18 stycznia 2020
Paulina Lucyna Danecka
Serial: Twórcza psychologia
Zarabiać na sztukę czyli „Wielka magia”
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Umieć się ustawić... ◀ ► Działanie we FLOW ►
Był czas, kiedy bardzo chciałam zarabiać wyłącznie na sztuce i możliwość utrzymania się z pieniędzy płaconych za teksty (najlepiej takie pisane z potrzeby serca!) uznawałam za wyznacznik mojego artystycznego sukcesu. Czasami to działało i nawet wtedy bardzo szybko zapominałam o powodzeniu, myśląc o kolejnym i następnym – chcąc więcej i bardziej regularnie. Wymagania, które zaczęłam piętrzyć są... dobre. Ich adresatką nie jest jednak sztuka, tylko dorosła ja – o czym swoim życiem i twórczością przypomina pragmatyczna Amerykanka – Elizabeth Gilbert:
Zawsze uważałam, że to niezwykle okrutne w stosunku do pracy twórczej – domagać się od niej regularnych wypłat, jakby to była praca na państwowym etacie albo fundusz powierniczy. Jeśli do końca życia uda ci się wygodnie żyć ze swojego natchnienia, to naprawdę świetnie. Każdy o tym marzy, prawda? Ale nie dopuść, żeby to marzenie przekształciło się w koszmar. Ciągłe żądania finansowe mogą okazać się zbyt silną presją...
Za radą „Wielkiej magii”, chcę zdjąć z aktu tworzenia ciężar i wymóg zarabiania. Chcę uwolnić radość, która sprawiła, że to wokół kreatywności zaczęłam budować sensy mojego życia. Co jestem gotowa zrobić, żeby się tym zaopiekować? Mogę iść do pracy!
ODCIĄŻYĆ PISANIE
Przez cały ten okres, gdy ćwiczyłam się w pisaniu, zawsze miałam pracę zarobkową – pisze Gilbert i dodaje: Dopiero przy czwartej książce (a była to niesamowicie przyjęta „Jedz, módl się, kochaj”), w końcu zdecydowałam się zrezygnować ze wszystkich innych prac i stać się wyłącznie pisarką. Zachowałam tak długo inne źródła, bo od początku sobie obiecałam, że nie będę obciążać pisarstwa zadaniem zapewnienia mi utrzymania.
Ton „Wielkiej magii” oraz amerykański pragmatyzm jego autorki bardzo do mnie przemawiają. Dekonstruując stereotyp twórcy cierpiącego i bezradnego, zwracają kreatywnym niezbędną do tworzenia moc. Co Gilbert poradziłaby ubożejącemu artyście?
Wykaż się rozsądkiem w zapewnianiu sobie środków utrzymania. Twierdzenie, że jesteś zbyt wielkim artystą, żeby myśleć o kwestiach finansowych to nic innego jak infantylizm (...) Z dbania o sobie można czerpać głębokie poczucie godności, które będzie wyraźnie przebijało przez twoje dzieła i dzięki temu twój przekaz artystyczny będzie silniejszy.
KREATYWNOŚĆ POD OCHRONĄ
Być artystą na cały etat! – marzy o tym wielu. Marzy – niewiele robiąc lub niewiele myśląc spełnia to marzenie. Po czym zaczyna wątpić... Przedsiębiorąc wielkie kroki i zmiany, wyznając zasadę: „wszystko albo nic” gro kreatywnych zaczyna obserwować u siebie niewielki lub żaden progres oraz progresywną rezygnację...
Spełniają sen twórczego życia i po kilku miesiącach twórcze życie pryska, a w miejsce flow pojawiają się pytania: za co? oraz: czy to ma sens? Ci, co tęsknili za tworzeniem, zaczynają obrażać się na sztukę, która okazuje się kolejnym złym szefem...
Wiedziałam, czym się kończy dla niejednego twórcy przekonanie, że nie jest prawdziwym artystą, jeśli nie utrzymuje się wyłącznie ze swoich dzieł – pisze Gilbert i wyjaśnia – Kiedy takiej osobie praca twórcza nie zapewnia dostatecznych środków na życie, kończy się to urazą, lękami a czasem nawet bankructwem. A najgorsze, że może ona zupełnie zrezygnować z tworzenia.”
DOKTORAT Z ŻYCIA
Do rezygnacji prowadzą również przekonania na temat własnej dojrzałości i wykształcenia. Opinie, że na coś jest za późno. Żal, że czegoś nie zrobiło się wcześniej. Poczucie niegotowości i niepewności – zwłaszcza jeśli chodzi o edukację i kompetencje.
Zrozum, że świat przez cały czas cię edukował. Wiesz bez porównania więcej, niż ci się wydaje – przekonuje Gilbert – Nie jesteś skończony lecz po prostu gotowy. W pewnym wieku, niezależnie od sposobu spędzania minionych lat najprawdopodobniej zdobyłeś już doktorat z życia. Bardzo prawdopodobne, że masz już wszystko, czego ci trzeba żeby wieść bardziej twórcze życie – wszystko oprócz pewności siebie niezbędnej by tworzyć.
POTRAFIĘ!
Pewności zaś nabiera się w działaniu – poprzez codzienną praktykę. Poprzez popełnianie błędów i kolejne próby. Poprzez zgodę na to, że mogę coś robić źle – żeby z czasem robić to dobrze. Zdaniem Gilbert każdy, kto poświęci jakiemuś tematowi 10 lat życia – staje się ekspertem danej dziedziny lub czynności. Na koniec rozdziału poświęconego zarabianiu na sztukę dodaje:
Pamiętaj też, że być może ze sztuki będziesz mógł żyć tylko w pewnych okresach, a w innych nie. Nie traktuj takich sytuacji jak kryzysów, bo to jest zupełnie naturalny bieg spraw w kreatywnym życiu. Działaj dalej.
Bibliografia:
◀ Umieć się ustawić... ◀ ► Działanie we FLOW ►
Komentarze
No i najważniejsze, jak mówiła moja matka bibliotekarka - właściwa książka, dla właściwego czytelnika, we właściwym czasie. J. Heller opublikował pisany przez prawie 20 lat "Paragraf 22" w roku 1961. Wydawnictwo w ciągu kilku lat sprzedało ok. 5000 egzemplarzy. W miarę rozkręcania się wojny wietnamskiej sprzedano do lat 70. XX w. w samym USA jeszcze 10.000.000, nie licząc innych krajów anglojęzycznych i tłumaczeń na kilkadziesiąt języków.
Jeszcze poprawka na mecenat (dziś niezliczone stypendia i granty): "Bo zwykle Mecenasi/Co tu mówić dużo/ Takich mają poetów/Na jakich zasłużą" [notoryczny pragmatyk Cz. Miłosz, potrafiący jednak zatrzymać się na granicy uczciwości]
Wydaje się, że nawet przy największym talencie i szczęściu (w tym wstrzeleniu się w powstający rynek, jak "Paragraf 22") debiut musi być chyba pragmatyczny. Może poza tekściarzami ("Ależ skądże/Ależ co tam/Jestem grzeczny/Hipopotam", "Zapomniałam Twoje usta, Twoje oczy", "Nie ma miłości bez zazdrości/Nie ma zazdrości bez miłości" i wiele innych utworów).
Doskonałym przykładem jest Ph. K. Dick. Przez kilkadziesiąt lat żył z pisania, mimo niezłych ofert pracy. Na stare lata zyskał popularność (najpierw w Europie, potem w ojczyźnie) i nagle pojawiły się pieniądze. Nie wiedział co z nimi robić. Najpierw wykupił lokal spółdzielczy (dla niezorientowanych: NYSE do roku 2005 też była spółdzielnią), czyli pokój z kuchnią, w którym mieszkał. Potem dokupił drugi lokal przez ścianę i połączył je. Mieszkał w tym dwukuchniowym apartamencie z kilkunastoma kotami. Reszty pieniędzy nie umiał wydać. Pewnie sporo przeznaczał na środki zmieniające nastrój (nie mam na myśli alkoholu).
Materialna otoczka to jedno, a wpływ na twórczość? Próbował pisać powieści realistyczne, ale nie umiał. Kto nie zgadza się z tą oceną, niech zainwestuje w przetłumaczenie i wydanie ich po polsku. Prawa autorskie nie powinny być drogie, w odróżnieniu od tekstów SF. To prawdopobnie cena za wiele lat oderwania od życia.
A może ktoś pomoże mi, podając odwrotne przykłady. Od czasów szkolnych dręczy mnie pytanie: czy sukces może zabić? Pytanie zrodziło się po lekturze "Martina Edena" J. Londona, a potem życiorysu autora. Pomylił się, czy rozstał ze światem świadomie?
Inna historia: Jackson Pollock - roztrzaskał się po pijaku, czy nie mógł znieść sukcesu komercyjnego? Ciągle wracają pogłoski na temat tej drugiej wersji. Osobiście sądzę, że raczej nie popełnił samobójstwa. O ile wypadek samochodowy jest prawdopodobnie najpopularniejszą obecnie formą samobójstwa, niewiarygodne wydaje mi się wzięcie ze sobą do pojazdu jeszcze dwóch osób.
A inni?
PS. I. Strawiński pod koniec życia przyznał, że najwięcej zarobił na "Polce dla młodego słonia" bodajże dla cyrku Barnuma.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.