczy nie potrzebne.
ps. to tak może dla smaku, żeby nie być... hmmm... gołosłownym:
– Czy to prawda, doktorze – zapytała panna Józia – że w Skiroławkach jest sekta religijna, która pozwala raz do roku wszystkim z wszystkimi, razem, w jednej stodole? Pan wie, co mam na myśli…I patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, które wydawały się wypełnione bezbrzeżnym zdumieniem. Nawet jej wilgotne usteczka przestały się poruszać.Doktor postawił na stole swój talerzyk. Zdjął ze stojaka haczyk i kolnął nim płonące na kominku polano. A potem ozwał się z niezwykłą powagą, która dla tych, co go dobrze znali oznaczała, że odrobinę sobie żartuje. Jak nazwał to pisarz Lubiński: „nasz doktor lubi przemawiać z żartobliwą powagą”.– Niech pani nie wierzy w takie historie, panno Józiu. O takich jak nasza, małych, zagubionych wśród lasów wioskach, różne opinie się wydaje, ale nie trzeba im dawać wiary. Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy lubią kochać się i jeść do syta. Ale nie każdy człowiek do tych spraw podchodzi z należytą powagą… Weźmy na ten przykład ów ogóreczek kiszony, który pani właśnie chrupie. W mojej spiżarni mam aż siedem rodzajów w rozmaity sposób zakiszonych ogóreczków. Stoją w dużych słojach. Co roku sam doglądam, aby we właściwy sposób zamarynowała je moja gospodyni, Gertruda Makuch. Bo inaczej smakuje kiszony ogóreczek, któremu dodano więcej kopru, a zupełnie inaczej smakuje ten, do którego włożono więcej pasków korzenia chrzanu, liści dębowych albo wiśniowych, liści czarnej porzeczki, dodano czosnku, gorczycy. Ogóreczek z listkami wiśniowymi jest jędrny i chrzęści w zębach, a z dodatkiem większej ilości czosnku wydaje pod naciskiem zębów tylko suchy i niewyraźny trzask, jakby ktoś łamał zapałkę. Natomiast ma on smak ostrzejszy i niekiedy aż pali w język. Podobnie jest z ogóreczkiem, do którego dodano sporą ilość gorczycy. Zachowuje twardość i ostrość, chrupie w zębach bardzo smakowicie. Tak zakiszone ogórki trzymam na dolnej półce, bo półkę wyżej zajmuje ćwikła i pikle z ogórków nasiennych oraz cebulka marynowana, dynia w occie i korniszony, a także botwina w butelkach i fasolka szparagowa w słojach. Z octem jednak należy uważać, gdyż powszechnie sądzi się, że powoduje on anemię. Ale przecież nie można marynować bez octu! Oczywiście, są zwolennicy suszenia jarzyn, warzyw, a także grzybków. Ja także mam trochę tego suszu w spiżarni w lnianych torebkach, ładnie podwiązanych i uwieszonych na specjalnych haczykach. Nie ma jednak nic smakowitszego nad różne rodzaje marynowanych grzybków…– Ach, niech pan opowiada, doktorze – przymknęła powieki panna Józia i jak do pocałunku rozchyliła swoje wilgotne czerwone usteczka.Wydała się w tym momencie doktorowi osobą niezwykle piękną. Ogromny dekolt białej bluzeczki w wyszywane maki przyciągał wzrok. Ciało, które objawiał, było gładkie i cudownie żółtawe jak kość słoniowa, tylko głęboki rowek między piersiami zaznaczał się cieniem, podkreślając kształtność biustu. Doktor przestąpił z nogi na nogę i chrząknął nerwowo, czym spłoszył ów intymny i ulotny nastrój, w jakim się obydwoje znaleźli.Dziewczyna podniosła do góry powieki, zatrzepotała przyczernionymi rzęsami i zapytała z niepokojem:– Doktorze, czemu się pan tak mi przygląda?
Jak się bronić przed inwazją religijnego fundamentalizmu, w Polsce akurat katolickiego?
1. Na poziomie jednostki: Sądzę, że większość z nas potrafi się bronić bardzo dobrze. Może jeszcze jedno spostrzeżenie: Wśród moich sąsiadów mam na tyle dobrą opinię, że nawet moja bardzo radiomaryjna sąsiadka nie ma odwagi mnie indoktrynować i nawracać. Sądzę, że tu jest duża wskazówka dla tych, którzy nie potrafią.
2. Na poziomie grup: Też sądzę, że nie jest to trudne, o ile grupa przynajmniej częściowo składa się z silnych jednostek. Jeśli nie, najlepiej jest po prostu nie podejmować dyskusji - nie jesteśmy zainteresowani itp.
3. Na poziomie państwa: Na razie chyba nic nie zrobimy. NIe powstrzymamy tych, którzy wszędzie stawiają krzyże i organizują co się da. Chyba, że pójdziemy na wojnę. Ale wojna to ostateczność, na którą ja na razie się nie decyduję. Kościół w Polsce jest w odwrocie i właśnie dlatego tak się szarpie.
Chrześcijanie są tak pełni samozachwytu nad swoją religią i swoimi wartościami, że trzeba ich sprowadzać na ziemię, właśnie poddając krytyce ich religię. Ja mam taki przykład: Największe wojny w dziejach świata były tam, gdzie chrześcijaństwo. To powinno wystarczyć za komentarz do tej religii i jej faktycznych wartości. Drugi przykład: ile z ich modlitw jest wysłuchiwanych? Bo z tego, co wiem, niewiele. To też o czymś świaedczy.
Chyba niewiele napisałem, ale na razie nie mam czasu na więcej.
Ciekawostka: Wczoraj dostałem przesyłkę z jakiegoś Instytutu im. Piotra Skargi - jestem ciekawy, skąd mieli mój adres. Przesyłka zawiera jakiś kalendarz z Maryją i nie wiem, co jeszcze, bo nie otwierałem. Dziś im to odeślę.
Recenzja książki Palikota i Michalskiego. Przeczytałem.
Wojciechu, na Tarace robisz to samo co robi Kościół itd.
????? Nie ze wszystkim, co mówi i co robi Wojtek, się zgadzam, ale te stwierdzenia to jakieś totalne nieporozumienie.
Zgadzam się natomiast z tym, że "naprawieni" ludzie mogą tworzyć dobrą religię. Tyle, że jedne religie łatwiej naprawiają ludzi, a inne łatwiej ich psują. Chrześcijaństwo jest chyba mniej więcej pośrodku.
I tu bym wyliczył 3 poziomy, na których musimy radzić sobie z religią dominującą i jej natrętnymi agentami:
1) Poziom prywatny --- i na tym poziomie, myślę, każdy z nas umie sobie poradzić, więc to zostawmy.
2) Poziom społeczny. Ważne! Ponieważ na tym poziomie Kościół szaleje (jak burza), a my, "Medytujący", milczymy, nie widać nas, chowamy się w prywatność i właściwie nie wiemy, jak się społecznie wyrazić. Społecznie wyrażamy się na warsztatach, które spotykają najwyżej kilkadziesiąt osób, czyli właściwie też są prywatne.
3) Poziom "filozoficzny" albo światopoglądowy. Na tym poziomie, mam wrażenie (oby mylne) przegrywamy całkiem. Dajemy sobie wciskać ICH propagandowe bzdury, np. o tym, że "Polska zawsze katolicka", "Europa zawsze chrześcijańska", "swoją wielkość Europa zawdzięcza Kościołowi". "Ze względu na zasługi Kościoła dla Polski..." "Kapłani zawsze patrioci..." Albo ich zmonopolizowanie pewnych haseł. np. hasła "rodzina". Tresura słowna poszła tak, że chyba każdy (łącznie ze mną) jak słyszy "rodzina" w duchu dopowiada sobie "katolicka". (Np może jeszcze pisowska.) Aż wychodzi z tego, że innych rodzin nie ma i nie może być, a wszyscy nie-KK żyją w jakimś "każdy z każdym" i dzieci oddają do przytułków. Albo używanie słów "poganin, poganie" jako najgorszego wyzwiska przez KK i jego akolitów. Owszem, można dumnie to olewać, ale czy to będzie skuteczne dla nas? Tresowanie mentalne, że w ogóle jak ktoś nie należy do KK, to nie może być przyzwoitym człowiekiem.
Rekonkwistę trzeba zacząć od szczytu. Od stwierdzenia i pamiętania, że Europa zawdzięcza swoją wielkość nie chrześcijaństwu, tylko temu, że jako jedyna (chyba) cywilizacja umiała WYZWOLIĆ się spod dyktatu religii. Itd.
Poza kościołem po prostu płacz i zgrzytanie zębów. Przed komunizmem w Polsce istniało ziemiaństwo i to od ziemian pochodziła polskość. Oni mieli swoje tradycje na wskroś pogańskie, bo pogaństwo jest z natury rzeczy naturalne... ;-) Znikli, zostali wytępieni, zdegenerowali się, wtopili w szarą masę, która jeśli nie chodzi do kościoła, to zamiast tego idzie do super-marketu na niedzielne zakupy. Więc problem, który postawiłeś jest w sumie maleńki w porównaniu do pytania: "a co po kościele?".
1. "Poza kościołem po prostu płacz i zgrzytanie zębów. " Stwierdzenie przynajmniej kontrowersyjne.2. "Przed komunizmem w Polsce istniało ziemiaństwo i to od ziemian pochodziła polskość." Stwierdzenie jeszcze bardziej kontrowersyjne. Reszta społeczeństwa to niby jaka była, francuska kurcze-Felek? Od ziemiaństwa nie pochodziła polskość, ale pewien jej mit, wyobrażenie, fantazmat. Nazwijmy go kastowym. I prawdą jest, że dopiero komunizm wymiótł resztki feudalizmu. Niestety. Mogło być wcześniej, ale na socjalistyczne rządy nie godzili się endecy, a oni reprezentowali Polskę na arenie międzynarodowej (konserwatyści, w ówczesnym rozumieniu, nie liczyli się ze względu na lojalizm wobec zaborców). Zamordowali zresztą potem prezydenta. Bo za mało był polski. 3. "szarą masę, która jeśli nie chodzi do kościoła, to zamiast tego idzie do super-marketu na niedzielne zakupy." Iście arystokratyczne wyobrażenie o szarej masie. Ja widzę ją bardziej złożoną, więc że jest to temat rzeka, powiem tylko, że tzw. szara masa zazwyczaj chodzi i do kościoła, i do super-marketu (z pewnego punktu widzenia różnica nie jest zresztą aż taka wielka, także dla niemałej części "szarej masy").
(Swoją drogą to będzie kiedyś ulubione dociekanie historyków, jak to się stało, że dwa sąsiednie słowiańskie narody poszły tak rozbieżnie: jedni w lepkie katolstwo, drudzy w oderwanie się od religii?)
- Wilhelm Reich
- Alfred Kinsey
oraz jakie były ich dokonania na polu pracy z neurozami i psychozami o podłożu seksualnym, których głównym komponentem były racjonalizacje religijne, społeczne, polityczne? Zwłaszcza Reich jest tutaj szczególnie ciekawą postacią, ale to Kinseyowi udało się powiedzieć bardzo głośno parę ważnych rzeczy a propos tego, co mają wspólnego psychozy religijne i represjonowanie przejawów ludzkiej seksualności.
Jak czytam rozmaite komentarze i wypowiedzi tutaj, to od dłuższego czasu mam wrażenie, że dwaj panowie wymienieni przeze mnie są tutaj całkowicie nieznani. Od tej strony zgadzam się z Wojtkiem, że faktycznie jakiś trening psychicznej i psycho-społecznej samoobrony jest potrzebny. Znajomość ledwie kilku faktów z dziedziny współczesnej psychologii szybko uwalnia od tak intensywnego emocjonowania się tematem religii, jaki tu widzę.
===
A w kwestii Czechów: podziwiam ich za to, że udało im się przeprowadzić lustrację. Tak gruntownie i do cna, jak Niemcom. U nas to wszystko ugrzęzło w partyjnych i grupowych, środowiskowych interesach..
+++
Tu jeszcze jedna uwaga: towarzysz Dugin uważa katolicyzm za główną przeszkodę w pojednaniu polsko-rosyjskim i chce go zniszczyć. Zdaje się, że biskupów już nie musi niszczyć, bo już się polubili z Cyrylem. Podejrzanym elementem "do likwidacji" są "szeregowi szamani", pardon, księża.
do Radka, ja zgadzam się z Jakubem (alchymistą)...i nie tyle, że Kuba jest bardziej przekonujący, ale po prostu dlatego, że pisze to co sam myślę...
W kwestii ziemiaństwa wydaje mi się, że Radek nie zgadza się z Kubą z samej przekory (na złość)...Bez "ziemiaństwa" nie byłoby Polski, ani idei Rzeczypospolitej (Republiki) ani idei Międzymorza...
W czasach niewoli kiedy nie było polskiej szkoły, ziemiańskie dwory były polskimi uniwersytetami. Więcej ..."ziemiaństwo" to była organizacja sieciowa pokrywająca obszar byłej Rzeczypospolitej. Dzięki temu uformowaliśmy się ostatecznie i jako naród przetrwaliśmy okres zaborów. Dlatego likwidacja tej warstwy zdegradowała Polskę do roli wasala ...ale "ziemiaństwo" tkwiące korzeniami w czasach pogańskich (ze swoimi herbami i zawołaniami) było jedyną prawdziwą tarczą Kościoła. ... Kościół zaś (jak słusznie zauważa Jakub) nie tylko, że organizacyjnie jest odbiciem Rzymu, ale w całej rozciągłości (co najmniej do Vaticanum II) jest jego inkarnacją...
inaczej...Kościół Katolicki to właśnie sam "Rzym", który po "reformacji" ostatniego soboru stracił wiele ze swojej atrakcyjności. To właśnie ta "rzymskość" stanowiła o jego sukcesie w skali "makro"...Pierwotnie (u zarania chrześcijaństwa) węzły w rzymskiej sieci dróg, to biskupie stolice (słowa Ewangelii rozchodzą się wzdłuż tych dróg...wcześniej zanim Rzym je zbudował byłoby to niewykonalne). Tego po prostu nie da się zakrzyczeć...a jedynie przyjąć do wiadomości...Nie wiem jak inni, ale kiedy z wiernymi odmawiałem "Credo" wsłuchując się w jego rytmicznie i miarowo powtarzane słowa to jakbym słyszał miarowy krok legionów rzymskich. To może dlatego tak bardzo (wałkowany ostatnio na siłę) obraz cukierkowatego Boga odrzuca mnie i po prostu zniechęca do religii ...(bo ja wszystko traktuję poważnie, po "rzymsku"...ha, ha)...
No ale wracając do "ziemiaństwa" ...to właśnie odróżnia Polaków od Czechów ! Po prostu nowożytne "Czechy" jak współczesna "Litwa", to chłopska reakcja przeciw obcoplemiennemu ziemiaństwu (Czesi stracili kwiat tej warstwy pod Białą Górą, zaś litewska warstwa zupełnie się spolonizowała). Polska jak napisałem wyżej to jego (ziemiaństwa) dziecko. Dlatego "czeskie lekcje" na nic nie mogą przydać się Polakom ... (jako "naród" mamy zupełnie innych rodziców)...Oczywiście zmienia się to dopiero teraz ...ale czy jako Polacy przetrwamy ten eksperyment? ..szczerze wątpię ...
Pozdrawiam
A co do religii katolickiej, to nawet zastanawiające, że Ci którzy jej bronią, mówią o Rzymie, rzymskich legionach, pogańskich herbach, ale nie mówią o tym, co w niej najbardziej rewolucyjnego, o miłości bliźniego i całym wymiarze moralnym. Tak, chrześcijaństwo odniosło cywilizacyjny sukces, w dużej mierze dzięki pogańskiemu Rzymowi, ale i dzięki pogańskiej, bo greckiej filozofii, i lokalnym, pogańskim zwyczajom. Dzięki pogańskiej nauce i technice, która pozwoliła mu panować na innych kontynentach. Można by w ogóle zapytać, co jest chrześcijańskiego w chrześcijaństwie, w tym wielkim, cywilizacyjnym chrześcijaństwie? I jeszcze jakie triumfy ducha mu zawdzięczamy - prawa kobiet? dzieci? zniesienie niewolnictwa? prawo pracy? prawa mniejszości narodowych? seksualnych? wyemancypowanie się chłopstwa? mieszczaństwa? robotników? Możemy tej cywilizacyjnej wielkości bronić tylko w jeden sposób. Że gdzie indziej bywało gorzej. Ale czy zawsze? Nie wnikam w tym momencie w chrześcijański antysemityzm, nietolerancję, homofobię, mizoginizm (upodabniające tę formację kulturową do innych). Tak, chrześcijaństwo jest wielkie i rzymskie. Ale mnie to właśnie w nim nie pociąga. Nie pociąga mnie wielkość i siła. Nic na to nie poradzę, Bogdanie.
Tylko że to są sprawy, które ja wiem, ale ich nie czuję. Z prostej przyczyny: w obu moich rodzinach zstępnych, po mieczu i po kądzieli, nie było szlachty. Nie mam szlacheckich przodków i nie wiem, jak się czuje, jak to się "bierze". Jedna z sióstr mojej matki wyszła za wujka, który był ze szlachty, nawet herbowej, chociaż fach miał całkiem nieszlachecki, ale to było traktowane jako nieszkodliwe dziwactwo. Temat "szlachta, ziemiaństwo" jest dla całkowicie literacki, historyczny, książkowy. Historia mojej rodziny, to historia awansu chłopów. Powolnego, wytrwałego i jakoś "morderczego". Często u wielu nieudanego. Szlachty, ziemiaństwa w polu widzenia w ogóle nie było.
Też nie mam rodzinnego przekazu integracji z religią katolicką, ktora być może (zapewne) występowała w rodzinach ziemiańskich, to ze katolicyzm jest jakąś osobistą i rodzinną ostoją, opoką. Plus osobiste przyjaźnie z klerem, księża w rodzinie itd. W obu moich zstępnych rodzinach nie było księdza ani innego kleryka/kleryczki. Za to byli heretycy mariawici.
U mnie rodzinnie-tradycyjnie religia kat. była czymś zewnętrznym, obcym, dostarczanym z zewnątrz, na czym "normalny człowiek" się nie znał i nie miał ambicji się znać. Ani nie było ambicji pójścia w tym kierunku.
No więc tak.
Drogi Radku …masz rację, ale nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, bo sam przecież przyznajesz (i mocno podkreślasz), że kondycja Polski zależała ściśle od kondycji polskiego ziemiaństwa … Jeżeli ta (kondycja) była fatalna, to kraj pogrążał się w poważnym kryzysie …czyż nie taki jest sens tego co napisałeś w odpowiedzi na mój komentarz ?
Co do religii „miłości” …to również masz rację. Chrześcijaństwu nie brakuje miłości…tyle o niej wciąż mówi, ale gdyby ta religia skonfrontowała się ze światem głosząc tylko komunały o dobroci i miłości nie osiągnęłaby sukcesu w skali „makro” o którym pisałem … Dla mnie ważna jest „Moc” która to wszystko napędza, która sprawia, że jeden biegun płonie miłością, a drugi goreje nienawiścią. Natomiast Niemoc jest obojętna i głucha na wszystko jak śmierć.
Cytując Chestertona spróbuję ustosunkować się do pytania postawionego przez Wojtka…”Dlaczego ta religia?...” być może dlatego, bo Chrześcijaństwo jest filozofią kształtów i wrogiem bezkształtności…to właśnie różni ja od tej całej filozofii bezpostaciowej nieskończoności od tego azjatyckiego ideału unicestwienia wszystkich stworzeń … być może to jest właściwa odpowiedź? A cała reszta o której tyle piszą na racjonaliście jest tylko zwykłą donkiszoterią (walką z wiatrakami, a właściwie walką z cieniami rzucanymi przez chrześcijaństwo a nie z jego istotą) …
Wojtku…ja też pochodzę z chłopów i naprawdę jestem z tego dumny. Wszyscy powinniśmy być z tego dumni. W moim rozumieniu „ziemianin” to wolny człowiek, właściciel ziemi, budowniczy i strażnik rodowego gniazda. Tym kimś właśnie stał się chłop polski w wyniku długotrwałego historycznego „awansu”…ale AWANS to ruch w górę. „Chłop” zapatrzony w „Pana” panem chciał zostać (i w końcu nim został) a nie „chłopem” … To stamtąd czerpał wzorce (no może nie wszystkie, ale tam pchała go jego ambicja) …to bodajże w Weselu Wyspiańskiego jest taka kwestia (o ile czegoś nie poplątałem), w której „chłop?” dając upust swoim marzeniom (zdradzając swoje ambicje) mówi,że zbuduje se modrzewiowy dwór … czyli, że … (niech każdy sobie to dopowie)
Tak, …sztandar ziemiaństwa z orłem w koronie (tym znakiem „pańskiej Polski”) sto lat temu podniósł z upadku „polski chłop” … Znamy już odpowiedź,ale pytanie brzmi…”kto podniesie go teraz"
Kiedyś mój kolega, niedoszły franciszkanin, użył mniej więcej takiego argumentu, że gdyby tych ludzi, którzy latają do kościoła, zostawić samym sobie, to by przepadli, nie wiedzieliby co robić i nie rozeznaliby się. I coś w tym jest. Zastanówmy się, co by zrobiły te biedne babcie i dziadki wypełniający kościoły, co by zrobili ci prości ludzie, gdyby ich pozbawić tego odnośnika moralnego i filozoficznego, jakim jest religia chrześcijańska? Sami sobie nic nie wypracują, droga własnych poszukiwań byłaby dla nich nie do wyobrażenia. Alternatywą byłaby chyba tylko jakaś inna religia, a póki co nie ma żadnej z porównywalnymi tradycjami i siłą oddziaływania. Chyba jest co coś w rodzaju zła koniecznego, z niedającymi się uniknąć skutkami ubocznymi w postaci fanatyzmu.
Co do tego, że na poziomie światopoglądowym przegrywamy całkiem: Dlatego, że nie mamy dostępu do mediów i siły przebicia. Tak samo przegrywamy z reklamami i szalejącym kultem pieniądza, tak samo przegrywamy z głupotą dopadającą nas ze wszystkich stron. Nic na to nie poradzimy, nie mamy środków. Jedyne, co możemy robić, to utrzymywać odpowiedni poziom wokół siebie, czynnie odpowiadać na zaczepki i sprowadzać na ziemię ludzi ze swojego otoczenia (czyli działać na poziomie niższym - coś takiego, jak opisuje Gosia w komentarzu 43; ja to czasem robię). Ewentualnie co jakiś czas przeprowadzać jakieś medytacje w intencji podniesienia poziomu ogółu albo coś w tym rodzaju.
Ponieważ nie mam duszy filozofa, tylko duszę rzymskiego pragmatyka, więc powiedzmy realistycznie: chyba nikt z nas nie ma krwi wyłącznie błękitnej. To jest nie tylko wynik deklasacji szlachty, ale wynik ciężkiej pracy tej klasy nad sobą. Rzecz nie w tym, że pradziadek miał kochanki-służące, ale w tym, że usilnie zmuszał chłopów, aby posyłali dzieci do szkoły! Bo oni nie widzieli powodu, aby ich dzieci umiały czytać i pisać, bo "po co to, a na co to" (słowa autentyczne pewnej babci z pogórza dynowskiego z roku 1993).
Druga kwestia: mit szlachty, jako tej, która doprowadziła do upadku państwa. Nic nie jest wieczne i szlachta też nie była wieczna. Boruta słusznie napisał, że "W moim rozumieniu „ziemianin” to wolny człowiek, właściciel ziemi, budowniczy i strażnik rodowego gniazda.". Są i cienie postawy ziemiańskiej. Jedną z nich jest szlacheckie chuligaństwo (zajazdy), tak obszernie opisane przez Łozińskiego. Tyle, że jak ktoś ciągle ćwiczy bronią, to niestety od czasu do czasu musi się tłuc, żeby nie wyjść z wprawy... ;-)
Blaskiem postawy ziemiańskiej jest mieszana forma ustrojowa (Politeja), której elementy odrodziły się w latach 1980-1981 i niestety zostały zdławione. Pisałem o tym tutaj: http://podstrzechy.alchymista.pl/otium-dla-mas-spis-tresci/
Każdy może zostać ziemianinem, jeśli tego chce. Jeśli nie chce, to zostaje "racjonalistą PL" i walczy z cieniami, posługując się dośc prymitywną metodą wiwisekcji intelektualnej (myślenie naiwno-analityczne), w ramach której wiara nie ma sensu, bo nie ma przedmiotu wiary (poza ludzkim rozumem, który dziwnie urasta do rangi bóstwa).
"Jasne światło w ciemności tunelu"-Dr Rauni Kilde
Fragment z książki:
"Miłość jest kluczem i cały świat potrzebuje miłości...."
"Super technologia przekroczyła naszą spirytualność. To wymaga etyki, moralności i zrozumienia że stary paradygmat musi być pozostawiony w przeszłości. Procesy informacji w naszym mózgu działają poprzez kwantową mechanikę, gdzie sama świadomość jest widziana jako inne pole kwantowe..." "Spirytualny rozwój otwiera horyzonty aby poznać kompletność w życiu. Energia nigdy nie zanika - tylko zmienia formę i wymiar...."
Spis Treści :
Wstęp
Rozdział I: Jak to się wszystko zaczęło
Rozdział II: Badania psychologiczne
Rozdział III : Psychiatria i polityka
Rozdział IV: Przestrzeń i kontakty kosmiczne
Rozdział V: Nowy porządek świata i terrorystyczne akcje
Rozdział VI: Operacje fałszywej flagi
Rozdział VII: Światowa Organizacja Zdrowia i szczepienia
Rozdział VIII: Nadużycia w medycynie
Rozdział IX: Chemiczne smugi i choroba Morgellonsa
Rozdział X: Kontrola ludności żywnością i Kodeksem Alimentarius
Rozdział XI: Kontrola umysłu
Rozdział XII: Anti-Zensur-Koalition Koalicja
Rozdział XIII: Nanotechnologia , mikro chipy i broń bezpośredniej energii
Rozdział XIV: Telefony komórkowe i mikrofalowa plaga
Rozdział XV: Promieniowanie
Rozdział XVI: Metody pracy tajnych służb i wywiadu wojskowego
Rozdział XVII: Militarne badania
Rozdział XVIII: Przegląd metod nękania przez Cointelpro Gladio, ukrytych lokalnych rekrutów i "stojących z tyłu”.
Rozdział XIX: Doświadczenie osobistego nękania. Rozdział XX: Kościół Katolicki i pedofilia
Rozdział XXI: Uzdrawianie fakt c
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.