zdjęcie Autora

12 grudnia 2010

Wojciech Jóźwiak

Wielo-Polska. Autonomia dla Śląska i Polska Regionów
Autonomia dla Śląska powinna być początkiem autonomicznej regionalizacji całej Polski ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

W związku z tym, że na powierzchnię wynurzył się, jako współrządząca w swoim województwie partia, Ruch Autonomii Śląska (RAŚ), parę rzeczy wydało mi się wartych powiedzenia.

Całkowicie popieram ideę autonomii Śląska i ukonstytuowania się tej krainy w samorządny region, z własnym skarbem i pozostawieniem podatków na miejscu, szkolnictwem, lokalną polityką kulturalna i planowaniem przestrzennym.

Ale powinno się pójść dalej i autonomię taką jakiej chce RAŚ dla Górnego Śląska przyznać pozostałym regionom. Inaczej: inne regiony powinny sobie wywalczyć taką samą autonomię jakiej chce Górny Śląsk. Autonomia Śląska powinna być początkiem autonomicznej regionalizacji Polski.

Model warszawskiej centrali jest z gruntu obcy Polsce, jest tendencją w naszej historii mniejszościową i narzuconą przez powojennych komunistów dla wygody ich moskiewskich panów, bo rządzić z zewnątrz można tylko strukturami scentralizowanymi. Moskal odszedł, a zainstalowana przez niego warszawska okupacja Polski pozostała.

Wielkim doświadczeniem dla mnie jako obserwatora tego, co dzieje się w świecie, były lata Pierwszej Solidarności 1980-81, kiedy spod dotychczasowej formalnej scentralizowanej skorupy wynurzyła się Polska autentyczna i - spontanicznie - zdecentralizowana i regionalna. Przejawem tego był podział ZZ Solidarność na regiony, nie zawsze pokrywające się z ówczesnymi małymi gierkowskimi województwami. Te odstępstwa od administracyjnych granic były pouczające. Również pojawiły się lokalne stolice. I tak prócz formalnej stolicy w Warszawie wtedy na równorzędny ośrodek wyrósł Gdańsk - jako stolica Solidarności i szerzej: Polski oddolnej. Kraków jako stolica ówczesnych ruchów ekologicznych. Bydgoszcz jako ośrodek tzw. Poziomek czyli porozumień poziomych w PZPR.

Ciekawe że w III RP nie nawiązuje się do tamtej policentrycznej tradycji, nie pamieta się jej, a obroża warszawskiego centralizmu wciąż się zacieśnia. Znaczące było przeniesienie redakcji "Wprost" z Poznania do Warszawy w 2000 r., i "Przekroju" z Krakowa tamże w 2002.

Polska międzywojenna była krajem policentrycznym. Śląsk miał autonomię. W dawnych sektorach rozbiorowych obowiązywały różne prawa. Miast pełniących funkcje stołeczne było de facto sześć: Warszawa -stolica polityczna i niekwestionowana kulturowa; Kraków jako dawna stolica historyczna, królewska i wciąż potężny ośrodek kultury; Lwów - stołeczny dla dawnej Galicji, z budynkiem parlamentu; Wilno - stolica dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego i centrum dla ówczesnej Polski północno-wschodniej; Poznań - stolica Wielkiego Księstwa Poznańskiego w obrębie Prus i historyczne metropolis Wielkopolski; i Katowice, stolica Autonomii Śląskiej.

Ówczesna policentryczność Polski (która w jakimś stopniu istnieje również teraz) była stałą, można powiedzieć: odwieczną cechą naszego kraju, w przeciwieństwie do mono-centrycznych państw, gdzie jest stolica i na doczepkę reszta - gdzie stolica jawnie dominuje nad resztą. Klasyczne pod tym względem są Węgry i Budapeszt (zwłaszcza Węgry po-trianońskie), Dania i Kopenhaga, Irlandia i Dublin, Francja i Paryż. Francja jest chyba największym (najludniejszym) takim przypadkiem: im większy kraj, tym chętniej rozrastają się w nim i konkurują ze stolicą lokalne ośrodki.

Przeciwieństwem są kraje policentryczne, z natury wielostołeczne, jak najtypowsze tu Stany Zjednoczone, dalej Kanada, Australia, Brazylia, Niemcy, Włochy, Hiszpania, Ukraina, Indie, Chiny; z drobiazgu Szwajcaria i Holandia.

W Polsce przecież największą aglomeracją nie jest Warszawa plus miasta-satelity, tylko Aglomeracja Górnośląska. (Pojawiła się na ten miejski region nazwa Silesia.) Więcej, w regionie tym powstał typowy obszar metropolitalny, który obejmuje Miasta Śląsko-Dąbrowskie, Kraków z aglomeracją, Rybnik, Racibórz, Bielsko-Białą z sąsiadami, Żywiec, Częstochowę, Kędzierzyn aż do Opola na zachodzie. Możliwe, że tu dopisuje się - na wschodzie - Tarnów. W tej metropolii leżą trzy stolice: Katowice, Kraków i (jako religijna stolica polskich katolików) Częstochowa.

W historii Polska była organicznie policentryczna, nie-centralna i zregionalizowana. W swoim klasycznym okresie 15-16-17 wieku była strukturą bardziej przypominająca dzisiejszą UE niż Polskę obecną. Była federacją - raz luźniejszą raz ściślejszą - dwóch państw: Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. W obu tych państwach istniały terytoria o ustrojowej odmienności i historycznej odrębności, których wyliczanie byłoby tu za długie. Do tego Unia Koronno-Litewska przygrawitowywała kraje lenne, czyli wewnątrz samodzielne, choć podległe: Prusy Książęce i Kurlandię, przejściowo i krótko Mołdawię. Szerszą otoczkę tego państwa przez pewien czas budowała dynastia jagiellońska, obsadzając trony czeski i węgierski. Szkoda że padli od lepiej mnożących się (bardziej matriarchalnych?) Habsburgów. Struktura ta była wysoce otwarta i w bardziej sprzyjających okolicznościach mogłaby dołączyć Śląsk, Zachodnie Pomorze, Czechy i Morawy, Węgry... Można pomarzyć.

Przypomnę znany fakt, że póki stolica była w Krakowie, Polska rosła. Kiedy nieszczęsny Zygmunt Waza przeniósł stolicę do Warszawy, Polska zaczęła się kurczyć, aż zniknęła, a powstawszy na nowo okazała się chwiejna i ściągająca na siebie nieszczęścia. Przy okazji tego apelu o regionalizm, apeluję o powrót ze stolicą do Krakowa :)

Jednocześnie tak się złożyło, że tamta Polska, która w siłę rosła, była policentryczna i federacyjna, a po centralizacji w ramach reform 3 Maja (ujednoliceniu Polski i Litwy w jedno państwo), niemal natychmiast, bo 4 lata później, upadła.

Autonomiczne regiony często (bo nie jest to reguła) odbijają organiczną wielość nurtów historii. Region może mieć własną historię, odmienną od całości państwa do którego należy. Przykładowym wybitnie wyodrębnionym historycznym regionem w obrębie Monarchii Austro-Węgierskiej były Czechy. Do dziś takim jest Szkocja w ramach Wielkiej Brytanii.

Ziemie Polski są zróżnicowane historycznie i pomijanie tego faktu i celowe zacieranie go, skutkuje źle - jak każde ukrywanie trupa w szafie. Główny podział idzie między starą Polską a Ziemiami Zachodnimi. Różnica między krajem od niepamiętnych czasów "swoim", a zasiedlonym przez pokolenie dziadków, jest przepaścista. Jest to zupełnie inny rodzaj relacji między człowiekiem a ziemią. To zapewne jest główna polska trauma: życie na nie-swojej ziemi. Tej traumy warszawski centralizm nie wyleczy, ani ogólnopolska propagandowa urawniłowka. Związek z ziemią, jakikolwiek by był, może tylko być zdefiniowany i przeżyty w swoim miejscu: na tym oto kilometrze kwadratowym. Nikt z zewnątrz nie ma mocy go zadekretować.

Polskie samorządne regiony muszą być staranie zaprojektowane; a raczej same powinny siebie starannie zaprojektować, biorąc pod uwagę zarówno historię jak i obecną świadomość mieszkańców i to, dokąd im bliżej i z kim się bardziej utożsamiają. Historię i historyczne granice należy wziąć pod uwagę, ale niekoniecznie je dosłownie kopiować.

Ile takich regionów powinno być? Na Śląsku dwa: (1) Śląsk Dolny - i (2) Śląsk Górny, ten którego autonomię promuje RAŚ. Podział na te dwie części ogólnie pokrywa się z podziałem na tereny, gdzie przeważają tubylcy, Starzy Ślązacy, w części uważający się za mniejszość niemiecką - i gdzie praktycznie wyłącznie żyją potomkowie przesiedleńców, Nowoślązacy. I dwie historyczne stolice: Wrocław i Katowice.

Następne regiony to: (3) Małopolska z Krakowem, wraz z woj. Podkarpackim-Rzeszowskim i Świętokrzyskim. Jak pójdzie granica miedzy Górnym Śląskiem a Małopolską, powinni wypowiedzieć się sami zainteresowani mieszkańcy tamtej ukrainy - po której stronie chcą być Częstochowa, Zawiercie, Olkusz lub Żywiec.

(4) Wielkopolska z Poznaniem w środku, która wzięłaby też większość województwa Lubuskiego i Kujawsko-Pomorskiego, ale czy całe?

(5) Pomorze Zachodnie ze Szczecinem i (6) Pomorze Wschodnie z Gdańskiem, tu zmiany granic w porównaniu ze stanem obecnym byłyby pewnie kosmetyczne.

Dochodzimy do najtrudniejszej do zregionalizowania północno-wschodniej części Polski. Trudność bierze się z trwającej od kilkuset lat dominacji Warszawy nad tymi ziemiami. Dominacja ta najwyraźniej miała miejsce w Królestwie Kongresowym i jego późniejszych kontynuacjach, czyli przez stulecie od Napoleona do I Wojny Światowej. Kongresówka jako zwarty i wyodrębniony region scentralizowany wokół Warszawy trwa do dziś, mimo iż nie zgadza się z prowincjami z czasów I Rzeczypospolitej (które żyją raczej na mapach tylko, nie w terenie-realu), a jako rzecz politycznie niepoprawna w niepodległej Polsce, była tępiona i krojona podziałami wojewódzkimi ignorującymi jej granice. Do dawnej Kongresówki przy-warszawskiej dokleiły się później subregiony: białostocki (dziś województwo Podlaskie, które nie pokrywa się z Podlasiem historycznym) i olsztyński (woj. Warmińsko-Mazurskie). W obszarze tym mamy dziś wyraziste centrum - Warszawę, oraz wianek ośrodków lokalnych, zwykle będących siedzibami województw: Olsztyn, Białystok, Lublin, Radom, Kielce i Łódź. Obecnie jest tu sześć województw: Warmia-Mazury, Podlasie, Mazowsze, Lubelskie, Łódzkie, Świętokrzyskie. Za wiele jak na autonomiczne regiony. Drugą skrajnością byłaby re-kreacja Kongresówki i połączenie wszystkich w jeden region.

Świętokrzyskie proponowałem wcześniej przyłączyć do Małopolski, gdzie jego historyczne aż za dobrze wygrzane miejsce. Resztę można podzielić na cztery: (7) "Wielkie Mazowsze" - czyli Łódź z Warszawą w jednym regionie. (8) Lubelskie; o szczegółach jego zasięgu można dyskutować. (9) Podlasie z Białymstokiem. Czy Warmia-Mazury byłyby regionem nr 10, czy przyłączyć je do Pomorza Wschodniego, czy może Wielkie Mazowsze uczynić tak wielkim, że objęłoby Olsztyn, Ełk i Gołdap, to też sprawa do dyskusji. Na ile znam Mazury, są jawnie warszawo-centryczne i nie protestowałyby.

Gdyby Łódź zjednoczyć z Warszawą w jednym Wielkim Mazowszu, należałoby wtedy administracyjną stolicę regionu wyprowadzić poza te miasta - najlepiej umieścić ją gdzieś pomiędzy. Proszą się trzy miasta: Rawa Mazowiecka, Skierniewice, Łowicz, i każde ma swoje racje, i historyczne i ze względu na dojazd i wygodę.

Tak przeorganizowana wewnętrznie Polska upodobniłaby się terytorialnym ustrojem do Niemiec, co byłoby krokiem w kierunku zjednoczenia czy zespolenia tych dwóch państw, co wydaje się być długofalową dziejową geopolityczną koniecznością; zresztą na mapie Niemcy i Polska wyglądają jak pasujące do siebie zwierciadlane odbicia, jak lewa i prawa rękawiczka. Przynależność obu do Unii Europejskiej czyni ten proces możliwym i pozbawia go niepotrzebnego dramatyzmu.

Przy okazji: gdyby podzielić narody na wielkie i małe, Polska jest dużym wśród małych narodów. Należymy do tej samej ligi co Szwecja i Finlandia, Estonia i Łotwa, Białoruś, Bułgaria czy Sri-Lanka, i w tej lidze jesteśmy "grubasami"; podobnie jak Ukraina, Tajlandia, Filipiny czy Turcja. Z tą różnicą, że Tajlandia, Filipiny i Turcja w wyobrażalnej przyszłości (niestety, o przeludniona Ziemio!) wielokrotnie się powiększą (swoją ludność), podczas gdy nas, także Niemców i Ukraińców, ubędzie.

Unia Europejska, pominąwszy jej socjalistyczne dziwactwa (miejmy nadzieję, przejściowe) wydaje się być niby-imperialną strukturą, która w istocie chroni małe narody, podobnie jak w swoim czasie czyniła to Monarchia Austro-Węgierska.

Narody dzielą się na małe i wielkie. Te wielkie, to narody ponadpaństwowe, wylewające się poza jedną polityczną strukturę. Narody-cywilizacje. W świecie są nimi: grupa (cywilizacja) języka angielskiego; ciekawe, że tak wielka, że nawet nie ma dla siebie sensownej nazwy, czyli Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada, Irlandia, Australia, Nowa Zelandia, Rep. Południowej Afryki, plus drobiazg krajów karaibskich, afrykańskich, oceanicznych, ale do nich grawituje (i może za sto lat zdominuje?) kolejny gigant: Indie; a i Nigeria ma szanse stać się wielkim narodem mówiącym częściowo po angielsku. W Europie wielkimi narodami są jeszcze: Hiszpania ze swoją amerykańską strefą językową; Francja z "przerzutami" w Afryce, Kanadzie, Oceanii, a w Europie odpączkowana w Belgii i zachodnich kantonach Szwajcarii. Niemcy: trójpaństwowe i wewnątrz federacyjne. Wielkim narodem jest Rosja, zwłaszcza gdy odpępni się od Moskwy rosyjska diaspora w Środkowej Azji, w Ukrainie i w bałtyckich krajach UE. Rosyjski jest też językiem Białorusi, jeśli nie rodzimym to wehikularnym jest w Ukrainie, Kazachstanie itd., a to kolejne przyczynki do wielkości. Poza Europą niewątpliwym narodem przelewającym się poza jedno państwo są Chiny (Chińczycy), obecnie w trzech państwach chińskich, prócz Chin właściwych Tajwan i Singapur, do tego "przykoordynowany" ale odrębny ustrojowo Hongkong. Następne są Indie. Tytuł wielkiego narodu należy się też Japonii, która byłaby w swojej klasie wyjątkiem, bo państwo jedno i unitarne, diaspora nieliczna, język poza ojczyzną niemal nieznany i bez wehikularnego znaczenia. Ale Japonia to cywilizacyjna klasa w sobie. Wyłaniającym się wielkim narodem jest Brazylia, przez co na jej euro-przyczepkę awansuje Portugalia. O innych ludnościowych gigantach - Indonezja, Pakistan, Nigeria, Kongo - nie wypowiadam się z braku znania.

Ta wyliczanka potrzebna była, żeby określić otoczenie, w którym nasza narodowa wspólnota, tak lub inaczej uorganizowana, będzie przez następne pokolenia dryfować, niby płoć między brzuchami wielorybów.

Patrząc z wielkiego lotu ptaka, regionalizacja, rozśrodkowanie, policentryczność - zwiększają "wagę" narodu.


Wojciech Jóźwiak



Komentarze

1. Przyczepię się do...JSC • 2016-11-29

Przyczepię się do tej kwestii, bo widzę tu szansę, że Polski Naród stał się wielki, tylko w niestandardowym stylu... trzeba powiedzieć, że z połowę narodu rozpędziły różne okoliczności historii po niemal wszystkich krajach świata, gdzie jej synowie i córki relatywnie często stawali się częścią lokalnych elit, a nawet zdarzyło się zrobić akcje Ałbazin i to na carskiej Syberii! Nawet po zejściu z polityki to widać, że Polacy się zaznaczają się w w takich dziedzinach:
- budowa infrastruktury w różnych krajach świata
- etnografia syberyjska
- różne dokonania naukowe
- sztuka filmowa w Hollywood i projekt angielskiego reżysera (już nie mogę przypomnieć którego) analogicznej działalności w Łodzi
- Jan Paweł II i polscy misjonarze też rozsławili polski naród, szczególnie w Japonii (ocalały zakon w Hiroszimie) i Ameryce Południowej (polscy Franciszkanie z Peru dorównują sławą "Ludziom Boga")
- wśród lauratów konkursów szopenowskich Azjatów jest od groma, a i Polacy potrafią dać czadu w obcych cywilizacyjnie nurtach muzycznych
- żydowskie środowiska pochodzące z Polski mają silny wpływ cywilizacyjny... a słowo pollin w jidysz ma wielką siłę mistyczną- w niektórych rankingach sumarycznych (tzn. nie procentowych) Polacy są w ścisłej okolicy podium np. obrót Bitcoina stawia Polaków na 5 miejscu
[foto]
2. Z małej litery „naród”Wojciech Jóźwiak • 2016-11-29

W tym tekście, sprzed 6 lat, słowo „naród” (sci. polski) pisałem wszędzie małą literą i „naród” rozumiałem w sensie wspólnoty językowej komunikacji. (Bo są inne znaczenia: naród w sensie obywateli jednego państwa, niekoniecznie jednego języka, np. Szwajcarzy którzy mówią w kilku; albo naród w sensie tych, którzy się za pewien naród uważają, chociaż żyją w różnych państwach i mówią w różnych językach, np. Żydzi albo Ormianie.)
Słowa „wielki” o narodach użyłem w sensie „liczny” i w tym sensie wyraźnie napisałem o Polakach, że są dużym wśród małych narodów. Ponieważ słowa „wielki” nie wartościuję, to jedyny sposób na to, żeby naród polski stał się „wielki”, byłoby go rozmnożyć.
Mnie osobiście na należeniu do „wielkiego” narodu – wielkiego w jakimkolwiek sensie – nie zależy, za to zależy mi na tym, żeby należeć do sprawnej wspólnoty komunikacyjnej. I do dobrze rządzonego państwa.
3. Jedno nie wyklucza drugiegoJSC • 2016-11-29

(...)((Bo są inne znaczenia: naród w sensie obywateli jednego państwa, niekoniecznie jednego języka, np. Szwajcarzy którzy mówią w kilku; albo naród w sensie tych, którzy się za pewien naród uważają, chociaż żyją w różnych państwach i mówią w różnych językach, np. Żydzi albo Ormianie.)(...)
No to fenomen el Polako rozszerza naszą rodzinę o Basków:)

A wracając do meritum to wymienię parę działań, które powinno wykonywać sprawne państwo, a powiększa dany naród:
- soft-power - działanie, które łączy sprawności na polu technologii łącznościowych i kosmicznych z siłą kulturową
   - mały ps. tego typu połączenie (mistyka na całego) uzyskano u św. Katarzyny w Gdańsku i... o zegarze pulsarowym mało kto pamięta...
- podobna rewolucja (technologie wizualno-akustyczne czy tablice multimedialne) następuje na polu muzealnym i instytutowym
- jak oglądamy się na kosmos to dlaczego nie zawalczyć o to, żeby Śląsk stał się jednym z ośrodków przetwarzania surowców pozaziemskich (rudy z asteroid i substancje chemiczne z syntezowane w stacjach orbitalnych)? Bo nie ma kultury łączności nauki i przemysłu, którą można znaleźć np. w dolinie krzemowej.
4. jak to z narodami byłoNN#9720 • 2016-11-30

Widzę, że nieznajomość naszej historii jest dużo większa niż przypuszczałam. Ziemie Zachodnie to nie są dla nas ziemie obce, tylko nasze ziemie, które Niemcy nam oddali. W dużej mierze są to ziemie piastowskie. Piastowie to duży polski ród z Wielkopolski. To Piastowie założyli państwo Polskie i rządzili nim przez ok. 100 lat. Piastowie zagospodarowali też większość terenów tzw. Ziem Zachodnich zakładając tam liczne księstwa. Te ziemie są dla Wielkopolan bardzo bliskie, jest tam mnóstwo piastowskich zameczków. Piastowie zagospodarowali Dolny Śląsk, Śląsk Opolski, Ziemie Cieszyńską, Legnicką, Świdnicką, Ziębicką, Głogowską, Żagańską, Oleśnicką, Oświęcimską, Bytomską, Raciborską. Piastowie mieli też swoje księstwa w Małopolsce, na Mazowszu, na Kujawach. To, że na Ziemie Zachodnie zostali przesiedleni ludzie z Kresów to zupełnie inna sprawa. Na te ziemie przeniosło się też wiele rodzin z Wielkopolski. Warto wiedzieć, że ziemie po drugiej stronie Odry to też ziemie słowiańskie, Połabianie, Łużyczanie i inni słowianie. Prawie całe dawne NRD to ziemie słowiańskie. Niemcy to dawne RFN, Austria, Lichtenstein, Luksemburg, Szwajcaria. Słynne niemiecke ’draht nach osten’ oznacza podbój przez Niemców ziem Słowiańskich. Świadomość słowian z dawnego NRD rośnie, a Niemcy  zaczynają obawać się ruchów separatystycznych czyli, że ci mocno już zniemczeni słowianie będą chcieli odzyskać swoją podmiotowość. 
5. (...) Niemcy zaczynają...JSC • 2016-11-30

(...) Niemcy  zaczynają obawać się ruchów separatystycznych czyli, że ci mocno już zniemczeni słowianie będą chcieli odzyskać swoją podmiotowość. (...)
Możesz podać dowody na obawy przed ukrytą opcją słowiańską?

PS. Są tacy podważają słowiańskość Piastów i wywodzą ich od Wikingów...
[foto]
6. Ad ~Jak to z narodami było~ Aleksandra BłaszakWojciech Jóźwiak • 2016-11-30

Jakbym Towarzysza Gomułkę słyszał około 1968 roku.
7. takNN#9720 • 2016-11-30

JSW Tak mi się gdzieś o uszy obiło. Ta opcja nie jest ukryta, jest całkiem jawna. W NRD Łużyczanie mieli nawet pewną autonomię, szkoły z językiem łużyckim, nabożeństwa po łużycku, nazwy ulic itp. Teraz teoretycznie też mają, ale coraz bardziej teoretycznie, a obawy były zawsze. Okręgi administracyjne specjalnie są tak dzielone, aby w każdym Łużyczanie byli mniejszością, a ostatnio wręcz niszczą wioski Łużyckie. Kopalnie węgla bunatnego na Łużycach otwierają i burzą wioskę po wiosce. Ciekawe jest to, że Niemcy zabraniają nam uruchomić taką kopalnię na terenie Polski, bo podobno źle wpłynie na środowisko naturalne w Niemczech, tyle tylko, że te na Łużycach są tuż obok po drugiej stronie Odry. Co do Wikingów to różnie mówią, niektórzy mówią, że Wikingowie to potomkowie Słowian. Nie wiedziałam, że Gomułka znał się na Piastach i Ziemiach Piastowskich.  
8. czy warto bronić granic?Jerzy Pomianowski • 2016-11-30

Gomułka zupełnie się nie znał na Piastach, ale znał się na towarzyszach z NRD, którym ZSRR w pewnym momencie obiecał podarować Szczecin. Pilnie potrzebowali większego portu. Stąd  ta ówczesna doktryna pod hasłem "byliśmy jesteśmy będziemy". Całą Polskę uznano za położoną na ziemi prasłowiańskiej, a skrajnie prasłowiańskie miały być Ziemie Zachodnie i Śląsk. Trudno się temu dziwić skoro zachodnia granica co najmniej do 1970 była niepewna.
Ważne jest by państwo miało wyraźną doktrynę, w tym zestaw spraw których "nigdy w życiu" nie odpuści w imię jakichkolwiek cudzych doktryn państwowych. Jeśli jej nie ma, to oznacza że swoje istnienie, granice i sprawy wewnętrzne pozostawia do swobodnej dyskusji w gronie mocarstw i sąsiadów. Uznaje że można się dogadać. Temu Śląsk, temu Pomorze, tamtemu lubelskie.
Zaś autonomia ziem oznacza w przypadku Śląska, jego powrót do Czech.
9. Czy przynależność państwowa jest taka ważna?JSC • 2016-11-30

A mi się wydawało, że osławiona doktryna "państwowa" to więcej niż przebieg granic... bo np. po co nam Pomorze, skoro nasza polityka przemysłowa dąży do jego zatopienia? A z II strony granice Iraku wedle prawa międzynarodowego nikt nie naruszył... tylko mało kto zaprzeczy, że rozbiory są niemal pewne.

Nie... tą doktryną to pomyślność narodu i obywateli, a także w miarę możliwości powszechna, a najlepiej Wszechświatowa.
10. a kogo ochodzi pomyślność obywateli słabego kraju?Jerzy Pomianowski • 2016-11-30

Nie da się zrealizować doktryny pomyślności obywateli w kraju który sam się wydaje na żer starych solidnych doktryn imperialnych.
Przykładowo hipotetyczne wcielenie ZZ do Niemiec spowoduje wysiedlenie większości tamtejszych obywateli włącznie z tymi miłującymi normy unijne, za Wisłę, albo jeszcze dalej.
11. Jak...JSC • 2016-11-30

(...)Przykładowo hipotetyczne wcielenie ZZ do Niemiec spowoduje wysiedlenie większości tamtejszych obywateli włącznie z tymi miłującymi normy unijne, za Wisłę, albo jeszcze dalej.(...)
Na drodze pokojowej to niemożliwe... zapowiadasz wojnę? Jeśli tak to trzeba pilnie odpowiedzieć na pytanie czy Polska jest stawką wyższą niż życie?
12. marzenia o niemieckich zasiłkachJerzy Pomianowski • 2016-11-30

Całkowicie możliwe na drodze pokojowych rokowań międzypaństwowych z udziałem Polski, i ewentualnego regionu zach. pom. Przecież  ZZ nie mają już wartości gospodarczej, jedynie są terenem turystycznym. Tutaj sama budżetówka, administracja, urzędy, zbędne polskie szkoły, sieci handlowe, i emeryci. Z nielicznymi wyjątkami balast do wymiany przez nową administrację. Nikt nie zechce brać sobie na plecy milionów bezrobotnych.
13. Kompletnie ignorujesz...JSC • 2016-11-30

wolę mieszkańców i reszty Narodu...
14. regiony kontra drapieżniki unijne i światoweJerzy Pomianowski • 2016-11-30

Jak mają wyrazić swoją wolę? W referendum? A kogo w nowoczesnej demokracji obchodzi wynik referendum w kraju słabym? Mają głosować do skutku.
15. A kto się ogranicza do referendum?JSC • 2016-11-30

Jest jeszcze Majdan... sądzę, że nie jeden.
16. Ziemie PiastowskieNN#9720 • 2016-12-01

Ta doktryna gomółkowska nie wzięła się tak zupełnie z niczego. To są Ziemie Piastowskie. Dzisiaj w Polsce robi się bardzo dużo badań archeologicznych, głównie dlatego, że buduje się dużo dróg i przy okazji odkrywa wiele rzeczy. Te badania potwierdzają, że ziemie Polski to ziemie prasłowiańskie, a w szczególności w części zachodniej. Taki paradoks historii, że dzięki dotacjom z UE na drogi, naukowcy potwierdzają słowiańskość tych ziem. Polski Szczecin wciąż jest solą w niemieckim oku. Aktualnie Niemcy próbują blokować budowę terminala kontenerowego. W Gdańsku powstały dwa duże terminale kontenerowe, Gdynia swój port rozwija. Jeszcze trochę i polske porty zaczną być realna konkurencją dla portów niemieckich, więc nic dziwnego, że są niezadowoleni.    
17. Ciekawe...JSC • 2016-12-01

Możesz podsunąć mi linki skąd się biorą oceaniczne ambicje Polski? I coś co mi podpowie czy i jak to wszystko koreluje się z planami rozwoju polskich dróg wodnych (które, póki co, istnieją tylko teoretycznie)?
[foto]
18. Piastowie i inne propagandowe nacjonal-komunistyczne mityWojciech Jóźwiak • 2016-12-01

Ostatni z rodziny Piastów, Jerzy/Georg Wilhelm, zmarł w 1675 roku, zresztą jako 15-letni chłopiec. 341 lat temu. Śląscy książęta z rodu Piastów od kolejnych przynajmniej 300 lat mówili po niemiecku, należeli do niemieckiego kręgu kulturowego i byli członkami Rzeszy Niemieckiej oraz (przeważnie) lennikami Habsburgów jako królów Czech i cesarzy Niemiec. Od czasów Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego czyli od orientacyjnie 1300 r. -- 700 lat temu! -- historia Śląska poszła osobnym nurtem oddzielając się od historii Wielkopolski-Małopolski-Litwy-Rusi. Ze strony Polski w okresie unii z Litwą nie szły żadne inicjatywy w kierunku przyłączenia Śląska.
Jeszcze słabsze, a właściwie od Krzywoustego, żadne, były związki z Pomorzem (P. Zachodnim).
Częścią Rzeczypospolitej były za to Prusy: Prusy nazwane później Królewskimi, z Gdańskiem, Elblągiem, Toruniem i Warmią, w wyniku powstania wyzwoliły się spod Krzyżaków (Zakonu Najśw. Marii Panny itd.) i przyjęły zwierzchnictwo Polski w osobie króla Kazimierza Jagiellończyka, 1466; później uczynili to także Hohenzollernowie jako władcy Prus Książęcych. Wtedy uformowała się "polska kraina niemieckojęzyczna" obejmująca oboje Prus, Kurlandię i Inflanty (Livland) -- czwarty składnik Rzeczypospolitej za Polską, Litwą i Rusią.
Granica Polski i Niemiec (Cesarstwa), czyli granica między Małopolską i Wielkopolską a Śląskiem i Pomorzem była wyjątkowo niezmienna, stabilna w skali Europy: trwała od 14 do 18 wieku.
[foto]
19. C.d.Wojciech Jóźwiak • 2016-12-01

W polskiej polityce nigdy nikt nie planował wysiedlania ludności ze Śląska i Pomorza i zastępowania ich jakimiś "prawdziwymi Polakami". Przesunięcie Polski do Odry i Nysy było pomysłem Siergieja Sazonowa, rosyjskiego ministra spr.zagr. w czasie I wojny św. Chodziło mu o to, żeby "coś zrobić z Polakami" w ramach Rosji po planowym pokonaniu Niemiec. Plan Sazonowa zrealizował Stalin 30 lat później.
Frazy "Drang nach Osten" ("napór na wschód") użył podobno pierwszy Julian Klaczko w połowie XIX w. (Nie "Draht" bo to znaczy po niem. "drut".)
Nauczmy się cenić swoje niemieckie dziedzictwo i prawdziwą historię polskich regionów.
Proponuję w dyskusjach w Tarace nie zabierać głosu jeśli się nie zna przedmiotu i nie powtarzać nacjonal-komunistycznych klisz propagandowych.
20. kraje prawdziwe i pozorneJerzy Pomianowski • 2016-12-01

Jedynym argumentem, który przy określaniu granic jest skuteczny i traktowany z szacunkiem przez świat, jest siła państwa.Jeśli podpiera się ono w tym archeologią, składem etnicznym, czy historią, to oznacza że traci grunt pod nogami i  czuje się nie u siebie.
Brytania wzięła sobie Indie, i nigdy nie były jej potrzebne badania dowodzące ich odwiecznej " praangielskości".
21. baśnie i legendyNN#9720 • 2016-12-01

Śląsk tak bardzo był w niemieckim kręgu kulturowym, że zrobili trzy powstania, bo chcieli do Polski. Ciekawe dlaczego? Wielkopolski też Warszawa w odrodzonej Polsce nie widziała. Powstaniem Wielkopolskim wywalczyliśmy sobie to, że jesteśmy częścią Polski, wbrew Piłsudzkiemu. Przykre jest to, że minęło sto lat i w Warszawie nic się w tym względzie nie zmieniło. Ziemie Zachodnie są nam bliższe kulturowo niż wschód Polski. Wielkopolska, Dolny Śląsk i Pomorze Zachodnie są kulturowo bardzo do siebie podobne i nie ma to związku z wpływami niemieckimi. Wpływ kultury niemieckiej na te ziemie  jest przez kręgi warszawskie przesadnie wyolbrzymiany. Bliskość kulturową nieco zachwiały przesiedlenia z Kresów, bo są to jednak ludzie bardzo różniący się kulturowo od Wielkopolan, czy też dawnych mieszkańców Dolnego Śląska i Pomorza. Te różnice powoli się zacierają, acz kolwiek wciąż są widoczne. Nie mamy żadnego powodu aby kultywować kulturę niemiecką, gdyż na ogół przychodziła do nas niechciana. Nie niszczymy jednak świadectw tej kultury. Obiekty zbudowane przez Niemców zapełniamy własną kulturą. W Poznaniu mamy też naszych poznańskich ’Niemców’, którzy w XVIII zostali do Poznania zaproszeni, aby się tutaj osiedlili. Spolonizowali się i zostali prawdziwymi Poznaniakami, zachowując jednak swoją lokalną kulturę. Pomimo niemieckiego pochodzenia sprzeciwiali się pruskiej germanizacji tak samo jak Polacy. To jest nasze niemieckie dziedzictwo, które doceniamy. 
[foto]
22. Polecam artykuł "Dłużej regionalizmu..."Wojciech Jóźwiak • 2016-12-03

Polecam (i popieram) artykuł "Dłużej regionalizmu, niźli globalizmu" Włodzimierza Zylbertala sprzed 3 lat.
23. nuda, brak regionalnych potrawJerzy Pomianowski • 2016-12-03

Ponownie przeczytałem, i nadal mnie nie porywa. Autor nie wyjaśnił dlaczego wielokulturowość i wielonarodowość są takie fajne. Chybiony przykład niemieckiego Wrocławia jako radosnego multikulti. Czyli wówczas w urzędach i sądach Wrocławia  brzmiał język niemiecki, polski, czeski, i jidisz? Polacy i Niemcy zgodnie ręka w rękę na równych prawach budowali swój dobrobyt ku chwale Prus?
Wielokulturowość jest SKUTKIEM  bogactwa ściągającego ambitnych przybyszów, nie narzędziem jego tworzenia na pustkowiu materialnym.
Niedawno słynny śląski pisarz Kuczok skarżył się, że w swoim ukochanym Berlinie może chodzić cały dzień od knajpy Senegalskiej, do Somalijskiej przez Erytrejską, a w Polsce tylko albo schabowy, albo kebab. Wszystko przez tą monokulturowość. Obłędne mylenie skutku z przyczyną.
Mamy jeszcze przykład uparcie przez wieki monokulturowej, i anty regionalnej Europy Północnej. Biedy tam nie ma, choć istotnie brak atrakcji, kolorytu. Nuda monokultury.
24. Przyczyy, a skutki...JSC • 2016-12-03

(...)Wielokulturowość jest SKUTKIEM  bogactwa ściągającego ambitnych przybyszów, nie narzędziem jego tworzenia na pustkowiu materialnym.(...)
Moze to prawda... ale trzeba zauwazyc, ze migranci jesli juz rusza to rzadko kiedy wybieraja te pustkowia... tylko te, ktore bryluja na polu soft power i dlatego tzw. ciapaci omijali Polske, na dlugo przed tym za im tzw. prawica zaczela nakrecac nagonke na nich.
[foto]
25. wielokulturowośćArkadiusz • 2016-12-04

Wielokulturowość jest skutkiem albo właściwie manifestacją przekroczenia poziomu etnocentrycznego. Świadomość widziana od dołu jest stopniowalna, począwszy od poziomu egocentrycznego (tu jestem ja fizyczny a tam jest reszta świata) przez świadomość widzącą w centrum swoje emocje, potem własny rozum, potem swoją wspólnotę środowiskową (świadomość etnocentryczna), którą przekraczamy wchodząc w świadomość światocentryczną; dalej jest świadomość kosmiczna i duchowe poziomy. Globalizacja i wielokulturowość są manifestacją rosnącej świadomości światocentrycznej. Obecnie na świecie przeżywamy regres, myślę że czasowy, konieczny do tego, żeby zintegrować poziom niższy czyli etnocentryczny. Jak właśnie czytam u Wilbera rozwój polega na przekraczaniu i koniecznym integrowaniu poziomów niższych. Zwykle pierwsza faza wiąże się z odrzuceniem niższego poziomu, w tym przypadku poziomu etnocentrycznego, lokalnego. Myśl globalnie, działaj lokalnie. Poziom etnocentryczny słusznie domaga się uznania.Jak głowa za bardzo leci do przodu a dupa zostaje w tyle, to można się wywrócić ;-) Trzeba zintegrować w sobie wszystkie niższe stopnie tożsamości. Według Wilbera, jeżeli unicestwi się niższe holony (w tym przypadku poziomy świadomości czy stopnie organizacji społecznej) to wyższe ulegają szybkiej destrukcji, bo wyższe opierają się zawsze na niższych. Stąd dbając o miasta, potem regiony dbamy o swoje państwa. Dbając o swoje państwa wzmacniamy wspólnotę światową. Problemy unijne zaczęły się od problemów ekonomicznych państw południa UE, światowe - od rozkładu przywództwa w krajach arabskich (m.in. dzięki działaniom USA). Amerykanie narzucając swoją demokrację państwom, których obywatele nie dojrzeli do tego poziomu świadomości, rozchwiali całą konstrukcję (holarchię) światową.
[foto]
26. Myśl globalnie działaj lokalnieArkadiusz • 2016-12-04

Dobre hasło, ale zauważymy, że wielcy gracze światowi nie tylko myślą ale działają (ideowo, ustrojowo, ekonomicznie) globalnie, uniemożliwiając w większości miejsc świata działanie lokalnie. Stąd protesty przeciw zaszczepianiu obcych idei u nas w kraju, u nich naturalnych, u nas traktowanych jako polityczna poprawność, przeciw różnym ACTA, TTIP, CETA itd.
27. Nie mylcie dowództwa z przywództwemJSC • 2016-12-04

(...)światowe - od rozkładu przywództwa w krajach arabskich (m.in. dzięki działaniom USA).(...)
Przywództwo to coś więcej niż wymuszanie posłuszeństwa, czytaj zamordyzm, bo inaczej kolorowe rewolucje nie mogłyby liczyć na jakiekolwiek poparcie mas... nawet CIA, NSA czy tam jeszcze nie potrafią rozhuśtać emocji, których w narodzie, który przecież wielbi ukochanego wodza...
28. globalista przebrany za EuropejczykaJerzy Pomianowski • 2016-12-04

Obawiam się że często (czyli nie zawsze) mamy do czynienia z globalistami w przebraniu regionalistów. Uważają regionalizm za etap pośredni na drodze: staroświeckie państwo narodowe - podział na regiony - społeczność globalna. Tak jest po prostu łatwiej pokonać narodowe nawyki bez gwałtownego skoku budzącego opory.
Ciekawe że globaliści już nie używają starych haseł typu: "wszyscy ludzie są braćmi", bo to zbyt jaskrawo odbiega od praktyki. Trzeba z tym regionalizmem  ostrożnie, bo globalizm to będzie piekło na Ziemi dla takich krajów jak Polska, większość Azji, Afryki. Czyli wybranych do pełnienia podrzędnej roli zasobu.
29. Z tego co piszesz...JSC • 2016-12-04

(...)Ciekawe że globaliści już nie używają starych haseł typu: "wszyscy ludzie są braćmi", bo to zbyt jaskrawo odbiega od praktyki. Trzeba z tym regionalizmem  ostrożnie, bo globalizm to będzie piekło na Ziemi dla takich krajów jak Polska, większość Azji, Afryki. Czyli wybranych do pełnienia podrzędnej roli zasobu.(...)
Sytuacja panująca już od starożytności... zatem już Eneasz był globalistą?

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)