19 czerwca 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Wolni od cierpień czyli sposoby robienia wody z mózgu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Polska metafora rodzinna ◀ ► Włodzimierza Zylbertala o Islamie i o nas ►
Radek zwący się też Sceptykiem napisał znakomity szkic pt. „Wreszcie wolni od cierpień!”, zapowiadając, że będzie to „O metodzie dwupunktu kwantowego”, do której wprawdzie nie doszedł, ale po drodze przedstawił bardzo dobrą systematykę erystycznych lub retorycznych chwytów używanych w sztukach rozwojowych – albo w jogach sukcesu (bo wiele tych jóg jest) – które w istocie są sposobami dezinformacji czyli robienia wody z mózgu.
Ja tylko wciąż będę się upierał, że nie są to metafory (a właśnie metaforami nazwał je Autor), nawet jeśli słowo „metafora” wziąć w cudzysłów. Bo metafora to jest mówienie o czymś tak, jakby to coś było czymś innym, czyli przenoszenie opisu z jednego przedmiotu na drugi. To, co wypunktowuje Radek, można prosto nazwać sposobami mówienia.
Streszczę to, co napisał Radek:
-
Sposoby semantyczne – polegające na niedoinformowaniu, niedopowiedzeniu:
-
Sposób przez oczywistość i onieśmielenie: mówienie o czymś trudnym, tak jakby to było łatwe i oczywiste i przez to słuchacz-czytelnik-rozmówca był obowiązany to znać/wiedzieć.
-
Sposób przez niejednoznaczność: posługiwanie się słowami, które w różnych kontekstach (zastosowaniach) znaczą co innego. Autor przykładuje opowieścią o Kocie Schrödingera; tak samo dobrym i zwartym przykładem jest sztubacka wyliczanka: „grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż, stróż to dozorca”. (Tu mi się przypomniał szmonces, który w którymś miejscu opowiada Lem, o nauczaniu ślepca: „Co to jest 'biały'? – Biały jest łabędź. – Co to jest łabędź? – Łabędź to taki ptak, co ma zakrzywioną szyję. – Co to jest 'zakrzywiony'? – Moja ręka jest zakrzywiona. – Mówi Mosze, dając do pomacania niewidomemu Izaakowi swój zgięty łokieć. – Teraz już wiem, co to jest 'biały'! – Woła Izaak.” Ale to chyba jest inna figura dezinformacji.)
-
Sposób przez zmianę nazwy, przeważnie polegający na eufemizacji: używanie słów, które lepiej się kojarzą, bardziej pozytywnie nastawiają.
-
Sposoby psychologiczne, które Radek nazywa też neurolingwistycznymi lub „polityków”, które można też nazwać perswazyjnymi:
-
Sposób przez obietnicę (i przed odwołanie się do naiwności): z góry nastawia się rozmówcę, żeby ten oczekiwał spełnienia danej mu obietnicy; to oczekiwanie tłumi myślenie krytyczne u słuchacza, przez co czyni go naiwnym.
-
Sposób przez wykluczenie: postawienie sprawy tak, żeby rozmówca, jeśli wątpi (w skuteczność, sukces itd.) czuł się wykluczony.
-
Sposoby estetyczne:
-
Sposób przez uwznioślenie (dramatyzację): mówienie o sprawie mową dostojną, poetycką, w tonie powagi – co odwraca uwagę od logicznych wad wywodu, niedostatecznych dowodów itd.
-
Sposób przez komizm: odwrotność powyższego, czyli przekazywanie treści na zasadzie żartu, ośmieszania, przerywnika na „pośmianie się”.
Prócz powyższych, Radek wspomina o sposobach przez przekłamanie i (kolejny) przez niekompetencję, ale niestety nie rozwija, jak je rozumieć.
Ja bym do tej listy dodał od siebie jeden punkt w osobnej kategorii:
-
Sposoby socjotechniczne:
-
Sposób przez autorytet:
– Skoro mówi to lub pisze osoba mająca autorytet, to musi to być ważne i wielkie. Anty-przykładem są banały, które wypowiadają nauczający. Posiadanie autorytetu jest bardzo ważne dla głoszenia przekazów i „przekaziciele” muszą o ów autorytet się starać. Autorytet często zależy od sytuacji, np. jeśli pewien przekaziciel mówi do słuchaczy, którzy nie wiedzą kim on/ona jest i w nieformalnej sytuacji, to może być niewysłuchany, pominięty, niezauważony. A nie każdy przekaziciel zna sposoby, żeby autorytet wyrobić sobie ode zera, improwizując. Dlatego przekaziciele specjalnie się ubierają, siadają na podwyższeniach, tronach lub w środku kręgu, są podświetlani, nagłaśniani, stają za mównicą lub pod tablicą, dodają sobie tytuły „dr”, „prof.”, każą do siebie mówić w sposób onieśmielający i stwarzający dystans, jak „jego eminencjo” itp. Te obyczaje są szczególnie rozwinięte w tradycyjnych „instytucjach przekazujących”, jak uniwersytety lub kościoły. Ciekawe byłoby przebadanie tego w krócej (niż tamte) istniejących „szkołach” ezoterycznych, duchowo-rozwojowych i coachowskich.
◀ Polska metafora rodzinna ◀ ► Włodzimierza Zylbertala o Islamie i o nas ►
Komentarze
Np. metafora wojny u Kukiza i zwolenników, już w samej nazwie: WoJOWnicy Kukiza.
Dla nas tu ważne, że metafor nie używa się bezkarnie. Leon Zawadzki powiada (pewnie kogoś cytując), że: "Skoro wykonałeś gest, to musisz mu sprostać." Wykonany gest, w tym także użyta metafora, idą dalej i naznaczają dalszy bieg wypadków.
(Na mój rozum ekonomia jest pełna takich łokciowych dowodów.)
Nasuwa mi się, bo właśnie wczoraj szukałem książki o asanach, traktującej sprawę trochę głębiej niż podręcznik fitness i poczułem się trochę jakbym poszedł na plażę w nartach.
Okazuje się bowiem, że joga może być łączona z ajurwedą (no... niby może), stosowana dla dzieci, kobiet, żółtodziobów, kręgosłupów i ciężarnych. Może być zredukowana do mudr lub osiągnięcia płaskiego brzucha, uprawiana w rytmie muzyki elektronicznej. Co więcej, jest joga snu, a nawet joga taoistyczna (!). Do tego jest joga hormonalna, kaukaska, a nawet ma ona (ta joga) swoje dziesięć przykazań...
Jakby jakoś zracjonalizować taką wielość określeń, to joga na chwilę obecną jest (kolejnym) synonimem "techniki ezoterycznej", bez większego związku z pierwotnym znaczeniem. No ewentualnie, czasem systemem ćwiczeń. Njuejdżyzm
Aha, nieustannie polecam tekst Leona Zawadzkiego, który zamieściłem w znaleziskach: " O praktyce jogi w warunkach cywilizacji zachodniej".
Szukasz Guru, obejrzyj najpierw to, i poczuj niebieskie światło w swoim wnętrzu:)
https://www.youtube.com/watch?t=1521&v=rddXrtYWayc
Nie sądzę aby prawdziwy uzdrowiciel musiał być koniecznie oczytany, czy zdolny do sofistycznej dyskusji o przewadze merytoryki nad kiełbaśą.
Myślę że taki człowiek powienien posiadać inne predyspozycje.
Dzięki za tekst, właśnie chciałem przy okazji zapytać się w moim poście o rzetelne teksty nt. jogi
Droga Izabelo. Dziwię się że Ty się dziwisz. Wszak wiesz że ludzie to istoty stadne podążające w stadzie za stadem. W całej populacji osób w dużym stopniu niezależnych i samodzielnie myślących jest około 5%.
Dla pozostałych decydujące jest "kto mówi (robi)" a nie "co mówi (robi)". To się aktualnie nasila poprzez działanie mediów świadomie tworzących fałszywe autorytety z celebrytów, po to żeby sterować masami.
W ogóle z zasady prawda jest po stronie ambony, mównicy, biurka czy ekranu oraz po stronie większości. Czego najnowszym przykładem i potwierdzeniem jest Kukiz.
Ludzie potrafiący patrzeć krytycznie na każdego, bez względu na pozycję, stanowiska czy tytuły to prawdziwe samorodki.
Dodatkowo dochodzi drugi czynnik. Wszyscy etykietujemy rzeczywistość i w wielkim stopniu korzystamy z etykiet innych osób. To konieczne dla naszego sprawnego funkcjonowania. Ale ma też swoje zagrożenia.
No i trzeci czynnik. Na to żeby się przeciwstawić liderowi, autorytetowi i całej grupie (bo grupa zawsze stanie po stronie lidera) trzeba mieć charakter rewolucjonisty, który jest w stanie stanąć przeciw całemu światu żeby głosić że Ziemia nie jest płaska. A takich można policzyć na palcach.
Używając twojej metafory; tylko Bogów stać na samodzielne i niezależne myślenie i postępowanie. Bo to wymaga wielkiej odwagi i odpowiedzialności oraz zgody na samotność.
>>> W całej populacji osób w dużym stopniu niezależnych i samodzielnie myślących jest około 5%.Ale to że ktoś myśli niezależnie i samodzielnie, NIE pociąga tego, że ma rację, czyli że jego sądy są prawdziwie bądź praktycznie skuteczne. Niezależnie myślący mogą być tak samo w błędzie jak ci powtarzający za większością lub za autorytetami! Niezależność NIE chroni przed błędem!
Zwykle to większość ma rację. Ale tak jak jednostka nie zawsze ją ma tak też większość nie zawsze ma rację.
Opisałem tylko mechanizmy występujące w różnych grupach, szczególnie w takich jak różne treningi i szkolenia gdzie mamy lidera/autorytet i grupę uczniów lub petentów.
Po prostu warto pamiętać że ani tytuły ani stanowiska czy też pozycja nie są dowodem prawdziwości głoszonych tez i prawd. Tak samo wielkość czy ilość wyznawców nie jest tego dowodem. I nie warto z góry bezkrytycznie odrzucać innych opinii a ci którzy z takimi występują muszą się liczyć z atakami i osamotnieniem.
Warto też mieć świadomość że to o czym piszę to po prostu naturalny trening i test dla osób aspirujących do roli trenerów i liderów oraz naturalny element rozwoju i przechodzenia adepta na pozycję lidera i trenera.
′Słowo "joga", jak większość z was bez wątpienia wie, jest takie samo jak nasze słowo "jarzmo" i łacińskie słowo "jungere", które znaczy "przyłączyć". Przyłączyć, połączenie, ujarzmić i unia - wszystkie te słowa mają zasadniczo ten sam korzeń. Zatem tak samo gdy Jezus powiedział: "Moje jarzmo jest łatwe", to tak naprawdę mówił: "Moja joga jest łatwa". Słowo to więc zasadniczo odnosi się do stanu przeciwnego do tego, które psychologowie nazywają wyobcowaniem lub które buddyści zwą "sakyadrishti" - pogląd lub uczucie oddzielenia, wrażenie bycia odciętym od istnienia. Większość cywilizowanych ludzi faktycznie czuje w ten sposób, gdyż mają pewnego rodzaju krótkowzroczną uwagę skupioną na swych własnych granicach i na tym, co jest wewnątrz tych granic. Utożsamiają się ze swym wnętrzem i nie zdają sobie sprawy, że nie można mieć wnętrza bez tego, co jest na zewnątrz. Wydaje się to nadzwyczaj podstawową logiką, nieprawdaż? Nie moglibyśmy mieć wrażenia bycia sobą i posiadania osobowej tożsamości bez kontrastu w postaci czegoś, co nie jest nami, co jest innymi.′
Pozwoliłam sobie na ten długi cytat z Alana Wattsa, gdyż zainspirowały mnie rozważania o jodze jako (pozornie) trudnej do zdefiniowania aktywności. Trudno jogę zdefiniować patrząc na zewnątrz i obserwując jej różnorodne formy oraz "ewolucje". Ale patrząc do wewnątrz jogą będzie każde "jarzmo" które podejmujemy (jak eksperyment fenomenologiczny) aby poznać kim jesteśmy, aby pozostać w "tu i teraz" lub jeszcze lepiej w "Jestem". To jest joga, niezależnie od techniki, jaką zastosujemy. Cała reszta ćwiczeń i fitnessu jogą po prostu nie jest, nawet jeśli tak się je nazywa. To podmiot w swej uczciwości i wiedzy oraz poprzez charakter (intencję) ćwiczenia decyduje czy uprawia jogę czy też nie.
Poza tym dziękuję Andrzeju, tak " z zasady prawda jest po stronie ambony, mównicy, biurka czy ekranu ", takie są kody władzy, jak mawiał Michel Foucault.
Witajcie :)
Już kilka lat czytam sobie Tarakę. Chyba jeszcze nigdy nie odważyłam się nic napisać, no może kiedyś raz.
Tak sobie pomyślałam, że to zdanie jak ulał pasuje do manipulacji typowej w religiach?
Obietnica - wielka, największa, chociaż może i niewiarygodna i niesprawdzalna, która tłumić ma - na trwałe i od małego - wszelkie niewygodne pytania?
Osobiście bardziej pociąga mnie dociekanie różnych sensów i symboliki w mitach i różnych tradycjach niż przyłączenie się do konkretnej doktryny. Mam jakąś niedużą alergię :) na słowo dogmat czy doktryna, jakoś tak to traktuję, jako takie zamknięte pudełeczko, z którego nie można uciec.
A najgorsze w tym, że każde z tych wielu pudełeczek zamyka się przed innymi i jeszcze na nie warczy :) Nigdy nie rozumiałam czemu - czyż życie nie jest wystarczająco trudne bez całego tego dzisiejszego fanatyzmu? Po co utrudniać życie sobie i innym dodatkowo?
Fanatyków zawsze postrzegałam, jako ludzi bardzo wytrwałych, silnych, "zorientowanych na cel" :D zdeterminowanych, żądnych przygód, z którymi lubiący święty spokój (lub zabawę a nie wojnę) domatorzy albo osoby o cechach jakichś takich kontemplacyjnych nie mogą się mierzyć.
Bo ludzi postrzegam czasami dziś trochę dwoiście - i to pewnie duże uproszczenie jest z mojej strony.
Dzielę ich więc na
+ tych, którzy są z charakteru wojowniczy i wskutek ekspresji swej siły wojownika dążą, często zgodnie ze swymi talentami ku rywalizacji,
a nawet skutkiem tej rywalizacji w końcu zdobywają jakąś przewagę, w grupie, w społeczeństwie,
albo nawet zdobywają pełnię władzy,
+ na tych którzy od dominacji _nad_ innymi wolą współpracę/życie/bycie _wśród_ innych,
a od pełni wolności,
czyli władzy, bo w pełni wolny tj. wolny od wpływu innych możesz być chyba tylko mając władzę nad tymi innymi?
wolą równość i wspólnotę.
Chociaż moim zdaniem to wcale nie znaczy, że wspólnota równych będzie zawsze rozwojowa! równie dobrze nadmierny brak rywalizacji może się okazać dla niej jak
zamulony staw z nieruchomą wodą - duszący.
A od ciągłej wojny wolą święty spokój, uznając, że życie i tak jest już wystarczająco trudne bez utrudniania go sobie "wysiłkiem wojennym" dowolnego typu. Ale chociaż wojownicy i fanatycy mają te zalety takie jak wytrwałość, determinacja i upór to jedną z ich wad jak mi się zdaje jest to właśnie, że wolą "produkowanie zniszczenia w imię..." wstaw dowolne :) od "tworzenia na co dzien, tak po prostu" :)
pozdrawiam :)
Tallis Keeton
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.