01 lutego 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Patryka Jaronia o dziwnej religii
w której pod okiem Boga-wychowawcy przechodzi się z wcielenia do wcielenia niby z klasy do klasy.
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Majmurka i Dobrowolskiego o ateizmie ◀ ► Szwejk. 100 i 50-lecie ►
Tym razem czytam artykuł w Tarace: Patryk Jaroń, „Duchowe lenistwo - konsekwencje i przyczyny”. [Wkrótce po tym, jak napisałem tę recenzję, Patryk Jaroń zażądał usunięcia swoich tekstów, co zostało zrobione – "Duchowego lenistwa" w Tarace już nie ma.] W pierwszym zdaniu dowiaduję się, że to duchowe lenistwo jest groźne, ponieważ człowiek nim powodowany „zamyka sobie drogę do przerwania pasma powtórnych wcieleń na Ziemi”. Buddyzm? Jeśli tak, to jakaś surowa hinajaniczna jego wersja, ponieważ praktycy mahajany, a tym bardziej wadżrajany, nie życzą sobie odchodzić do nirwany (czyli przerywać łańcucha wcieleń) zbyt szybko, zanim wszystkie istoty nie osiągną oświecenia, w czym owi praktycy zamierzają im pomagać przez liczne wcielenia jako bodhisatwowie. Ostatecznie, przykład dał sam Budda Śakjamuni, kiedy wkrótce po swoim Wielkim Oświeceniu i radując się jego smakiem, postanowił jednak nie wstąpić w nirwanę od razu, ale pobyć jeszcze jakiś czas na ziemi i w ciele, aby ogłosić swoje nauki. Tym bardziej, że świat do nich dojrzał i ludzie, nawet nie wiedząc o tym, gotowi już byli te nauki przyjąć, inaczej niż to było za innych wcześniejszych oświeconych, którzy jako pratjekabuddowie, za słuchaczy mając (jeno) nosorożce i pawiany, patrzyli jak ich wiedza marnuje się niezasiana. – Więc z tym przerywaniem kręgu wcieleń nie śpieszyłbym się.
Ale tamtego zdania Autor jeszcze nie zakończył, więc czytam(y) dalej, że nieszczęsny i nieświadomy leń, oprócz tamtego, odbiera sobie możliwość „kolejnej szansy, by móc się odrodzić i nie pójść na zatracenie”. To brzmi groźniej niż groźba poprzednia. Wynika z tego zdania, że po tym życiu odrodzę się w życiu następnym, i to nie jest dobre, ponieważ lepiej byłoby dla mnie, gdybym „przerwał łańcuch”, czyli się nie odrodził; ale z drugiej strony ten sam powód, duchowe lenistwo, sprawić może, że jednak „nie dam sobie szansy”, czyli się nie odrodzę i w ten sposób „pójdę na zatracenie”. Więc co w końcu? Mam przerywać łańcuch (dobrze!) czy nie przerywać? (źle). Dawać sobie szansę na następne wcielenie (dobrze!) czy nie dawać sobie tej szansy? Ale wtedy „zatracenie” idzie, czyli chyba źle. Wygląda na to, że i tak źle, i tak niedobrze. Nie wiadomo, ponieważ Autor nie wyjaśnia na razie, dlaczego należałoby „przerwać pasmo powtórnych wcieleń” (skojarzenia z buddyzmem to ja, czytelnik, dopowiedziałem) – ani nie wyjaśnia, co miałoby znaczyć to „zatracenie”, i czym różniłoby się ono od nirwany. Ale nic to, nie dajmy się sprowadzać na manowce przedwczesnym skojarzeniom, że jak wcielenia, to buddyzm i nirwana – czytam dalej.
Oczywiście zgadzam się z Autorem, że „niewiedza nie usprawiedliwia”, a nawet przypomina mi się tu buddyjski i jogiczny pogląd, że niewiedza w ogóle jest początkiem „wszystkiego”, tzn. naszych zmartwień, wahań, złych wyborów i w ogóle całego samsarycznego istnienia. Przypomnę też pogląd, który dawno temu usłyszałem od Leona Zawadzkiego, gdy w pewnym gronie komentował Jogasutry przełożone przez Leona Cyborana: „Niewiedza to nie jest brak wiedzy; niewiedza to jest inna wiedza”. Inna, czyli nie ta, która prowadzi do oświecenia.
Dalej Autor zastanawia się, „skąd to wszystko się wzięło?” – czyli duchowe lenistwo i nieodpowiedzialność, i przechodzi na polskokatolickie podwórko, winiąc praktykę spowiedzi i rozgrzeszenia. Która zwalnia od poczucia winy i przywraca penitentowi błogie poczucie, że wszystko jest w porządku i nic się nie stało. I tu jak zwykle w podobnych razach, mam wątpliwość: czy „my”, buddyści, szamani(ści), jogini, tantrycy, hunicy, poganie i inni duchowi praktycy mamy (lub czy nawet „musimy”) naprawiać katolicyzm? A niech o stan swoich duchów sami katolicy się pomartwią!1 Ale fakt, katolicki cień duchowy tak lub inaczej na nas pada i warto tropić jego wpływy w nas, nawet gdy czujemy się od tego matrixu wolni.
W około 14% długości tekstu Autor pyta: „Jak w takim razie zapracować na odkupienie?”. I tu po raz mnogi podczas lektury tego artykułu, zastanawiam się i dziwię (I wonder...), z jakiej pozycji Autor przemawia? Co naprawdę jest jego poglądem i „credem”, a co zewnętrznym cytatem? Zastanawiam się (I wonder...) czy mówi patrząc na chrześcijaństwo z zewnątrz, nie uwiązany do niego – a o tym świadczyłoby to, że wspomina o wcieleniach – czy też mówi jako wewnętrzny krytyk-poprawiciel chrześcijaństwa, jako jakiś nowy Luter? (Który, Luter, nakojarzył mi się tutaj stąd, że Patryk Jaroń jak on wytyka papistom handel odpustami. Po sześciuset latach jeszcze raz to samo!)
Słówko „odkupienie” wrzuca Autora, tak jak Go identyfikuję czytając, z powrotem do chrześcijańskiego dyskursu. Bo chyba nie ma innej religii, która by na tym „odkupieniu” się zasadzała. Ani buddyści, ani jogini nie mówią o „odkupieniu”, a pogląd, że ktoś kogoś może w jakiś sposób „odkupić”, czyli płacąc pewną cenę, wykupić kogoś drugiego z (duchowej) niewoli, w buddyjsko-jogicznym dyskursie ani nie występuje, a nawet, jak mi się wydaje, byłby trudny do sensownego wypowiedzenia. Co kieruje w stronę owładnięcia „nas”, ludzi zachodniejszej części ekumeny, mitem i figurą Poświęcającego Się Bohatera, co jest odmienną bajką, wartą studiowania, ale już nie tu.
Powiedzenie „zapracować na odkupienie” jest, gdy mu się przyjrzeć, albo bez sensu, albo zapowiada bunt na katolickim pokładzie. Bez sensu jest, ponieważ gdzie odkupienie, tam musi być odkupiciel. Co to jest odkupienie? To jest wykupienie z niewoli. W dawnych czasach byli niewolnicy i gdy pewien wolny człowiek zechciał i miał dość pieniędzy, to mógł pewnego niewolnika (lub niewolnicę2) kupić za cenę, jaką ów, jak każdy towar, posiadał, po czym go uwolnić, bo będąc jego właścicielem, miał prawo to uczynić. To, co zrobił Jezus, jedyny odkupiciel w chrześcijańskiej teologii, należy do powyższego znaczenia tego słowa. Stwierdziwszy, że cała ludzka rasa znajduje się w niewoli (duchowej), postanowił ich wykupić, a następnie uwolnić – uczynić więc wolnymi ludźmi z pełnią praw. Wykupić mógł, płacąc odpowiednio wysoką cenę, przecież kupował nie pojedynczego osobnika, tylko całą ludzkość – więc tą ceną, na którą wyceniono ludzkość, było życie samego kupującego. Jeszcze jest pytanie, od kogo Jezus tę zniewoloną ludzkość kupował?, ale nie zajmujmy się nim. Jezus jednak, jak czytamy w Ewangeliach, przechytrzył swoich kontrahentów, bo wprawdzie życie oddał, ale je miał przywrócone, gdyż z martwych wstał.
Kiedy ktoś mówi „zapracować na odkupienie”, to zaczyna manipulować (że nie powiem wulgarnie: grzebać) w samym jądrze chrześcijańskiej doktryny. Bo albo sugeruje przez to, że odkupywany powinien jakoś Jezusowi pomóc w tej czynności odkupienia, tak jakby Jezus sam nie dawał sobie z tym zadaniem rady, albo sugeruje, że nie wszyscy są odkupieni, tzn. że Jezus nie odkupił wszystkich ludzi, a tylko tych, którzy na to jakoś sobie „zapracowali” – tak, jakby możny nabywca niewolników zamierzał kupić i uwolnić tylko tych szczególnie pracowitych. Wchodzący w te rozważania koniecznie kręci się pomiędzy herezjami predestynacji (że Bóg tylko niektórych z góry przeznaczył do zbawienia) a pelagianizmu (że człowiek musi dopomóc Bogu-Jezusowi w jego własnym, tego oto człowieka, zbawieniu). Prócz tego jest różnica między odkupieniem a zbawieniem... ale na razie niech tego wystarczy.
...Bo czytając dalej, znajduję bulwersujące zdanie: „Nie łudź się, że Bóg nie dojrzy twych intencji, on wszystko widzi.” – Chyba jednak Autor mówi to od siebie, wypowiada własny pogląd. I mówi to z mocą. Przynajmniej to wyboldowanie o tym świadczy... Drogi Patryku, że pozwolę sobie na poufałość, skąd to wiesz? Ja kiedyś nie bez kozery (czyli mając po temu dobre uzasadnienie...) wpisałem w regulamin ogłoszeń zamieszczanych w Tarace, że:
IV. "Taraka" nie zamieszcza ogłoszeń, w których mowa jest o Bogu.
I wyjaśniłem dlaczego:
Z kilku powodów: terapeuta, który twierdzi, że wspomaga go Bóg, uprawia (naszym zdaniem) nieuczciwą konkurencję. Wzmianki o Bogu sugerują, że ogłoszenie skierowane jest tylko do „wierzących” albo że na ogłaszanej imprezie będzie uprawiane religijne nawracanie. Wreszcie takie wzmianki dyskryminują ateistów (którzy w Boga nie wierzą), pogan (którzy wierzą w wielu Bogów) i buddystów (którzy nie uważają bogów za byty absolutne).
Myślę więc, że nie tylko w ogłoszeniach dobrym obyczajem byłoby, żeby duchowi nauczyciele, którzy starają się pomagać jak potrafią innym na drodze duchowego rozwoju, nie pomagali sobie Bogiem.3 Bo, podobnie jak tamci nieuczciwi terapeuci, pozwalają sobie na to, żeby brać do ręki narzędzie, które w „delikwentach” budzi przewidywane psychiczne odpowiedzi: wdruk posłuszeństwa, lęk, pomieszanie, a przede wszystkim poczucie, że mają do czynienia z władzą. Gdyż kto mówi: „Bóg!” albo: „ja wiem, co Bóg!”, to przemyca do swojego dyskursu deklarację: „ja jestem Władza!”. („Ja” wiem, co to jest Bóg, co ów Bóg widzi, a czego nie widzi, czego chce i czego nie chce, co wybacza i za co wtrąca do Piekła itd.)
Taką postawę, a raczej erystyczną sztuczkę, odbieram jako oszustwo. Komuś, kto „Bogiem wojuje” lub raczej „Bogiem” chce dyscyplinować swoich czytelników, słuchaczy, odbiorców swoich poglądów, poradzę: a spróbuj ty nauczający innych człowieku, użyć takich środków i mocy, jakie faktycznie masz. Ty jako ty. Użyć tych lektur, które naprawdę zrozumiałeś. Powołać się na swoje doświadczenia, te, których faktycznie doświadczyłeś. Zdejmij te kapłańskie przebieranki.
Właściwie jest to sprawa smaku Tak smaku.4 Zarówno podpieranie się zewnętrznym autorytetem, tutaj Bogiem, jak i poprawianie religii i praktyk chrześcijańsko-katolickich przez kogoś, kto stoi poza tym kręgiem – a stoi poza nim, jeśli opowiada o „przerwaniu pasma powtórnych wcieleń” – wydaje mi się właśnie niesmaczne.
Czytając jeszcze dalej, doszedłem do wniosku, że Autor w istocie propaguje jakąś swoją religię, nową i dziwną odmianę chrześcijaństwa (ale czy jeszcze jest to chrześcijaństwo?), która każe wierzyć, że ludzie tak długo rodzą się i umierają w kolejnych wcieleniach, póki nie zostaną wpuszczeni do „Domu Ojca” – więc pewnie do jakiegoś nieba. Ale na to muszą „zasłużyć w oczach Boga na powrót do domu i przerwanie pasma powtórnych wcieleń”. Co jest ciekawą kombinacją chrześcijaństwa i pomysłów indyjsko-azjatyckich, może bliższą jakimś odmianom hinduizmu, bo z duchem buddyzmu niemającą nic wspólnego; może kiedyś już wygłaszaną przez gnostyków w którejś z niezliczonych odmian tamtej dziwacznej religii?
Skoro tak jest faktycznie, to sposób Autora jest całkiem rozsądny: bo łatwiej podebrać wyznawców katolicyzmowi pokazując, że wystarczy zmienić pewne wadliwe punkty w tradycyjnej (tzn. katolicko-polskiej) religii, na przykład spowiedź, a już się wskoczy, niepostrzeżenie, do grona wyznawców religii TEJ – tzn. tej, którą propaguje Patryk Jaroń.
Uznanie dla zręczności Autora nie zmienia mojego przekonania, że w drogę, którą on zaleca, w ogóle nie warto się pchać.
Diabeł, ten tarotowy, w talii Wirtha, ma napisane na ramionach alchemiczne hasło: „Solve et coagula”. Duchowe drogi i orientacje dają się podzielić na dwie grupy: jedna od „Coagula”, druga od „Solve”. Te które podpowiadają: „coagula”, czyli „ścinaj, jak mleko na ser”, utrwalaj, utwardzaj, wiąż – budują więzy i nas w nie więżą. Budują matrixy, spoza których nie widać rzeczy taką, jaka jest. Budują pułapki na ducha. Te, które podpowiadają: „solve”, każą i pomagają tamte więzy, matrixy i pułapki – rozpuszczać. My, Taraka, idziemy w stronę Solve.
Jeszcze „PS” lub „Btw”. Rozbawiła mnie opinia Autora, że „Pracowitość jest cechą boską, każdy na Górze jest pracowity, Bóg jest pracowity, Anioł jest pracowity, wasze wyższe ja także jest pracowite.” – Dobre żarty! Przecież każdy, kto cokolwiek o tym wie, wie, że jest dokładnie przeciwnie. Wszystkie bardziej rozwinięte istoty, a tym bardziej duchowe byty – spoczywają! To tylko my, ludzie, mamy nawyk zap...lania. Gdyby było inaczej, to do duchowych praktyk nie siadalibyśmy nieruchomo.
Przypisy
1 „Chcę morze postronkiem marszczyć i was, plemię przeklęte, martwić!” Kto? – Puszkin!, w przekładzie Tuwima, „Bajka o popie...”.
2 Niewolnika... Niewolnicę... – radzę posmakować te słowa i różnicę między nimi.
3 Chciałem w tym miejscu napisać: „o którym gucio wiedzą”, ale nie napisałem.
4 Na wszelki wypadek: Zbigniew Herbert, „Potęga smaku”, 1981.
◀ Majmurka i Dobrowolskiego o ateizmie ◀ ► Szwejk. 100 i 50-lecie ►
Komentarze
NIE MOŻNA I NIE WOLNO PO- CZY NA-UCZAĆ INNYCH W TAK NIEDBAŁY SPOSÓB.
Nie potrafię jednak pozbyć się wrażenia Wojtku, że próbujesz zatłuc muchę siekierą. Tekst, któremu poświęciłeś aż tyle uwagi, cechuje lenistwo intelektualne i językowe (w szerszym zaś znaczeniu - duchowe). A ze względu na jego chrześcijańskie dziwności (brane poważnie, ale też niedokładnie) dziwię się, że go w ogóle na Tarakę wpuściłeś. Ostatnio nawet jako znalezisko nie mógł figurować w Tarace mądry tekst o Bogu i Jezusie, będący piękną analizą mitu zbawienia, ale z ogromnym racjonalistycznym dystansem, a tu takie ślamazarności i to jeszcze wyraźnie konfesyjne.
Natomiast pouczające dla mnie są Twoje uwagi o odkupieniu. Niby to oczywiste, ale wcale do mnie nie docierało, że ktoś chce mnie widzieć jako niewolnika, którego trzeba odkupić. Pytanie - CZYIMI niewolnikami byli Ci, których odkupił Syn? Czyżby Ojca?
J.C odkupiał albo aby pomagac JC w odkupieniu tylko o to aby (tak myślę) stosujc darhmę "zarobic" na oswiecenie.
Co do mieszania Buddyzmu, Jogi, Chrześcijanstwa czy Chrześcijanstwo nie jest uproszczoną i zniekształconą Jogą a przykład reinkarnacji nie jest podany przez samego JC w Biblli?
Jakimś kryterium "ważności" lub "wartości" pewnej wiary lub ogólniej zbioru poglądów ("ile to jest warte?") może być wychowanie, czyli to, w jakim kierunku (ku czemu) te poglądy lub ta wiara wychowują (ćwiczą) ich wyznawców.
Warto się zastanowić, jak wychowuje wiara w życie-szkołę i w duchowe promocje z klasy do klasy. Ale ja teraz tym się zajmować nie będę -- co innego robię :)
A na pewno nie jest to moja wiara. :)
--- Na mój rozum kombinację potrzeb enneagramowej Jedynki i Trójki: trzymać się zasad-przepisów, a wcześniej je mieć i mieć te jedyne słuszne. Pilnie się starać ("uczyć") i byc prymusem tu za życia i na pośmiertnych egzaminach. I oczywiście pracować, gonić, za..lać jak mały traktorek. To jest przeniesienie w wyfantazjowane zaświaty przymusu za..lania, jaki dokładnie ma kombinacja Jedynki z Trójką :)
Jak to się mówi?
"Jeśli chcesz uniknąć krytyki to nic nie mów, nic nie rób, bądź nikim"
Mimo tego zasłużenie sobie na analizę mojego tekstu w odrębnym artykule nieco mnie dziwi. Radek powoływał się na szczerość w swoim bezpośrednim komentarzu pod artykułem - ok, ja pozwolę sobie szczerze powiedzieć, że nie przeczytałem analizy Wojtka gdyż mam ważniejsze rzeczy do roboty, naprawdę :) nie napisałem go by kogoś przekonywać do siebie czy do swoich racji, kto z niego co wyniesie jego sprawa, kto uzna to za badziew niewart uwagi - niech i tak będzie.
Przypomniał mi się za to artykuł, który jako pierwszy przeczytałem na tarace. Nie pamiętam kto go napisał, nie pamiętam tytułu, w historii przeglądania się nie zachował. Mimo tego pamiętam za to jedną rzecz, autor był wieloletnim członkiem taraki, opisywał tam swoje początki, jak to się rozwijało i jak taraka się zmieniała na przestrzeni lat, opisywał tam powody swojego odejścia z portalu. Artykuł długi, szczegółowy, wręcz odstraszający dla osób które nosiły się z zamiarem publikacji. Powoli zaczynam zauważać to co autora bolało i to co opisywał.
Przeczytałem jedynie komentarze i niestety powody dopuszczenia tego artykułu do głosu są niepoprawne gdyż Wojtku nie masz racji przypuszczając, że autor miał na myśli to co Ty uważasz. Poza tym nie jesteś osobą moim zdaniem odpowiednią do oceny artykułu czy jego treści gdyż nie trzeba być jasnowidzem by zobaczyć, że masz awersję do kogokolwiek i czegokolwiek co ma związek ze słowem "Bóg" w jakimkolwiek wydaniu. Rozwijać tego nie trzeba. Więcej pod tym artykułem się nie wypowiadam.
Uważaj co chcesz na ten temat, możecie nawet ten artykuł skasować skoro obraża waszą ideologię, Twoją, Wojtka czy innych czytelników. Tacy ludzie jak Ty byli, są i będą się trafiać, zwłaszcza jeśli ktoś głosi odmienne przekonania.
Sugerując mi intelektualne ubóstwo nie pozostaje mi nic innego niż pochylić czoło przed twoim intelektem i żywić nadzieję, że wykształcisz kolejne pokolenia osób, które nie wpadną w ciemne strony mocy niczym ja (ten fragment jest najlepszy), sugeruję po raz kolejny zastanowić się nad stroną, po której Ty jesteś i powodami, dla którego Twoje słowa tak pięknie starają się maskować wewnętrzą obrazę jaką poczułeś czytając to co napisałem. Być może trafiłem w Twoje czułe punkty, nie wiem i nie mam zamiaru tego zgłębiać.
Mimo to życzę wszystkiego dobrego na Twojej duchowej drodze i w życiuPozdrawiam
PS: Nie będę czytał dalszych komentarzy, czy to tutaj czy też pod analizą Wojtka. Dyskusja z wami na ten temat nie ma sensu, prościej i zdrowiej pozwolić temu po prostu istnieć.
Marcin Hładki, Piotr Jaczewski, Wojciech Jóźwiak, Mirosław Miniszewski, Robert Palusiński, Tomasz Rogaliński, Wojciech Wieconkowski. Praca z bogami.Co do tamtego "długiego odstraszającego" artykułu, czy to nie był ten:
2014-08-18. Krzysztof Wirpsza. Mój tarakowy testament. List otwarty. Moje uwagi n.t. Taraki i siebie po dwunastu latach współpracy?
Proszę administrację o usunięcie tego artykułu by nie zaniżał jakości strony i nie bił w gusta piszących.
Kto nie czytał to warto odświeżyć sobie przed kasacją - http://www.taraka.pl/moj_tarakowy_testament
Więcej "Zarzutów" nie mam niż to co jest tam napisane, pozostałym życzę odrobinę mniej powagi i więcej dystansu, wtedy łatwiej w życiu.
Ja tymczasem żegnam, nie pasuję tu. Dziękuję za cenne doświadczenia.
Pozdrawiam
Zastanawiam się, jak egzorcysta sprosta spotkaniu z DEMONEM, jeśli nie potrafi sprostać spotkaniu z krytycznymi opiniami o tym, co napisał.
Nie myślałem, że czyjeś opinie są straszliwsze od demonów -- z którymi zmagają się egzorcyści.
A poza tym, to żal... Gdyby Patryk nie przestraszył się dyskusji, to mógłby być z tego ciekawy ciąg dalszy. Np. cykl opowieści o faktycznie przeprowadzonych egzorcyzmach. Blog-pamiętnik egzorcysty. Świat widziany OKIEM EGZORCYSTY. Była nadzieja na miód dla duszy dla czytelników ciekawych odmiennych światów. No ale nic z tego. Pssst... i proch spalił na panewce. Gdzie teraz ci prawdziwi egzorcyści? I nie tylko oni?
jakie wyobrażenia: przechodzenia duhowego z klasy do klasy czy to że reinkarnacja jest fakem? (dla tych którzy w nią wierzą/wiedzą)
z tym krzyżem i synem to jest prawdopodobnie metafora personalnej transformacji czlowieka niemniej w świetle innych niezwyklosci ktorych sam doświadczyłem niwykluczam możliwości zaistnienia takiej sytuacji.
Dobrze byloby pomyśleć nad badaniami:)
Teraz to sobie przypomniałem i przypominam Wam, bo tam udało mi się napisać kilka nieustannie trafnych uwag o tutejszym przedmiocie. Np.:
Taraka popiera bezpośrednie poznanie i duchowe drogi oparte na bezpośrednim kontakcie umysłu (tego oto lub tamtego...) człowieka z Większą Rzeczywistością, w której zdarzają się bogowie, czasem nawet tacy, którzy ogłaszają się doświadczającemu - jedynymi. Nie ma w tym nic osobliwego, poszczególnym bóstwom wolno uważać się za jedyne, jeśli taka ich wola. Nie jest naszą ludzi sprawą pouczać bogów, ilu ich jest! I dopóki ktoś kto miał (taki lub inny) kontakt z boską osobą lub jej podejrzeniem (podejrzeniem, że to ona, ta postać, właśnie się mu jawi/ła, nie coś innego), nie upiera się innych pouczać, że bóg lub bogowie są dokładnie tacy i w takiej liczbie, jak jemu się wydało, to OK. Poglądów na naturę bogów lub boga może być tyle ile ludzkich doświadczeń i nikomu to nie zaszkodzi. Kłopot w tym, że wyznawcy jednego boga często upierają się, że tak jak ich Bóg wydaje im się Jedyny, tak i ich poglądy są Jedynie Słuszne, a przy tym potrafią masę energii i starań obrócić na to, żeby innych do tego przekonać, siłą wymowy i innymi sposobami, a niektórzy nawet groźbą, przymusem i dżihadem. Dlatego „my Taraka” nie wspieramy monoteistycznej linii myślenia.Dalej też udało mi się parę ciekawych rzeczy zauważyć. Zachęcam przeczytać.
Przeczytałem jeszcze raz.
Jezus jednak, jak czytamy w Ewangeliach, przechytrzył swoich kontrahentów, bo wprawdzie życie oddał, ale je miał przywrócone, gdyż z martwych wstał.
Dobre. Muszę kiedyś wykorzystać, jak ktoś do mnie wyjedzie z tekstem, że Jezus oddał za mnie życie.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.