zdjęcie Autora

23 sierpnia 2017

Maciej Szymczak

Słowiańskie koszmary
Wywiad przeprowadził Michał Stonawski ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Oryginalnie jako: Maciej Szymczak – „Czytelnicy sami nie przyjdą, trzeba im wyjść naprzeciw” na stronie magazynu „Lubię Grozę.pl
W Tarace za uprzejmą zgodą obu Autorów i Źródła.
Informacje o kupieniu książki: www.facebook.com/1slowianskhorror ».

szymczak koszmary

Michał Stonawski: Słuchałem ostatnio bardzo ciekawej rozmowy z profesorem Tomaszem Grzybowskim – genetykiem z Collegium Medicum Uniwersytetu M. Kopernika w Bydgoszczy, którego zespół skupił się na badaniach etnogenezy Słowian. Badania sugerują, że nawet rewolucyjne odkrycia archeologiczne z Trzcinicy mogą być niedokładne, jeśli idzie o to, kiedy Słowianie i ludy prasłowiańskie pojawiły się na północ od Karpat. Padają tu liczby czterech tysięcy lat temu, lub nawet siedmiu – czyli już okresu neolitycznego. I o ile ziemie dzisiejszej Polski zamieszkiwały różne kultury, to w sensie genetycznym wygląda na to, że jesteśmy tu od bardzo dawna. To duży potencjał tak w sensie naukowym, jak i kulturowym. Mówiąc ściślej – mnóstwo opowieści i potężna dawka lęków. Jak to wykorzystać? Czego bali się nasi przodkowie?

Maciej Szymczak: Kwestia etnogenezy Słowian od dawna rodzi wiele sporów w środowisku naukowym, które to jest wyraźnie podzielone. Spór pomiędzy allochtonistami a autochtonistami przypomina momentami wojnę polsko–polską, jaką znamy z naszych rodzimych realiów politycznych. Obie strony okopały się w rowach i walą do siebie z najmocniejszych dział. Kością niezgody jest kultura łużycka, której przedstawiciele pozostawili po sobie ślady archeologiczne pochodzące sprzed paru tysięcy lat. Biskupin to najsłynniejszy zrekonstruowany gród kultury łużyckiej tradycyjnie był łączony z Prasłowianami ale wielu współczesnych badaczy neguje ten pogląd, jednocześnie nie potrafiąc zidentyfikować budowniczych słynnego grodu. Zostawmy jednak spór o etnogenezę Słowian, gdyż to mętna rzeka, w której łatwo można ugrzęznąć. Czego bali się Słowianie. Aby odpowiedzieć na to pytanie powinniśmy uzmysłowić sobie w jaki sposób ówcześni ludzie pojmowali otaczający ich świat. Nie było wyraźnej granicy pomiędzy sacrum a profanum, pomiędzy tym co boskie a tym co ludzkie, oba te wymiary przenikały się wzajemnie, obrazując skomplikowany świat wyobrażeń religijnych wczesnośredniowiecznych Słowian. Przyrodę zamieszkiwały potężne nadprzyrodzone siły, które to w stosunku do człowieka pozostawały w zasadzie neutralne. Można było zdobyć ich przychylność, osiągając wymierne korzyści ale można było też owej pierwotnej mocy się narazić, popadając w boską niełaskę. Obelżywe potraktowanie Bogów, sprofanowanie miejsca świętego, złamanie któregoś z ustanowionych przez wiec praw, mogło sprowadzić na człowieka karę gorszą niż śmierć.

Słowianin miał świadomość dwoistej natury zjawisk nadprzyrodzonych, dlatego gdy kontaktował się z pradawną siłą twórczą egzystującą w przyrodzie, zwaną potocznie Bogami, okazywał jej szacunek. Inaczej mógł narazić się na gniew z pozoru neutralnych sił wyższych. Słowianie przede wszystkim bali się narazić Bogom, dlatego też poważnie podchodzili do spraw duchowych. A ponieważ cały ówczesny świat przepełniała niewidzialna boska energia, człowiek taki musiał postępować właściwie w życiu codziennym. Jedną z największych zbrodni było odmówienie wędrowcowi gościny lub pokrzywdzonemu pomocy (Gość Dom – Bóg w dom – przysłowie to trafnie nawiązuje do religii pogańskich Słowian) Winowajca zostawał wykluczony ze społeczeństwa a cały jego dobytek spalony. Przy takiej perspektywie leśne staruchy, wąmpierze, wilkodłaki okazywały się znacznie mniej przerażające niż byty wyższe. Oczywiście średniowieczny człowiek również bał się upiorów i demonów czyhających na rozstajach dróg, ale takim siłom można było zaradzić i na każdego stwora był jakiś sposób.

Michał Stonawski: No właśnie – pytam o ten strach nieprzypadkowo, bo chociaż popkultura zalewa nas coraz bardziej wydumanymi potworami, to przecież źródła strasznych opowieści o wąpierzach i innych niesamowitych tworach nocy (i nie tylko – co też samo w sobie jest ciekawe, patrząc na takie byty jak Południce) powinniśmy się doszukiwać właśnie u ludów dawnej Europy. Przynajmniej, jeśli chodzi o naszą cywilizację – wyrosłą na Starym Kontynencie. Tymczasem im więcej próbuję się dowiedzieć o Słowianach i ich genezie, wierzeniach czy życiu, tym bardziej staje się oczywistym fakt, jak mało tak naprawdę o nich wiadomo. Sama mitologia zdaje się być poskładana z różnych fragmentów wierzeń. Prawdopodobnie większość posiadanej przez nas wiedzy jest niekompletna. Brakuje opracowań, popularyzacji w formie dokumentalnej, mam także wrażenie, że również środków pieniężnych dla samych archeologów zgłębiających temat. Jak zatem umiejscowić Słowian na osi czasu? O kim dokładnie mówimy? Mówisz – wczesne średniowiecze, tymczasem przeciętny zjadacz chleba słysząc o wiekach średnich, widzi już opactwa, kościoły i rycerstwo… nie bez znaczenia jest też rola naszego systemu edukacji, gdzie od starożytności – greków i rzymian, przeskakujemy w zasadzie od razu do chrztu Polski. Tak, jakby wcześniej nic tu nie istniało.

Maciej Szymczak: Problem identyfikacji Słowian tkwi w nazewnictwie, z pewnością w starożytności grupy słowiańskich plemion występowały pod zupełnie inną nazwą . Tacyt w swym dziele „Germania” wspominał o różnych ludach zamieszkujących ziemie dawnej Polski, zaliczając wszystkie te narody do wspólnej grupy etnicznej, zwanych potocznie : Germanami. Rzymski historyk wspomina o Wenedach osiadłych na ziemiach dzisiejszego pomorza. Są pewne przesłanki językowe i historyczne aby łączyć lud ten ze słowiańskimi Pomorzanami. W języku niemieckim Słowianie są określani słowem : Wenden, średniowieczni władcy i kronikarze przez wiele wieków określali naszych przodków tym właśnie imieniem. Współcześnie niedaleko Hamburga istnieje region, w którym do XVIII wieku zamieszkiwało słowiańskie plemię Drzewian. Teren ich osadnictwa nazwano: Wendland, co dowodzi że nadal mianem tym określają nas zachodni sąsiedzi.

Jeśli nawet Słowianie nie wywodzą się od starożytnych Wenedów, to w którymś momencie swojej historii musieli wchłonąć ten lud wewnątrz struktur własnego plemienia i przejąć od nich nazwę. Dzisiejsi historycy raczej wykluczają ich germański rodowód, postulując pogląd iż mógł to być odrębny, nieznany nauce lud indoeuropejski. W każdym razie istnieją przesłanki do tego aby łączyć Słowian z Wenedami, co potwierdzałoby bytowanie naszych przodków w tej części europy co najmniej od pierwszego wieku naszej ery.

Jeśli chodzi natomiast o najstarsze udokumentowane wzmianki o Słowianach, które nie budzą żadnych wątpliwości w środowisku naukowym to należy tu wymienić tajemnicze plemię Neurów. Opisani przez greckiego historyka Herodota „barbarzyńcy” mieli zamieszkiwać na północ od brzegów morza czarnego, na ziemiach dzisiejszej Ukrainy. Z Neurami wiążę się ciekawy przekaz historyczny: ponoć mieszkańcy tego plemienia posiedli zdolność przemiany w wilka, i każdy z nich przynajmniej raz w roku ulegał transformacji w groźnego drapieżnika. Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z elitarnymi oddziałami wojowników, którzy podobnie jak skandynawscy berserkowie duchowo przeobrażali się w zwierzęta i popadali w uświęcony szał bojowy. Jest to jedna z najstarszych wzmianek o wilkołakach / wilkodłakach (wilko – dłak, czyli wilczy kłak, a więc osoba okrywająca ciało wilczym futrem)

W europie środkowej zaistnieli Słowianie w V wieku., w czasach kiedy razem z Awarami nękali cesarstwo rzymskie nieustannymi napadami łupieżczymi. Ptolemeusz z Cezarei jako pierwszy użył terminu Sklaboi / Sklauenoi, co bezpośrednio odnosi się do współczesnej nazwy: „Słowian”. Gocki historyk Jordanes natomiast nadmienił, iż wszyscy Słowianie zwali się kiedyś Wenedami(!), a ich dwa główne szczepy to Antowie i Sklawenowie. Wedle współczesnych badaczy historii Słowianie mieli zasiedlać Europę środkową i półwysep bałkański począwszy od V/VI wieku n.e. Jednak to tylko hipoteza, dość wiarygodna ale niepewna.

O Słowianach wciąż dowiadujemy się czegoś nowego, archeolodzy odkryli liczne ich osiedla na półwyspie Skandynawskim, osada słowiańska została zlokalizowana w mroźnej Islandii ale także w afrykańskim Maroko. Słowianie to rzeczywiście najbardziej tajemniczy lud Europy, ale współpraca wielu gałęzi nauk powoli odkrywa kolejne tropy wiodące ku ich przeszłości. Praktycznie każdego roku odkrywane są kolejne stanowiska archeologiczne, które znacznie przyczyniają się do poszerzenia naszej wiedzy o Słowianach. Ostatnimi czasy odnaleziono parę nowych średniowiecznych dokumentów, w których to znajduję się szereg ciekawych informacji o naszych przodkach. Nauka o Słowianach jest żywa i wciąż ewoluuje, nowe podręczniki do historii już się piszą.

Michał Stonawski: Czy to właśnie tajemniczość naszych przodków wpłynęła na to, że wpadłeś na pomysł „Krwi zapomnianych bogów”, a później kontynuacji „Słowiańskie koszmary”? Pomysł chwycił – nie można się dziwić, biorąc pod uwagę popularność „Wiedźmina” i ostatni nacisk na promocję słowiańskiej przeszłości naszego kraju. Wspominam o tym, bo ciekawi mnie, czy groza próbuje tu odciąć dla siebie trochę tego słowiańskiego „tortu” (co nie jest niczym złym), czy też właśnie myślisz, że to właśnie literatura grozy dysponuje największym potencjałem w tej tematyce?

Maciej Szymczak: Pomysł ten siedział we mnie od bardzo dawna. W zasadzie jest to swoista synteza moich pasji, tematów którym od dawna się oddaje, mianowicie horrorowi i historii dawnych Słowian. Postanowiłem połączyć ze sobą owe życiowe źródła inspiracji, tworząc pierwszą w Polsce antologię słowiańskiej grozy. Pomysł zaskoczył, nie miałem też żadnych problemów aby namówić do tego projektu swoich kolegów po piórze, którzy bardzo się do tej książki zapalili. W chwili kiedy powstawała „Krew Zapomnianych Bogów”, temat słowiańskiej grozy nie był zbyt popularny w środowisku grozy.. Zaledwie parę powieści i kilka opowiadań, to stanowczo za mało aby w pełni wykorzystać potencjał tkwiący w słowiańskim horrorze. „Krew Zapomnianych Bogów” odniosła spory sukces jak na realia polskiego horroru i od jakiegoś czasu obserwuje wzrost popularności tego gatunku w naszym kraju. Twórcy horrorów coraz częściej wykorzystują ten wątek w swoich książkach i to mnie bardzo cieszy. Nie ma co się dziwić w sumie, w końcu w naszym kraju trwa prawdziwy renesans zainteresowań słowiańszczyzną, a więc musi się to przekładać na inspiracje twórców świata literackiego. Mam nadzieję iż nie jest to przelotna moda, i my Polacy odkryjemy w sobie na nowo słowiańskie dziedzictwo, zew przodków oraz przebogatą kulturę, która gdzie nie gdzie przetrwała jeszcze w lokalnym folklorze. Mam nadzieje również, że „Słowiańskie Koszmary” przyczynią się do wzrostu zainteresowania słowiańską kulturą wśród fanów polskiej grozy.

Michał Stonawski: To, że temat „siadł”, można zaobserwować chociażby po tym, że nawet znany raper Słoń czytał „Krew zapomnianych bogów” i polecał ją na swoim profilu – kontynuacja także zwraca się niejako w stronę muzyki. Zaprosiłeś bowiem do współpracy muzyków ze sławnego i szanowanego zespołu Percival Schuttenbach! Mój znajomy, pisarz Jarosław Urbaniuk powiedział mi kiedyś, że dopóki polska literatura grozy nie zaprosi do siebie (czyli do wspólnych projektów i promocji) znanych muzyków, to szanse na sukces nie będą zbyt wielkie. Nie, żeby nasz gatunek był słaby, ale za muzyką miały przyjść kobiety, a za kobietami reszta czytelników – czyli mężczyźni. Trochę buntowałem się przed takim postawieniem sprawy – bo jak to, dobra literatura powinna bronić się sama. Zdaję mi się jednak, że ten frazes nie jest już dzisiaj tak prawdziwy, jak był kiedyś. Zarówno „Krew zapomnianych bogów” jak i „Słowiańskie koszmary” zdają się to potwierdzać – chyba nie zaprzeczysz, że towarzystwo muzyków może przekładać się na część sukcesu projektów? Jak w ogóle doszło do tego, że zaprosiłeś Mikołaja Rybackiego i Katarzynę Bromirską do współpracy?

Maciej Szymczak: Do Mikołaja Rybickiego odezwałem się po raz pierwszy w trakcie promocji „Krew Zapomnianych Bogów”. Zapytałem, czy nie chciałby udostępnić newsa na profilu zespołu Percival Schuttenbach i tym samym zainteresować swoich fanów słowiańską grozą. Temat chwycił, mnóstwo osób zainteresowało się naszą antologią, co przełożyło się na późniejszą popularność książki. Nie tylko muzycy zespołu Percival Schuttenbach ale również środowisko odtwórców historycznych oraz redaktorzy pism poświęconych słowiańskiej kulturze i historii przyczyniło się do popularyzacji naszej antologii słowiańskiej grozy. Pomysł aby wyjść z promocją poza środowisko polskiej grozy i przebić się do czytelników, którzy nie mieli za dużo do czynienia wcześniej z polskim horrorem, był jak najbardziej trafiony. Polska groza jest wciąż gatunkiem mało znanym, fani horrorów nie zdają sobie sprawy jak wielu utalentowanych autorów mamy. Czytelnicy sami nie przyjdą, trzeba wyjść im naprzeciw, zaprezentować potencjał tkwiący w dziełach rodzimych twórców. Pomóc mogą w tym znane nazwiska, gatunek potrzebuje świeżej krwi czytelniczej, potrzebuje przestrzeni, bujnych łąk na których może w pełni rozkwitnąć. Wracając do Percivali…. Przy tworzeniu Słowiańskich Koszmarów, zagadnąłem Mikołaja (ponieważ jest on człowiekiem wielu talentów i profesji), czy nie piszę i czy nie chciałby stworzyć opowiadania na potrzeby tejże antologii. Okazało się, że bardzo zapalił się do tego projektu i wraz z Katarzyną Bromirską stworzył fantastyczną historię, która idealnie wpasowuje się w klimat książki. Jestem bardzo zadowolony z efektów tej współpracy.

Michał Stonawski: Pociągnę trochę temat potrzeb naszego gatunku. Ostatnio sporo mówi się o tym, że polska groza przechodzi renesans. Niedawno Robert Ziębiński z serwisu Dzika Banda zauważył – jako osoba niejako z zewnątrz – że groza ma szanse „zmartwychwstać”. Jaka Twoim zdaniem jest kondycja polskiego horroru? Wiele razy wspominałem o tym, o czym i Ty mówisz, że należy propagować gatunek tam, gdzie jeszcze o nim nikt nie słyszał. To dobra droga? A może są lepsze? W którą stronę, według Ciebie powinna podążać polska literatura grozy?

Maciej Szymczak: Moim zdaniem kondycja polskiego horroru jest coraz lepsza a gatunek ten w ostatnich latach przeszedł swoistą metamorfozę. Przybyło wydawców, czasopism, publikacji no i samych powieści grozy. Każdego miesiąca jesteśmy świadkami kilku premier, dlatego potencjalny czytelnik nie może narzekać na nudę, a ci którzy dopiero niedawno odkryli polski horror, mają spore zaległości do nadrobienia. Wszystko idzie w dobrym kierunku, książki są wydawane profesjonalnie, same pozycje nie ustępują w niczym bardziej popularnym gatunkom literackim. Problemem może być wciąż słaby dostęp do większości pozycji, tylko egzemplarze nielicznych autorów przebiły się do księgarni i saloników prasowych. Horror powinien wyjść poza sprzedaż internetową, na stałe zagościć na półkach księgarni, tak jak to się ma w przypadku fantastyki. Moim zdaniem sukces nastąpi wtedy kiedy jakiś filmowiec zainteresuje się polską grozą i zekranizuje powieść któregoś ze współczesnych literatów. To jest przysłowiowa kropka nad i, którą trzeba postawić, aby polską grozę wprowadzić na „salony”. A co do twórców – to ci radzą sobie coraz śmielej na polskim rynku, niejednokrotnie wychodząc poza literacki świat grozy, docierając w ten sposób do szerszego grona czytelników.

Takim przykładem jest Łukasz Radecki, którego kariera nabiera tempa i jak tak dalej pójdzie to już niedługo osiągnie podobny stopień popularności co Łukasz Orbitowski. Być może dostanie również program w telewizji publicznej he,he. Nie wszyscy jednak autorzy chcą wyjść z literackiego podziemia, tyczy się to zwłaszcza piewców horroru ekstremalnego, którzy dobrze czuja się na własnym podwórku, ale z drugiej strony mnie to nie dziwi. Horror ekstremalny to specyficzny gatunek literacki przeznaczony dla wąskiego grona odbiorców. Reasumując: Kondycja polskiego horroru jest dobra, oby progres trwał a twórcy nie zniechęcali się początkowymi trudnościami.

Michał Stonawski: To dosyć optymistyczne myślenie… którego sam jestem bardzo bliski. Jeśli pozwolisz, wyjdę poza strefę komfortu bezpiecznych pytań – jakie opowiadania z „Słowiańskich Koszmarów” podobały Ci się najbardziej i możesz je polecić. Oczywiście, usuńmy z tego zestawienia nasze własne teksty i zaznaczmy, że odpowiedź wskazująca na takie a nie inne historie nie oznacza, że reszta jest gorsza… pytam Cię jako czytelnika, który ma swoje własne gusta.

Maciej Szymczak: Obawiałem się, że zadasz to pytanie he,he. Słowiańskie Koszmary to bardzo równa antologia moim zdaniem i ciężko tu wskazać teksty, które w sposób widoczny by się wybijały ponad inne. W książce tej znajdują się opowiadania debiutantów jak i bardziej doświadczonych literatów. Duże wrażenie zrobił na mnie Tomek Krzywik, jego opowiadanie „Sepia” to bardzo interesująca pozycja, która z pewnością zainteresuje nie jednego fana grozy. Tomek stworzył bardzo ciekawy pod kątem fabularnym tekst, połknąłem „Sepię” za jednym razem, i bardzo mi smakowało.

Bardzo dobrze spisała się również Anna Musiałowicz, znam trochę jej twórczość i uważam, że to najlepsza rzecz jaką do tej pory napisała. „Baba Jaga” to klimatyczna opowieść z zaskakującym, wywołującym ciarki na grzbiecie, zakończeniem. Kolejnym tekstem, o którym pragnę wspomnieć jest Svantevit, napisany przez Mikołaja Rybackiego i Katarzynę Bromirską, trzon zespołu Percival Schuttanbach. To bardzo „zawodowy” kawał literatury, dobry warsztat, wciągająca fabuła i prawdziwa gratka dla miłośników przedchrześcijańskiej słowiańszczyzny. Mam nadzieje, iż to nie ostatni tekst Mikołaja i Katarzyny gdyż w roli pisarzy wypadli na prawdę świetnie! Podobała mi się też bardzo Dagmara Adwentowska, dziewczyna czuje ducha czasu i dobrze oddała klimat średniowiecznej słowiańszczyzny w swym opowiadaniu. Jest jeszcze Marta Krajewska, której styl pisania bardzo przypadł mi do gustu, jak zawsze niezawodna Agnieszka Kwiatkowska i wielu innych wspaniałych autorów. Na prawdę nie znajduję tutaj ani jednego słabego tekstu.

Mam nadzieję iż czytelnikom „Słowiańskie Koszmary” również przypadną do gustu.


Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)