27 stycznia 2015
Karol Żelazny
Serial: Złoty Środek
Czas leczy rany?
◀ Big Sky Country (Montana) ◀ ► Kolorowo w tej tancbudzie ►
Czy czas leczy rany, przybliża przyjemne wspomnienia i przeobraża wspomnienia traumatyczne w łatwiejsze do strawienia, niezagrażające schematy? Odpowiedź na to łatwe pytanie brzmi prawie jednoznacznie: Tak. Nie. Być może. Słyszałem ostatnio w autobusie kobietę, jak mówiła do przyjaciółki: - Podobno czas leczy rany, ale tego, co ON zrobił, to ja nie zapomnę do końca świata. Wiedza potoczna bywa groźna dla użytkownika, a przysłowia ludowe przeczą sobie, jednak w tym przypadku podejrzewam, że ta kobieta wcześniej zaznajomiła się z artykułem badawczym Tomasza Maruszewskiego zatytułowanym: "Czy wspomnienia bledną afektywnie?" Badania wskazują, w przypadku tej kobiety, zwłaszcza jeśli większość jej doświadczeń jest negatywna, że istotnie może ona TO pamiętać dość długo. Jednak konkluzje nie są jednoznaczne, a właściwie zaplanowane badania na reprezentatywnej próbie nie zostały jeszcze przeprowadzone, jak przyznaje autor tego artykułu.
Czym są emocje (afekty), jak powstają? Emocje mają wpływ na wszelkie procesy przetwarzania informacji; nie tylko na pamięć, ale również na: myślenie, uwagę, percepcję i przewidywanie. Wszelkie zmiany napięcia psychicznego są wartościowane świadomie i nieświadomie. To wartościowanie nazywamy emocjami. Psycholog transpersonalny - Ekhard Tolle - nazywa emocje negatywne: Ciałem Bólu. Emocje, zwłaszcza negatywne, wielokrotnie biorą górę nad poznaniem, a osoba je doznająca nie ma na nie wpływu, a nawet nie zdaje sobie z tego faktu sprawy.
Emocje działające na człowieka bezrefleksyjnego są swoistym opium umysłu. Silne emocje zmieniają nasz sposób funkcjonowania do tego stopnia, że człowiek działający w silnym afekcie, może być uznany przez sąd niewinnym swoich czynów. Neurokognwistyka wyjaśnia działający tu mechanizm. Podczas kiedy w takich sytuacjach Ciało Migdałowate (odpowiedzialne za kodowanie emocji) jest maksymalnie aktywne, Hipokamp odpowiedzialny za pamięć kontekstową wyłącza się. Inaczej mówiąc - w silnym afekcie, popularnie nazywanym białą gorączką, osoba może pamiętać, że była bardzo zdenerwowana, ale nie pamięta na
kogo bądż z jakiego powodu.
Jakiś czas temu, pracując z klientką jako hipnoterapeuta, usłyszałem następującą historię: W godzinach porannych, podczas przygotowywania śniadania, jej mąż najpierw wszedł w jakąś wielką ekscytację, której kulminacją było wzięcie noża i przyłożenie go do szyi kobiety. Po jakiejś minucie ten nóż odłożył i wyszedł spokojnie z kuchni. Później twierdził, że tej całej sytuacji nie pamięta. Ona, na wszelki wypadek, by taka sytuacja się nie powtórzyła, wniosła o rozwód. Ona nie wierzy, że on może nie pamiętać tej sytuacji, ja natomiast uważam, że jest to możliwe. Wiele osób, które przeżyły epizody psychotyczne - czyli gwałtowne ujawnienie nieświadomych treści - twierdzi, że mgliście je pamiętają lub wcale.
Reakcja emocjonalna to następstwo tego, co się dzieje – na zewnątrz, we własnym organizmie, czy w wyniku procesów poznawczych (Doliński, 2011). Ponieważ Ciało Migdałowate jest położone w strefie podkorowej, wiele emocji może pozostać nieuświadomionych, ponieważ są one przesyłane drogą dolną, z pominięciem kory, bezpośrednio ze Wzgórza do C.M. Możemy założyć, że człowiek refleksyjny w większości sytuacji będzie w stanie użyć drogi górnej i poznawczo korowo “rozpracować” emocje, aby nie pozwolić im kierować jego życiem, natomiast osoba słabo refleksyjna będzie zdana na drogę dolną, która jest nam wspólna z większością zwierząt.
Robert Zając - badając wpływ bodźców podprogowych - dowiódł, że w wielu przypadkach uruchamiane są obie drogi: dolna i górna, z tą różnicą, że dolna jest uruchamiana wcześniej, jako położona bliżej receptorów. Pierwotny afekt może więc mieć wpływ na “opracowanie” bodźca przez korowe procesy poznawcze. Silny bodziec powoduje afekt wyprzedzający świadomość i wtedy osoba “z góry wie” albo rozpoznaje w obiekcie - od którego pochodzi bodziec - to, czego się spodziewała, jednocześnie nie uświadamiając sobie, że otrzymała “podpowiedź”. Siła bodźca, w większości przypadków, determinuje kolejność zachodzących procesów: czy zachodzi najpierw afekt pierwotny, czy też analiza cech, która kończy się afektem wtórnym.
Biorąc pod uwagę powyższe i odnosząc się do naszego pytania, czy emocje bledną afektywnie, jak również wiedząc, że negatywne emocje są przez ludzi tłumione lub wypierane - możemy postawić hipotezę, że nieuświadomione emocje, po przeobrażeniu w mechanizmy obronne, prowadzą w naszym ciele i umyśle szczęśliwe i długie życie, powodując wiele chronicznych chorób psychosomatycznych, mało adaptacyjnych zachowań i zaburzeń psychicznych. Jest możliwe, że tego typu emocje umierają dopiero z ciałem.
Rozróżnienie między afektem pierwotnym a wtórnym jest bardzo istotne. Pierwotny “rozlewa się” i powoduje specyficzną ocenę obiektu, źródła bodźca, jak też całego kontekstu, w którym obiekt występuje. Niechęć wzbudza nie tylko osoba nielubiana, ale też wszystko z nią związane. Zając nazywa takie emocje automatycznymi. Afekt wtórny powstaje, generalnie, pod wpływem słabego bodźca (naturalnie różnice indywidualne temperamentu i osobowości powinny być rozważone), który jest “opracowany” przez procesy poznawcze, co pozwala na wartościowanie i dostrzeżenie stron pozytywnych i negatywnych. Ponieważ negatywne i pozytywne zdarzenia są zapamiętywane w różny sposób, ma to wpływ na zachowanie i funkcjonowanie człowieka.
Podstawą wartościowania tego, co pozytywne i negatywne, są więc albo automatyczne “racje serca”, albo też refleksyjne “racje rozumu”. Wiele osób - operujących “intuicyjnie” - powie, że miało “przeczucie” w stosunku do danej osoby. Cóż, może to była samowypełniająca się przepowiednia uwarunkowana poprzednio zakodowanymi uczuciami i zdarzeniami?! Osoby operujące głównie intelektem, w zależności od jakości tego narzędzia poznawczego, mogą również dojść do równie bezwartościowych konkluzji.
Automatyczne wartościowanie emocji ma swoje przesłanki w mechanizmach homeostatyczno-popędowych i podnietowo-hedonistycznych. Pierwsze odnoszą się do wewnętrznych źródeł emocji. Zakłócenie homeostazy organizmu powoduje negatywne emocje, a jej przywrócenie - chwilowe pozytywne emocje. Zewnętrzne bodźce mogą automatycznie wywoływać przyjemność bądź przykrość, a hedonistyczny lub awersyjny model reakcji jest aktywowany zgodnie z wrodzonymi reakcjami bezwarunkowymi. Emocje służą nam do zorientowania się i rozpoznania sytuacji jako zagrażającej/niezagrażającej zanim przeprowadzimy intelektualną analizę doświadczenia. Ponieważ mądrość jest towarem deficytowym we współczesnym świecie, tak czy inaczej szanse na wypracowanie odpowiedniej do bodźca reakcji są nikłe. Ta reakcja będzie też zapamiętana i stanie się wyznacznikiem przyszłych reakcji.
Ogólnie mówiąc, informacje powodujące napięcie są wypierane i tłumione, a informacje pożądane są poszukiwane. Ma to wpływ na takie procesy, jak: uwaga, selekcja i pamięć, również związek z przetrwaniem gatunku. Człowiek, który funkcjonowałby tylko przez pryzmat negatywnych emocji wspartych negatywną narracją, miałby nieduże szanse na przetrwanie, wyolbrzymiając zagrożenia i negując możliwość pozytywnego rozwiązania. Wiedza i prawda mają niewielkie znaczenie, kiedy chodzi o przetrwanie gatunku.
Teraz muszę się podzielić ważną wiadomością, mianowicie - o ile na początku życia człowiek generuje emocje podstawowe (wrodzone, bezwarunkowe), takie jak: złość, smutek, radość, lęk, miłość, wstyd, to z czasem - poprzez warunkowanie klasyczne - nasz repertuar kontekstu odczuwania znacznie się zwiększa. Pierwotny afekt, który powstaje pod wpływem głośnych dźwięków, dotyku ciepłej dłoni lub nieprzyjemnego zapachu, nadaje bodźcom towarzyszącym, wcześniej obojętnym, emocjonalne znaczenie. Widok czyjejś twarzy, zapach kwiatów, widok domu może wywołać przyjemne lub nieprzyjemne wrażenie. W efekcie tych nieuświadomionych bodźców zachodzą procesy unikania i zbliżania. Przemyślenia wpływają zwrotnie na reagowanie automatyczne.
Wydajemy sądy i oceniamy rzeczywistość pod wpływem powstałych wcześniej zakodowanych i zapamiętanych emocji, i kontekstu. Czasem zdajemy sobie sprawę ze swoich zachowań, mówiąc: Może to i niezdrowe, ale ja to lubię. Jednak ta spójność jest ulotna. Zazwyczaj następuje racjonalizacja zachowania: Nie lubię go, bo jest jakiś taki niezbyt. Uzasadnienie zawsze się znajdzie! Ma to związek z tworzeniem przez podmiot wizji Ja–Idealnego, które ma znaczenie, jeśli chodzi o przetrwanie gatunku. Nieuświadomione emocje mają wpływ na formowanie etykietek dobra i zła, a stąd już tylko krok do wojny religijnej lub rasowej.
Panowanie nad emocjami, kontrola emocji jest czynnością, w mojej opinii, zasobochłonną i nieskuteczną. Jest to coś, co jako ludzie trenujemy już od kolebki. Kiedy popędowo głodni oznajmiamy to światu płaczem, zazwyczaj jesteśmy karmieni i homeostaza organizmu zostaje przywrócona oraz słyszymy też: "szyyyy..., cicho, nie płacz". Instrukcja jest dana, później powiązana z inną instrukcją: "Mężczyźni nie płaczą" i wrzody na żołądku pewne, jeśli nie uprawiamy Jogi lub Tai-Chi.
Genialną metodę oczyszczania ciała fizycznego i ciała bólu zaproponował Budda. Ta metodę, opierająca się na skanowaniu ciała, wykorzystywana jest też obecnie przez Trening Uważności. Zasada jest prosta: "Przesuwaj swoją uwagę od czubka głowy i z powrotem. Zatrzymuj się tam, gdzie czujesz jakieś fizyczne sensacje: ból, swędzenie, przyjemną błogość. Obserwuj te sensacje tak, jak naukowiec obserwuje zwierzę poddawane eksperymentom w laboratorium, czyli bez emocji i nadawaniu znaczeń i etykietek, np. <<ale swędzi>>, <<ale mi teraz fajnie>>", itd. O ile rozumiem tę metodę, która nazywa się Vippassana (i jest obecna w Polsce), to równorzędna (beznamiętna) obserwacja postrzeganych negatywnie lub pozytywnie bodźców powoduje ich całkowite wymazanie, wykreślenie na poziomie ciała i umysłu. Inaczej mówiąc - emocjonalne, sytuacyjne i odczuwane fizycznie punkty odniesienia, które nabyliśmy w tym, czy innym życiu, zostają zupełnie wykreślone z rejestru naszych “długów”.
Badania pokazują, że w wygaszaniu emocji aktywny jest układ limbiczny. Jednak wygaszanie, tłumienie, wyparcie zostawia jakiś punkt odniesienia, który w każdej chwili może być zaktywizowany. Tylko prawdziwe “wykreślenie” przyniesie korzystne dla “operatora” rezultaty, takie jak, np. spokój umysłu.
Wynik regulacji emocji - na skutek procesów uwagowych, intrapsychicznych, takich jak self-talk, wizualizacji idealnego miejsca relaksu - może spowodować redukcję strachu czy złości. Jest to jednak niewystarczające, jeśli nie podjęte zostanie realne rozwiązywanie problemu. Długo tłumiony, wypierany, przerabiany strach zamienia się w lęk. Podczas badań ustalono, że własne nieakceptowane (i dlatego wypierane) uczucia, leżą u podstaw patologicznych zaburzeń lękowych.
Emocje prawie nigdy nie są spontaniczne. Zawsze mamy jakiś “interes” w ich odczuwaniu i regulowaniu. Ten interes polega na, zazwyczaj, obniżeniu napięcia, minimalizacji dyskomfortu. Od sposobu, w jaki to robimy, zależy jakość naszego życia.
Ludzie używający tzw. huśtawki emocji, czyli łatwo przechodzący od napięcia do homeostazy i z powrotem, cierpią na zaburzone procesy poznawcze; podczas badań wykazują gorszy poziom wykonania zadań.
Istotne w naszym codziennym funkcjonowaniu jest przetwarzanie bodźców, powodujących konflikt poznawczy. Spróbuj, na przykład przekonać ateistę do wkroczenia na drogę wiary lub osobę wierzącą, że Bóg to konstrukt teoretyczny. Badania pokazały, że udział w tych procesach bierze zakręt obręczy. Zwiększonej zaś aktywizacji zakrętu obręczy towarzyszy negatywny afekt. Możemy przypuszczać, że nastąpi odrzucenie nowych informacji przez podmiot w celu przywrócenia homeostazy.
Zatem, czy wspomnienia bledną afektywnie, czy ich ładunek emocjonalny zmniejsza się z czasem? Jednym z procesów, które pozwalają nam myśleć, że tak jest, to asymetria pozytywna. Częściej pamiętamy wydarzenia pozytywne niż negatywne. Czy to jest efekt wypierania? Prawdopodobnie nie. Na przykład osoby aleksytymiczne (nie rozumiejące i nie potrafiące identyfikować swoich emocji) starają się oddzielać od swoich emocji, tłumiąc je. Ze względu na to efekt pozytywności powinien być u nich szczególnie silny. Badania wykazały, że tak nie jest. Wspomnienia osób z wyższą aleksytymią miały niższy poziom afektywny niż osoby z niższym poziomem aleksytymii. Czyli procesy wyparcia, które weszły do kanonu psychologii popularnej, mogą mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością, jeśli chodzi a asymetrię pozytywną.
Asymetria pozytywna wspomnień (indywidualna) może być spowodowana sytuacją zewnętrzną, albo raczej interpretacją tej sytuacji jako pozytywnej. Powoduje to nasza wiara w to, że świat jest dobry, przyjazny. Psychoterapia to leczenie wspomnień, nie chodzi o to, aby je zmienić, ale o to, by przypisać im nowe znaczenie. Ludzie nie tylko przypisują zdarzeniom pewne znaczenie, ale też organizują swoje wydarzenia, by były one pozytywne; sądzą jednocześnie, że to świat rzeczywisty jest przyjazny, a nie ich interpretacja i ich wysiłki nastawione na pozytywność czynią go takim. W przypadku pamięci zbiorowej występuje asymetria negatywna. Więcej ludzi z różnych krajów widziało te same wydarzenia w świetle bardziej negatywnym niż pozytywnym.
Niewielka różnica została wykazana pomiędzy blednięciem emocji podstawowych i samoświadomościowych. Co więcej - emocje (negatywne) bledną po tygodniu, a wzrastają po miesiącu. Pozytywne utrzymują tendencję spadkową. Zauważono też, że w stresie traumatycznym zachodzi znaczne obniżenie emocji w piątym tygodniu po wydarzeniu. Szacuje się, że tyle czasu zajmuje konsolidacja i opracowanie wspomnień, aby pasowały do bezpiecznego schematu.
Podsumowując, badania pokazują że … potrzeba więcej badań, aby stwierdzić autorytatywnie, czy wspomnienia bledną afektywnie, czy też są ukrywane, tłumione, wypierane i przetwarzane, a jednak zawsze gotowe aby sprawić ich posiadaczowi niespodziankę i ukazać się światu jako, np. epizod psychotyczny. Możemy śmiało stwierdzić, pokazuje to neuroobrazowanie, że w przypadku traumy jakieś ślady zawsze pozostają, a wyleczyć je, prawdopodobnie, może tylko pełne oświecenie.
* D. Doliński, W. Błaszczak (red.). Dynamika emocji. Teoria i praktyka. Warszawa: PWN.
Czym są emocje (afekty), jak powstają? Emocje mają wpływ na wszelkie procesy przetwarzania informacji; nie tylko na pamięć, ale również na: myślenie, uwagę, percepcję i przewidywanie. Wszelkie zmiany napięcia psychicznego są wartościowane świadomie i nieświadomie. To wartościowanie nazywamy emocjami. Psycholog transpersonalny - Ekhard Tolle - nazywa emocje negatywne: Ciałem Bólu. Emocje, zwłaszcza negatywne, wielokrotnie biorą górę nad poznaniem, a osoba je doznająca nie ma na nie wpływu, a nawet nie zdaje sobie z tego faktu sprawy.
Emocje działające na człowieka bezrefleksyjnego są swoistym opium umysłu. Silne emocje zmieniają nasz sposób funkcjonowania do tego stopnia, że człowiek działający w silnym afekcie, może być uznany przez sąd niewinnym swoich czynów. Neurokognwistyka wyjaśnia działający tu mechanizm. Podczas kiedy w takich sytuacjach Ciało Migdałowate (odpowiedzialne za kodowanie emocji) jest maksymalnie aktywne, Hipokamp odpowiedzialny za pamięć kontekstową wyłącza się. Inaczej mówiąc - w silnym afekcie, popularnie nazywanym białą gorączką, osoba może pamiętać, że była bardzo zdenerwowana, ale nie pamięta na
kogo bądż z jakiego powodu.
Jakiś czas temu, pracując z klientką jako hipnoterapeuta, usłyszałem następującą historię: W godzinach porannych, podczas przygotowywania śniadania, jej mąż najpierw wszedł w jakąś wielką ekscytację, której kulminacją było wzięcie noża i przyłożenie go do szyi kobiety. Po jakiejś minucie ten nóż odłożył i wyszedł spokojnie z kuchni. Później twierdził, że tej całej sytuacji nie pamięta. Ona, na wszelki wypadek, by taka sytuacja się nie powtórzyła, wniosła o rozwód. Ona nie wierzy, że on może nie pamiętać tej sytuacji, ja natomiast uważam, że jest to możliwe. Wiele osób, które przeżyły epizody psychotyczne - czyli gwałtowne ujawnienie nieświadomych treści - twierdzi, że mgliście je pamiętają lub wcale.
Reakcja emocjonalna to następstwo tego, co się dzieje – na zewnątrz, we własnym organizmie, czy w wyniku procesów poznawczych (Doliński, 2011). Ponieważ Ciało Migdałowate jest położone w strefie podkorowej, wiele emocji może pozostać nieuświadomionych, ponieważ są one przesyłane drogą dolną, z pominięciem kory, bezpośrednio ze Wzgórza do C.M. Możemy założyć, że człowiek refleksyjny w większości sytuacji będzie w stanie użyć drogi górnej i poznawczo korowo “rozpracować” emocje, aby nie pozwolić im kierować jego życiem, natomiast osoba słabo refleksyjna będzie zdana na drogę dolną, która jest nam wspólna z większością zwierząt.
Robert Zając - badając wpływ bodźców podprogowych - dowiódł, że w wielu przypadkach uruchamiane są obie drogi: dolna i górna, z tą różnicą, że dolna jest uruchamiana wcześniej, jako położona bliżej receptorów. Pierwotny afekt może więc mieć wpływ na “opracowanie” bodźca przez korowe procesy poznawcze. Silny bodziec powoduje afekt wyprzedzający świadomość i wtedy osoba “z góry wie” albo rozpoznaje w obiekcie - od którego pochodzi bodziec - to, czego się spodziewała, jednocześnie nie uświadamiając sobie, że otrzymała “podpowiedź”. Siła bodźca, w większości przypadków, determinuje kolejność zachodzących procesów: czy zachodzi najpierw afekt pierwotny, czy też analiza cech, która kończy się afektem wtórnym.
Biorąc pod uwagę powyższe i odnosząc się do naszego pytania, czy emocje bledną afektywnie, jak również wiedząc, że negatywne emocje są przez ludzi tłumione lub wypierane - możemy postawić hipotezę, że nieuświadomione emocje, po przeobrażeniu w mechanizmy obronne, prowadzą w naszym ciele i umyśle szczęśliwe i długie życie, powodując wiele chronicznych chorób psychosomatycznych, mało adaptacyjnych zachowań i zaburzeń psychicznych. Jest możliwe, że tego typu emocje umierają dopiero z ciałem.
Rozróżnienie między afektem pierwotnym a wtórnym jest bardzo istotne. Pierwotny “rozlewa się” i powoduje specyficzną ocenę obiektu, źródła bodźca, jak też całego kontekstu, w którym obiekt występuje. Niechęć wzbudza nie tylko osoba nielubiana, ale też wszystko z nią związane. Zając nazywa takie emocje automatycznymi. Afekt wtórny powstaje, generalnie, pod wpływem słabego bodźca (naturalnie różnice indywidualne temperamentu i osobowości powinny być rozważone), który jest “opracowany” przez procesy poznawcze, co pozwala na wartościowanie i dostrzeżenie stron pozytywnych i negatywnych. Ponieważ negatywne i pozytywne zdarzenia są zapamiętywane w różny sposób, ma to wpływ na zachowanie i funkcjonowanie człowieka.
Podstawą wartościowania tego, co pozytywne i negatywne, są więc albo automatyczne “racje serca”, albo też refleksyjne “racje rozumu”. Wiele osób - operujących “intuicyjnie” - powie, że miało “przeczucie” w stosunku do danej osoby. Cóż, może to była samowypełniająca się przepowiednia uwarunkowana poprzednio zakodowanymi uczuciami i zdarzeniami?! Osoby operujące głównie intelektem, w zależności od jakości tego narzędzia poznawczego, mogą również dojść do równie bezwartościowych konkluzji.
Automatyczne wartościowanie emocji ma swoje przesłanki w mechanizmach homeostatyczno-popędowych i podnietowo-hedonistycznych. Pierwsze odnoszą się do wewnętrznych źródeł emocji. Zakłócenie homeostazy organizmu powoduje negatywne emocje, a jej przywrócenie - chwilowe pozytywne emocje. Zewnętrzne bodźce mogą automatycznie wywoływać przyjemność bądź przykrość, a hedonistyczny lub awersyjny model reakcji jest aktywowany zgodnie z wrodzonymi reakcjami bezwarunkowymi. Emocje służą nam do zorientowania się i rozpoznania sytuacji jako zagrażającej/niezagrażającej zanim przeprowadzimy intelektualną analizę doświadczenia. Ponieważ mądrość jest towarem deficytowym we współczesnym świecie, tak czy inaczej szanse na wypracowanie odpowiedniej do bodźca reakcji są nikłe. Ta reakcja będzie też zapamiętana i stanie się wyznacznikiem przyszłych reakcji.
Ogólnie mówiąc, informacje powodujące napięcie są wypierane i tłumione, a informacje pożądane są poszukiwane. Ma to wpływ na takie procesy, jak: uwaga, selekcja i pamięć, również związek z przetrwaniem gatunku. Człowiek, który funkcjonowałby tylko przez pryzmat negatywnych emocji wspartych negatywną narracją, miałby nieduże szanse na przetrwanie, wyolbrzymiając zagrożenia i negując możliwość pozytywnego rozwiązania. Wiedza i prawda mają niewielkie znaczenie, kiedy chodzi o przetrwanie gatunku.
Teraz muszę się podzielić ważną wiadomością, mianowicie - o ile na początku życia człowiek generuje emocje podstawowe (wrodzone, bezwarunkowe), takie jak: złość, smutek, radość, lęk, miłość, wstyd, to z czasem - poprzez warunkowanie klasyczne - nasz repertuar kontekstu odczuwania znacznie się zwiększa. Pierwotny afekt, który powstaje pod wpływem głośnych dźwięków, dotyku ciepłej dłoni lub nieprzyjemnego zapachu, nadaje bodźcom towarzyszącym, wcześniej obojętnym, emocjonalne znaczenie. Widok czyjejś twarzy, zapach kwiatów, widok domu może wywołać przyjemne lub nieprzyjemne wrażenie. W efekcie tych nieuświadomionych bodźców zachodzą procesy unikania i zbliżania. Przemyślenia wpływają zwrotnie na reagowanie automatyczne.
Wydajemy sądy i oceniamy rzeczywistość pod wpływem powstałych wcześniej zakodowanych i zapamiętanych emocji, i kontekstu. Czasem zdajemy sobie sprawę ze swoich zachowań, mówiąc: Może to i niezdrowe, ale ja to lubię. Jednak ta spójność jest ulotna. Zazwyczaj następuje racjonalizacja zachowania: Nie lubię go, bo jest jakiś taki niezbyt. Uzasadnienie zawsze się znajdzie! Ma to związek z tworzeniem przez podmiot wizji Ja–Idealnego, które ma znaczenie, jeśli chodzi o przetrwanie gatunku. Nieuświadomione emocje mają wpływ na formowanie etykietek dobra i zła, a stąd już tylko krok do wojny religijnej lub rasowej.
Panowanie nad emocjami, kontrola emocji jest czynnością, w mojej opinii, zasobochłonną i nieskuteczną. Jest to coś, co jako ludzie trenujemy już od kolebki. Kiedy popędowo głodni oznajmiamy to światu płaczem, zazwyczaj jesteśmy karmieni i homeostaza organizmu zostaje przywrócona oraz słyszymy też: "szyyyy..., cicho, nie płacz". Instrukcja jest dana, później powiązana z inną instrukcją: "Mężczyźni nie płaczą" i wrzody na żołądku pewne, jeśli nie uprawiamy Jogi lub Tai-Chi.
Genialną metodę oczyszczania ciała fizycznego i ciała bólu zaproponował Budda. Ta metodę, opierająca się na skanowaniu ciała, wykorzystywana jest też obecnie przez Trening Uważności. Zasada jest prosta: "Przesuwaj swoją uwagę od czubka głowy i z powrotem. Zatrzymuj się tam, gdzie czujesz jakieś fizyczne sensacje: ból, swędzenie, przyjemną błogość. Obserwuj te sensacje tak, jak naukowiec obserwuje zwierzę poddawane eksperymentom w laboratorium, czyli bez emocji i nadawaniu znaczeń i etykietek, np. <<ale swędzi>>, <<ale mi teraz fajnie>>", itd. O ile rozumiem tę metodę, która nazywa się Vippassana (i jest obecna w Polsce), to równorzędna (beznamiętna) obserwacja postrzeganych negatywnie lub pozytywnie bodźców powoduje ich całkowite wymazanie, wykreślenie na poziomie ciała i umysłu. Inaczej mówiąc - emocjonalne, sytuacyjne i odczuwane fizycznie punkty odniesienia, które nabyliśmy w tym, czy innym życiu, zostają zupełnie wykreślone z rejestru naszych “długów”.
Badania pokazują, że w wygaszaniu emocji aktywny jest układ limbiczny. Jednak wygaszanie, tłumienie, wyparcie zostawia jakiś punkt odniesienia, który w każdej chwili może być zaktywizowany. Tylko prawdziwe “wykreślenie” przyniesie korzystne dla “operatora” rezultaty, takie jak, np. spokój umysłu.
Wynik regulacji emocji - na skutek procesów uwagowych, intrapsychicznych, takich jak self-talk, wizualizacji idealnego miejsca relaksu - może spowodować redukcję strachu czy złości. Jest to jednak niewystarczające, jeśli nie podjęte zostanie realne rozwiązywanie problemu. Długo tłumiony, wypierany, przerabiany strach zamienia się w lęk. Podczas badań ustalono, że własne nieakceptowane (i dlatego wypierane) uczucia, leżą u podstaw patologicznych zaburzeń lękowych.
Emocje prawie nigdy nie są spontaniczne. Zawsze mamy jakiś “interes” w ich odczuwaniu i regulowaniu. Ten interes polega na, zazwyczaj, obniżeniu napięcia, minimalizacji dyskomfortu. Od sposobu, w jaki to robimy, zależy jakość naszego życia.
Ludzie używający tzw. huśtawki emocji, czyli łatwo przechodzący od napięcia do homeostazy i z powrotem, cierpią na zaburzone procesy poznawcze; podczas badań wykazują gorszy poziom wykonania zadań.
Istotne w naszym codziennym funkcjonowaniu jest przetwarzanie bodźców, powodujących konflikt poznawczy. Spróbuj, na przykład przekonać ateistę do wkroczenia na drogę wiary lub osobę wierzącą, że Bóg to konstrukt teoretyczny. Badania pokazały, że udział w tych procesach bierze zakręt obręczy. Zwiększonej zaś aktywizacji zakrętu obręczy towarzyszy negatywny afekt. Możemy przypuszczać, że nastąpi odrzucenie nowych informacji przez podmiot w celu przywrócenia homeostazy.
Zatem, czy wspomnienia bledną afektywnie, czy ich ładunek emocjonalny zmniejsza się z czasem? Jednym z procesów, które pozwalają nam myśleć, że tak jest, to asymetria pozytywna. Częściej pamiętamy wydarzenia pozytywne niż negatywne. Czy to jest efekt wypierania? Prawdopodobnie nie. Na przykład osoby aleksytymiczne (nie rozumiejące i nie potrafiące identyfikować swoich emocji) starają się oddzielać od swoich emocji, tłumiąc je. Ze względu na to efekt pozytywności powinien być u nich szczególnie silny. Badania wykazały, że tak nie jest. Wspomnienia osób z wyższą aleksytymią miały niższy poziom afektywny niż osoby z niższym poziomem aleksytymii. Czyli procesy wyparcia, które weszły do kanonu psychologii popularnej, mogą mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością, jeśli chodzi a asymetrię pozytywną.
Asymetria pozytywna wspomnień (indywidualna) może być spowodowana sytuacją zewnętrzną, albo raczej interpretacją tej sytuacji jako pozytywnej. Powoduje to nasza wiara w to, że świat jest dobry, przyjazny. Psychoterapia to leczenie wspomnień, nie chodzi o to, aby je zmienić, ale o to, by przypisać im nowe znaczenie. Ludzie nie tylko przypisują zdarzeniom pewne znaczenie, ale też organizują swoje wydarzenia, by były one pozytywne; sądzą jednocześnie, że to świat rzeczywisty jest przyjazny, a nie ich interpretacja i ich wysiłki nastawione na pozytywność czynią go takim. W przypadku pamięci zbiorowej występuje asymetria negatywna. Więcej ludzi z różnych krajów widziało te same wydarzenia w świetle bardziej negatywnym niż pozytywnym.
Niewielka różnica została wykazana pomiędzy blednięciem emocji podstawowych i samoświadomościowych. Co więcej - emocje (negatywne) bledną po tygodniu, a wzrastają po miesiącu. Pozytywne utrzymują tendencję spadkową. Zauważono też, że w stresie traumatycznym zachodzi znaczne obniżenie emocji w piątym tygodniu po wydarzeniu. Szacuje się, że tyle czasu zajmuje konsolidacja i opracowanie wspomnień, aby pasowały do bezpiecznego schematu.
Podsumowując, badania pokazują że … potrzeba więcej badań, aby stwierdzić autorytatywnie, czy wspomnienia bledną afektywnie, czy też są ukrywane, tłumione, wypierane i przetwarzane, a jednak zawsze gotowe aby sprawić ich posiadaczowi niespodziankę i ukazać się światu jako, np. epizod psychotyczny. Możemy śmiało stwierdzić, pokazuje to neuroobrazowanie, że w przypadku traumy jakieś ślady zawsze pozostają, a wyleczyć je, prawdopodobnie, może tylko pełne oświecenie.
* D. Doliński, W. Błaszczak (red.). Dynamika emocji. Teoria i praktyka. Warszawa: PWN.
◀ Big Sky Country (Montana) ◀ ► Kolorowo w tej tancbudzie ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
1. Umieranie emocji • Przemysław Kapałka • 2015-02-01
Jest możliwe, że tego typu emocje umierają dopiero z ciałem.
Obawiam się, że jest jeszcze gorzej. Że ciało umiera, a emocje pozostają.
Częściej pamiętamy wydarzenia pozytywne raczej niż negatywne.
Znam ludzi, którzy pozytywne zapominają, i robią wszystko żeby pamiętać te negatywne. I pamiętają.
2. Przemek • NN#6103 • 2015-02-01
t Tak zgadzam się z tym nie-umieraniem emocji.
Cześciej pamiętamy....odnosi się do trendu pokazanego w badaniach. Indywidualnie jest różnie. Ludzie zazwyczaj szukają potwierdzenia swojego schematu postrzegania i to może wplywać na to jak pamiętają
Cześciej pamiętamy....odnosi się do trendu pokazanego w badaniach. Indywidualnie jest różnie. Ludzie zazwyczaj szukają potwierdzenia swojego schematu postrzegania i to może wplywać na to jak pamiętają
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
3. Bardzo mi się podoba • Radek Ziemic • 2015-02-02
ten artykuł. Choć miejscami jest dla mnie trudny jako dla laika. Leczenie ciała bolesnego czy ciała bólu to niełatwa sprawa. Jestem akurat sceptyczny co do pełnego oświecenia, ale może niesłusznie, w końcu tu też nie jestem znawcą. W każdym razie - emocje nie tylko determinują sposób interpretowania i postrzegania rzeczywistości. Czasem mogą wyłączać pewne funkcje poznawcze. Na przykład lęk osłabia pamięć. Takie uzdrawianie (doskonalenie, rozwój?) to chyba dość długa droga.
4. Eckhard Tolle został • NN#6103 • 2015-02-02
"uzdrowiony" w ciągu jednej nocy. Nam też to może się zdarzyć:)
Oh co to będzie za noc!
Oh co to będzie za noc!
5. Eckhard Tolle • NN#8757 • 2015-02-06
sam się uzdrowił z tyranii ego za pomocą jednej logicznej refleksji, która brzmiała: "kto z kim nie może wytrzymać?"... Wszyscy inteligentni ludzie miewają takie chwile, w nocy i za dnia. Różnica jednak polega na tym co Eckhard zrobił z tym odkryciem. Pozostał konsekwentnie w pozycji Obserwatora wszystkiego co mu się przydarza, włącznie z "nim" samym. Przestał radykalnie "kupować" - że tak powiem - nawykowe, neurotyczne i automatyczne interpretacje własne. Można to nazwać postawą refleksyjnego dystansu do własnych ścieżek neuronalnych. Co ciekawe, tak nie-używane ścieżki neuronalne zaczynają zanikać. Stąd potęga teraźniejszości, w której mamy dostęp do wszelkich możliwych interpretacji, jak i do leżącego u ich podstaw wglądu, że nic samo w sobie nie ma znaczenia. Jest tylko to znaczenie, które my nadajemy. To jest właśnie największa wolność - przestać szukać sensu, zacząć sens nadawać. Wiadomo również z obrazowania mózgu, jak też z EEG, że mózg osoby w takim stanie umysłu (obecności w tu i teraz) faktycznie nie generuje prawie żadnych burz neuronalnych, zaś fale alfa osiągają bardzo wysokie i długotrwałe rejestry.
Podobnie działa się w metodzie Byron Katie. Jak też jej osobisty przypadek wyzwolenia z psychiki przypomina Tollowski, jednorazowy akt przebudzenia. Katie po prostu zauważyła, że kiedy wierzy w myśl, to cierpi, zaś kiedy w nią nie wierzy, to nie cierpi. Co ważne - można się tego nauczyć. Wystarczy większy dystans wobec własnych myśli, a także leżących niejako "pod" nimi przekonań. Wystarczy dać sobie prawo zmieniać przekonania. Wzlecieć ponad psychikę, która jest labiryntem bez wyjścia. Wielu ludziom pomaga, kiedy usłyszą (co często radzę): potraktuj każdą kolejną myśl jak akwizytora, obejrzyj ofertę a potem wybierz czy ją przyjmujesz, czy w ogóle cię interesuje, czy nie. Sprawdź to czując czy cię ta myśl wznosi czy dołuje, cieszy czy zasmuca. To okazuje się nie tylko proste ale i skuteczne w stopniu zmieniającym całe życie! Ludzie często nie wybierają w co wierzą, co myślą, jakie żywią przekonania, bo nawet nie wpadli na to, że mają te wybory. Poza tym stawką w grze jest "racja". Zaś przepustką do wolności dobrowolne zrzeczenie się "racji". Oto przeszkoda, o którą rozbijają się rozbitkowie w drodze do wolności od własnej psychiki.
Podobnie działa się w metodzie Byron Katie. Jak też jej osobisty przypadek wyzwolenia z psychiki przypomina Tollowski, jednorazowy akt przebudzenia. Katie po prostu zauważyła, że kiedy wierzy w myśl, to cierpi, zaś kiedy w nią nie wierzy, to nie cierpi. Co ważne - można się tego nauczyć. Wystarczy większy dystans wobec własnych myśli, a także leżących niejako "pod" nimi przekonań. Wystarczy dać sobie prawo zmieniać przekonania. Wzlecieć ponad psychikę, która jest labiryntem bez wyjścia. Wielu ludziom pomaga, kiedy usłyszą (co często radzę): potraktuj każdą kolejną myśl jak akwizytora, obejrzyj ofertę a potem wybierz czy ją przyjmujesz, czy w ogóle cię interesuje, czy nie. Sprawdź to czując czy cię ta myśl wznosi czy dołuje, cieszy czy zasmuca. To okazuje się nie tylko proste ale i skuteczne w stopniu zmieniającym całe życie! Ludzie często nie wybierają w co wierzą, co myślą, jakie żywią przekonania, bo nawet nie wpadli na to, że mają te wybory. Poza tym stawką w grze jest "racja". Zaś przepustką do wolności dobrowolne zrzeczenie się "racji". Oto przeszkoda, o którą rozbijają się rozbitkowie w drodze do wolności od własnej psychiki.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
6. A ja w to jednonocne uzdrowienie • Radek Ziemic • 2015-02-06
trochę nie wierzę... To pewnie taki mit założycielski. Pewnego dnia Budda przechadzał się po swoim pałacu itd. Ale trochę, nie mówię, że całkiem. Ważne jest jednak coś innego. Figura ścieżki tu jest bardzo dobra. Mózg wydeptał sobie taką ścieżkę i ona w pewnym sensie jest dla niego wygodna. Jest do niej przyzwyczajony, jest mu łatwiej pójść tą ścieżką. Aby przestać używać takiej ścieżki, trzeba zacząć wydeptywać nową, co jest nierzadko niełatwe, oraz powstrzymywać się, by nie pójść starą. O tym całkowitym zanikaniu tych ścieżek też różnie mówią. Czytałem, że stara ścieżka nigdy nie znika, że zawsze będzie pod nową. Nawet jeśli jej nigdy już nie użyjemy. W każdym razie niekiedy znika bardzo, bardzo długo. Taka jest natura emocji, bo o nie tak naprawdę tu chodzi. Dlatego m.in. chorzy na depresję chodzą na wielomiesięczne terapie, aby takie ścieżki powoli i długo wydeptywać i przestać używać starych. I pomagają im w tym specjaliści. A co do znaczenia. To bardzo ryzykowne stwierdzenie. Proponuję to powiedzieć rodzicom, którzy właśnie utracili dziecko. (Nie tylko rzeczy negatywne mają swoje znaczenie; możemy nie rozpoznać dobra lub tego co radosne: na przykład narodzin dziecka.) Ale zgadzam się, że sens jest również tworzony, zwłaszcza tzw. sens życia, że mamy na to wpływ i warto o tym rozmyślać i się mozolić (no bo nic się nie dzieje samo z siebie; te ścieżki same się nie wydeptają; na szczęście? niestety? :-) Podobnie jest z racją. Nawet Ci, którzy twierdzą, że jest ona nieistotna, usilnie (zazwyczaj) starają się ją mieć. :-) Miłego dnia życzę.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
7. Ale dodam jeszcze słówko • Radek Ziemic • 2015-02-06
Jakoś mnie Twoja uwaga o ścieżkach ucieszyła Izo. Może dlatego, że sam jestem w trakcie wydeptywania nowych ścieżek. (Znam to oczywiście trochę, choć nie z Tollego z Robbinsa). A może to to dzisiejsze słońce, przepiękna zimowa jasność. Pozdrawiam
8. Wysoce cenię tę ciepłą, refleksyjną sceptyczność • NN#8757 • 2015-02-06
...Twoich wypowiedzi, Radku! Naprawdę, przyjemnie się obcuje z Twoją duszą (co do istnienia której pewnie sam masz wątpliwości ?;). Jest w Twoich uwagach tyle czucia, i czegoś, co tu nazwałeś "przepiękną zimową jasnością"... Takiej ulotności i impresji chwili. Dziękuję, że jesteś szczery wewnętrznie! Skąd to wiem? Tak czuję.
Pozwól, że powiem wprost: jestem o wiele bardziej praktykiem niż teoretykiem i uważam siebie za eksperta w opracowywaniu strategii wydeptywania nowych ścieżek neuronalnych. Wszystkie metody, którymi pracuję na tym polegają i są ekstremalnie krótkoterminowe oraz skuteczne, co wnioskuję z opinii ludzi, z którymi pracuję oraz z jakości i ilości realnych zmian w ich życiach.
Zgadza się, że "trzeba wydeptać nową ścieżkę", ale nie musi to być "trudne". Może być świetną zabawą, połączoną z najwyższą ekscytacją i wtedy to się dzieje niejako "samo". Dlatego mówię o konieczności przeprogramowania najpierw przekonań, potem koncepcji a potem poszczególnych myśli, z których już na tym etapie procesu możesz się śmiać. Depresję leczę średnio w dwa tygodnie. Zdarzyło się nawet dwa razy, że w 3 dni - w zupełnej ciemności i samotności...Dziękuję, że Jesteś i również życzę miłego dnia. Rację zaś przyznaję zawsze chętnie, każdemu :)) Bo najlepsza racja to wib-racja!
Pozwól, że powiem wprost: jestem o wiele bardziej praktykiem niż teoretykiem i uważam siebie za eksperta w opracowywaniu strategii wydeptywania nowych ścieżek neuronalnych. Wszystkie metody, którymi pracuję na tym polegają i są ekstremalnie krótkoterminowe oraz skuteczne, co wnioskuję z opinii ludzi, z którymi pracuję oraz z jakości i ilości realnych zmian w ich życiach.
Zgadza się, że "trzeba wydeptać nową ścieżkę", ale nie musi to być "trudne". Może być świetną zabawą, połączoną z najwyższą ekscytacją i wtedy to się dzieje niejako "samo". Dlatego mówię o konieczności przeprogramowania najpierw przekonań, potem koncepcji a potem poszczególnych myśli, z których już na tym etapie procesu możesz się śmiać. Depresję leczę średnio w dwa tygodnie. Zdarzyło się nawet dwa razy, że w 3 dni - w zupełnej ciemności i samotności...Dziękuję, że Jesteś i również życzę miłego dnia. Rację zaś przyznaję zawsze chętnie, każdemu :)) Bo najlepsza racja to wib-racja!
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.