zdjęcie Autora

19 kwietnia 2013

Piotr Jaczewski

Serial: Tkanie słów
Dajcie mi kielich z trucizną!
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Kategoria: Nowy szamanizm

◀ Dyktatorski zombieland ◀ ► Pawie tęsknoty za Blisslandem. ►

Bogowie i Boginie! dajcie żyć w blisslandzie!

Życie jest piękne, pełne Humoru Miłości Mocy, lub jak kto woli Przestrzeni, Form, Czasu w którym można wiele wyrazić. A jednocześnie  zombieland ma się świetnie, ziarna jego wbudowane są w naszą naturę i trzyma wszystkich w niezniszczalnym uścisku niewyobrażalnego cierpienia. Pisząc „Życie jest piękne, pełne Humoru Miłości Mocy, lub jak kto woli Przestrzeni, Form, Czasu w którym można wiele wyrazić” podle i wstrętnie kłamię, nawet jeśli ktoś (np. Ja) aktualnie czuje się dobrze, wiosennie-fantastycznie czy taką generalnie mam postawę względem życia etc. Znaczy tyle, że siedzę w SUVie, ze spluwą, w dobrym nastroju, a zombieland czeka za drzwiami.

W zombieland wbudowany jest system chroniczności. Zombifikacja zaiste to paskudna choroba. Ten system bazujący na truciznach(narcyzmie, psychotyźmie, neurotyczności)  jest skrzętnie strzeżony przez dyktatury całą potęgą systemu propagandowego i represyjnego. Gdyby ten system był tylko wewnętrzny, również nie byłoby problemu, ale on jest społeczny, relacyjny.    Nośnikiem jego jest otoczenie, dokładnie tak jak w rasowej dyktaturze, stan wojny z sąsiadem, podsycanie zagrożenia staje się dodatkowym czynnikiem umacniania władzy. Nie byłoby problemu tj. ciało ma naturalną skłonność do dobrego samopoczucia vide: KOTY.

 Mamy trzy filary chroniczności* w naszych  (często problematycznych*) zachowaniach:

I.                   Wina, wstyd, żal, „boleść” czy „wyrzut sumienia” (regret i remorse*)

II.                Strach, panika, zmartwienie

III.              Gniew, złość, furia (temper*)

*To nie mój pomysł! Źródłem tego jest Andrew T. Austin i poznałem to w obrębie jego warszatu „Skuteczny Terapeuta” właśnie w kontekście pracy z klientami z „chronicznymi” problemami – Ta bardziej piekielna część zombielandu w tych rozważaniach.

 

Sedno tych filarów jest takie: To jako stany  wewnętrzne i sposób wyrażania się w relacjach działa w cyklach! Jeden element prowadzi do następnego (I->II ->III -> I) eg. Przychodzi klient spanikowany i w obrębie interakcji spokojnie można być pewnym, że w ciągu kilkunastu minut sesji wpadnie w gniew…  ta perspektywa zewnętrzna choć ciekawa, nic nie wnosi. Jednak w tych zombielandowych rozważaniach wypływa cykl naszej ekspresji:  Narcyzm -> Neurotyczność –> Psychotyczność-> Narcyzm.. (Uwaga! Fajny aspekt! Rozłożenie w czasie: Przeszłość -> Teraźniejszość -> Przyszłość)

Z tych filarów wynika nieświadoma cykliczność cierpienia zombielandu. Tu przyjrzyjmy się sferze B) systemowi wewnętrznej opresji oraz siłom zbrojnym. System wewnętrznej opresji wygląda tak:

- Wyrażasz swoją wrażliwość, szczery ogląd świata, otwierasz się pozostając w „kontakcie z wnętrzem” , wyrażasz swój intymny pogląd, niepewny wręcz bolesny wstydliwy(I), a chwilę później (kilkanaście minut) nie wiedzieć czemu zaczynasz martwić się i panikować, tworzyć scenariusze „co jeśli, a gdyby” – świat się zawali, spłonie stodoła (II).

- Wyrażasz swój lęk, nadzieję na lepszą przyszłość, planujesz zrobienie czegoś, myślisz o przyszłości (II) a chwilę później kończysz to wkurzając się na otoczenie, bliższe i dalsze, wkurw… o pierdoły.

- wyrażasz swój gniew, postanowienie zmiany, chęć poprawy, podejmujesz decyzję o zmianie, działaniu w celu uzyskania czegoś na zewnątrz (III), a chwilę później kończysz jako sparaliżowana galareta zanurzona w dziwnym żalu, wstydzie, własnej bolesnej kondycji(I)

Pisząc wyrażasz, mówię o doznaniu „grubym” – łatwym do zauważenia, silnym łatwo rozpoznawalnym stanie własnym lub bezpośrednio zachowaniu w relacji z kimś lub czymś. Z tym, że tu już działa propaganda dyktatur, zamieniając przyczyny ze skutkami spokojnie można zrzucić z siebie ciężkie brzemię odpowiedzialności na coś lub na kogoś.

Także działalność militarna dyktatur podlega podobnemu wzorcowi: 

-Ktoś otwiera się przed tobą, wylewa głupie i mądre spostrzeżenia, jest w kontakcie z tym, co go zawstydza, wywołuje winę, nad czymś boleje (I) a chwilę później II, lub nawet w trakcie(jeśli jesteś uważny lub doznanie mocne) dotyka cię strach niepewność, bardziej określona „może ja też jestem taki porąbany i to się wyda?” lub całkowicie irracjonalna potrzeba schowania się w zakątku własnej głowy, a najlepiej w terenie oddalonym o kilkaset (Tysięcy!) kilometrów…

 

-Ktoś się boi w twojej obecności, jest niepewny, panikuje na jakiś temat, jego myśli galopują w obłędzie strachu podsuwającym absurdalne wizje, o których z góry wiadomo, że są nieprawdziwe (II), chwilę później (III) masz dość tego potwornego idiotyzmu, przepełnia cię ochota wydłubać idiocie czy idiotce serce łyżeczką, odciąć czaszkę piłą mechaniczną – smażąc mózg w sosie własnym a flaki rozwiesić na najbliższym drzewie byleby przestała ta osoba siać swój terror, lub wściekasz się nieoczekiwanie z byle powodu „ratunkowo” przychodzącego do głowy(zmieniając przy okazji temat)

-Ktoś demonstruje swoje wkurzenie otaczającą rzeczywistością, wyraża oburzenie , widać w nim zacięcie  albo determinację pójścia w jakimś kierunku (III), ty ulegasz zawstydzeniu poczuciu winy, wstydu, zmieszania własną nieporadnością. (I)

 

I nie ma znaczenia czy te teksty(treści lub stany) dotyczą ciebie bezpośrednio  np. ktoś pod wpływem własnego wstydu usiłuje ciebie zawstydzić – czy zupełnie innych spraw, co najwyżej to kwestia intensywności doznań lub ułatwienia pracy aparatowi propagandowemu, swojemu lub cudzemu. Niestety dyktatorzy lubią ze sobą po cichu współpracować.

Działania dyktatur są potwornie przewidywalne! Im silniejsza dyktatura, tym bardziej schematyczna się staje, a jej propaganda łatwa do zidentyfikowania – oczywiście z zewnątrz!

Zombie są permanentnie zafiksowane na swojej potrzebie świeżego mięsa, śmieszne w swojej niezgrabności jego uchwycenia...  Zombilandyczny „Dzień świra” , gdzie zombifikacji ulega się dobrowolnie by uciec od zanudzenia na śmierć, a tematy zastępcze są chwytane z nudy, bo dają pozór życia, pachną świeżym mięsem, a jedyną odsapką od głodu staje się chwila w której zombifikujesz kogoś innego..

STOP! Wyłączamy ten film na moment ;)

Jeśli już jest tak źle, że nie ma żadnego ratunku, to przynajmniej przyjrzyjmy się owym korzeniom scenariusza zombielandu. Jego powszechność sugeruje organiczność sprawy eg. Cykl przełączania pomiędzy jedną półkulą a drugą,  nasilenie działania kory(myślenie, do wewnątrz) czy móżdżku(układ limbiczny, na zewnątrz), pamięcią którkoterminową(zmysły, nerwy paralelne) a długotermionową i proceduralną, działanie uładu endokrynologicznego etc. Z tym, że ten wątek organiczny niewiele daje, jeśli chodzi o doświadczenie wewnętrzne. W doświadczeniu wewnętrznym zajmijmy się symptomem, bo symptom jest rozwiązaniem. Tak przynajmniej mówi jeden z moich ulubionych truizmów ;)

Z tego kodu chroniczności, najłatwiejszy do przebadania i poddania uważnej eksploracji jest strach, on umieszczony jest w teraźniejszości.  To na marginesie powoduje, że jeżeli nakłoni się ludzi do przebywania w teraźniejszości to równolegle z tym nakłanianiem daje się im wcisnąć dowolny kit i scenariusze, które z szerszej perspektywy czasowej (lub przestrzennej) są absurdalne i irracjonalne. Świetna okazja, by dyktatury zaczęły uprawiać swoją  propagandę: 

W teraźniejszości zawsze siedzi strach, lęk, panika – i wystarczy to spożytkować.

Od wewnątrz strach, impuls lękowy to brak, zaburzona klarowność tj. rozróżnienie pomiędzy obiektami zmysłowymi.  Dlatego też spokojnie mogę napisać, że w teraźniejszości siedzi strach tj. zmysły działają doprecyzowując i obrabiając bodźce -  „doświadczenie wewnętrzne ujawnia się stopniowo, rozwija się w miarę badania”, proces uzyskiwania klarowności, „akuratności” rozpoznania form (mówię o dowolnym zmyśle!)  trwa chwilę. To mgliste doznanie wzmocnione zatrzymaną na nim uwagą najłatwiej zidentyfikować jako strach!

Najwidoczniej masz powody się bać podpowiada zręcznie od razu wewnętrzna lub zewnętrzna propaganda, i nie musi wiele się starać, by strach odciął i zaburzył postrzeganie zmysłowe do stopnia „Zawieszenia w pustej niewyraźnej przestrzeni pełnej strachu, lęku i tylko lęku”. P A N I K A! Trzeba wyłączyć zbędne systemy i przetrwać(D). Symptom jest rozwiązaniem, ludzie mierzą i liczą przedmioty, by zminimalizować lęk. Tj. pojawia się ta tendencja do uzyskania klarowności percepcji, i na tym to mniej więcej polega, że jeżeli twoje zmysły działają rozróżniają formy, włącznie ze świadomością tj. masz klarowny system myślenia to nie ma w tym strachu i lęku.   

To pragnienie klarowności wykorzystuje też propaganda dyktatur podsuwając uproszczone wizje świata, kupuje się najdurniejsze i najirracjonalniejsze scenariusze, bo one dają punkt oparcia w „przestrzeni bezkształtnego odcinającego od zmysłów lęku” – światełko w tunelu. W przypadku dyktatur oznaczające, że nadjeżdża pociąg zombie.. Podobnie tworzone scenariusze strachu to i wynik zamętu  w zmysłach i próba wytworzenia brzytwy, którą będzie można się schwytać. Dodam: w strachu jest JA, ale zatarte, z rozmytą percepcją i granicami, formujące się lub rozpuszczające.

(Tu możemy rozpoznać w sześciu loka świat ludzi, styk  świata zwierząt - Ja zwierzęce są niedookreślone i splątane w tłumie stada, ludzkie w zazdrości, porównywaniu się z innymi)

Gniew to trudniejsze do wychwycenia ziarno zombielandu,  „prowadzi na zewnątrz” „ku przyszłości”, choć jest nieskomplikowany w swym napaleniu na coś, dowalenie komuś, sprzeciwieniu się. Gniew jest gorący i czycha w przyszłości, na zewnątrz nas, choć często to lodowy płomień. Problem z jego rozpoznaniem jest taki, że  często nie ma JA, które mogłoby zauważyć ów gniew. Jest sam gniew, ale nie ma nikogo kto mógłby go zauważyć. Ludzie chodzą wkurzeni, zombie polują, przeważnie stadnie –samo to zombie-działanie stanowi namiastkę życia. Dajcie sprawę o którą mogę walczyć – domaga się iluzja życia – w walce nawet nic nie wartej i poraniony do kości poczuję, że żyję, gryząc cudze żywe mięso nie będę martwy. (rozpoznajemy świat Asurów? )

Gniew generuje scenariusze  podobnie jak strach, w dodatku scenariusze bardziej wiarygodne. W gniewie widzi się sprawy wyraźniej, jest w nim ta klarowność percepcji(w tym świadomości czegoś), której ostrości doznań nie pozwalał zaistnieć strach. Jest też skupienie po drugiej stronie granicy, progu na Nie-JA, to skupienie powoduje, że w zapamiętałym gniewie upodabnia się człowiek do swojego wroga, jest z nim i nim.  Nie ma Ja, jest opętujący bóg-demon(do tego wrócę, nie wiem czy w tym odcinku).

W tym świętym gniewie, oburzeniu dość łatwo możemy rozpoznać pewną piekielną symetrię zombielandu: Chcesz ciąć kawałkować, jesteś gorący, lodowato nadracjonalny  (ciach- odrodzenie w świecie piekielnym-orientujesz się zdezorientowanych w nowych warunkach)  jesteś kawałkowany, marzniesz, jesteś rozbity.

Ową gorączkę gniewu skrzętnie wykorzystuje dyktatorska propaganda. O to wystarczy stworzyć ciepłą otoczkę, aby rozpalił się płomyk i np. można miłością określić ewidentną przemoc. Wystarczy mieć stosowne do natury gniewu, klarownie wypunktowane argumenty i podsunąć wroga, dać temu ładną otoczkę walki o słuszną sprawę – najlepiej moralną, a otrzyma się wspaniałe zombie na magicznej smyczy, poruszające się w tłumie i bardzo przewidywalne. Od czasu do czasu podmuchać..

 

Symptom jest lekarstwem tj. z natury gniewu możemy wyciągnąć wniosek, że pomóc może pieczołowicie rozwijany płomień, gorąco – pod warunkiem, że kierunek będzie przemyślany i wystarczająco klarowny, wypunktowany, proceduralny (ale autoteliczny dodam). Podobnie kierunek owego działania musi być na zewnątrz i ku przyszłości! 

Z percepcją narcyzmu własnego i wstydu jest poważny problem. Tj. z odróżnieniem go od całej reszty, bo z natury narcyzmu: JA jest wszystkim, wszędzie się widzi, wącha, czuje JA, wszystko jest światem wewnętrznym i to własnym światem. (natychmiastowo spełniają się życzenia, totalne zaspokojenie rzeczywistość fantazji, autokonsumpcja  - świat bogów, w 6 loka). Szukając narcyzmu własnego, skupiając się na wstydzie rozwijasz swój narcyzm.  To łapanie własnego ogona, Narcyz zatapia się w swoim wizerunku odbitym w wodzie.  Zombie survival guide: Uciekając przed jedną hordą zombie, z pewnością wjedziesz wprost w większą hordę..  a ku pamięci czytelnika dodam, że narcyzm ma dwa typy: „Zobacz jaki jestem wspaniały” oraz „zobacz jakim marnym i mało ważnym jestem pyłem i prochem marnym”.

Sięgając do wspomnień – sięgasz do tych znaczących, wstydliwych  i za każdym razem twoje wspomnienia ulegają skrzywieniu lub zniekształcasz swoje wspomnienia, tak by owego wstydu nie zawierały. Nie mówiąc o samym rdzeniu-patrzeniu przez pryzmat własnych wspomnień i własnego JA.   Owo odcięcie drugiej części, selektywność, utrata szerszego kontekstu, przekształcenie wybiórcze treści jest cechą charakterystyczną doświadczenia wstydu. Ja ze wstydem, to cały świat. Ja z moim doświadczeniem, to cały świat. Liczy się tylko JA w tym strasznym przeżyciu. Liczy się tylko JA w tym cudownym aspekcie. Wszyscy się na mnie gapią i wiedzą, oni wiedzą co zrobiłem, szepczą o mnie w ciszy!. Wszyscy mi przyklaskują,  co najwyżej kokietują ukrywając zainteresowanie moją osobą, jakie to miłe, że uznają moją bezgraniczną mądrość się tak troszczą, żeby woda sodowa mi do głowy nie uderzyła..

To niestety stawia warunek progowy możliwości pełniejszego poznania: skupienie na innych na równi z sobą, możliwe zrównanie siebie i innych, bez wbijania w nich szpili. A to jest paradoksalny warunek, niemożliwy do spełnienia, chyba że..  tu właśnie przydadzą się bogowie i boginie, ale za moment.

Wstyd jest wszechogarniający, przenikająca i wypełniający cały świat przeszły, czasoprzestrzeń wspomnień, i ma aspekt regulujący, kontrolujący określa i podtrzymuje granice Ja z każdej strony tj od wewnątrz i od zewnątrz, ten proces wymiany.  Skłoń ludzi, by myśleli o przeszłości, a wstyd stanie się nieoczekiwanie dostępną treścią vide: oglądanie zdjęć dziecięcych, spotkania po latach czy... sugestie i popkultura traum dzieciństwa (to wstyd, że rodzice wychowywali cię tak a nie inaczej, prawda ? to się nadaje na terapię! Na koalemosa!)

Tu jest ten element w którym propaganda dyktatur, ma największe pole do popisu, staje się totalitarna do absurdu eg. Łatwiej wierzyć w przełożenie końca świata za miesiąc, niż wstydzić się z tego, że było się głupim i sprzedało mieszkanie na potrzeby szalonego guru. Lepiej porzucić swoje JA niż żyć ze wstydem. Łatwiej trzymać się dziwnych zachowań niż dać się zawstydzić. Lepiej i łatwiej zabić (choćby/zwłaszcza symbolicznie) nawet kogoś cennego niż pozwolić by nas zawstydził, czy stał się powodem do wstydu.  I nie, nie piję tu do islamu, „zabójstwa z honoru” to szersze zjawisko, a już wykreślanie z listy istot ludzkich (często sytuacyjne) jest całkiem łatwe i powszechne, być może nawet nie do uniknięcia.   Ludzie-przedmioty (czyżby znów zombie?) nie mogą nas tak naprawdę skrzywdzić, dotknąć wewnętrznie, choć może to zrobić ich ohydna choroba animująca zwłoki naśladujące człowieka.

 

Z tej selektywności wspomnieniowej, zniekształcania wspomnień (i wyobrażeń), regulującej funkcji wstydu wychodzi potrzeba bogów. Tj. choćby umownego „na niby” oddzielenia się od wstydu, „wyprojektowania” narcyzmu na obiekt, w którym będzie można mu się przyjrzeć, zyskania pełniejszego dostępu do wspomnień, nie tylko własnych(Mity, historie?!). I na koalemosa, pomóc w tym względzie nie mogą ludzie. Psychoanaliza, psychodynamiczne podejścia „usiłują” z tym tematem pracować – to kończy się wyłącznie stworzeniem grupy pewniejszych swego zdania, przedstawiających je bardziej przekonująco, bardziej złotoustych narcyzów. Wystarczy zerknąć na ekspansywność medykalizującego podejścia w psychiatrii, czy popkulturę prozacu – szukamy winnych? Żartuję, ale ponuro. Psychoanaliza, psychodynamiczne i „humanistyczne” podejścia to ewidentnie dobre złego początki  i przenikanie tych podejść do kultury masowej robi swoją sieczkę.  Bogowie wołają o swoją działkę, i to naprawdę ponura ironia losu: „oni narcyzm leczą”, w DSM IV się znajduje oś narcyzmu … ciekawy jest też motyw TV i programów na żywo, talk show i wszelakich zawstydzaczy typu „Cheater” „Złapani na gorącym uczynku”.

Dobra, koniec popisówki z mojego narcystycznego, megalomańskiego  spojrzenia, przeprojektujmy je na bogów. Tu jest jego miejsce tj. miejsce bogów „supernarcyzów” „superzawstydzaczy” „superbezwstydników w jednym jako „świetlistego” tła na którym można przyjrzeć sobie i pozostać ludzkim: Mnemotechniki umożliwiającej zetknięcie ze wstydem i nie zagubienie się w nim, umieszczenie go we właściwym kontekście.

To jest oczywiście pod warunkiem postawienia silnej (choć sztucznej!) granicy: „Bogowie są bogami, przodkowie przodkami, duchy duchami, ale ludzie są ludźmi”. Bez tej granicy ucieczka przed wstydem nieustannie będzie korcić to nadęte podejście  pt. postawmy znak równości „ludzie to bogowie”. Tymczasem oczywiste naruszenie zobowiązań względem bogów!  Nawet Afrodyta potrafi mścić się okrutnie vide Myrrha.

Sugeruję, że o ile to jest możliwe „obiektywne” spojrzenie mamy wyłącznie jeśli z bogami łączą nas wystarczająco mocne i czyste więzy: Jeśli mamy mocne zobowiązania, wiążące nas z czymś większym z definicji  możemy utrzymać JA w otchłani piekieł w którą wrzuca wstyd.  Z pomocą bogów można wypić tą truciznę, kielich wstydu i pozostać żywym. Oczywiście jeśli bogowie i boginie pozwolą!

 

Symptom jest rozwiązaniem, jeszcze raz powtórzę, co oznacza, że świat bogów, przodków duchów – fantazja, zniekształcenie treści, aby mógł musi być starannie rozważony i zaprojektowany, bogowie dobrani by precyzyjnie odzwierciedlał świat dookoła.  

„Zombieland” jest fantazją, tylko spontaniczną, nie wyćwiczoną i przez to nieudolną! Cholerne dyktatury nie muszą się wiele wysilać, to samo propagandowe kino klasy G. działa kilka tysięcy lat. 

„Blissland” to pieczołowicie rozwijana szczegółowa wizja świata, od ogółu do szczegółu, celowo rozwijana fantazja i precyzyjnie odcinane dyktatury.

Sugeruję mocno, że blissland nigdy nie trafi się spontaniczne, bezwiednie, bez treningu, bez ślubowań, aczkolwiek ludzie spontanicznie i bezwiednie odkrywają różnego rodzaju bogów i boginie, którzy pomagają zaistnieć owej wizji.  bogowie i boginie objawiają się – z definicji!  Przeważnie jednak jesteśmy zbyt zaprzątnięci sobą by owe objawienia zauważyć, są one dziwne lub bolesne,  a i często niespecjalnie wiadomo co z tym fantem zrobić (vide: powieści, które wędrują do szuflady czy są skrzętnie pisane całe życie, ale nie ujrzały światła dziennego). Chyba dobry motyw na któryś z kolejnych odcinków.

 

Rozpędziłem się okrutnie, ale nie skończę nie poruszywszy jednego jeszcze tematu, który wypłyną siłą myśli nieuczesanej i badającej temat „Zombielandu”:

Wstręt, obrzydzenie –  jako mieszanka powyższych trzech trucizn, źródło moralności  ale też, próg, granica i źródło wyobraźni, „świata duchowego”.

Zapisuję wstępnie hasłami, ku pamięci (własnej), bo progowe tematy lubią sobie znikać z uwagi. A tu wychodzi olbrzymi motyw „obrzydzenie źródłem  duchowych światów”, który albo przegapiałem w myśleniu(a neurologicznie jak najbardziej ma to sens), albo jest pomijany(wątpię: „bad tripy”, ayahuaskowe wymioty), w każdym razie nie sklejał się w jedną całość lub fragmenty skojarzeń progowo wypadały z pamięci tj. zadanie dla mnie przejrzeć i przyszłościowo przeglądać materiały źródłowe  pod tym kątem (ktoś coś poleca?). A w tym zestawieniu otrzymujemy świetne wytłumaczenie mentalnej bulimii pt. „channeling”,  okrucieństw i przemocy „guru” tj. wstręt do siebie czy ludzi – druga strona kosmicznej bezwarunkowej miłości, a także wielu spontanicznych praktyk ascetycznych (kolejny jedzeniowy motyw, anoreksja). Ciekawe, jakby ludzie reagowali na kapłanów dowolnego religizmu złej rzeczywistości , gdyby wiedzieli, że za tym kryje się głębokie obrzydzenie nimi? Eh, znając życie lgnęli by bardziej ;)

A obrzydzenie i silne reakcje obrzydzenia są jak najbardziej z pierwszego spojrzenia pokrewne tym  pierwotnym  doświadczeniom duchów, bogów, demonów, silnego transu: omdlenia, tężyczki, dreszcze, grymasy…

W każdym razie konotuję: Rozważyć głębiej temat obrzydzenia, wstrętu i duchowości.

 

Ps. Początkowo tytuł tego odcinka był "Dajcie mi kielich trucizny! Bogowie i Boginie! Dajcie żyć", a idee fixe jaka zajmowała i zaćmiewała dyktatorsko mą świadomość było odniesienie się do dzogczenkowatej czy tantrycznej metafory pawia połykającego truciznę, aby uczynić swój ogon piękniejszym.

Tymczasem dziwiły mnie nawracające "sekciarskie" odniesienia, ale mieściło się to w temacie a dopiero gdy zaczełem umieszczać wpis na Tarace i skracać tytuł, skojarzyłem ze wstydem co mi wyszło  tj. realne odniesienie do tego, jak działają i do czego prowadzą te mechanizmy zombielandu i dyktatury w skrajnym wydaniu, a nie tylko jako bolączki dnia powszedniego.

Odniesienie do skrajnego, acz znanego mi wcześniej przypadku Świątyni Ludu, sekty, której członkowie popełnili (wymuszone) samobójstwo. 900 osób wypiło truciznę.

 

 

◀ Dyktatorski zombieland ◀ ► Pawie tęsknoty za Blisslandem. ►


Komentarze

[foto]
1. zeitgeist:pieniądz rzadzi swiatemTeresa Kunka Teresti • 2013-04-19

Czyżby zombi to były korporacje - polecam film dokumentalny Petera Josepha na kanale Planet: Zeitgeist: Addendum, tytuł polski jak wyżej.
[foto]
2. Synchronicznoœści -Shame, Guilt, AngerPiotr Jaczewski • 2013-04-20

Ku pamięci przeklejam sobie fragment znaleziony na fb. Wcišgnełem się w krótkš wymianę zdań o pb...dziœ chcšc sprawdzić, co z tematem - znalazłem na wallu znajomej:
It inspires me - excerpt from a book by Liv Larsson "Anger, guilt and shame. Reclaiming Power and Choice"

SHAME

Shame in partnership cultures
We have an innate sensitivity for others and their needs. Shame is interpreted as a sign that it might be valuable to become more aware of the other person’s needs as well as our own.

Shame in domination cultures
Shame is interpreted as a sign that we a...re not good enough, that we are bad, disgusting, abnormal or that we have done something wrong and are not worthy of love. Inducing shame is used to try to create change.

ANGER

Anger in partnership cultures
Anger is a sign that someone has needs that have not been met. Anger gives us strength to set limits to protect what we value. Anger is not taken personally or as if there is something wrong with anyone, but as a cry for help.

Anger in domination cultures
Anger means that someone has done something wrong and should have acted differently. They should "know better" and they now deserve to be punished. Criticism expressed with anger is directed at another person or is easily perceived as a personal attack.

GUILT

Guilt in partnership cultures
Instead of finding a scapegoat or deciding who is to blame, we try to consider everyone’s needs, our own and others. We explore whether there is something we want to do differently in order to meet the needs of others without giving up on our own needs.

Guilt in domination cultures
Guilt is interpreted as a sign that we should have acted differently and therefore we deserve to be punished. We blame others or ourselves in the hope that it will lead to positive changes.

TO APOLOGIZE

To apologize in partnership cultures
We listen with empathy to another’s pain about their needs having not been met. When we realize that we have not considered the needs of others, we act to repair it.

To apologize in domination cultures
If others are not happy, we blame ourselves, feel shame and ask others to forgive us. The focus is on the person who has acted in a way we do not think was right, normal, appropriate or acceptable.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)