16 lipca 2019
Przetwórnia
Serial: Auto-prezentacje
Czy katastroficzne wizje to przesada?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ ► Czy moje imię przynosi mi pecha? ►
Oryginalnie wpis na stronie Facebooka Przetwórnia z 15 czerwca 2019. W Tarace re-publikowany wraz z ilustracjami za uprzejmą zgodą.
Tytuł od red. Taraki.
Przez media przetoczył się ostatnio raport z Melbourne, który mówi, że naszej cywilizacji zostało z grubsza 30 lat. Część czytelników - znam takie przypadki - zaczęła rozważać, czy lepiej budować chatkę w lesie, czy bunkier, większość jednak uznała, że tak drastyczne prognozy nie mogą być prawdziwe, i wyparła.
Ani jedni, ani drudzy nie mają racji. Kiedy naukowcy mówią że zostało nam 30 lat, nie mają na myśli końca świata jak w "Mad Max". Mają na myśli to, że wzrost poziomu mórz oraz obecne tempo wymierania gatunków spowoduje, że życie każdego z nas drastycznie się zmieni, i to już całkiem niedługo. Cały Bangladesz, nie wspominając o kilkudziesięciu państwach wyspiarskich, znajdzie się pod wodą (I to nie czarny czarny scenariusz, tylko realistyczna prognoza oparta na liczbach), Żuławy Wiślane zresztą też. Około 15 milionów ludzi będzie musiało znaleźć nowe miejsce zamieszkania, więc obecny kryzys migracyjny będziemy wspominać z rozrzewnieniem. Kolejni migranci ruszą z Afryki, która cała zamieni się w Saharę. Pogoda będzie nieprzewidywalna, co w połączeniu z brakiem owadów (wymierają masowo!) spowoduje, że jedzenie będzie horrendalnie drogie. Pustynnienie znacznych obszarów i konieczność zmieszczenia gdzieś wielu dziesiątek milionów migrantów spowoduje, że obszar upraw i pastwisk znacząco się zmniejszy. Oczywiście, że człowiek przetrwa. Tyle tylko, że żywił się wyłącznie tofu i larwami owadów.
Jeśli nadal uważasz, że katastroficzne wizje to przesada, już śpieszę z wyjaśnieniem. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że rachunek jest prosty. Więcej CO2 w atmosferze → cieplej → topi się Arktyka. No nie do końca. W rzeczywistości sprawa wygląda tak:
1) więcej CO2→cieplej →topi się Arktyka → woda ma ciemniejszy kolor, niż lód, więc pochłania więcej światła (lód, jako że jest biały, większość odbija) → woda się podgrzewa → woda topi lód, z którym się styka
2) woda robi się cieplejsza → zwiększa swoją objętość → jej poziom podnosi się jeszcze bardziej
3) więcej CO2 → robi się cieplej → topi się lód nie tylko w Arktyce ale też na Syberii → uwalnia się metan uwięziony tam pod lodem od jakichś 100 tys. lat → metan podnosi temperaturę jeszcze szybciej, niż CO2.
Tak, że ten. Zostało naukowo stwierdzone, że gdybyśmy dziś zmniejszyli emisję CO2 do zera, i tak bylibyśmy w ciemnej dupie, bo rozpoczęliśmy procesy, które się wzajemnie warunkują i dalej będą już napędzać się same. Katastrofa? Nie, wystarczy tylko pogodzić się z myślą, że dobrze już było, że pod względem zaopatrzenia w dobra konsumpcyjne wrócimy niedługo do czasów głębokiej komuny. (Kto nie wierzy, niech poszuka litrowego soku grejpfrutowego. Nie ma. Od ponad roku. Są tylko buteleczki 0.3 i nektary. Bo nieurodzaj. Zniknął i nikt nie zauważył, i tak co rok będzie coś znikać.)
W konsekwencji, większość pensji będziemy wydawać na jedzenie, i, niestety, na wodę pitną. To z kolei spowoduje załamanie się całkiem wielu gałęzi gospodarki, bo nie będzie komu kupować brokatowych maseczek do twarzy.
Co możemy zrobić? Tylko spowolnić ten proces. Dać ludziom więcej czasu na przystosowanie, naukowcom na znalezienie rozwiązania. Ja to widzę tak, że każda nie-kupiona plastikowa butelka to nanosekunda więcej czasu.
Nie myślcie o tym jak o końcu świata, ale jak o zmianie. Trzeba będzie zacząć szukać radości życia gdzie indziej niż w kupowaniu - w zbieraniu własnych owoców (zapraszam na czereśnie pod CH Malta, starczy dla wszystkich - za darmo), naprawianiu ubrań, uprawianiu marchewki na balkonie :). Kupowanie się skończy, produkcja się załamie - to koniec kultury konsumpcji, ale nie koniec człowieka.
Na pocieszenie jedna z moich ulubionych kampanii Diesla: Global-warming-ready, 2007.
◀ ► Czy moje imię przynosi mi pecha? ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/miroslaw_czylek.jpg)
Bardzo optymistyczna to puenta, chociaż trochę jak łyżka miodu w beczce dziegciu :-) . Natomiast wizja z grejfrutami mnie zaskoczyła, nie zwracałem na to uwagi.
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
W dyskusjach Taraki coraz częściej przewija się motyw potrzeby powołania rządu światowego. Tylko gdzie ma być jego siedziba? W Pekinie? W Mumbaju? Bo chyba już nie w NY?
Wydaje. się, że na rząd światowy jeszcze za wcześnie. Bo w jakim trybie go powołać? Na razie bardziej prawdopodobna wydaje się wojna o hegemonię światową, między USA (bestia wychodząca z morza [XIII 1]), a Chinami (bestia wychodząca z lądu [XIII 11]). Jeśli USA będą wolały szybko stoczyć wojnę prewencyjną, póki mają jeszcze przewagę (czyli zanim bestia wychodząca z wody, nie opanuje w pełni technologii i organizacji bestii wychodzącej z morza [XIII 12]), może być ona już tuż za drzwiami.
Możliwe też, że do najbliższych wydarzeń odnoszą się słowa o "jeźdźcu na koniu wronym" [VI 5]. Trzeciego w kolejności, po dwóch pierwszych, na koniach białym i rydzym - symbolizujących dwie pierwsze wojny światowe [VI 2-4]. Wojna jeźdźca na kruczoczarnym koniu ma być związana z horrendalnymi cenami zbóż, tłuszczów roślinnych i alkoholu [VI 6]. Zmiany klimatyczne uprawdopodobniają tę wykładnię.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
O objawieniu, jako źródle wiedzy o przyszłości, napiszę osobny tekst, bo moim zdaniem jest coś na rzeczy.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
A poza tym uważam, że Księga Objawienia toksyczną jest. (I może by wypadało mi rozwinąć ten temat w artykuł, ale nie bardzo chce mi się mleć oczywistości.)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
Cz. Miłosz uważał, że O. ś. J. jest metahistorią. Mówiąc po ludzku, każdy znajdzie tam odniesienia historyczne dla siebie. Moim ulubionym fragmentem jest XIII 16 - 17. "16 I uczyni, aby wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy i wolni i niewolnicy mieli cechę na prawéj ręce swojéj, albo na czolech swoich. 17 A iżby żaden nie mógł kupić ani przedać, jedno który ma cechę, albo imię bestyi, albo liczbę imienia jéj.". W stanie wojennym wszyscy się zgadzali, że musi chodzić o numerację w stylu oświęcimskim. Dziś oczywiste wydaje się, że św. Jan musiał widzieć czipowanie i jego skutki.
Podtrzymuję obietnicę napisania poważnego tekstu o wizjach, jako źródle poznania przyszłości. Prawdopodobnie zrobię to za ok. miesiąc.
Dziś też tacy ’’nawiedzeni" są, ale jakoś nikt nie spisuje ich złotych myśli, ani nie idą za nimi tłumy. Zamyka sie ich w szpitalach i leczy. Kiedyś pewnie na ciemnym, niewykształconym ludzie, sprawiali wrażenie "wiedzących", mających kontakt z istotami duchowymi. I pewnie mieli, ale czy to był Bóg... Bardzo wątpię. I szczerze mówiąc, dziwi mnie, że dziś ktokolwiek przy zdrowych zmysłach może w to wszystko wierzyć. Znam nawet przykłady, jak bardzo ta wiara jest w życiu szkodliwa....
Wojtku, może jednak zechcesz rozwinąć temat? Bardzo jestem ciekawa tej toksyczności...;-)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.