07 września 2018
Paweł Droździak
Serial: Psychologia i polityka
Pożegnanie jesieni. Cz. 4: Biedroń jako przedmurze
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Pożegnanie jesieni. Cz. 3: Czy każdy może mieć porządne buty ◀ ► Pożegnanie jesieni. Cz. 4A: Mieć własny rozum ►
Nie cieszymy się już z przyszłej mocy obliczeniowej komputerów, tylko się tej mocy boimy. Nie zachwycamy się już możliwościami przyszłej genetyki, tylko zastanawiamy się, jak skutecznie ją oprotestować. Nie czcimy medycyny, tylko tworzymy ruchy antyszczep
Oryginalnie w blogu Autora z tym samym tytułem i datą. W Tarace za uprzejmą zgodą.
Z kilku stron zadano mi ostatnio pytanie, czy byłbym skłonny jakoś popierać Biedronia, który w tych dniach ogłosił, że startuje do wielkiej polityki, tworzy frakcję i ogólnie nową jakość, oraz wkrótce zwycięży PiS, Orbana i całą tę wiadomą nawałę. No i czy moim zdaniem ma on jakieś szanse. Na pytania zadane psychologom wprost, bardzo rzadko jest sens wprost odpowiadać. Początkujący unikając odpowiedzi próbuje tworzyć wrażenie, że jest kimś więcej, niż tylko człowiekiem. Bardziej doświadczony nie próbuje już tego udawać, ale i tak wie, że większość ważnych pytań do psychologów kierowanych, to pytania niewłaściwe. Odpowiesz wprost – i już jesteś w pułapce. To jedno z tych pytań właśnie. Czy Biedroń ma szansę? Powiedzmy, że pewna kobieta, przez przypadek z niezbyt urodziwym nosem, dowiaduje się, że ma złośliwy nowotwór. Przychodzi do przyjaciółki, która wie już o strasznej diagnozie i pyta: czy uważasz, że powinnam zrobić sobie nos? Jest fatalny. Mógłby być ładniejszy, prawda?
Co przyjaciółka ma jej odpowiedzieć? Tu jest podobnie. Od dłuższego czasu powstaje tu cykl pod tytułem Pożegnanie jesieni, gdzie nie wprost opisuję, z czym generalnie mamy problem, którego symptomem jest między innymi zwycięstwo takich sił, jak Dobra Zmiana. Ten problem jest bardzo poważny i ma go generalnie cała kultura Zachodu. Czy jest to problem braku Biedronia? Jeśli by tak było, istotnie problem ten mógłby załatwić Biedroń. Obawiam się jednak, że to nie brak Biedronia spowodował zwycięstwo współczesnych plemiennych idei. Nie Biedroń więc ten problem rozwiąże i nie jest to kwestia jakichkolwiek jego braków. Człowiek to sympatyczny, zawsze go jakoś lubiłem i szkoda, że będzie to kolejna zgrana karta. A myślę, że będzie.
Czemu tak jest? Bo zwycięstwo idei plemiennych ma wymiar o wiele szerszy, tak jak nowotwór ma szerszy wymiar, niż problem brzydkiego nosa. Te idee zwyciężają, ponieważ kultura Zachodu rozlicza się z projektem nowoczesności jako takiej. Wystawia jej rachunek i ten rachunek wychodzi słabo. Nowoczesność dawała kilka istotnych obietnic, które pozostały niespełnione i w które nikt już nie wierzy. To nie może nie przynieść nie tylko psychologicznych, ale i politycznych skutków. Jakież to obietnice?
Po pierwsze, techniczny postęp miał nas uszczęśliwić. Obiecywał, że ludzie zasiedlą inne planety, a maszyny uwolnią nas od pracy i nierówności. Wyrazem tych fantazji była fantastyka. W czasach mojego dzieciństwa niepodzielnie królowała jeszcze fantastyka typu Space Opera – rakiety, kosmiczne bazy, komputery i kontakt z Obcymi. Ludzie na innych planetach i do siedzenia w domu, zamiast stołka odpowiednio uformowane pola siłowe. Jeszcze w połowie lat siedemdziesiątych powszechnie wierzono, że podbój kosmosu jest nieunikniony, a postęp będzie liniowy i szybki. Starsi czytelnicy pamiętają być może kultowy w owych czasach telewizyjny serial Kosmos 1999, opisujący losy bazy kosmicznej, położonej na Księżycu. Wizja 1999 roku i jego technologii nie wydawała nam się wówczas wcale jakoś szczególnie odrealniona. Potężny, księżycowy kompleks budynków, eskadra niezwykle sprawnych, uniwersalnych wahadłowców, kieszonkowe laserowe miotacze, obcisłe stroje, ale wszystko to wcale nie takie bajkowe. Wydawało się bardzo realne. Prawie można było tego dotknąć. 1999 rok. Tak to miało wyglądać za 23 lata. Tak to miało wyglądać 20 lat temu. Dziś nic tego obrazu nie przypomina i nie tylko, że nic z dzisiejszych osiągnięć do tego nie dorasta, ale i nikt już nie wierzy, że osiągniemy to w jakimkolwiek dającym się przewidzieć czasie. Ostatnim momentem, kiedy wierzono jeszcze w projekt modernizacji, był upadek Berlińskiego Muru. Wierzono, że zachodnia technologia otworzy drogę do bogactwa dla wszystkich, ale tak się nie stało. Przeciwnie. Pogłębiła subiektywne poczucie nierówności. Widzimy planetę zaśmieconą plastikiem, z którym nie ma co zrobić, słyszymy o katastrofie klimatycznej i nawet już czujemy ją przez dzikie upały i co najgorsze, rozumiemy już, że nawet jeśli obiektywnie wszyscy mamy coraz więcej, subiektywnie wcale nie czujemy się przez to bogatsi, bo swoje bogactwo zawsze mierzymy w odniesieniu do tego, co mają inni i tego żaden postęp nie jest w stanie zmienić. Nie cieszymy się już z przyszłej mocy obliczeniowej komputerów, tylko się tej mocy boimy. Nie zachwycamy się już możliwościami przyszłej genetyki, tylko zastanawiamy się, jak skutecznie ją oprotestować. Nie czcimy medycyny, tylko tworzymy ruchy antyszczepionkowe, bo świat, w którym nic nie rozumiemy jest nie do zniesienia. Mniej więcej od połowy lat osiemdziesiątych fantastyka wycofała się z wizji typu Space Opera, zastępując ją wizją magii. Smoki, czarownicy, elfy i jednorożce wyparły kosmiczne statki. W ten sposób manifestowało się bankructwo obietnicy nieskończonego technicznego postępu, ale i inna obietnica pokazywała tu swą bezpodstawność.
Obietnica laickiego społeczeństwa. Jako młody człowiek fascynowałem się naukową fantastyką. Punktem odniesienia było wówczas dla nas pismo Fantastyka, które pokazywało światowe trendy dziedziny. Wkroczenie do fantastyki postaci bajkowych było przez jednych traktowane jako objawienie, a przez innych, do których i ja należałem, jako świętokradztwo. Pewien mój szkolny kolega podsumował to wówczas w sposób, który dziś wydaje mi się genialnie wprost aktualny. Przestałem chodzić na religię – powiedział – by nie czytać bzdur o aniołach, a oni każą mi czytać brednie o wróżkach. W tej zmianie trendów naszej ulubionej dziedziny literatury było dla nas coś bardzo niepokojącego i irytującego, choć wówczas na pewno nie umielibyśmy powiedzieć, czemu aż tak mocno nas to irytuje. Dziś to jest jaśniejsze. Ta zmiana fantazji, wyparcie rakiet i robotów przez smoki i jednorożce, odzwierciedlała upadek ludzkiej fantazji o modernizacji i była znakiem początku epoki nowego irracjonalizmu.
Dziś widać to w całej pełni. Społeczeństwa, które skutecznie wyparły religię są obecnie dosłownie szalone na punkcie diet, używek, szkodliwości okazywania kobietom męskiego zainteresowania, niebezpieczeństw czyhających na dzieci, prawnych uregulowań każdej dziedziny życia w stopniu, który dawniej uznano by bez wahania za obłęd, wreszcie na punkcie wróżek, magicznego psychodoradztwa i całej masy innych wierutnych bzdur, których podważenie naraża dosłownie na karę śmierci. Paradoksalnie okazuje się, że to właśnie te społeczeństwa, które religii całkiem się nie pozbyły, wyglądają na bardziej jakoś racjonalne, bo choć wierzą w jedną rzecz niemożliwą do udowodnienia, to w całej reszcie sfer życia zachowują jednak minimum zdrowego rozsądku. Mało tego – społeczeństwa, które skutecznie pozbyły się jednej religii, przeżywają obecnie najbardziej intensywny najazd religii napływowej i nie chcąc urazić swych napływających gości udają szacunek dla ich wierzeń, na jaki nigdy nie zdobyliby się w odniesieniu do wierzeń własnych rodaków. Zatoczyli koło i znaleźli się w punkcie wyjścia, a można nawet powiedzieć, że ich sytuacja nieco się pogorszyła. Najbardziej dobitnym dowodem klęski laickiego i naukowego projektu nie są wróżki z audiotele, zarabiające krocie w rzekomo laickich krajach, a narastająca fala ruchów antynaukowych, antymedycznych i spiskowych. Stało się oczywiste, że ludzki umysł nie potrafi żyć w świecie wyłącznie racjonalnym. Państwo laickie istnieje tylko teoretycznie.
Wkrótce zresztą społeczeństwa, które próbowały zrealizować postępowy program czekać może koniec całkiem realny. Mowa w tym punkcie nie o katastrofie klimatycznej, lub wojennej, a o biologicznym wymieraniu. Jednym z ważnych punktów nowoczesnego programu miało być takie uwolnienie człowieka spod władzy społecznych przesądów, by mógł on samodzielnie wybierać swoją życiową drogę, niezależnie od takich swoich cech, jak płeć, czy rasa. Istotnie wiele w tym celu zrobiono. Nowoczesne społeczeństwa w znacznym stopniu uwolniły mężczyzn i kobiety od wcześniej przypisanych do ich płci obowiązków, pozostawiając im maksimum wolnego wyboru. Okazało się jednak, że ludzie obdarzeni takim wyborem nie podtrzymują więzi rodzinnych, a wiedząc o tym nie decydują się na posiadanie dzieci. Społeczeństwo obdarzone taką wolnością wymiera biologicznie i nie mogąc osiągnąć zastępowalności pokoleniowej ucieka się do groteskowego oszustwa. Społeczeństwo podmiotowej wolności człowieka nie umiejąc samo się rozmnażać Importuje ludzi z miejsc, gdzie wciąż oni się rozmnażają, korzystając tym samym z faktu, że w miejscach tych nie było emancypacji, którą jednocześnie to społeczeństwo tak się szczyci. Szczyci się uwolnieniem jednostki, ale żeby przetrwać biologicznie, musi mieć do swego przetrwania miejsca, gdzie tego uwolnienia nie przeprowadzono. To tak ironiczne, że większość ludzi całkowicie odrzuca przyjęcie tego faktu do wiadomości. Wyparcie tej prawdy generuje jednak pewien koszt, w postaci narastających, nasyconych silnymi emocjami dyskusji o „uchodźcach”. Uchodźcy, czyli de facto import brakujących ludzi, koniecznych do tego, by zamaskować własną demograficzną impotencję, budzą skrajne emocje, ponieważ potrzeba ich sprowadzania dowodzi nierealności projektu emancypacji. Im bardziej nie chcemy pogodzić się z tą przerażającą prawdą, tym bardziej boimy się o niej myśleć, zatem tym mocniej kłócimy się o tematy pozorne, takie jak „integrowanie się muzułmanów”, czy „ich skłonność do terroryzmu”. Prawda jest taka, że nasza emancypacyjna fikcja może istnieć tylko dzięki importowi. Tak jak wiele gatunków zwierząt nie rozmnaża się w niewoli, tak człowiek nie rozmnaża się w wolności, zwierzęta bowiem pochodzą z natury, a człowiek z kultury, która nie może nie być źródłem cierpień.
Społeczeństwa Zachodu przeczuwając klęskę swej ideologii zwracają się w stronę wzorców archaicznych. Wartości plemiennych, mocnych tożsamości kulturowych i gorączkowo poszukują nowych symboli, wokół których mogłyby osadzić się rodziny zdolne do przetrwania dość długo, by zapewnić potomstwu normalny rozwój. Nie znajdując symboli nowych próbują gorączkowo restaurować stare, nie zważając na to, że w bajkę, w którą się już raz zwątpiło, nie da się uwierzyć powtórnie tak samo dziecięcą wiarą. Im bardziej to przeczuwają, tym bardziej gorączkowo starają się jednak tę wiarę udawać.
W tym wszystkim pojawia się Biedroń ze swym zestawem ogranych symboli z czasów, kiedy fiasko postępowego projektu nie było jeszcze oczywistością. Patriotyzm rozumiany jako sprzątanie osiedla z psich odchodów, darmowy obiad w szkole dla dzieci, by mamy mogły siedzieć w pracy jeszcze kilka godzin dłużej, jeszcze więcej antykoncepcji, jeszcze więcej importu ludzi z krajów, gdzie jej nie ma, ekologiczne fikcje w postaci rezygnacji ze słomek i produkowanie elektrycznych samochodów na baterie z chińskiego kobaltu.. Można być hippisem w latach siedemdziesiątych, ale nie da się być hippisem w roku 2018, gdyż jak słusznie zauważa jeden z klasyków, z dorobku lat sześćdziesiątych wszystko znajduje się już obecnie w polu dyrdymalenia. Prócz dildo. Wynalazek dildo przetrwał jako jedyny i jako jedyny swą wartość obronił. To jednak zbyt mało, by wygrać.
Na filmie zapis ludzkich marzeń o 1999 roku z lat siedemdziesiątych. Każdy sam może ocenić, ile z nich zostało.
◀ Pożegnanie jesieni. Cz. 3: Czy każdy może mieć porządne buty ◀ ► Pożegnanie jesieni. Cz. 4A: Mieć własny rozum ►
Komentarze
"Wkroczenie do fantastyki postaci bajkowych było przez jednych traktowane jako objawienie, a przez innych, do których i ja należałem, jako świętokradztwo"Ja też to odbierałem może nie jako świętokradztwo, ale jako przyjście dziwnego infantylizmu. Zdziecinnienia.
"Ta zmiana fantazji, wyparcie rakiet i robotów przez smoki i jednorożce, odzwierciedlała upadek ludzkiej fantazji o modernizacji i była znakiem początku epoki nowego irracjonalizmu."Wielki LAJK! Ale kiedy ja w "to" wchodziłem, w latach 1980-tych, to ten "irracjonalizm" wcale nie wydawał się jeszcze "wrogą siłą" wobec nowoczesności, tylko twórczym rozszerzeniem tejże nowoczesności. Który miał ją wzmocnić, a nie zabić. Taką w każdym razie miało nadzieję "nie-oszołomskie new age" do którego należałem.
"Uchodźcy, czyli de facto import brakujących ludzi, koniecznych do tego, by zamaskować własną demograficzną impotencję, budzą skrajne emocje, ponieważ potrzeba ich sprowadzania dowodzi nierealności projektu emancypacji."Tak! Kolejna wielka prawda. Ale za tym stoi upiór Antropocenu. I co z tego, że Afryka, Egipt, Indonezja się mnożą, dzieci rodzą? Na zgubę, bo Ziemia już dziś wszystkich nie zmieści. Więc to nie jest całość problemu.
"Tak jak wiele gatunków zwierząt nie rozmnaża się w niewoli, tak człowiek nie rozmnaża się w wolności, zwierzęta bowiem pochodzą z natury, a człowiek z kultury, która nie może nie być źródłem cierpień."Piękny bon-mot!
Rok temu napisałem "Więcej nie można". Ten tekst pasuje do tamtego.
Nie wiem, czy współcześnie w nowoczesnych społeczeństwach ludzie są mniej szczęśliwi. Nie znam badań czy porównań z czasami przeszłymi. Największy mój zarzut wobec nowoczesności to próba zabicia duchowości. Istnieje tylko to co materialne i widzialne. Ucierpiały główne religie świata. Człowiek pozostał sam wobec wypieranej przez kulturę śmierci i cierpienia. Ale to może też jest tylko etap, po którym pojawi się coś "prawdziwszego" od instytucjonalnych przekazów religijnych.
Myślę, ze to po prostu takie trochę dzikie czasy po uwolnieniu rynku wymiany myśli na świecie. Wygląda to tak, jak handlowanie kiełbasą i skarpetkami na straganach głównych arterii naszych miast po upadku komuny.
Jest dużo świetnej współczesnej hard SF z naciskiem na science, nie trzeba czytać o jednorożcach. Polecam:
http://lubimyczytac.pl/ksiazki/polka/16069/hard-sci--fi
Świetne Ślepowidzenie, Rzeka bogów, cykl Liu Cixina, koniecznie Stross i Stephenson, to z tego, co czytałem.
Następnie William Ginson już w latach ’80 zapoczątkował cyberpunk.
Jeśli zaś chodzi o (...)mocnych tożsamości kulturowych(...) to nie wiem czy można nazwać świadectwem siły fakt, że katolicy tzn. 90% polskiej narodowej boi się wynarodowienie. Zagrożenia swojej tożsamości widzą oni nie tylko strony komunizmu cokolwiek przez to rozumieją, ale i ze strony wyznawców islamu.
To zdanie jest dowodem na wyższość istot zwanych zwierzętami, nad istotami zwanymi ludźmi.
"(...)darmowy obiad w szkole dla dzieci, by mamy mogły siedzieć w pracy jeszcze kilka godzin dłużej(...)’
Rodzina, sztuczny wymysł, pułapka, w której mama ma rodzić i gotować (nawet jeśli nie ma na to ochoty) i tatuś, który musi zaharować się na śmierć nie mając kontaktu z tą wspaniałą rodziną, ale mający tych kilka banknotów, by rozluźnić się seksualnie i towarzysko, bo w domu mamusia zaharowana, nudna i nieatrakcyjna, niepragnąca już od dawna swojego buhaja rozpłodowego. No i nie mająca grosza przy dupie.
Tylko wolność! Najlepiej od głupich mężczyzn.
I tak przecież czeka nas Wielka Urawniłowka (symboliczny Biedroń górą)- ponad gatunkami i narodami, wobec wspólnego, nastepującego w jednym czasie i definitywnie cierpienia, śmierci : pewnie tak zrealizuje się utopia "Ziemi planety ludzi" (i nie-ludzi), ponad formami i podziałami umysłu.
Więc w sumie nie powinnam się denerwować tym, że skojarzenie w tekście kwasów Omega 3 i proszku z nosorożca i to jeszcze w kontekście rzekomej "obiektywności" to dokładnie to od czego ludzie uciekają- chaos informacyjny i manipulacja. A ta ucieczka to nie z pielęgnacji egotycznego własnego kościoła, ale ze strachu, bo urządziliśmy sobie świat tak, że oprócz rodziny (o ile będzie przyzwoita) nikt nie pomoże. To nie nowoczesność zdradziła tylko stare bezużyteczne narracje, małpi umysł.
"To nie nowoczesność zdradziła, tylko stare bezużyteczne narracje, małpi umysł."-- To jest równie ważna i poważna teza, jak ta Autora.
Warto powiększyć to zdjęcie.
Złość budzi nie "impotencja" ale traktowanie niewolnika na równi z panem, z obywatelem, z "Ateńczykiem".
Lud importowany na serio wziął demokrację, która przecież nie jest dla niego.
Demografia i rzekomo niski przyrost naturalny ( i tak za duży wobec przeludnienia) to narracja zastępcza.
"Wyparta, odepchnięta część istoty domagała się zwrócenia należnego sobie miejsca, a jako część pierwotnej całości odrzucana wracała wzmocnioną siłą wzbudzanych negatywnych emocji. W zakazanych czeluściach wzbierało czarną masą Piekło, "miejsce bez granic", właśnie tak nieskończone jak skóra ludzka, zawsze buntująca się przeciw porządkowi i hierarchii praw moralnych; świat wywrócony i przenicowany, świat ponurej, ale fascynującej i wyuzdanej przewrotności. Wystarczy porównać średniowieczne obrazy Piekła i współczesne fotografie wnętrza ciała, aby skojarzenie nasunęło się naturalnie. Spoglądanie w głąb ciała, zakazane w średniowieczu, to zaglądanie do czeluści Piekła. W miarę jak próbowano rozdzielić całość i ukryć to, co nie dawało się oswoić, dochodziło do coraz większych tragedii. Jak ropa we wrzodach zbierały się zbiorowe obsesje, tłumione za pomocą krwawych ofiar wybieranych najczęściej spośród niewinnych. Tak kończyły czarownice, to samo działo się z heretyckimi sektami i innowiercami. W imię tej absurdalnej idei oddzielenia światła od ciemności ginęły całe narody. Tymczasem dwoistość powracała i zjawiała się w miejscach nieoczekiwanych, gdzie "wedle wszelkich autorytetów, nie powinniśmy niczego znaleźć". Zyskiwała kształty zdeformowanych, groteskowych odbić lustrzanych uprawomocnionych instytucji, tak jak Czarna Msza była parodią Mszy Świętej. (Lecz kto powie, że instytucje nie są wynaturzonymi odbiciami podskórnego, chaotycznego falowania życia?)."
W podanym przez pana źródle autor niesłusznie nazywa dwoistość dualizmem. Dualizm nie istnieje.
O tym towarzystwie powiesz, że (...)oni do żadnej pracy się nie nadają(...)?
Jeśli dali radę to wytrzymać to z pewnością nadają się do prac fizycznych albo na roli... do których jak wieść gminna niesie Polacy przestali się nadawać.
(...)Proszę się przejechać po lasach, w zeszłym roku w moich lasach widziałem 20-30 zbieraczy jagód. Słoik jagód to 10 złotych. Zbieracz jest w stanie zebrać do trzech słoików dziennie. Daje to ok. 500 zł miesięcznie. Wszystkie osoby, które zasłużyły sobie na jedno 500 zł, a wcześniej zbierały jagody, w tej chwili bez zmiany swojego standardu życia przestają zbierać jagody. Jak dostał 500, to jemu już się odechciało. W tej chwili stoi dwóch albo trzech, a było ich dwudziestu. Oni teraz uczą się siedzieć w domu, a nie pracować. Im się odechciało pracować. Miałem facetów do wycinania trzciny. W tym roku ich nie mam i oni mi uczciwie powiedzieli: "panie, ja mam trójkę dzieci, to ja mam 1000 złotych miesięcznie. Mam reumatyzm, nie będę przychodził do pana"(...)
Żródło: http://www.fronda.pl/a/skandaliczne-slowa-cejrowskiego-krytykuje-program-500-plus,76683.html
Jest to polemika z niniejszym tekstem Pawła Droździaka.
Autorka rozważa pytania: "Czy to nowoczesność (wolność, emancypacja) ludzi zdradziła czy przywiązanie do patriarchalnej tradycji?"
I stwierdza:"Antropocen nie powstał w czasie tej złej „nowoczesnej, bezpłodnej, gejowskiej i słabej Europy Zachodniej” ale wyrósł z Europy tradycyjnej, patriarchalnej, bezmyślnie płodnej i kolonialnej."
Oraz:"To nie nowoczesność nas zdradziła tylko stare bezużyteczne narracje, nasz małpi, bezwładny umysł."
A która jego "część" jest głównie winna, to rzecz do dyskusji.
Kilka uwag
1"Chronologia przeczy tezom autorki". Nie- jeśli uznamy zgodnie z przyjętym datowaniem, że antropocen to epoka, która trwa już 200 lat. Myślę, że skutki antropocenu (załamanie biosktruktur, zmiany klimatyczne) nasilają się tam i będą mocniejsze, gdzie owej "współczesnej Europy" (traktowanej jako obraz) nie ma (np Bliski Wschód-brak wody).
2. Podtrzymanie "tradycji" wymaga użycia siły/przemocy, bo "tradycja" oznacza czyjąś krzywdę, krzywdę słabszego (kobiety, dziecka, robotnika, obywatela i -oczywiście: przyrody). Owa krzywda niesie za sobą energię, która tradycyjną Europę przekształciła (Europa 1900 roku a Europa 2000 roku to dwa różne światy) Tradycyjny patriarchat musi być podtrzymywany siłą (przemoc, narracja społeczna, manipulacja etc) kosztem indywidualnych aspiracji, samorozwoju etc. A tego nie da się utrzymać.
3.Kraje hołdujące tradycyjnemu patriarchatowi (Afryka, Bliski Wschód, Ameryka Południowa) są społecznie i ekonomicznie zacofane w stosunku do krajów hołdujących wartościom laicyzmu i indywidualizmu. Projekt "Europa" ma z pewnością wady (nie wiemy jeszcze jednak czy zawiódł). Ja jednak wybrałabym jako miejsce do życia Szwecję a nie Polskę czy Somalię.
Do "implementacji homoseksualizmu"(??) i jakichś wycieczek paranoicznych (??) się nie odniosę, bo to już są czyjeś lękowe i seksualne fantazje.
Niestety, żadne lewicowe feministki nie przyjęłyby mnie do swojego grona, ja też nie aspiruję. Jednak widzę, że słowo "feminizm" budzi spory lęk. Pewnie ten właśnie lęk jest podłożem gwałtownego i powszechnego zwrotu w prawo. Ciągle za mało siły, żeby ten lęk (i słabość) zabić i zagłuszyć, tak.
A mądrzy ludzie słuchają wielu stron nie naklejając etykiet.
--- A Chiny? I podobne kulturowo narody Azji-Konfucji? Z jednej strony nie widać tam zbyt jawnych objawów agresywnego patriarchatu-maczyzmu jak na Bliskim Wschodzie, Afryce, Am. Łacińskiej, do niedawna w Europie, ale z drugiej strony trwa tam endemiczna paranoja na punkcie erekcji, z powodu której tamtejsi człowieczy samce uruchomili światowy przemysł zabijania nosorożców (bo rogi im stoją), rekinów (bo grzbietowe płetwy), a jak słychać, także osłów (bo mają wielkie penisy?) na rzekome afrodyzjaki. Nie zajmował bym się tym głuptactwem, gdyby nie to, że oni naprawdę wszystkie nosorożce, rekiny, osły i co jeszcze wymordują.
Taki obraz Chin mam.
Ta wieczna erekcja (i te wieżowce, coraz więcej wieżowców zamiast hutongów, prawda?) to może popłuczyny medycyny chińskiej + lęk przed przemianami: bo patriarchat tam specyficzny, azjatycki, dużo faktycznie na barkach kobiet, ale coraz bardziej niezależnych, pragmatycznych, bezwzględnie sięgających po swoje i wykształconych.
Jeden z głównych trucicieli świata. Tak sobie myślę (może błędnie), że ratunek tam tylko w rodzącej się klasie średniej i pojęciu "jakości życia".
PS. Ja tu już kiedyś pisywałam, ale zagubiłam się po tarakowych przemianach.
(Krzysztof Karoń- Czym jest marksizm i dlaczego ludzie boją się odpowiedzi na to pytanie) Polecam też Historię Marksizmu w odnieśieniu do obecnej Europy na YT autorstwa tego Człowieka - kawał dobrej roboty. Jestem pewien że po nabyciu tej wiedzy stanie się jasne kto i dlaczego jest oprymowany jako słabszy. Z tym tematem jest powiązana geopolityka będąca grą kilku mocarstw której stawką jest przetrwanie, a nie cele obecnych paradygmatów UE jak się wielu osobom tutaj wydaje.Z poważaniem.
(...)Jak wynika z raportu sporządzonego przez doradców ekonomicznych KGM & Associates i Global Efficiency Intelligence, firmy zajmującej się badaniami nad energią i środowiskiem, w 2015 r. prawie 20 proc. emisji gazów cieplarnianych w Indiach było powiązanych z produkcją towarów przeznaczonych na eksport, głównie do Stanów Zjednoczonych. Jednak kraje zachodnie wykazują mniejszą od prawdziwej emisję, by wydać się ekologicznymi.(...)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.