zdjęcie Autora

14 lutego 2017

Maciej Szymczak

Rugia – Wyspa Słowiańskich Bogów
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Kategoria: Podróże i regiony


W trzydzieste szóste urodziny postanowiłem zafundować sobie wyjątkowy prezent. Los tak chciał, że akurat w tym dniu znalazłem się w porcie w Sassnitz na wyspie Rugia. Nie planowałem wcześniej tego wyjazdu, decyzja była spontaniczna i nagła. Był ciepły lipcowy dzień, słońce przyjemnie grzało, a Bałtyk mienił się lśniącym błękitem. Środek lata zawsze nastraja optymistycznie, pobudza ciało i uruchamia wyobraźnię. Przed południem wróciłem promem z duńskiej wyspy Bornholm, a ponieważ była jeszcze wczesna godzina, postanowiłem pozwiedzać trochę wyspę. Rugia to malownicza kraina z niespotykanymi na polskim wybrzeżu kredowymi klifami i błękitnym odcieniem morza, to prawdziwa gratka dla miłośników słowiańszczyzny. Wyspę zamieszkiwali legendarni Rujanie, którzy całkiem długo opierali się zakusom chrześcijańskiej Europy. Ci mężni morscy rozbójnicy wzbudzali strach zarówno w Duńczykach, jak i w Sasach. Prowadzili udane kampanie wojenne, a imię ich głównego boga wywoływało strach w chrześcijańskich sercach. Rozwinęli swój kult religijny do niespotykanych w świecie słowiańskim rozmiarów. Echa przeszłości nadal rozbrzmiewają w tej krainie, kto twierdzi, iż niewiele zachowało się po pogańskich Słowianach, powinien koniecznie tutaj przyjechać. Legendarna Arkona była tylko jednym z wielu miejsc kultu połabskich bogów na wyspie.

Pełen dobrego humoru zaplanowałem sobie, że odwiedzę wyjątkowe dla mnie miejsce. Ruszyłem malowniczą acz strasznie zakorkowaną szosą. Rugia to ulubione miejsce wypoczynkowe Niemców, latem tłumnie przez nich oblegane. Malownicze, pagórkowate pejzaże wyspy to wizytówka tej nadbałtyckiej krainy. Sielskie krajobrazy Rany zapadają w pamięć, łagodzą niedogodności, z jakimi kierowcy latem muszą się tutaj borykać. Trzydzieści kilometrów dzielących mnie od Altenkirchen pokonałem w nieco ponad godzinę, brnąc w iście żółwim tempie. Wyspiarskie kurorty o tej porze roku pękają w szwach, rozległe, bałtyckie plaże są oblegane przez tłumy wrzeszczących Niemców, a zaparkowane na dziko samochody utrudniają przejazd. Na szczęście wyspa jest na tyle duża, że każdy coś dla siebie znajdzie i nie jest skazany na turystyczne piekiełko.

Zbliżając się do Altenkirchen poczułem lekkie ukłucie w sercu. Czułem się niczym nastolatek idący na koncert ulubionej kapeli. Porównanie może nie na miejscu, ale opanował mnie podobny rodzaj młodzieńczego entuzjazmu i szczeniackiej euforii. Im bliżej celu byłem, tym bardziej się niecierpliwiłem. Od dawna chciałem odwiedzić to miejsce i wreszcie nadarzyła się ku temu okazja. Altenkirchen to niewielka miejscowość, jej nazwa odwołuje się do najstarszego kościoła parafialnego na wyspie. Pochodzi on najpewniej z 1168 roku, czyli z czasów intensywnej chrystianizacji wyspy. W tym samym roku padła Arkona, ostatni bastion pogańskich Słowian. Powstanie świątyni związane jest z kresem rodzimej religii Rujan. Bliskość przylądka Wittow i data powstania kościoła wskazują na to, iż wewnątrz świątyni może znajdować się autentyczny posąg kultowy połabskiego Świętowita. Wmurowywanie rzeźb kultowych w ściany sakralnych budynków było częstą metoda stosowaną przez misjonarzy, którzy w ten sposób chcieli skłonić miejscową ludność do uczestnictwa w nabożeństwach. Znamy podobne przykłady z innych miast i wsi na terenie Pomorza, a nawet z Prątnicy (powiat Iławski), gdzie w fasadę kościoła została wmurowana tzw. baba pruska. Kamień Świętowita z Altenkirchen zdaje się potwierdzać regułę, jaką stosowali wobec podbitej ludności duchowni zwierzchnicy.

Kościół parafialny jest sam w sobie bardzo malowniczy, dotrwał do naszych czasów w niemal nienaruszonym stanie. Jest ciekawym zabytkiem, godnym poświęcenia mu dłuższego czasu, ale nie po to tutaj przyjechałem. W swoje trzydzieste szóste urodziny chciałem odwiedzić swojego duchowego patrona, czterogłowe bóstwo, które zajmuje ważne miejsce w mym wewnętrznym świecie. Moja fascynacja słowiańszczyzną ma również wymiar duchowy, dlatego staram się odwiedzać regularnie dawne miejsca kultu przodków. Rozpocząłem poszukiwania, jednakże nigdzie nie mogłem odnaleźć interesującego mnie kamienia. Zagadnąłem miejscowego pastora, który trochę zdziwił się moim pytaniem. Spojrzał na drewniana figurkę Świętowita Wolińskiego zawieszoną na mojej szyi i zlustrował logo: „Ręce Boga” widniejące na mojej koszulce. Trochę zmieszany wyjaśnił, iż interesujący mnie zabytek znajduje się w kościelnej zakrystii. I rzeczywiście postać wąsatego mężczyzny z charakterystyczna stożkowatą czapką i rogiem obfitości w dłoniach jest wmurowana w ścianę w pozycji leżącej. Bóstwo uśmiecha się, a jego wizerunek jest znacznie bardziej przyjazny, niż zwykli byli to przedstawiać kronikarze.

Złożyłem skromną ofiarę, wprawiając w osłupienie przyglądającego się z oddali pastora. Mimo wszystko nie przeszkodził mi w mojej „inicjatywie” i o nic nie dopytywał. Wyszedłem naładowany pozytywna energią, czułem się trochę osłabiony i oszołomiony, podobne wrażenie utraty energii zazwyczaj miewam w kręgach kamiennych. Mimo to opanował mnie błogi spokój, cisza i radość, jakiej dawno nie odczuwałem. Wierzcie lub nie, ale jakaś energia z pewnością jest w tym miejscu i roztacza się z posągu. W sielskim nastroju opuściłem Altenkirchen i skierowałem się do Parku Narodowego Jasmund. Rezerwat morskiej przyrody słynie z wysokich wapiennych klifów o oszałamiająco białej barwie. Kolor urwiska przyjemnie kontrastuje z seledynowym wręcz odcieniem Bałtyku, to idealny plener dla fotografów i malarzy. Cały teren parku porastają przepastne bukowe lasy o imponująco grubych pniach i niebotycznych koronach drzew. Prastary las robi wrażenie, wzbudzając w turystach podziw i szacunek. Drzewa niemal stykają się ze sobą, tworząc parasol nad głowami wędrujących turystów. Pomimo słonecznej pogody panuje tutaj półmrok, nie trudno sobie wyobrazić, jak to miejsce musiało oddziaływać na umysły Słowian w średniowieczu. To naturalna świątynia zachwycająca przyrodniczą różnorodnością, w parku oprócz pięknych drzewostanów występują liczne bagniska i oczka wodne. Obfitość terenów podmokłych powodowała, że las ten spełniał swoje funkcje jako święty gaj, tutaj znajdowała się kolejna, obok Arkony, pogańska świątynia, do której tłumnie pielgrzymowali Słowianie z całej połabszczyzny.

Jezioro Herthy było czczone od czasów najdawniejszych. Przed Słowianami swoje sanktuarium mieli tutaj germańscy Rugianie, wielbiąc boginię Herthe nocą wyłaniającą się w swym rydwanie z jeziora. Słowianie również czcili tutaj boginię, nieznaną jednak z imienia. O kultowym charakterze jeziora świadczą liczne znaleziska archeologiczne w postaci darów wotywnych. Tuż obok akwenu wzniesiono gród warowny, jego początki datowane są na ósmy wieku. Gród przestał pełnić swoje funkcje w dwunastym wieku w czasie intensywnych akcji misyjnych na wyspie. Ziemny wał grodziska zachował się w dobrym stanie, miejscami wznosi się nawet na wysokość siedemnastu metrów. Tak dobrze ufortyfikowane osiedle świadczy o prestiżu tego miejsca w czasach średniowiecznych.

Nieopodal grodziska znajdują się dwa głazy narzutowe. „Sagen Stein” i „Opfer Stein”, spełniały ważne funkcje kultowe w religii połabskich Słowian. „Mówiący kamień” najpewniej spełniał role wróżebne, być może służył do komunikowania się z bogami. Miejscowa legenda wspomina o młodej kobiecie, która w tym miejscu umawiała się na schadzki z diabłem. Dowodem tych kontaktów mają być ślady stóp odciśnięte na głazie. Być może jest to jakiś ślad kultu bogini i kapłanek spełniających jej posługi. Mówiący Kamień ma interesujący odcisk na swoim szczycie, interpretowany jako odcisk osoby dorosłej, dziecka lub zająca. W Polsce również występują kamienie z odciśniętymi śladami zwanymi potocznie: „bożymi stópkami”. Rzekome ślady pozostawione przez świętych najpewniej są elementami dawnego kultu pogańskiego, co potwierdza kamień z Rugii.

Opfer Stein (Kamień Ofiarny) służył pogańskim kapłanom za ołtarz, na którym składano ofiary, również i te krwawe. Na kamieniu jest wyżłobione zagłębienie, z którego wyryty w głazie kanalik dochodzi do kamiennej niecki u podstawy głazu. Archeolodzy odtworzyli funkcje sakralne pomnika przyrody, rysując krwawe ślady na jego powierzchni, nie trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób ofiary te składano.

To najprawdziwszy ołtarz naszych przodków, który i dzisiaj robi piorunujące wrażenie. Nie trzeba wcale bogatej wyobraźni, aby przenieść się w tamte czasy i poczuć magię dawnych rytuałów. „Opfer Stein” znajduje się zaledwie jeden kilometr od popularnych szlaków Parku Narodowego Jasmund. Polecam zboczyć z głównego szlaku i odwiedzić te inspirujące pomniki przyrody. Otoczenie dziewiczego lasu, bagnisk i jeziora czyni ten skrawek sakralnej przestrzeni tajemniczym i intrygującym. Lepszej lokalizacji dla swojego kultu Słowianie wybrać nie mogli. Naładowany pozytywną energią, ruszam podziwiać ostańce wapienne, chłonąć czar tego najbardziej malowniczego zakątka Bałtyku. Stojąc na krawędzi przepaści, wsłuchując się w szum morskich fal, wyobrażam sobie dawny świat Ranów. Świat tak różny od chrześcijańskiej Europy, a jednak samowystarczalny i zorganizowany. Świat, który musiał ulec zapomnieniu. Zapewne wiele tajemnic Rujanie zabrali ze sobą do grobu, a my współcześni możemy obcować jedynie ze strzępkami ich dawnej kultury. Ostatecznie: dobre i to.


Komentarze

[foto]
1. Nabrałem ochotyPrzemysław Kapałka • 2017-02-24

Nabrałem ochoty na wizytę na Rugii. Nie wiedziałem, że skrywa takie sekrety. Niestety na realizację prędko się nie zanosi.
2. ArkonaNN#8600 • 2017-03-14

W artykule nie opisałem przylądka Arkony, który jest obowiązkowym punktem zwiedzania dla wszystkich miłośników Słowiańszczyzny. Miejsce to odwiedziłem 10 lat temu i robi wrażenie! Aż prosi się by zorganizować tutaj podobny festyn archeologiczny co w Wolinie :) Rugia to zdecydowanie jedna z najciekawszych wysp bałtyckich!

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)