zdjęcie Autora

30 kwietnia 2018

Wojciech Jóźwiak

Serial: Tatuaż
Dalsze nici tatuażu
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Tajemnica tatuażu zapewne odsłonięta ◀ ►

Autodestrukcja

W poprzednim odcinku zaproponowałem widzieć w tatuażu ruch od zmienności do stałości. Tatuujący się czynem tym ogłasza: chcę i muszę mieć coś stałego, na przekór temu całemu nieustannie zmieniającemu się światu, w którym nic nie jest stałe i pewne, gdzie wszystko może zostać zmienione (i na pewno zmienione będzie) i gdzie ja jestem wciąż namawiany/a do zmieniania tego i owego, siebie też. Czymś nieusuwalnie stałym, więc i absolutnym, staje się oto wydziergany obrazek na skórze. (Przypomnę, że słowo dziergać zanim zeszło się z tatuażem, oznaczało bardzo podobną czynność i przy pomocy podobnych narzędzi, to jest sporządzanie haftu lub koronki.)

Jest drugi ślad: wyrabianie obrazka na skórze bliskie jest samoranieniu, a jeśli rana pozostawi trwały ślad – samookaleczeniu. Jedno i drugie ma cechy niedokończonego samobójstwa. I zdaje się tak jest, że osoby próbujące samoranień i samookaleczeń robią to w ramach fantazji o samobójstwie. Ciekaw jestem, jak to widzą koledzy-psychologowie: czy faktycznie te rzeczy są łączone w fantazjach. Nawet bez psychologicznej praktyki widać tu ciągłość: lekka rana zadana sobie wygoi się, głębsza pozostawi bliznę, jeszcze głębsza doprowadzi do śmierci z wykrwawienia. Samobójstwu jest przypisywane mnóstwo sensów, których nie chcę tutaj rozciągać. Skupmy uwagę na tym, że samobójstwo również jest ruchem od zmienności do stałości. Ci, którzy popełniają samobójstwo, zapewne w śmierci widzą coś atrakcyjnego. Wydaje się, że w śmierci atrakcyjne jest to, że oferuje ona odpoczynek. I to odpoczynek absolutny: „wieczny odpoczynek racz mu dać Panie”. Wieczność to zarazem niezmienność. To co wieczne, nie ma powodu się zmieniać. Na cmentarzach, miejscach wiecznego odpoczynku, nie ma prawa być ruchu. Groby i cmentarze przystrajamy atrybutami niezmienności, jak ciężkie kamienne budowle, drzewa, którym pozwalamy rosnąć tak długo, jak potrafią; mogiły czyli sztuczne pagórki. Samobójca ucieka w niezmienność. Od czego? – od irytującej, popychającej, wkurzającej, drażniącej, meczącej itd. zmienności bycia żywym, od uczestnictwa w uciążliwie zmiennej bandzie żywych. Jak widać, z samoranieniem, -okaleczeniem i wreszcie -bójstwem tatuaż ma wiele arcywiele wspólnego.

Prawdziwa tożsamość

W subkulturze kryminalno-więziennej tatuaże, często małe, jakieś kropki lub podobne znaczki, służyły do pokazania przestępczej rangi. Można w tym widzieć rejestrowanie, na sobie, na swoim ciele, własnej tożsamości. Uwięzienie pociągało odarcie z tożsamości. Więźniów przebierano w seryjne łachy-uniformy, golono głowy, nie mieli niczego swojego, pozbawieni prywatności. Więzienna egzystencja było, literalnie, deprywacją. Odpowiedzią na to było tatuowanie odpowiednich znaczków, które przywracały tożsamość. Głosiły, że posiadacz takiego oto znaczka na powiece lub między palcami dłoni nie jest tym oto widocznym upokorzonym nędzarzem pozbawionym osobowości ani mocy, przeciwnie, jest „kimś”, z którym należy liczyć zarówno tu, w zakładzie karnym, jak i tam w świecie poza murami. Dlaczego, zapytajmy dla porządku, chociaż to oczywiste, tatuaż? Bo ciało było ostatnią i jedyną rzeczą, której zniewolony więzień pozostawał właścicielem.

To zauważenie niech posłuży nam za kolejny ślad. Nasza tożsamość w większości nie jest naszym dziełem. Moje imię, nazwisko nie ode mnie pochodzi, chociaż muszę się z nim utożsamiać. Nieliczni tylko potrafią wywalczyć sobie naprawdę własne imię, czyli niepowtarzalny pseudonim. Podobnie jest z moją historią, które jest robiona przez innych, w dużej części przez czynniki formalne: urzędy, szkoły, pracodawców. Również ciało niekoniecznie bywa takie, jakiego bym naprawdę chciał/chciała dla siebie; zrzucanie wagi, body-building, operacje plastyczne i najbardziej z tego niesamowite zmiany płci, są dowodem.

Na tym tle tatuaż można rozumieć jako osobisty znak, osobiste dzieło, samo- już nie zniszczenie, tylko -kreację. Nie autodestrukcję, ale autokreację.

Zeszmacić się

Dobrym wstępem prezentującym, co mam tu na myśli, jest scena z pewnej książki... Niestety, nie pamiętam ani autora ani tytułu. Autor jako nastolatek prowadził podwójne życie, okresowo przyłączając się do Cyganów, którzy przyjęli go za swego i uważali za przybranego syna jednego z ich rodzinnych wodzów. Byli to Lowarzy, czyli Romowie-handlarze końmi. Jest tam scena, kiedy autor, bodaj czternastoletni, kupuje sobie nowe ubranie, w którym paraduje wielce dumny. Jeden ze starszych Cyganów rozdziera mu ten „garnitur” w widocznym miejscu. Gest ten – czy atak – miał sens inicjacyjny: pokazywał, że wartość Cygana nie zależy od tego, co ma, tylko kim jest. Do cnoty „bycia tym, kim się jest” należy umiejętność łatwego odrzucania i nie-przywiązywania się do tego, kim się nie jest. Taki jest też sens tytułowego „zeszmacenia”. Oto tracę, odrzucam, lekceważę wartości, po których ludzie z pewnego perymetru gotowi są mnie oceniać, ponieważ wiem i czuję, że prawdziwego mnie to nie dotyczy ani nie zubaża. Ani mojej prawdziwej wartości nie ujmuje.

Tatuaż, choćby nie wiem jakim dziełem sztuki był (przeważnie nie jest żadnym), stoi jednak blisko brudu, rany-blizny czy rozdarcia ubrania. Gładka czysta skóra jednak jest wartością. Nie tylko cały przemysł kosmetyczny o tym świadczy, ale prawdopodobnie pozytywny odbiór czystej i gładkiej skóry mamy zapisany w genach, jako dowód braku chorób i pasożytów. Tatuaż tej wartości przeczy. Co w tym ujęciu głosi? – Może to: „moja skóra, powierzchowność, nie jest najważniejsza. To środek, jak wiele innych”. I za tym: chcesz mnie znać? Szukaj głębiej. Zeszmacanie się, którego przypadkiem jest tatuaż, prowokuje do nie-sądzenia po pozorach. – Bardzo „skorpionowy” wątek, wymagający być może osobnego rozwinięcia.

Mój jest ten kawałek... skóry

Do subkultury więziennej tatuaż należy nie tylko jako tajemny znak kasty złodziei wybitnych, ale także jako czynność podobna do połyków (połykania niejadalnych, zwłaszcza ostrych przedmiotów) i innych samookaleczeń. Na wolności lumpenproletariusze czerpią siłę z lekceważenia społecznych zasad. Uwięzienie wrzuca ich stan bezsilności, zera mocy. Robienie sobie czegoś z ciałem wydaje się kompensacją, dowodzeniem sobie, że jednak coś mogę. Uruchamianiem jakiejś sprawczości, jakiejś zdolności wywierania wpływu.

Niedobór, brak sprawczości... Wygląda na to, że niedostatek sprawczości staje się powszechną plagą. Ludzkość staje się coraz potężniejsza, ale pojedynczy człowiek coraz mniej może i coraz mniej znaczy, jego/jej sprawczość, mana, maleje. Być może zaczynamy wszyscy cierpieć ten rodzaj „deprywacji co do sprawczości”, jaki dawniej dręczył głównie osadzonych. Kawałek własnej skóry staje się ostatnim miejscem, gdzie można zbudować („Bauen Wohnen Denken“Martin Heidegger kłania się) coś własnego.


Jak podsumować, skwitować? ‐ Może tak:

Smutek tatuaży...

◀ Tajemnica tatuażu zapewne odsłonięta ◀ ►


Komentarze

1. Filozofia kontra rzeczywistośćParthagas • 2018-04-30

Uważam, że obecnie doszukiwanie się głębszych znaczeń i filozoficznych inklinacji u "nosicieli" tatuaży jest dalekie od rzeczywistości. W mojej miejscowości posiadacze tychże mają raczej skromne wymagania duchowe, a jakość wykonania i oryginalność świadczy na niekorzyść ich upodobań estetycznych, gdzie dominują nieudolnie wykonane u jakiegoś osiedlowego mistrza szablony roślinne z wplecionymi imionami typu Heniek czy Mariola. Większość tych osób ma pewien constans w swoim życiu - nie zhańbić się żadną pracą zawodową. Z tatuażami ma już dwa. Wielu moich znajomych, wliczając w to syna, ma tatuaże, można by rzec - artystyczne np. kolega (były marynarz) pokryty jest wieloma kolorowymi tatuażami artysty, który projektował postaci i scenografię do "Obcego". Robi to wrażenie i zachęca do wykonania sobie czegoś nietypowego, nie sztampy. Inny natomiast ma czaszkę leżącą na pustyni, wmiksowaną w to klepsydrę oraz różę. Symbolizuje to jego wieczne problemy z punktualnością, walkę z upływającym czasem oraz kolejnymi miłościami życia. Jednostki mogą zmieniać skórę i rzeczywistość, masy jedynie skórę i to w barbarzyński sposób.
[foto]
2. Filozofia a zwykli ludzieWojciech Jóźwiak • 2018-05-01

Parthagasie, w moich analizach zakładam, że w "dziwnych" zachowaniach się ludzi zawarta jest pewna symboliczna dynamika, która, żeby działać, w ogóle nie musi być uświadamiana albo uświadamiana jest opacznie lub fantastycznie. Przypuszczam, że tak jest z tatuażami.
Przykładem niech znów będą mody fryzurowe. W latach 1990-tych na łyso ostrzygły się (i ubrały w dresy) miliony młodych mężczyzn z niższych klas. Ilu z nich miało właściwą i "strukturalną" świadomość tej decyzji, mianowicie: "robię tak, żeby upodobnić się do niemowlęcia czyli istoty nieodpowiedzialnej, bo nie chcę brać bezwzględnej osobistej odpowiedzialności za swoje życie, tak, jak mi to narzuca kapitalizm"?
Z tatuażami jest podobnie.
[foto]
3. Upodobanie w naruszaniu norm?Wojciech Jóźwiak • 2018-05-01

Jak nazywa się stan jednostki, która znajduje upodobanie w naruszaniu norm?
Brakuje mi słowa na to coś. Szukam po Googlach i nie znajduję. To nie jest anomia, bo anomia to zanik norm etycznych w społeczeństwie i stan niepewności co do nich.
Chodzi mi o stan jednostki, która znajduje upodobanie w naruszaniu norm. Przykładem mazanie farbą-sprejem po murach i znakach drogowych. Oczywiście tatuaż ma z tym wiele wspólnego. Nie: zabrudzę, pomażę ścianę (bo nie wolno, bo złapią mnie), ale: zabrudzę, pomażę sobie twarz, ręce, nogi -- to mi zawsze wolno. Co tatuaż przybliża (w zrozumieniu) ale nie wyjaśnia: bo dlaczego brudzić się nieusuwalnie?
4. dwa kierunkiNN#9273 • 2018-05-01

Wojtku, koncentrujesz się na jednym kierunku - na tym, jakie znaczenie nadaje tatuaż osobie tatuowanej. Może warto popatrzeć na to także z drugiej: jakie znaczenie nadaje "nosiciel" tatuażowi. 
Co do korelacji między pragnieniem autodestrukcji/śmierci a tatuowaniem, to zdania w psychologii są sprzeczne. Im bardziej w przeszłość i w kierunku analizy freudowskiej, która ma najsilniejszy rys socjalizujący i formujący tym bardziej uważa się tatuaż za patologię i wyraz negatywnej tożsamości oraz pędu ku śmierci.Im mniej socjalizujące i stygmatyzujące kierunki, tym bardziej tatuaż stanowi znak tożsamości, często pozytywnej i powiedziałabym, że zbliża się do znaczenia, jakie miał np. dla szamanów i wojowników. 
Ostatnio dyskutowaliśmy na ten temat w gronie terapeutów i zauważyłam ciekawą rzecz, znajduje to odbicie również wśród samych terapeutów - wśród analityków i psychodynamicznych prawie nie ma osób z tatuażami. Wśród przedstawicieli nurtów humanistycznych i idących w kierunku transpersonalnym, jest ich coraz więcej.
Ciekawy jest dla mnie tez trop w kierunku tatuażu jako znaku przejścia inicjacyjnego - symbolu nie tylko śmierci dawnej tożsamości, ale również narodzin nowej, czyli znaku Mocy - jak powiedzieliby przedstawiciele NLP: kotwicy odsyłającej do tej mocy.
[foto]
5. SkądPrzemysław Kapałka • 2018-05-01

Wojtku, skąd to gwałtowne zainteresowanie tatuażem? Uważasz to za temat bardziej tarakowy, niż wiele innych? Coś przerabiasz?
6. dwa kierunki cdNN#9273 • 2018-05-01

Wojtku, a tak swoją drogą - patrząc pod kątem tego, jakie znaczenie nadaje tatuażowi "nosiciel" - byłabym bardzo ciekawa Twojej analizy jak to wyglądałoby dla poszczególnych typów Enneagramu :)
[foto]
7. Mógłby napisać ktoś wytatuowanyWojciech Jóźwiak • 2018-05-01

@A.gajdaboryczko: To w tym odcinku skupiłem się na tym, "co robi" tatuaż z jego nosicielem/ką. W poprzednim odcinku, Tajemnica tatuażu zapewne odsłonięta, skupiałem się właśnie na tym, jakie atrakcyjne wartości może widzieć nosiciel w tatuażu.
Mógłby napisać artykuł do Taraki o tatuażu ktoś wytatuowany.
[foto]
8. @PrzemysławWojciech Jóźwiak • 2018-05-01

Przerabiam. O szczegółach zamilczę. Boli.

Temat tarakowy, z wielu powodów: (1) zawsze w Tarace odczytywaliśmy symbole i nasze symboliczne życie. (2) Taraka zajmuje się rzeczami nie-głowno-nurtowymi i transgresywnymi, a tatuaż jest transgresją. (3) Tatuaż jakoś kojarzy się lub bywa kojarzony z szamanizmem. (4) Jest też, tak jak ayahuaska, czymś, co przyszło do nas od "dzikich", a to specjalność Taraki. (5) Mam przed oczami wiele osób z warsztatów z tatuażami.
9. Wojtku,NN#9273 • 2018-05-01

czytałam obydwa artykuły.
Ten jakoś mocniej we mnie zarezonował.Fajnie byłoby przeczytać syntezę, która uwzględniałaby korelację. 
Szykuję się do dwóch tatuaży, więc to doświadczenie jeszcze przede mną :)
[foto]
10. ...dwóch tatuażyWojciech Jóźwiak • 2018-05-01

A nie dałoby się tego załatwić jakoś inaczej? Bez tego okaleczania się i oszpecania?
[foto]
11. Przeżycia uzewnętrznioneALiv • 2018-05-01

Ktoś mi kiedyś powiedział, że tatuaż to nie tylko obrazek, ale nasza dusza wylewająca się kolorami na zewnątrz. Myślę że dużo w tym prawdy; po pierwsze należy uwzględnić dwie ważne sprawy związane z tatuowaniem: tatuaż boli i krwawi, a także uzależnia - rozprzestrzenia się na naszym ciele. Pierwszy tatuaż jest jak inicjacja. 
Wszelkie ból, stres i przeżycia, które w sobie nosimy, muszą się jakoś uzewnętrznić. Jedni będą pisać bloga, inni zwierzać się przyjacielowi, inni tworzyć muzykę, albo golić głowę. Tatuaż, po jego ukończeniu, przynosi ulgę, bo nasze wewnętrzne cierpienie, przeżycie się uzewnętrzniło. Możemy pokazać innym, że coś przeszliśmy : zobacz, to jest poważne, i było tak mocne, że odcisnęło się na mojej osobowości - a więc i ciele- na zawsze. Czyjaś śmierć, ukochany pies, nazwa miasta, złamane serce, złość na kogoś. Obrazki często wybrane podświadomie. Po krótkim czasie jednak przeżywamy/przerabiamy coś nowego, i ponieważ znamy już metodę uzewnętrzniania tego poprzez tatuaż, rozszerzamy go - i tak się on rozprzestrzenia. Miałam kolegę, który miał całe ręce wytatuowane w twarze kobiet - piękne, wykonane artystycznie, nie jakieś koślawe. Zawsze mi się zdawało, patrząc na jego życie, że nie mógł uparcie znaleźć ideału kobiety, który sobie ustalił; być może ta frustracja przejawiła się właśnie w kolejnych tatuażach kobiet w różnych rolach. Może nie znajdował tego ideału, bo jednocześnie zdawało mu się, że sobie z nim nie poradzi (ręce jako miejsce tatuażu). Prawdopodobnie wolałby, żeby interpretować jego tatuaże w inny sposób: piękne kobiety go lubią, więc ma z nimi "pełne ręce roboty". W każdym razie krew, ból i ranienie siebie (by uzewnętrznić coś lub się ukarać) na pewno nie jest tutaj bez znaczenia. 
12. ...dwóch tatuaży, odp.NN#9273 • 2018-05-01

Nie wiem, czy da się załatwić inaczej - w sensie: co zdecyduję.Mogę jednak napisać, jak te tatuaże się "we mnie dzieją". Pierwszy raz pojawiła mi się myśl i kształt ok. 5 lat temu i sama siebie wyśmiałam. Ale to się dzieje jakby trochę poza mną. To jest trochę tak, jakby w sensie mentalnym i emocjonalnym one tam przez te 5 lat powstawały a sam akt ich fizycznego zrobienia byłby tylko pokazaniem tego światu.
13. Wojtku, w odpowiedzi na twoje pytanieMikołaj • 2018-05-04

"Jak nazywa się stan jednostki, która znajduje upodobanie w naruszaniu norm?"
Nazywa się to nonkonformizm.
14. Fryzura, a tatuażParthagas • 2018-05-04

Osobiście uczestniczyłem we "fryzurowych" zmaganiach, za które obniżano w szkołach oceny z zachowania lub z tychże szkół relegowano, można było dostać pałą od milicjanta na ulicy, ewentualnie od subkulturowca odmiennej poglądowo orientacji. Ekstremalne fryzury nosiły wtedy jednostki. Obecnie, gdy niemal połowa populacji eksponuje tatuaże, nie jest to już żadna, moim zdaniem, manifestacja czegokolwiek, oprócz samego obrazu. Wiele osób czeka do wiosny, by "iść za garaże i pokazać swe tatuaże". Właśnie mijająca Majówka była tego doskonałym przykładem - krótkie koszulki na ramiączka oraz spodenki, by wyeksponować swoje malunki. Najczęściej chodzi o ekspozycję różnych pseudoartystycznych wypocin, które w mniemaniu właściciela są genialne. Z daleka niestety wyglądają  jak wytwory uczniów pana Kleksa. Osobniki prymitywne podkreślają swój prymitywizm poprzez prymitywny wizerunkowo tatuaż. Taki trochę regres ewolucyjny nawiązujący w pewnym sensie do dress codu i podejścia dresów - "jestem prymitywny, zerknij na moje liczne tatuaże, nie boję się bólu, nie mam zasad moralnych lub je dostosowuję do sytuacji, jestem wojownikiem we współczesnym świecie. Gdyby nie normy prawne, już bym mieszkał w twoim domu". Doskonale to ilustruje film "Władca much" na podstawie powieści Goldinga (treści powieści już nie pamiętam), kiedy to chłopcy po zranieniu dzikiej świni malują twarze jej krwią, by potem stać się wojownikami i łamać wszystkie normy obowiązujące w cywilizowanym świecie.
[foto]
15. Władca muchALiv • 2018-05-04

Parthagas: Pomijając twoje uproszczenia i generalizacje dotyczące tatuażu jako symbolu ludów prymitywnych, z którymi zgodzić się nie mogę, obawiam się że nie czytałes w szkole Władcy Much; z symbolami w tej historii przedstawionymi nie jesteś najwyraźniej zaznajomiony. Smarowanie się krwią dzikiej świni ma tutaj trochę inne znaczenie.Ogólnie rzecz biorąc z brutalnymi generalizacjami należy postępować ostrożnie. 

16. Kij w mrowiskoParthagas • 2018-05-16

Generalizacje i uproszczenia - tak widzi to zjawisko społeczeństwo, nie ja. Tatuowanie zatraciło swój pierwotny charakter, stało się powszechne, banalne i sięgnęło nizin. Nawet jeśli ma dla jednostki ukryty ideowy, mistyczny charakter, to ogół tak tego nie dostrzega. Można się na chwilę pochylić nad kunsztem, artyzmem i tyle. Kwestia tego, czy jest robiony dla siebie (ukryty), czy siebie i innych (wyeksponowany). Opcja pierwsza ma wtedy sens i to rzeczywiście świadczy o wyjątkowości. Wystawienie go "na pokaz" powoduje już jego spospolicenie. Odnośnie "Władcy much" - wspominałem o filmie, nie książce, więc nie rozumiem drążenia tematu i stwierdzeń, iż w książce było inaczej i zarzucanie komuś nieuctwa. Adaptacja bardziej pasowała do omawianej sytuacji. W książce nie smarowali się krwią, jedynie przypadkowo. Nakładali barwy maskujące z gliny, pełniło to rolę masek (wykorzystywane w różnych okolicznościach). 
[foto]
17. Ad: dwa kierunki, autor: Nierozpoznany#9273Wojciech Jóźwiak • 2019-07-26

Nigdy bym nie poszedł (na terapię lub poradę) do wytatuowanego terapeuty.
18. Sak Yantdoskii • 2019-07-26

A takie tatuaże pod co podpadają?

https://en.wikipedia.org/wiki/Yantra_tattooing

https://www.sakyantchiangmai.com/sak-yant-designs-and-meanings/
[foto]
19. Sak Yant & Mara SalvatruchaWojciech Jóźwiak • 2019-07-26

To jak się tatuują Południowi Azjaci, nie ma związku z tym, jakie znaczenie ma tatuaż u nas teraz. A interesuje mnie to drugie. Tatuaże birmańskie, khmerskie, chińskie, polinezyjskie itd. mogą "nam" dostarczać wzorów graficznych, "dizajnów", ale dla "nas" ważniejsze jest nie to, co jest wykreślane na skórze, ale to, że ktoś w ogóle sobie wykreśla cokolwiek.
A tu dla odmiany inna i bardziej nowoczesna tradycja tatuistyczna:
https://tinyurl.com/y3zlmz9u -- Bardzo polecam.

20. Mara Salvatruchadoskii • 2019-07-26

Zdecydowanie mniej finezyjnie wyglądaja dla mnie niż sak yant.

Jednak kontekst ’religijny’ (w szerokim sensie) w tatuażu, nawet jeśli pozostaje w mniejszości (którośrzędny) na zachodzie, jest interesujący.

Na przykład to, że mnisi robią tatuaże i że przyjęcie tatuażu wiąże się z przyjęciem zobowiązań, że od tej pory nie można wykonywać części czynności, które do tej pory nie były zabronione.

Tak jak przy zostawaniu mnichem, tylko że mnichem można przestać być, a tatuażu nie ma jak usunąć, więc w kontekście ichniejszych przekonań związane z nim ’ślubowania’ są permanentne.
21. Tatuaż dziśWeider • 2019-07-26

Tak jak zauważam to w swoim mieście (Wrocław) najwięcej tatuaży mają młode 20-30letnie kobiety. Wydaje mi się, że należy tą wiązać z chęcią i przekonaniem o własnej wyjątkowości, unikatowości. Jakiś czas temu zwróciłem uwagę na dziewczynę niosącą zakupy w torbie z narysowaną koroną w kształcie ’fucka’ i podpisem jakoś ’Ciężkie jest życie księżniczki, trzeba to wszystko (z)nieść’
22. dlaczego trendy globalne są czasem tak głupie i niezrozumiałe?Jerzy Pomianowski • 2019-07-27

No cóż, mamy kolejny niezrozumiały trend globalny polegający tym razem na masowym tatuowaniu się osób nie należących do organizacji kryminalnych. Można się zastanawiać dlaczego trendy globalne nie rodzą się np w Polsce, ani w większości innych krajów świata, tylko w zasadzie w dwóch miejscach, w Brytanii i w USA.  Kraje nie mogące sprostać swoim ambicjom mocarstwowym takie jak Niemcy, czy Rosja mogą tylko kontrolować te trendy na własnym i uzależnionym terenie, ale nie mogą tworzyć własnych. Mechanizm stale ten sam. Liderzy i celebryci krajów niżej stojących, wyczuleni na to co nowego w światowym nurcie głównym (a wszystko co się dzieje w Brytanii i w USA natychmiast wchodzi do światowego nurtu), eksponują swoje dziwactwo prostym ludom miejscowym, a te zaczynają małpować swoich ulubieńców. To tylko małpowanie. Nie ma znaczenia co tatuowańcy opowiadają o swoich motywacjach, bo "sami z siebie" na to nie wpadli. Wcześniej zobaczyli w TV, w Internecie, w szkole, na ulicy.
23. Kiedyś było modne...Agata • 2019-07-28

Kiedyś było modne pisanie pamiętników. O miłości, cierpieniu i o tym co ważne. Przeważnie nikt tego poza autorem nie czytał.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.
X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)