26 kwietnia 2014
Wojciech Jóźwiak
z cyklu: Czytanie... (odcinków: 204)
Girarda, Ehrenreich i innych: skąd się wzięła ofiara?
« Kerényi'ego: o wizjach | Dymitra Orłowa: jak dotrzeć do szaleńców? » |
Starożytne religie huczały od ofiar. Grecy praktykowali hekatomby ('εκατομβη), czyli składanie ofiary ze stu wołów. Starożytni Żydzi w swojej świątyni w Jerozolimie palili w całości – całopalenie, holokaust, 'ολοκαυστοσ, hebr. olah, עלה – zarzynane tam bydło, owce i gołębie. U Rzymian był obrzęd suovetaurilia, czyli rytualne zabicie świni, owcy i byka. Wiedziano jednak, że religijne zabijanie zwierząt było namiastką zabijania ludzi. Ostatnie ofiary z ludzi (z jeńców wojennych) w Rzymie uczyniono w 226 i 216 roku p.n.e. w obliczu zagrożenia państwa. Z ceremonii pogrzebowych podczas których zmuszano mężczyzn do zabijania się w pojedynkach, wzięły się walki gladiatorów. Pamięć ofiar z ludzi trwała w mitologii greckiej (Ifigenia) i żydowskiej (Izaak). Święte mordowanie ludzi greccy i rzymscy autorzy stwierdzali u „barbarzyńców”: Herodot u Scytów, Juliusz Cezar u Galów. W Indiach w wedyjskiej epoce ich religii z kolei ceremoniom ofiarnym przypisywano moc większą od boskiej: bogowie mieli się posłusznie stosować do „dobrze wykonanych” ofiar; kapłani-ofiarnicy, bramini, mieli jak wierzono moc pozwalającą im sterować bogami. Do skrajności ofiary i to z ludzi doprowadzili Aztekowie, których rok liturgiczny polegał na nieustannym mordowaniu ludzi setkami i tysiącami, czynionym z jakimś przeraźliwym sadystycznym zapamiętaniem: obrzęd był tym „lepszy”, im ofiar było więcej i im bardziej je bolało. Religijne samobójstwa, czyli składanie własnego życia w ofierze, częściej wymuszone niż dobrowolne, w Indiach to sprawa całkiem świeża: palenia wdów czyli sati brytyjscy kolonizatorzy zabronili w 1829 r., pojedyncze przypadki mają miejsce wciąż obecnie. Także, jak pisze np. www.indiaguide.pl, „[w Puri] szaleńcy rzucali się pod koła [rydwanu wiozącego posąg Wisznu], by umrzeć w obecności boga.”
Ze współczesnych wielkich religii, w chrześcijaństwie, we wszystkich jego odłamach, ofiara z Jezusa Chrystusa, człowieka, który jednocześnie był bogiem, jest absolutnie centralną ideą, istną osią obrotu, bez której chrześcijaństwo rozpływa się w powietrzu. Warto przypomnieć, że w pierwotnej wersji głoszonej przez św. Pawła, ofiara z Syna Bożego miała miejsce nie „w realu” na ziemi, tylko gdzieś w zaświatach, w przestrzeni mitycznej, a Jezus jako mesjasz miał dopiero przyjść na ziemię w przyszłości, wg Pawła nader bliskiej. Msza, centralny rytuał katolicki, jest uobecnieniem ofiarnej śmierci Chrystusa (mordu na nim), tzn. podczas mszy ponownie odbywa się to samo wydarzenie. Chrześcijaństwo można interpretować jako wielkie i rozbudowane symboliczne (a według niektórych wyznawców zarazem realne) składanie ofiary z człowieka.
Na tym tle inne religie są skromniejsze. W hinduizmie bogom ofiarowuje się owoce, kwiaty i mleko palone w świętym ogniu. Muzułmanie ceremonialnie (i realnie) zabijają owce. W judaizmie (o ile coś w ogóle wiem o tej tajemniczej religii) ofiara pozostała jako pamięć holokaustu, które to wydarzenie zmieniło sens: w starożytności była to wspomniana ofiara z palonych w całości zwierząt, współcześnie tak nazwano ludobójstwo na Żydach, więc sami ludzie z tego narodu uważani są za „ofiary” w sensie sakralnym.[1] W buddyzmie można dopatrzeć się ledwie jakichś śladów ofiar, np. w tybetańskim składaniu w darze buddom i bodhisattwom torm czyli figurek z masła.[2]
Bez wątpienia początkiem wszelkiego składania ofiar były ofiary z ludzi, czyli ceremonialne zabijanie ludzi lub inaczej wystawianie ich na śmierć, w tym zmuszanie do samobójstwa. René Girard w swojej słynnej i obowiązkowej dla każdego książce „Kozioł ofiarny” (omawiam ją w: „Strukturalistyczny Zbawiciel”) rekonstruuje sytuację ofiarniczą, czyli taki proces w pewnej społeczności, który sprawia, że pewna osoba z tej społeczności zostaje „wydelegowana” do roli ofiary, zostaje uznana za winną dziejącego się zła (bo sytuacja ofiarnicza rozwija się właśnie w obliczu zagrożenia dla całości tej grupy) i następnie zabita, porzucona na śmierć lub nakłoniona do samobójstwa. Do roli ofiary delegowani są ludzie, którzy zawczasu noszą pewne znamiona ofiarnicze, są nimi nacechowani – mianowicie wyróżniają się z gromady swoją niezwykłą urodą lub przeciwnie szpetotą, swoją słabością lub przeciwnie siłą, szczególnym urodzeniem, pochodzeniem, obcością, nędzą lub (jak Hiob) sukcesem. Jak ta sytuacja ofiarnicza wygląda z punktu widzenia wydelegowanej ofiary, René Girard przedstawił na przykładzie opowieści o Hiobie w innej swej książce, pt. „Dawna droga, którą kroczyli ludzie niegodziwi”. Po śmierci ofiary dokonuje się jej reinterpretacja: zostaje uznana za potężną, boską istotę z zaświatów, która swoją (tak przecież niewdzięczną!) społeczność otacza odtąd skuteczną opieką.
Jednak Girard nie odpowiada na pytanie: dlaczego wydanie na śmierć kogoś z grupy ma tę grupę uratować? Czy były i jakie mogły być realne przesłanki takiego postępowania? Jakie realne wydarzenia mogły kiedyś, dawno temu, nauczyć ludzi, że wyrzucenie jednego ze swoich poza wspólnotę i na śmierć, może jakoś pomóc pozostałym przy życiu? Na to pytanie odpowiedziała Barbara Ehrenreich w książce „Rytuały krwi”, oryg. 1997, pol. 2001. Odpowiedź jest prosta: pierwowzorem było porzucanie lub czynne wypychanie członka stada na pożarcie ścigającym stado drapieżnikom! – jeszcze na małpim etapie naszego ewolucyjnego rozwoju.
Bogowie, te łaknące krwawych i mięsnych ofiar istoty, okazują się być u źródła drapieżnikami [3] prześladującymi małpie stada lub grupy naszych już hominidalnych, dwunogich przodków, którzy świeżo wyszli na niebezpieczną sawannę. Ich pierwowzorem jest lew, tygrys, machajrod, dinofelis, lampart, jaguar, wilk i hiena, i niedźwiedź po migracji w chłodniejsze strony. W małpio-proto-ludzkich genach wdrukowała się nadzwyczajna procedura zachowań: kiedy wszystkim czyli każdemu w grupie grozi śmierć w pożerającej paszczy kota, hieny itp., wtedy należy wydelegować spośród siebie kogoś, czyja strata będzie najmniej kosztowna, a więc jakiegoś plemiennego nieudacznika, przybłędę-obcego lub chorego. Żeby mieć poczucie słuszności, należy uwierzyć i przekonać delegata, że „to jego wina”, że to on jest winien niebezpieczeństwu zagłady, a zatem i kara rzucenia go na pożarcie jest sprawiedliwa. Został też wdrukowany schemat postępowania w takim wypadku, co jest ważne, bo w sytuacji śmiertelnego zagrożenia nie ma czasu na wymyślanie reguł, one muszą być z góry gotowe. Reguła jest taka, że delegowanie pada na kogoś, kto już zawczasu „wygląda jak ofiara”.
Religie są kulturowo „zliteratyzowanymi” zespołami zachowań, w wyniku których pierwotna grupa łamała swoją solidarność, wyjmowała jedną jednostkę spod swojej solidarności i delegowała ją na śmierć w zębach drapieżnika. Dixi.
z: www.prehistoric-wildlife.com
przypisy
[1] Również nowoczesna ideologia Politycznej Poprawności ma silne nawiązania ofiarnicze; może o tym napiszę.
[2] Pominąłem rodzimowierców. Zachęcam rodzimowierczych autorów Taraki do napisania czegoś o tym.
[3] Później bogowie byli bardziej humanitarnie modelowani na potężnych wodzów czy królów, którym należą się daniny, i na dostojnych krewnych, którym należą się upominki na znak szacunku.
Czytanie...: wstęp na końcu
Czytanie różnych książek i internetów, i uwagi o nich.« Kerényi'ego: o wizjach | Dymitra Orłowa: jak dotrzeć do szaleńców? » |
komentarze
![[foto]](../author_photo/PART_17.jpg)
2. @ • autor: Bogdan Zawadzki2014-04-27 11:01:56
![[foto]](../author_photo/jaczewski.jpg)
3. podtrzymywała solidarność + buddyzm. • autor: Piotr Jaczewski2014-04-27 16:43:42
A nawet usunąłbym: wyjmowała jedną jednostkę spod swojej solidarności, takie działanie nie zakłada wykluczenia. Wprost przeciwnie łamiące rozum działanie i narracja pozostają podstawą grupowego myślenia i zachowania.
Religie są kulturowo „zliteratyzowanymi” zespołami zachowań, w wyniku których pierwotna grupa podtrzymywała solidarność; wyjmowała jedną jednostkę i delegowała ją na śmierć w zębach drapieżnika.
Nie zgodziłbym się też z wyolbrzymionym zdaniem pt.
Żeby mieć poczucie słuszności, należy uwierzyć i przekonać delegata, że „to jego wina”, że to on jest winien niebezpieczeństwu zagłady,
niesie sens, że owo "szukanie kozłów ofiarnych" jest związane z jakimś szczególnym poczuciem słuszności, wyjątkową wiarą, odmiennością przekonań. Odważyłbym się spokojnie na powiedzenie, że ludzie spychologię stosowaną w tej czy innej formie mają równie naturalnie wmontowane jak oddychanie ;)
b) Dhana i ofiarowanie nie są pobocznym wątkiem w buddyźmie. Jeden ze składników sadhany w buddyźmie tybetańskim czy całej tej subkultury gangu łysych w pomarańczowych szatach z miseczkami.
![[foto]](../author_photo/RomanKam.jpg)
4. Zgadzamy się • autor: Roman Kam2014-04-27 23:35:47
![[foto]](../author_photo/jaczewski.jpg)
6. Tak, zgadzamy się. • autor: Piotr Jaczewski2014-04-28 21:55:22
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
7. Masz rację, Piotrze • autor: Wojciech Jóźwiak2014-04-29 07:31:57
8. istnieje tez inna mozlwosc:) • autor: Nierozpoznany#61032014-04-30 03:31:50
dobrowolna ofiara (zaluzmy ze tak bylo w przypadku Jezusa) moze byc karmicznym zastepstwem. JC wzial na siebie karme swoich uczniow I otworzyl im w ten sposob droge od pelnego oswiecenia I zaraz tez duch swiety zstapil:)
Wielu mistrzow Yogi "spalalo" na swoim ciele karme uczniow aby im ulatwic zycie wieczne:)
Co tu duzo szukac, moja zone bolala prawa noga, wiec pomyslalem ze dobrze by bylo gdyby wyzdrowiala. Nastepnego dnia gralem w pilke nozna I skecilem noge w kostce. Jej bol minol natychmiast a ja do tej pory kuleje:)
![[foto]](../author_photo/terravis_loki.jpg)
9. Ofiary w hinduizmie • autor: Terravis Wiktor Rumocki2014-04-30 17:25:24
Ofiary w religii hinduskiej to nie tylko "owoce, kwiaty i mleko palone w świętym ogniu". Kozły ofiarne przynajmniej w nepalskiej odmianie hinduizmu są znane
Święto ku czci Durgi devi
![[foto]](../author_photo/wj_X15.jpg)
10. Ofiary, w hinduizmie itd. • autor: Wojciech Jóźwiak2014-04-30 17:55:35
Np. te ślady idei ofiary, które można wypreparować z opowieści o Buddzie, o których napisał Roman Fierfas (Motyw ofiary w buddyzmie), należą do tych michałków. Tak samo chyba ofiara z Izaaka, która w rel. żydowskiej nie jest czymś aż tak osiowym jak ofiara z Jezusa w chrześcijaństwie.
Co do hinduizmu to znam go powierzchownie, a o ofiarach z kwiatów, owoców, mleka napisałem, bo sam kiedyś brałem udział w ich składaniu, a z zabijanych zwierząt nie.
Komentowanie wyłączone wszędzie od 1 sierpnia 2020.

1. Islam • autor: Przemysław Kapałka2014-04-26 21:43:17