04 czerwca 2017
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Ziemowita Szczerka: Międzymorze czyli znów jadąc do Babadag
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Fałszującej baronowej ciąg dalszy ◀ ► Jonathana Leara: droga Sikory ►
Książka Ziemowita Szczerka pt. Międzymorze (2017) trafia gdzieś między Andrzeja Stasiuka Jadąc do Babadag (2004) a Krzysztofa Vargi Gulasz z turula
Książka Ziemowita Szczerka pt. „Międzymorze” (2017) trafia gdzieś między Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag” (2004) a Krzysztofa Vargi „Gulasz z turula” (2008). Oba pierwowzory starszych kolegów bije rozmachem: gdyż Autor faktycznie objeździł Międzymorze, pominąwszy tylko Białoruś, Obwód Kaliningradzki, Mołdawię (chociaż do niej nawiązuje), a z drugiej strony Słowenię, Czarnogórę, Kosowo i Albanię, i właściwie też Chorwację, o której pisze, ale raczej jej nie zwiedza; także dla Bułgarii ma tylko jakieś zdawkowe uwagi po drodze do Stambułu.
Bo prócz Międzymorza pomiędzy Niemcami, Rosją a Turcją, zwiedza i nam przedstawia stolice tych ościennych imperiów, których obecność definiuje pole (do hulania) pomiędzy nimi, więc Berlin, Stambuł i Moskwę, a przed nią też Petersburg. (Omija Wiedeń.) Zagląda też do Łużyc, jako śladu dawnego zasięgu Słowiańszczyzny (nic ciekawego tam nie znajduje, ale przypomina wiele zapomnianych informacji z historii) i na Rugię, ślad zasięgu Słowiańszczyzny jeszcze dawniejszego. Zawadza o Finlandię, właściwie o same Helsinki, bo po drodze były do Petersburga. Najdalej na wschodzie jest na froncie wojny pod Donieckiem.
Książka pozostawia wrażenie, że wszędzie TAM – a właściwie TU, bo to MY przecież, o NAS – jest podobnie: krajobrazy i miasta podobnie przykurzone lub przybłocone, zaniedbane, niedopieszczone, bo pewnie niekochane przez mieszkańców, albo przeciwnie: wytapetowane i odpicowane „na gwizd” aż oczy bolą, czyli albo dziadowanie albo nowobogacka lub noworeklamowa przesada. Nie ma umiaru. Jest chaos. Im dalej od centrum Starej Europy, tym chaotyczniej. Przychylniej na tym tle widzi zasiedziałe Czechy, ale również Węgry, którym przeznacza więcej uwagi niż innym krajom i widać, że ma pozytywny sentyment do Węgier, choć również w ich dostojnych zabytkach, także tych pohabsburskich, widzi pośpiech, wtórność i udawanie Zachodu. Tak widzi przestrzeń, miasta. Widzi też ludzi, przeważnie tych średnich i najbardziej masowych, takich, których widać z szosy, dworca, gospody, więc też przybrudzonych, przykurzonych, nieświeżych i bylejakich. Już Mariusz Wilk (że przywołam czwartego słynnego piszącego podróżnika) w swojej północnej Rosji, w rosyjskiej głubinkie widział więcej piękna i wzniosłości.
Bo Szczerek ma jakiś Kajowy-Andersenowski okruch szkła w sercu. Czytając miałem wrażenie, że widzi głównie tę warstwę kurzu, która zawsze gromadzi się na podróżnych, kurzu realnego i „kurzu” mentalnego: czyli chaosu bodźców, strumienia powierzchownych wrażeń, całej tej przypadkowości podróży i przypadkowych interakcji. Sztuka przecież polega na tym, że wyjrzeć poza ten kurz. Ale OK, dekonstruuję dalej. To skupienie na „kurzu”, na zakurzonej powierzchni zwiedzanych krajów, jest zamierzone. Autor wie, co robi. To zakurzenie „naszych” krajów jest mu potrzebne jako literacki środek-wehikuł do przedstawienia tezy, że również w mentalu środkowowschodniej Europy dzieje się źle. Jej mieszkańcy, tak jak nie dorośli do europejskiej czystości, porządku i ciągłości, podobnie nie dorośli do europejskiej demokracji, do jej poszanowania prawa i tolerancji. W trakcie zrelacjonowanych podróży Szczerek tropi populistów i nacjonalistów, mając ich za największą zakałę naszej części świata. Ale Międzymorze w jego relacji wygląda na stracone pod tym względem: „Bar wzięty”, popul-nac wszędzie wygrywa, a w Serbii, Polsce, Węgrzech już wygrał, i nie jest to przypadek, ponieważ tacy jesteśmy w naszej głębi: odrażający, brudni, źli – żeby zacytować tytuł pewnego włoskiego filmu. A przede wszystkim powierzchowni, fasadowi, wtórni, niechlujnie posklejani i pozszywani. Prawdę o monidłowej polskiej duszy Autor odnajduje w Licheniu, wizytą w którym kończy tom. (Słowo „niechlujnie”, ulubione Witkacego, przypomniało mi kolejnego chłostacza polskich niedoróbek, sprzed prawie stu lat.)
Szczerek wędruje przez kraje Międzymorza z gotowa tezą: ta strefa jest nieprawdziwa, nieautentyczna, na wzór źle zrobiona; swoje esencje, jedyne jakie ma, pobiera z Europy Właściwej, tej Eu-Europy (jak można by i chyba poprawnie po grecku ją nazwać), a przy tym, gdy wreszcie dostała szansę, jak ta ślepa kura ziarno, być przyjętą do Unii, do tego klubu Prawdziwego Zachodu, to po krótkim tam pobycie sama z własnej woli się z niego wyłamuje i idzie gdzieś astray (po ang. to mi brzmi lepiej, bo krócej) – na zbłądzenie, bo nawet nie na wschód. I nie „ku sobie”, ku własnemu kształtowi, tylko właśnie gdzieś w chaos i wzajemną wrogość nacjonałów.
Międzymorze jawi mu się strefą bez kształtu, bez idei, bez gestaltu. Jakąś Rurytanią lub Bordurią, jak na Zachodzie nazywano wymyślone środkowowschodnie komiksowe kraiki.
W żadne zjednoczenie tej strefy nie wierzy.
Prócz tego, powtórzę, przekonany jest, że już po ptokach – pomocną dłoń Zachodu kraje Międzymorza odrzuciły, niewdzięcznie ją kąsając. Zachód z nas już nie wyrośnie, moment minął.
Tylko ile ma racji Autor, tak orientalizując nas i idealizując tamten Zachód? Który ma coraz więcej problemów ze sobą. Ale to inna bajka.
Książka Ziemowita Szczerka jest (lekko) dołująca i (też lekko) zniechęca do podróży w opisanych kierunkach. Inaczej niż „Babadag”, który kusił i pociągał, i inaczej niż „Turul”, który budził podziw dla autora (Krzysztofa Vargi), że tyle o Węgrzech wie i tyle umie zobaczyć. Za to ma udaną okładkę, zarówno plastycznie, jak i jako ikona-przekaz.
Przydałoby się więcej książek o Międzymorzu. Jedna mogłaby być czymś jak „Szańce kultur” Bogdana Cywińskiego: przedstawiać wysiłki tutejszych narodów na rzecz uzyskania samowiedzy i samostanowienia, przed i po 1989 roku. Druga mogłaby być podróżnicza, jak ta Szczerka, ale przedstawiająca podróże w poszukiwaniu skarbów. Bo nasza część świata zawiera skarby: miejsca, przedmioty, przyrodę, dzieła i ludzi, w tym żyjących teraz. Ktoś mógłby spróbować dostać się do nich i opisać.
Książka omawiana: Ziemowit Szczerek, „Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę środkową”. Wyd. Agora, Wyd. Czarne, Warszawa 2017.
◀ Fałszującej baronowej ciąg dalszy ◀ ► Jonathana Leara: droga Sikory ►
Komentarze
Dlatego warto popatrzeć na naszą rozszerzoną ojczyznę także "zakurzoną" opcją Szczerka.
Oto cytat-próbka:
Europejczycy gorszego sortu
/.../ nic innego jak bunt drugiego pokolenia wschodnich Europejczyków. To pod wieloma względami podobny mechanizm, jak ten, który działa wśród młodych muzułmanów, potomków tych, którzy przyjechali na Zachód kilkadziesiąt lat temu. Ci młodzi muzułmanie, urodzeni już na Zachodzie, ale jednak nie traktowani przez Zachód jako swojacy i nadal pod wieloma względami upośledzeni, przyłączają się do ekstremistycznych organizacji islamistycznych. To oni często stoją za zamachami.
Mniej więcej podobnie wygląda antyzachodni sentyment w Europie Środkowej i Wschodniej. Dzieci tych, którzy tak chętnie obalali mur i rzucili się integrować z Zachodem, urodzili się już w postkomunistycznej Europie, a nadal czują się z niej wykluczani. Pracują w Wielkiej Brytanii, w Niemczech – i czują się ludźmi drugiego, gorszego sortu. Dlatego okopują się w swojskości. Szukają własnych wartości. Dokładnie tak samo, jak młodzi muzułmanie.
On chyba jednak ma rację.
Dlatego tę książkę nazwałem "orientalizującą" naszą część Europy -- bo taki jest sens pojęć "orientalizm, orientalizacja".
Czyli: "dzicz, wschód, dierewnia", jak mówiła mi już moja św. pam. Ciocia (urodzona nad Dnieprem) bardzo dawno temu, powtarzając jakiś rosyjski bon mot.
Bardzo polecam w Krytyce Politycznej:
Międzymorze, czyli Irany i Kosowa? Michał Sutowski
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.