09 czerwca 2019
Mirosław Piróg
Serial: Inne Myśli
O klimacie i starości
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O czarownicy i filozofie ◀ ► O teście na rozumność ►
Nie jestem stary, mam dopiero pięćdziesiąt pięć lat, ale zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia dwudziestolatka – a tym bardziej dwudziestolatki – jestem stary. W normalnej sytuacji taka myśl wpędziła by mnie w lekką depresję. Ale sytuacja nie jest normalna. Znając perspektywy ludzkości, a raczej ich brak, cieszę się ze swych lat i nie zazdroszczę młodym ich młodości. Gdy będą w moim wieku świat nie będzie dobrym miejscem do życia. Wszystko wskazuje na to, że optymistyczne prognozy IPCC, dotyczące tego że mamy jedenaście lat by zapobiec katastrofie klimatycznej (eh, a rok temu było dwanaście) się nie sprawdzą. A to z bardzo prostego powodu – ludzkość in toto nic nie robi, wydaje się, że ma przyszłe pokolenia w bardzo głębokim poważaniu. Ludzie mnożą się niczym przysłowiowe króliki, konsumują jak szaleni, jakby jutra miało nie być. No właśnie – nie będzie.
Niektórzy martwią się o rosnące obecnie pokolenie, ale ono samo już zaczyna martwić się o siebie. Uosabia je Greta Thunberg. Oto jej słowa: „Chcę, żebyście wpadli w panikę. Chcę, żebyście czuli strach, który ja czuję każdego dnia. A wreszcie chcę, żebyście zaczęli działać. Chcę, żebyście zachowywali się tak, jakby nasz dom płonął. Ponieważ tak właśnie jest”. Nie zazdroszczę jej tej samoświadomości. Nie wiem jak się czuje dwudziestolatek czytający najnowsze prognozy, że cywilizacja się skończy po 2050 roku. Będzie wtedy w moim wieku, co dla niego jest raczej niewyobrażalne. Wiem tylko, że kwestia kryzysu klimatycznego staje się problemem pokoleniowym. Obecne pokolenie jest absolutnie impotentne, niezdolne zrobić nic, aby zachować zdolność do życia przyszłych pokoleń. Proponuje się wszelkiego rodzaju wyjścia z tej tragicznej sytuacji, niestety wszystkie oparte na zachowaniu cywilizacyjnego status quo, czyli nieustannej konsumpcji energii (mój ulubiony absurd to geoinżynieria). A tymczasem zapomina się o najbardziej oczywistym wyjściu – przestać żreć!
Zazdroszczę młodym tylko jednego – będą mogli zweryfikować moje pesymistyczne przewidywania. Już teraz z radością zauważam jaskółki przyszłego kryzysu, a jak czas pozwoli to może zobaczę jego bardziej rozwinięte formy. Zazdroszczę młodym tego, że będą żyli w świecie nawiedzanym przez coraz większe katastrofy klimatyczne, przez miliony uchodźców, wojny i strach, w cudnym świecie rodem z filmów postapo. Słowem, staną się naocznymi świadkami the end of civilisation as we know it. Doświadczą zatem podstawowej satysfakcji poznawczej każdego badacza – której ja raczej będę pozbawiony – polegającej na zobaczeniu, że jego model się sprawdził. Wiem, to czarny humor, ale czy w tej nienormalnej sytuacji coś innego nam pozostaje? Tylko terapia szokowa może coś zmienić.
◀ O czarownicy i filozofie ◀ ► O teście na rozumność ►
Komentarze
Chciałbym się z państwem przywitać, jako, że jest to mój pierwszy komentarz na tej witrynie. Tarakę czytuję od kilku lat, a od ponad roku czynię to regularnie, ponieważ idealnie wplata się w moje zainteresowania (na co nie ukrywam, wpłynęła trochę zmiana jej profilu).
Tak się akurat składa, że sam mam 25 lat i w związku z tym nieodrodnym problemem, przed którym stoimy jako ludzkość jak i pojedyncze jednostki, sam zauważam pierwsze oznaki zmiany klimatu, które mogą uczynić nasze życie nieznośnym, jeśli nie niemożliwym. Faktycznie jest to problem, przy którym bledną wszystkie inne problemy. I jedno mnie w tym wszystkim uderza. Ten cały owczy pęd, Buissiness As Usual, chciałoby się rzec. Ludzie dalej robią to, co zwykle i niezbyt przejmują się tym, co nieuniknione. Albo to podważają, zaprzeczają temu, albo mówią, że jakoś to będzie. Zawsze jakoś będzie, w to nie wątpie, tylko pytanie, co będzie z nami? Poprzedni rok w mojej opinii pokazał nam, że żarty się kończą. Ten rok, póki co jest lepszy, dzięki majowym opadom, lecz znowu fala upałów powoduję, że codzienne funkcjonowanie staje się utrudnione (I nie chodzi mi o pracę biurową w klimatyzowanym pomieszczeniu, co de facto jeszcze pogarsza sprawę klimatu). Zmiany zachodzą w coraz szybszym tempie. Ciężko np, samemu stwierdzić, że biosfera wymiera. Ciężko określić bez odpowiednich metod badawczych, jakiego procenta owadów nie ma już z nami. Sam dopiero po głębokim namyśle uświadomiłem sobie, że na mojej rodzinnej łące jeszcze 5 lat temu skakało pełno żab, a teraz nie ma żadnej. Dosłownie. To jest doprawdy wstrząsające, jakby się nad tym zastanowić. Myślę, że większość ludzi uświadomi to sobie, kiedy wszystko będzie już stracone.
Jak napisał Pan Mirosław, dostrzec można już pierwsze jaskółki tego, co nadchodzi. Cóż, może jeśli dożyję kresu naszych czasów (a do tego czasu jeszcze kilka dekad rosnących niepokojów na całym świecie), przyjdzie mi zatańczyć na gruzach tego, co kiedyś było nazywane cywilizacją. Dlaczego zatańczyć? Z wielkiego poczucia niesprawiedliwości (nie ma w życiu sprawiedliwości). Z tego powodu, że cywilizacja pożarła samą siebie, że człowiek sam siebie zniszczył a ja, jako jednostka nic nie mogłem zrobić. Dosłownie nic. Pozostaje tylko czekać z godnością na to, co nieuniknione. I jakoś spędzić ten czas, wykorzystać go. Tylko jak, skoro gdzieś z tyłu głowy ciągle siedzi ta świadomość, że miecz Damoklesa wisi nad głową?
Proponuję choćby sprawdzić dane dla Polski.
https://blog.meteomodel.pl/temperatura-w-polsce/
PS
To samo z obserwacją przyrody ożywionej. Często muszę jechać w nocy po peryferiach miasta, i widzę coraz więcej dzikich zwierząt. Pojawiają się też gatunki których wcześniej nie spotykałem. Czy to oznacza, że zwierzyny w Polsce przybywa? Niestety to nic w skali szerszej nie znaczy. Trzeba wziąć tabele liczebności w skali kraju.
Co do zwierząt, to sprawa nie jest taka łatwa do określenia. Występowanie gatunków, ich zanikanie czy pojawianie się nowych jest monitorowane przez państwowe instytucje czy choćby koła łowieckie, ale nie jest tak łatwo określić ilość danego gatunku co do sztuki. Jako człowiek wychowany na wsi i na roli mogę powiedzieć, że w mojej okolicy zwierząt nie brakuje (dużo lasów, poza tym chyba nawet jakiś OChZ). Potwierdzić mogę, że bardzo rozprzestrzeniły się bobry a także w niedalekiej odległości zauważono zimą wilki.
Co do klimatu, to pamiętajmy, że temperatura to tylko jeden z czynników się na niego składających. Weżmy pod uwagę np. opady, to także w poprzednich latach 2015 i 2018 możemy dostrzec silne anomalie związane z suszą. Oczywiście to tylko dwa roczniki :). Pytanie, jak przeciwdziałać takim zdarzeniom w przyszłości i czy ktoś się tego trudu podejmie?
Krajom poważnym ciepło w niczym nie przeszkadza. Średnia roczna temp. w Polsce waha się od 6,5 w Suwałkach do 9 w Sandomierzu, zaś w Londynie mają 11,1 i mimo tego gorąca jakoś żyją.
Trzeba odróżniać skalę makro i skalę mikro. W skali makro, owszem, dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych przybywa i średnie temperatury rosną. Ale jak zauważył Jerzy Pomianowski, są kraje gdzie jest cieplej i ludzie tam żyją całkiem nieźle. Tymczasem faktycznie jest tak, że Polacy wypowiedzieli wojnę własnej przyrodzie i środowisku naturalnemu i ta "wojna" jest dość niezależna od globalnego ocieplenia. Mania betonowania i osuszania szczytowała już "za Gierka" w latach 1970-tych, kiedy o GO nie było słychać. (Pamiętam np. z jaką grozą przekazywano na nieformalnych spotkaniach utajniane przez władze informacje o zapaści poziomów wodnonośnych skutkiem kopania w Bełchatowie.)
Obecnie polskie władze, administracja, oraz "zwykli ludzie", jak ta sąsiadka p. Moniki, są w stanie wojny z przyroda: trwa ogólnopolska oddolna i odgórna akcja pt. "solidarnie zniszczymy wszystko co żyje".
Taki stan umysłu. Temat na doktorat.
* obłędna Lex Szyszko z 2016 r. z której wielu sąsiadów natychmiast skorzystało
* wichura latem 2017, która wywróciła drzewa także u mnie
* wykopy pod instalacje, którymi obcinano korzenie drzewom (głównie dębom) od czego wywracała je wichura
* utwardzanie i nadsypywanie ulic, które dawniej były polnymi drogami dojazdowymi gruntowymi, gruzem wapiennym, od czego schły brzozy i olchy, ale dęby też. Zadziałał podwójny efekt: zasypanie korzeni na większa głębokość plus zmiana chemii gleby; jony wapnia w glebie obniżają PH i utrudniają pobieranie wody korzeniami
* szukanie klientów, którzy kupią odrolnione działki i konkurencja o tych klientów. Istnieje przekonanie, raczej słuszne, jak obserwuję, że klient szuka działki "czystej" czyli bez drzew ani krzewów. (Faktycznie, kilku sąsiadów, po kupieniu działek z oryginalnymi dębami, klonami, brzozami, sosnami itd, zanim zaczęli budować domy, starannie doprowadzili teren do stanu zero roślin. Trawniki potem zakładali na glebie przywiezionej z zewnątrz. Sadzili w to tuje i różaneczniki.) W międzyczasie odrolnione działki zarosły całkiem wysokim i grubym lasem naturalnie obsianym, głównie dębowym. Wiele takich działek zostało "odlesionych" na sprzedaż.
Prócz tego odgórnie, przez Miasto, wycinane są topole, których (a) typowo ludzie nie lubią z powodu jakichś urban legends, (b) schną i zżerane są przez jemiołę. Ale to w sumie wina tych, którzy 50 lat temu te topole sadzili w miejscach, które nie są ich siedliskiem, zapewne aby mieć "szybkie drzewa".
Sam animizm jakoś do mnie szczególnie nie przemawia. Nie nadawałbym drzewom duszy ani nie traktowałbym ich jakoś szczególnie. Drzewo to jest drzewo. Mam jednakże swoje ulubione drzewa i doceniam cały proces ich dorastania, nierzadko trwający tyle, co całe ludzkie życie, lub więcej. Ogólnie to powinniśmy sadzić więcej drzew i traktować je z większą troską.
W jaki sposób dochodzi do zakwaszenia gleby? Sprawcą jest dwutlenek węgla (CO2),
który powstaje w wyniku rozkładu substancji organicznej w glebie (np.
słomy) oraz w procesie oddychania korzeni roślin. Gaz ten w większości
ulatnia się do atmosfery, ale jego część pozostaje w glebie i po reakcji z wodą tworzy kwas węglowy (H2CO3), który ulegając rozpadowi wydziela kwaśne kationy H+. Jeżeli nadmiar kationów H+ nie zostanie zobojętniony przez tlenek wapnia (CaO) lub węglan wapnia (CaCO3), wówczas następuje naturalne zakwaszenie gleby poprzez nadmiar kationów H+. To dla Wojtka, bo wg niego jony wapnia zakwaszają glebę, pewnie czegoś nie wiem.
Jak widać wyżej, pozbywając się drzew moglibyśmy ograniczyć "korzeniowy" efekt cieplarniany gdyby nie fakt, że ustawa o ochronie przyrody narzuca tzw. nasadzenia kompensacyjne, czyli, że za jedno wycięte drzewo trzeba posadzić co najmniej jedno nowe (najczęściej kilka).
Naszym obywatelom, nawet nie śni się wydawać kasę na małą retencję. Im obywatel bogatszy w dopłaty, tym więcej oczekuje od Państwa. Państwo ma mu zrobić. Do tego mentalność Kalego, jeden drugiemu szkodzi. Koszmar. Jeden taki as w mojej okolicy ogrodził SWOJE 300 ha podkładami kolejowymi na sztorc. Przeciwko myśliwym i zwierzynie. Niestety udało mu się w tym łagrze zamknąć też zwierzynę, która nie ma jak teraz opuścić tego obozu. Pewnie po cichu wystrzela, bo to teraz jego. A w Szwecji podobno nie wolno grodzić.
Chwaląc LP. Pobliskie mnie nadleśnictwo wykonało 6 nowych
zastawek na starym rowie, żeby chronić rezerwat bagienny. Takie
prace wymagają opracowania specjalnego operatu wodnoprawnego, w
którym oprócz ścisłego, inżynierskiego projektu, trzeba dokonać
analizy wpływu na środowisko. Kończy się wydaniem decyzji
administracyjnej udzielającej zgody na inwestycję z warunkami
eksploatacji. Biurokracja?
Państwo powinno rozstrzygać sporne racje. Jeśli ekolodzy chcą zatrzymać
odpływ wody na polderze zalewowym, by gniazdowały tam
kaczki, a ziemianin wypasa tam swoje 1000 krów - to jaką decyzję
ma podjąć urząd, by nie podniósł się wygodny dla określonej
opcji politycznej, szum medialny? Jestem przeciwko pomysłowi
ekologów. Polder powinien być suchy i gotowy na przyjęcie fali
powodziowej lecz wtedy na 100% przyszyje mi się gębę łapownika,
który sprzyja bogatym kosztem środowiska.
Komu wierzyć? Projekt GO wydaje mi się być nakręcany w celu monetyzacji powietrza w skali globalnej, w naturalnym procesie zawłaszczania natury przez wielki kapitał - ale, może dla mojego dobra? Bogaci są mądrzy, bo jak inaczej byliby bogaci? Bogactwo rozwija, daje perspektywę, kształtuje charakter, uczy odpowiedzialności.
Większość gleb w świecie z bujną roślinnością w tym lasów deszczowych i tajgowych, jest kwaśna. Alkaliczne są gleby stepowe i pustynne. Ponieważ zboża pochodzą ze stepu-pustyni, preferują alkalia i dlatego pola się odkwasza. Związkami wapnia.
Nadmiar wapnia sprawia jednak, że woda obciążona jego solami przestaje być przyswajana-pobierana przez rośliny (prócz specjalistów wapieniolubnych). Działa tu zarówno wysokie PH jak i wysoka "siła jonowa" roztworu, która odwraca osmozę, tak, że woda zamiast z gleby do korzeni dyfunduje z korzeni do gleby. Ciekawym i skrajnym przypadkiem tego zjawiska są bezroślinne pustynie w Chorwacji na wapieniach. Koło mnie na sąsiedniej uliczce obserwowałem zamieranie dębów i brzóz po tym, jak sąsiedzi zbudowawszy tam domy utwardzili ulice (dawną polną drogę) nasypem z gruzu pobudowlanego i od nadmiaru wapnia pod korzeniami skasowali cała aleję.
Zgadzam się z Romanem o tyle, że przyroda-środowisko nie lubi uproszczonych poglądów i prostackich ingerencji człowieka.
Ludzie buntują się w miastach przeciw koszeniu trawy (wcześniej nie do pomyślenia) i bardzo widać oddolne pilnowanie drzew. Na osiedlu, gdzie pracuję, mieszkańcy nie pozwolili wybudować jakiegoś użytecznego budynku, bo miał powstać na starym, zadrzewionym placu zabaw w środku blokowiska.
Katastrofy ogólnoświatowej to nie zatrzyma, ale w skali mikro fajnie jest obserwować ten powrót do dostrzegania natury.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.