zdjęcie Autora

28 października 2018

Wojciech Jóźwiak

Serial: Antropocen powszedni
Gorąca kara Gai przez spełnienie życzeń
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Krisper Kas ◀ ► Trzy dyskursy i trzy przyszłości ►

„Ostrożnie z marzeniami – mogą się spełnić” – Skąd cytat? Z Googli, które kierują do tekstu pod tym tytułem. Jego autorka twierdzi, że: „Jest takie powiedzenie: „Jeśli Bóg chce kogoś ukarać, spełnia mu marzenia”. ” Niezawodny (naprawdę radzę go studiować razem z przypisami) Ebenezer Rojt odkrył, że przysłowie to wynalazł Truman Capote, który je był przypisał – arcy-fałszywie! – świętej Teresie z Ávili. To przysłowie o złośliwym bogu karzącym ludzi wysłuchaniem ich modlitw stało się memem krążącym po infosferze w licznych wariantach. Jednak zapewne ta idea pochodzi z „Małpiej łapki” Williama Jacobsa.

Zaczęło mi to chodzić po głowie, odkąd dowiedziałem się o klatratach metanu. Popatrzmy: od stu kilkudziesięciu lat ludzkość ugania się za węglowodorami. Pożąda ich. Nazywa czarnym złotem. Węszy za nimi w najbardziej niedostępnych częściach świata. Wysysa spod dna morza. Wytłacza pod ciśnieniem ze skał jakimś żrącym roztworem wiercąc przemyślne szyby najpierw pionowe, potem ścigające gazonośne skały poziomo rozchodzącą się tkanką. Płacze – od stu lat już chyba! – że za kilka lat węglowodorów, czyli ropy i gazu, zabraknie, przez co gospodarkę ma trafić katastrofa. Tymczasem okazuje się, że większość pierwiastka węgla w dostępnej części globu (można by ja nazwać akcesosferą: razem atmo-, hydro-, bio- i litosfera do głębokości nawiertów) istnieje w postaci klatratów metanu, czyli węglowodoru zamrożonego w metanowo-wodny lód. Klatraty muszą mieć chłód i wysokie ciśnienie: zalegają na stokach szelfów i w arktycznej zmarzlinie. Gdy marzłoć roztopi się, a oceany ocieplą, metan wróci do atmosfery, a że jest gazem cieplarnianym kilkadziesiąt razy silniejszym (tzn. silniej kołdrującym Ziemię) od dwutlenku węgla, to fruu... temperatury polecą w górę, karmiąc morderczo ogrzewające dodatnie sprzężenia zwrotne.

Węglowodory, zrazu rzadkie i pożądane niby złoto, mięso i chleb, na rozgrzewanej od ich spalania (i biorącej się stąd produkcji CO2) Ziemi czekają na jeszcze wyższą temperaturę... aby tę temperaturę podnieść jeszcze wyżej, może nawet o kilkanaście stopni ponad stan „przedprzemysłowy” i ten obecny. Czekają złożone w swoich zimnych grobach w głębi mórz, aby uwolnić się i zadać ostateczny coup pysznej i lekkomyślnej ludzkości.[1]

Tak spełni się marzenie o powszechnie dostępnych węglowodorowych paliwach. Dostaniemy ich w nadmiarze – jakby ktoś głodnemu zwierzęciu karmę pchał wiadrami do paszczy... – wraz z pochodzącym od nich ciepłem. Które nas zabije.

Jednak metan zamrożony w klatratach jest ledwie szczególnym przypadkiem. Cała przygoda ludzkości z cywilizacją jawi się jako realizacja scenariusza spełniających się życzeń lub marzeń. O czym marzył człowiek Homo sapiens, a przed nim inne, starsze Hominae, od swego zarania? O cieple. Żeby było ciepło. Żeby móc się ogrzać, rozgrzać. Myślę, że tak marzyli nasi przodkowie nieustannie, odkąd utracili małpią sierść. Sierść odrzucili – tzn. przeżyła i wydała potomstwo ta ich frakcja, która miała geny redukujące włosy – ponieważ przeszkadzała w chłodzeniu ciała przez pocenie. A właśnie chłodzenie przez wydzielanie potu było jednym z głównych przeżyciowych ewolucyjnych atutów człowieka. Wykształcając niezwykle sprawne (tak, w ogólno-zwięrzecej skali!) chłodzenie potem mógł zająć trudną niszę na sawannie: łowcy i zbieracza-podkradacza zdobyczy, który działa w środku gorącego afrykańskiego dnia, kiedy zarówno drapieżni wrogowie jak i kopytne ofiary ogłaszają rozejm i fundują sobie sjestę. Ludzie byli zdolni złamać ów rozejm i kraść upolowane kości lwom i zaganiać na śmierć koby i guźce, ponieważ arcysprawnie zrzucali ciepło z mięśni przez odparowanie potu. Dzięki temu mogli skorzystać z luki jaka istnieje w gorącym klimacie między realną temperaturą powietrza około 40°, a tak zwaną temperaturą mokrego termometru, po ang. zabawnie zwaną wet bulb („wetbulba”?) – która przy średnio suchym powietrzu trzyma się dość stałej w tropikach wartości 26-27°. Przy tej temperaturze na skórze da się żyć i co więcej, można być w intensywnym ruchu, nawet goniąc zające!, czego nie zrobią ani wilki ani gepardy. Człowiek skolonizował różnicę, przerwę (space) pomiędzy temperaturą zwykłą a temperatura mokrego termometru. (Czyli tą wetbulbą.) Różnicę, która dla innych ssaków była strefą śmierci. Zrobił to za niewielką cenę tego, że sierść wymienił na warstwę potu na skórze. Przed przegrzaniem schronił się w płaszczu wodnym. Dlatego wciąż tak podoba nam się i seksualnie pociąga naga i bezwłosa skóra, u obu płci, gdyż kogo nie pociągała aż tak bardzo, ten produkował włochatych potomków, którzy usiłując dotrzymać tempa łysoskórym, wymierali.

Gorszą ceną tamtego przystosowania była nieodporność na chłód. Noce nawet w tropikach okazywały się trudne do zniesienia. Łączyła się z tym nieodporność na deszcz. Kuzyni szympansy nie mają z tym problemu, zwyczajnie otrząsają się z wody jak psy i dalej siedzą na swoich gałęziach. Tymczasem nas studzenie zimną wodą uderza w nasz czuły punkt: bo skoro mamy mechanizm chłodzenia przez pocenie, to nadmiar chłodnej wody na skórze po prostu nas dobija. Musieliśmy ratować się ogniem, dogrzewać się nim w nocy. Romans z ogniem zaczął się, jak sądzę, od wejścia ludzi w jeszcze jedną skrajnie trudną niszę pokarmową: było nią szukanie na pogorzeliskach naturalnej pieczeni: nadpalonych zwłok zwierząt, które zginęły w pożarze buszu. Od żerowania na pogorzeliskach do kontrolowania ognia, w tym celowego podpalania oraz podtrzymywania ognisk w nocy, droga była chyba prosta. A wcześniej ludzie musieli nauczyć nie bać się ognia, manipulować nim; zapewne wtedy też wykształcili odporność stóp na żar, która do dzisiaj zaskakuje tych, którzy próbują „chodzić po ogniu”. Te dwie zdolności: przeżywanie i aktywność w wysokich temperaturach przez chłodzenie potem i ochrona przed chłodem przy ogniu musiały rozwinąć się jednocześnie. W obu tych przystosowaniach mamy w pigułce przejście od natury do kultury.

Dzięki ogniowi i schronom przed deszczem, z których rozwinięto domy, ludzie mogli wyjść poza tropiki, ale tam chłód dokuczał im tym bardziej. Nasza natura, nasze gołe ciała, są śmiertelnie bezradne poniżej około 25°. Nawet w ubraniu jako komfort termiczny odbieramy temperatury nie niższe od 22°, no może dla twardzieli 20°. Niżej jest szczękanie zębami (czyli to, co w Biblii uporczywie błędnie przyjęło się tłumaczyć przez „zgrzytanie zębów” – bo nie o gniew w tamtej figurze chodzi, tylko o zabójczy ziąb!) – czyli odruchowe drgawki mięśni, usiłujące przez skurcze doprodukować brakujące ciepło. Przy wiejących z północy boreaszach i mistralach już nad Morzem Śródziemnym w tamtejsze zimy człowiek marzył o cieple, tym bardziej dzwoniąc zębami z mokrego chłodu i wichury na błotach u ujścia Renu, nad fiordami i na fieldach, na pontyjskich i ałtajskich stepach, w lodowatej stojącej mgle nad Leną, w rwącym skórę mrozie prerii, w duszącym chłodzie-niedotlenieniu puny, w poziomo walących marznących słonych deszczach Patagonii. Podobno z ludzkich plemion jedni Aborygeni z pustyni Australii wyewoluowali zdolność zaśnięcia na przymrozku. Tak gdzieś kiedyś czytałem.

Marzeniu o totalnym wytępieniu zimna uległ jeszcze około 1950 roku Stanisław Lem, w swojej wczesnej powieści kreśląc wizję przyszłości, w której nad północnym biegunem zawieszono sztuczną gwiazdę, kulę z wodoru fuzjującego w hel, która raz na zawsze roztopiła lodowce i marzłocie Arktyki, zaprowadzając na Grenlandii i Syberii rozkoszne subtropikalne ciepło. (Jak to mogło być możliwe fizycznie, pominę.) Jeśli ktoś znajdzie na półce tamtą książkę, niech się zaduma nad tym szaleństwem.

Dopiero w dzisiejszych czasach, gdy dochodzi do nas zagrożenie globalnym ociepleniem, uświadamiamy sobie, jakim błogosławieństwem dla Ziemi jest zimno – i że właśnie dzięki niemu Ziemia jest przyjazna dla nas i dla milionów innych współ-gatunków. Od ponad 50 milionów lat, od termicznego maksimum na przejściu od paleocenu do eocenu, kiedy na Ziemi było o 14° goręcej niż teraz (co naprawdę trudno sobie wyobrazić), Ziemia stale się ochładzała. 30 milionów temu zamarzła (pokryła się lądolodem) Antarktyda. 2 miliony lat temu klimat ustabilizował się tak, że od tamtego czasu powtarzał się cykl glacjałów, kiedy na północnych kontynentach stoją lądolody – i znacznie krótszych od nich interglacjałów, podczas których północne tarcze lodowe topią się (lód zostaje tylko na Grenlandii), a morza podnoszą się o 120 metrów. Podczas poprzedniego interglacjału eemskiego woda była nawet 9 metrów wyżej niż teraz i było kilka stopni cieplej. W Tamizie hipopotamy pływały. Ostatnio ludzka cywilizacja wpompowała do atmosfery tyle dwutlenku węgla i metanu, że tamten cykl zlodowaceń już nie wróci, gdyż globalna kołdra z gazów cieplarnianych powstrzyma następny glacjał. (Niektórzy autorzy liczą, że wróci, ale dopiero za 50 lub 100 tysięcy lat.) To pokazuje, że antropocen to nie tylko 1° cieplej – bo ten 1° stopień wymuszony przez emisję gazów cieplarnianych już spowodował zmiany w Systemie Ziemia, których długotrwałość w czasie jest taka, jak geologicznych epok.

Podobno mała epoka lodowcowa między latami 1600 a 1850 została spowodowana przez reforestację Ameryki skutkiem jej postkolumbijskiej depopulacji. (Nie Hiszpanie zabili Indian, choć oni też, ale febra, odra i grypa.) Las wracający na pola uprawne wchłonął znaczną ilość CO2 z atmosfery, od czego spadła temperatura na całym globie i Niderlandczycy ślizgali się na łyżwach.

To, co dzieje się w ostatnich 200 latach, a w ostatnich 70-ciu szczególnie, wygląda faktycznie na złośliwe spełnianie naszych marzeń-życzeń przez niewdzięcznie spolegliwą Gaję. „Od zawsze” człowiek marzył by mieć ciepło – i oto ma ciepło. Ziemia się ogrzewa i to nie od Słońca lub jakichś wulkanów, tylko od skutków jego własnej gospodarki! Sam nieświadomie zgotował (sic!) sobie prezent w postaci z-upalnienia planety. Ma ciepło, ma czego chciał. Własnymi rękami i myślami zrobione.

Drugim podobnym marzeniem człowieka było: „żeby było nas dużo!” Liczne rodziny, masa krewnych, a dalej ziomków, którzy w razie potrzeby solidarnie staną, pomogą, ochronią. Ludne królestwa, gdzie liczba poddanych zasila potęgę władcy. Masa klientów, którzy rzucą się kupować wystawiony przeze mnie towar. Masa lajków na społecznościówce. Dzisiaj czytam świeży artykuł o tym, jakim atutem dla ich innowacyjności i postępu jest to, że Chiny mają półtora miliarda ludzi. Więc zrobiło się nas dużo, tyle, że dla innych istot już fizycznie brakuje miejsca w zanikających ekosystemach. Wkrótce braknie i dla nas. Więc i to drugie życzenia zostaje spełnione, ku naszej zgubie.


[1] Nick Bostrom w swojej kamieniomilowej książce „Superinteligencja. Scenariusze, strategie, zagrożenia” domaga się, żeby sztuczną inteligencję, gdyby ktoś ją chciał hodować, zawczasu zabezpieczyć zamykając w metalowej klace odciętej od internetu i izolowanej od łączności radiowej i innej, oraz zaminowanej ładunkami wybuchowymi, które wybuchną niszcząc urządzenie przy każdej próbie manipulacji z jego strony. Wygląda na to, że Gaia podobnie zabezpieczyła inteligencję wcale nie sztuczną tylko tę naszą ludzką, zaminowując ją klatratami metanu. (Zamieszczam w przypisie, bo nie udało mi się tych zdań dość zręcznie zmieścić w tekście. O Bostromie w Tarace...)

Grafika na początku z serwisu Climate Reanalyzer przedstawia temperaturę powietrza w dniu napisania.

◀ Krisper Kas ◀ ► Trzy dyskursy i trzy przyszłości ►


Komentarze

[foto]
1. Dziś prawdziwy Dzień...Mirosław Piróg • 2018-10-28

Dziś prawdziwy Dzień Antropocenu - Twój Wojtku tekst, Andrzeja Gąsiorowskiego (https://andrzejgasiorowski.wordpress.com/2018/10/28/w-poszukiwaniu-nadziei/) i mój jednego dnia. Do poczytania do refleksji. Głębokiej, by nie rzec - gorącej.
[foto]
2. Gąsiorowskiego...Wojciech Jóźwiak • 2018-10-28

Dzięki, Mirku, za Uznanie. Andrzeja Gąsiorowskiego czytałem i zaraz również jego tekst re-publikuję w Tarace.
[foto]
3. Trzy spojrzenia na...Mirosław Piróg • 2018-10-28

Trzy spojrzenia na jeden problem. Ja jestem raczej pesymistą ,ale naprawdę mnie niepokoją takie wypowiedzi, często przez mnie spotykane: "I tak wszyscy kiedyś przecież umrzemy. A życie sobie poradzi". Przez te słowa przebija jakiś dziwny fatalizm, czy też beznadzieja. Być może to wyraz tego, że ktoś nawet nie chce sobie problemu uświadomić. Zaiste - ciekawe czasy, i klimatycznie i psychologicznie.
[foto]
4. ~I tak wszyscy kiedyś przecież~Wojciech Jóźwiak • 2018-10-29

Opinia którą przytaczasz, "I tak wszyscy kiedyś przecież umrzemy. A życie sobie poradzi", to coś gorszego niż fatalizm lub beznadzieja. To jest stawanie po stronie śmierci. Powinienem więcej napisać o tej postawie / zjawisku.
[foto]
5. Czy aby na pewno po stronie śmierciArkadiusz • 2018-10-29

Można też widzieć w tej opinii przejaw troski o życie na planecie, któremu zagraża gatunek ludzki. Nasza zagłada może oznaczać jakąś nadzieję dla innych przejawów życia. To na pewno boli, bo człowiek to już nie brzmi dumnie. Człowiek stracił kontakt z przyrodą, stracił instynkt biologiczny, coraz częściej myśli o przyszłości w jakiejś postludzkiej formie SI.
6. Człowiek robi to co robił.NN#10189 • 2018-10-29

Myślę,że człowiek generalnie robi to co robił 500 czy 2000 lat temu. Po prostu postępuje zgodnie z zasadą życia - pozyskać jak najłatwiej energię do istnienia. Najlepiej cudzym kosztem - cudzego wysiłku. Nie napracować się. Tylko kiedyś to oznaczało podboje mieczem ,a teraz pracę dla pieniędzy. (No, czasem jednak trochę znów podboje.)  Od czasu kiedy "za pieniądze wszystko" łatwiej jest gonić "za szmalem" niż uprawiać ogród, doglądać zwierząt, dbać o harmonię środowiska. Cały czas jest to efektywniejsze. Na razie oczywiście. Gdy jednak za pensję będzie można kupić tylko worek kartofli  - będziemy sadzić kartofle na balkonach lub je kraść,a z pracy zrezygnujemy. Taka jest żelazna logika życia. Gdy braknie ropy, życie zweryfikuje ceny żywności. A po iluś tam latach, ceny żywności zweryfikują liczbę urodzin. Samo kontrolujący się mechanizm.
[foto]
7. @Andi2102- to prawda.Arkadiusz • 2018-10-29

Jeść, rozmnażać się, przetrwać. Ale trudność jest większa. Żeby przetrwać nie wystarczy zmienić żerowiska czy typu paliwa, jest nas za dużo, za duże rany zadaliśmy planecie - chodzi o skalę degradacji i chaosu! Żeby przetrwać - człowiek musi przyjąć odpowiedzialność, pierwszy raz w historii (przynajmniej tej nam znanej), to wymaga przyśpieszonej ewolucji. Skoro epoki geologiczne przyśpieszyły, to i my - tego sprawcy, musimy przyśpieszyć własną ewolucję. Już nie możemy być tylko myślącymi zwierzętami. Coś musi się zmienić. Jakieś przewartościowanie tego, czym jesteśmy, przyjęcie pod opiekę otaczającego świata.
8. Znane zdanie Einsteinanugitoraz • 2018-10-30

,,Bóg jest wyrafinowany ale nie złośliwy’’ Widocznie jesteśmy zbyt zawłaszczający. Ale moim zdaniem przy wszystkich naszych wadach jest nas po prostu zbyt dużo. Przecież Stany Zjednoczone i Chiny nie podjeły żadnych działań. Wiemy, że jest bardzo źle ale nie wiemy ile czasu nam zostało na podjęcie działań. Czytałem, że jesteśmy na kursie planety cieplejszej o 4-5 st.C i to spowoduje, żę zostanie nas mniej niż 1 mld. Wiadomo szacunki. Ale kiedy to nastąpi bo są bardzo różne dane. Z naprzykład artykułu z tego roku o wiecznej zmarzlinie wynika całkiem pozytywny wniosek cytuję:Według ocen specjalistów z NASA w połowie tego stulecia region arktyczny, gdzie wieczna zmarzlina zacznie zanikać, zwiększy się co najmniej dziesięciokrotnie, przy czym stanie się tak nie w ciepłej, a w zimnej części Arktyki. W sumie te procesy będą dotyczyć obszaru o powierzchni 6,8 mln km.kw., czyli połowy północnej części Syberii i Alaski, gdzie koncentruje się  ponad 120 mld ton materii organicznej.

W wyniku łączna ilość gazów cieplarnianych do 2300 roku będzie około dziesięciokrotnie przekraczać ilość dwutlenku węgla i metanu produkowanego przez ludzkość w 2016 roku. To, zdaniem naukowców, może katastroficznie wpłynąć na klimat. Wówczas globalnego ocieplenia nie da się powstrzymać.


9. obliczenia..NN#10189 • 2018-10-30

Powierzchnia lądów to 149 mlm km2.  powiedzmy ,że połowa to góry, rzeki ,bagna, krańcowe zimno,   czyli coś w czym nie za bardzo da się mieszkać. Zostaje 75 mln km2.  Dzielimy 10 miliardów ludzi na 75 milionów km2. Wynik 133,3 człowieka na kilometr kwadratowy (przy założeniu ,że będzie 10 miliardów ludzi i ,że nie wykorzystamy gór i wody jako miejsca pobytu.)To daje 1,3 gościa na kwadrat 100 na 100 ,metrów. Więc chyba ludzi nie jest za dużo ,jako ludzi. Może za dużo jest po prostu bezmyślnych konsumentów "wszystkiego" ,którzy jak szarańcza pożerają wszystko - każde zasoby z którymi się zetkną ? A no tak..zapomniałem,  przecież pobyt kreuje sprzedaż ,a ta zysk. Zysk daje korzyść (pieniądze) ,a te dają władzę. 
Władzę właśnie nad tymi "pożeraczami". 
10. Luźne spostrzeżenienugitoraz • 2018-10-30

Zauważmy, że u nas określenie globalne ocieplenie wcale nie ma pejoratywnego wydźwięku. W angielskim global warming już lepiej bo od razu przychodzi na myśl global warning(globalne ostrzeżenie) Nie wiem jak określić ten mechanizm jest on ważny bo tak silny im bardziej dane zjawisko jest nie jasne. Określenie ogólna teoria względności też nie jest właściwa. Zaś słowo wet bulba (temperatura mokrego termometru) fatalna bo z czym kojarzy nam słowo bulb. Z czymś zaokrąglonym, miękkim najpewniej słodkim. Rzeczy okrągłe i słodkie mają wyłącznie pozytywne konotacje. Jest to tak istotne, że od lat wykorzytuje się to w marketingu, przemyśle, gastrofizyce i nie tylko. W 2013 roku firma Cadbury postanowiła unowocześnić ksztaft czekolady Dairy i zaokrąglić jej rogi, przy okazji obniżając wagę o kilka gramów. Niezadowoleni klienci pisali i dzwonili do firmy. Byli przekonani, że czekolada zrobiła się słodsza i bardziej kremowa. Nadając imiona męskie nadciągającym huraganom media wzbudzają w nas lęk co w konsekwencji rzutuje na rzeczywistą liczbę ofiar wśród ludzi. I trochę tego lęku przydałoby się dziś kiedy w potoku sprzecznych niejednokrotnie informacji nie wiemy czy skutki ocieplenia o ’zaledwie’ 1stopień naszej planety (Czy 1 st. kogoś przeraża! E tam brzmi bardziej jak błąd statystyczny) już nie jest za późno.
[foto]
11. Działanie słówWojciech Jóźwiak • 2018-10-30

Bardzo trafne zauważenie, Nugitorazie. Global warming -- global warninig! A po polsku "ocieplenie" jest "stosunków wschód-zachód" (powtarzająca się fraza w propagandzie PRL, młodzież nie zna), albo "ocieplenie wizerunku": przed wyborami Patryk Jaki ocieplał sobie wizerunek... rabladorem. (Tak!)
Bulb, bulba, wetbulba -- raczej kierują skojarzenia w stronę teatru absurdu, Ross & Fronczewski żegnający się okrzykiem "bulba!", z niepokojącymi adideacjami do Taras Bulba i Taras Bulba.
[foto]
12. Tylko że globalne...Mirosław Piróg • 2018-10-30

Tylko że globalne ocieplenie to termin niewłaściwy - chodzi o zmiany klimatyczne (też łagodny termin) a tak naprawdę o globalny kryzys klimatyczny. Wpisy powyżej pokazują, jak bardzo chcemy by wszelkie zmiany były łagodne i najlepiej do 2030 roku :D
13. szczypta nadzieiJerzy Pomianowski • 2018-10-30

400 lat pne zaczęło się optimum klimatyczne okresu rzymskiego, gdy temp. przekraczała OBECNĄ o owe straszne 1,5 stopnia.
"Dobre warunki klimatyczne tego ciepłego i wilgotnego okresu umożliwiły rozszerzenie areału upraw. Lodowce górskie cofnęły się, poza granice pięter roślinności. Można było wykorzystać rolniczo obszary marginalne i zagospodarować wysokogórskie łąki (Fritz 1999: 46, Abb. 2; 49‒50). Dzięki temu gospodarka wschodnioalpejska mogła się rozwinąć w okresie późnolateńskim, jak nigdy wcześniej. Prawdopodobnym efektem tego korzystnego wahnięcia klimatycznego był zapewne także wzrost populacji."

http://stalagmit.szkolanawigatorow.pl/zagebie-noryckie-stal-z-serca-alp-cz-i
[foto]
14. Precedensy w historiiWojciech Jóźwiak • 2018-10-31

Ocieplenia zbiegały się z najazdami ludów południowych na północ, przykład: najazdy Arabów-islamistów na Hiszpanię, Francję (ówczesną), Bizancjum, Iran w 8 w. Odwrotnie, ochłodzenie około 1600 r. zbiegło się z najazdem Mandżurów na Chiny i Szwedów na Polskę, czyli północ najeżdżała południe. Ale niektórzy północni mieli mniej szczęścia: Rosję osłabił mróz latem (około roku 1600), od czego głód, bunty, upadek dynastii i najazd Litwinów-Polaków. Algonkinów w przyszłej Nowej Anglii też głód zdziesiątkował i przez to w puste miejsca po nich weszli osadnicy z Anglii.
Więc obecne migracje zaczynają coś nam przypominać z historii.
15. trafne obserwacjeNN#10189 • 2018-10-31

To dobre przykłady i trafne obserwacje. Ze swej strony skromnie dodam ,że OBECNIE nie ma jeszcze  żadnych permanentnych skutków globalnego lub lokalnego ocieplenia ,a już mamy do czynienia z "marszem na północ".  Pretekstem do niego jest kilka wojen w rejonie morza śródziemnego i nie tylko tam ,a tak naprawdę stoi za tym w większości półoficjalnie chęć poprawy swojego bytu bez większego wysiłku. Poniekąd co prawda widać "próżnię" w Europie ,ale jest to próżnia demograficzna (w Rosji jest jeszcze większa). Może warto zauważyć ,że takie "przemarsze" nigdy nie były pokojowe. Gdy do obecnych "układów" w polityce dodamy ewentualną naprawdę silną zmianę w klimacie (Europa lato 40 stopni, Afryka i Synaj lato 60 stopni Celsjusza) to już nie będzie kilka milionów ,ale wielokrotność tej liczby.Ilość mieszkańców - przykłady: Wietnam 95 mln. Pakistan 200 mln !, Egipt 80 mln, Syria ok. 22 mln. itd.. My się tu w Europie z nimi nie pomieścimy ,a już na pewno nie wyżywimy.
16. Wędrówka ludów ruszyła także przez Amerykę...JSC • 2018-10-31

a jakoś niesłychać, żeby w Hondurasie była jakaś wojna. Członkowie karawany jawnie przyznają też, że to jest migracja ekonomiczna.
17. jeszcze nie czas migracji klimatycznych, może kiedyśJerzy Pomianowski • 2018-10-31

Rzeczywiście bywały katastrofalne migracje wywołane zmianami klimatu, ale raczej bardzo dawno. Szwedzi nie mieli zamiaru osiedlać się w Polsce podczas Potopu, zresztą większość ich armii stanowiły wojska zaciężne z Niemiec. Podobnie te wypasione byczki z Afryki nie idą na Północ dlatego że im we wsi studnia wyschła. Idą po zasiłki, i po nowoczesne wyzwolone kobiety.
[foto]
18. Bardzo dobry tekstJarosław Koziński • 2018-11-02

Bardzo dobry tekst Panie Wojciechu, szczególnie dla mnie cenny jako historyka. Mamy już antropocen.
19. Globcionugitoraz • 2018-11-08

The Arctic will eventually be ice-free in the summer, but not within the next few years. According to Met Office Chief Scientist Julia Slingo, 2025–2030 would be the earliest date for an ice-free Arctic summer, and 2040–2060 is more likely. Wadhams also believes that there may soon be a large methane release from the Arctic, but a review of the relevant research suggests this isn’t a near-term concern:

There is no evidence that methane will run out of control and initiate any sudden, catastrophic effects. There’s certainly no runaway greenhouse. Instead, chronic methane releases will supplement the primary role of CO2

20. Debata odnośnie globalnego ocieplenianugitoraz • 2018-11-20

https://www.youtube.com/watch?v=UoELgMb3q9Q

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)