28 września 2014
Wojciech Jóźwiak
Serial: Auto-promo Taraki 3
O niebezpieczeństwach rozwoju duchowego
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ V Zjazd Taraki odbyły i udany! ◀ ► Inspiracje zjazdowe (niektóre) ►
Nawiązuję do artykułu (tu, w Tarace) „Zagrożenia duchowości” Adama Kantorysińskiego. Wymienia on lub raczej cytuje ze źródeł całą listę dolegliwości, które przydarzały się praktykującym medytację:
neurotyzm; lęk; stres; depresja; paranoja; przejmowanie się; zazdrość; zmienność nastrojów; pretensja do innych; poczucie gorszości; frustracja z niezrealizowanej duchowej ambicji; bezsenność; uzależnienie od medytacji; objawy odstawienia uzależnienia; bóle żołądka; bóle szyi; bóle głowy; zaburzenia cyklu menstruacyjnego; obsesje; poczucie winy; problemy z koncentracją; niepamiętanie imion; zapominanie w połowie zdania, o czym się mówiło; zapominanie, co się robiło przed chwilą; słyszenie słów bez ich rozumienia; halucynacje; zaburzenia tożsamości; nagłe zmiany przekonań; niestabilność w wyborze kariery; niestabilne relacje z ludźmi; dysocjacja; puste patrzenie w przestrzeń; utrata poczucia czasu; poczucie nierealności siebie lub sytuacji; poczucie oddzielenia od własnego umysłu lub ciała; pseudo-tożsamość czyli odczuwanie innej tożsamości w kontekście duchowym; urojenia; lęk indukowany relaksem; objawy podobne do epilepsji; słyszenie głosów; odczuwanie wibracji; nieudane próby samobójcze; samookaleczenia; panika; ataki depresji; wzrost napięcia; mniej motywacji w życiu; nuda; upośledzony kontakt z rzeczywistością; zagubienie i dezorientacja; negatywizm; ocenianie [osądzanie? – WJ] innych.
Na szczęście autor dodaje opinię badacza, że nie wszystkich medytujących lub rozwijających się to dotyka, a problemy psychiczne trafiają się tylko pewnemu choć dość szerokiemu marginesowi. Pada liczba 2 na 27 badanych, czyli 7%.
Nie twierdzę, że tak się nie dzieje. Sam w ciągu 32 lat zajmowania się „tym” (naprawdę, to już tyle czasu?) spotkałem się z wieloma osobami, które czegoś z powyższej listy doświadczały.
Dlaczego tak się dzieje, skąd te psychoturbulencje? Czy faktycznie wywołuje je medytacja? – lub inne psycho-zmieniające praktyki?
Żeby na to odpowiedzieć, trzeba koniecznie wziąć pod uwagę, że „te rzeczy”, czyli praktyki zmierzające do oświecenia lub (ogólniej) psychicznej przemiany, szczególnie przyciągają ludzi, którzy są w niezgodzie ze swoim statusem, swoją karierą, swoim życiem. Którzy na tle normalsów są odmieńcami już na starcie. Wśród nich jest ponadprzeciętnie wielu neurotyków i psychotyków, czy raczej osób ze skłonnością do neuroz i psychoz. Oczywiście, są tam też jednostki wybitne, ale przecież wiadomo, że geniusz i wariat nieustannie się spotykają i to często w jednej osobie. Nie przypadkiem w dyskursie o psychicznej przemianie i o oświeceniu ważną rolę pełnią opowiadania o świętych szaleńcach, jak Drugpa Kunley, Aleister Crowley (tak!) lub Wacław Niżyński. Jeśli tak się zdarzy, że u kogoś faza rozwoju tego, co mainstream nazywa „chorobą psychiczną”, pojawi się właśnie podczas medytacji, to pierwszy wniosek będzie taki, że medytacja spowodowała tę „chorobę”. Być może, gdyby ta osoba nie poszła wtedy na medytację, to jej „chorobę” „spowodowałoby” coś innego.
Zapewne więc duża liczba takich odnotowanych „przypadków” polega na myleniu przyczyny ze skutkiem.
Następnie „mistrzowie”, czyli trenerzy praktyk medytacyjnych, prowadzący takie warsztaty czy odosobnienia, powinni o tych niebezpieczeństwach wiedzieć i umieć im zapobiegać. Oraz chcieć im zapobiegać i chcieć zaradzić, kiedy już się przydarzą. Uważam, że to jest podstawowy warunek czy wręcz obowiązek osoby, która bierze się za prowadzenie innych przez – niebezpieczną – krainę „medytacja”. Tamto słówko „chcieć” jest ważne, ponieważ sposoby zaradcze często pojawiają się spontanicznie, kiedy coś zaczyna się dziać „nie tak”. Ale żeby się pojawiły, trzeba tego chcieć i trzeba mieć otwarte na to oczy, uszy i serce.
Oprócz tamtych wyliczonych w artykule zaburzeń psychicznych, dodam zaburzenia charakterologiczne lub społeczne czy międzyludzkie, które znam z praktyki lub z opowiadań, a które wydają mi się równie ważne (w negatywnym sensie):
# poczucie
wyższości, czyli: „moja sanga to jedynie słuszna droga, a inni
to śmieć”
# sekciarskie zamknięcie, czyli: „całe moje
życie mieści się w mojej sandze, reszta – rodzina, koledzy z
pracy, społeczeństwo – jest nieważna”
# zafiksowanie na
guru: „mojego Mistrza kocham, reszta to oszuści”
# erotyczne
przeniesienie na guru lub gurini: „mojego Mistrza, Mistrzynię
kocham, erotycznie uwielbiam, drżę i mdleję, gdy na mnie spojrzy,
świata poza nim/nią nie widzę, bierz mnie ach bierz”
# lęk
przed światem poza sangą: „tam sami agenci, wrogowie, agenci
wrogich sekt, alieni-reptile, wirusy i zniewalające pola emitowane
przez HARP”
# nienawiść do świata poza sangą wyrażająca się w
życzeniu mu rychłej zagłady: „przygotowujemy się na koniec
świata, wielką wojnę, którą tylko my przeżyjemy”
# wiara w posiadanie tajemnic, np.:
„w Himalajach żyją nieśmiertelni Ukryci Mahatmowie, którzy
telepatycznie przekazali mojemu Mistrzowi jedynie słuszne nauki”
# wiara w
nagłą wielką przemianę, która zwykle wiąże się z wiarą w to, że ktoś
żyje w czasach ostatecznych: „za kilka lat, kilka miesięcy
itp., nastąpi Wielka Przemiana, po której wszystko będzie inaczej niż
teraz, a my będziemy górą”
#
kolekcjonowanie wrażeń, bieganie z warsztatu na warsztat, od mistrza do mistrza
# szukanie najlepszego mistrza, gdy dotychczasowi nie nasycili czyjegoś głodu oświecenia. Itp.
Sami trenerzy (prowadzący, mistrzowie, guru) realizują przez to swoje sny o potędze, a w istocie swoje egotyczno-władcze dyspozycje. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich! Ciekawe byłoby sprawdzić w terenie, np. przez wywiady, na ile prowadzący są świadomi takich, możliwych przecież przekrętów. Które prowadzącym, również tym, którzy mają dobre intencje, grożą – bo wystarczy, że im osłabnie uwaga. Przy okazji: kilku sławnych mistrzów wygląda mi na takich, których wciągnęła pułapka wejście w rolę uwielbianego guru. Należą do nich śp. śp. „Osho” Rajneesh Chandra Mohan Jain oraz – tak! – omawiany przez Adama Kantorysińskiego Trungpa Rimpocze. Przy czym obaj zdawali sobie z tego sprawę i w jakimś stopniu bawili się tym.
Kończąc: cóż, wiele jest przeszkód na drodze do... Tego... – i raczej nie na przeszkodach należy się skupiać. Tzn. należy o tyle, na ile pomocne to będzie do pokonania, obejścia lub uniknięcia tych przeszkód. Ale żeby zasiadywać się w tych przeszkodach, to nie.
◀ V Zjazd Taraki odbyły i udany! ◀ ► Inspiracje zjazdowe (niektóre) ►
Komentarze
Dzieki :)
Ciekawy jest sam proces stawania się uczniem czyjegoś nauczyciela i później bieg samej relacji wyznaczanej przez nauczyciela w miarę jego oceny postępów jakie czyni uczeń na danej drodze.
Można być wiernym przekazywanym znaczeniom i wciąż otwartym na ich transformację w rozmaitych sytuacjach, doceniać szczególnie ten a nie inny sposób przekazywania wiedzy i umiejętności, kochać swojego nauczyciela jednocześnie wiedząc i doświadczając, że jest tylko/aż człowiekiem - nie zawsze się z nim zgadzamy, ba! bywa żywym zaprzeczeniem osób, które nosisz we wdzięcznej pamięci jako tych, od których czerpałeś, którzy pomogli przejść jakieś progi (Marcin pisze wyżej o stopniach do przejścia). Bywa nie w formie, znudzony, poirytowany, zmęczony.
Pełni rolę plasującą go/ją na tym a nie innym miejscu - o tym miejscu współdecyduje grupa. To są tak złożone rzeczy, że nie do objęcia w tej notce.
Kiedy i czy nauczyciel przestaje nim być a pokazuje uczniowi twarz, daje słowo i gest poza rolą?
A co jeśli podejrzewasz, spotkałe/aś nauczyciela, który potrafi "wznieść się" na poziom meta, pokazać, unaocznić , ale tak, że dotyka cię na własnej skórze bólem, część tych zagrożeń, o których pisze Wojciech? Łażenie po poziomie meta, to kręcenie się w kółko za własnym ogonem. Dlaczegóż by to robić?
Miałam kiedyś świetnego nauczyciela, do którego atencja urosła do takich rozmiarów, że trudno mi było z nim rozmawiać. Dopiero po czasie rozpoznałam, ważniejsze było to, o czym mówił w jaki sposób się sam do tego o czym mówił, odnosił się, niż on sam, bo przecież, właściwie go nie znałam, choć, może przeczuwałam, jakim jest człowiekiem.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.