02 sierpnia 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 4
Jak odróżnić możliwą prawdę od bajki?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Praktycy, badacze i fanatycy. Trzy typy umysłu widoczne także u piszących do Taraki ◀ ► Taraka jako dobro wspólne ►
My, czyli Taraka – czyli czytający i piszący do Taraki – interesujemy się, prócz innych, sprawami, które są kontrowersyjne. (Po łacinie to znaczy: obracane w przeciwną stronę, czyli widziane „tak” albo „przeciwnie”.) Mówiąc prosto, przez wielu uważane za bajki. Astrologia jest przez zwolenników naukowego i publicystycznego mainstreamu wymieniana jako typowy (wręcz) przykład błędnego poznania, pseudonauki lub zabobonu. Enneagram mimo swojej ścisłej formy nie został włączony do naukowej, akademickiej psychologii. O tarocie mówi się w tonacji od przymrużenia oka do oburzenia lub nawet (jak pewien znany katolicki publicysta [+]) nienawiści. Różne metody pracy z umysłem czy rozwoju duchowego, pojawiające się w Tarace, również nie są akceptowane przez mainstream. Nie dostaniesz doktoratu za zakopywanie do ziemi, diady komunikacyjne ani ustawienia rodzinne.
Skoro poważnie zajmujemy się sprawami, które dla wielu są bajkami – jak astrologia, tarot, diady, Hellinger itp. – to czy to znaczy, że wierzymy we wszystko? (Lem w którejś powieści-grotesce rzucił hasło: Bądź przezorny, wierz we wszystko!) Ja nie wierzę we wszystko...
Przeciwnie, uważam, że powinno się mieć, znać czy wyczuwać granicę pomiędzy możliwą prawdą a bajką. Astrologia, przynajmniej spora część tej „lory” (jakoś żadne polskie słowo mi tu nie pasuje, a angielskie lore – tak!) jest dla mnie prawdą lub możliwą prawdą, podobnie jest z enneagramem, trafnością „wróżb” tarotowych lub skutecznością praktyki podziemnej medytacji. Poza ezoteryką, a bliżej nauki, możliwą prawdą wydają mi się LENR, czyli niskoenergetyczne reakcje jądrowe, kiedyś nazywane „zimną fuzją”, też przez mainstream jak dotąd odrzucane. Albo rezonans morficzny wg Sheldrake'a. Ale są rzeczy, które leżą już POZA moją granicą między możliwą prawdą a bajką. Za bajkę uważam numerologię. Kreacjonizm. Albo że na dnie Atlantyku leżą zatopione wyspy Atlantydy. Też pewne miejsca astrologii uważam za bajeczne, przede wszystkim domy. Za bajkę uważam denikenizm czyli pogląd, że pewne starożytne budowle zostały zbudowane przez alienów jako ich np. lotniska lub (przewrotniejsze tłumaczenie) przez ludzi w ramach kultu cargo jako skutku kontaktów z alienami. Ale z drugiej strony nie uważam, żeby wszystkie wiadomości o alienach (UFO itp.) polegały na zmyśleniach, fantazjach, halucynacjach lub fałszerstwach. Coś z tego może być prawdą lub może się okazać, że stoi za tym coś realnego. (Niekoniecznie wizyty kosmitów.) Dlatego piszę tu „możliwa prawda”, a nie „prawda” bez przymiotnika.
Nawet w „nauce naukowej”, czyli w tym, co w precyzyjniejszym od naszego języku angielskim nazywane jest science, są miejsca, które są prawdą możliwą, a nie pewną czy stwierdzoną. Przykładem są teorie strunowe w fizyce – bo jak dotąd nie mają mierzalnych konsekwencji, które by je potwierdziły lub obaliły.
Tu pewna ważna uwaga. – Poznajemy. Dążymy do poznania. Chcemy wiedzieć, jak jest. Dlatego bardziej (od znanego) naszą uwagę przyciąga to, co rzadkie i nietypowe. – Bo to może być jeszcze niewyjaśnione, więc jest wyzwaniem dla poznającego umysłu. Wiadomość, że w Polsce pojawiły się dziko żyjące szakale, jako rzadka, wyjątkowa i donosząca o czymś, co dotąd nie miało miejsca, jest przez to szczególnie cenna i przyciąga uwagę. Jeszcze bardziej przyciągnęłaby moją uwagę (i twoją pewnie też) wiadomość, że pojawiły się dziko żyjące tygrysy. Obserwując te rzadkości, spotykamy się na tym polu z co najmniej dwoma „gatunkami” innych obserwatorów. Pierwsi to ci, którzy w te rzadkie przypadki (nietypowe, dziwne, przekraczające to, co dopuszcza mainstream) – wierzą, i to wierzą z całym zestawem przypadłości towarzyszących wierze (wiarom, wierzeniom): traktują tę sprawę emocjonalnie, domagają się, żebyśmy także my wierzyli, a jeśli wyrażamy wątpliwości lub ujmujemy sprawę inaczej, uznają nas za głupców lub wrogów. Drudzy to łowcy sensacji, którzy są o tyle niebezpieczni, że będą rozdymać wiadomości, przesadzać, zmyślać i zamazywać granice między tym, co stwierdzone a zmyślone. Oczywiście, mogą też być wierzący łowcy sensacji.
Nie podam jakiegoś jednego ani wyczerpujące sposobu, jak odróżnić możliwą prawdę od bajki, ale spróbuję określić kilka pomocnych wskazówek.
Pierwsza wskazówka: nadmierna rozległość bajki, inaczej: brak umiaru.
Przykład: podobno w skałach z odległych epok geologicznych (np. w węglu) znajdywano rzeczy, wyglądające jak sztucznie zrobione przedmioty, co bywa interpretowane jako pozostałość działań na Ziemi jakichś rozumnych istot w odległej przeszłości, zapewne przybyszów z kosmosu. Brakiem umiaru jest rozciąganie takiego tłumaczenie na wiele innych starych zabytków, jak piramidy lub pustynne mega-rysunki na wyżynach andyjskich. Podobny błąd popełniałby naukowiec, który stwierdziwszy, że góra Etna jest wulkanem, nauczałby, że wszystkie góry na Ziemi są wulkanicznego pochodzenia. (Wiemy, że nie są, a wulkany są raczej pobocznym, „mniejszościowym” zjawiskiem towarzyszącym prawdziwym przyczynom podnoszenia się kawałków skorupy ziemskiej do góry.) Alieńskie pochodzenie zabytków starożytnych kultur, gdyby je przyjąć, pociągałoby przeciwne dociekanie: dlaczego w takim razie istnieją zabytki, które ewidentnie nie są pochodzenia alieńskiego ani nie przez alienów inspirowane? Bo alieni ani nie budowali gotyckich katedr, ani alienem nie byli np. Platon, Kopernik, Newton... Nie mówiąc o czasach nam bliższych. (Najwyżej, jeśli się dobrze maskowali!) Za wiele pojawia się kłopotliwych pytań!
Druga wskazówka: nadmiar mocy objaśniającej bajki.
Bajkę poznajemy po tym, że zbyt wiele rzeczy wyjaśnia, a przez to zostawia miejsce na rzeczy, które mogłyby istnieć, a jednak ich nie ma. Przykładem kreacjonizm. Słonie żyją w południowej Azji i w Afryce – tzn. żyją jeszcze teraz, bo prawdopodobnie wielu czytających te słowa dożyje i będzie świadkami ich wymarcia lub wytępienia. W Amerykach, Europie i na północy Azji znajdywane są tylko ich kopalne szczątki. (Pytanie do kreacjonistów: po co Bóg stwarzając kości mamutów bez mamutów wystawiał nas na próbę uwierzenia w darwinizm?) W Australii nie ma nawet ich szczątków. Dlaczego Bóg nie stworzył (żywych) słoni także dla Ameryk, Europy i Australii? Z kaprysu? Czy może Bóg w dziele stworzenia się jakoś ograniczał? – Bo musiał się ograniczać, bo nie stworzył włochatych słoni (a jedynie ich atrapy zamrożone w Syberii), ani słoni o dwóch trąbach, a przecież mógł.
Ten sam zarzut trafia w numerologię. Jeśli ciągi numerów, jak daty urodzenia lub numery mieszkań, są znaczące, to pozostaje wielka masa liczb, które są i jakoś marnują się nie mając znaczenia. Ta masa zwiększa się lawinowo, gdy doliczyć to, że również litery są przeliczalne na numery (tylko dlaczego właśnie tak, jak chce numerologia???), przez co każdy tekst zapisany literami niepokojąco rozdyma się od obecnych w nim znaczeń. Początkiem tego poglądu byłą gematria [+] kabalistów i dziwię się, że nie popadali od tego gromadnie w obłęd... a może?
Wadę nadmiaru mocy objaśniającej ma „kwantowy indywidualizm”, czyli pogląd streszczany hasłem „obserwator kreuje obserwowany świat”. Jest to wulgarne nadużycie fizyki kwantów, które niestety i oczywiście, jako bajkowe, łatwiej się rozpowszechnia niż sama (trudna) mechanika kwantowa.
Trzecia wskazówka: rzadkość i małość świata w porównaniu z tym, co mogłoby być, gdyby obowiązywała bajka.
Świat jest miejscem niedoborów. Gdyby dawni alchemicy produkowali złoto, byłoby go dużo. Gdyby dawni czarodzieje potrafili np. skutecznie razić klątwą wrogów, ich umiejętności byłyby cenione przez władców i podtrzymywane i nauczane w jakichś szkołach, jak kungfu (wushu) było w Shaolin. Gdyby uzdrawianie było tak pospolite, jak utrzymują jego miłośnicy, ludzie by nie chorowali. Gdyby jakaś stara kultura (Tybet? Indianie?) znała skuteczne lekarstwa (pomijam, czy zioła, czy mantry, masaże, diety itp.), ludzie stamtąd nie kurowaliby się w zachodnich szpitalach. – Jeśli pewien pogląd zbyt wiele obiecuje, zapewne jest bajką.
Czwarta wskazówka: kłócenie się bajek, czyli niespójność bajkowych światów.
Dla przykładu przyjmijmy, że istniała wysoko rozwinięta cywilizacja w starożytności, współcześnie z Rzymem i Grecją, prowadzona przez Słowian i na naszych ziemiach i sąsiednich. Czy odwiedzali ich kosmici? Czy mieli mędrców-jasnowidzów o nadludzkich mocach? Czy zalał ich potop? (Inna pokutująca bajka.) – Ten przykład zmyślam na poczekaniu, ale pewną bajkę (często) poznajemy po tym, że bierze na serio jako swoją podstawę ogólnie uznane fakty i ich wyjaśnienia, i tylko dodaje pewien szczegół. Zapewne autor lub autorzy takiej bajki uważają, że nadmiar bajkowych motywów zmniejsza szanse, że ktoś w nią uwierzy, tzn. uzna za możliwą prawdę.
Piąta wskazówka, najprostsza: nieistniejące konsekwencje, czyli niezgodność z faktami lub prawidłowościami świata.
Gdyby był potop, w całym świecie znaleziono by morskie warstwy osadowe, przynajmniej do pewnej wysokości n.p.m. Potop nie mógł zalać Palestyny, a oszczędzić np. Amazonię. Gdyby za Karpatami (patrząc od południa) w okresie rzymskim byli liczni Słowianie, zapewne pojawiliby się też na granicy z Rzymem, która była na Dunaju, i zapisano by ich charakterystyczne imiona, tak jak to się stało, ale dopiero w VI wieku. Gdyby znaki zodiaku (lub „domy” – chodzi mi tu o pewną bajkowość w astrologii) były klatkami od-do, czyli miały jednakowe właściwości na całej swojej długości, psychiczne cechy ludzi zmieniałyby się skokowo zależnie od czasu urodzenia – co jest sprzeczne z „obyczajami” przyrody, w której takie skokowe zmiany zachodzą chyba tylko na granicach faz substancji, np. między wodą a lodem.
Szósta wskazówka: podobieństwo do literatury.
Może to być podobieństwo dosłowne, przykładem rzekomo prawdziwa opowieść Jurija Mirolubowa o tym, jak Ali Izenbek odkrył Księgę Wełesa, będąca plagiatem „Pamiętnika znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego. Może być podobieństwo strukturalne, np. trzymanie się określonego gatunku (niby-literackiego), np. bajki alieńskie nie mieszają się z bajkami religijnymi, więc opowiada się, owszem, że alieni są bogami lub są brani za bogów, ale raczej nie jest tak, że wierzą w boga lub się doń modlą.
Bywa też tak, że przekaz dotyczący sprawy, która dla nas wygląda na bajkę, byłby znośny i czytelny, gdyby po prostu był fikcją literacką. Fikcją okazały się przygody Castanedy z Don Juanem, fikcją są przygody Megrego z Anastazją, jako science-fiction można czytać opowieści Barbary Marciniak o Plejadianach.
Przy tym fikcja lubi mieszać się z nie-fikcją. Castaneda przy okazji swojej fikcji wynalazł kilka ciekawych technik pracy z umysłem. Być może inni autorzy upierający się przy nie-fikcji swojej fikcji wynaleźli lub wynajdą też coś ciekawego i co z ich fikcji wejdzie do realu. Świat nie jest prosty, a najciekawsze są pogranicza tego, co znane.
◀ Praktycy, badacze i fanatycy. Trzy typy umysłu widoczne także u piszących do Taraki ◀ ► Taraka jako dobro wspólne ►
Komentarze
Wydaje się, że istnieją rodzaje doświadczenia, które są niesprowadzalne do jakiejś obiektywności, w każdym razie do jej najbardziej znanych i powszechnych form. Jest w nich coś prawie solipsystycznego, ale jest też w nich jakiś rodzaj nowej obiektywności, odsłonięcia fragmentu świata inaczej niepoznawalnego. I że jest takie pogranicze - wiary, wiedzy i różnych form doświadczenia, każda z tych form spotykania się ze światem próbuje zawładnąć innymi, ale to oznacza jednocześnie redukcję.
Często chcemy wiedzieć, jak jest NA PEWNO, mieć jakąś ostateczną wiedzę, ale większość naszej wiedzy jest właśnie "możliwa", a ta pewna czy prawie pewna bywa często prościutka i niewiele wyjaśniająca.
Ja nie lubię jeszcze jednej rzeczy. Niepokoi mnie zbyt oczywista oczywistość i powoływanie się na autorytety.
Czasem są też ścieżki, na które wstępujemy nie do końca świadomie. Jeśli, na co mam nadzieję, zapoznam się kiedyś wnikliwiej z Tarotem lub astrologią, to dzięki Wojtkowi, Tarace i kilku osobom, które dzięki tej stronie poznałem.
Czasem przecież nie wiemy, dokąd zmierzamy (z pewnego punktu widzenia nie wiemy tego zazwyczaj lub nigdy) i jest w tym jakiś smak, jakaś specyficzna jakość, przychodzi mi teraz do głowy obraz nocnego miasta we mgle, swoista przyjemność przemieszczania się po nim. To co rozpoznawalne, wyłaniające się kształty domów, zatarte i niepewne, i to co niewiadome, ciemność i mgła, które też mogą być figurami poznania głębszego, wiedzy, która domaga się niewiedzy, widzenia świata przez paradoks, nielogiczność, niewiarygodność. Przecież anekumena od dawna jest w nas samych, to, co niepoznawalne jest drugą stroną wiedzy, jak światło jest lewą ręką ciemności.
Twoje wskazówki Wojtku są cenne. Sam w dyskusji pytałem, bezradnie, czy można jakoś odróżnić bajki od nie-bajek. Bo faktycznie, dużo tego bajania, i można odlecieć ;-)
Niemniej mam uwagę. Trochę nie przekonuje mnie Wojtku trzecia wskazówka. Żyjemy w epoce kultu pieniądza. Coś co nie jest drogie, a wręcz darmowe, nie jest w cenie. Naucza się nas od dziecka, że dobre musi kosztować. A żeby coś sprzedać to trzeba zareklamować. A reklama to bajka. A w czasach korporacji reklama - bajka musi trafić do miliardów ludzi. I wtedy już większość Ziemian ;-) wierzy w jeden styl życia. A mniejszości na pewno nie mają racji, i opowiadają bajki. Dlatego argument z małym zasięgiem bajki nie do końca kupuję.
Do czwartej wskazówki, czyli kłócenia się bajek, też można się przyczepić. Wiemy, ze jest coś takiego jak polityka historyczna, że trwa rywalizacja o przeszłość, że zwycięstwo w tej walce daje wpływy polityczne, ideologiczne, ekonomiczne i że ostatecznie - jedne wersje historii czy jedne idee wygrywają z innymi. Co nie oznacza, że tak było, i że tam była jakaś racja.
Błąd polegający na zbyt dużej mocy wyjaśniającej łączy się w tych teoriach z błędem pars pro toto, obecnym u bajkopisarzy ezoterycznych i naukowych. Typowe przykłady - Daniken, Freud. Jest to źródło zarabiania kasy (znowu wymienione postacie są doskonałym przykładem), więc autorzy jadą na tym ile się da.
Zamiast łamać sobie głowę nad problemami wiary, niewiary, prawdy i fałszu proponuję przyjąć proste rozróżnienie, wykorzystywane w nauce : )
- Fakty, powstałe na bazie obserwacji (Przykład: stwierdzono istnienie dziwnego ssaka z dziobem i płetwami. Niewiarygodne, niepasujące do istniejących teorii, ale zaobserwowane).
- Hipotezy (Może to fake. Ktoś dokleił dziób i płetwy)
- Teorie (Po dalszych badaniach: to jednak żywy organizm, który wykształcił nietypowe cechy na skutek izolacji, działania w pewnej niszy etc. Dokładne mechanizmy są nieznane, ale mamy zarys wydarzeń)
Jeśli spojrzymy w ten sposób na zjawiska UFO, to w zasadzie nie ma tam teorii, są tylko hipotezy. Natomiast jest dużo zaobserwowanych faktów. To prowadzi do sytuacji, kiedy nie trzeba w nic wierzyć, bo pewne rzeczy są wiadome (np. to, że tysiące ludzi widziało w tym samym czasie dziwne obiekty w Fatimie). Cała reszta to kwestia własnych fantazji, pragnień, ograniczeń. Lekarstwem - studiowanie licznych faktów. Lekarstwo to nie leczy, ale uśmierza ból : )
Jak się w to wmyślić, to widać, jak toksyczna jest ta propozycja.
Musimy bronić się przed tym wszech-bajkizmem. Jak? -- To dobre pytanie...
Nie napisałem, że nie ma prawdy. Ja wierzę w prawdę, swoją prawdę, cudzej prawdy nie doświadczę, mogę ją częściowo przyjąć, wkomponować w swoją, ale to będzie pewien akt przyjęcia, zaufania, wiary. Mogę to przyjąć za swoją nową zmodyfikowaną prawdę, na pewno nie nazwę jej jednak Prawdą. Idę przez świat ze swoją prawdą, staram się w miarę możliwości szanować cudze prawdy, ale czy muszę uznawać cokolwiek za Prawdę?
W coś trzeba wierzyć, każdy i tak będzie wierzył w co zechce. Oczywiście jakiś model musi obowiązywać. Model taki tworzą zwycięzcy. Reszta staje się bajką.
B. Arkadiuszu, pisząc zakładam, że moi i Taraki Czytelnicy są uodpornieni na głupoty, przynajmniej te najpospolitsze. I nie tracą sił na walkę z tym, "co ogłosili amerykańscy naukowcy". Ufo i denikenizm to co innego, to poważniejszy przeciwnik dla naszej Bajki. I przyjemnie jest obu podchodzić.
C. Ciekawe, czy to co wyżej, przyjdzie do mnie i do Współkomentatorów emailem?
B. Ale co zrobić z Andrzejem (i moją ciotką), który doświadczył kontaktu z UFO, albo Easy Grace, która pisała o swoich channelingach, albo moich prowadzących z warsztatów dwupunktu, którzy opowiadali jak odprowadzają dusze po śmierci? Ciężko mi się mądrować, że to nieprawda, bo mój tunel rzeczywistości tego nie przewiduje. To są poważni ludzie, może z wyjątkiem mojej ciotki.
[Cos mi sié stalo z klawiaturá i nie wiem, co. Msci sie na mnie UFO chyba.]
Czy mozemy byc uodpornieni na wszystkie glupoty? Ja chyba nie jestem... A co z emocjami? A co z ukrytymi intencjami? Nie potrafié tez sié wyzbyc przekonania, ze to Ufo, Deniken, rózne niepokalania itd. to jakis eskapizm wyobrazni, w znacznej mierze lékowy. Przepraszam. Nie twierdzé, ze TAK JEST. To takie moje ODCZUCIE.
Może Ktoś ma nowe uwagi?
-- Zachęcam.
[N]ajpierw prawda i bajka były jednością (tzn. bajka (mit) była prawdą).-- napisał Radek Ziemic.
W takim razie, dlaczego...
...?
A w powyższej liście znaczeń nie ma ani jednego, które by miało sens "prawda"?
I wszystkie znaczenia mają sens subiektywny, tzn. "coś, co ktoś powiedział" - ?
Przypisywanie "dawnym ludziom" tego, że jakoby ich umysły pływały w jakiejś "zupie" pomieszanych sensów, to chyba c.d. mitu Dobrego Dzikiego.
(edycja)
...ale w punkcie 3. mamy polecenie (czyli co masz zrobić?), radę, zamiar, plan (może boski?), postanowienie.
Tekst wylicza wskazówki, "Jak odróżnić możliwą prawdę od bajki?" -- taki ma tytuł -- i w dodatku w "materiale" opowieści zaliczanych do New Age?
więc sobie pozwoliłem coś nowego zauważyć ;)
Widać jak wiele zależy tu od używanych słów. Ze słowom "mit" (mythos) to jeszcze jest tak, że Grecy nie mieli kanonu swoich opowieści o bogach i bohaterach, inaczej niż Żydzi, nie było tam jednej centralizującej księgi jak Biblia, więc musieli sobie jakoś radzić z tym, że każda wyspa i miasteczko opowiada co innego o Zeusie, Tezeuszu czy Heraklesie. Kreteńczycy nawet opowiadali, że Zeus umarł i pokazywali jego grób, który był na ich wyspie. Dlatego zresztą byli uważani przez innych Hellenów za notorycznych kłamców, co dało początek paradoksowi kłamcy, tzn. "Ja, Kreteńczyk, wam mówię: wszyscy Kreteńczycy zawsze kłamią!".
Dlatego opowieści o bogach itd., nazwali (Grecy) "mitami" czyli "gawędami". Tzn. użyli tego słowa.
Myślę, że gdyby wstali z grobów, to by nie mieli wątpliwości, co z tego, co u nas obecnie się opowiada, nazwać mythos.
Choć nie każdy to dostrzega, widzimisię (opcja, model, hipoteza) jest też w zakresie nauk zaliczanych do poważnych. Gdzie słowo „poważny” mówi raczej o czymś, czego doświadcza każdy. Każdy, ponieważ dotyczy to materii i występuje pewnego rodzaju weryfikowalność.
Podobna organizacja i hierarchia (czyli kaskada różnych widzimisię) jest w zakresie sztuki- muzyki, malarstwa, teatru,… Pewne akty zaliczane są do poważnych, a inne nieustannie podlegają jakiejś tam degradacji. W tej płaszczyźnie weryfikowalność występuje w mniejszym stopniu, gdyż z gustami trudno polemizować.
No i mamy też trzecią płaszczyznę, w której porusza się człowiek myślący- mentalną. Porusza się po niej używając między innymi takich narzędzi jak metafora. Metafora w sensie religijnym, to dawny mit.
W każdym bądź razie- jeśli miałbym coś nowego dodać- to bym wspomniane przez Ciebie Wojtku bajki/baśnie/bajania tak zakwalifikował. Jako coś, co niesie istotną treść.
Być może na moje spojrzenie miało wpływ wczesne dzieciństwo, gdy Mama mi te bajki czytała, a one stawały się moim filtrem postrzegania świata.
A fakt, że każdy może mieć inne postrzeganie, powinien zostać potraktowany poważnie. Za każdą myślą stoi przyczyna- za kłamstwem Kreteńczyków zapewne też. I jedni to dojrzą, a inni nie.
……….
Metafora (gr. μεταφορά metaphorá), inaczej przenośnia – językowy środek stylistyczny, w którym obce znaczeniowo wyrazy są ze sobą składniowo zestawione, tworząc związek frazeologiczny o innym znaczeniu niż dosłowny sens wyrazów, np. „od ust sobie odejmę”, „podzielę się z wami wiadomością” lub „
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.