26 marca 2012
Krzysztof Wirpsza
Serial: Enneagram i ja
Kto ma być panem?
◀ ► Światy kolorowe jak jabłka ►
Postanowiłem napisać parę słów w odpowiedzi na ostatni wpis Wojtka Jóźwiaka, dotyczący mojego tekstu "Enneagram - ukryte symbole i implikacje". Jest to nie pierwsza i zapewne nie ostatnia polemika między nami, choć temat powraca w większości z roku na rok ten sam. Nazwałbym go w skrócie: "kto ma być panem" czyli który z punktów Enneagramowych (i ponad-enneagramowych rozszerzeń) jest lepszy niż inne.
Z natury lubię zawsze wynajdywać
sposoby widzenia, które są wzbogaceniem tradycji o dodatkowe wymiary. Bo często
ani A ani B, ale A i B, wzięte na raz i w nowej perspektywie ujęte. Wojtek
regularnie zarzuca mi w związku z tym odlot, gnostycyzm, bo przecież nie A ale
B. Ale u mnie zawsze było tak – myślisz, że coś jest jakieś, spojrzysz pod
odpowiednim kątem i bach! – odkrywasz inne wymiary. Inna sprawa - co się przy
tym krytyki najem, to się najem.
Na przykład - kwestia czy enneagram jest w istocie drabiną czy okręgiem, i czy kolejne punkty są w istocie "lepsze" niż te niższe. Jest to odwieczne hasło, od którego zaczyna się zawsze eksplorowanie enneagramu. "Czy Dziewiątka jest lepsza od Jedynki, dlatego, że bardziej duchowa, etc". O ile zmaganie z tym było dla mnie na miejscu 10 lat temu gdy moje doświadczenie w pracy z dziewięcioma typami było jeszcze stosunkowo świeże, o tyle teraz wydaje mi się takie dociekanie już trochę nie na miejscu. Omówiliśmy to tyle razy, dyskutując w kółko, że żaden typ enneagramu NIE JEST UPRZYWILEJOWANY, chociaż na oko zdawać by się mogło, że Jedynka, że Dziewiątka, i tak dalej, w koło Macieju do białego rana.
Po raz kolejny przypominam i powtarzam - NIE, enneagram nie jest hierarchią, wszystkie typy są jednakowo ułomne, żaden z nich, a już szczególnie Dziewiątka (którą tak się składa, że sam jestem) nie stoi wyżej, ani dalej niż inne. Wydawało mi się, że zwróciłem na to szczególną uwagę w omawianym artykule, punktując z pietyzmem nie tylko zalety ale i wady każdego typu, w tym szczególnie typów końcowych. A to właśnie dlatego, żeby mnie nie posądzono o faworyzowanie "uduchowionej" Dziewiątki. .
A jednak stworzyłem drabinę. Ośmieliłem się rozszerzyć koncept koła o wymiar pionowy - wstępowanie. Żydzi to robili. Gnostycy to robili. Robili i Hinduiści. Jóźwiakowi się to nie podoba, bo to czyni jedne szczeble lepszymi niż inne. Ale przecież kto mówi te „lepsze”, „gorsze”, kto jest tym wyznacznikiem, probierzem? A może ten ktoś by się tak rozwinął i przestał wreszcie osądzać? Czy nie widać, że sam podział na lepsze i gorsze jest naszym własnym rozpaczliwym wezwaniem do rozwoju?! .
Powtórzę jeszcze raz i wyraźnie to, co mówiłem już setki razy - każdy z typów jest zwichrowaniem, każdy na swój jeden, ulubiony, wysoce specyficzny sposób skrzywiania i fałszowania rzeczywistości. Owszem, są typy pozornie "bardziej duchowe" i "mniej duchowe" i świadczy to tylko o tym, że nasze rozumienie słowa "duchowość" jest zwyczajnie błędne. Dziewiątka nie ma wcale powodu czuć się lepsza na skutek swoich pozamaterialnych aspiracji, ponieważ są to aspiracje równie schorowane, jak, dajmy na to, racjonalizm Jedynek lub Piątek. .
Dlatego właśnie narzucająca się koniecznością jest dla mnie wyprowadzenie punktów dodatkowych. Skoro pokazują one całą śmieszność duchowości TAKIEJ JAKĄ ZNAMY, i wprowadzają jej rozumienie wyższe, dla wszystkich dostępne, i z żadnym "typem osobowości" w jakiś szczególny sposób nie skoligacone. Humpty Dumpty spytał Alicję: "Kto ma być panem?" i jest to pytanie jak najbardziej aktualne. O to przecież się spieramy - kto jest ten "duchowy", kto "nieduchowy" i kto powiedział. .
A ja mówię - powiedziało osobiste doświadczenie. Powiedziałeś Ty. I nic mi do tego kto je ma, kto nie ma, jak określić, etc, te tematy zupełnie mnie nie interesują. Ty decydujesz, kropka. A po drodze, jest enneagram, który pomaga dostrzec, że pozory mylą. Nie służy do dawania odpowiedzi. Nie kategoryzuje kto „ma rację” a kto nie ma. Pomaga jednak dostrzec różne odcienie naszych racji, inspiruje do przyjrzenia się rzeczom dokładnie, nie na chybcika. Każda orientacja ma swoje minusy, które łatwo przegapić lansując jakąś życiową filozofię. A jeśli ktoś jest prawdziwym autorytetem, zostanie odkryty i tak. Taka osoba po prostu "zarazi" innych swoim poczuciem, że wie dokąd idzie, bez potrzeby tłumaczenia czy udowadniania czegokolwiek. .
Wydawało mi się, że
wyłuszczyłem bardzo dokładnie, w licznych dotychczasowych artykułach, że
Enneagram jest opisem iluzji, nie Prawdy. Iluzja, to znaczy, że choć na
pierwszy rzut oka coś wydaje się prawdziwe, jest to ułuda prawdy, bo kryje się
pod tym fałsz. Jest tak w przypadku wszystkich typów, także tych
"wyższych". Siódemka-Lucyfer tworzy szczytne dzieła, ale nie zważa na
prostaczków i odtrąca ich. Ósemka-terapeuta potrząsa ludźmi, ale nie ma
prawdziwej empatii, i nie dopuszcza, że sama może być w błędzie. Dziewiątka
jest "nie z tego świata", ale ma problemy z osadzeniem w tym świecie
i czuje się niespełniona. Gdzie tu jest, pytam, jakaś wyższość? .
.
A zresztą, czy to jest nowe? To co "odkryłem" istnieje w Kabale od setek lat. Tylko rozmawia się o tym nie przy okazji Enneagramu, ale przy innych okazjach. I ja teraz przychodzę i ten akademicki dyskurs, którego nigdy nie słuchałem, nie czytałem i nie studiowałem nawet, stosuję do Enneagramu. Patrzcie ludziska. Tak to działa, ot. A takie osoby jak Wojtek z uporem twierdzą: nie, to jest enneagram, a to X. Enneagram tym się różni od X, że…”.
Wracając do Kabały (i gnozy)
które jakoś tam trochę liznąłem. Microprosopus i makroprosopus są dwoma
aspektami Adama Kadmona, Kosmicznego Człowieka. Tylko co TO znaczy? Można
gadać, dyskutować przy stołach, chełpić się znajomością przeczytanych książek,
czy „rozumieniem” algebraicznych wzorów. Ale co ten makro- i mikro- kosmos ZNACZY–
dla, dajmy na to mnie i ciebie? Wszystkie te książki pełne uczonych wywodów
jakoś nigdy nie odpowiedziały mi na to pytanie. Dopiero patrząc na enneagram –
i własne życiowe doświadczenie – widzę: ha. Mikro- i makro- prozop żyją wśród
nas. Jeden jest „tutejszy”, „zwyczajny” – i tu masa przykładów. Drugi „odleciany”,
„niezwykły” – tu znów masa przykładów. „Tutejszy” to enneagramowe punkty 1-5,
"metafizyczny" 6-10. Widać jak na dłoni, choć trzeba, przyznaję,
patrzeć.
I teraz - kto chce niech
doczyta w księgach – ja mówię do tego: oba są w błędzie. Oba są fałszem. Nawet
Gnoza, której Jóźwiak tak nie lubi, nie została w moim systemie wywyższona.
Jako punkt Dziesiąty, Kabalistyczny Kether, jest składową Macroprosopusa, czyli
wciąż elementem fałszu. Dochodzi do tego, że boje się używać słowa
"iluzja" bo je Jóźwiak zdyskredytuje jako "nieziemski
odlot". Iluzja, w moim rozumieniu, to nie jest wcale "nieziemski
odlot", tylko fałszywość zarówno "odlotów" jak i "twardych
prawd". Jest to coś co pozostawia nas z pytaniem "co dalej?!",
pytaniem desperackim, bo nie zadowala ani "racjonalistyczna" wersja
Jóźwiaka, ani "odlotowa" Wirpszy. I o to chodzi! Nie ma guru,
człowiek jest zawsze sam ze swoim własnym rozeznaniem. To na tym polega cała ta
słynna "wyższość" Jedenastki czy Dwunastki. Tylko osobiste
doświadczenie może nas wyzwolić, i nie ma to nic wspólnego z pisarskim hobby garstki
inteligentów.
Cykliczność, o której
pisze Jóźwiak jest innym wyrażeniem tego co próbuję określić jako iluzję.
Alternator. Wieczne przeskakiwanie z rzekomej prawdy w rzekomy fałsz, wieczne
niespełnienie które charakteryzuje wszystkie dziewięć typów. Sprawia, że przez
chwilę mamy wrażenie pt "nie mylę się", i zaraz potem "ups, a
jednak, sory". I potem znowu, i znowu. Siódemka z geniuszu w odrzucenie.
Ósemka z arbitralnej pewności we wrogość. Dziewiątka z harmonii w naiwność. Jedynka
z jasności, w sztywność. I wreszcie - Dziesiątka (sic!) z Oświecenia w obsesję.
I wszystkich tych przedstawicieli mamy wszędzie dookoła. Aroganckich geniuszy tworzących dzieła, mimo, że nikt ich (geniuszy, znaczy) już dawno nie lubi (7), terapeutów zachęcających „podejmij decyzję!”, „możesz to zmienić!” (8), wesoły tłumek "ludzi rozwojówki", przelewający się w szczelinach społecznego systemu (9), twardych racjonalistów, z uporem i satysfakcją poprzestających na małym (1). Mamy nawet ludzi dzogczen i Gnozy, których głównym celem jest osiągniecie Oświecenia. Czy ktoś z nich jest lepszy, tak przy okazji? .
A indygeniczny, Wojtku, znaczy "pierwotny".
◀ ► Światy kolorowe jak jabłka ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.