zdjęcie Autora

24 listopada 2014

James Hillman

Symbolika żołędzia
Z książki „Kod duszy”, fragmenty rozdziału: „Koda: kilka słów na temat metodologii” ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Kategoria: Symbole
Tematy/tagi: archetypydemonydrzewo kosmiczneetymologiaHillmansymbolewyższe ja

Wydawnictwo Laurum - www.laurum.pl, Warszawa 2014. Przekład: Jerzy Korpanty /.../ (Wróżebne dęby) [Śródtytuły od Taraki] Na początek zajmijmy się

Kod Duszy Wydawnictwo Laurum - www.laurum.pl, Warszawa 2014. Przekład: Jerzy Korpanty


/.../

(Wróżebne dęby) [Śródtytuły od Taraki]

Na początek zajmijmy się mitologiczną symboliką dębu i żołędzia. W starożytności, na obszarze wokół basenu Morza Śródziemnego, a także w północnej, germańskiej i celtyckiej Europie, dąb uważny był za magiczne drzewo-przodka. Wszystko, co miało bliski kontakt z dębem, uczestniczyło w jego mocy – gnieżdżące się w jego gałęziach ptaki, galasówki [59], których larwy rozwijają się w charakterystycznych naroślach [60] na liściach, pszczoły i ich miód, kępy jemioły, no i oczywiście żołędzie. Dęby były drzewami-ojcami, które ściągały z nieba ogniste pioruny i które przynależały do domeny tak potężnych bogów jak Zeus, Donar [61], Jowisz i Wotan [62]. Dęby uchodziły również za drzewa-matki (w starożytnej Grecji nazywano je proterai materes, czyli „pierwszymi [63] matkami”), które według mitów, opowiadających o tym, w jaki sposób ludzie po raz pierwszy pojawili się na świecie, były rodzicielkami rodzaju ludzkiego. Rodzimy się z żołędzi, tak jak żołędzie rodzą się z dębów. I tak jak angielskie słowa „tree” (drzewo) i „truth” (prawda) są ze sobą spokrewnione, tak również drzewo w swojej żołędziowej formie zawiera prawdę in nuce („w pigułce”). W taki oto sposób mogłoby wyglądać rapsodycznie wielokierunkowe odczytanie znaczenia tego małego, beczułkowatego orzecha z czapeczką (czyli miseczką owocową) leżącego sobie gdzieś pośród leśnego poszycia [64].

Język mitologiczny komponuje w obrazie to, co język konceptualny wyraża w zdaniu. Żołędzie są obrazami pierwotnej osobowości dlatego, że dęby zamieszkują postacie obdarzone wieszczymi duszami. Dęby są przede wszystkim drzewami duszy, ponieważ to właśnie one są zwykle domem pszczół wytwarzających miód, który w starożytności w krajach basenu Morza Śródziemnego, a także w wielu innych częściach świata, uważany był za niebiański nektar bogów, zaświatowy, pierwotny „pokarm duszy”. Co jednak ważniejsze, dęby są drzewami duszy, ponieważ w nich lub w ich pobliżu mieszkały zawsze nimfy, wieszczki i kapłanki, które, wygłaszając wyrocznie, a także udzielając wskazówek i rad, czerpały z wyjątkowej wiedzy i mądrości dębów wiedzę zarówno na temat przyszłości, jak i znaczenia aktualnych wydarzeń. Wszystkie wielkie i wysokie drzewa są mądre – twierdzi Malidoma Somé [65], nauczyciel i przewodnik duchowy z Afryki Zachodniej – ponieważ ich ruchy są niedostrzegalne dla człowieka, stworzone przez nie połączenie między tym, co na górze, i tym, co na dole, tak silne i trwałe, a ich fizyczna obecność tak szczodrze użyteczna i przydatna. Dąb, drzewo wielkie, stare, piękne i niezmienne, musi więc mieć wyjątkową wprost mądrość i wiedzę, które, w skompresowanej i skondensowanej formie, zawierają się oczywiście również w maleńkim wnętrzu każdego z jego żołędzi – tak samo jak niezliczone zastępy aniołów poszerzonej świadomości potrafią tańczyć na główce od szpilki. To, co niewidzialne, wymaga dla siebie minimalnej przestrzeni. Mimo to do niektórych z nas potrafi ono bardzo głośno i wyraźnie przemawiać, zwłaszcza z wnętrza dębu.

Bez względu na to, czy owa mowa dębu była słyszalna w szeleście wiatru w jego liściach, trzaskach rozstępującej się i pękającej kory, dźwięku ocierających się o siebie gałęzi czy też zawierała się w zjawiskach nie związanych z żadnymi zewnętrznymi efektami, które można było rejestrować zmysłami, można ją było interpretować za pośrednictwem specjalnie predestynowanej do tego, obdarzonej wyjątkową wrażliwością kapłanki, tak jak działo się to na przykład w sanktuarium w Dodonie [66] w północno-zachodniej Grecji, o czym dowiadujemy się już od Homera. Do wyroczni przybywano po to, by zapytać wieszczego drzewa o swój los. Święty dąb był uosobieniem wiedzy na temat losu i przeznaczenia, dlatego można było zwrócić się doń z pytaniem: „Gerynton pyta Zeusa o żonę dla siebie – czy powinien się ożenić, czy nie?”, „Kallikrates pyta boga o to, czy doczeka się potomstwa ze swojej żony Nike, i wobec tego, czy powinienem z nią zostać, czy nie, oraz do których bogów powinien się o to modlić?”, „Klaotas pyta Zeusa i Dione, czy lepiej i korzystniej będzie dla niego hodować owce, czy nie?”. Albo też poprosić o rozwikłanie znacznie prostszej, lecz jak że stresującej życiowej zagadki: „Czy Dorkilos ukradł mi płaszcz, czy nie?” [67].

W tego rodzaju dębowych praktykach wieszczbiarskich, jakim oddawano się w Dodonie i w innych sanktuariach, dwa fakty zasługują na szczególną uwagę z punktu widzenia naszej tezy. Po pierwsze, dąb dysponuje wiedzą o tym, co jest dla nas zakryte, niewidzialne dla naszych oczu; po drugie, owa wiedza może zostać objawiona ludziom, w większości przypadków kobietom, które potrafią ją „usłyszeć”, a następnie wypowiedzieć i tym samym przekazać innym. Robert Graves twierdzi, że kapłanki w Dodonie, podobnie zresztą jak galijscy druidzi, dosłownie żuły żołędzie, by w ten sposób wprowadzić się w profetyczny trans [68]. H.W. Parke, który zebrał zachowany materiał historyczny dotyczący wyroczni Zeusa w Dodonie, nie przytacza jednak żadnych odpowiedzi udzielanych przez kapłanki. To, co im udawało się dosłyszeć z wnętrza drzewa, musiało być niewątpliwie niezwykle ważne dla zadających pytanie, dla nas jednak nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, co sam fakt, że one w ogóle cokolwiek słyszały.


(Żołądź jako pierwotny przekaz duszy)

Pod względem botanicznym żołądź jest, podobnie jak wszystkie okrytonasienne, w pełni wyposażoną do dalszego rozwoju rośliną w stanie embrionalnym. Tak więc w żołędziu zawarta jest od początku, „naraz” i w całości esencja dębu. Pod względem teologicznym można powiedzieć, że żołądź przypomina rationes seminales [69], czyli „racje zarodkowe” [70] św. Augustyna. Już stoicy, gnostycy i neoplatonicy w rodzaju Filona [z Aleksandrii], a także inni przedstawiciele starożytnej myśli filozoficznej uważali, że cały świat pełen jest spermatikoi logoi – nasion logosu/słowa, czyli czegoś w rodzaju zarodkowych idei. Są one obecne w świecie od początku jako rodzaj pierwotnego a priori, które nadaje każdej rzeczy właściwą jej formę. I to właśnie owe zarodkowe słowa umożliwiają każdej rzeczy pełne wypowiedzenie swojej własnej natury – do uszu, które potrafi ą to dosłyszeć. Idea, zgodnie z którą natura przemawia do nas, zwłaszcza głosem mówiącego drzewa, pozostawała przez całe wieki wciąż żywą fantazją i jeszcze sto lat temu bywała tematem obrazów [71].

Przebudzenie się na fakt istnienia pierwotnego nasienia duszy i dosłyszenie tego, co ma nam ono do powiedzenia, może być niełatwym zadaniem. Jak mamy właściwie rozpoznać jego głos? Na odbieranie jakich sygnałów powinniśmy się nastawić? Zanim zajmiemy się tymi kwestiami, musimy najpierw dostrzec naszą własną głuchotę, zwrócić uwagę na przeszkody, które utrudniają lub wręcz uniemożliwiają nam dosłyszenie głosu duszy, takie jak redukcjonizm, literalizm, scjentyzm naszego tak zwanego zdrowego rozsądku. Albowiem z wielkim trudem dociera do naszych zatwardziałych głów, że bardziej istotne – ze względu na to, w jaki sposób powinniśmy właściwie prowadzić nasze życie – informacje i przesłania, mogą do nas docierać z „gdzie indziej”, z innych źródeł niż tylko z mass mediów i internetu; że możemy odbierać również sygnały niosące znaczenia, które nie prześlizgują się łatwo, szybko i przyjemnie po powierzchni banalnych, zwyczajnych zdarzeń, lecz są zakodowane zwykle w boleśnie patologicznych zdarzeniach i incydentach, które są zapewne jedynymi sposobami, w jakie bogowie mogą nas naprawdę skutecznie obudzić.

Jedna ze skandynawskich opowieści przytoczonych przez Jacoba Grimma w jego Teutonic Mythology [72] wyraża tę ideę językiem mitu:

Pewnego razu stary olbrzym Skrymir zasnął pod potężnym starym dębem. Nadszedł Thor i uderzył go swoim boskim młotem prosto w głowę. Skrymir przebudził się, rozejrzał i zapytał, czy przypadkiem na głowę nie spadł mu liść, po czym ponownie zasnął i zaczął strasznie chrapać. Wtedy Thor znów uderzył go młotem w głowę, tym razem mocniej. Olbrzym przebudził się, rozejrzał i zapytał, czy przypadkiem tym razem na głowę nie spadł mu żołądź, po czym ponownie zasnął. Wówczas Thor zadał mu jeszcze mocniejsze uderzenie w głowę swoim boskim młotem, ale i tym razem nie zrobiło to większego wrażenia na olbrzymie, który przebudził się, rozejrzał, po czym powiedział: „Na tym drzewie muszą mieszkać ptaki i któryś pewnie narobił mi na głowę” [73].

Dla olbrzyma teoria żołędzia to właśnie takie ptasie gówienko na czole. Olbrzymy znane są ze swojej tępoty, ociężałości, „myślenia ciałem”, krótkowzroczności i tego, że zawsze są głodne i nienasycone (ponieważ są tak puste w środku?). Skrymir jest jak zagorzały zwolennik literalizmu i redukcjonizmu, któremu nigdy dosyć. Dlatego w baśniach i mitach olbrzymowi zwykle przeciwstawia się jakieś sprytne zwierzę, elfa lub gnoma, pomysłową pannę lub dzielnego krawczyka. Te postacie nigdy nie przyrównałyby żołędzia do zdmuchniętego wiatrem liścia czy ptasich odchodów. One potrafi ą rozwinąć i wykorzystać daną metaforę, kiedy tylko ją napotkają, podczas gdy olbrzym zdolny jest wyłącznie do myślenia w kategoriach „tylko to, nic innego”, redukując wszystkie rzeczy do ich wspólnego mianownika, tak że w rezultacie nigdy nie musi opuszczać swojej mrocznej pieczary i budzić się ze swojego sennego stuporu, do woli chrapiąc wniebogłosy. Nic dziwnego, że kiedy byliśmy bardzo mali, wszyscy baliśmy się olbrzymów i zachwycaliśmy się opowieściami o tych, którzy byli w stanie ich pokonać i zgładzić, jak Dawid czy Jack [74], lub też przechytrzyć ich i im uciec, jak Odyseusz. Olbrzym, ze swoją dorosłą głupotą i ociężałością, stanowi zagrożenie dla dziecięcej imaginacji, dziecięcych ekologicznych kanałów łączności z cudami tego świata. Głupota olbrzyma nie pozwala mu dostrzegać rzeczy małych i niepozornych. W końcu to łodyga fasoli ratuje Jacka, a niewielki kamień pozwala Dawidowi unieszkodliwić Goliata. Olbrzym w naszej psyche to inne określenie platońskiej jaskini niewiedzy, dlatego właśnie w jaskini Odyseusz spotyka Cyklopa [75], jednookiego olbrzyma, który dosłownie traktuje wszystko, co mówi doń przebiegły Odyseusza i dlatego daje się wyprowadzić w pole i wystawić do wiatru.


(Dąb żeński i męski)

Choć mówiący dąb wygłaszał wyrocznie za pośrednictwem kobiet i choć wszystkim drzewom przypisuje się symboliczne walory i wartości żeńskie ze względu na ich funkcje związane z ochroną i dawaniem schronienia, dostarczaniem pożywienia oraz powtarzającym się, cyklicznym zachowaniem, i ponieważ drzewa są dostarczycielami podstawowej hyle, czyli materii/materiału niezbędnego dla tak wielu ludzkich czynności – to jednak dąb i żołądź zawsze uchodziły za byty wybitnie męskie. Nie tylko dlatego, że dąb był drzewem Wielkiego Boga Ojca (Jowisza w Europie rzymskiej, Donara na Północy), ale także dlatego – w tym momencie przechodzimy ze sfery mitycznej do morfologicznej – że żołądź nazywany był juglans, żołędziem penisa [76] Jowisza.

Język angielski ukrywa przed nami to, co w wielu innych językach jest całkiem jasne i oczywiste: mianowicie, że po ściągnięciu napletka, gładka „główka” penisa przypomina swoim kształtem żołędzia. W języku niemieckim Eichel znaczy zarówno żołądź, owoc dębu, jak i żołądź, „główka” penisa. Podobnie we francuskim słowo gland; w łacinie glans, w grece balanos; w hiszpańskim bellota itd. Uczeni medycy, tacy jak Celsus [77], a także badacze przyrody, tacy jak Pliniusz [Starszy] i Arystoteles, odnosili się do owego podobieństwa, utożsamiając „główkę” penisa z żołędziem, a w obrzędach płodności łączono mitologiczne konotacje dębu z odniesieniami mającymi związek z morfologicznym wyglądem jego owoców.


(Etymologia)

Pod względem etymologicznym, a wiec na trzecim poziomie rozważanego tu przez nas problemu, angielskie słowo „acorn” spokrewnione jest z „acre”, „act” i „agent[78]. „Acorn” pochodzi od staro-wysoko-niemieckiego [79] akern (owoc, produkt rolny), które to słowo odnosiło się nie tyle do nasienia, ile do tego, co już w całkowicie dojrzałe, co „zaowocowało”, zostało w pełni zrealizowane. Ponieważ z „acorn” spokrewnione jest łac. actus (akcja, działanie, aktywność), dlatego żołędzia należy rozumieć również jako osiągnięty, dokonany już rezultat, wynik końcowy, a nie tylko jako początek (w sensie rozwojowym) nowego drzewa. Cały porządek myślenia zostaje tu odwrócony.

Traktując całą sprawę jeszcze szerzej, zauważmy, że „acorn” wywodzi się z sanskrytu, skąd dotarł za pośrednictwem greki, jako ago, agein i wielu innych zbliżonych form pochodnych i derywatów, z których wszystkie znaczą mniej więcej tyle, co „popychać”, „kierować w daną stronę”, „iść na czele” i „przewodzić, prowadzić”. (U Homera agogos [!] znaczy wódz, kierujący, przewodnik). Tryb rozkazujący czasownika agoage, agete – znaczy: „idź, ruszaj się, dalej, nuże, żwawo”. Od tego samego starożytnego rdzenia wywodzą się również angielskie „agenda” i „agony” [80], które można uznać za dobrze nam znane przejawy aktywności dynamicznego „żołędzia” w naszym codziennym życiu [81].

Czy to nie zaskakujące, że w żołędziu odnajdujemy ciasno upakowane tak ogromne bogactwo, prawdziwy róg obfitości lingwistycznych sensów i znaczeń? A na tym jeszcze nie koniec, jako że greckie słowo używane na określenie żołędzia (balanos) – zarówno jako „główki” penisa, jak i owocu dębu – pochodzi od ballos i bal, czyli „to, co spada”, tak jak orzech z drzewa, lub „to, co zostało rzucone”, jak kostka do gry. Ballo znaczy również „rzucać, miotać, ciskać”. Paralele istnieją również między tym rdzeniem, ballos, słowem odnoszącym się do tego, czego upadek lub rzut może mieć rozstrzygające znaczenie w twoim przypadku/twojej sprawie (ang. case), a tymże angielskim słowem „case”, które pochodzi od formy zaprzeszłej – casus – łacińskiego czasownika cadere, czyli „padać, upadać, spadać”. „Twoja sprawa” to po prostu los, który na ciebie spada, przy-pada ci w udziale, a historia twojego przypadku/twojej choroby (ang. case history) opowiada historię o tym, w jaki sposób radzisz sobie z losem, jaki akurat ci wy-padł. Już w samym słowie „acorn” zawiera się więc w skondensowaniu pewien fatalistyczno-ryzykowny element, przy czym twoje życie to rodzaj projektu realizowanego przez żołędzia.

Innym greckim słowem pokrewnym balanos (żołądź) jest czasownik ballizon, czyli „kręcić się, skakać, tańczyć”, oraz rzeczownik balletus, czyli „rzucanie, rzut”, od którego pochodzą angielskie „ballistic”, a także, za pośrednictwem języków romańskich, „ballet ” i „ball[82] w znaczeniu dużej imprezy tanecznej. W etymologii słowa „acorn” tkwi pewien rodzaj pierwotnej samotności; żołądź tańczy z życiem i jest pełen projektowanych, rzutowanych w przyszłość zamierzeń i planów; a do tego jest on tak samo wrażliwy jak „główka” penisa. Co więcej, z żołędziem nie ma żartów, ponieważ może on wpaść w furię i nie zawahać się przed sięgnięciem po balistyczne „losu wściekłego pociski i strzały” [83]. Wszystko to jest plonem przeprowadzonej przez nas analizy odnoszących się do żołędzia mitów, kształtów i słów. No cóż, wydaje się, że żołądź jest dokładnie tym obiektem, którego obraz pasuje wręcz idealne do prezentowanej tu przez nas teorii.


(Puer aeternus)

Odnosząca się do naszej biografii teoria żołędzia zdaje się pochodzić ze świata oraz mówić językiem puer aeternus, archetypowego wiecznego młodzieńca, który stanowi uosobienie pozaczasowego, wiecznotrwałego, a jednak kruchego związku z niewidzialnymi zaświatami [84]. W naszym życiu jest on symbolem nad wiek rozwiniętego dziecka i wyzwania losu, któremu nie można się oprzeć, tak jak widzieliśmy to na przykładzie Menuhina i Garland. Puer aeternus przejawia się zwłaszcza jako dominujący archetyp w tych podążających za swoją wizją postaciach, które wcześnie ujawniają swój talent i zaznaczają swoje miejsce w świecie, zaburzają „normalny” porządek rzeczy i niepokoją „zwykłych” ludzi, po czym szybko znikają i odchodzą do legendy. Myślę tu o takich ludziach, jak James Dean, Clyde Barrow i Kurt Cobain, jak Mozart, Keats i Shelley, jak Chatterton, Rimbaud i Schubert, jak Aleksander Wielki (umarł mając 30 lat [85] ) i Jezus (umarł mając 33 lata), jak ten niezwykły chłopiec Alexander Hamilton, który mając zaledwie osiemnaście lat został Ojcem Założycielem amerykańskiej rewolucji, a następnie nowego amerykańskiego wyidealizowanego państwa. Charlie Parker odszedł w wieku 35 lat, Bunny Berigan – 33 lat, Jimmy Blanton – 23, Buddy Holly – 22. I jeszcze pomyśleć o tych wszystkich młodo zmarłych wybitnych malarzach, takich jak Jean Michel Basquiat czy Keith Haring. Każdy z nas mógłby sporządzić na własny użytek podobną listę – i to nie tylko znanych osobistości, sław i celebrytów, lecz także „zwyczajnych” młodych ludzi, mężczyzn i kobiet, którzy dotknęli nasze życie obietnicą (ang. promise) swojej tajemnicy, a potem nagle szybko odeszli.

No i oczywiście, puer aeternus, jako archetyp, jest postacią poza płcią, ponad tym, co można by zakwalifikować do kategorii gender: Jean Harlow, zmarła mając 26 lat, Carole Lombard 33, Patsy Cline 30. Janis Joplin, Eva Hesse, Moira Dwyer, Amelia Earhart... Te postacie znanych i sławnych znajdują swoje „za-plecze”, swoich odpowiedników w świeci mitu: Ikar i Horus, którzy wlecieli wyżej niż ich ojcowie; szybkonoga Atalanta; młody Lancelot i Gawain; wspaniały i dzielny Tezeusz; św. Sebastian z piersią przebitą strzałami; chłopięcy Dawid, słodkim głosem wyśpiewujący psalmy; Ganimedes, podczaszy na Olimpie podający bogom ambrozję i wszyscy ci świetliści, młodzieńczy kochankowie, Adonis, Parys, Narcyz...

W mowie potocznej o gwiazdach, które już za młodu świecą wyjątkowo jasnym światłem, mówi się „młodzi geniusze”. Szczególnie istotne dla tego związku geniusza z puer, glans penis z żołędziem, jest rzymskie prymarne utożsamienie genius z prokreacyjną mocą fallusa, tak iż spontaniczność reakcji penisa reprezentuje, pars pro toto, genius jako taki [86]. Z tego powodu mężczyzna może powiedzieć o swoim członku, że ma on swoje własne intuicyjne oko, własną wolę, a także świadomość tego, że odgrywa on bardzo ważną rolę w jego losie. Mężczyźni czasami wręcz fetyszyzują ów organ, tłumacząc jego tajemnicze i nagłe poruszenia i wzwody ingerencją jakichś niewidzialnych boskich sił. Tego rodzaju iluzoryczną, narcystyczną, obsesyjną, wielkościową ideę penisa (w terminach konwencjonalnej psychoterapii) można najlepiej wyjaśnić, umieszczając ów styl fallicyzmu puera na tle mitu.

Postać puer aeternus – Baldr, Tammuz, Jezus, Kryszna – stanowi urzeczywistnienie mitu. Jego przesłanie ma charakter mityczny; stwierdza, że on, czyli mit, tak podatny na zranienia, tak bezbronny i narażony na śmierć, a jednak wciąż odradzający się na nowo, jest nasienną, zapładniającą i zarodkową substrukturą wszelkich imaginacyjnych przedsięwzięć i zamierzeń. Owe postacie, niczym same mity, nie wydają się „realne”. Zdają się bez-substancjalne i chimerycznie ulotne; traktujące o nich opowieści głoszą, że łatwo je zranić i powalić, że szybko się wykrwawiają, usychają i znikają. Jednak ich wielkie poświęcenie i oddanie sprawom tamtego świata – są oni prawdziwymi misjonarzami transcendencji – nigdy nie idzie na marne i nie zostaje zapomniane. Gdzieś tam, po drugiej stronie tęczy. „La lune, c’est mon pays[87], mówi klaun-mim z pomalowaną na biało twarzą w filmie Les Enfants du Paradis [88]. Szalony i samotny, uroczy i blady – taki właśnie jest puer, dotykający ziemi ostrożnie i niepewnie, i oczywiście promiskuitywnie (ang. promiscuously), samym tylko żołędziem swojego penisa, w oczekiwaniu na przyjęcie z powrotem w jej mroczną głębię.

Owo silne oddanie i przywiązanie do odmiennego stanu umysłu napędza fantazję puera w kierunku zmiany umysłu swoich ziomków poprzez wzniecenie ognia rebelii w państwie. Wezwanie z innego, tamtego, wiecznego świata żąda, by ten świat został wywrócony do góry nogami, by ponownie znalazł się on w bezpośredniej bliskości księżyca; szaleństwo, obłęd, miłość, poetyka. Flower power, dzieci kwiaty, Woodstock, Berkeley, hasło, pod jakim w 1968 roku demonstrowali studenci na ulicach Paryża: Imagination au pouvoir [89]. Żadnych stopniowych i powolnych zmian, żadnych kompromisów, jako że wieczność nie wchodzi w żadne układy z czasem. Inspiracja i wizja jako wartości i cele same w sobie. A potem, cóż się dzieje? Nieśmiertelne ideały zadurzają się w tym, co śmiertelne: masakra na Kent State University [90], a potem baby boomers [91] i business. „Was, panny, chłopcy wyzłoceni/Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni” [92]. Ranny Manolete, którego krew zrasza piasek areny.

/.../

(Żołądź jako pokarm natury)

Po dokonaniu „odkrycia” puera w naszej metodzie, powiedzmy jeszcze parę słów o samym żołędziu. Otóż Galen, uczony badacz i lekarz, autor licznych opracowań medycznych (ok. 129–1 [99] n.e.), potwierdza starożytne twierdzenie, iż żołędzie są pierwotnym pożywieniem człowieka, co jest mitycznym sposobem powiedzenia tego, że żyjemy dzięki odżywianiu się naszą wewnętrzną istotową substancją. Twoje powołanie jest pierwszym i najważniejszym pokarmem twojej duszy [95]. Galen pisał, że Arkadyjczycy nadal żywili się żołędziami, nawet wówczas, kiedy Grecy nauczyli się już uprawiać zboża (ang. cereals). Jest to jeszcze inny sposób powiedzenia tego, że wsparcie, pomoc i opieka ze strony żołędzia poprzedzają jakiekolwiek cywilizacyjne dokonania ze strony twojej naturalnej matki, matki-natury, matki-świata, Demeter-Ceres, tej bogini-karmicielki i dawczyni cywilizacji, od której imienia pochodzi angielskie słowo cereal. Żołądź jest darem natury poprzedzającym proces wychowania i cywilizowania (ang. nature before nurture), jednak natury, która jest mityczna i dziewicza (to znaczy nigdy nie poznana, nigdy nie pojęta); tak więc żołądź, według ustaleń sir Jamesa George’a Frazera, przynależy do dziedziny Artemidy, bogini, która jest opiekunką rodzących kobiet.

Później, już w czasach nowożytnych, francuscy i angielscy poeci i malarze traktowali ową Arkadię z jej pra-żołędziem (ang. ur-acorn) jako imaginacyjny krajobraz pierwotnej, nieskażonej natury, podobny do ogrodu Eden czy Raju, gdzie każda niczym nie skrępowana, naturalna dusza żyje w całkowitej harmonii z naturą. Psychoterapia dokonuje transplantacji Arkadii w czasy dzieciństwa, a ta naturalna istota, która żywi się żołędziami, zostaje przez nią ochrzczona mianem „wewnętrznego dziecka”. Zastępując ogród Eden, pełen zwierząt, węży, grzechu i wiedzy, a także Arkadię, zamieszkaną przez nieokrzesanych zjadaczy żołędzi, z jednej strony wykorzystywanym (ang. abused) i straumatyzowanym, z drugiej zaś i wyidealizowanym wewnętrznym dzieckiem, psychoterapia sama dopuszcza się poważnego nadużycia (ang. abuse). Umysł pogański nie musiał „powracać do dzieciństwa” ani też ubóstwiać niewinności, żeby odzyskać idyllę całkowicie wolnego i niczym nie skrępowanego istnienia; człowiek po prostu udawał się do Arkadii, imaginacyjnej krainy, w której pozostawał pod troskliwą opieką swojego geniusza.

W żołędziu znajduje się nie tylko pełnia życia, od jego początku do końca, jeszcze zanim owo życie zacznie być przeżywane, ale również bolesne niezadowolenie i frustracja z powodu życia potencjalnie możliwego, ale nigdy nie przeżytego. Żołądź widzi, wie, przynagla i nakłania – co może jednak zrobić? Ta nieadekwatność między nasieniem a drzewem, między kołowrotkiem na kolanach bogów w niebie a tym, co dzieje się na kolanach ojca i matki na ziemi, sprawia, że żołędzia ogarnia furia z powodu jego niezdolności do skutecznego działania, tego, że „choć dosięga, nie potrafi uchwycić”; żołądź jest jak małe dziecko, które robi się czerwone ze złości, ponieważ nie może ono zrobić czy też dostać tego, co by chciało.

Choć świadomość obecności żołędzia może być wielce ożywcza i orzeźwiająca, a duchowa bliskość i obcowanie z aniołem słodkie i miłe, to sam żołądź bywa również gorzki i trudny do przełknięcia. Żołądź działa niczym środek ściągający i tonizujący. Cofa się, wzdraga, mówi „nie”, jak dajmon Sokratesa, który wygłaszał doń wyłącznie negatywne sądy, odradzając mu zrobienia tego czy tamtego. Może właśnie dlatego prawdziwego żołędzia trzeba najpierw długo namaczać i płukać, wielokrotnie gotować, zmiękczać i macerować, nim w końcu jego miąższ można zemleć na nadającą się do spożycia mąkę. Jak mówią o tym znawcy przedmiotu: „Zorientujesz się, że żołędzie nadają się do spożycia, kiedy stracą one swój gorzki smak”. Wewnątrz pięknego puera tkwi straszna, czasami nawet toksyczna, gorycz, przejawiająca się pod postacią zgorzknienia i rozgoryczenia. Wystarczy przyjrzeć się pracom Basquiata, wsłuchać w głos Cobaina, Hendrixa czy Joplin, by wyczuć samobójczą desperację, która nie potrafi doczekać do czasu w pełni rozwiniętego dębu. Teorie również miewają swój cień. Teoria żołędzia oraz niezwykłe uwznioślenie i afirmacja życia, jakie nam ona oferuje – wizja, piękno, przeznaczenie – to również rodzaj „twardego orzecha do zgryzienia” czy raczej „gorzkiego żołędzia do przełknięcia”.


(Tajemnica żołędzia)

Niniejsza koda okazała się koniecznym, końcowym ekskursem metodologicznym. Wiąże ona teorię żołędzia z jej założycielskim obrazem, a następnie ów założycielski obraz z mityczną konfiguracją zwaną puer aeternus. Dzięki temu ekskursowi byłem także w stanie pokazać, w jaki sposób można dokonać transplantacji pewnej organicznej metafory z jej własnej naturalnej działki na działkę filozofii organicyzmu i tym samym doprowadzić do zamknięcia naszej teorii żołędzia w rozwojowym modelu ludzkiego życia.

Życie jest nie tylko procesem naturalnym; życie to również, a może przede wszystkim, tajemnica. Wyjaśnianie niezwykle skomplikowanych, przesłoniętych mgłą tajemnicy życiowych objawień analogiami zaczerpniętymi z natury oznacza działanie skażone „błędem naturalistycznym”, który opiera się na założeniu, że życie psychiczne podlega jedynie prawom naturalnym, tak jak opisują je, na przykład, ewolucja i genetyka. Ludzie od dawna próbują wciąż na nowo złamać kod duszy, poznać sekrety jej natury. Co jednak, jeśli jej natura nie jest naturalna i nie jest ludzka? Przypuśćmy, że to, czego szukamy, nie tylko jest czymś innym, lecz także jest gdzie indziej, w rzeczy samej jest czymś, co w ogóle nie ma żadnego „gdzieś” pomimo wezwania, które do nas dociera i skłania nas do poszukiwań. Dlatego poza samym faktem wezwania zupełnie nie ma gdzie szukać. Stąd odpowiadanie na wezwanie wydaje się czymś znacznie mądrzejszym niż poszukiwanie jego źródła.

Ową niewidzialność w sercu wszystkich rzeczy tradycyjnie określano mianem deus absconditus, „boga ukrytego”, o którym można mówić tylko w obrazach, metaforach i paradoksach-zagadkach, przyrównując go do klejnotów o niezmierzonej wartości pogrzebanych we wnętrzu gigantycznej góry czy drobnych iskier, w których tkwi gigantyczna moc ognia zdolna spopielić cały świat. To, co najważniejsze, mówi ta tradycja, jest zawsze najmniej widoczne i oczywiste. Żołądź jest jedną z takich właśnie metafor, a teoria żołędzia czerpie z tej właśnie tradycji, która swoimi korzeniami sięga do Blake’a i Wordswortha, niemieckich romantyków, a także wielkich myślicieli renesansu, Marsilia Ficino i Mikołaja z Kuzy.

Podobnie jak żołądź, również dajmon i dusza są takimi metaforami małości. One są nawet jeszcze mniejsze, najmniejsze z najmniejszych, ponieważ przynależą do tego, co niewidzialne. Jako że dusza nie jest żadnym mierzalnym bytem, nie jest substancją, nie jest siłą – nawet jeśli jesteśmy przez nią przyzywani siłą jej żądań. Dusza nie jest niczym namacalnym (ang. corporeal), powiada Ficino, i dlatego natury dajmona i kodu duszy nie da się ogarnąć fizycznymi środkami – a tylko dociekliwą myślą, niespokojnym i ciekawskim umysłem, całkowitym oddaniem i poświęceniem, sugestywną intuicją, a także śmiałą imaginacją, a więc sposobami, jakimi w celu zdobywania wiedzy posługuje się puer.

W zgodzie z tą specyficzną, archetypową postacią puera nasza teoria pomyślana jest tak, by inspirować i rewolucjonizować, a także by ekscytować i wzbudzać ożywcze erotyczne przywiązanie do swojego głównego tematu: twojej subiektywnej i osobistej autobiografii, do sposobu, w jaki wyobrażasz sobie swoje życie. To, jak wyobrażasz sobie życie, ma bowiem ogromny wpływ na to, jak wychowujesz swoje dzieci, na twoje podejście do symptomów i zaburzeń wieku dorastania, na twoje poczucie indywidualności w demokracji, na rozumienie osobliwości związanych z procesem starzenia się oraz na to, jak radzisz sobie z nieuchronnością śmierci. W rzeczy samej, ma to ogromny wpływ także na sposób wykonywania zawodów związanych z edukacją, na psychoterapię, pisanie biografii, a także nasze życie jako obywateli.


Przypisy

[59] Tzw. galasówki dębianki, owady z rodziny galasówkowatych (przyp. tłum.).

[60] Zwanych galasami; zwykle w kształcie niewielkich kulek (przyp. tłum.).

[61] Germański odpowiednik skandynawskiego Thora (przyp. tłum.).

[62] Germański odpowiednik skandynawskiego Odyna (przyp. tłum.).

[63] Tak że: „dawniejszymi, starszymi, wcześniejszymi” (przyp. tłum.).

[64] Alexander Porteous, Forest Folklore, Mythology, and Romance, London: George Allen and Unwin, 1928; Dr. Aigremont, Volkserotik und Pflanzenwelt, Halle, Germany: Gebr. Tensinger, n.d.; Angelo de Gubernatis, La Mythologie des plantes, vol. 2, Paris: C. Reinwald, 1878, ss. 68 – 69.

[65] W 2012 roku w Polsce ukazała się jego książka Z wody i ducha. Rytuały, magia i inicjacja w życiu afrykańskiego szamana (przyp. tłum.).

[66] Pierwotnie nad wyrocznią w Dodonie pieczę sprawowali kapłani zwani Sellami, a dopiero później ograniczyli się oni do funkcji kierowniczo-administracyjnej, a wtedy właściwe wieszczenie przejęły kapłanki, trzy stare kobiety, zwane Pelejadami. Dodona była od najdawniejszych czasów ośrodkiem kultu Zeusa i Diony, pierwotnie lokalnej, a następnie utożsamionej z Herą, jego małżonki (za: Stefan Oświęcimski, Zeus daje tylko znak, Apollo wieszczy osobiście. Starożytne wróżbiarstwo greckie, Wrocław-Warszawa 1989) (przyp. tłum.).

[67] H.W. Parke, The Oracles of Zeus: Dodona, Olympia, Ammon, Oxford: Basil Blackwell, 1967, ss. 265 –272.

[68] Robert Graves, The White Goddess: A Historical Grammar of Poetic Myth, London: Faber and Faber, 1948, s. 386 [wyd. pol. Biała bogini, Warszawa 2000]. [69] Od greckiego: logoi spermatikoi (przyp. tłum.).

[70] „Racje zarodkowe” wg. Augustyna to niewidzialne, tkwiące w materii zarodki rzeczy, siły, możliwości. Zostały one złożone w materii przez Boga w akcie stwórczym i mogą się w swoim czasie ujawnić. Są one niejako zakodowane w materii, która dzięki temu rozwija się, zgodnie z założonym dla niej planem (przyp. tłum.).

[71] Odnośnie mówiących drzew we współczesnych Stanach Zjednoczonych patrz: Michael Perlman, The Power of Trees: The Reforesting of the Soul, Dallas: Spring Publications 1994; odnośnie związków języka z krajobrazem patrz: David Abram, The Spell of the Sensuous: Perception and Language in a More-than-Human World, New York: Pantheon, 1996.

[72] Tytuł oryg. Deutsche Mythologie (Mitologia germańska) (przyp. tłum.).

[73] Grimm cytuje tu, lekko parafrazując, jedną z opowieści z tzw. Eddy młodszej zwanej również Eddą prozaiczną Snorriego Sturlusona (Gylfaginnig, rozdz. 45) (przyp. tłum.); Jacob Grimm, Teutonic Mythology, 4. wydanie, tłum. James S. Stallybrass, London: George Bell, 1882–1888.

[74] Bohater angielskiej bajki Jack the Giant Killer (Jaś zabójca olbrzymów), na kanwie której powstała baśń Jack and the Beanstalk (Jaś i magiczna fasola) (przyp. tłum.).

[75] Właściwie: Polifema, który był jednym z cyklopów, czyli jednookich olbrzymów (przyp. tłum.).

[76] Łac. i ang. glans penis (w tym miejscu warto zauważyć, że „żołądź” występuje również w anatomii kobiet w postaci glans clitoris, czyli żołędzia łechtaczki) (przyp. tłum.).

[77] Chodzi o Aulusa Corneliusa Celsusa, autora dzieła De medicina libri VIII (przyp. tłum.).

[78] Odpowiednio: „akr/zagon/poletko”, „akt”, „agent/czynnik/środek” (przyp. tłum.).

[79] Niem. Althochdeutsch, najstarsza forma języka niemieckiego (przyp. tłum.).

[80] Odpowiednio: „agenda, porządek dzienny, sprawy do załatwienia, program” i „agonia, męka, trudne zmaganie się z czymś, cierpienie, niepokój moralny” (przyp. tłum.).

[81] Tłumaczenia terminów zostały zaczerpnięte z następujących źródeł: Julius Pokorny, Indogermanisches etymologisches Wörterbuch, Bern: Francke Verlag, 1959; Pierre Chantraine, Dictionnaire étymologique de la langue grecque, Paris: Klincksieck, 1968; Henry George Liddell i Robert Scott, A Greek-English Lexicon, 7. wydanie, Oxford: Clarendon Press, 1890; Oxford Latin Dictionary, P.G.W. Glare, red., Oxford: Clarendon Press, 1982; The New Oxford English Dictionary, wydanie poprawione, Leslie Brown, red., Oxford: Clarendon Press, 1993.

[82] Odpowiednio: „balistyczny” (pociski balistyczne – jeden z rodzajów najgroźniejszej współczesnej broni rakietowej), przenośnie „bardzo niebezpieczny, furiacki” (go ballistic – „wściec się, wyjść z siebie, stracić panowanie nad sobą”) (od „balistyka” – pierwotnie: „sztuka miotania pocisków”), „balet”, „bal” (przyp. tłum.).

[83] William Szekspir, Hamlet, tłum. Maciej Słomczyński (przyp. tłum.).

[84] James Hillman, red., Puer Papers, Dallas: Spring Publications. 1980.

[85] W momencie śmierci Aleksander (356 –323 p.n.e.) miał skończone 32 lata (przyp. tłum.).

[86] Jane Chance Nitzsche, The Genius Figure in Antiquity and the Middle Ages, New York: Columbia Univ. Press, 1975, ss. 7–12.

[87] „Księżyc, oto moja [prawdziwa] ojczyzna” (przyp. tłum.).

[88] Dosł. Dzieci Raju, tytuł polski Komedianci, film z 1945 w reżyserii Marcela Carné (przyp. tłum.).

[89] Co po polsku zwykło się oddawać jako: „Wyobraźnia bierze władzę”, „Cała władza w ręce wyobraźni” lub „Wyobraźnia u władzy” (przyp. tłum.).

[90] 4 maja 1970 roku odziały amerykańskiej Gwardii Narodowej zastrzeliły 4 studentów i zraniły 9 następnych; masakra była kulminacją kilkudniowych protestów studenckich przeciwko wojnie w Wietnamie (przyp. tłum.).

[91] Pokolenie wyżu demograficznego lat 1946–64, którego przedstawiciele po zdobyciu wykształcenia zaczęli stopniowo „rządzić” Ameryką, stawać się częścią jej establishmentu (przyp. tłum.).

[92] William Szekspir, Cymbeline, król Brytanii, Akt IV, Scena 2, tłum. Maciej Słomczyński (przyp. tłum.).

[94] Czyli stosuje zasadę petitio principi, polegającą na przyjęciu jakichś przesłanek bez należytego uzasadnienia stopnia pewności, z jakim przesłanki te się uznaje (przyp. tłum.).

[95] W tym kontekście warto zauważyć, że w polszczyźnie słowo żołądek pochodzi właśnie od żołędzia (przyp. tłum.).


Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)