05 listopada 2016
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Czytanie... (odcinków: 204)
Czwartego Venatio Jarosława Bzomy
« Krótkie Stanisława Obirka, oraz Doherty sprzymierzeńcem Kościoła RK | Konecznego i o językach » |
Zaczyna się interesująco, od stwierdzenia: „Dążąc do zbawienia, rozwoju duchowego, oświecenia naprawdę dążymy do utraty własnej podmiotowości.” Czytam dalej, będę zadawał pytania i jeśli znajdę odpowiedź, zaznaczę to. To, co tu piszę, to właściwie takie moje notatki na marginesie – właściwie dlaczego w Sieci nie wypracowano dotąd technologii robienia dopisków na marginesach stron WWW?
Vigraha – co jest, bo nie wiem? Sięgam do słownika sanskryckiego: wyzwolenie, oddzielenie. OK, już wiem.
„Ktokolwiek sądzi, że poznał Boga niech wie, że wynika to z niedostatku i słabości jego umysłu.” (Mikołaj z Kuzy). Bardzo słuszna opinia! To po co w takim razie zajmować się całą teologią? Mnie w ogóle nieustannie dziwi, że ktoś zajmuje się bogiem i bogami – uwaga, to są bardzo różne kategorie. Właściwie potrafię podać jedną dobrą przyczynę: żeby dociec, jaki rodzaj realności mają na myśli ci, którzy o tym mówią. Czy ktoś, kto mówi lub pisze o bogu, bogach, bóstwach miał jakiś rodzaj nieznanych mi doświadczeń, przy których uznał, że właśnie słowo czy pojęcie boga lub bogów będzie właściwe dla oddania tego doświadczenia, czy po prostu nauczył się tak mówić, tak jak ktoś, kto gdy się potknął, woła „ojezu!”, czyli daje się powodować swojemu językowi. Domyślam się, że większość ludzi zaledwie idzie za językiem. Czy w ogóle są tacy, którzy mówienie o bogu lub bogach wspierają własnym doświadczeniem? Jakim? A jeśli mają takie doświadczenia, to czy są one przekonujące? Mikołaj z Kuzy ma rację: kto w ogóle poznał jakiegoś boga? Bo jeśli tak sądzi, to tylko wynik „słabości jego umysłu”. O czym będzie więc następne około 50 „page-down'ów” tej rozprawy? A może Autor coś wie, o czym ja nie wiem?
Autor pisze (dalej) o swoich doświadczeniach ze snami, śnieniem. Zauważa to, o czym pisał Stanisław Lem około 1960, może 1970 roku (ale gdzie? – nie pamiętam miejsca...) że klientom Freuda śniły się symbole freudowskie, a tym analizowanym przez Junga inne, właśnie jungowskie. Więc radzi, że na początku intencjonalnego śnienia: „musimy uwolnić się spod presji autorytetów, symboli i interpretacji często o wielowiekowej tradycji. Powinniśmy pozwolić snom przemówić naszym własnym językiem.” Słusznie, ale jak to zrobić? Po pierwsze, jak mógłbym wywrzeć wpływ na moją śniącą podświadomość? Po drugie, czym ma różnić się „nasz” język snów od tamtej odrzucanej „tradycji” i „autorytetów”? Czy to dotyczy samych snów, czy ich czytania? Zaczyna się robić ciekawie. Sen temat wdzięczny, inaczej niż bóg, temat niewdzięczny, patrz np. „Bóg z ołowiu”.
Na pierwsze pytanie już mam odpowiedź Autora: „wystarczy, że przed zaśnięciem krótko i bez wysiłku pomyślisz o czym chcesz śnić”. (Skróciłem dłuższe zdanie.) Hm. Powinienem wypraktykować.
„Sen jest raportem ze stanu świadomości.” (Pisze JB.) Tak!, potwierdzam. Raczej raportem ze stanu umysłu. Jeśli śnią ci się robotnicy układający kable w rowach, to znaczy, że w twoim umyśle działają pewne „agencje” (agencies), które właśnie udrożniają pewne nowe połączenia w maszynerii umysłu. Te sny-raporty „są prodromalnymi stanami Świadomości” – słusznie. Dalej Autor równie słusznie i ciekawie wykłada, że to sny są początkiem naszego życia świadomego, ponieważ są przejawem duszy, a przecież dusza mnie ma, a nie ja mam duszę. „My [w świadomym życiu] jedynie wypełniamy indywidualną niewiele znaczącą narracją szkielet duchowy koniecznych zdarzeń, jaki kreuje poziom świadomości nazywany tradycyjne duszą.” – A senne straszydła wskazują, że jesteś blisko Źródła. – To kolejny wątek. Ale zanim do niego Autor przejdzie, wstawia ciekawą uwagę: że sny są dyskredytowane (dosłownie: twierdzi się o nich, że niewarte są „kredytu”, czyli wiarygodności) przez tych, którzy budują i podtrzymują mentalne kolektywy. W tym przez kapłanów. Co mi, gdy to czytam, natychmiast kojarzy się z dyskredytacją szamanów, tych z Syberii i środkowej Azji przez wszystkie właściwie przychodzące tam religie i systemy państwowe i oświatowe. A szamani, różne rzeczy robili, ale jedną na pewno: byli mistrzami śnienia, dream-master'ami.
I zaraz czegoś nie rozumiem. (Właściwie powinno się ponumerować akapity w Venatio-4, żeby było wiadomo, o którym miejscu mówię.) Jarosław Bzoma cytuje rozważania Kuzańczyka o tym, żeby się „odrzeć” ze świata, żeby zobaczyć, i to „w sobie”, Chrystusa, i przypomina, że już św. Paweł pisał o „Chrystusie w każdym z nas” – a za chwilę pisze, że Jezus (czy to jest ta sama postać, co Chrystus?) jest myślokształtem (albo egregorem) budowanym przez chrześcijan i „pożerającym energię wiernych”. To co z tym Chrystusem? Czy jest Źródłem, czy egregorem? – Ach, widzę, stary pomysł gnostyków: że Chrystus to jedno, a Jezus drugie: Jezus cielesny prorok, Chrystus wyższa świadomość. „Tak więc powinniśmy pojmować owładnięcie świadomością Chrystusową, i w takim sensie Jezus stał się Chrystusem.” Ciekawe, czy to da się pogodzić z bardzo prawdopodobnym historycznym stanem rzeczy, że Jezus jest postacią literacką, zmyśloną, bohaterem midraszu. – „Pustka i pustki w ciemnościach obroty”? (To znów Lem.) A jeśli zmyślony, to byłby czystym egregorem, bez ciała? – Jakaś dziwaczna trójca tu się rysuje: pierwszy Jezus historyczny prorok (który być może nie istniał), drugi Chrystus wyższa świadomość, trzeci Jezus kultowy, myślokształt, egregor.
A tu jest coś arcy-ciekawego: „Poziom 3, kolor zielony... Czerwonym <10 … na poziomie kauzalnym 5... granica 5/6... Szczeliną 8-12 i co otoczone jest granicą 8/9... na granicy małej karmy 5/6 ...” Jarku! To jest to, co powinieneś nam w Tarace przystępnie wyłożyć, nauczyć nas o tych poziomach świadomości. To jest dużo ciekawsze niż to, co Paweł uważał o Chrystusie. Tej wiedzy Czytelnicy Taraki są – domyślam się – autentycznie złaknieni. Zamawiam u Ciebie tekst o poziomach świadomości.
Jak te poziomy świadomości mają się do tych, które wykładał Ken Wilber?
„Poza Nicością (8) „jest” bowiem Nieprzejawienie. Jak zatem można prowadzić percepcję Nieprzejawienia? Wydaje się to z samej definicji niemożliwa. Otóż można. Pod warunkiem że pozwolimy sobie na utratę ja i staniemy się jednym z eksplorowanymi poziomami.” – Coraz bardziej intrygująco.
Następny punkt (nieformalny rozdział) tekstu, to cytowane rozważania Mikołaja z Kuzy o (rzekomej) troistości Boga, ilustrowane przypowieścią o niemożności znalezienia liczby mierzącej przekątną kwadratu, która przypowieść pokazuje nam dzisiaj, że ów późnośredniowieczny myśliciel miał już intuicję liczby rzeczywistej jako granicy przybliżających ją liczb wymiernych. Ale cała ta trynitologia wydaje mi się ślepą kiszką, do której prowadzi – co prowadzi? – tak! Monoteizm! Przekonanie, wdruk, albo zwyczajne powtarzanie za innymi, że jak bóg to koniecznie Jeden. Proponuję nawrócić się na politeizm. A poważnie, to jestem na takim etapie, kiedy jestem cięty na przemycany monoteizm i na ruminacje myśli o jakimś Jednym. Ostatnio nie lubię liczby jeden. Na szczęście moje ulubione systemy: astrologia, tarot i enneagram, Yijing też, są poli a nie mono. Kiedy się w nie wejdzie, myśli się siecią a nie poziomami. Kto jak choćby Ken Wilber rysuje drabiny bytów, kontynuuje monoteizm. Może powinien od razu wygłosić szahadę i przejść na islam.
Cały akapit kopiuje-wklejam, bo nie potrafię go streścić, a cenny:
„Dlaczego warto wyróżnić z tych snów warstwę emocjonalną? Właśnie dlatego że większość pism objawionych nadaje poziomom świadomości, o jakich opowiada, emocjonalne przymiotniki. Właśnie dlatego Pierwszy Oddzielający się jest zły, a Bóg Źródło jest dobry i mądry. To oczywisty nonsens bo te cechy, [jako] forma doświadczania tego poziomu świadomości poprzez nasz umysł, są przydane jedynie naszemu mózgowi. Na poziomie Szczeliny 8-12 nie może być mowy od dobru czy złu. Procesy oddzielania się i powrotu od i do Źródła są oczywistą formą istnienia tego, co rozumiemy jako Bóg. Właśnie dlatego Logos (zgrzytliwa jak szkło wibracja oddzielania się, która w snach daje się usłyszeć jako głos Orła lub Ducha Świętego, zależnie od systemu przekonań śniącego) / Szatan (i jego przestrzeń przejawiania się Lilit, czyli najstarsza kurwa świata, jak sny o niej czasem się wyrażają). To z nich wyłania się Pozbawiony Rozumu (!) Ojciec i Dobra Matka poziomu 10, a z niej Czerwony Chrystus <10 i przestrzeń jego działania Biała Bogini, utożsamiana z Matką Boską w fazie dziewiczości – nie są sprzeczne, to my oceniamy taką sprzeczność.” (Ależ to politeizm!)
Pierwsza moja impresja, że na religie i teologie Jarosław Bzoma radzi patrzeć jak na sprawozdania ze snów, lub raczej jako świadectwa lub przejawy obcowania umysłów ludzi (mistyków i ich teologicznych kodyfikatorów) z przestrzenią snów. Z doświadczaniami śnienia.
Druga, to pytanie: Czy to, co TAM – w snach, w ich przestrzeni – się dzieje, koniecznie trzeba interpretować w kategorii poziomów? Czy koniecznie trzeba do tego przykładać miarę wziętą z pewnego naszego powszechnego, ale jednak nie absolutnego, cielesnego doświadczenia własnego ciężaru i siły grawitacji, czyli osi dół-góra, niszy wyższy? Czy ta jakże cielesna metafora wznoszenia się, wspinania, faktycznie obowiązuje i sprawdza się TAM – w snach, i to tych najabstrakcyjniejszych? Pozwalam sobie w to nie wierzyć. Więc także nie wierzyć w to, że nasza śniąca podświadomość jest monoteistyczna.
Ten pogląd (wdruk?) – że śniąca podświadomość jest monoteistyczna – wydaje się być tym, przed czym Autor na początku ostrzegał: „presją autorytetów, symboli i interpretacji o wielowiekowej tradycji”.
„Wstąpimy w Nicość 8/2. Doświadczymy rosnącej temperatury, z tych snów budzimy się spoceni. To nie piekło: to my tak odbieramy przestrzeń Świadomości /.../ abyśmy się tam nie pchali samodzielnie religie ustawiły chytrą zaporę nazywając Czarnego (8/1) Diabłem, a gorącą Nicość (8/2) Piekłem.” – Piękne! Tylko warto byłoby dowiedzieć się, czy tak samo śnią politeiści lub nie-chrześcijanie. Np. Japończycy. Jest ich wielu i, inaczej niż Hindusi, w swojej historii nie zostali poważniej skażeni monoteizmami.
„W innym kodzie symboli widzimy, jak zbliżamy się do kolistej ściany zbudowanej ze szklistych/solnych (!) kamieni. To stąd pochodzi byt znany z literatury biblijnej jako Lucyfer, niosący światło syn Jutrzenki.” – Czy nie jest to karta XIX tarota, Słońce?
„Lucyfer przedstawia się w snach anagramując swoje imię ponieważ jest z tamtej strony granicy 8/9 tej 'do góry nogami'.” – Anagramuje? Lucyfer, Refycul, Cyferlu, Fercylu, Frucely, Cruyfel...
W połowie tekstu pojawiają się rzeczy naprawdę ciekawe, np.: „Podróże do Źródła są tak pociągające, że którejś nocy pouczono mnie, abym przestał tam się wciąż pojawiać, ponieważ wytworzę sobie urojeniową kreację Źródła i zostanę przez tę iluzję pochłonięty.”
Po czym na kilku page-downach Autor opowiada swoje sny, w których usiłował – empirycznie, tak! – dowiedzieć się więcej o Bogu; i oto, co znalazł: „Nie dość, że nasz Bóg nie jest programem, a Źródłem Świadomości, [to] takich jak On Źródeł jest wiele, „składają sobie wizyty” w sąsiednich wszechświatach...” – Mnie wcale nie wydało to się dziwne. Dziwne byłoby, gdyby było inaczej. A w ogóle, to co za „nasz Bóg”? Chyba WJ i JB należą do innych „nas”, bo „mój” to na pewno nie jest. Jak daleko, Jarosławie, sięga Twoje „my”?
„Wiele razy powstrzymywano mnie we śnie przed dzieleniem się z czytelnikami wiedzą o istnieniu więcej niż 12 poziomów Świadomości Boga Jedynego.” – Pisze Autor, aby za chwilę wyznać, że właśnie dzielił się wiedzą z poziomu 14/15. Jednak myślę, że metafora drabiny o iluś tam szczeblach lub piętrach jest nieadekwatna do przedmiotu. Dobrą ilustracją tego, co tu mam na myśli, jest mechanika kwantowa, która pokazuje, jak bezradne stają się nasze zmysłowe lub postrzeżeniowe metafory, gdy próbujemy mówić o czymś, co leży poza postrzeganiem. Drabina (także jako metafora) wymaga czegoś zewnętrznego, co ją udrabini (jak Majka Stodolna u Leśmiana stodoliła stodołę). – W świecie naszego postrzegania tym czymś jest grawitacja; ale czym jest to coś w świecie snów o sferze bóstw? Inaczej niż metafora drabiny, metafora sieci i węzłów wolna jest od bagażu postrzegania. Po sieci od węzła do węzła można się przemieszczać nie mając ani wzroku, ani nawet przestrzeni pomiędzy tamtymi węzłami. Wystarczy kontakt czyli jakakolwiek relacja. Więc widziałbym to – politeistycznie – tak, że nie ma tam (gdzie nie działa ani grawitacja ani nawet przestrzenna ciągłość) tamtych 12 lub 15 „poziomów”, za to, raczej, są sieci o 9 węzłach (jak enneagram), 22 (jak tarot), 7 (jak węzły płaszczyzny Fano) lub 168 (tyle jest symetrii płaszczyzny Fano). Być może dałoby się to zbadać Bzomowską techniką kierowanych snów.
Opowieść o Crowleyu pominę, chociaż ciekawa, za to tu znajduję kolejny ciekawy rodzynek: „...Struktury najgłębsze [są] wszechpotężne. Jeden akt woli głębokich struktur, przez to, że leżący u podstaw istnienia Świadomości, czasu i przestrzeni, może targnąć życiem milionów ludzi, całą planetą, słońcem, galaktyką.” Tę opinię Autora potwierdzałby pewien fakt z astrologii: w 1914 roku podczas koniunkcji Saturna z Plutonem wybuchła I wojna światowa. Co wydarzyło się podczas poprzedniej takiej koniunkcji? Otóż wtedy w roku 1883 wybuchł wulkan Krakatau.
Zwiedziwszy jeszcze kilka zakątków na tej wycieczce, doszedłem do miejsca, w którym Autor mówi, że oto doprowadził czytelników „do naprawdę fundamentalnych pytań jakie może zadać człowiek żyjący na Ziemi.” To pytania o to, czy istnieje „arystokracja karmy”. To ciekawa sprawa i nie chcąc streszczając zniekształcać, odsyłam do tekstu.
Jakie mam wrażenia po dojściu do końca, do słów „marszczących brwi kiedy słuchają opowieści głupca”? Że dużo trzeba jeszcze przepracować. Piszę „trzeba”, bezosobowo, bo naprawdę nie wiem, kto miałby to robić. Trzeba by przepracować nie tylko chrześcijaństwo i jego wdruki i klisze, ale również linię przekazu wiedzy tajemnej, a właściwie nowoczesnego gnostycyzmu, czyli tych wszystkich Dee, Swedenborgów, różokrzyżowców, kabalistów, Papusów, Blawatskich i Crowleyów. Od obu tamtych monoteistycznych i jerozolimskich linii wpływów formujących umysły nie wystarczy się odciąć. Trzeba je uzdrowić. Prawdziwi i przyszli szamani Europy muszą uzdrowić historię europejskiej ideo-sfery. („Ideo-sfera” nie jest tu dobrym słowem, bo idea od „widzieć”, a tu nie o widzenie chodzi; widzenie należy do żywiołu powietrza-przestrzeni, a prądy poruszające zbiorowy mental kontynentu raczej są od żywiołu wody, więc czucia i życia. Słowa też czekają na uzdrowienie.) Napisałbym więcej, ale wolę nie gadać zbyt pochopnie. „Venatio 4” inspiruje, chociaż, jak Autor ostrzegł na początku, wymaga od czytającego mocnych nerwów.
Czytanie...: wstęp na końcu
Czytanie różnych książek i internetów, i uwagi o nich.« Krótkie Stanisława Obirka, oraz Doherty sprzymierzeńcem Kościoła RK | Konecznego i o językach » |
komentarze
2. Przypuszczam • autor: Nierozpoznany#97672016-11-06 02:31:05
![[foto]](../author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
3. Wielu z was... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-06 06:59:20
Wielu z was pewne fragmenty De venatione przywodzą na myśl koncepcje Lema. Nic dziwnego Lem , Schulz czy Potocki byli najautentyczniejszymi mistykami tyle ,że przekonanymi o swoim ateizmie, czy agnostycyzmie , doświadczającymi tych samych przestrzeni Świadomości o których relacjonuję. Jest jeszcze bardziej dziwnie niż by mogło się nam wydawać. Widać to podczas śnienia. To nie my podróżujemy po strukturze Świadomości a Ona przemieszcza się wokół nas. Dlatego nie myli się ten który mówi, że to my jesteśmy śnieni,myśleni, czuci, byci(!) przez te poziomy. Pogrążając się w zadumie nad sprzecznościami , doświadczając ich jedności odwracając swój sposób myślenia na pojmowanie paradoksowe powodujemy, że to przestrzeń Świadomości przemieszcza się dokoła nas czego nie zauważamy bo nikt nam tego nie uzmysłowił. W snach wyraża się to w ten sposób, że kiedy śnimy o poziomach wyższych one stają się polem doświadczenia i to one czerpią z zasobu naszych myśli i obrazów codziennych aby Siebie wyrazić . Nasze małe ja staje się jedynie lustrem tej Gry
Mihály Csíkszentmihályi nazwał to przepływem ale sami znaliśmy te doznania z własnego życia zanim on o tym napisał i nazywamy to zaangażowaniem bez reszty w działanie , odpłynięciem w świat wyobrażeń, zamyśleniem,medytacją , uniesieniem w czasie obcowania ze sztuką , uczuciem jedności ze wszystkim, modlitwą, aktem poddania się konieczności w jej różnym natężeniu. To te „wysokie” przestrzenie otaczają nas w takich chwilach. One nie są gdzieś tam To typowy dla człowieka błąd percepcji. Nawet nie zauważyliście, że po kolei odwołałem się do wielopiętrowych stanów w których doświadczaliście bycia Obserwatorem nie zaangażowanym w realizowane przez was życie. To Żródło Świa
4. Podoba mi się • autor: Nierozpoznany#97672016-11-06 07:30:21
5. Wojtku • autor: Stefanurynowicz2016-11-06 14:53:58
Nawiązując do mojego komentarza do omawianego artykułu: krytykujesz grubość i przejrzystość linii kratek szkicownika.
Oczywiście, to co piszę, to nie jest krytyka a moją opinię moja brzytwa też ostrzem straszy.
![[foto]](../author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
6. To prawda, ale... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-06 16:32:58
7. Zasady tej gry nie są stałe. • autor: Stefanurynowicz2016-11-07 10:34:39
Zmienia wszystko. Wszystko, co czuję i wiem. A najgorsze jest to, że usuwa spokój mędrca, zamieniając go w mądralę.
Psia mać! A tak było fajnie. ;-)
![[foto]](../author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
8. Nie są stałe... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-07 19:35:56
9. Skoro • autor: Nierozpoznany#97672016-11-08 17:22:17
![[foto]](../author_photo/kapalka.jpg)
10. Nie lubię poziomów • autor: Przemysław Kapałka2016-11-08 18:03:27
![[foto]](../author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
11. Nic podobnego.To że... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-08 18:54:50
12. Rozwój du... • autor: Nierozpoznany#97672016-11-08 19:57:58
![[foto]](../author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
13. Ja bym proponował... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-08 21:36:45
14. Tak • autor: Nierozpoznany#97672016-11-08 21:50:06
15. Jakże miło Was... • autor: Stefanurynowicz2016-11-08 23:42:05
Ale, ale... Przecież to ja sam sobie siebie przejawiam... ;-)
16. Zasady są stałe. • autor: Stefanurynowicz2016-11-09 09:03:56
Dlatego nie są sprzeczne. Nie mogą.
I mędrzec odzyskał spokój. :-)
17. Gdy • autor: Nierozpoznany#97672016-11-09 12:52:38
19. Panie Wojciechu mam jadno pytanie: • autor: Nierozpoznany#97722016-11-09 19:37:32
22. to ma być • autor: Nierozpoznany#97672016-11-10 10:52:23
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.
1. Jestem zaszczycony tak... • autor: Jarosław Bzoma2016-11-06 01:19:51