21 stycznia 2015
Małgorzata Ziółkowska
Serial: Nieustający proces
Jak powstaje rodzinne uwikłanie w sprawach seksu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Komu potrzebny jest krzyż? ◀ ► Roraima a sprawa dinozaurów w moich snach ►
Dawne standardy zakładały konsumpcję związków po ślubie. Czy jednak tylko tak się to działo? Różnie, ale to zazwyczaj kobiety narażone była na
Dawne standardy zakładały konsumpcję związków po ślubie. Czy jednak tylko tak się to działo? Różnie, ale to zazwyczaj kobiety narażone była na konsekwencje innego postępowania. To one nazywane były ladacznicami, k… lub kobietami lekkich obyczajów. No i najważniejsze. Jeśli efektem związku było dziecko, zazwyczaj kobieta zostawała z tym problemem, a potomek z piętnem na całe życie. Często ludzie o małych rozumkach nazywali je bękartem.
Ta epoka chyba częściowo mija, choć zmiany świadomości odbywają się powoli. Jeszcze pięćdziesiąt kilka lat temu moja krewna była zmuszona oddać dziecko do adopcji. Kobieta szukała później syna, rozpaczała, a w rezultacie wyhodował sobie raka i umarła w 10 lat później. Charakterystyczne, że nowotwór zaatakował organy kobiece, a przecież ta część osobowości była u niej obolała.
Zastanawiałam, się dlaczego w ogóle coś takiego jej się przydarzyło. Była człowiekiem dobrym, wrażliwym, wspierającym. Można by powiedzieć, prawdziwy typ ofiary. Kobiety współżyją z mężczyznami i nic, a jej się zdarzyło z jakimś głupkiem.
Czasami powodem takich sytuacji bywa młodzieńcza głupota, a innym razem chęć wejścia w świat seksu, o którym niewiele się wie. No właśnie, ta niewiedza, jak połączyć ciało z duszą i że to nie zabawa, może wywoływać wiele szkód.
Podejrzewam, że ta historia rodzinna wpłynęła na sposób wychowania mnie przez rodziców. Ciotka zmarła dwa dni po moim urodzeniu. Babcia kilka miesięcy później.
Wszystko jedno, czy rozpatrujemy sprawę z punktu widzenia szamańskiego czy systemowego, gołym okiem widać, że uwikłanie w moim życiu przez tą śmierć powstało. Zawsze przecież odejście w zaświaty kogoś z rodziny wpływa na nowo pojawiające się życie. Mówią, że gdy szaman się rodzi, towarzyszą czasem temu wydarzeniu zgony. A teoria ustawień systemowych stwierdza, że w tym momencie tworzy się uwikłanie dziecka z osobą zmarłą.
Oj, czuję to potężne uwikłanie. Mama pilnowała mnie, jakby nawet kąpiel w wannie, z której korzystał wcześniej mężczyzna, mogła być niebezpieczna. Niby była światłą kobietą, ale wychowaną w szkole prowadzonej przez zakonnice. Poziom świadomości seksualnej miała chyba taki, jak to, co przekazał Instytut Marii przepojony zakazami. Miała jeszcze własne doświadczenie małżeńskie, którym nie dzieliła się ze mną, tworząc z seksu sferę tabu. Związek rodziców, jak się domyślam, był przesiąknięty lękiem przed ciążą. No naprawdę, moja mama nie miała siły rodzić dzieci co rok prorok. Wiele razy mówiłam jej, że powinna była mieć tylko jedno dziecko (ja byłam druga). Tato co prawda dużo pomagał w pracach domowych. Tak naprawdę niezbyt silnej kobiecie przydałaby się jakaś pomoc z zewnątrz, a to kosztuje.
Mama miała bardzo ostre oceny moralne. Zdecydowanie za ostre. Kiedy w wieku 27 lat, już po studniach, wybrałam się samotnie do kina i wróciłam po 22, przywitało mnie epitetowanie od pań k… Można powiedzieć, że byłam wychowywana w zastraszeniu przed sferą seksualną, na dodatek w kompletnym braku pieniędzy, więc samodzielność mi nieźle ukrócano. No bo jak tu iść z kimś na kawę, skoro się nie ma pieniędzy. Koleżanka ostatnio zapytała: to oni cię na zakonnicę wychowywali? Myślę, że tak, bo takie wychowanie doskonale zabezpiecza przed ciążą. Więc środki antykoncepcyjne zakazane przez kościół są wówczas niepotrzebne.
Mężczyźni również nieźle w kość dawali. Jak facet milkł, znaczyło, że mu się bardzo podobam. A ja jakoś nie umiałam nic z tym zrobić. Pani psycholog stwierdziła, że mam opóźniony zapłon. Jeden był bardziej odważny i oświadczył: nie kocham Cię i nigdy nie pokocham. Podobałam mu się tak, że aż się cały trząsł. No ale co ja miałam zrobić po takim oświadczeniu? Zdecydować się na niego, a potem usłyszeć, że przecież mi mówił, że to nie miłość? Jeszcze usłyszałam od niego żałosne: nie masz do mnie zaufania! No zaraz, a jak można mieć zaufanie do kogoś takiego? Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że nie należy brać całkiem na poważnie tego, co mówią i robią mężczyźni, bo oni też się boją. Na dodatek chyba bardziej niż kobiety.
Potem było tylko gorzej, bo gdy kobieta skończy trzydziestkę, pokutuje na jej temat stereotypowa opinia łapania kogoś na męża lub ojca dziecka, lub jedno i drugie. Ja natomiast dopiero wygrzebałam się trochę z depresji i ani w głowie mi nie było przenoszenie choroby cywilizacyjnej drogą płciową.
Poszłam nawet do księdza, jezuity jak papież Franciszek, którego koleżanka wskazała mi jako autorytet. Powiedziałam, że rodzice są bardzo ingerujący, wszystko kontrolują. Poradził, żebym wychodząc podawała nazwiska znajomych, którzy telefonu nie mają.
Na koniec zapytałam ojczulka, jak to właściwie z mężczyznami mam postępować. Jezuita stwierdził: no tak, trzeba porozmawiać, a jakby guziczek chciał odpiąć, to nie pozwolić.
Wypadłam z tej wizyty jak poparzona, czując się potraktowana jak infantylna idiotka. Jakby to mężczyźni z kobietami, które im się podobają, rozmawiać chcieli.
Okazało się, że mądrość księdza była bardzo teoretyczna i w żaden sposób nie przekładała się na sprawy życiowe, związane z relacjami męsko damskimi. Obawiam się, że ten problem ma większość kleru. Ale kto ma rozmawiać z ludźmi na takie tematy?
Zadzwoniłam do koleżanki, opowiadając historię. Ta najwyraźniej dostała jakiegoś ataku. Powiedziała mi, że nie może się ze mną więcej kontaktować i nie może powiedzieć, o co chodzi.
Domyślam się, że uderzyłam w księdza jako jej autorytet moralny.
Po kilku latach dotarła do mnie wieść, że jej szczęśliwy związek małżeński jest w stadium rozpadu. Wkrótce nastąpił rozwód. Do tej pory nie wiem jednak, o co tak naprawdę chodziło.
Czy wrażliwe, dobrze wychowane, wierzące niewiasty nie chcą dopuszczać do świadomości, o co w tym wszystkim chodzi? Nie chcą rozmawiać, bo to nie wypada, bo to grzech.
Zapytałam dlaczego dzieci przez kilkanaście lat związku nie mieli. Podobno czekała, aż on się zdecyduje. Zdecydował się je mieć z kim innym. Oni po prostu na ten temat nie rozmawiali. Na rozprawie rozwodowej okazało się, że mężczyzna dwa lata po ślubie wiedział, że dzieci z ta kobietą mieć nie chce, ale bał się powiedzieć. Bał się, że ją zrani. To nie był typ wrednego faceta, więc problem musiał być głębszy. To był problem braku komunikacji pielęgnowany w naszych rodzinach przez wieki.
Ja chcę rozmawiać, ale od wielu lat wszyscy przede mną uciekają, milkną, albo opowiadają głupoty.
A ja chcę być kochana tak, jak chcę. Z szacunkiem, czułością, delikatnością i realnie łącząc duchowość z cielesnością. A jak nie, to wcale.
A na około albo chamstwo, albo naiwność. Po prostu brak prawdziwej miłości...
◀ Komu potrzebny jest krzyż? ◀ ► Roraima a sprawa dinozaurów w moich snach ►
Komentarze
Marek
m
//A ja chcę być kochana tak, jak chcę. Z szacunkiem, czułością, delikatnością i realnie łącząc duchowość z cielesnością. A jak nie, to wcale.//
Pani Małgosiu,
Obawiam się że na takie dictum jakie zacytowałem, to niewielkie ma Pani szanse na sukces.
Doświadczając takiej traumy, chowamy się przed światem za tak grubą zasłoną, że nie widać już zbyt wiele z realnego świata. Wychowanie pozostawiło w Pani jątrząca się ranę i ta rana ciągle boli, wymagając bezwzględnie bezpiecznych warunków egzystencji. Niestety, chowanie się z pieleszach, nie sprawi że te zasłony opadną. I tu pojawia się dylemat. Z jednej strony lęk przed emocjonalnym bólem każe nam kulić się w pozycji embrionalnej, a z drugiej strony, uzdrowienie wymaga postawy wyprostowanej – na przekór lękom. Sam też mam wdrukowane w dzieciństwie koślawe pojęcie o seksie i pomimo lat doświadczeń, jakoś ciągle nie potrafię uwolnić się od podejrzeń o grzeszną naturę seksu. Fakt, wyrozumiały, cierpliwy i otwarty na te sprawy partner, raczej na pewno pomógłby mi pozbyć się iluzji. Jednak zanim takiego spotkam (o ile spotkam), musi nastąpić we mnie pewna przemiana.
Oczekiwanie na zewnętrzny ratunek na naszych warunkach jest niemożliwe, bo wybawienie leży poza tą grubą zasłoną – w strefie gdzie nas nie ma- właśnie tam trzeba wyjść. Pytanie jak to zrobić należy zdecydowanie do gatunku „dobrych pytań”. Gdzie znaleźć tą linę spuszczoną z realnego świata, która końcem sięga do naszego matecznika? Myślę że każdy z nas ma tzw mocną stronę - jakiś aspekt naszej osobowości niekoniecznie związany akurat z seksem, który pozwala nam czuć własną moc. Aspekt, którym uczestniczymy w realnym świecie, gdzie potrafimy współbrzmieć z życiem i ta muzyka daje nam radość. Czuję, że nasze wybawienie z kłopotów znajduje się właśnie na uświadomieniu sobie reguł na jakich opiera się ta zdrowa część naszej osobowości i próbie spojrzenia z tej perspektywy na te miejsca które bolą. Chyba dopiera taka perspektywa pozwoli nam dostrzec nieadekwatność lęku na tyle, aby stanąć prosto, gotowy do spotkania z drugim człowiekiem.
Pani Małgosiu, piszę to głównie po to aby pomóc samemu sobie i traktuję to jako okazję do autorefleksji. Jeżeli jednak przy okazji zapalę światełko również po Pani stronie, tym większa moja radość.
Pozdrawiam
Triksterzy w 99,9% są mężczyznami, podobnie jak tylko mężczyźni grają na trąbce, tylko mężczyźni występują w roli klaunów i tylko mężczyźni filozofują dekonstruktywnie. Kobiety jednak Natura przeznaczyła do powagi, a nie do prześmiewczej lub rewizjonistycznej negacji. Ciekaw jestem jak się rozwinieTwoja tarakowa kariera. ~Wojtek
Co do sukcesu w innej materii to chyba lepiej odpuścić i samo przyjdzie albo nie. Presja społeczna już za mną a to co w łeb dostałam to moje doświadczenie. Lepiej się na niczym nie zafiksowywać.
W sumie to trochę nietaktownie ułożyłem tekst w tym moim komentarzu wspominając tarakowe klimaty. Uświadomiło mi to Twoje pytanie o moje klimaty:) Czasem klawiatura nie nadąża za głową albo bardziej słucha głowy niż serca i stąd taki niewielki ale jednak dysonans. Równie prawdziwe byłoby stwierdzenie że tak tu sobie trochę popasożytuję:) Powysysam to co uważam za potrzebne dla mnie a niewiele dam z siebie:)
Marek
PS. Odpowiedziałem dopiero na niezadaną część Twojego pytania, więc muszę to uzupełnić wpominając fragment Twojego komentarza pod tekstem Katarzyny Urbanik o "Anastazji" i książkach W .Megre Chodziło o wyprawę na obcy lub wrogi teren jak nazwałeś czytanie i recenzję tych książek.
No właśnie mój duch jest często na tym "wrogim" terenie i stara się przypomnieć siebie i swój ród.
Gosiu, nie komentowałem Twojego tekstu, bo wydał mi się trochę zbyt intymny. Ale teraz pojawiły się komentarze, więc dodam, że nie można chyba kochać bez ran. Szczęśliwy związek polega pewnie na tym, że partnerzy (bez względu na ich płeć), potrafią swoje rany wzajemnie leczyć, albo uczą się razem ich nie zadawać.
Ale nie da się doświadczać miłości bez doświadczania, czyli bez ryzyka.
Ale wypowiem się w sprawie degeneracji rasy białej. Ona trwa już dość długo: zaczyna się gdzieś w XVIII wieku, gdy znoszona jest pańszczyzna; potem trwa w wieku XIX, nazwanym wiekiem wolności, gdy wiele narodów walczy o swoją niepodległość; ale powstają też takie zaskakujące akty, jak kodeks Napoleona, gdzie po raz pierwszy w nowożytnej Europie znosi się karę za homoseksualizm; potem rasa biała degeneruje się dalej, sufrażystki walczą o swoją wolność, traktowane bardzo brutalnie (nierzadko przez policję). Skutkiem tej degeneracji jest przyznanie praw wyborczych, a z czasem pełnych praw kobietom. Niestety, rasa biała ciągle degeneruje się dalej, stopniowo pozwala sobie odbierać kolonie, w których zwierzęta miały lepszy status niż ich rdzenni mieszkańcy i gdzie tak naprawdę zaczęło się ludobójstwo, a pełnię praw uzyskują mniejszości etniczne, a gdzieś po drodze znosi się niewolnictwo (choć są udane nawroty, jak w nazizmie czy komunizmie). Degeneracja idzie dalej - stworzone zostały prawa dzieci (dopiero w drugiej połowie XX wieku). Teraz zostały mniejszości seksualne, ale biała rasa broni się dzielnie, przynajmniej w Polsce. Czyż Polska nie ratuje honoru białej rasy?
Dodajmy, że klęską białej rasy jest też jej wyzwalanie się jej spod wpływu religii.
Nie mam w domu już radia ani telewizora a ostatnie media jakie posiadam to laptop i dzika natura otaczająca mój dom. Chętniej korzystam z tej drugiej możliwości .Podczas spacerów zauważyłem że jaszczurki chowają się przed nami gdzieś pod kamieniami albo w ziemnych norkach. Kret też żyje pod ziemią. Jednak te dwa stworzenia nie mają za bardzo czym się dzielić. Ani jaszczurce nie jest potrzebne doświadczenie kreta ani kretowi filozofia jaszczurki. Od pewnego czasu uwrażliwiłem się na teksty pisane(podobno tak się dzieje często, gdy się przestaje jeść mięso świadomie ze względów etycznych). Jakoś tak odbieram emocje z nich płynące .Czasem czuję dobre ciepłe wibracje i widzę obrazy a czasem nic nie czuję tylko obojętny chłód a i bywa że coś więcej. Czytam o warsztatach ,szkoleniach ,sympozjach ,takie lewopółkulowe ścieżki na skróty a przy okazji dobry biznes i rozrywka. A gdzie człowiek i jego emocje? (nie jakieś histerie czy freudowskie schizy). Napiszę od razu z góry że absolutnie nie zamierzam strzelać jakiegoś focha ale dla dobra zasiedziałej społeczności przestaję cokolwiek komentować . Pasożytować od czasu do czasu będę, ale tylko jak mi nie będzie tu zimno
wasz krecik a może jaszczurka
Ostrożnie z przysłowiami! (Careful with that axe, Eugene.) Przecież piernik do wiatraka COŚ MA! Z mąki jest, zrobionej w wiatraku.
Ale uwaga: Piernik do wiatraka coś ma, ale nie jest tak, że coś ma się do czegoś jak p. do w. Przysłowie to ma na myśli, że oto pojawił się jakiś piernik, który do wiatraka coś ma -- mianowicie ma jakieś pretensje! Żale! Zapewne o to, że jest nieudany, nie dość wypieczony, za mało słodki lub z zakalcem.
Przysłowie powiada więc w domyśle: "Pierniku, przestań winić za swoje problemy jakiś wiatrak, który cię wprawdzie kiedyś zrodził, ale (a) dawno o tym zapomniał i związek między wami się zatarł, (b) przyczyną tego, że jesteś (pierniku) taki jaki jesteś, są w większym stopniu różne inne okoliczności., które nastąpiły już po tym, jak twój mityczny wiatrak wyprodukował równie mityczną mąkę.
Dziwnym trafem przysłowie "co ma piernik do wiatraka" odnosi się do Ciebie, Małgosiu. Przestań (jak ten piernik) winić wiatrak (czyli swoją rodzinę), odpępnij się, zacznij żyć własnym życiem.
Ale oto, co na ten temat mówi jeden z naszych narodowych szamanów, czyli wielki poeta Zbigniew Herbert (rzadko kto spodziewałby się po nim takiej "tekstozy"): "W miłości zmysłowej unikać przesady, ale także nadmiernych skrupułów. Lepsza jest w przyrodzie para szczęśliwych kochanków, niż powikłany związek subtelnych neurasteników. Zwłaszcza jego dzietna wersja oglądająca ponury spektakl codziennych katusz protoplastów".
Chyba nawet w Tarace ogłaszali się ludzie prowadzący regresję hipnotyczną. Niehipnotyczną można znaleźć pod hasłem regresing, forum pod hasłem przytomny rozwój duchowy. Ja kiedyś znalazłem ludzi zajmujących się tym, choć nikt mi ich nie polecał i nie było wtedy internetu. A warunkiem całkiem konstruktywnych propozycji jest przeprowadzenie diagnozy, to chyba oczywiste.
A zamiast wiele opisywac sie wiele nad tematem rozwadzic Pozwolilem Sobie na taki moj opis drogi dzieki ktorej zrozumialem znaczenie tantry nie tylko dla mnie a takze dla wlasciwej relacji z zona rodzina I ... wiele innych korzysci
I CHOCBYS VIAGRY WIADRO POLYKAL
NIGDY TANTRYKA TAK NIE PRZEGONISZ
ON WIE CO TANTRA MILOSCI DAJE
JAK JA POGLEBIA I UZUPELNIA
UCZY TEZ WIELE
ENERGII ZYCIA CI NIE ODBIERA
UMYSL SWIADOMOSC TAKZE ROZBUDZA
CHECI DO ZYCIA NABIERASZ
LATA NIEWAZNE BOS WIECZNIE MLODY
JAJKA WCIAZ PELNE CICHO CI POWIEM
TAK TO JEST PRAWDA
DZIWNE? NIEJASNE? POCZYTAJ SOBIE
KTO NIE SZANUJE SWEGO NASIENIA
SZYBKO W STARCA SIE WNET PRZEMIENIA
PO CO WIEC STRZELAC I TRYSKAC
CALY CZAS SLABNAC ZAMIAST POZYSKAC
SPRAWNOSC CIALA NO I UMYSLU,
I NIE CHOROWAC ZYCIEM SIE CIESZYC
A NIE ROZPACZAC I NIE USYCHAC
KOCHAC Z KOBIETA PRZEZ GODZIN WIELE
DLA NIEJ TANTRA KOBIECA TEZ JEST
TROCHE POCWICZYC, RAZEM TRENOWAC
TANTRY ARKANA KOCHANIA SZTUKI POZNAWAC
TAK, TAK CZASEM MITEM OWIANE, ZE TO W BEZRUCHU
JEST KOCHANIE, NIE,NIE TAKI WSTEP TYLKO A PÓZNIEJ
WSZYSTKO CO ZECHCESZ TEMPO, POZYCJE SEXGIMNASTYKA
NA CO CIALO I TWA KONDYCJA POZWALA
MILOSNY KOCHANKÓW TANIEC
ENERGIA ZYCIA JEJ NO TWOJA SILNIE WCIAZ WZRASTA
JAK CZAR TA TANTRA NA LUDZI DZIALA
SAMI TEN CZAR PRZEZYWAMY,
TO NIEMOZLIWE SEX TYLE GODZIN A GDZIE ZMECZENIE
JAK AKUMULATOR NALADOWANY DO PRACY GOTÓW
KAZDE Z NAS JEST STALE GOTOWE Z MNÓSTWEM ENERGII
W ZAPASIE. TAK JEST GDY CIALA TRAKTOWAC JAK SWIETOSC
POPRAWIC PAMIEC, WZROK, SLUCH -DZIEJE SIE SAMO
STAWY I MIESNIE PRACUJA JAK NOWE , TLUSZCZYK GDZIES ZNIKA
A NAWET SKÓRA JEST JAKBY MLODSZA
MYSLE ZE WARTO DLA SIEBIE SAMYCH,
KTOS ZAKAZUJE A SAM PORNOLE PRENUMERUJE
OBLUDNICY I HIPOKRYCI TAK ROBIA SAMI
ZABRONIC, ZAKAZAC: NAUKI, WIEDZY, SAMOROZWOJU
PRZEPISY, DOGMATY, SPOLECZNE ZAKAZY ALBO TEZ PIEKLEM STRASZA
TO ZABRONIONE NIGDY TEJ WIEDZY NIE RUSZAJ CZASEM
O NIE TA DROGA, BARDZO DZIEKUJE JA NIE SKORZYSTAM
CODZIEN MA WIEDZE I PASJE ROZWIJAM I WIEM CO CZUJE
TOBIE POLECAM BO TU CYTUJAC "ALBERCIK.... TO DZIALA"
WZMOCNIJMY SWOJA GLOWE I CIALA
Piotr Przemil, Halifax lipiec 2015
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.