zdjęcie Autora

13 listopada 2014

Katarzyna Urbanowicz

Recenzja książki Artura Szrejtera „Pod pogańskim sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XII wieku”
czyli o pożytku z wagarowania w młodych latach ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

         Wiele przedsięwzięć zaczyna się od młodzieńczych fascynacji, a one często biorą się z działań nieakceptowanych. Po latach wydaje się dziwnym, jak często drobne fakty wpłynęły na kształt dzieła poważnego i znaczącego, choć może właśnie mentalny opór otoczenia wzmocnił proces jego powstawania. Gdyby autor książki nie chodził na wagary i gdyby w latach osiemdziesiątych repertuar kin był ciekawszy, co skłaniało go raczej do wizyt w bibliotece, i gdyby wreszcie tam nie natknął się na książki naukowe o Słowianach połabskich, które pozwoliły rozszerzyć jego „szkolną” wiedzę, i gdyby nie kilka innych spraw, nie powstałaby unikalna ze względu na temat i sposób prezentacji książka, która dziś trafia idealnie w swój czas wzmożonego zainteresowania Słowiańszczyzną i pogaństwem.

Tak wygląda jej okładka:

         Jest to książka popularnonaukowa, przeznaczona dla wykształconego czytelnika – jak pisze we wstępie doktor Wojciech Wróblewski – i niezwykła, bo sposób prezentacji materiału bardzo różni się od powszechnie stosowanego przez innych autorów. Po pierwsze, narracja została rozbita na rozdziały poświęcone dziejom poszczególnych ludów Słowian połabskich. W rozdziałach tych, zawierających opisy dziejów owych plemion i biogramy ich książąt, znajdują się także ramki omawiające ważniejsze postaci owej epoki, opisy miejsc (słowiańskich miast i grodów) oraz wyjaśnienia szerszego tła wydarzeń, co pozwala zrozumieć związki polityczne Słowian połabskich i ich relacje ze światem zewnętrznym. Autor skupia się na źródłach pisanych z epoki i znaleziskach archeologicznych, a dopiero na ich podstawie dokonuje interpretacji dziejów. Pozwala to niecierpliwemu czytelnikowi zatrzymać się chwilę, śledząc tok myśli autora, poczuć się jak miłośnik powieści detektywistycznej, zastanowić się, jakie wnioski sam wyciągnąłby z danego źródła oraz ocenić, jak nieraz krucha bywa podstawa dywagacji różnych historyków. Zabieg ten już występował w innych książkach Artura Szrejtera (wspominałam o tym w poprzednich recenzjach

http://www.taraka.pl/moja_przygoda_z_potworami

http://www.taraka.pl/przygoda_ze_swiatem_wikingow )

         Sam autor pisze o tym tak: „Pod pogańskim sztandarem skonstruowałem na zasadzie haseł dotyczących poszczególnych władców panujących w państwach połabskich. Wydaje mi się, że dzięki temu zabiegowi jesteśmy nieco bliżsi zrozumienia sposobu postrzegania rzeczywistości przez ludzi wczesnego średniowiecza. Taką też optykę sugerują nam zachowane źródła dotyczące tamtych wydarzeń — przy czym należy pamiętać o stronniczości (politycznej czy ideowej) wielu ówczesnych przekazów. Mimo iż zdaję sobie sprawę z pułapek w trakcie stosowania takiego sposobu odczytywania źródeł, poszedłem śladem kronik średniowiecznych, które opisując dzieje Połabian czyniły to w związku z działaniami wojennymi lub dyplomatycznymi jakiejś znacznej osoby, najczęściej władcy — niemieckiego, duńskiego czy słowiańskiego. Król albo książę byli w owych czasach postaciami centralnymi wszelkich wydarzeń, zatem to im przypisywano zarówno zwycięstwa, jak porażki. Dlatego i ja w tej książce przyjąłem „średniowieczny” punkt widzenia — skoro wtedy zakładano, że władca odpowiadał za wszystko, co działo się z jego państwem, niechaj i my mamy możliwość spojrzenia na tamte dzieje w ten sam sposób.”

         Dla czytelnika, zwłaszcza współczesnego, przyzwyczajonego do krótszych okresów wzmożonej uwagi, może to być ulgą i wytchnieniem. Zmiana punktów widzenia przypomina czasem powieści, których fabuła dzieli się na epizody, przenoszące się z jednego miejsca do innego lub od jednej postaci do innej, pozwalając szerzej ocenić opisywane wydarzenia.

         Przed lekturą tej książki Słowianie połabscy wydawali mi się jednorodną grupą (bo tak uczono mnie kiedyś na historii), potem zdominowaną przez żywioł niemiecki. Takim ludem „zaginionym” i wymarłym, podobnie jak amerykańscy Indianie, ale że istniejącym dawno temu i słabo opisanym w źródłach pisanych, więc mniej znanym. Wszak w świadomości powszechnej nawet historia Polski zaczyna się dopiero od jej chrztu!

         W owej powszechnej świadomości przyjęło się uważać, iż Słowianie połabscy stanowią pewien monolit – bo choć składali się z mniejszych i większych plemion i nie utworzyli nigdy jednolitej organizacji państwowej, to przecież uważano ich za grupę ludów jednorodnych i żyjących ze sobą w harmonii od wieku VI do XII (kiedy nastąpił kres ich niezależności). Jak jednak uświadomiła mi ta książka, plemiona połabskie walczyły nie tylko z sąsiadami (Niemcami, Duńczykami, Polakami, Czechami), ale także pomiędzy sobą. Z kolei ich antagonizm w stosunku do plemion polskich brał się także z przyjęcia przez Piastów nowej religii. Artur Szrejter pisze o powodach braku wsparcia między tymi grupami tak:

         „Wprawdzie ówczesne ludy z terenów zaodrzańskich łączyło z mieszkańcami ziem polskich pokrewieństwo etniczne i językowe, jednak w tamtych czasach nie miało ono większego znaczenia. Liczyła się „ojcowizna”, czyli ziemia, na której rodzili się i umierali współplemieńcy. Liczył się też „władca mojego ludu” — to jemu każdy wojownik winien był posłuszeństwo. Nikt, nawet na dworach tak oświeconych jak cesarski, nie myślał kategoriami „narodu” czy „powinności względem ojczyzny”. Wtedy nie istniały jeszcze narody ani ojczyzny — istniały za to „ojcowizna”, „nasze plemię” i „nasz władca”. Wszystko poza granicami ziem rodzinnego ludu uznawano za obce, a bardzo często — wrogie. Sąsiad zza rzeki był obcy, bo choć „gadał prawie po naszemu”, to jednak zamiast „krowa” mówił „karwa”, a zamiast „słup” — „stołp”. A że jeszcze miał innego wodza i jego dom leżał całe czterysta kroków od „naszego” brzegu rzeki, musiał być wrogiem”.

         To, że miejsca kultu pogańskiego cieszyły się tak wielkim szacunkiem u Słowian połabskich, wynikało także z zagrożenia nową religią, a pogańscy kapłani niejednokrotnie dawali sygnał do walk z plemionami niemieckimi, duńskimi i polskimi, choć zdarzało się i tak, że na przykład Wieleci pod insygniami swoich bogów wspierali niemieckie wojska chrześcijańskie przeciwko chrześcijańskim wojskom polskim.

         W każdym razie nie było mowy o przyjaźni Połabian do Polaków czy innych Słowian ani tym bardziej o panslawizmie, gdyż, jak pisze autor: „pamiętajmy o tym, że panslawizm stanowił koncepcję wyrosłą [dopiero] w XIX wieku na gruncie politycznym, a propagowaną przede wszystkim przez carat rosyjski”.

         Na koniec, dla zachęty, kilka „rodzynków” wyłowionych z lektury książki. Jeden z tekstów w ramce zatytułowany „Prawdziwy diabeł Boruta” mówi o tym, że wodzem słowiańskim w czasie spalenia Hamburga w latach 839-842 był Boruta, wsławiony akcjami przeciwko zachodnim sąsiadom tak, że bano się go jak wcielonego czarta. Inną ciekawostką jest informacja, że pierwszym kronikarzem, który napisał o Ameryce był Adam Bremeński, który ok. roku 1066 w swoim dziele pierwszy wspomniał o Grenlandii i o Winlandii, czyli o odkrytym przez wikingów wybrzeżu Ameryki Północnej. Możemy też poczytać sobie o legendarnym księciu Wilku i jego potomkach, tworzących silny ród, a także o Drahomirze — księżnie i zabójczyni. Wiele opisanych postaci i ich zbrodniczych intryg mogłoby być pierwowzorem książki i serialu „Gra o tron”, jak ta o Geronie, współpracowniku cesarza Ottona I, krwawym margrabim, który w 939 roku zaprosił na rozmowy pokojowe trzydziestu książąt wieleckich, po czym urządził im „krwawą ucztę”, podczas której wszystkich wymordował, aby opanować ich ziemie. Tenże Geron wsławił się jeszcze inną intrygą: namówił przetrzymywanego w niemieckiej niewoli księcia ludu Stodoran, Tugomira, do powrotu do swoich (po rzekomej ucieczce) oraz do zgładzenia swego rządzącego Stodoranami bratanka, który nastawiał Słowian antyniemiecko...

         Fascynujące są historie mariaży mających podtrzymywać sojusze i późniejszych zmian żon władców, gdy przemawiały za tym inne względy polityczne. Znamienne jest to, że nie tylko najczęściej nie znamy losów tych oddalonych żon, ale czasami nawet ich imion – choć znamy koligacje. Mówi to wiele o ówczesnych stosunkach społecznych – choć nie one są przedmiotem opracowania Artura Szrejtera.

         W książce zamieszczono też mapy wczesnośredniowiecznego Połabia, ilustracje stanowisk archeologicznych oraz bibliografię i tablice genealogiczne władców różnych plemion połabskich.

         To wszystko powoduje, że można ją czytać w układzie, kolejności i czasie wygodnym dla każdego. Bardzo polecam jej lekturę!

Poniższe zdjęcie przedstawia autora książki Artura Szrejtera (z lewej) oraz tłumacza i znawcę dziejów Celtów, Macieja Nowaka-Kreyera, podczas niedawnego spotkania z Babcią ezoteryczną.


Komentarze

[foto]
1. Super!Wojciech Jóźwiak • 2014-11-13

Trzeba będzie przeczytać.
[foto]
2. skoro jest tam o BorucieBogdan Zawadzki • 2014-11-13


to chyba i mnie wypada ją przeczytać ...

 

 

Pozdrawiam

3. To jest książka także dla mnieNN#56 • 2014-11-14

Dotyczy czasu, który zawsze mnie interesuje w historii - początki, tworzenie, czasy plemion, pierwszych władców.

Pozdrawiam :)
[foto]
4. Pewnie że przeczytamy...Michał Mazur • 2014-11-15

Pewnie że przeczytamy :) Pozdrowienia dla Autora i Recenzentki!
5. Kolejna udana pozycja z serii Wojny Wikingów i SłowianNN#8600 • 2014-11-16


Kolejna książka z serii Wojny Wikingów i Słowian. Po arcyciekawej : Wyprawie Księcia Racibora , dostajemy w ręce swoisty przewodnik po średniowiecznej historii plemion połabskich. Książka przydatna szczególnie dla tych, którzy wkraczają w świat średniowiecznych Słowian, zapoznając się z ich skomplikowaną historią. Dla znawców tematu książka nie wniesie wiele nowego, gdyż sam autor ogranicza się do przedstawiania różnych koncepcji oraz hipotez, dominujących w dzisiejszej mediewistyce. Sam nie ryzykuje własnych tez, nie wnosi nic nowego, ale takie właśnie było zamierzenie tej książki, zebranie do kupy wszystkich dostępnych faktów na temat historii Słowian połabskich. Dzieło jest tak skonstruowane, iż nie trzeba czytać go od deski do deski. Czytelnik może kartkować strony dowolnie, zaczynając od końca, finiszując na pierwszych stronach książki, właśnie ze względu na ową konstrukcję literacką pracy. Ogólnie polecam i czekam na kolejne pozycje z serii Wojny Wikingów i Słowian.

[foto]
6. Jakiś czas temu...Adrian Leszczyński • 2014-11-17

Jakiś czas temu dość długo przeglądałem tę książkę w księgarni. Bardzo mi się podobała. Mimo, iż jej jeszcze nie kupiłem, jestem pewien że prędzej czy później znajdzie się ona w mojej biblioteczce. Fajne opracowanie.
[foto]
7. równieżBogdan Zawadzki • 2014-11-17

na serio zamierzam zakupić książki z tej serii....

Los, historia Słowian Połabskich nigdy nie były mi obojętne. W końcu część z nich to Lechici jak my ...

Czasem myślę sobie, że 70lat temu była okazja kiedy wojska "słowiańskie" stały nad Łabą rozpalić w ich imieniu (na całym Połabiu) tysiące ognisk w Noc Kupały, ...

[foto]
8. BorutaAdrian Leszczyński • 2014-11-17

Były takie plany, aby po II wojnie światowej Łużyce były niepodległe lub aby należały do Polski. Były też plany skrajne, aby na terenie dawnego NRD odtworzyć państwo słowiańskie i aby na nowo reslawizować od wieków zgermanizowanych mieszkańców tych ziem. Sami Łużyczanie dość długo zabiegali o niepodległość, tudzież o włączenie ich do Polski lub Czechosłowacji. Stalin z jakichś powodów nie był jednak tym zainteresowany.
[foto]
9. Konkurs z nagrodamiKatarzyna Urbanowicz • 2014-11-25

Jeśli czytaliście książkę Artura Szrejtera „Pod pogańskim sztandarem”, i jeśli się Wam podobała, informuję, że jest w swojej kategorii w gronie trzech najlepszych książek historycznych w II półroczu 2014 roku, więc proszę o cudowne pomnożenie głosów, aby pojawiła się na pierwszym miejscu.

Zagłosować można pod tym adresem: http://historiazebrana.pl/ w kategorii "Okiem badacza". Wystarczy kliknąć na okładkę książki, a potem wcisnąć "Głosuj" i zarejestrować, a potem potwierdzić swój głos. Tam też jest aktualny ranking

Można też wygrać przy okazji dobre książki historyczne!

[foto]
10. dałem się przekonaćBogdan Zawadzki • 2014-12-10

...książka już jedzie do mnie...


Pozdrawiam

[foto]
11. Miło miKatarzyna Urbanowicz • 2014-12-12

Miło mi powiadomić, że książka Artura Szrejtera "Pod pogańskim sztandarem" w konkursie na najlepszą książkę historyczną II półrocza 2014 roku zwyciężyła w swojej kategorii - i to z dużą przewagą, kilkunastu procent. A oto link do tej wiadomości: http://histmag.org/Znamy-najlepsze-ksiazki-historyczne-drugiego-polrocza-2014-roku-10412
[foto]
12. ja KasiuBogdan Zawadzki • 2014-12-12

akurat się nie dziwię ...mam ją już na półce i na razie tylko przeglądając (tj. czytając na wyrywki) widzę, że jest wyjątkowa. ...

pzdr

[foto]
13. Wspaniałe wieści!!Michał Mazur • 2014-12-12

To wspaniała wiadomość - pozdrowienia! 
--> Były takie plany, aby po II wojnie światowej Łużyce były niepodległe lub aby należały do Polski. Były też plany skrajne, aby na terenie dawnego NRD odtworzyć państwo słowiańskie i aby na nowo reslawizować od wieków zgermanizowanych mieszkańców tych ziem. 
Z tego co pamiętam jednym z działających na rzecz tej sprawy był jeden z profesorów Uniwersytetu Wrocławskiego (wcześniej wykładał w Wilnie, przenieśli go na zachód tak jak większość polskiej kadry akademickiej). Nie znalazł jednak zbyt wielkiego posłuchu, nadto zmarł bodajże w ´48 r. Natomiast o zabiegach ze strony Łużyczan nie słyszałem, choć chętnie bym się coś więcej dowiedział
[foto]
14. Michale,Adrian Leszczyński • 2014-12-13

Czytałem o takich planach w necie. Wydaje mi się, że było to na stronie prolusatia.pl lub na jakiejś innej stronie. Poniżej jest link do artykułów nt. Serbów Łużyckich. Nie przeglądałem w tej chwili ich wszystkich z braku czasu, więc nie znalazłem tematyki, o której piszesz, ale może Ty znajdziesz. Natomiast wpadł mi w oko artykuł o Serbach Łużyckich mieszkających w XX w. po polskiej stronie Nysy Łużyckiej, który polecam:

http://www.prolusatia.pl/index.php?option=com_content&view=category&id=2

Przy tej okazji pragnę zwrócić uwagę, że ten słowiański lud przetrwał ponad 1000 lat niemieckiego naporu, zorganizowanej germanizacji, rozbudowanej administracji, przewagi demograficznej, wojskowej i ekonomicznej, przetrwał mimo prześladowań i mimo niemieckiej atrakcyjności gospodarczej. Jak to się ma do rzekomej ekspresowej asymilacji rzekomych teutońskich Germanów i irańskich Sarmatów na ziemiach polskich, wschodnio-niemieckich i ukraińskich?...

Warto też wspomnieć o innym połabskim ludzie słowiańskim, który w okolicach Hamburga i Hanoweru (tzw. Wendland) przetrwał aż do XVIII w., a niektórzy sądzą, że do XIX w. Natomiast niektóre słowa wywodzące się z mowy słowiańskiej funkcjonują w miejscowej gwarze do dziś. Do obecnych czasów zachowało się również słowiańskie budownictwo wsi wendlandzkich (tzw. okolnice). Także sama nazwa "Wendland" jasno mówi, że Wenedowie (niem. Wenden) to Słowianie, a nie mityczni środkowo-europejscy Italikowie, jak się niektórym uroiło. I ponawiam pytanie: Jak to się ma do rzekomej ekspresowej asymilacji rzekomych teutońskich Germanów i irańskich Sarmatów na ziemiach polskich, wschodnio-niemieckich i ukraińskich?...
[foto]
15. Polecam artykułAdrian Leszczyński • 2014-12-13

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)