zdjęcie Autora

28 czerwca 2020

Mirosław Piróg

Serial: Inne Myśli
O upadku cywilizacji
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ O egoistycznej patologii umysłu ◀ ► O normozie ►

Fromm w swej słynnej książce Zdrowe społeczeństwo, opublikowanej w 1955 roku, postawił podstawowe dla współczesności pytanie o patologię normalności, czyli pytanie o to, czy żyjący we współczesnym społeczeństwie przemysłowym człowiek jest jeszcze zdrowy psychicznie. Jego analizy wykazały, że to, co jest korzystne dla funkcjonowania obecnego systemu ekonomicznego i co przyczynia się do tzw. sukcesu jednostki w społeczeństwie przemysłowym, jest zarazem wyrazem patologii psychicznej, przybierającej co najmniej postać nerwicy, a często także choroby psychicznej. Słowem, Fromm proponuje nam przyjęcie wizji, że społeczeństwo może być jako całość chore, i że tym chorym społeczeństwem jest to, w którym żyjemy. Czy był osamotniony w swych przemyśleniach? Prześledźmy teraz krótko historię tej refleksji.

Ćwierć wieku przed Frommem jego pytanie, aczkolwiek jeszcze ostrożnie, postawił Freud w swym fundamentalnym dziele Kultura jako źródło cierpień, gdzie zauważa: „Czyż nie jesteśmy uprawnieni do postawienia diagnozy, że niektóre kultury – epoki w dziejach kultury czy może cała ludzkość – stały się ‘neurotyczne’ pod wpływem dążeń kulturowych?”. Jak wiadomo Freud proponował swoją psychoanalizę jako uniwersalne lekarstwo na dręczące ludzkość kulturowe złudzenia. Równolegle do Fromma kwestie te podjął, w swoim specyficznym, profetycznym stylu, C. G. Jung, który w rozprawie Teraźniejszość i przyszłość opublikowanej w 1956 roku pisze: „Stawić opór zorganizowanej masie może tylko człowiek, który jest równie dobrze jak ta masa zorganizowany w swojej indywidualności.”. Swe wołanie o indywidualność opiera na niesłychanie krytycznej wizji współczesności, nazywając obecną cywilizację „a house for idiot children”. Nie mija kolejne ćwierć wieku i Arthur Koestler w książce Ghost in the Machine z roku 1967 pisze: „Natura dała nam kosza. Bóg poszedł na urlop. Nasz czas powoli dobiega końca. Wiara w to, że da się szukać dróg zbawienia w laboratorium może wydawać się głupia i naiwna, jednak nie jesteśmy w niej odosobnieni, podążamy tropem Junga. Odbija się w niej starożytne marzenie alchemików o sporządzeniu elixir vitae. Jednak w przeciwieństwie do alchemików nie oczekujemy od niego wiecznego życia ani przemiany metali w złoto, tylko transformacji homo maniacus w homo sapiens. Wszystko to stanie się możliwe, kiedy człowiek wreszcie zdecyduje się wziąć sprawy w swoje ręce.” Parę lat później, w pracy The Denial of Death Ernsta Beckera, znajdujemy kolejną bezkompromisową diagnozę kultury: „Cała kultura, wszystkie sposoby życia ludzkiego są w swej zasadniczej części protestem wytworzonym przeciwko naturalnej rzeczywistości, są zaprzeczeniem prawdy kondycji ludzkiej, próbą zapomnienia o tym, jak nieszczęsnym stworzeniem jest człowiek.” A co kultura proponuje w zamian? Becker daje nam odpowiedź: „Człowiek wykrawa posłuszny dla siebie świat. Uczy się nie po to, by się ujawniać, nie żeby się wyróżnić; uczy się, żeby dorwać się do władzy nad innymi, zarówno konkretnymi osobami, jak i nakazami kulturowymi; w rezultacie zaczyna istnieć w wyobrażonej niezawodności świata wokół niego.”

Z kolei w książce Nowa Ziemia pochodzącej z 2005 roku, współczesny nauczyciel duchowy, Eckhart Tolle stwierdza: „Gdyby historia ludzkości była klinicznym przypadkiem historii jednego człowieka, diagnoza musiałaby brzmieć: chroniczne omamy paranoidalne, patologiczna skłonność do mordowania oraz czynów skrajnie brutalnych i okrutnych w stosunku do osób uznanych za wrogów – przypisywanie innym własnej nieświadomości. Osobowość psychicznie chorego kryminalisty, z krótkimi i rzadkimi przebłyskami normalności.” Dosadne i w pełni prawdziwe. Trudno bardziej syntetycznie opisać historię gatunku ludzkiego, historię przemocy, okrucieństwa, i patologicznej głupoty.

To tylko parę dosyć przypadkowo wybranych przykładów diagnozy współczesnej kultury. Od czasów powstania książki Fromma analizowane przez niego patologiczne formy życia społecznego kultury zachodu rozprzestrzeniły się na kolejne obszary naszej planety. W tym świetle myśl Fromma: „Fakt, że miliony ludzi maja te same wady, nie czyni tych wad cnotami”, nabiera globalnego znaczenia. Tym, co wyróżnia naszą obecna sytuację jest bez wątpienia powszechność występowania owych wad. W książce Zerwać okowy iluzji Fromm przytacza słowa Marksa, charakteryzujące wyalienowanego człowieka XIX wieku: „To towar świadomy sam siebie i zdolny do samodzielnej działalności.” Dziś te słowa brzmią jeszcze dosadniej. Uczyniliśmy bowiem z ludzkości jednolitą masę towarową, rządzona za pomocą doktryny szoku.

Świat współczesny jest poszerzonym na całą planetę królestwem ślepców. „W królestwie ślepców – jednooki królem”. Autorem tego zdania jest Erazm z Rotterdamu, z czasem stało się ono angielskim przysłowiem, a potem inspiracją noweli Kraina ślepców Wellsa, która opowiada następującą historię. Otóż zagubiony w Andach młody wędrowiec ląduje wraz z lawiną w odciętej od świata dolinie. Okazuje się, że zamieszkuje ją od kilkuset lat plemię, które dotknięte chorobą oczu, ślepło z pokolenia na pokolenie. Domy wprawdzie są nieco łaciate a ubrania pstre, ale poza tym społeczność radzi sobie doskonale. Drogi są proste i równe jak stół (i mają zróżnicowaną nawierzchnię, dla ułatwienia orientacji), wody jest pod dostatkiem, trawa bujna, lamy – zwierzęta hodowlane – łagodne… Słowem – da się żyć. Wytworzył się nawet system wierzeń: świat jest wklęsły jak miska, niebo kamienne, raz ciepłe, raz zimne, na przemian… Nasz młody, ambitny bohater, przypominając sobie cytowane wyżej przysłowie, uznaje, że ze swoim doskonałym wzrokiem, przyda się ludziom z wioski, jak nikt. Problem w tym, że nie potrafi wytłumaczyć ślepcom, czym jest… wzrok. Wszelkie argumenty i próby przeprowadzenia dowodu – zawodzą. Na przykład, widząc zbliżającego się, powiedzmy Pedra, mówi: „Pedro zaraz tu będzie, widzę go”. Niestety Pedro skręca na skrzyżowaniu, a ślepcy śmieją się, bo od razu wiedzieli, że w tym czasie Pedro idzie doić lamy. Pytają za to, co właśnie robi Juan? Niestety, ten jest wewnątrz budynku, który oczywiście nie ma okien (bo i po co?)… Zrozpaczony Bogota (bo tak nazywają przybysza) wpada w rozpacz, zaczyna się szarpać ze ślepcami, a potem ratuje się ucieczką. Na darmo, bo ślepcy mają doskonały słuch i znają w dolinie każdy zakątek. Bogota pogrąża się w rezygnacji i żyje wśród ślepców, uznawany za wariata, za niemal zwierzę. Z czasem jednak zakochuje się w dziewczynie, która ma piękne, regularne i delikatne rysy (czyli uchodzi za brzydką i „niewyrazistą”). Niestety, nawet ona jest dla pół-zwierzęcego Bogoty za dobra. Bardziej liberalni mędrcy wśród ślepców widzą jeszcze jedną nadzieję dla nieudacznika. Można mu usunąć dwie obrzydliwe i nienaturalne, kuliste deformacje (umiejscowione pod brwiami, tam, gdzie powinny być miłe w dotyku zaklęśnięcia), które prawdopodobnie uciskają mu na dodatek mózg…

Tym co nas czeka, to ostateczne usunięcie tych kulistych deformacji. Już jest w toku. Operacja zostanie zakończona sukcesem już wkrótce.

◀ O egoistycznej patologii umysłu ◀ ► O normozie ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)