07 lutego 2011
Nes W. Kruk
Schizofreniczny szaman, dezintegracja osobowości
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
O podobieństwach szamańskiej inicjacji i przebiegu rozpadu osobowości u osób, u których zdiagnozowano schizofrenię, napisano już niejeden artykuł. Ostatnio trafiłem też na tekst autorstwa Jacka Sieradzana "Psychologia, wychowanie a obłęd".
O podobieństwach szamańskiej inicjacji i przebiegu rozpadu osobowości u osób, u których zdiagnozowano schizofrenię, napisano już niejeden artykuł. Ostatnio trafiłem też na tekst autorstwa Jacka Sieradzana "Psychologia, wychowanie a obłęd". Tu chciałbym skupić się tylko na kwestii, której przyglądam się od jakiegoś czasu, a mianowicie na samym zjawisku dezintegracji i ponownej integracji osobowości.
Jacek Sieradzan pisze:
"Cywilizacja współczesna uważa ich za obłąkanych i izoluje w szpitalach dla umysłowo chorych. W dawnych, tzw. prymitywnych kulturach, kierowano ich do szamana, pod kierunkiem którego mogli kształtować i doskonalić swoje odmienne widzenie świata. Potem sami stawali się szamanami, pełnoprawnymi członkami społeczności, którzy nie tylko nie oczekują od innych pomocy, ale sami tą pomocą służą"
Dezintegracja: tradycja szamańska a psychiatria
Problem, o którym pisał Andrzej Skulski w swoim artykule "Od inkwizycji do psychiatrii - niechciana prawda"
zwrócił moją uwagę na tendencję traktowania przez współczesną
psychiatrię czarowników, czarownic i szamanów jako schizofreników. Tę
tendencję zauważyłem już kilka lat temu, jednakże nie zdawałem sobie
sprawy z podobieństw przeciwnych obozów inkwizycji i psychiatrii jako
takiej. Sądziłem, że podejście psychiatrii do tzw. chorych psychicznie
bierze się z niewiedzy typowej dla samej nauki, która ma manierę
odrzucania wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z życiem duchowym. Jedyna różnica jest taka, że współcześni
szamani żyjący w naszej kulturze, u których zdiagnozowano schizofrenię,
nie mają oparcia w mapie, jaką dysponują szamani w tradycjach, które
kultywowały lub wciąż kultywują to zjawisko. W kulturze plemiennej, w
której istnieje funkcja szamana, człowiek przechodzący proces rozpadu
(śmierci) i ponownych narodzin ma oparcie w całej tradycji, jak i w
przewodnikach - starszych szamanach lub duchach (np. tzw. głosy). W
naszej kulturze, jak zauważył pan Skulski, skutecznie wytępiono tę linię
przekazu, przez co ludzie predysponowani do funkcji szamana zostali
pozbawieni korzeni, wsparcia w bardzo trudnym procesie inicjacyjnym.
Mało tego, wmówiono im, w co uwierzyli (jakżeby inaczej, skoro mają
tylko dwa źródła nie-wiedzy - religię i jej następczynię, psychiatrię),
że proces, który przechodzą, jest chorobą, czymś nienormalnym i
szkodliwym dla ich zdrowia. Sami psychiatrzy, odcinając się od
wielotysiącletniej tradycji szamańskiej odcięli się też od kopalni
wiedzy na temat samego zjawiska inicjacji szamańskiej. Oczywiście
szamanizm bada się, ale są to badania z punktu widzenia osób, które nie
doświadczają samego procesu inicjacyjnego. Tym czasem istotne jest w tym
procesie, by osobę doświadczającą dezintegracji przeprowadzał ktoś
doświadczony, kto sam wcześniej przeszedł ten sam proces. Psychiatria od
początku podeszła do zagadnienia z postawą potępiającą, nierozumiejącą
zjawiska i z góry zakładającą, że proces transformacji, któremu
towarzyszą takie zjawiska jak głosy i wizje, jest chorobą. Doszło do
absurdu - osoby doświadczone w tej materii, które zostały wyszkolone w
linii przekazu mającej korzenie w prehistorii, zostały uznane za
niekompetentne i niegodne zaufania. Jaki był tego efekt? Tradycja
szamańska została niemal doszczętnie wytępiona w kulturze Zachodu. Linia
przekazu, tak istotna dla tej tradycji, została przerwana przez
wielowiekowy holokaust. Dziś osoby, które są ze swej natury powołane do
funkcji szamana, są napiętnowane, pozbawione szansy na zdrowe przejście
procesu inicjacyjnego do końca, zawieszone gdzieś pomiędzy fazą rozpadu a
niemocy. Tylko nielicznym udaje się przejść proces do końca, nie mając
oparcia w tradycji, która dawałaby odpowiednie techniki i przygotowanych
do tego przewodników.
Nie twierdzę, że wszyscy, którym przyczepiono etykietkę schizofrenika, to potencjalni szamani, zawieszeni w połowie procesu i skazani na dożywotnie uzależnienie od systemu psychiatrycznego. Twierdzę, że współczesna psychiatria popełnia karygodny błąd, żeby nie powiedzieć - zbrodnię, lecząc coś, czego sama nie rozumie. Oczywiście wiem, że psychiatria nie przyzna się do błędu, tylko będzie dalej brnąć w swoim samouwielbieniu.
Podobieństwa i różnice
Między procesem inicjacji szamańskiej a objawami tzw. schizofrenii zachodzi szereg podobieństw. Oto niektóre z nich:
1. Głosy i wizje;
2. Stan psychotyczny (z tą różnicą, że schizofrenik nie panuje nad psychozą, w odróżnieniu od szamana, który wchodzi w odmienne stany świadomie i celowo);
3. Zmiana osobowości;
4. Odmienne stany osobowości;
5. Ból i ekstaza.
Istnieją też zasadnicze różnice, które sprawiają, że schizofrenia może, ale nie musi być etapem inicjacji szamańskiej.
|
szamanizm | schizofrenia |
przewodnik | przewodnik szaman, który też przeszedł proces dezintegracji i ponownego scalenia | brak przewodnika lub przewodnik bez przygotowania i znajomości fenomenu |
metoda pomocnicza | środki psychodeliczne, pod ścisłą kontrolą specjalistów, oraz środki niechemiczne (np. vision quest, post, sweatlodge, warrior grave), w zależności od tradycji | środki zmieniające świadomość - chemiczne zagłuszanie, elektrowstrząsy, lobotomia i inne wynalazki, psychoterapia |
przebieg procesu inicjacji | proces przeprowadzony do końca kończy się powołaniem do funkcji społecznie użytecznej - nauczyciel, lekarz, opiekun tradycji i społeczności | proces transformacji zatrzymany i zablokowany |
zakończenie procesu | samodzielność po zakończeniu procesu, pełna integracja wewnętrzna (silna scalona osobowość) i zewnętrzna (ważna funkcja w społeczności) | zależność od systemu, drastyczne ograniczenie rozwoju psychicznego |
kontekst | kultura plemienna, szamańska, paradygmat animistyczny | scjentyzm, materializm |
podejście | dezintegracja jako zdrowy etap procesu rozwoju poprzedzający ponowną integrację | dezintegracja jako objaw choroby |
Odcięci od korzeni
Brakuje fachowej literatury w tej dziedzinie, która przybliżałaby zagadnienie pod kątem innym niż ta, która obecnie dominuje w psychiatrii, a która jest jednostronna i tendencyjna. Kazimierz Dąbrowski w swojej teorii dezintegracji pozytywnej dotyka zagadnienia nieco inaczej niż główny nurt, choć gdyby miał wiedzę, która obecna jest w szamanizmie od dawna, nie wymyślałby koła po raz drugi.
Na przestrzeni dziejów możemy zaobserwować sukcesywne tępienie specjalistów procesu transformacji. Czarownicy i szamani od początku uznawani byli za konkurencję chrześcijaństwa. Kapłani chrześcijańscy, a później lekarze i psychiatrzy przejęli obowiązki szamanów, czarownic, zamawiaczy i szeptunek. Z jakim skutkiem, widzimy - religia "miłości" z narzędziem tortur na sztandarze.
Ci, którzy przeszli długą i ciężką drogę inicjacji śmierci duchowej, są źródłem cennej wiedzy. Niestety u nas na wyginięciu. Zwłaszcza, że po drodze trafia się na proroków nowej doktryny, z magicznymi pigułkami, którzy nie szli tą drogą, a mają najwięcej do powiedzenia. Co powinniśmy zrobić? Być może rozwiązanie ukryte jest w odciętych korzeniach, które wciąż tkwią mocno w ziemi"
* * *
Na zakończenie pozwolę sobie zacytować Ediego Pyrka:
"Często szamani są uważani za szaleńców, a radziecki etnograf Sergiusz Tokariew tak o nich kiedyś napisał: "Nerwowy i histeryczny charakter szamana jest oczywiście w dużej mierze wynikiem jego zawodu, albowiem, poczynając od okresu przygotowań i w czasie całej swojej działalności szaman specjalnie kultywuje w sobie takie właśnie cechy. Ale oznacza to tylko, że uprawianie zawodu szamana wzmaga neuropatologiczne cechy charakteru człowieka, natomiast same te skłonności poprzedzają decyzję pozostania szamanem...".Tak więc temu, kto się zdecyduje na wyruszenie na szamańską ścieżkę grozi... szaleństwo.
Kilkakrotnie miałem okazję spotkać szamanów i czarowników różnych kultur, i zawsze starałem się odnaleźć w nich to coś, co powoduje, że są oni inni niż całe społeczeństwo. Tym, co było najbardziej widoczne, było zarówno ich szaleństwo, jak i samotność. Szaman jest szaleńcem i autsajderem.
Zwykle w społeczeństwach, gdzie szamanizm był rzeczą powszechną istniała cała kultura mająca przygotować adepta na to, co się może przydarzyć "po drugiej stronie". W Europie, na skutek wprowadzenia chrześcijaństwa siłą, doszło do prawie całkowitego wyniszczenia kultury szamańskiej [szaman = wiedzący = wiedźma], tak więc nie mamy u siebie żadnego "kaftana bezpieczeństwa" tradycji, która by umożliwiła nam łagodne (w miarę) wejście w świat szamański."
Nes W. Kruk
Komentarze
http://interia360.pl/artykul/eksperyment-rosenhana,24689
- sławny-niesławny eksperyment prof. Rosenhana.
Przede wszystkim wyjść z kieszeni firm farmaceutycznych. To krok pierwszy. Leczenie farmaceutykami to usuwanie objawów, ale nie przyczyn. Każda schizofrenia jest inna (błędnie wrzuca się wszystkich do tego samego worka, bo tak wygodniej - leczyć objawowo), a z moich obserwacji i relacji chorych dzisiejsze leczenie (przynajmniej w Polsce) wygląda tak:
Pierwsza wizyta u psychiatry - 30-60 min, każda kolejna 5-15. Lek działa? Nie działa? Zwiększymy dawkę.
Miesiąc później. Lek działa? Nie działa? Zmienimy lek.
Po roku i kilku neuroleptykach, jednej hospitalizacji (oddział zamknięty, kraty w oknach, personel siedzi sobie gdzieś w swoim pokoiku ogląda tv, traktuje pacjentów jak ludzi drugiej albo i trzeciej kategorii, pacjenci cały dzień snują się po korytarzu zostawieni sami sobie, jedna rozmowa z ordynatorem w trakcie całego "leczenia") wracamy do początku, z nowymi lekami (akurat był przedstawiciel firmy XYZ z nowym superlekiem entej generacji).
Aha, no jeszcze czasem ktoś ma tego pecha, że trafi na "mądrego" psychiatrę, który zaleci elektrowstrząsy. ;)
Po kilku latach mamy warzywo, które nie jest w stanie samo funkcjonować.
Współczesna psychiatria to mit oparty na chemii częściowo refundowanej z budżetu państwa. Hospitalizacja to sieć więzień, gdzie przetrzymuje się ludzi często na ich własną prośbę, bo nie są w stanie sami poradzić sobie z tym przez co przechodzą. W końcu są chorzy, więc kto miałby ich leczyć, jeśli nie lekarz (a za lekarzy podają się psychiatrzy)?
Alternatywa? Długa i ciężka praca z pacjentem, wejście w jego świat. Ale jak, skoro psychiatra ma dziennie kilkudziesięciu pacjentów, do tego idzie po najmniejszej linii oporu, oddzielony od człowieka biurkiem i z zerowym kontaktem?
Jedną z alternatyw jest projekt "Soteria" - bezpieczny azyl, bez chemii.
A co z tymi, którzy nie są chorzy a doświadczają odmiennych stanów świadomości, o których wspomniałem w tekście? Ich jest prawdopodobnie mniejszość wśród chorych. Prawdopodobnie, bo tego nikt nie wie i nigdy nie badał, bo ich też klasyfikuje się jako schizofreników. Tym potrzebny jest przewodnik. To wyzwanie dla zespołu złożonego np. z psychiatry, psychologa, etnologa, socjologa i szamana. Ale komu by się chciało, skoro mamy święte benzodiazepiny?
Problem z psychiatrią jest taki, że notorycznie ignoruje pacjenta traktując go jako jednostkę chorobową. Ma głosy? To nie dobrze. Ludzie nie powinni mieć głosów. Trzeba stworzyć chemiczny środek, który głosy usunie. To nic, że z tymi głosami można żyć całkiem dobrze. Ba, nawet korzystając z ich pomocy. Tym czasem jest alternatywa - Głos Wewnętrzny Poradnik praktyczny dla osób słyszących Głosy
Tych alternatyw jest więcej lub można opracować więcej.Jedną z alternatyw, grup wsparcia i ośrodków nowych badań jest właśnie Intervoice The International Community for Hearing Voices. Niestety przemysł farmaceutyczny to potężny biznes i nie będzie sam sobie kopał dołka finansując badania alternatywne dla farmaceutyków. A farmakologiczne "leczenie" to dziś najpowszechniejsza metoda postępowania z chorymi.
polecam też Chemiczny spokój.
Na pewno trzeba się dogadać ze wszystkimi wewnętrznymi głosami-duchami. Jak się ma sprzymierzeńców po swojej stronie, można więcej zdziałać. :)
główna różnica polega według mnie na tym, że szaman kontroluje swoje wejścia w odmienne stany świadomości i ich odbiór potrafi skutecznie wyłączyćTym czasem praktyka psychiatryczna jest taka, że te odmienne stany świadomości się usuwa, czyli "leczy". Nie powinno się mieć takich stanów, bo nie mieści się w statystykach i tzw. normie. Proszę zgadnąć, co by się stało, gdybym dziś poszedł do przeciętnego psychiatry i powiedział, że zdarza mi się rozmawiać z duchami, że jakimiś znaczkami (np runy) mogę wpływać na rzeczywistość? Ale wierzyć, że bóg wszechmocny jest w trzech osobach, z których jedna żyła 2 tyś lat temu, mogę bez szkody dla swojej poczytalności. ;)
Dlaczego będąc szamanem w kulturze plemiennej można mieć wizje, a w świecie cywilizacyjnym tylko takie, które są uznane przez doktrynę panującej religii (a i z tym ostrożnie, lepiej się nie wychylać i nie chwalić za bardzo)?
Ale wierzyć, że bóg wszechmocny jest w trzech osobach, z których jedna żyła 2 tyś lat temu, mogę bez szkody dla swojej poczytalności. ;)Gdyby jednak wyznał Pan, że jedna z tych osób codziennie wieczorem wpada do Pana na na herbatkę z konfiturami, to bez szkody raczej by się nie obeszło. Co innego jest wierzyć w istnieje czegoś abstrakcyjnego, w jakiś sens czegoś, a co innego twierdzić, że się realnie prowadzi kontakty z bytami nadprzyrodzonymi.
"Wybudowanie pomnika było dla mnie powołaniem. Kiedyś Chrystus mi się objawił i powiedział, żebym to zrobił"
Nie wiem, czy było to przy herbatce z konfiturami. Ks. Zawadzki nie wspomina o tym. :)
Łatwo jest po prostu krytykować współczesną naukę. Jednak, jeśli tylko wykażemy się odrobiną zainteresowania i wnikliwości, szybko odkryjemy fakt, iż współczesna psychiatria również się rozwija. Wystarczy przyjrzeć się działalności Stanislava Grofa i jemu podobnych. Na bazie nowych odkryć opartych o doświadczenia szamańskie i psychodeliczne powstaje szereg nowych odłamów, np. psychologia transpersonalna, a procesy duchowych inicjacji doczekały się nowych definicji tj: duchowe emergencje. Powrót do korzeni jest nieuchronny w procesie holistycznego oglądu świata i ponownego umiejscowienia się w nim. A zatem jak widać, wcale nie jest tak źle :)
Rozumiem, że twoim zdaniem nie wykazuję nawet odrobiny zainteresowania tematem, nie mówiąc już o wnikliwości. ;)
Jeszcze raz - piszę o tendencyjnym traktowaniu zjawisk psychicznych zachodzących w inicjacjach szamańskich (i podobnych) przez mainstreamową psychiatrię. Nie mówię tu o odszczepieńcach typu Grof, Szasz, Rosenhan czy nawet Jung. Ta mainstremowa psychiatria właśnie do jednego worka wrzuca zarówno procesy szamańskie jak i choroby psychiczne. Naukowcy, którzy ośmielają się wykraczać poza utarte schematy muszą ścierać się z systemowym upupianiem (Grof akurat coś o tym wie). Jung pisał o konieczności rozpadu, gdy badał i opisywał Magnum Opus (nigredo jest właśnie tym koniecznym etapem rozwoju, w którym adept musi doświadczyć rozpadu). Ruch antypsychiatryczny poszedł jeszcze dalej.
"Powrót do korzeni jest nieuchronny w procesie holistycznego oglądu świata i ponownego umiejscowienia się w nim. A zatem jak widać, wcale nie jest tak źle :)"
Ogólnie rzecz biorąc. Tam samo możesz powiedzieć, że nie jest tak źle, w końcu spalono i zabito setki tysięcy kobiet i mężczyzn posądzonych (słusznie czy nie) o czary, ale już dziś rzadko to się zdarza. Więc nie jest tak źle. Łatwo jest krytykować kościół za tamte morderstwa. Przecież już dziś kościół nie zabija czarowników, co najwyżej ich szkaluje.
Mnie bardziej interesują jednostki, które w plemiennych tradycjach osadzonych w kontekście kulturowym który na to pozwala przechodzą cały proces pełniąc wartościowe funkcje (szaman), gdy w systemie psychiatrycznym stają się ofiarami cierpiącymi niewyobrażalne katusze, zawieszone w pierwszym etapie (rozpad, nigredo), bez szans na rozwój.
naturalnie masz rację. Trudno jest ocenic ilu to potencjalni szamani.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.