25 października 2013
Aldona Mironski
Ayahuasca: potencjalne zagrożenia i jak je eliminować?
Na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń mam pewność, że wystarczy mieć: - świadomość swego wyboru, - czyste (dokładnie rozważone) intencje, - ściśle
Na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń mam pewność, że wystarczy mieć:
- świadomość swego wyboru,
- czyste (dokładnie rozważone) intencje,
- ściśle przestrzegać diety,
- korzystać z opieki doświadczonych szamanów i stosować się do ich wskazówek,
by spotkanie z Ayahuaską stało się najdonioślejszym wydarzeniem, wzbogacającym
doczesną egzystencję.
Badania naukowe dowiodły, że działanie tego napoju jest wręcz
zbawienne dla ludzkiego ciała, duszy i umysłu. Stali bywalcy profesjonalnych
ceremonii po 10-ciu latach mają lepszą od rówieśników pamięć, koncentrację
i zazwyczaj wspaniałą kondycję psycho-fizyczną.
Bo na zdrowy rozum ayahuasca (DMT) to substancja, jaką organizm wytwarza sam,
np. w czasie głębokiego snu, zatem działanie napoju porównać można do
intensywnego "śnienia", tyle że przy pełnej świadomości.
Jedynym niebezpieczeństwem mogą być:
Choroby
- udar lub uszkodzenie mózgu,
- guz chromochłonny,
- nadczynność tarczycy,
- nieprawidłowy skład krwi, choroby układu krążenia (dusznica bolesna),
- poważniejsze schorzenia wątroby, serca i nerek,
- a także choroby neurologiczne, psychiczne i umysłowe; schizofrenia, nerwica
natręctw, psychoza...
Ryzyko stanowi także:
- Cukrzyca insulinozależna, choć przy odpowiedzialnym kontrolowaniu poziomu
cukru przez cały czas trwania rytuału może być bezpiecznie.
- Osoby po przebytym zawale, jeśli od dawna nie biorą żadnych leków i dobrze
się czują, mogą spytać lekarza o zgodę.
- Nadciśnienie jest chorobą śmiertelną samą w sobie. Ryzyko występuje już przy
większych wzruszeniach, a napój dodatkowo je podwyższa!!! Leków brać nie wolno,
jednak...
Szklanka (250 ml) soku z buraków obniża ciśnienie krwi o 10 mmHg. Wynik
osiągany jest po 3-6 godz. od wypicia i utrzymuje się do kolejnego dnia
(brytyjscy naukowcy opublikowali to na łamach "Hypertension"). 3
owoce kiwi dziennie również pomagają obniżyć wysokie ciśnienie i dodatkowo
wspomagają pracę serca.
Osoba z nadciśnieniem powinna jeszcze (przynajmniej przez miesiąc) przed
ceremonią uprawiać lekki sport, za wszelką cenę unikać stresu, odżywiać się
ekologicznie i zrezygnować z alkoholu, cukru, mięsa (zwł. wieprzowiny). Należy
też odstawić potrawy smażone, tłuszcze nasycone oraz sól. - Sól można zastąpić
ziołami (majeranek, bazylia, oregano, pietruszka) i czosnkiem, gdyż
systematyczne jedzenie czosnku także obniża ciśnienie. Doskonałym tłuszczem
będzie olej lniany (tylko na zimno - do surówek, chleba i ziemniaków). Dieta chorego
musi obfitować w dużą ilość błonnika - warzywa i owoce - szczególnie surowe i
zawierające dużo pierwiastków obniżających ciśnienie jak potas, magnez, wapń +
wit. C. Potrawy powinny być gotowane tylko na parze.
Z medycyny chińskiej można jeszcze pić wodę 6-ciokrotnie przegotowaną, do tego
parzyć i pić jemiołę w ilościach "hurtowych".
Człowiek naprawdę ciężko chory także ma prawo do ayahuaski, lecz wyłącznie
indywidualnie, z przewodnią intencją uzdrowienia, wyłącznie pod okiem
szamana-healera. Musi mieć zapewnione właściwe przygotowanie poprzez dłużej
prowadzoną, specjalnie dla niego dobraną dietę, a także czujną opiekę w trakcie
ceremonii. Ideałem byłoby w dżungli - w tzw "zielonej aptece", gdzie
szamani mają dostęp do roślin, nieszkodliwych w zestawieniu z ayą i pomocnych w
konkretnych przypadkach.
Ceremonie, których celem jest rozwój wewnętrzny, z założenia przeznaczone są
dla ludzi zdrowych.
Leki chemiczne
Akurat pisząc te słowa otrzymałam wiadomość, że popularny środek
przeciwbólowy, vioxx, tylko w USA spowodował blisko 60 000 zgonów, a w Wielkiej
Brytanii ponad 10 000 (źródło: pocztazdrowia.pl). Podobnych przypadków jest
coraz więcej. Dzisiejsze leki są niebezpieczne same w sobie, a bywa, że w
połączeniu z jakimś konkretnym pokarmem, ziołem lub innym lekiem stają się
trucizną.
Jeśli więc zachodzi JAKAKOLWIEK interakcja leku ze składnikiem ayahuaski
(iMAO), to nigdy do końca nie wiemy, w jaką pójdzie stronę. Gdy na ulotce nie
ma przeciwwskazań, to trudno orzec, czy lek istotnie nie szkodzi, czy go pod
tym kątem nie badano. - Ryzyko nie do przewidzenia, więc z uwagi na zagrożenie
utratą zdrowia lub życia najlepiej nie brać nic!
Niewłaściwa dieta
...może doprowadzić do bólu głowy, czasem do poważniejszych problemów ze
zdrowiem fizycznym bądź psychicznym (w skrajnych przypadkach objawy
przypominają schizofrenię).
Łączenie napoju z niektórymi używkami (energy drinki, alkohol, kakao i
czekolada....) bądź lekami, może spowodować nawet śmierć.
Ludzie są ludźmi i wybierając się na ceremonię bywają dobrze zapoznani z
tematem albo nie, słuchają uważnie szamana lub nie, pamiętają o zakazach lub
kompletnie je ignorują. Doświadczenie mnie nauczyło, że nawet doskonale
uświadomieni potrafią bezmyślnie sięgnąć do torby po środek przeciwbólowy,
krople na katar lub czekoladowy batonik...
Z tych powodów goście w domu ceremonialnym muszą przestrzegać surowych reguł i
jeść wyłącznie pokarmy, które poda im szaman. A ponieważ dzisiejsze dodatki do
żywności są niepewne (antybiotyki, agresywna chemia w konserwantach i
barwnikach...), lepiej żeby to były bezpieczne posiłki bio (patrz: obowiązkowa dieta)
Wstrząsy psychiczne
...podobno przytrafiają się ludziom, którzy padli ofiarą dowcipnisiów. - Zdarza
się to w Amazonii, gdzie ayahuasca (często z narkotyczną domieszką) bywa
dostępna na bazarze.
Człowiek nie przygotowany na tak głębokie przeżycie i pozbawiony właściwej
opieki, ma prawo przeżyć ciężki szok.
Osobiście nie znam przypadku, by ktoś zdrowy na umyśle przeżył jakikolwiek
uraz. Ale... od lat prowadzę ceremonie dla ludzi, którzy raczej wiedzą, czego
chcą, a rytuały wstępne pomagają mi ich lepiej przygotować. Na rytuał jadą
uspokojeni, wyciszeni, zaprzyjaźnieni ze sobą nawzajem, z reguły pełni zaufania
w moją wiedzę i umiejętności...
Człowiek pod dobrą opieką czuje się komfortowo i postrzega ayahuaskowe wizje
jak sny. Z niezmąconym poczuciem bezpieczeństwa może je trzeźwo oceniać,
czerpać z nich, a nawet - w razie potrzeby - blokować.
Stany szaleństwa
...możliwe są (chyba) tylko u ludzi o skrzywionej moralności i kompletnym braku
etyki (po prostu u "złych ludzi").
W starożytnej Grecji (patrz: misteria eleuzyjskie), stanowczo nie dopuszczano
do rytuałów morderców i degeneratów, przy czym pojęcie "degenerat"
jest dla szamanów dość szerokie. W Rzymie zdarzało się, że dobrze sytuowani
możnowładcy wymuszali na kapłanach usługę i popadali w obłęd.
Także i dziś niektórzy zwyrodnialcy potrafią nosić garnitury i często nie widzą
w sobie żadnych uchybień, na ayahuaskę zaś udają się... po kolejną przyjemność!
Nic zatem dziwnego w tym, że po głębszej konfrontacji z własnym wnętrzem
istotnie mogą potrzebować psychiatry.
Tylko raz miałam okazję skonfrontować się z kimś takim. Był to "poganiacz
niewolników" z Dubaju, osobnik o mentalności gestapowca.
W Dubaju kwitnie "ukryte" niewolnictwo. Z groszowych zarobków Azjaci
muszą oddać tysiące dolarów, pożyczone na podróż i agencję, która ich wynajęła
i oszukała. Na miejscu tracą paszporty i zmuszani są do ciężkiej,
12-stogodzinnej pracy na budowach w sercu rozpalonej pustyni (w każdym wieżowcu
są specjalne pomieszczenia na betonowanie zwłok). Wielu z nich rzuca się pod
samochody, by przynajmniej przez odszkodowanie zapewnić rodzinie pieniądze na
życie...
Wracając do mojej historii - pan "poganiacz" przyjechał
przeżyć DOKŁADNIE TO SAMO, o czym opowiadał mu zachwycony kolega, tylko że w
przeciwieństwie do kolegi nie zamierzał rzucić intratnej posady. W jego oczach
Azjaci to zasługujący na swój los podludzie, on zaś "musi" zapewnić
synowi elitarną szkołę.
Wśród moich gości nie było nikogo o tak zimnym sercu, a ten w dodatku żądał
wyłącznie pięknych przeżyć!
Ceremonia nie spełniła jego oczekiwań, natomiast Aya dała mu, (moim zdaniem) aż
nazbyt łagodną lekcję. Doświadczył jedynie bólu brzucha i przelotnej manii
prześladowczej; był przekonany, że został otruty i że walczy z prawdziwą
śmiercią. Wokół widział wyłącznie podstępnych wrogów i przeklinających go
ludzi... - Po godzinie był zdrowy i w pełni władz umysłowych.
Jest to jedyny, znany mi przypadek prawie że obłędu i na tej podstawie przypuszczam, że zagrożenie szaleństwem pod wpływem ayahuaski -nie istnieje. Istnieją tylko szaleni ludzie, którzy bez zamiaru wewnętrznej przemiany przychodzą do Źródła jak do night clubu i sądzą, że mogą stawiać warunki.
O poważniejszych komplikacjach
...po ayahuasce tylko... czytałam w internecie lub opieram się na
otrzymanych mailach od czytelników. Przypadki te nigdy nie były obiektem
rzetelnych badań, trudno więc stwierdzić, czy historie o wybuchach paranoi lub
obłędu nie są pogłębieniem wcześniejszych chorób psychicznych lub wyżej
opisanej degeneracji człowieczeństwa.
Nie wiadomo też, czy ludzie tak dotknięci otrzymali rzeczywiście napój bogów w
czystej postaci, czy przestrzegali koniecznej diety, czy ceremonia odbywała się
w czystym energetycznie miejscu, czy oni sami byli dostatecznie przygotowani
duchowo i pod właściwą opieką, no i czy na pewno mieli świadomość, co czynią? -
Jestem raczej pewna, że nie!
Na wszelki wypadek unikajcie zagrożeń, jak:
Samotne eksperymenty
Najczęściej porywają się na nie zwolennicy duchowych sportów ekstremalnych i ćpuny. Donoszą potem o maniach prześladowczych, opętaniach, najróżniejszych "schizach", a także o przeżyciach, świetnie pokazanych w filmie; "Egzorcyzmy Emilii Rose" (true story). - Chodzi o sytuacje, kiedy ukierunkowane na ZŁO duchy przejmują ciało i robią z człowiekiem, co zechcą.
Żonglerka świętymi roślinami jako jeszcze jedną substancją do poprawiania
nastroju lub imprezowych uciech to dość nieodpowiedzialne igraszki z niezwykle
potężnym światem duchowym. Tak infantylna postawa ma prawo mieć przykry finał.
Podkreślam więc z całą mocą, że nawet bardzo starzy i ogromnie doświadczeni w
swym fachu szamani, gdy piją napój dla potrzeb własnego rozwoju, proszą o
opiekę równie doświadczonych kolegów.
Ja również oddaję się wyłącznie w pewne ręce, bo.... Po otwarciu bram do innych
wymiarów, spotkać można WSZYSTKIE ENERGIE - dobre i złe! A żeby przeżycie było
głębokie i pełne, konieczne jest absolutne rozluźnienie, bezbronność i oddanie
się.
Nie istnieje człowiek (ani szaman), który potrafi być jednocześnie w pełni
zrelaksowanym i czujnym, rozanielonym i gotowym do walki, "pilotem" i
"pasażerem"... Tu obowiązuje zasada: "ktoś nie śpi, by spać
mógł ktoś".
Młodzi szamani amatorzy
...o dobrych niekiedy intencjach, lecz drastycznym braku wiedzy i
doświadczenia. - Tu UWAGA! Doświadczenie to nie ilość przeżytych ceremonii, bo
picie ayahuaski nawet codziennie nic jeszcze nie znaczy.
Szaman, który ośmiela się prowadzić ludzi w stanie ŁASKI, musi mieć za sobą
długi, bolesny proces inicjacji czyli wyzwolone MOCE i zdolność panowania nad
cierpieniem każdego rodzaju. Potrzebuje wiele lat nauki i ćwiczeń, pracę nad
samo rozwojem i oczyszczaniem karmy, znajomość praw dotyczących programowania
umysłu i związaną z tym praktykę (eliminację błędów za sobą), wypracowane i
przetestowane na sobie metody pomocy na życiowych "zakrętach", a na
koniec umiejętność władania i przemiany energii wewnętrznych....
Bo żaden na świecie hipnotyzer nie osiągnie takiego stadium otwarcia i
chłonności duszy na programowanie, jak czyni to napój bogów. Dlatego tylko
odpowiednie wykształcenie i brawurowe surfowanie po własnej podświadomości dają
szamanowi bilet wstępu do cudzej duszy!
Druidzi, których tereny teraz zamieszkuję i z którymi czuję silną więź, nie bez
powodu przygotowywali się do posługi szamańskiej aż 20 lat.
"PRZYPADKIEM" mam za sobą tak samo długi okres nauk, inicjacji i
prób.
Pozbawieni tego ignoranci, pomimo dobrych chęci mogą uczynić ludziom równie
wiele krzywdy, co wyzuci z odpowiedzialności cwaniacy.
Same ayahuaskowe wizje bywają dla wielu nieczytelne lub fałszywie rozumiane (b.
częste zjawisko) i - przy braku profesjonalnej opieki - stare, psychiczne
blizny, negatywne wzorce i fałszywe programy, które rzutowały dotąd na przebieg
nieudanego życia, mogą się jeszcze pogłębić.
Sytuacja głodującej Afryki pokazuje dobitnie, co się dzieje, gdy tak potężne
moce i możliwości dostają się w łapy prymitywnych "szamanów" i ludzi
nieodpowiedzialnych.
Zatłoczone ceremonie zbiorowe
Ponieważ rytuały ayahuaski stały się w Europie zajęciem intratnym, namnożyło
się napalonych na dolary "przebierańców".
Warto w tym punkcie wiedzieć, że nie ma na świecie szamana, zdolnego zapanować
nad 10-cio, 20-sto lub 40-osobowym tłumem ludzi. Zakładając, że wszyscy są
zdrowi, uświadomieni i właściwie przygotowani, coś podobnego pozostanie tylko
wycieczką po doświadczenie. Jednemu może się udać, drugiemu nie - jak na
loterii. Konsekwencje mogą być zbliżone do eksperymentów w samotności lub pod
okiem "szamanów - żółtodziobów".
Rytuały o charakterze masowym mogą być organizowane tylko jako odświętne
spotkania zgromadzeń religijnych bądź plemiennych, wewnątrz których ludzie
zazwyczaj dobrze się znają, od dawna są już wtajemniczeni, mają świadomość, co
ich czeka i odpowiedzialnie stosują konieczną dietę.
Bezkrytyczne przenoszenie indiańskich zwyczajów do europejskiej sali pełnej
cywilizowanych nowicjuszy może mieć przykre skutki.
Podwajanie dawki napoju lub narkotyczne domieszki
Rick Strassman, który serwował ochotnikom chemiczne DMT w eksperymentalnych
(zwiększanych) dawkach, pomimo, że jest doskonałym psychiatrą i kontrolował
wszystko w warunkach klinicznych, dawno temu zrezygnował z całego projektu.
Dlaczego? - Możemy się tylko domyślać! Nad wyraz wymowne są jego słowa w filmie
"DMT - molekuła duszy":
"Myślę, że gdybym kiedykolwiek miał ponownie dawać ludziom DMT, nie
byłoby to więcej igraniem z chemią mózgu, aby sprawdzić, co się
dzieje. To......... Nieostrożne!"
Ayahuasca jako wywar ze świętych roślin (natury) jest najpotężniejszym i
najszlachetniejszym środkiem psychoaktywnym na świecie! Nie trzeba jej ani
podwajać ani "wzbogacać" - tak, jak nie "wzbogaca" się
dobrego wina denaturatem. Nie powinno się również podawać jej chemicznych
odpowiedników.
SZAMAN (oczywiście prawdziwy szaman) doskonale wie, jaką komu podać ilość
napoju i nigdy nie ulega zachciankom głodnego wrażeń klienta. Jeśli zdarzy się,
że maksymalna dla kogoś dawka nie działa (patrz: KIEDY I DLACZEGO AYA NIE DZIAŁA), rozważa przyczyny blokad i stosuje metody psychologiczne.
Zazwyczaj ma w zanadrzu mnóstwo trików, zdolnych bezpiecznie przełamać
opór. A gdy nic nie pomaga, trzeba pogodzić się z faktem, że określona dusza
nie jest jeszcze gotowa.
To zjawisko opisane było już w starożytności. Platon (w dialogu Fajdros)
przedstawił człowieka jako woźnicę na rydwanie, zaprzężonym w dwa skrzydlate
rumaki. Jeden z nich - cierpliwy i mądry - reprezentuje Wyższe Ja, zaś
przedstawiciel Ego potrafi być dziki i narowisty. Od siły złego konia zależy,
czy dobry rumak doprowadzi woźnicę do szczytu niebios i czy wzniesie się on do
królestwa ducha.
Dusza, która z winy dzikiego konia nic nie oglądała, musi - zdaniem Platona -
starać się o to następnym razem.
Z tego właśnie powodu robię z ludźmi wiele rytuałów przygotowawczych, a - gdy to jest konieczne - terapię. Bo gdy dziki i narowisty koń - zamiast odpowiednio dobranej dla siebie metody - dostanie sztuczny doping, może ponieść tam, dokąd nikt nie chciałby dotrzeć lub... runie razem z woźnicą w odmęty szaleństwa.
Musimy pamiętać, że duchy świętych roślin to istoty ze światła- Znajdują się
na o wiele wyższym poziomie rozwoju od nas i lepiej wiedzą, kiedy i jak daleko
można się posunąć. Prowadzą nas zatem w sposób niezwykle subtelny,
uwzględniając stopień naszego rozwoju. W pierwszej kolejności dokonują
głębokiego oczyszczenia na wszystkich poziomach i inicjują proces uleczenia
duszy. Dopiero potem - przez stopniowe samopoznanie i następujące po sobie
stany wglądu - wznoszą nas ku oświeceniu.
Koktajle halucynogenne, chemiczne odpowiedniki bądź eksperymenty z podwajaniem
dawek to wymysł amatorów, uodpornionych na działanie napoju. Tacy ludzie nie
dbają o wiedzę czy higienę psychiczną, nie dają się prowadzić ayahuasce jako
nauczycielce i nie odrabiają zadanych przez nią lekcji... Oni jedynie piją
napój, aż w pewnym momencie ONA nie ma im już nic więcej do powiedzenia. Wywar
staje się bezwartościowy jak woda sodowa i żeby cokolwiek się działo, stosują
coraz więcej dodatków, np. silnie toksyczny bieluń albo ayę w coraz bardziej
szalonych ilościach.
Są to czysto narkomańskie zapędy i nic więcej. Znam przypadek właściciela
kliniki ayahuaskowej w Peru, który po końskiej dawce yage wprost z ceremonii
odwieziony został w śpiączce do szpitala. . Słyszałam też o
"szamanie" w krótkich majteczkach, który po roku od pierwszej
ceremonii chwalił się, że ma za sobą 200 samodzielnie prowadzonych imprez (sic!).
W tym sensie nie ayahuasca stanowi zagrożenie! Jest nią tylko ludzka głupota i
żałosna profanacja szamanizmu.
W drodze wyjątku wolno dołączyć do ceremonii minimalną dawkę innej
świętej rośliny - Santa Marii (marihuany), ale wyłącznie w sytuacji, gdy
uczestnik jest nazbyt spięty i z natury pełen samokontroli. Gdy nie ma czasu na
naukę technik odprężenia, podane na osobności dwa "buchy" czystej
trawki (nie więcej) mogą utorować ayi drogę. - Nie wzmacniają napoju, jedynie
stwarzają mu odpowiednie warunki.
Jest to metoda wypróbowana przez kapłanów kościoła Santo Daime w Holandii, po
"złych" doświadczeniach z silnie zestresowanymi, białymi ludźmi.
Można ją bezpiecznie stosować tylko przy wywarze z ruty stepowej -
sprzymierzeńca zioła. (Peruwiańska liana zalicza Santa Marię do wrogów.)
Ryzykowne miejsce ceremonii
...to np. mieszkanie w starej, warszawskiej kamienicy, na terenie getta lub
w innym miejscu bestialskich zbrodni.
Taka lokalizacja bywa szkodliwa nawet dla zwykłych warsztatów rozwoju
osobistego, a gdy bezmyślnie otworzymy tam bramy czasoprzestrzeni, uczestnicy
narażeni są na prawdziwy horror.
Najlepszy na świecie szaman nie jest w stanie przewidzieć, co się zdarzy, a nie
chodzi przecież o to, by jego moce trawione były na walkę z problemem miejsca.
Ludzie, pozostawieni wówczas sami sobie, mogą doznać ataków paniki, grozi im
opętanie, szok i związane z tym późniejsze komplikacje.
Szaman musi mieć wysoką świadomość przy wyborze pomieszczenia na rytuał, a
gdy już to uczyni, poświęca sporo czasu na zaprowadzenie w nim własnego
porządku. - Tam, gdzie w przeszłości dokonywano mordów, jego szanse spadają do
zera.
Przerobiłam to podczas zwiedzania podziemnych miast Kapadocji, gdzie skrywali
się pierwsi chrześcijanie. Choć chciałam być przez chwilę zwykłą turystką,
wszystkie te energie nagle mnie dopadły i totalnie osłabiły.
Zostało to
"przypadkiem" uwiecznione. Na ścianie, po prawej stronie widnieje
zarys ukrzyżowanego, którego wcale tam nie było (inni "uciekli" z
kadru).
Po zbliżeniu widać, jak z nadmiaru wrażeń opuszczam ciało, przy czym JA, która
wychodzę, jestem o wiele wyraźniejsza od JA - fizycznej (kliknij na zdjęcie).
Krata na podłodze dowodzi, że obraz nie jest poruszony.
Mam więcej zdjęć z tej serii i na każdym widoczne są "duchy", które
próbowały "przejąć" moje ciało.
Nie chcę nawet myśleć, co i w jaki sposób mogłoby się jeszcze ujawnić, gdyby ktoś organizował w tego typu miejscu ceremonię. Brutalna przemoc i nieludzkie cierpienia z przeszłości potrafią manifestować się każdemu człowiekowi na jawie, a po napoju bogów.... !!!???
Turystyczni przewodnicy doskonale znają to zjawisko. Jest oczywiste, że dążą do maksymalnego oczyszczania "miejsc pracy" i w Kapadocji próbowano już wielu metod. Skutek jest - jak widać - mizerny, choć wydarzenia te miały miejsce 2 tys. lat temu. - Z pewnymi energiami nie upora się nawet legion egzorcystów.
Dlatego zwracajcie baczną uwagę na to, dokąd wybieracie się na ceremonię!
W tzw. świętych gajach i w miejscach mocy, posiadających fraktalne pole
energetyczne, w pomieszczeniach, gdzie rytuały odprawiane są od lat i wielu już
ludzi doznało w nich oświecenia, wszystkie energie potrafią być wyjątkowo
przyjazne i wspierające.
Szamani nie muszą tracić tam czasu na walkę z miejscowymi demonami. Mogą
skierować uwagę wyłącznie na łagodne sterowanie wizjami, ułatwianie procesu
wewnętrznej przemiany i otwieranie serc na miłość Źródła.
Więcej: Dlaczego [ayahuasca] nie działa - na stronie Autorki.
Artykuł oryginalnie na stronie Autorki: www.ayahuasca.net.pl/zagrożenia.html.
(Obecnie (27.04.2016) zmieniony w porównaniu z tym tutaj.)
Komentarze
Aldono.
Piszesz:
"Zostało to "przypadkiem" uwiecznione. Na ścianie, po prawej stronie widnieje zarys ukrzyżowanego, którego wcale tam nie było (inni "uciekli" z kadru)."
Aparat fotograficzny jest przedmiotem obiektywnym i jako taki, nie podlega wizjom.
Skoro (ponoć) uwiecznił tego ukrzyżowanego, ma to oznaczać, że on tam był?
To samo jest z Tymi co "uciekli".
Aparat ich nie zarejestrował, mimo, że byli?
Pozdrawiam - Piotr
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.