07 kwietnia 2013
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Chreody i zarodki w geopolityce
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Magia map ◀ ► Czytanie Kaplana ►
Nauka o morfogenezie w biologii, a właściwie embriologia, używa pojęcia „chreod”, czyli: ustalona ścieżka rozwoju organizmu, lub „kanał” tego rozwoju. Słowo „chreod”, ang. creode, pochodzi od greckich słów chreō – przeznaczenie, konieczność; i odos – droga (w tym drugim zauważ staro-indoeuropejskie podobieństwo do naszych: chód, idę, szedł). Czyli „droga przeznaczona” lub „droga konieczna”. Według Sheldrake'a rozwój idący swoim chreodem, czyli właściwą sobie drogą, wychodzi od zarodka morfogenezy – ang. morfogenetic germ. Dosłownie w rozwoju osobnika tym zarodkiem jest zapłodnione jajo, ale w uogólnieniu mogą być i inne rzeczy, np. stężenie pewnych substancji uwalnianych przez komórki rośliny w miejscu skaleczenia, co zapoczątkowuje wyrośniecie nowego pędu.
Pojęcia aż proszą się, żeby przenieść je do geopolityki. Odpowiednikiem organizmu, istniejącego, rozwijającego się lub tylko „wirtualnego” czyli mogącego się dopiero rozwinąć, są organizacje ludzkie, także te postrzegane jako narody lub państwa. Jak organizm, np. drzewo, wyrasta w swoim środowisku-biotopie i w to środowisko wrasta, zarazem je tworząc i zmieniając, tak organizacja ludzka wrasta w pewien wycinek przestrzeni. Od tego miejsca: od szczególnego wycinka przestrzeni ziemskiej, zaczyna się to, co interesuje geopolitykę. Odpowiednikiem chreodu jest cykl rozwojowy ludzkiej organizacji w danym regionie, traktowanym jako jej środowisko, odpowiednik biotopu. Odpowiednikiem zalążka („germu”), jest pewne miejsce, „gorący punkt” w geo-przestrzeni, który poznać można po tym, że od niego zaczynają się inicjatywy państwowo lub narodowo-twórcze.
Historia niektórych regionów wygląda tak, jakby rządził nimi wyrazisty chreod związany z tym regionem i jego kluczowym miejscem, gorącym punktem – germem. (To słowo od łac. germen – kiełek.)
Turcy Osmanowie, potomkowie koczowników, którzy przywędrowali gdzieś znad chińskiej granicy, zajęli terytorium Państwa Wschodniorzymskiego (pospolicie nazywanego Bizancjum) i weszli w jego skórę: stworzyli państwo, które miało stolicę w tym samym mieście wykorzystującym bosforski styk Bałkanów i Anatolii, i przywrócili dawne granice swojego poprzednika, od którego przecież wcześniej poodrywały się Syria, Egipt czy Serbowie i Bułgarzy. Morfogenetycznym zarodkiem byłyby tu właśnie ziemie wokół Bosforu, nie tylko Kosntantynopol-Istanbuł, ale i Bursa i Adrianopol-Edirne, gdzie Osmanowie lokowali stolice, zanim zajęli Carogród.
Jeszcze bardziej dobitnym przykładem jest Kotlina Panońska i moszczenie się w niej kolejnych przybyszów ze Stepu, którzy zachowywali się tak, jakby grali rolę przeznaczoną tyleż dla nich, co dla ich poprzedników i następców; byli to kolejno Hunowie, Awarowie i Madziarowie-Węgrzy. Tym trzecim udało się przetrwać długo. Wszystkie te trzy formacje były uderzająco podobne. Tutaj też „germ” był wspólny, był to mniejszy region nad środkowym Dunajem. Współcześnie leży tam Budapeszt...
...Ale nie tylko, bo i Wiedeń i Bratysława. Te stolice wskazują na dwie nie-stepowe próby zapuszczenia korzeni w Kotlinie Panońskiej kiełkując z krainy przełomów Dunaju na styku Alp z Karpatami. Po upadku Awarów taką próbę wykonali, czyli zaczęli rosnąć według tego samego chreodu – Słowianie w Państwie Wielkomorawskim, a współcześnie z Węgrami, po obaleniu przez tamtych Wielkiej Morawy, równoległą próbę podejmowali Niemcy-Bawarzy, spływający tam Dunajem, zakorzeniając się w Wiedniu; działający najpierw jako ramię Franków, później na własny rachunek; w końcu ukrólowani przez Habsburgów. Na historię Naddunaja można patrzeć jak na rywalizację zachodniej części tego samego germu, tej niemieckiej-wiedeńskiej, z jego częścią wschodnią, reprezentowaną przez różne dynastie i ruchy polityczne węgierskie (przejściowo też przez Turcję). W końcu obie te połówki germu w przełamach Dunaju zrosły się jako c. i k. Austro-Węgry, na krótko, by po 50 latach się rozlecieć w narodowe drobiazgi.
Sama mapa państwa Habsburgów pokazuje, jak Austria (produkt chreodu startującego z Wiednia jako sub-germu) usiłowała przechwycić i wrosnąć w Kotlinę Pannońską, oblewając naokoło Węgry „ciałem” nie tyle swoim, co podbijanych prowincji: Galicji od północy, Bukowiny od wschodu, Dalmacji od południa. Jak jakaś pochłaniająca trawiąca ameba swoją zdobycz, która za wielka, by ją strawić i przyswoić. (W Węgrzech widzimy z kolei produkt chreodu od sub-germu budapeszteńskiego.)
Można się domyślać chreodu dla Międzymorza. Dla Polski w tej formie którą przybrała za Kazimierza Wielkiego, jego zarodek leżał (i pewnie leży nadal) w Krakowie z okolicą. Dla Unii czyli Polsko-Ukraino-Litwy jest to raczej szerszy obszar Małopolski ze wskazaniem na polsko-ruskie pogranicze, skąd wywodzili się twórcy Unii, którzy umyślili Jadwigę wydać za Jagiełłę. Być może zachodnim końcem tego zarodka jest Kraków, a wschodnim Lwów; pewne podobieństwo nasuwa się z Wiedniem i Budapesztem. Być może Austriacy, którzy w I i III rozbiorze zajęli tę część Małopolski wraz z woj. Ruskim i wymyślili dlań swoją nazwę „Galicja”, coś przeczuwali – że przez zajęcie tego kiełka uchwycają dobry punkt do ewentualnego dalszego wypadu na północny wschód. Czego wprawdzie nigdy nie spróbowali, ale to inna historia.
Oczywiście koniecznie trzeba dodać, że chreodów, i tych uśpionych („wirtualnych”) w geo-przestrzeni, i tych aktywnych-aktualnych, jest wiele i regułą jest, że kilka ich rywalizuje o ten sam region. Chreod Międzymorza należy dziś do tych śpiących.
◀ Magia map ◀ ► Czytanie Kaplana ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.