14 maja 2012
Piotr Jaczewski
Serial: Okiem Hipnotyzera
Bogowie-demony - lha dre z chöd Machig Labdron
◀ 100 Domykanie wewnętrznych procesów ◀ ► Charakterność bogów. ►
Czytam właśnie czodowe
wyjaśnienia. Dla niewtajemniczonych chöd, to praktyka z buddyzmu
tybetańskiego, w której praktyk najpierw przekształca się w dakinię, a
później w rytualnej uczcie ofiarowuje swoje byłe-ciało bogom-demonom.
Dla europejskiego umysłu zazwyczaj koszmarna koncepcja: szaleńcy usiłują siebie samookaleczać. Podobnie nazwa chöd oznaczająca "kroić" lub "kawałkować" "ciąć, czy "Przecinanie przez Ego"(Cutting Through the Ego) nie kojarzy się najlepiej. Przynajmniej dopóki nie kojarzy się podstawowych koncepcji Ja w buddyźmie czy raczej filozofii prajnaparamity. Takich podstaw mówiących:
Hellou, rozluźnij się. Ja i świat nie jest takim trwałe jak się zdaje. To dynamiczny proces postrzegania.
W tym ujęciu chöd staje się duchowym manifestem wyzwolenia. Nie takim głupim pt. tnę się, ale raczej wizualizacyjnym przekazem prawdy nt. natury naszego Ja:
O to rozpoznawszy naturę umysłu mogę spokojnie porzucić koncepcję ciała i świata, bogów i demonów, i z siłą rozpoznania ofiarować wszystko na czym zafiksowałem i dalej działać zgodnie z wewnętrzną mądrością.
Jak to możemy wyczytać:
Zewnętrzne chöd to wędrowanie do przerażających miejsc, gdzie przebywają bogowie i demony.
Wewnętrzne chöd to ofiarowanie własnego ciała jako pokarmu bogom i demonom.
Ostateczne chöd to realizacja prawdziwej natury umysłu i odcięcie ostatniego pukla włosów subtelnej ignorancji.
Dodatkowo chöd odpowiada szczególnym elementom hagiografii buddyjskich mistrzów, od Buddy poczynając. Tym w których mistrz siłą swojego urzeczywistnienia ujarzmia bogów i demony czyniąc z nich strażników dharmy.
To co nas interesuje to definicja bogów i demonów. Oto czytam o bogach-demonach (Jerome Edou, Machig Labdron&Foundations of Chod):
Tybetańskie wyrażenie lha 'dre jest zasadniczo tłumaczone jako "Bogowie i demony" podczas "bóg-demon" bliżej jednej istoty w rozumieniu tybetańskim. Tradycja ludowa pokazuje tendencję do uważania korzystnego i przyjemnego jako boga, a szkodliwego i przerażającego jako demona, ale Machig poważnie ostrzega przeciwko tym przesądom. Natura tych bogów-demonów jest niestabilna i nieprzewidywalna i dowolny bóg, jakkolwiek przyjemny czy korzystny może przekształcić się w demona, dokładnie jak to, co w pierwszym zetknięciu zdaje się demoniczne może być w długim czasie korzystne.
Machig całkiem sprawnie dzieli bogów-demony, na sześć kategorii przechodząc od zwykłego zrozumienia do tego wynikłego ze spojrzenia praktykującego. Tym zajmę się innym razem.
W tym wyrażeniu - lha 'dre niestety możemy dostrzec jungowską ideę archetypu. Niestety. Niestety, bo sprzyja to temu, co nazywam projekcyjnym bełkotem. Tj. wrzucaniu doświadczeń i spotykanych w wizjach postaci, motywów wielu kultur do jednego worka. Tymczasem doświadczeniem wewnętrznym, wizyjnym jest, że każda spotykana postać ma jakąś indywidualną historię, upodobania, charakter.
Na tym polega sens pracy z bogami, aby umieć budować relacje z owymi indywidualnościami:)
I na szczęście: Wielką siłą jungowskiego spojrzenia, jest spojrzenie na treści problematyczne jako na wypierane treści. Odrzuconych bogów-demonów. Proces wtórny w nomenklaturze popowskiej, jak możemy na blogu Roberta Palusińskiego przeczytać cytat z campbella.
"Diabeł to bóg nierozpoznany. Innymi słowy jest to siła, z którą nie współdziałałeś i którą tłumisz. Z czasem jak każda wyparta energia, umacnia się i zagraża unicestwieniem postawy, którą starasz się utrzymać"
Jakkolwiek projekcyjne by to niebyło, to jednak doskonale oddaje charakterność bogów.
C.D.N.
Dla europejskiego umysłu zazwyczaj koszmarna koncepcja: szaleńcy usiłują siebie samookaleczać. Podobnie nazwa chöd oznaczająca "kroić" lub "kawałkować" "ciąć, czy "Przecinanie przez Ego"(Cutting Through the Ego) nie kojarzy się najlepiej. Przynajmniej dopóki nie kojarzy się podstawowych koncepcji Ja w buddyźmie czy raczej filozofii prajnaparamity. Takich podstaw mówiących:
Hellou, rozluźnij się. Ja i świat nie jest takim trwałe jak się zdaje. To dynamiczny proces postrzegania.
W tym ujęciu chöd staje się duchowym manifestem wyzwolenia. Nie takim głupim pt. tnę się, ale raczej wizualizacyjnym przekazem prawdy nt. natury naszego Ja:
O to rozpoznawszy naturę umysłu mogę spokojnie porzucić koncepcję ciała i świata, bogów i demonów, i z siłą rozpoznania ofiarować wszystko na czym zafiksowałem i dalej działać zgodnie z wewnętrzną mądrością.
Jak to możemy wyczytać:
Zewnętrzne chöd to wędrowanie do przerażających miejsc, gdzie przebywają bogowie i demony.
Wewnętrzne chöd to ofiarowanie własnego ciała jako pokarmu bogom i demonom.
Ostateczne chöd to realizacja prawdziwej natury umysłu i odcięcie ostatniego pukla włosów subtelnej ignorancji.
Dodatkowo chöd odpowiada szczególnym elementom hagiografii buddyjskich mistrzów, od Buddy poczynając. Tym w których mistrz siłą swojego urzeczywistnienia ujarzmia bogów i demony czyniąc z nich strażników dharmy.
To co nas interesuje to definicja bogów i demonów. Oto czytam o bogach-demonach (Jerome Edou, Machig Labdron&Foundations of Chod):
Tybetańskie wyrażenie lha 'dre jest zasadniczo tłumaczone jako "Bogowie i demony" podczas "bóg-demon" bliżej jednej istoty w rozumieniu tybetańskim. Tradycja ludowa pokazuje tendencję do uważania korzystnego i przyjemnego jako boga, a szkodliwego i przerażającego jako demona, ale Machig poważnie ostrzega przeciwko tym przesądom. Natura tych bogów-demonów jest niestabilna i nieprzewidywalna i dowolny bóg, jakkolwiek przyjemny czy korzystny może przekształcić się w demona, dokładnie jak to, co w pierwszym zetknięciu zdaje się demoniczne może być w długim czasie korzystne.
Machig całkiem sprawnie dzieli bogów-demony, na sześć kategorii przechodząc od zwykłego zrozumienia do tego wynikłego ze spojrzenia praktykującego. Tym zajmę się innym razem.
W tym wyrażeniu - lha 'dre niestety możemy dostrzec jungowską ideę archetypu. Niestety. Niestety, bo sprzyja to temu, co nazywam projekcyjnym bełkotem. Tj. wrzucaniu doświadczeń i spotykanych w wizjach postaci, motywów wielu kultur do jednego worka. Tymczasem doświadczeniem wewnętrznym, wizyjnym jest, że każda spotykana postać ma jakąś indywidualną historię, upodobania, charakter.
Na tym polega sens pracy z bogami, aby umieć budować relacje z owymi indywidualnościami:)
I na szczęście: Wielką siłą jungowskiego spojrzenia, jest spojrzenie na treści problematyczne jako na wypierane treści. Odrzuconych bogów-demonów. Proces wtórny w nomenklaturze popowskiej, jak możemy na blogu Roberta Palusińskiego przeczytać cytat z campbella.
"Diabeł to bóg nierozpoznany. Innymi słowy jest to siła, z którą nie współdziałałeś i którą tłumisz. Z czasem jak każda wyparta energia, umacnia się i zagraża unicestwieniem postawy, którą starasz się utrzymać"
Jakkolwiek projekcyjne by to niebyło, to jednak doskonale oddaje charakterność bogów.
C.D.N.
◀ 100 Domykanie wewnętrznych procesów ◀ ► Charakterność bogów. ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.