zdjęcie Autora

19 listopada 2006

Wojciech Jóźwiak

Serial: Rozważania pogańskie
Rozważania pogańskie. 2 - Lud umarł
Sięganie do Zoriana Dołęgi Chodakowskiego ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Rozważania pogańskie ◀ ► Rozważania pogańskie. 3 - Osiem motywów Simpsona ►

część 1: Sięganie do Zoriana Dołęgi Chodakowskiego


2.

Wiele się zmieniło do czasów Zoriana Dołęgi Chodakowskiego. Pomińmy rzeczy oczywiste, jak te dotyczące mapy politycznej i demografii; na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej żyje dziś około 6 razy więcej ludzi niż wtedy - zrobiło się gęsto. Jedna z największych zmian jest taka, że przestał istnieć lud. Tak! Wtedy i jeszcze długo później istniał LUD, co do którego inteligenci mogli mieć nadzieję - lub złudzenie - że trwając w swym nieprzebudzonym stanie, "w śnie jakimś przedwiecznym" (nie wiem, czy kogoś tu nie cytuję), przechował dawne obyczaje, wierzenia, obrzędy, albo że nawet od święta stawiając świeczki w kościołach i cerkwiach, w duchu pozostaje nienaruszony, co najwyżej dawnych bogów podmieniwszy chytrze świętymi pańskimi, Welesa Mikołajem, Peruna Jurijem. Podobno (nie jestem fachowcem etnologiem, więc mogę tylko powtarzać zasłyszaną opinię) faktycznie znaczną liczbą etnologów-etnografów XIX i XX wieku czy też całych szkół tych nauk powodował ich środowiskowy mit (wracamy tu do Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, który był pierwszym wyrazicielem i wcielicielem w życie tego ideowego planu), głoszący jakoby obyczaje współczesnego ludu słowiańskiego w prostej linii pochodziły od dawnego pogaństwa, które w myśl tego przekonania nie całkiem zanikło, przeciwnie, pozostaje żywe i tylko trzeba trochę poskrobać, a spod cienkiej chrześcijańskiej, a raczej w swym chrześcijaństwie skrajnie prowincjonalnej, bo od Rzymu i Konstantynopola daleko przecież, farby, wyzierze rodzima słowiańska wiara. Faktycznie, ten filtr w jakimś stopniu działał: filtr polegający na pomijaniu tego, co jawnie chrześcijańskie i wybierania tego, co na tle kościelnych obyczajów razi jako osobliwość. Do tej pory dane etnograficzne, XIX i XX wieczne, są najbogatszym źródłem dla rozpoznań i rekonstrukcji etnicznej religii Słowian. (Inne źródła to dane historyczno-pisane, bardzo, jak wiadomo, skąpe; archeologia, też skąpa; język i komparatystyka.) Pomijam tu nierozstrzygalny problem, że przez te 800 czy 900 lat od chrystianizacji obyczaje ludowe zmieniały się, więc i nie można ich wprost uważać za jakąś przechowalnię dawnego pogaństwa. Dużo gorszy jest problem wspomniany: oto lud przestał istnieć!

Lud umarł! - chciałoby się powiedzieć wzorem Nietzschego o Bogu. Das Volk ist tot! Umarłość ludu widać, kiedy się porówna z ostatnimi fazami jego żywości. W moich rodzinnych stronach, w okolicach Łowicza, pierwsza faza zetknięcia ludu z nowoczesnością w postaci fabrycznego przemysłu była nader dla kultury ludowej owocna. Oto wiejskie tkaczki dostały fabryczne barwniki anilinowe i dzięki nim mogły barwić wełnę tak jak im się podobało, bez ryzyka, że barwnik spłowieje lub się spierze, co było nieprzeskakiwalną wadą tradycyjnych kolorów roślinnych. W tamtych czasach, od połowy XIX wieku (zaledwie!), rozkwitł łowicki pasiak, a przemysł pobliskiej Łodzi produkował towary pod gusty łowickich wieśniaczek: w fabrykach mających przecież żydowskich i niemieckich właścicieli kopiowano i rozwijano ludowe wzory - takie, które spodobają się chłopkom. Dla nich produkowano pasiaste tkaniny, chusty w fantastyczne kwiaty, także kolorowe paciorki i szklane bombki, które nie były do wieszania na choinkę, tylko do podsufitowych pająków i do weselnych przybrań kobiecej głowy. Zapewne w innych okolicach Słowiańszczyzny było podobnie. Łódź zaopatrywała w tekstylia całe Rosyjskie Imperium i nie wiem, czy ktoś badał, czy na fabrycznych warsztatach pojawiały się motywy kaukaskie, syberyjskie czy uzbeckie, studiowane na potrzeby tamtejszych rynków.

Ta faza skończyła się zapewne w różnych okolicach różnie. W moim regionie łowickim w latach niemieckiej okupacji. Nie znam wyjaśnienia, dlaczego wtedy. Trochę wcześniej, w latach 30-tych, pod-łowicka część mojej rodziny gwałtownie zmieniła język - ze swojego (tzn. z lokalnego wiejskiego dialektu) na warszawski czy jak kto woli ogólnopolski. To była samo-świadoma akcja, w której dzieci uczyły i poprawiały starszych. Kiedyś czytałem książkę prof. Haliny Konecznej, urodzonej w podłowickiej wsi mojej krajanki - monografię dialektu łowickiego, który był jej pierwszym językiem. Trzydzieści lat temu jeszcze zdarzało mi się spotykać starych ludzi mówiących tym dialektem, mocno różniącym się od standardowej polszczyzny. Dziś już chyba ich nie ma. Zmiana języka to bariera, przez którą nie przechodzi znaczna część kultury. Pieśń nie przejdzie, modlitwa nie przejdzie, zaklęcie nie przejdzie ani opowieść. To co stało się pod Łowiczem, jest raczej typowe. Powstały nowoczesne, jednolite narody, mające charakter ogólnoeuropejski. To co było ich oryginalnością i co przechowywał lud, zwykle nie dostawało się do kultury narodowej.

Tu jest szczególna polska osobliwość i brakuje mi wiedzy na temat tego, jak jest gdzie indziej, u innych narodów słowiańskich i nie-słowiańskich. Polska jest szczególna, ponieważ jest narodem wśród Słowian w pewnym sensie najstarszym, a właściwie: najdawniej historycznym. Ma najdłuższy okres nieprzerwanej historyczności i państwowości, bo choć były rozbiory, to jakaś forma polskiej autonomii w tym lub innym sektorze trwała. Polska więc, kiedy przyszło do XIX i XX-wiecznej integracji narodowej, miała najtwardszy u Słowian historyczno-literacki rdzeń, wokół którego mogły się skupić grupy ludności dotąd marginalne (choćby liczne), przede wszystkim chłopi. W XIX wieku Czesi rekonstruowali się dopiero jako historyczny egregor, a Słowacy, Białorusini, Ukraińcy i Bułgarzy (ci ostatni po osmańskim szoku) ledwie tworzyli swoją tożsamość. Z nie-Słowian podobnie było w Litwie, Łotwie, Estonii, a chwilę wcześniej w Rumunii. Polska narodowa kultura uformowała się wokół szlacheckiego rdzenia, a że ten rdzeń był silny, chłop do niego ciałem dołączał, ale kulturą już nie. Jakby przechodził przez wąska bramkę, w której ze swej ludowej, wiejskiej i tradycyjnej kultury musiał się rozebrać.

Chyba jest jeden tylko region w Polsce, któremu udało się cokolwiek przemycić z fazy ludowej do post-ludowej, i jest to Podhale z przyległościami. Ale erozja tu też jest silna. Ciekaw jestem, jak rzeczy się mają tam, gdzie inteligencki rdzeń narodu był nowy i nie miał zaplecza w szlachcie ani mieszczaństwie, czyli w Słowacji, Ukrainie, Białorusi i gdzie indziej. Gdzie to co chłopskie, miało większą siłę.

Wieś wchodząc u nas do nowoczesnego narodu musiała się rozebrać ze swojej kultury. Czego skutek był taki, że prawie nie było i nie ma u nas kontynuacji zjawisk kultury ludowej środkami nowoczesnymi. Zaczątki takich procesów były, przykładem wspomniana wyżej fabryczna produkcja ludowych strojów dla Łowiczan. Ale nie było zjawisk które choć w drobnej części przypominałyby - gdy zawęzić uwagę do muzyki - jazz i country w USA, reggae na Jamajce, styl celtycki na Wyspach Brytyjskich. Muzykujący jazzowo lub countrystycznie ludowi (przecież) muzycy w Stanach znakomicie poradzili sobie z takimi wynalazkami, jak elektryczna gitara, zespolona perkusja, mikrofon, wzmacniacz i tłoczenie płyt. Nasz muzyczny folklor zapadł się już krok wcześniej: kiedy dostał do rąk akordeon. W świecie anglosaskim kultura ludowa, przynajmniej muzyczna, awansowała - u nas została zduszona. (Dla wyjaśnienia: folk, który kocham i z którym wiążę nadzieje, jest jednak wciąż takim sztucznie podlewanym kwiatem.)

To, co ludowe, wiejskie, chłopskie doznało u nas upodlenia. Wydaje mi się, że takie upodlenie dzieje się tam, gdzie ludzie z pewnej grupy uwierzą w swoją gorszość, gorszość nieusuwalną. To jest koniec. W to, co robią, wkrada się fałsz, nieautentyczność, robienie min, smrodek cwaniactwa, pokrętna chytrość. Mam wrażenie, że to co pozostało z naszej ludowości, jest w dużym stopniu tym upodleniem skażone. Skażone nieautentycznością. Która w najlepszym przypadku ma to do siebie, że kiedy ktoś coś robi, mówi, śpiewa, to jest tak, jakby samego siebie parodiował. (Ale jaki diabeł skaził w podobny sposób język i styl polskich filmów historycznych? Nie mogę ich słuchać, bo jakby się aktorzy nie silili, to i tak ich mowa brzmi nieautentycznie i jak parodia i kabaret.) Oczywiście, nie wszystko jest tak skażone, ale coś - jest, i trzeba mieć na to ucho, żeby ten śmieć umieć - i chcieć! - odsiać.

Tym bardziej należy chronić pozostałe jeszcze zabytki tradycji, całkiem podobnie, jak bagna i lasy, bo z nich w bardziej sprzyjającym momencie może jeszcze uda się coś odbudować. Prof. Andrzej Bieńkowski zbierał wiejską - i czystą! - muzykę okolic Opoczna i Radomia jeszcze w latach 1980-90-tych. Słucham teraz wydanej przez niego płyty z oberkami. (Zob.: "Ostatni wiejscy muzykanci", 2001)

I jeszcze jeden aspekt umarcia ludu. Lud przestał być nadzieją miłośników pogaństwa, w porównaniu z czasami Zoriana Dołęgi Chodakowskiego i późniejszymi, także dlatego, że kiedyś, przynajmniej w Polsce, schrystianizowany powierzchownie, tymczasem został schrystianizowany gruntownie. Zaszedł proces zbieżny z tym, co czyta się o nowoczesnej wtórnej recepcji islamu tam, gdzie religia Mahometa dotąd była ledwie formalna i ludowa. W miarę wykształcenia i unowocześnienia, tam, gdzie dawniej islam praktykowano byle jak i na własną modłę, obecnie przechodzi się na jego formę kanoniczną i fundamentalistyczną. U nas podobnie nastąpiła wtórna nowoczesna recepcja katolicyzmu, czyli ukościelnienie ludności wsi i jej obyczaju. Pewien Zakopianin mówił mi kiedyś, że ostatni zbiorowy chrzest dorosłych w Polsce miał miejsce jakoś około 1880 roku w Murzasichlu. To było więc... dokończenie chrztu Polski. Nie wiem, czy tej rewelacji wierzyć, bo nigdzie później nie przeczytałem jej potwierdzenia. Jakby nie było, widać, że Podhalanie też się zmienili.

Na to wszystko przyszedł potop telewizyjnej popkultury. Cóż, zadanie odszukania zaginionej tożsamości jest trudne, co nie znaczy, że beznadziejne.

c.d.n.


Wojciech Jóźwiak
taraka@taraka.pl
19 listopada 2006



◀ Rozważania pogańskie ◀ ► Rozważania pogańskie. 3 - Osiem motywów Simpsona ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)