25 grudnia 2014
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Rafała Krawczyka czyli o tęsknocie chrześcijan do pogaństwa
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Namiętność przemiany a „ćwiczenie”. Sloterdijk jako teoretyk szamanizmu? ◀ ► Dymitra Orłowa, czyli rosyjski gnostycyzm rzutowany w przyszłość ►
Którędy i kiedy natrafiłem na blog prof. dr hab. Rafała Krawczyka, nie wiem. Tu blog, tu o Autorze w Wikipedii. Czytam aktualny bożonarodzeniowy odcinek pt. „Merry Christmas i Happy Hanukka! Czyli pomylenie z poplątaniem”. Treść, temat? Chrześcijanin, katolik polski (chociaż mało ortodoksyjny w swoich poglądach) stara się odróżnić swoją religię od bratnich monoteizmów bliskowschodnich: od judaizmu i islamu. Jak to robi? Wzywając na pomoc (symbolicznie rozumiane) Ateny! Czyli tradycję grecko-rzymską, antyczną, pogańską, politeistyczną i naturalną. Wypunktowując to, czym chrześcijaństwo odróżnia się od judeoislamu i jednocześnie czym łączy się z duchem, cywilizacją i religią Grecji i Rzymu. Pisze:
[... C]hrześcijaństwo jest rodzajem przekształconej politeistycznej cywilizacji grecko-rzymskiej w twór monoteistyczny posługujący się również pojęciami z żydowskiej Biblii. Tkwi całkowicie w tradycji śródziemnomorskiego antyku, ale maskuje istotę swej tożsamości pozorną jednością z Bogiem judaizmu, która ma wynikać wprost z biblijnego przekazu. Żadna poważna analiza nie jest w stanie tej tezy obronić. Obronić da się natomiast przekonanie zupełnie przeciwne, to jest prawda o pochodzeniu chrześcijaństwa z grecko-rzymskiego świata przedchrześcijańskiego, podlegającego tylko powierzchownemu polakierowaniu biblijnymi farbami.
...Dodając:
dla Żydów i muzułmanów jest [to] oczywistością
Bo gdyby było inaczej, to:
Inaczej, Zachód nigdy nie stałby się najbardziej ekspansywną siłą świata i pozostałby gdzieś na pozycjach ortodoksji żydowskich chasydów, arabskich sunnitów, prawowiernych hinduistów czy chińskich niewolników Cesarza. To, że jest całkowicie odmienną od nich cywilizacją, która od dawna już przewodzi całej reszcie świata nie za bardzo przejmując się bożymi zaleceniami, świadczy właśnie również i o tym, że jest właśnie czymś znacznie innym niż pozostałe monoteizmy. O jego losie nie decydują ani rabini, ani imamowie, ani kościelni kapłani, lecz tylko społeczna racjonalność, przemyślność i zapobiegliwość.
To jest inaczej powiedziana teza, którą ja sam usiłuję propagować: że wielkość cywilizacji Europy wzięła się nie z jej religii, tj. chrześcijaństwa, ale z tego, że potrafiła przezwyciężyć religię-chrześcijaństwo. Mówiąc Konecznym, cywilizacja Europy, „łacińska”, nie jest cywilizacją sakralną. A teraz te różnice, które wylicza prof. Krawczyk:
1) Kapłani europejscy, zarówno starożytni greccy i rzymscy jak i chrześcijańscy mają znacznie wyższe „zdolności” niż ich bliskowschodni odpowiednicy, tzn. rabini i imamowie. Ci drudzy są tylko znawcami Pism i kierownikami modłów, podczas gdy ci pierwsi są pośrednikami między ludźmi a Bogiem lub Bogami i mają zdolność wpływania na Jego/Ich decyzję. (Wpływanie na boga u Bliskowschodnich byłoby jakimś horrendum.)
2) W Europie: „... chrześcijanin jest Boga parterem, a nie jego niewolnikiem ani sługą. Wystarczy dobrze przeanalizować watykański fresk Michała Anioła Stworzenie świata [właściwie: Stworzenie Adama] i przedstawione tam postacie oraz ich czynności oraz porównać to z zakazem przedstawiania obrazów w świecie muzułmańskim i żydowskim, by zrozumieć samą istotę tej różnicy.”
3) Nacisk na piękno – ludzi, ludzkiego ciała, ucieleśnionych po ludzku bogów, świata, przyrody czyli stworzenia: „Poszukiwanie piękna w wizerunku Boga, ludzi i przyrody, to cecha wrodzona grecko-rzymskiej starożytności. Zarówno w tradycji arabskiej, jak i żydowskiej, piękno jest czymś najzupełniej wtórnym i niegodnym uwagi.” Autor zauważa dalej: „Prawda, że Bóg stworzył piękno przyrody, ale to człowiek utworzył własny wzorzec piękna w postaci sztuki figuratywnej. Znamienne, że jest ona nie tylko zabroniona w świecie religii semickich, ale jej tworzenie jest grzechem tak wielkich rozmiarów, że zasługuje na karę śmierci.” Przy okazji wypomina obu tamtym religiom obrzezanie: „Chrześcijaństwo, wyrastając z grecko-rzymskiej idei piękna w żaden sposób nie mogło akceptować obrzędu obrzezania, uznając go za estetycznie obrzydliwy.”
4) W religii Zachodu, dawnej grecko-rzymskiej i nowszej chrześcijańskiej człowiek i bóg upodobniają się do siebie dzięki ich wspólnej wizualnej formie: „... w ujęciu chrześcijańskim, Bóg staje się jakoś człekokształtny, a człowiek nabiera cech boskich. Jakim więc sposobem można uznawać tożsamość chrześcijańskiego widzenia świata z surowym spojrzeniem muzułmanów i Żydów? Zgodnie z grecką tradycją figuratywną, wzorem piękna jest Afrodyta, czy Nike z Samotraki, eksponująca kształty swego ciała, pozostając w dramatycznym przeciwieństwie do kobiet muzułmańskich skrywających wszystko, cokolwiek posiadają – zarówno piękno, jak i brzydotę. Tę cechę cywilizacji zachodniej, bliskowschodnie spojrzenie ma za szczególnie niewłaściwą i za występek podnoszący ludzi na poziom nazbyt bliski pozycji samego Boga.” Od siebie dodam, że bardzo mi tu brakuje słówka „wizualizacja”: Europa, także ta chrześcijańska, praktykowała wizualizację bytów boskich, a więc to potężne narzędzie duchowego rozwoju, najbardziej rozwinięte w tybetańskiej maha- i wadżrajanie.
5) Uniwersalność, ogólnoludzkość religii Zachodu: „... życie ludzkie jako takie, a nie tylko życie współwyznawcy, uzyskało pieczęć nienaruszalności i to niezależnie od narodowości i wyznania, dopiero w przestrzeni chrześcijaństwa”. Inaczej niż w judaizmie z jego plemienną etyką, i inaczej niż w islamie, gdzie „Allach, podobnie jak Jahwe, poczuwa się do obowiązku dbałości tylko o swoich wyznawców, reszta nie tylko go nie interesuje, ale nawet z trudem znosi ich istnienie, uznając ich za otwarty dowód wszeteczeństwa niewierności.” Ale czy następne zdanie nie jest tylko pobożnym życzeniem Autora? – „Bóg chrześcijański jest inny – nieporównanie bardziej tolerancyjny, otwarty i z całą pewnością nie odczuwa nienawiści, czy nawet niechęci wobec innowierców.” Na pewno prof. Krawczyk by tego sobie życzył.
Dalej Autor pisze o tym, że 25 grudnia jako święto Bożego Narodzenia nie jest datą narodzin Jezusa, której żaden z ewangelistów nie zanotował, tylko przejęciem przez chrześcijan dawnego rzymskiego święta Saturnaliów, oraz wypadającej w tym samym czasie, blisko zimowego przesilenia święta narodzin irańskiego boga Mitry, czczonego w Rzymie jako Sol Invictus, więc, właściwie, utożsamianego z Apollinem. Przy tym zauważa, że „stajenka, to dopiero europejski pomysł” – faktycznie, jako obraz bratania się boga nie tylko z ludźmi, ale i z bydlęty! Kompletnie nie-bliskowschodnia pogańska ciągłość bytu: od zwierząt, przez ludzi, aż do bóstw.
Warto z-re-cytować czyjeś powiedzenie, które przypomina Autor: „Dla Greków piękno było świętością. Dla Żydów świętość była pięknem”.
Należy też wytknąć mu błędy lub miejsca cienkie logicznie:
# „W 169 roku p.n.e., ptolemejski król Egiptu Antioch VI zajął Jerozolimę”. Jak w Radiu Erewan! Antioch, tak, ale nie Szósty, tylko Czwarty zwany Epifanes; nie był z Ptolemeuszów, tylko z ich antagonistów Seleukidów; nie był królem Egiptu tylko z Egiptem wojował i kawał tamtego kraju zajął był i splądrował. Że Żydów dręczył i doprowadził do ich powstania, to jedno się zgadza :)
# „W czasach Pawłowych, liczba chrześcijan mogła być liczona zaledwie w tysiącach” – no nie. W czasach Pawłowych, a raczej na początku misji św. Pawła, liczba chrześcijan wynosiła dokładnie JEDEN. Paweł był pierwszym chrześcijaninem, tzn. pierwszym, który głosił wiarę w Syna Bożego, który zaliczył ludzkie doświadczenie śmierci. Idea faktycznie głęboko nie-starotestamentowa i nie-judaistyczna, natomiast na gruncie greckim (i egipskim) zrozumiała. Dopiero w następnym po Pawle pokoleniu nieznany autor, któremu przydano imię „św. Marka”, stworzył opowieść o Synu Bożym Jezusie, który umarł i zmartwychwstawał nie w mitycznym praczasie, ale tu, w Jerozolimie, za czasów Markowych dziadów. (To tak, jakby dzisiejszy autor napisał święta historię dziejąca się ok. 1955 roku.)
# Kuriozalny jest fragment objaśniający, dlaczego Dobry Bóg nie zadbał o ewangelizację Azjatów, aż całkiem zacytuję:
Bóg chrześcijański [...] jako Istota Otwarta zapewne rozumie, że połowa ludzkości – Chińczycy, Japończycy, mieszkańcy Indii czy buddyści – nie stali się chrześcijanami również i z Jego winy, między innymi z tej przyczyny, że Jego przesłanie nie dotarło do nich w odpowiednim czasie. Poza tym, wyposażył niektóre narody Azji w języki z wrodzonym im ograniczeniem w postaci technicznej niemożności formułowania abstraktów, a szczególnie takich, jak samo pojęcie Boga. Ten fakt był zapewne dodatkowym elementem prowadzącym do konieczności tolerowania przez Stwórcę inności Azjatów i miał następstwa podobne do każdego rodzaju niedopatrzenia.
Bóg stworzył Azjatów i ich języki przez niedopatrzenie! – wyborne... urocze... Warte teologicznego traktatu :) Kontynuując w stylu i modelu myślowym Autora, dopowiedzmy, jak jest naprawę: oto Bóg nie skończył jeszcze swoich robót na ciele ludzkości i pilnie przerabia chrześcijan, niewolnych wciąż od bliskowschodniego delirium, na formację pokrewniejszą buddystom, hindusom, taoistom, śintoistom i szamanistom, nie zapominając o rodzimowiercach Słowian i innej Europy. E-piórem prof. Krawczyka posługując się równie sprawnie jak każdym innym Swoim narzędziem.
◀ Namiętność przemiany a „ćwiczenie”. Sloterdijk jako teoretyk szamanizmu? ◀ ► Dymitra Orłowa, czyli rosyjski gnostycyzm rzutowany w przyszłość ►
Komentarze
ad 2) Ja tam nie widzę, żeby w chrześcijaństwie człowiek był partnerem Boga. Raczej ciągle mu się udowadnia, że jest marnym pyłem.
ad 3) Chrześcijaństwo kładzie nacisk na piękno ludzkiego ciała? To chyba jakiś żart ewentualnie majaczenia. Chrześcijaństwo zasłania ludzkie ciało prawie w równym stopniu, co islam, tyle, że tak samo stopniu męskie i żeńskie. To, co się teraz dzieje z eksponowaniem nagości, i co się działo w renesansie, powstało w opozycji do chrześcijaństwa.
ad 5) życie ludzkie jako takie, a nie tylko życie współwyznawcy, uzyskało pieczęć nienaruszalności i to niezależnie od narodowości i wyznania, dopiero w przestrzeni chrześcijaństwa. Mało niewiernych chrześcijaństwo pozbawiło życia?
Wojtku, wszystko w porządku? Czy jmoże ja nie widzę ironii w Twoim tekście?
"Hellenistów" wśród chrześcijan widzę jako ewentualnych sprzymierzeńców politeizmu i neopogaństwa, a także zwykłego rozsądku przeciw religijnym oszołomom.
Oczywiście tekst prof. Krawczyka jest myślowo słaby, to takie pop-polo-religioznawstwo, ale bywa właśnie tak, że jak ktoś pisze w stylu pop-polo, to mówi o rzeczach, które wyrafinowanym erudytom nie przejdą przez e-gardła.
po przerwie ...
od razu przejdę do rzeczy ...
Wojtek (jak zawsze zresztą) podsuwa nam różne ciekawe tematy do przemyślenia i przedyskutowania. Nie jest ograniczony fundamentalizmem, ani żadną doktryną. Widzi dalej i lepiej. Niestety niektórzy z Nas jeden fundamentalizm zastępują innym fundamentalizmem. Niby to zwalczają opresyjne chrześcijaństwo, ale czynią to z tak wyraźnie religijnym zapałem (religijną zapalczywością), że trudno uwierzyć w ich czyste intencje. Własne uprzedzenia przesłaniają im pole widzenia. Pozwolę sobie stwierdzić (i nie będzie to przesadą), że są wewnętrznie bardziej zniewoleni od większości przeciętnych chrześcijan. Zdaje sobie sprawę z tego, że mój światopogląd różni się znacznie od większości (światopoglądu) tarakowiczów, a szczególnie od jej Autora ...ale w czym niby miałoby mi to przeszkadzać. (?)
Tylko ktoś zupełnie "ślepy" i "głuchy" nie chce zauważyć, że "Chrześcijaństwo" które powstało w antycznym świecie, a następnie okrzepło na jego gruncie (z początku jako reakcja, ale reakcja w stosunku do niego, a nie w stosunku do czegoś zupełnie innego,...obcego) w naturalny sposób zawiera w sobie więcej ze świata starożytnych Greków i Rzymian, niż z obcych mu kulturowo starożytnych Żydów. ... Właściwie "kariera" Chrześcijaństwa rozpoczyna się po katastrofie judaizmu świątynnego. Czym więc po zniknięciu głównego konkurenta ma ono nasiąkać (?). Wszak prawa natury są nieubłagane i często stajemy się tym z czym walczymy. Tak samo zapalczywi krytycy "chrześcijaństwa" stają się podobni do "inkwizytorów"...
Świątecznie Pozdrawiam Wszystkich Przyjaciół Tarakowiczów
Jako były chrześcijanin i obecnie żyjący jako tako blisko tej religii nie przypominam sobie, żeby przekonywano mnie o związkach tej religii z islamem i judaizmem, poza wspólnymi przodkami. Dla mnie wywody Krawczyka mają znamiona obalania tezy, której prawie nikt nie wygłasza. A cywilizacja Greków i Rzymian nie tyle przeszła na chrześcijaństwo, co po prostu na europejską kulturę - tego z kolei chyba nikt nie kwestionuje. A więc pośrednio i na chrześcijaństwo, to proste.
Nie wiem, czy wpis Boruty był adresowany do mnie, ale na wszelki wypadek zwracam uwagę, że wpis mój nie odnosił się do chrześcijaństwa, tylko do pewnej wypowiedzi na temat tej religii.
Pozdrawiam świątecznie.
P.S. Może ktoś by napisał artykuł, jak tacy jak my mają obchodzić święta 24-26 grudnia? A może ich wcale nie obchodzić? Bo jeśli chodzi o mnie, od lat nie mogę sobie wypracować podejścia do tych świąt. Do wszystkich innych mam, do tych nie. Ciekawe, jak sobie z nimi radzą inni Tarakowicze.
do którego Przemek nie bardzo wie jak podejść, jest dla mnie czasem "magicznym". Jego "magia" jest starsza niż chrześcijaństwo, a cały "wic" polega na tym, że to co "starsze" wchłonęło to co "młodsze" ...
Jest to czas kiedy "ciemność" pożera niemal w całości, tę resztkę "światła" która tli się wątłym płomieniem. To czas kiedy świat umarłych przenika świat żywych. W żadnej innej części roku nie są one sobie tak bliskie. Jak myślicie (?) dla kogo przygotowuje się "wieczerze", dla kogo pozostawia się puste miejsce, dlaczego te "święta" są tak szczególnie "rodzinne" (?) ... Oczekiwanie na "Zbawiciela" symbolizuje post (jaki do niedawna obowiązywał w Wigilię) i to jest logiczne, ale rytualna biesiada (nie jest obojętne co jemy, w jakiej liczbie i kolejności) to już zupełnie co innego.... tutaj posilamy się nie tylko My, ale i nasi bliscy z tamtej strony ...
Poza tym, ... samo przesilenie (jak zresztą każde przesilenie) ma swój kosmiczny wymiar. Poziom ludzki (żywych i umarłych) jest tylko jednym z wielu poziomów Wszechświata. Walka żywiołów, Mocy, ...itp. ... również znajduje swoje odbicie w "świątecznej" obrzędowości ... Czyż może być inaczej (?) ...
No cóż ... nie wszyscy tak to odbierają... dzisiejszy świat poza licznymi promocjami, zachęcającymi do masowych zakupów (to prawdziwe żniwa dla handlu) i coraz bardziej wymyślnymi iluminacjami (ale niczym więcej poza tym) sprawia, że niektórzy ludzie nie bardzo mogą odnaleźć sens i znaczenie tego szczególnego czasu ....czemu ja się wcale nie dziwię ...
Pozdrawiam
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.