zdjęcie Autora

22 czerwca 2018

Wojciech Jóźwiak

Serial: Czytanie...
Ledera dalej
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Kategoria: Mistrzowie i klasycy
Tematy/tagi: cykle planetjęzykiJungLacanLeder, AndrzejNiemcypsychoanaliza

◀ Ledera: „Rysa na tafli” ◀ ► Miniszewskiego. Dzieło jest! ►

Dwie psychoanalizy: zwycięzca Lacan i przegrany Jung. Rok 1947 w filozofii i w cyklach planet. Wiara i przejście do czynu: czy to klucz do rządów PiS? Totalna trauma: dziwny niemiecki

Książka czytana: Andrzej Leder, „Rysa na tafli”, PWN Warszawa 2016.

Dwie psychoanalizy. Andrzej Leder gęsto szpikuje swoją książkę pojęciami z psychoanalizy zreformowanej przez Lacana. Celowo i starannie – co zapowiada w przypisie na stronie 13 – wyróżnia lacanizmy kursywą, aby, jak tam pisze, „zaznaczyć, że ich sens jest inny, niż ten przyjmowany potocznie.” Oto ich lista:

brak – fetyszyzm, fetyszystyczny – ideał Ja – imaginarium – Inny – Ja idealne – językowy fetysz – kondensacja – małe a – mechanizmy obronne – obiekt pragnienia – odreagowanie przez działanie – podmiot – pole podmiotowe – popęd śmierci – pragnienie – pragnienie bycia pragnionym – pragnienie Innego – przemieszczenie – przyczyna pragnienia – przymus powtarzania – realne – regresja – reprezentant podmiotu dla innego znaczącego – retroaktywny – rzecz – signifiant – struktura symboliczna – symboliczne – symboliczne/wyobrażeniowe/realne – symptom pragnienia – symptom/symptomatyczny – system symboliczny – trauma – uniwersum symboliczne – Wielki Inny – wielkie A – wydarzenie traumatyczne – wyobrażeniowe – znaczący suwerenny – znaczące

Tyle wynotowałem z pierwszych 80 stron. Z psychoanalizy, której Freud praojcem, pozostały przy życiu dwie gałęzie: Lacan i Jung. Dzieli je przepaść w statusie. Lacanizm jest na salonach humanistyki, leży na najwyższej półce uniwersyteckiej, w pochodzie mainstreamu przodownikiem jest, a w czytanej książce Ledera zostaje użyty jako klucz i miara, jako nadrzędna teoria względem innych rozważanych tam filozoficznych literatur. Które właśnie przez to stają się dla lacanizmu badanym przedmiotem, niby minerały dla geologa itd. A Jung, jungizm? Obciach. Znak należenia do marginesowej sekty, myszką trącącej, dla dzieci może dobrej, niepoważnej. – Uwaga o Jungu czysto moja, Leder w książce o nim nie wspomina, brak go w indeksie.


Jednak rok 1947? Rozdział pt. „Duchowo-dziejowe Dasein”, s. 163, Autor zaczyna tak:

„Język filozoficzny opuścił Niemcy i zamieszkał w Paryżu. Stało się to pod koniec lat czterdziestych XX wieku /.../ Coś zmieniło się w nastrojeniu stulecia, zaczęto wypowiadać się inaczej, innymi słowami.”

(Podkreślenie moje.) Co było na niebie około 1947 roku? – Od roku 1914 minął jeden pełny obrót cyklu Saturn-Pluton. Saturn znowu dogonił Plutona. Skończyła się epoka „walczących ojczyzn”, zaczęła „zimnej wojny”. Andrzej Leder, w tej swojej krótkiej historii filozofii XX wieku psychoanalitycznie rozbieranej, bezbłędnie to zauważa. Poza tym, dzieli filozofię XX wieku na tę myślaną po niemiecku – i tę myślaną po francusku. Ta druga wychodzi na prowadzenie, pierwsza gaśnie, wysycha, zapada się pod ciężarem udziału w niemieckiej winie, właśnie na przełomie saturnowo-plutonowych epok.

Co się stało, przemieniło, w europejskiej filozoficznej świadomości przy następnej zmianie epok, około 1982 r., śmierci Breżniewa, ze zwłoką do 1991, likwidacji ZSRR? O tym Autor nie pisze, chronologia przedmiotu jego badań kończy się na okolicach roku 1968, jeszcze o późniejszych narzekaniach Sartre'a wspomina, ale to tyle. A miało być o XX wieku, w ujęciu takim, że ów trwał do 2001, zburzenia WTC. Trochę za szybko kończy się ta książka.


Wiara i przejście do czynu. Coś ciekawego pojawia się na stronie 224. Leder cytuje Judta: „Prawdziwy wyznawca, skonfrontowany z empirycznymi, logicznymi dowodami jawnej sprzeczności z wymogami wiary, nie ma innego wyjścia – musi przeczyć temu, co widzi, słyszy i myśli.” – I przypomina, że już Freud pisał o mechanizmie zaprzeczania, czyli „odmowie uznania rzeczywistości jakiejś urazowej percepcji”. Zaprzeczanie, odmowa uznania rzeczywistości... Kilka stron dalej Autor pisze: „Nie ma takiego pola symbolicznego, którego nie rozerwie presja realnego.” – To jest też o wierze jako zaprzeczaniu rzeczywistości, które w końcu przestaje wystarczać, więc wiara przestaje działać. Kontynuuje: „Tego realnego, które władcy języka zawsze próbują zamknąć w wyobrażeniowych figurach, ale które ostatecznie rozdziera każda imaginacyjną tkankę.” I dalej pisze – wprawdzie o francuskich intelektualistach z „powojnia”, ale to od razu można uogólnić – o „gorączce” i „miotaniu się” tych, którym owo łamanie się wiary, rozrywanie imaginacyjnej tkanki i konieczność otwierania oczu na... więc afirmowania tego, co dotąd negowali, się przydarzyło. Gorączka i miotanie się, to stan nabrzmiewania emocji. Coś, ktoś może wtedy wybuchnąć.

Wracam parędziesiąt stron wcześniej. Leder powołuje się na Žižka piszącego o Heideggerze:

„Slavoj Žižek, francusko myślący filozof ze Słowenii, takie działania Heideggera jak przyjecie rektoratu – a zapewne jeszcze bardziej owe śmieszne apele i marszobiegi, które ubrany w nazistowski strój organizował dla swoich kolegów-akademików w czasie pamiętnego obozu w 1933 roku w Todtnaubergu – interpretuje za pomocą psychoanalitycznego terminu rozegranie w działaniu. Pyta: „A co, jeśli również zaangażowanie w nazizm samego Heideggera odczytamy jako passage a l'acte: gwałtownych wybuch, który świadczy o niezdolności Heideggera do rozwiązania teoretycznego impasu,w którym się znalazł?” Chodzi tu o sytuację,w której podmiot analizy, niezdolny by ujmować swoje pragnienie, mechanizmy obronne czy struktury fantazmatyczne w języku, a może raczej w mowie skierowanej do Innego, zamienia je w gwałtowne działanie, udręczając nimi innych i siebie.”
(S. 170. Žižek cytowany z „W obronie przegranych spraw”, s. 154.)

Rozegranie przez działanie! Passage a l'acte! Acting out! Przejście do czynu. Genialne pojęcie, które wskazuje i objaśnia (chociaż pewnie nie wyjaśnia) mnóstwo rzeczy, które działy się i dzieją. Koniecznie obejrzyj do końca 11 minut tego filmu: https://youtu.be/UCnph6CIz3A



Martin Arnold przetworzył tu mały fragment, cztery kadry, z filmu „Zabić drozda” z Gregorym Peckiem – widocznym jako ojciec rodziny. (Zwróciłem uwagę na to, że matka ubrana w podomkę we wzór ze skóry lamparta – co to znaczy?)

W kilku miejscach Andrzej Leder rozważa parę przypadłości umysłu: melancholię – i manię. Ta druga wiąże się ze „złą wiarą”, czyli właściwie, z wiarą jako taką, wiarą z tej fazy, w której musi zaprzeczać rzeczywistości. Jak zaprzecza? – Przez maniakalne działanie, przez – właśnie – przejście do czynu, przez passage a l'acte. „Z perspektywy psychoanalitycznej zła wiara jest więc maniakalnym zaprzeczeniem melancholii.” (S. 227.) Zła wiara to „stan fałszywej fascynacji”, melancholia: „odgrywanej rozpaczy”. I dalej o tym, że już Freud zauważył, że jedna lubi przemieniać się w drugą.

Gdy tamto czytałem, o Heideggerze oddającym się w swoich górach Schwarzwaldu gonieniem kolegów w mundurach SA, teraźniejszość mi się wdzierała między Lederowe opowieści o Klasykach. Rozegranie przez działanie, acting out: jakbym słyszał: „No, zrób coś! Nie stój tak...” Tym „zrób coś, nie stój tak” było gorączkowe i miotające się wycinanie Puszczy Białowieskiej przez ministra Szyszkę maniakalnie zatroskanego, że korniki atakują. (Tu ciekawostka dla przyszłych polit-psycho-analityków: „kornikami” wszak późnokomunistyczni gadzinowi propagandziści tytułowali działaczy KOR, wśród którego założycieli był Antoni Macierewicz, współminister i przyjaciel Szyszki i razem z tamtym ulubieniec Ojca z Torunia.) Maniakalnym „zrób coś, nie stój tak” są zarówno rządowe megalomańskie zamiary skanalizowania polskich rzek (tak przecież już umęczonych...) i budowy największego w świecie lotniska w gminie Baranów – na miarę Nowych Hut i stalinowskich zawracań rzek; jak i mniejsze, ale symbolicznie krzyczące Chrystusy na sto metrów wysokie i krzyże na każdej górze.

Czemu zaprzeczają te akty rozegrania przez działanie? PiS (o, jakże symboliczny skrótowiec! Zobacz ang. i fr.) usiłuje w Polsce zbudować państwo katolicką utopię. Ale oni przecież wiedzą, że ich wiara nie trzyma się. Z samego spienionego wyobrażeniowego się składa, podpieranego kołkami symbolicznego, ale rzeczywistego nie ujmuje, obronić przed nim nie potrafi; robi to, owszem, ale nieudolnie. Co więcej, oni przecież wiedzą, że sami nie wierzą, więc tym bardziej gromkie zaklęcia i klątwy muszą miotać i do tym bardziej wybujałych passages a l'acte muszą się uciekać. Co temat osobny i długi, i wart swojego krytyka-analityka, jak Sartre Ledera.


Totalna trauma. Już poza czytaniem tamtej książki: język niemiecki ma wiele słów własnych, rodzimych, które podobne są do ogólno-europejskich, wziętych z łaciny lub greki, ale znaczą co innego. Łacińskie słowo totus (cały), od którego totalny (całkowity) i dalej totalitaryzm (ustrój w którym państwo obejmuje całość społecznego życia) po niemiecku natychmiast kojarzą się ze słowem der Tod – śmierć, i pochodnymi, jak tot (martwy), töten (uśmiercać). Zgodnie z tym niemiecki totalitaryzm okazał się masowym uśmiercaniem i – Toteneköpfe na czapkach zobaczmy – dosłownym kultem śmierci. Greckie trauma (rana, klęska) zbiega się z niemieckim der Traum (sen, marzenie), etymologicznie zresztą identycznym z ang. dream. Czy Niemcy przez to muszą marzyć-śnić o ranach i klęskach, czyli traumach? Czy dręczą ich bardziej traumatyczne sny niż innych? Niby językowy żart, ale najwyraźniej Freud poszedł za tym skojarzeniem. Dalej: tragedia i niem. tragen (nieść, dźwigać), więc jakby Niemcy jako nosiciele tragedii. I jeszcze niem. der Narr (błazen) bliźniaczy do łacińskiego narrare, opowiadać, od czego narrator. Czy niemiecki opowiadacz opowieści musi mieć coś z błazna? Może dlatego Nietzsche słowami „starego czarownika” w „Zaratustrze” ubolewał: nur Narr! nur Dichter! – „błazen tylko, tylko poeta”?

Czytanie różnych książek i internetów, i uwagi o nich.

◀ Ledera: „Rysa na tafli” ◀ ► Miniszewskiego. Dzieło jest! ►


Komentarze

1. nie na tematNN#10189 • 2018-06-22

Może to nie na temat, ale kiedyś zmyśliłem sobie taką teorię. Że im język bardziej skomlikowany i wieloznaczny tym bardziej wymaga rozwiniętego mózgu i umysłu, oraz świadomości rzeczywistości.  Żeby odczuć czy wyrażać wiele niuansów znaczeniowych, potrzeba nie tylko doskonałej znajomości języka ,ale i niesamowitego wyczucia, delikatności i czasem poczycia humoru. Może rozprzestrzenianie na cały świat języka angielskiego jako uniwersalnego,  z jego brakiem odmian wyrazów będzie w rzeczy samej strasznym cofnięciem ludzkości w rozwoju umysłu. Gdyby to był język polski zapewne było by to korzystniejsze. Choć może tyle dobrze ,że nie jest to niemiecki.
[foto]
2. Tak, Lacan jest...Mirosław Piróg • 2018-06-22

Tak, Lacan jest modny. Aż do bólu zębów modny. Jak niegdyś mówiono o „ukąszeniu heglowskim”, tak obecnie mamy do czynienia z „ukąszeniem lacanowskim”. Dostarcza wyśmienitego żargonu, co chyba się najbardziej dziś liczy. Jung takiego żargonu nie daje, więc jest niepopularny, a nawet jeśli ktoś "mówi Jungiem" (archetypy itp.) to też jest zniechęcające. Mnie ta książka Ledera nieco rozczarowała - ale cóż, nie jestem fanem żargonów.
[foto]
3. And2102: Nie ma co narzekaćWojciech Jóźwiak • 2018-06-22

Ja zupełnie nie rozumiem tej niechęci do j. niem. Jest to język niesamowity, jakby stworzony przez alternatywną cywilizację. A jednocześnie bardzo "słowiański", tzn. Słowianin znajduje w nim wiele podobieństw, podobnych konstrukcji, podobnego "smaku". Nieustannie żałuję, że znam go powierzchownie.
Odmiana wyrazów (tzn. deklinacja, przez przypadki) na przykładzie angielskiego okazuje się zbędna. W gruncie rzeczy jest to pewien nadmiar, z którego zrezygnowały wszystkie romańskie, a w ślad za nimi z germańskich angielski, a ze słowiańskich bułgarski. Brak deklinacji jest w świecie bardzo rozpowszechniony i angielski z jej brakiem wychodzi naprzeciw nawykom Azji czy Afryki.

Angielski ma inne wady. Na pierwszym miejscu zupełnie nie-europejska fonetyka! Odstająca, kłócąca się z całą resztą Europy, może poza jakimś duńskim lub fererskim. Ja przez lata obcowania z tym językiem nigdy nie nauczyłem się go słyszeć. Dociera do mnie tylko przez napisy.
Ale tu nie ma co narzekać, trzeba się uczyć, albo czekać na dobre auto-translatory.


[foto]
4. Ukąszenia?Wojciech Jóźwiak • 2018-06-22

Hmm... Rozumiem, że ukąszenie heglowskie skutkuje pogardą dla tych, którzy (jakoby) zostają z tyłu tryumfalnego pochodu Historii czyli Postępu. Czy "ukąszenie lacanowskie" działa podobnie, tzn. z góry kogoś deprecjonuje? Chyba nie.
Ale pytanie, dlaczego Lacan zyskał takie wzięcie, podczas gdy Jung został odesłany do piaskownicy, wydaje mi się ważnym pytaniem/problemem.
Jakiś ślad widzę w osobowościach twórców. Freud i Lacan to "agresorzy", atakujący, nie szanujący badanego, preparatorzy, wiwisekcjoniści. (Freud enneagramowy 6-Adwokat Diabła, Lacan 8-Szef). Jung jest łagodny, wyrozumiale ojcowski, troskliwy. Enneagramowy 9-Mediator. Poczciwiec Jung przegrał z agresywnymi Freudem i Lacanem.
[foto]
5. ...Przegrał...Wojciech Jóźwiak • 2018-06-22

...u tych, którzy humanistykę "uważają" jak nauki ścisłe czy techniczne: jako podbój (przedmiotu zainteresowań).
[foto]
6. Dla mnie żargon...Mirosław Piróg • 2018-06-22

Dla mnie żargon jest niezależny od języka, więc nic nie mam do niemieckiego czy francuskiego. Ukąszenie owo funkcjonuje tylko na płaszczyźnie żargonu, rzeczywiście bardzo agresywnego. Deprecjonuje na przykład samego Junga :). Jung wnikał dajmy na to w ciemności ewolucji duchowej człowieka ( "Odpowiedź Hiobowi"), przez co wykluczył się z aktualnych tematów, takich dostępnych i pozbawionych otoczki mitologicznej. No i, o zgrozo, zajmował się astrologią, synchronicznością i I-cingiem. Czy trzeba czegoś więcej by go wykluczyć z mainstreamu?
[foto]
7. Lakaniści są niekompatybilni z JungiemWojciech Jóźwiak • 2018-06-23

Jako astrolog, czyli zajmujący się czymś, co jest daleko poza mainstreamem, nie bardzo przejmuję się, czy pewien zestaw poznawczych ("dyskursywnych") środków należy czy nie do tegoż. Czytam Ledera lakanistę i Tarnasa jungistę (na każdej stronie o archetypach i rzeczach archetypowych). Jeszcze bym zapomniał: z psychoanalizy przetrwał Mindell, i jego "żargon" też się przydaje. Więc w sumie należy odnotować informację: lakaniści są niekompatybilni z Jungiem, przez co są skłonni udawać, że go nie było -- i robić swoje.
[foto]
8. Jeszcze jedno niemieckie dwusłowoWojciech Jóźwiak • 2018-07-09

W tekście zauważałem/narzekałem na niemieckie słowa, które brzmieniem dublują słowa ogólnoeuropejskie (tj. łacińskie lub greckie z pochodzenia) ale znaczą co innego, a w głowach Niemców zapewne interferują w dziwne i nieoczekiwane kompleksy sensu.
Nalazłem następne: die Art = rodzaj, gatunek, sposób. Co musi interferować z łac. ars, artis (sztuka) i podobnymi wszędzie poza Niemcami. ("Artysta" po niem. to oczywiście Künstler.)

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)