zdjęcie Autora

23 sierpnia 2006

Wojciech Jóźwiak

Raróg, czyli ból neolitu
Rozważania wokół 'Raroga' Jacka Dobrowolskiego ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

W biologii znane jest zjawisko neotenii, polegające na tym, że do rozrodu przystępują osobniki młodociane, niedojrzałe. A ponieważ rozwój osobniczy jest do pewnego stopnia powtórzeniem ewolucji gatunku, neotenia jest chytrym wybiegiem gatunku, który - w pewnym stopniu - cofa się w rozwoju i kasuje ostatnie fazy ewolucji, które przeszedł. Tak jak potrafi, cofa ewolucję, aby w zmienionych okolicznościach dać genom szanse ponownej próby startu. Coś się nie udało, zatem czynimy krok wstecz i próbujemy jeszcze raz inaczej. Co jakiś czas powraca koncepcja, że człowiek jest formą neoteniczną - że jako gatunek powstał jako niedorosła małpa. Coś w tym jest: mamy infantylnie gołe ciała, za duże głowy i dziecinne, w porównaniu z małpimi, rysy twarzy.

Coś podobnego neotenii dzieje się w kulturze. Kiedy przychodzą zmiany i "nic już nie jest tak jak było", kiedy bolą takie lub inne szoki przyszłości, prócz koncepcji czysto futurystycznych proponowane są powroty do przeszłości i przeszłość jest rekapitulowana, przetrząsana wręcz w poszukiwaniu nowych inspiracji. Twórcy szukają w przeszłości tak, jakby gdzieś tam, w świecie przodków czekały fundamenty, na których można zbudować coś innego, alternatywnego i nowego - skoro to, co jest, oczekiwań nie spełnia, skoro nie mieścimy się w istniejących formach.

Znane jest zjawisko, że nowe ruchy polityczne przebierały się w stare lub wręcz starożytne formy. Rewolucja francuska pozowała na rzymską republikę, cesarstwo Bonapartego na rządy cezarów. Na banknotach dolarowych wyobrażono egipskie piramidy. Libertarianie w USA przedstawiają swoją ekonomiczną rewolucję jako powrót do pierwotnej czystości amerykańskiej republiki, do jej Ojców Założycieli i konstytucji z 1789 roku. Mają dobry wzór w dziejach religii, bo przecież Luter i inni XVI-wieczni reformatorzy głosili powrót do ewangelicznych źródeł. Jest regułą, że religijni nowatorzy występują jako orędownicy pierwotnej czystości. Historia postępu europejskiej cywilizacja przybierała postać kolejnych renesansów-odrodzeń. Tęsknota za źródłami i korzeniami (znamienne metafory!) przejawia się także w chłodzie nauki. Wielka energia badaczy, która poszła na rekonstrukcję wspólnego prajęzyka Europy i Indii, i wspólnych starych bogów, brała się przecież z tej tęsknoty.

W tej perspektywie można docenić trwające od paru pokoleń zauroczenie kulturowym archaikiem. Im bardziej cywilizacja rwie nas naprzód, tym cenniejsze stają się źródła i korzenie i tym bardziej się wydaje, że to, co przyjdzie, nie będzie prostą kontynuacją głównego nurtu i duchowego 'estebliszmentu', ale by pójść dalej, trzeba wziąć mocny oddech i dać parę kroków wstecz. I tym bardziej rośnie potrzeba, by te nowoznalezione i odnowione korzenie były starsze i głębiej wryte niż te znane dotąd.

Nie wystarcza sięganie do Ewangelii - starsi bogowie kuszą bardziej. Nie wystarcza tylekroć przekopane Śródziemnomorze - atrakcyjne jest to, co egzotyczne. To, co egzotyczne, podobnie jak odnaleziony daleki krewny, daje szanse wejrzeć głębiej ku źródłom i korzeniom niż pozwalały dotąd wspomnienia krewnych bliższych i znańszych. Cenne stają zabytki najbardziej archaicznych kultur: szamanizm Syberii, heroiczny mezolit Indian Ameryki Północnej, halucynacyjny trans Amazonii, australijski Czas Snu. Znajomość archaiku i egzotyki pozwala bardziej widzącym wzrokiem zobaczyć własne dziedzictwo, własne korzenie, własne transy i własne senne czasy.

Raróg Jacka Dobrowolskiego, podobnie jak jego późniejsza o 15 lat Dziewanna, są tym, co w nazwanym wyżej nurcie zrobić może poeta. Raroga możemy czytać - słyszeć, widzieć - jak odtworzenie czegoś z zaginionej duchowej drogi Słowiańszczyzny. Fakt: przepadła, zapomniano, rozproszono, ale oto okazuje się, że można sprawić, by z zachowanych małych śladów odrosło coś, co w jakimś stopniu przypominać może tamte głosy, obrzędy, myśli. Oczywiście, jest to inna roślina niż tamte, co tysiąc lat temu wykarczowano, ale przynajmniej jakoś podobna; może lepiej powiedzieć: przynajmniej nie rażąco nie-podobna, ani nie udająca paskudnie czegoś, czym nie jest i być nie może. Historia słowiańskiego neo-pogaństwa jest przecież w dużym stopniu historią podróbek; gra idzie o to, żeby były jak się da udane. Raróg jest imitacją bardzo bliską nieistniejącym oryginałom.

Raróg w drążeniu duchowych szybów i odkrywek sięga na głębokość neolitu. W pierwszych rozdziałach - Prolog, Jarz, W piekle, Powrót Jaryły, Autor rekonstruuje postać Ducha Zboża, bo nim jest Jaryło, bóstwo rodzące się wraz z kiełkującym zbożem, ścinane w żniwa, męczone w żarnach, strącane do "piekieł". Jaryło jest falliczny, nieprzyzwoity, istny ruchała - "tęgoczłony siusiumajtek" ze wzwiedzionym penisem. Jego partnerką-kochanką jest bogini chtoniczna i księżycowa, i ona jest drugim wątkiem odnawianym w tych częściach Raroga - bogini, która wraz z fazami Księżyca wciela się w dziewczynę-kochankę, matkę i staruchę-wiedźmę, a wreszcie przeżywszy mękę własnej śmierci, strącona do otchłannego Mroku, czeka tam na zabitego Jaryłę. Cykl znany Grekom, który Dobrowolski idąc za zachowanymi zabytkami, znalazł i u Słowian. To właśnie jest neolityczna warstwa idei.

W scenie Połączenie wskrzeszony Jaryło niby szaman wspina się po Drzewie, by połączyć się z rezydującą gdzieś w gałęziach pod niebem Panienką-Jutrzenką. I od tej jego niebieskiej inicjacji zaczyna się druga część poematu, w której imię Jaryły zostaje zapomniane, przywoływani są zaś bogowie niebios. Tu - w scenach Przywołanie gromu i Patrz, jak piorun uderza - Autor rekonstruuje trzeci wątek dawnych religii: postać boga-męża Gromowładcy ("każdy z nich grom w ręku dzierży"), zstępującego na ziemię jako Smokobójca. Zwycięstwo nad Smokiem budzi Raroga - i ten fragment, pod tytułem Lot Raroga, rozumieć można jako przemienienie energii, kolejno, ziarna i gromu, czyli seksu i agresji, w siłę wiodącą do duchowego Wyzwolenia, w rejony, które zwiedzali, może, Budda i kilku innych wizjonerów. Epilog jest powrotem do "realu" i przynosi klimat opowieści mistrzów zen, jak po drugiej stronie Oświecenia rzeka z powrotem jest rzeką, a góra górą. Lub jak twierdzenia tybetańskich tantryków, iż "samsara nie jest różna od nirwany".

Hm. Ba! Czy faktycznie tak pięknie? Neolit - jednak - boli! Odsłaniane pokłady przeszłości ujawniają swoje "trupy w szafie". Na duchowe krajobrazy wyłaniające się z poetyckiej odkrywki patrzymy z fascynacją i tęsknotą, pomieszaną - tak! - z obrzydzeniem. Z odruchem: boże, żeby tylko to nie wróciło. Ale może taki jest w ogóle stosunek żywych do umarłych: fascynacja i tęsknota, ale i lęk, by ze swoich dołów jednak nie wyłazili.

Co w neolicie boli? Bo tamta epoka, neolit czyli uprawa zbóż, nie skończyła się jeszcze całkiem, chociaż narzędzia z polerowanego krzemienia zastąpiliśmy brązowymi, żelaznymi a ostatnio plastikowymi. Neolit wynalazł życie ludzi w masach. W wielkich plemionach i w stałych, wypełnionych domostwami, osadach. Potem - w miastach i państwach. Wraz z życiem w masie, wynalazł kolektywizm. Lub tylko spotęgował kolektywne odruchy, które nie kwitły, dopóki żyto w małych, łowieckich grupach. Neolit gwałcił naturę człowieka, który dotąd od milionów lat istniał jako "obywatel" grup-stad, w których wszyscy się znali. Wraz z neolitem, uprawą zbóż i wioskową masą powstała anonimowość, która przełamywała naturalne dotąd współczucie. Neolit wynalazł szaleństwo świętego zabijania: ludzi i zwierząt mordowanych na ołtarzach. Rytualnego kanibalizmu. Utożsamienia człowieka z rośliną, którą ów wyobrażał. Świętych wojen. I w poemacie Jacka Dobrowolskiego to wszystko jest. Rekonstruowana, choćby najbardziej archaiczna, religia neolitu, jest religią ofiary, zabójstwa i bólu. Usprawiedliwia te wątki w poemacie tylko to, że zapewne musimy przeżyć jeszcze raz ofiarnicze pokusy, aby móc pójść dalej. Tak jak pacjent w psychoanalizie - lub w Sanchezowskiej rekapitulacji - musi przeżyć-jeszcze-raz w spotęgowaniu swoje męki i błędy z przeszłości, by się od nich oczyścić. Lot Raroga daje tę perspektywę oczyszczenia i przezwyciężenia.

W zstępowaniu ku korzeniom i źródłom musimy zapewne przejść, przeżyć-jeszcze-raz i przezwyciężywszy minąć neolityczną warstwę naszego ducha. Tę warstwę, którą odkrywszy, tak przeraził się jej René Girard, że aż uznał ją za wcielenie i miejsce "fanii" samego Diabła.

Na widok neolitycznych religijnych rekonstrukcji - jak Raróg, a jeszcze bardziej Dziewanna - można też się wzdrygnąć: po co mi wracać do czegoś, co jest bardziej notorycznie ofiarnicze niż chrześcijaństwo, od którego (od natręctwa którego...) chciałoby się odpocząć?

Świat poszedł z postępem i w naszej rzeczywistości coraz mniej już widać neolitycznych paradygmatów. Możemy sobie wyobrazić świat bez tyranii, bez wyzysku, bez nadużywania "ludzi ziemi" przez "ludzi twierdzy i tronu", bez bogów liżących krew, bez ćwiartowanych bohaterów, wolny od kolektywizmu i żądanych przezeń ofiar.

Korzenie idą głębiej, źródła biją z większych głębokości. Przed neolitem, cywilizacją rozpustnych sadystycznych rolników, był mezolit; do tej fazy zaszła dopiero większość ludów Północnej Ameryki. Stąd urok, jaki Indianie Prerii rzucili na swych Białych zwycięzców. Mezolit, wcześniej paleolit, był czasem życia w małych grupach, gdzie wszyscy się znali. Świat, przyroda, dostarczała swych darów bez zapośredniczenia trudem robotnika i ranieniem Ziemi. Ryby, jelenie i jagody przychodziły jako dary. Nie budowano świątyń - krąg pod kopułą nieba sam był świątynią. Na horyzoncie chodziły wielkie zwierzęta. Płonął ogień. Przybywały sny. Byliśmy wolni.

Ślady wolnego świata sprzed neolitu gdzieś są. Pod neolitem, dosłownie - w ziemi, ale także w naszym języku i w reliktach obyczajów, a zapewne i w treściach naszego umysłu - leży następna, głębsza warstwa. Być może nasze doświadczanie świętości, snu i ducha pochodzi właśnie z tamtej warstwy.

Wojciech Jóźwiak




Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)