zdjęcie Autora

13 marca 2011

Krzysztof Wirpsza

Totalny Fikoł. Bajka enneagramowa
Całkiem na nowo napisana

Kategoria: Enneagram


ENNEAGRAM - potężna mapa osobistej zmiany, wykorzystywana w coachingu i szkoleniach na całym świecie. Podobno wywodzi się z bardzo starej tradycji Sufich. Enneagram dzieli ludzi na dziewięć podstawowych typów osobowości, którym tradycyjnie przypisano dziewięć zwierząt. Poznanie własnego zwierzęcia jest kluczem do przemiany, jaka może zajść w życiu człowieka. Jakie jest Twoje Zwierzę i jak ma wyglądać przemiana? W ustaleniu tego pomoże niniejsza bajka...



Było sobie raz dziewięcioro zwierząt. Przybyły one do lasu po cudowny Klejnot, leżący na dnie jeziora. Ale żadne z nich nie potrafiło go zdobyć i dziwiły się dlaczego.


Mrówka próbowała zdobyć Klejnot ciężką pracą i godną podziwu dokładnością. Latami czerpała liściem krople wody z jeziora, aż osuszyła jezioro zupełnie. Jednak gdy tego dokonała, była tak zmęczona, że nie pragnęła właściwie niczego - stała tylko i gapiła się tępo w muł.


Pies na początku też miał dużo entuzjazmu. Potem bobry poprosiły go, żeby im pomógł wyciągać z dna jeziora puszki po konserwach. Tego samego dnia odciążył jeszcze kunę w wywożeniu zeschłych liści na kompost, zorganizował bal charytatywny na rzecz bezdomnych norek i udzielał żubrowi korepetycji z hiszpańskiego. O klejnocie całkiem zapomniał, zbyt był zajęty dobrocią dla innych.


Paw obawiał się, że mieszkańcy lasu, pochłonięci szukaniem Klejnotu, przestaną Jego, Pawia, podziwiać. Rozłożył ogromny ogon i napuszył się znacznie, twierdząc, że to on sam ma tutaj najwyższą wartość. Wszyscy w skupieniu podziwiali pawi ogon, a tym czasem Klejnot leżał na dnie jeziora nie odkryty.


Potem przyszedł Kot. Ten dobrze znał wartość Klejnotu. Długo i żałośnie zawodził pieśni o jego urodzie - Klejnot był przecież taki piękny.... Przy blasku księżyca Kot wędrował po gałęziach drzew, zachwycając się mroczną scenerią i przepychem romantycznej nocy. Przed oczyma duszy pojawiał mu się Klejnot, skąpany w nieziemskim świetle. W pewnym momencie, pragnąc chyba stąpać po czystym blasku księżyca, Kot uczynił nierozważny krok w przepaść rozpościerającą się tuż pod jego łapami. Nikt nie widział jak spadał z wysokości sosen, a potem, jakby w zwolnionym tempie, uderzał ciałem w taflę jeziora, rozbryzgując w powietrzu tysiąc srebrnych kropel. Nie umiał pływać - i przepadł na zawsze w odmętach.


Sowa była roztropniejsza - opracowała chytry plan złowienia Klejnotu na wędkę. Plan miał wszak słaby punkt. Okazało się, że do łapania na wędkę kamieni zwykły haczyk nie całkiem się nadaje i Sowa swój pomysł musiała zweryfikować. Weryfikowała i weryfikowała, zagłębiając się w literaturze przedmiotu oraz zapisując na kartce kolejne teoretyczne warianty rozwiązań, a międzyczasie czas płynął, a Klejnot spoczywał na dnie jeziora nietknięty.


Zając martwił się, że woda w jeziorze może mieć zgubny wpływ na strukturę Klejnotu. Obawiał się glonów, że zanieczyszczą, ścieków, że rozpuszczą oraz niszczycielskiego wpływu podwodnych wulkanów. A już szczególnie niepokoiła go obecność w jeziorze pewnego typu żarłocznych ostryg, zdolnych - jak czytał - w ciągu jednego lata przeżreć dno stojącej w przybrzeżnych trzcinach motorówki. Skoro tak, jakież tragiczne w skutkach może okazać się ich oddziaływanie na podwodne Klejnoty! Zając dygotał ze strachu pomagając rysiom przy budowie oczyszczalni i wspierając plany lokalnych władz w walce z mięczakami. Pomimo jednak wszystkich tych, skądinąd pożytecznych, czynności, bezcenny Klejnot, leżał sobie w najlepsze - Bóg jeden wie gdzie.


Małpa - ta miała łeb! Pozbierała kolorowe papierki od cukierków i skonstruowała z nich naprawdę fantastyczną makietę Klejnotu. Do środka włożyła lampki na choinkę, dzięki którym makieta świeciła pulsującym kolorowym światłem. Było to naprawdę niesamowite i nie kosztowało Małpę wcale wiele. Udało jej się nawet sprzedać makietę pewnemu kolekcjonerowi za całkiem pokaźną sumkę, za którą Małpa wyprowadziła się wkrótce na Hawaje. Czy odnalazła tam szczęście? Cóż, zapewne... Czasem tylko, siedząc na werandzie bungalowu pod palmami, paląc kubańskie cygara, wpadała w melancholijny nastrój. Nigdy przecież, pomimo sprytu i uśmiechu losu, nie odnalazła prawdziwego Klejnotu, który przez cały ten czas spoczywał hen, gdzieś, daleko, pozostawiony sam sobie w głębinach jeziora.


Nosorożec był bardzo duży i silny. Wskoczył do jeziora i za jednym zamachem wychlapał z niego całą wodę pozostawiając jedynie suchą nieckę. Niestety fala była tak mocna, że razem z nią został wychlapany także Klejnot, który zaginął potem w niewyjaśnionych okolicznościach.


Pozostał jeszcze prastary mieszkaniec jeziora - Wieloryb. Wieloryb od początku twierdził, że jest prawowitym właścicielem Klejnotu, choć go, Bogiem a prawdą, nigdy na oczy nie widział. Być może należy winić o to wysokie zamulenie wody rejonach przydennych, gdzie żerował? Tak czy owak, Wieloryb snuł marzenia co to będzie, gdy kiedyś wreszcie odnajdzie Klejnot. I póki co, na marzeniach się kończyło.


Pewnego dnia dziewięć zwierząt, rozczarowane uporczywymi niepowodzeniami, zwróciło się do Bajmistrza z prośbą o radę. Bajmistrz uśmiechnął się, podumał i nauczył zwierzęta pewnej praktycznej umiejętności. Mówił na nią "Totalny Fikoł".


- Każde z was ma talent. - powiedział. - Nie wykorzystujecie go jednak w sposób właściwy, ale trwonicie. Gdybyście nauczyły się właściwie korzystać z mocy, wówczas wydobyłybyście kamień bez problemu. Oznacza to jednak działanie wynikające z miłości, w miejsce działania obarczonego lękiem."


I tu Bajmistrz pouczył Mrówkę:

"Masz talent do pracy. Gdybyś jednak zamiast harować w pocie czoła, otworzyła się z ufnością na świat - inni pomogliby ci, nawet nie wiesz jak i kiedy"

Usłyszawszy to, Mrówka zorganizowała potańcówkę, na którą zaprosiła wszystkich swoich przyjaciół. Bawili się świetnie, a że była ciepła noc, rozpalili pod drzewem ognisko, pili wino i do późna opowiadali dowcipy. Potem Okoń rzucił hasło, żeby iść na pomost. Poszli i długo tam jeszcze siedzieli gapiąc się na księżyc. "Marzę o zdobyciu Klejnotu, który leży na dnie", szepnęła kompletnie zamroczona Mrówka, przytulając się do Okonia. Okoń pocałował ją, wskoczył do wody i wyłowił z dna Klejnot. A potem się Mrówce oświadczył.


A wtedy Bajmistrz pouczył Psa:

"Uwielbiasz towarzystwo. Gdybyś jednak zamiast fascynować się innymi i ich życiem, oraz tracić czas na załatwianie cudzych spraw, ujrzał urzekające piękno Klejnotu, wówczas... wówczas zapragnąłbyś Go i zacząłbyś Go szukać. A gdybyś znalazł Klejnot - o - wtedy dopiero byś wszystkich zainspirował!

Na te słowa Pies, szczekając głośno i rozchlapując łapami wodę zaczął tańczyć przy brzegu swój dziki i liryczny taniec. Przestał być na chwilę Psem, stał się artystą, który olśnił i wzruszył wszystkich paletą uczuć. Piękno, gracja i żywioł zostały nagle tak dobitnie obecne, że nikt nie miał już wątpliwości czym jest celebrowanie każdej chwili, czasem wzruszające do łez, a czasem budzące żarliwą chęć modlitwy. Pozostało tylko jedno - w pół tanecznego pas, Pies z gracją zanurkował i, już po chwili, ku zdumieniu patrzących, wypłynął na powierzchnię z Klejnotem w pysku. Następnie wrócił na brzeg, położył Klejnot na trawie i z dumą otrząsnął sierść z wody, tak, że dosłownie wszyscy byli mokrzy. A potem zwierzęta długo jeszcze podziwiały Klejnot i grzały się w jego ciepłym świetle.


I tu Bajmistrz pouczył Pawia:

"Potrafisz zachwycać - masz taki cudowny i drogocenny ogon. Gdybyś jednak zamiast patrzeć tylko na siebie, naprawdę zauważył kiedyś innych, i gdybyś tak ze szczerego serca zatroszczył się o nich - oni pomogliby ci wydobyć z dna jeziora Klejnot, którego tak bardzo wszyscy pragniecie.

Gdy tylko padły te słowa, Paw złożył swój piękny ogon - który, przyznajmy to, dotąd przesłaniał mu wszystko inne - a potem rozejrzał się z uwagą po lesie. Oj, wcześniej nie zdawał sobie nawet sprawy jak bardzo ten las tętni życiem! W pobliżu jenot taszczył upolowaną kuropatwę, w trzcinach stała ponura czapla a na pobliskiej gałęzi przepychały się sójki. Nieco dalej sarna chwaliła się przed łosiem, a w zaroślach chrząkał nieco rozzłoszczony suseł Każdy podążał w swoją stronę, załatwiał swoje sprawy - a Paw odwiedzał wszystkich po kolei i pytał - pytał szczerze, co słychać. I gdy już wiedział co słychać u każdego mieszkańca lasu, i gdy już naprawdę polubił wielu z nich- wówczas, od słowa do słowa, okazało się, że łączy ich wszystkich wspólny cel. Każde ze zwierząt marzyło o tym aby wydobyć z jeziora Klejnot. Postanowiono działać - choć było to zadanie jakiego nikt wcześniej nigdy się nie podjął. Specjalnie wyznaczona Komisja Melioracyjna, złożona z bobrów i ryjówek, pracowała przez sześć miesięcy nad czasowym osuszeniem jeziora. Zadbano przy okazji o bezpieczne przechowanie wszystkich jego mieszkańców w specjalnych słojach, aż do czasu ponownego napełnienia akwenu wodą. Gdy wreszcie osuszono zbiornik, oczom zwierząt ukazał się Klejnot, ukryty wśród wodorostów. Wydobyto go, kolektywnie i z pompą, i był odtąd chlubną wspólną własnością wszystkich mieszkańców.


A wtedy Bajmistrz pouczył Kota:

"Potrafisz bardzo mocno docenić piękno i pragnąć go. Gdybyś jednak zamiast cierpieć bezowocnie i ulegać bez końca nierealnym fantazjom, wziął się do systematycznej pracy - własnymi siłami zaspokoiłbyś pragnienie i odnalazłbyś Klejnot, nie trwoniąc życia."

Kot słysząc to, przystąpił do samodzielnego budowania łodzi podwodnej. Pracował dniem i nocą, uśmiechając się pod wąsem czule, z wielkiej sympatii dla swego dzieła. Wstawał przed świtem. Kładł się długo po zachodzie słońca. Jego delikatne poduszeczki z czasem stwardniały od trzonka topora, a lśniące czarne futro wypłowiało od słońca. Z kawiarnianego lowelasa Kot stał się zahartowanym rzemieślnikiem. Tymczasem dzień po dniu rósł na brzegu pękaty kadłub, zdobny w fantazyjne wzory, które Kot własnoręcznie wyrzeźbił dłutem w drewnie. Mieszkańcy lasu dosłownie nie mogli wyjść z podziwu, nad skrzętnością i dokładnością Kota. Gdy łódź była już prawie gotowa, Kot, za pomocą koniuszka własnego ogona, delikatnie posmarował jej kształty pszczelim woskiem. Potem zaś wszedł po trapie na pokład, przełożył dźwignię do pozycji "pełne zanurzenie" i wydobył z dna jeziora Klejnot, jak gdyby nigdy nic.


Następnie Bajmistrz pouczył Sowę:

"Zgromadziłaś wielką wiedzę. Gdybyś jednak skupiła się bardziej na przeżywaniu życia, niż na rozmyślaniu o jego zagadkach, zdobyłabyś Klejnot naprawdę, zamiast jedynie o nim rozmyślać"

Wkrótce potem, Sowa wystartowała w zawodach motocyklowych i zdobyła w nich pierwszą nagrodę. Za zarobione pieniądze kupiła sobie land rovera i wyruszyła w nim na rajd po Saharze. Znów zwyciężyła i zgarnęła kasę. Potem jeszcze nauczyła się tańczyć flamenco, i zapisała na warsztaty samoobrony, a wreszcie zrobiła kurs płetwonurków i zatrudniła się przy obsłudze platformy wiertniczej. Niedługo potem, przejeżdżając przypadkiem przez las, założyła się z kumplami, że zanurkuje i wyłowi Klejnot. I oczywiście - udało się.


Wtedy też Bajmistrz pouczył Zająca:

"Posiadasz umiejętność błyskawicznej i trafnej oceny sytuacji. Gdybyś jednak zamiast koncentrować się na martwieniu się zaufał, że wszystko potoczy się pomyślnie - odnalazłbyś w sobie odwagę, by skończyć to, czego się podjąłeś. I to bez odkładania na potem i zbędnej zapobiegliwości.

Słysząc te słowa Zając namyślił się głęboko, potem zaś poszedł do swojej nory i zasnął, przeraźliwie chrapiąc. Nazajutrz rano, pomimo iż budzik dzwonił jak zwykle na szóstą - wstał dopiero kwadrans po jedenastej. To był - jak zwykle - ciężki dzień. Od południa z furią wydzwaniał telefon - dzwoniono z oczyszczalni, z urzędu i z laboratorium, w którym Zając przedwczoraj zlecił ekspertyzę. Dzwoniła ciotka z pytaniem o to kiedy wreszcie Zając ją odwiedzi, i dzwonił hydraulik, w sprawie cieknącego kranu. Dzwoniło jeszcze wiele innych osób. Zając potrafił domyślić się kto dzwoni, po samej tylko barwie dzwonka - tak wyczulone miał ucho. A jednak nie odbierał telefonów. I, jakby tego było mało, nie stawił się na wieczorne spotkanie zarządu spółki tartacznej, któremu przewodniczył. Zamiast tego udał się na kępę sitowia, i siedział na niej do rana, żując źdźbło i gapiąc się bezmyślnie w wodę. A potem, tuż po wschodzie słońca, jakoś tak się złożyło, że zanurkował. Wkrótce potem, sam nie wiedząc jak i kiedy, pojawił się znów na brzegu z Klejnotem w łapkach i pokicał raźno do domu.



A następnie Bajmistrz pouczył Małpę (rozmawiał z nią przez telefon, bo była w tym czasie na Hawajach):

"Potrafisz stosować sprytne sztuczki i czerpać dzięki nim wiele przyjemności. Gdybyś jednak zamiast gonić za rzeczami mniejszej wagi, skupiła się i dokładnie przeanalizowała swój główny cel - mogłabyś podjąć kroki, dzięki którym Klejnot już dziś należałby do ciebie."


Po rozmowie z Bajmistrzem Małpa pierwszym samolotem wróciła z Hawajów nad jezioro. Podczas lądowania, przez okienko sporządziła kilka fotografii terenu. Potem na ich podstawie wykonała dokładną mapę jeziora, na której z dużym prawdopodobieństwem zamierzała znaleźć miejsce gdzie zatopiony był Klejnot. Trzeba tu przyznać - nie było to zbyt fascynujące zajęcie. Małpa musiała się naślęczeć po nocach i wykonać całą masę żmudnych obliczeń. Wreszcie jednak ustaliła współrzędne. Wtedy pozostało jej tylko wynająć brygadę perkozów - profesjonalnych nurków - i Klejnot dumnie stanął u Małpy w salonie, jak raz między ozdobną afrykańską tykwą, hiszpańską szpadą, a posągiem kopulującego bożka.


I Bajmistrz pouczył Nosorożca:

"Jesteś bardzo potężny, tak potężny, że drży przed tobą cała ziemia. Jednak gdybyś użył swojej potęgi nie po to aby dzielić i rządzić, ale po to aby łączyć i przebaczać - wówczas poczułbyś w sobie harmonię i delikatność, niezbędne do prawidłowego ukierunkowania twej mocy.

Nosorożec, słysząc te słowa, poszedł pomóc wiewiórkom rozgniatać orzechy. Potem wspólnie z bobrami taszczył ścięte gałęzie na żeremie i wreszcie z posłużył młodym małpkom jako zjeżdżalnia. Rozbawiło go to i uspokoiło, zmiękł jakoś tak ogólnie i - po prostu czuł się rozkosznie. A gdy pod koniec dnia ochlapywał się z wydrami wodą, przyszedł mu do głowy zwariowany pomysł. "A gdyby tak zwyczajnie iść po dnie jeziora, aż na środek? Tu przecież nie może być głęboko." Jak pomyślał, tak zrobił. Woda najpierw sięgała mu do kostek, potem do kolan, i wreszcie - do brzucha, a było to w najgłębszym miejscu. Wtedy zanurzył pod wodę ogromny łeb i wydobył z dna jeziora Klejnot, myśląc sobie: "A nie mówiłem?" A potem pochrząkując, zaniósł Klejnot w paszczy na brzeg, i położył się koło niego jak wielka zwalista góra.


A na końcu Bajmistrz pouczył Wieloryba:

"Masz dar snucia odważnych marzeń. Jednak gdybyś wcielił te marzenia w czyn, zamiast jedynie o nich marzyć, Klejnot mógłby znaleźć się w twoim własnym domu, na twoim biurku, zamiast błyszczeć gdzieś z dala, w odmętach."

I wtedy Wieloryb wyszedł na ląd i zbudował tam swój wymarzony Lodowy Hotel. Wodę do sporządzania lodowych bloków pobierał oczywiście z jeziora, za pomocą własnych fiszbinów i wielorybiej tryskawki. Z czasem wzbogacił się na odwiedzających hotel obcokrajowcach, zaczął bywać w towarzystwie i pojął za żonę zgrabną, młodą Koszatkę. A pewnego dnia, w czasie pracy, na jego fiszbinach zupełnie niespodziewanie odcedził się upragniony skarb.


I w ten oto sposób każde z dziewięciorga zwierząt odnalazło swój Klejnot.


Krzysztof Wirpsza


Komentarze

[foto]
1. * * *Krzysiek Joczyn • 2010-11-10

Część zwierząt jak z książki "ABC enneagramu" Erica Salmona. To jakiś kanon, zapożyczenie czy też może archetyp?
[foto]
2. OdpowiedźKrzysztof Wirpsza • 2010-11-10

To są archetypy, jakie podał mi mój nauczyciel. Korzystam z nich, bo dość dobrze zawierają znaczenia typów. Pozdrawiam
[foto]
3. Mrówka u La Fontaine'aWojciech Jóźwiak • 2010-11-10

Coś w tym jest, że te zwierzęta (ale czy wszystkie?) kojarzymy z charakterami odpowiadającymi typom enneagramu, też nie znając enneeagramu. Mrówka mająca charakter(ek) Jedynki występuje u La Fontaine'a w jego bajce "Konik polny i mrówka". (Konik jest tam 7-epikurejczykiem.) Słoń, zamiast wieloryba, w wierszu Tuwima o Słoniu Trąbalskim jest zapominalski, bierny i niezaradny jak typowa 9-tka.
[foto]
4. OdpowiedźKrzysztof Wirpsza • 2010-11-10

Enneagram może porządkować zbiory podobnych elementów - np. rodzaje ciastek, rodzaje muzyki, kraje, zwierzęta, kolory, jedzenie, owoce - cokolwiek. Po prostu służy wydobyciu esencji archetypu, oczywiscie to jest subiektywne, ale! paradoks - wiele subiektywnych punktów widzenia bywa zbieżnych, tj są duże grupy ludzi myśląe i czujące podobnie. Taka zabawa może sprzyać poznaniu i poczuciu istoty typów, która jest bardzo złożona i wieloaspektowa. Intuicyjne "ogarnięcie" natury typu - celem np lepszego jego rozpoznania u innych - może poprzedzać właśnie taka kilkuletnia zabawa archetypami. Mi się wydaje, ze to samo zaleca się przy innych symbolicznych systemach - np. przy studiowaniu tarota...
[foto]
5. Porównanie.Krzysiek Joczyn • 2010-11-10

U Salmona tak wyglądają zwierzaki:
1 - Mrówka, 2 - Pies, 3 - Bóbr,
4 - Papuga, 5 - Sowa, 6 - Kangur,
7 - Małpa, 8 - Lew, 9 - Słoń.
[foto]
6. OdpowiedźKrzysztof Wirpsza • 2010-11-10

Można się bawić dalej - np w zwierzęta na gospodarstwie: 1 - koń 2 - kura 3 - indyk 4 - świerszcz 5 - kozioł 6 - szczur 7 - źrebię 8 - byk 9 - krowa
[foto]
7. W 3 zwierzakach odnalazłam siebieAgnieszka Cupak • 2013-04-07

Tekst bardzo mi się spodobał a w 3 zwierzakach odnalazłam elementy siebie. Natomiast czytając rady bajarza dla mrówki przypomniał mi się mój dawny artykuł: Konik polny i mrówka", który mówi o tym, że należy znaleźć równowagę między jednym a drugim :)
Nie pamiętam, czy wklejałam go na Tarakę ale jak ktoś ma ochotę przeczytać to podaję link:
ezodar.blogspot.com/2011/01/konik-polny-i-mrowka.html

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)